Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
JA TEŻ PRZEGRAŁAM
Autor Wiadomość
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 08:20   JA TEŻ PRZEGRAŁAM

Niestety, ja tez przegrałam. Napisałam pozew o separcję z winy męża. Poinformowałam go o tym. Jego odpowiedź była następująca: Po co separacja, skoro i tak on złoży pozew o rozwód, bo nie ma sensu tego ciągnąć, bo po prostu nie wyszło i tyle.

Ale ja i tak składam ten pozew. Czy ktoś z Was może wie, jakie mogą być konsekwencje - jeśli ja chcę separację a on rozwód?
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 08:55   

Nie przegrałaś Wan,nawet tak nie myśl.
Wypowiedzą się specjaliści....ale mnie się wydaje,że,jak złożysz wniosek o tą separację,i powiesz,że chcesz i widzisz jakąś nadzieję na pogodzenie się i,że ze względu na dziecko,na skrzywdzenie dziecka nie chcesz rozwodu,to sąd przychyli się do twojej prośby.....pozdrawia,.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 09:05   

Wanboma- za miesiac i ja zapisze się do klubu przegranych .
Mąż za kilka tygodni wyjeżdza . Tysiace kilometrów dalej - na zawsze .
I nie trzeba tu żadnyej separacji czy rozwodu by nastał koniec ... choć z takimi dokumrntami załatwionymi byłoby mi pewnie łatwiej ......
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 11:01   

Wanboma, złóż pozew o separację kościelną nie cywilną.
Pozdrawiam.
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 11:46   

Elżbieta napisał/a:
Wanboma, złóż pozew o separację kościelną nie cywilną.
Pozdrawiam.


seperacja tylko koscielna nie zapezpiecza jej np. w sprawach majątkowych przez mężem, który może narobić długów i ona będzie musiała je spłacać. W razie śmierci on bedzie w pierwszej linii dziedziczył a nie dziecko. DORADZAM seperację CYWILNĄ jako prawne zabezpieczenie
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 12:15   

Właśnie o prawne zabezpieczenie mi chodzi. W separacji i tak jestem już bardzo długo.

[ Dodano: 2007-11-02, 12:20 ]
W Polsce separacja kościelna posiada obecnie również skutki cywilne. Jest to bardzo korzystne rozwiązanie prawne dla wszystkich, którzy zawierają małżeństwo sakramentalne. Obwiązujące normy prawne sprawiają bowiem, że separacja kościelna umożliwia wprowadzenie rozdzielności mieszkaniowej i majątkowej oraz zobowiązuje do płacenia alimentów. Dzięki temu separacja może być skuteczną metodą przezwyciężania trudnych sytuacji w życiu małżeńskim i rodzinnym.

Tak pisze ks. Dziewiecki. I zdaje się, że to już było tu wałkowane. Myślę jednak, że z separacją cywilną jest łatwiej.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 12:39   

Tak, Wanboma, było wałkowane, że nie jest to stwierdzenie prawdziwe (ten cytat).
Ksiądz Dziewiecki nie jest prawnikiem i top co napisał jest niezgodne z prawdą - to podsumawanie, a zawarł je w swojej książce "Miłość przemienia",
niezgodne, bo sprawdzone poprzez rozmowę z księdzem w sądzie duchownym oraz Agnieszkę z tego forum, która jest prawnikiem.

Mnie Wanboma, chodziło raczej o Twoją stabilizację duchową.
Separacja złożona w sądzie kościelnym wzmocni Cię w inny sposób, może nie finansowy.

Ludzie wciąż "walczą" sami, a sami niestety polegają w tej bitwie.
Lepiej wesprzeć się Kościołem. I powtarzam Tobie, nie chodzi o sprawdzanie ważności, tylko o separację (kościelną). Po prostu weź to pod uwagę.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 12:43   

Nie sądzę, aby separacja kościelna miała mnie w jakikolwiek sposób wesprzeć. Niestety, siedzenie z założonymi rękoma nie przyniosło żadnych skutków.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 13:47   

wanboma napisał/a:
Nie sądzę, aby separacja kościelna miała mnie w jakikolwiek sposób wesprzeć. Niestety, siedzenie z założonymi rękoma nie przyniosło żadnych skutków.

Rzeczywiście nie dowiesz się, czy Cię ona wesprze, czy nie, dopóki nie doświadczysz jej skutków.
Pomyśl po prostu o niej, a odpowiedź co masz robić i tak sama do Ciebie przyjdzie.
Ważne, aby kierować się wolą Bożą (szukać Jej), czyli "Bądź wola Twoja"
jak w Ojcze Nasz się modlimy.
pozdrowienia
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 20:36   

Ja już, Elu, sama nie wiem, gdzie tej woli Bożej szukać.
 
     
izis
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 22:19   

Anula napisała:
Wanboma- za miesiac i ja zapisze się do klubu przegranych .
Mąż za kilka tygodni wyjeżdza . Tysiace kilometrów dalej - na zawsze .
I nie trzeba tu żadnyej separacji czy rozwodu by nastał koniec ... choć z takimi dokumrntami załatwionymi byłoby mi pewnie łatwiej ......

