Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dopiero cztery mieisące po ślubie a już tak daleko od siebie
Autor Wiadomość
Marlen85
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 15:57   Dopiero cztery mieisące po ślubie a już tak daleko od siebie

Nie wiem co zrobić. W czerwcu br. był nasz ślub. Już po dwóch tygodniach po ślubie zaczęliśmy się kłócić. To była burza. Wypowiadaliśmy słowa, które bolały. Byłam wychowywana w rodzinie, która ze sobą bardzo często rozmawia, obserwując moich rodziców uczyłam się podejścia do małżeństwa- czułość, szczerość, wspólpraca, szacunek, pokora, skrucha . Jednak obserwując mojego męża i podejście do mnie... kompletne przeciwieństwo. Mąż Zachowuje się tak i traktuje to małżeństwo jakbyśmy byli po dwudziestoletnim stażu związku.I na dodatek co dwa tygodnie wywołuje awantury jak w zegarku. Prowokuje je zawsze w momencie gdy już wszystko po ostatniej kłótni zastyga. Nie czuję bym była przez niego kochana. A o przysiędze małżeńskiej mówi, że to tylko pro forma. Zawsze myślałam, że będąc z osobą nie będziemy mieli przed sobą tajemnic a on wpada co jakiś czas. Mówi, że nie ma innego konta a ja znalazłam na jego biurku wyciag z rachunku jeszcze świeży. Zapomniał o moich urodzinach co wogóle mnie zraniło i jeszcze na dodatek zapowiada, że wątpi, że o nich będzie pamiętał, i sama musiałam powiedzieć żeby mnie przeprosił. Żal mu kupić nawet jednego kwiatka w dniu moich imienin. Sam od siebie słowa "Kocham Cie" wypowiedział w noc poślubną po raz ostatni. Od tamtej chwili o wszystko muszę się prosić: "przytul mnie , powiedz "kocham Cie" , nie uważasz, że powinieneś powiedzieć przepraszam?" . Gdy zaproponuję jakieś wyjście zawsze zachowuje się jakby mi robił łaskę zgadzając się , gdy nawet sam niczego nigdy nie zaproponuje. Czasami przypomina mi Alla Bundy'ego, którego z resztą uwielbia oglądać i kto wie czy nie bierze z niego przykładu?! Gdy pytam gdzie był co robił to odpowiada w taki sposób jakbym nie miała prawa zapytać-bo to przecież jego sprawa. A jeśli chdzi o bliskość to hmmm... można to zliczyć na palcach od czasu ślubu. Chciałam tylko by traktował mnie z szacunkiem i okazywał mi miłość. Boli mnie to wszystko - ja się naprawde staram. Ale już mnie to wszystko męczy. Nie wiem dlaczego taki jest. Nie wiem gdzie szukać pomocy.
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 16:57   

jest to smutne co piszesz,ja przeżywam to przez 3o lat.Po ślubie było tak jak u was.Jednakże Wy macie duże szanse aby sie uratowac ,nie czekaj ,rozmawiaj bo jak przestaniecie rozmawiac to juz bedzie źle.Zrób smaczna kolacje,może jakis nastrój i powiedz mu co Ciebie martwi.Na razie innej rady nie widze ,no i oczywiście modlitwa!!!!.Czy przed ślubem był inny czy Ty tego nie widziałaś?Mysl pozytywnie ,bedzie dobrze. :lol:
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 17:42   

to nie jest normalne zachowanie. Polecam szczerą rozmowę i wizytę w poradni małzeńskiej. Ewentualnie psychologa. Szczególnie nie podoba mi się kwestia tego drugiego konta...to wygląda tak jakby chciał sobie oszczędzać na coś ( nie wiadomo na co ), a Tobie nic do tego. Powinnaś żądać upoważnienia do tego konta. Jeżeli wszystkie metody zawiodą, nie radzę Ci cierpieć przez 30 lat a nawet i dłużej. Nie niszcz sobie zycia, bo jesteś dopiero na początku drogi!! Masz prawo wymagać miłosci i szacunku, zresztą to Ci przysięgał. Jesli przysięga była dla niego proformą i jesli on nie dorósł do małzeństwa ( na to wskazuje zachowanie ) to są to powody do stwierdzenia nieważności małzeństwa. Póki co walcz, bądz stanowcza i wymagaj zmian!!mam nadzieje, że wszystko ułozy się jak najlepiej dla Ciebie. pozdrawiam
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 18:37   

