Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2009-10-18, 15:37
Moja historia- oczami mężczyzny, który zniszczył małżeństwo
Autor Wiadomość
Vetinari
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 14:54   

lubczyk napisał/a:
Rzeczywiście powiało chłodem. Po pierwsze dla Boga wszystko jest możliwe, Bóg jest wszechmocny! Po drugie uciekaj Jarku do Boga bo Bóg naprawdę istnieje! Po trzecie księża nie mają rodziny (żony i dzieci) ale praktyczną wiedzę znają od strony konfesjonału. Po czwarte życie Jarka to on i jego żona (nie może więc żyć swoim życiem - jest odpowiedzialny za życie swojej żony) a po piąte to nie związek tylko sakrament małżeństwa. Dla nas osób wierzących są to sprawy oczywiste.


Lubczyk, życiem żadnego z nas nie jest nasz partner ani nasz związek, to tylko jeden z aspektów naszego życia, bardzo ważny ale to nie nasze życie, jedną z podstaw związku jest świadomość że druga osoba nie jest naszą własnością.

Żaden węzeł nie jest wieczny, wszystko przemija, panta rei, twój partner to gość i towarzysz w twoim życiu, winieneś mu wdzięczność i miłość za to że jest ale nie możesz myśleć że jest twoim życiem albo że 'musicie' być razem.

Jarek np był głęboko przekonany że żona nie odejdzie, że to jego własność, że będzie z nim zawsze, nie kupuje bzdur o uzależnieniu od seksu, po prostu żona kochała go tak bardzo że zapomniał że jest odrębnym człowiekiem o odrębnym życiu, że żona nie jest stałym elementem jego życia ale takim który kiedyś musiał zdobyć i o który musi teraz dbać.

Przestał ją szanować, a dziś mówi o uzależnieniu od seksu czyli dalej ucieka od problemu, nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności, nie potrafi zmierzyć się z faktem że to jego wina ( wie że to jego wina, mówi że to jego wina ale świadomie stanąć naprzeciw własnej odpowiedzialności dalej nie potrafi co wyłazi z jego postów ).

Dlatego moje nastawienie, ten człowiek się nie zmienił, kocha oczywiście i wie że popełnił błąd ale nie chce zrozumieć jego istoty i gdyby żona wróciła i pokochała jak kiedyś za jakiś czas miałby nową "koleżankę".

Miłość to wbrew pozorom nie wszystko i zdaje się że jego żona właśnie to zrozumiała a on tego doświadczył ( bo rozumieć nie rozumie ).

Jedyna rada, niech z nią pomówi, niech nie mówi żeby wróciła bo kocha tylko niech powie że kocha, że wie że popełnił błąd i będzie ją wspierał w każdej jej decyzji i Niech. Ją. Puści.

W tym wypadku jedyna szansa na powrót to to że ona go kocha bardziej niż jest skrzywdzona i że nie znajdzie stałego szczęścia gdzie indziej, jego walka nie ma wielkiego sensu bo to nie w jego rękach jest przyszłość związku, uffff ale się rozpisałem :)
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:01   

Vetinari
owszem.. kazdy ma prawo do wlasnych decyzji i jarek musi uszanowacdeczyje zony niezaleznie jaka ona bedzie, ale tez jarek chce sie zmienic...
pozatym BOg nie jest tu zadna przeszkoda... jarek owszem musi działac, ale przy Bozej pomocy to dla niego duzo łwteijesze... Nie wiem czywirzysz w Boga czy nie, nie jest to dla mnie istotne, ale dla osob, ktore wierzą Bog jest prawdziwa podpora i najlepszym przyjacielem...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:03   

Bóg zawsze jest odpowiedzią, tylko my często nie potrafimy korzystać z pomocy.
Bóg pomaga, nie jest ucieczką od problemu. Iluż z nas tutaj - gdyby nie ufność i wiara w Boga - machnęłaby na małżonka, który skrzywdził.
Owszem - Bóg jest ucieczką - od bólu i samotności. On jest zawsze, czeka, żebyśmy do Niego zwrócili się po ratunek i ulgę w cierpieniu.
"10 Bo góry mogą ustąpić
i pagórki się zachwiać,
ale miłość moja nie odstąpi od ciebie
i nie zachwieje się moje przymierze pokoju,
mówi Pan, który ma litość nad tobą." Iz 54

Ten fragment przypominam sobie, gdy nachodzą mnie wątpliwości.
 
     
Vetinari
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:07   

rzaba napisał/a:
Vetinari...

Sakramet małzenstwa to nie jestzwykły zwiazek...


Sakrament małżenstwa to jest jak najbardziej zwykły związek, związek opiera się na miłości, zaufaniu i masie innych rzeczy, małżeństwo jako instytucja nie jest w stanie związać kiedy tych rzeczy zabraknie, gdyby było inaczej nie byłoby was na tym forum prawda ?

Nigdy nie wolno mówić "on musi ze mną być" człowiek to nie własność i nawet sakrament małżenstwa nie czyni z niego własności, mówisz że małżenstwo to coś specjalnego ?

Małżenstwo to pewien symbol że w danym okresie czasu dwójka ludzi kocha się tak bardzo że chcą symbolicznie podkreślić swój związek, ale sakrament małżenstwa może zostać zawarty między ludżmi którzy np pomylili się co do swoich uczuć albo tysiąc innych rzeczy.

Małżenstwo nie jest gwarantem dożywotniego, szczęśliwego związku ani nawet tego że partnera wybraliśmy dobrze czy że to miał być "TEN" albo "TA" o tym kto jest twoim wlasciwym wybrankiem bedziesz wiedziała siedząc obok niego mając 80 lat a nie mówiąc mu "tak" w kościele.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:09   

Vetinari... piszesz:".