Anulo nie wierz, że to już koniec. Nie jesteś jasnowidzem i skąd możesz wiedzieć, że na zawsze. Kilka tygodni to czas, w którym może coś się zmienić, nie musi, ale może. Tylko Bóg jeden wie co może wydarzyć się w przyszłości, dla nas to wielka niewiadoma. Bądź cierpliwa i trwaj. Ufaj.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 22:38   

Izis - on mówi , ze na zawsze . No to ja mu wierzę bo do tej pory jest jak mówił : nigdy - to znaczy nigdy w jego wydaniu . Słów dotrzymuje .
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-02, 22:50   

Dla Wanbomy:

"My, jezuici, w naszej duchowości nie czekamy, aż Pan Bóg da nam coś w ręce. Tak, trzeba się modlić, ale też podejmować konkretne kroki.
Św. Ignacy z Loyoli, nasz założyciel, mówi: zacznij działać i patrz, co się będzie działo. Pan Bóg będzie ci pokazywał, czy to, co wybrałeś jest zgodne z Jego planem. Będziesz doświadczał Go poprzez poruszenia wewnętrzne. Jeśli to, co zrobiłeś, przyniesie ci wewnętrzną harmonię, pokój, radość, to znaczy, że Pan Bóg to aprobuje, temu błogosławi, więc idź w tym dalej. Jeśli natomiast będziesz czuł niepokój, wewnętrzne rozbicie, smutek, będzie to sygnał, że idziesz niewłaściwą drogą. Trzeba to wciąż rozeznawać. Nie bójmy się zadawać sobie pytania, wchodzić z Bogiem w nasze lęki. Pan będzie pokazywał, skąd one się biorą i będzie nas uzdrawiał." (o. Zdzisław Wojciechowski, jezuita)

ps. Anulko, a jak mąż mówi "na zawsze", to co oznacza lub oznaczało?...
Ślubował przecież aż do śmierci.
Czy więc tak naprawdę, on słów dotrzymuje, jak twierdzisz powyżej? Zastanów się "trzeźwo", proszę Cię...
Więc teraz raczej nie bierz jego słów za najprawdziwszą prawdę i za niezmienność jego postanowienia, proszę Cię. :-)
 
     
Agusia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 00:44   

Ja złożyłam pozew o separację z winy męża, on w odpowiedzi złożył o rozwód. Niestety sąd rozpatruje wniosek "dalej idący" czyli będzie to sprawa o rozwód. Pierwsza rozprawa już była w lipcu, ja mówiłam że widzę szansę, że chcę ratowac małżeństwo - sąd skierował nas na mediacje. tyle tylko że one nic nie dały - mąż zgodził sie na nie tylko po to żeby zyskać na czasie i poszukać sobie obrońcy. Termin wyznaczony mamy teraz na 30 listopada.
Nie chcę rozwodu i dlatego nie moge zrezygnowac teraz z orzekania jego winy. Jeśli będzie orzeczona jego wina to będę mogła niezgodzić sie na rozwód.
Mam przeczucie że w sądzie będzie bardzo ciężko... Ale trudno - co ma być to będzie.
Wychodzę z założenia że jeżeli mamy być razem to i tak, mimo tego co wydarzy się w sądzie będziemy, a jeśli jednak nie dane jest nam wspólne życie to chcę chociaż spać spokojnie, bez obawy, że któregoś dnia dostanę z sądu pozew o alimenty dla niego. Bo po tym wszystkim nie wiem czego jeszcze moge sie po nim spodziewać.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-03, 08:49   

Agusiu, podejrzewam, że u mnie byłoby podobnie. Ja - o separację, on - o rozwód.

quote="Elżbieta"] Jeśli to, co zrobiłeś, przyniesie ci wewnętrzną harmonię, pokój, radość, to znaczy, że Pan Bóg to aprobuje, temu błogosławi[/quote]

Elu, ja w chwili obecnej nie czuję tej wewnętrznej harmonii, więc chyba w obecnej sytuacji na nic takie "sprawdzanie", czy dobrze robię. Owszem, kiedyś tak było - działałam i jeśli czułam wewnętrzny spokój, wiedziałam, że jest ok. Teraz to się nie sprawdza. Już samo to, że mąż odszedł zabrało tę harmonię na zawsze.

I nie wierzę, po prostu nie wierzę, że w przypadku osoby wierzącej, ten spokój kiedykolwiek powróci. Może na jakiś czas. Ale w rzeczywistości ból, strach, niespełnienie - to gdzieś wewnątrz będzie tkwiło.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 5