marlenko... kolejna smutna historia... walcz o to małzestwo i zastosuj sie do rad, ktore dziewczyny napisały powyzje... terazpowinniscie przezywacrozkwit waszego małzenstw... jak układało wam sie przed slubem?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 18:48   

Można byłoby to tłumaczyć docieraniem się, ale to chyba nie to. Może Twój mąż to typ zdobywcy - osiągnął cel, żeniąc się z Tobą, a teraz osiadł na laurach.

Oczywiście rozmowa - to najlepszy, najskuteczniejszy środek na wszystko. Tylko nie obrzucanie siebie zarzutami a dialog. Bez kłótni. Może właśnie tak zrób. Poproś o rozmowę a przedtem powiedz: W trakcie rozmowy nie kłócimy się, kiedy jedno mówi, drugie słucha itp.

I powiedz mu, że przecież macie byc całe życie razem, dlatego macie budować a nie rozwalać.
 
     
Marlen85
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 13:29   

Dziekuje Wam za wsparcie... jednak nasza sytuacja jest chyba o wiele głębsza ...sadzę, że zmienił się po ślubie ponieważ dałam mu ultimatum, które go tymczasowo zniewala. Przez co może jest nieszczęśliwy ponieważ on się uczy a ja zarabiam. A wszyscy wiedzą jacy są mężczyźni. Dumni. Znajomi z którymi teraz rozmawiałam stwierdzili , że powodem takiego zachowania jest to ,że mnie nie utrzymuje jako mężczyzna i głowa rodziny to ujma jego godności. I powiedzieli z resztą , że sam fakt , że się zgodził na to aby nie zarabiać przez ponad pół roku to dowód miłości. A na koncie nie ma pieniędzy, więc może dlatego mi o tym nie mówił.
W każdym razie bardzo Wam dziękuję za wsparcie i zrozumienie. Odpiszcie czy możliwe jest by mąz mający depresję czy będący nieszczęsliwym mógł okjazywać to w ten sposób jak gdyby mnie obwiniał za sytuację trudną finansowo.?
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 17:57   

Marleno85 :)
Serdecznie Cię witam :)
Chciałam Ci coś zostawic...
"Jeżeli to jest- MIłOSC myślałem - jak do niej dojśc?
Byłem zniechęcony . Jak początkujący alpinista u stóp góry kontempluje i podziwia szczyt, sądząc, że nie potrafi ich zdobyc, tak ja usiłowałem rozbic obóz w dolinie.
Wbrew temu , co powtarzał mi Mędrzec, jeszcze nie rozumiem, że to, co mi mówił o miłości, BYłO CELEM DO OSIąGNIęCIA, a nie punktem wyjścia i żeby tam dotrzec,trzeba walczyc przez całe życie.
Mój błąd polegał na tym, że chciałem wszystkiego natychmiast. Tymczasem powinienem nauczyc się powolnych i prawidłowych kroków prawdziwego alpinisty."

Michel Quoist "Rozmowy o miłosci"

Pozdrawiam...
Wszystko co najlepsze przed Wami...nie trac nadziei i nie daj jej sobie wyrwac..
http://pl.youtube.com/wat...related&search=
Masz wsparcie modlitewne...
 
     
Marlen85
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 21:17   

Dziękuję Ci Mirelo :). To naprawdę dużo wyjaśnia.

Wczoraj rozmawiałam z mężem-szczerze a właściwie to był mój monolog jednak chyba coś zrozumiał bo dziś gdy byłam w szkole napisał mi smsa , że mnie Kocha :lol: dawno już nie wyznał mi miłości sam od siebie, zawsze musiałam się upominać i ten sms mnie strasznie podbudował, od razu gorąco mi się zrobiło i poczułam się tak jak gdyby napisał mi to po raz pierwszy.

Masz rację Mirelo człowiek przez całe życie się uczy., Ja jestem niecierpliwa z natury ale w końcu muszę się tej cierpliwości nauczyć, bo nic nie przychodzi od razu dlatego cierpliwośc z pewnościa pozwoli utrzymać ten związek.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 21:28   

To wspaniałe uczucie móc kochac każdego dnia bardziej ...
Największy prezent z tej walki o miłosc to radosc z dawania...też większa każdego dnia:)
Tego Wam z serca życzę:)

Spokojnej nocy:)
 
     
Mąż Zosi
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 21:49   

Witaj
Myślę że zaczęliście się kłócić bo każde chciał pokazać że jego JA, Jego TRADYCJE RODZINNE, są lepsze. Cóż normalne

Polecam ci pilnie do przeczytania książkę
William J. Doherty - Jak trzymać się razem w świecie, który nas chce rozdzielić.

pozdrawiam
 
     
Marlen85
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-05, 11:18   

Pewnie masz rację :( , kto powiedział , że docieranie się początkujących małżeństw jest proste.

Książkę z pewnością przeczytam , dzięki.

[ Dodano: 2007-11-08, 20:17 ]
ja juz nie mam sily ... do tego malzenstwa. Starałam się jeszcze bardziej niż wcześniej ale on jeszcze bardziej starał się uprzykrzyć mi życie. Wniosek z tego prosty po co się starać???? Już nie widzę sensu tego małżeństwa. ;(
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-10, 09:36   

Witam Cie Marlen85,
Czytam twoje posty i odpowiedzi na nie... Dobrze że porozmawiałaś z mężem i że dało to efekt (choćby nawet na chwilke)...
Piszesz o tym, że bardzo się starasz, piszesz też że musisz się upominać czułość... słowa przepraszam... itd... Kochana Marlenko tym nic nie uzyskasz. Nie upominaj się... pomilcz trochę, zamiast ciagle o czymś męzowi mówić, zajmij sie bardziej sobą (oczywiście nie zanidbuj domu)... niech sie troche pomartwi.... twoim milczeniem.... (tylko milczeniem - nie obrażaniem sie).... niech znów się poczuje tym zdobywcą :mrgreen:
Czasem trzeba sie troche wycofac, zrobić krok w tył :!: Wiem, zę to może jest dziwny mechanizm...
Trzeba jednocześnie starć się - dbac o dom- nawet bardziej niż zwykle, ale też trochę się wycofać i zamilknac i nie upominać!!!
 
     
Marlen85
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-11, 14:39   

Witam Cie Lodziu , dziekuje Ci za rade jednak tego tez juz probowalam , niestety tylko potem pogorszylam sprawe gdy zauwazyl ze sie zmienilam. Podjelam wiec bardzo radykalny krok z tego wzgledu iz jeszcze nie mieszkamy razem tylko z dziadkami moimi ktorych rowniez traktowal jak powietrze kazalam mu przyjsc po swoje rzeczy , juz nie chce zeby dziadkowie mieli przez nas problemy. Ich tez boli ze ten czlowiek mimo ich wysilku traktuje ich jak nie powiem kogo. Uwaza sie za ksiecia, ktoremu wszystko wolno. To nie to ze ja chce mu w ten sposob pokazac co to ja jestem. Otoz mialam juz tego wszystkiego dosc nie pozwole soba pomiatac i traktowac sie w ten sposob a tymbardziej moich dziadkow , ktorzy na czas remontu mieszkania uzyczyli nam jeden z pokoi.
Rozumiem, że niektórym ludziom trudno się przyzwyczaić do mieszkania z innymi ale to nie trudne żyć z kimś w zgodzie i okazać szacunek osobom które są nam życzliwe.
Jemu sprawiało przyjemność traktowanie w ten sposób i mnie i moją rodzinę.

[ Dodano: 2007-11-11, 14:50 ]
Tymczasem nie pozwole mu by ranil moich bliskich wystarczy , że rani mnie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9