"1.Nie uciekaj do Boga ponieważ Bóg swoją drogą ( zakładając że istnieje ) a człowiek ma wolną wole, twoja żone podjęła decyzję. "

Coś mi tu trąci demagogią.........to ze Bóg obdarzył człowieka wolną wolą, to jeszcze nie znaczy, że człowiek raz wdepnąwszy w g....no, cały czas ma się w nim taplać(przykładem jest jarek do którego postu się odnosisz).Tak więc i jego żona może-nie musi mu przebaczyć.Bardzo wiele zalezy od "jarka-zdradzacza".

"2.Księża nie mają rodziny, nie uprawiają seksu więc nie mając doświadczenia nie mają żadnej praktycznej wiedzy i nie są autorytetem, oklepane prawdy są komunałami które są płytkie i bez większej wartości ( zazwyczaj chyba że ksiądz jest mądrym człowiekiem ). "

Następna demagogia...............chirurg składa złamana nogę pacjentowi a sam nigdy nie miał złamanej,psycholg,terapeuta(choć często sami mają lub mieli coś porypane w życiu) są lekarzami duchowości,psychiatra leczy zaburzenia rozumu a sam wcale nie jest chory............więc i księża nie muszą mieć kontaktów seksualnych z kobietami aby pomagać poukładać penitentowi w jego porypanej(z własnej ,albo nie zawinionej woli) duchowości, pomagają odnależć droge do tego ,do czego każdy człowiek dąży-do odnalezienia Boga(nawet ateiści szukają swojego boga-często w nieujarzmionej materii,albo określają to coś czego szukają jako poszukiwanie " architekta świata" .
Postawiłeś dowód przed twierdzeniem........demagogia.

"3. Zacznij żyć swoim życiem,"

Tu po części się z Toba zgodzę,ale tylko po części.....dodam od siebie warunek: ponosząc konsekwencje własnych uczynków.

"twoja żona może wróci ale raczej nie,"

Czy Ty jasnowidz jesteś???

" przeanalizuj sytuacje i spytaj siebie czy jest coś do czego chciałaby wrócić,"

Postawił bym inne sformułowanie:co Jarek musi zmienić w sobie by przywrócić spokój w swojej duszy,w swoim postepowaniu,jaką pracę ze soba musi wykonać aby jego żona mogła przyjąć rany zadane jej przez jarka i przebaczyć mu.Jarek zobaczył swoje błędy,zaliczył dno,zobaczył w sobie "bydlę",teraz powstaje i mając wolną wolę przyjmuje na klatę konsekwencje,wyraża chęć powalczenia o żonę ,o żonę którą bardzo skrzywdził.Obudził się w nim wojownik i chce powalczyc z wewnętrznym "bydleciem",z własnym wenętrznym zdrajcą.
To co pisze jest oznaką tęsknoty do stania sie człowiekiem z wolna wolą a nie zniewolonym bydlęciem.


"pamiętaj że twoje słowa są całkowicie i absolutnie bezwartościowe, "

demagogia, żona jarka może nie chcieć do niego wrócić ,ale napewno zobaczy czy jego słowa coś znaczą czy nic.Po taki Twoim stwierdzeniu jarkowi pozostał tylko..........(nie dokończę).


"jesteś człowiekiem który zniszczył związek, .


Tak,jarek to napisał,to dno które zaliczył,upadek, juz go chyba tak to zabolało że stanął chyba w prawdzie(pewnie jeszcze troche pokrzywionej) i przyznał się do swojego zbydlęcenia.
To wielka rzecz.Musiało go bardzo boleć, że zmusił się do publicznego wyznania, że rządziły nim żądze.
Teraz czas na czyny.

Piszesz:"
Twoja żona jak żadna normalna kobieta nie będzie się patrzyła na to co mówisz, co robisz i jak długo to robisz bo jesteś czlowiekiem potwornie niewiarygodnym i niegodnym zaufania,
jeśli cię kocha to wróci ale jeśli ta miłość faktycznie umarła co biorąc pod uwagę co robiłeś jest prawdopodobne żadne modlitwy czy pogadanki ci nie pomogą."

No to co jarkowi pozostało?"jeno sznur"?.....jarek ma zadanie do spełnienia.Czas, czas na szerą spowiedż,czas na pokutę,CZAS na zadośćuczynianie -jak wiesz o co chodzi- a jego żona ma prawo przyjąć to zadośćuczenienie lub odrzucić.Jak odrzuci to jarkowi pozostaje modlić się w intencji żony i prosic Boga o przebaczenie.

Piszesz:"
"Bądż mężczyzną Jarku, wypij gorzki kielich i czekaj ale nie łudż się, żyj spokojnie, żyj dobrze ale nie żyj nadzieją bo w takiej sytuacji jest jej niewiele,"

Tu sie z Tobą zgodzę dopisując :pracuj nad soba tak jakby wszystko zależało od ciebie i jakbys miał zyć wiecznie, a efekty pracy zawierz Bogu.

" wszystko zależy tylko od tego czy cię kocha nic co zrobisz czy powiesz nie ma najmniejszego znaczenia w tej sytuacji."

Demagogia,nic bardziej błędnego.......jest ogromna róznica czy człowiek tkwi w swoich wadach,utwierdza je czy pracuje nad ich eliminacją,nad poprawą,nad uwolnieniem z więzów grzechu.
Kobieta jest koroną stworzenia.Jest jakby królową.Została stworzona przez Boga jako ukoronowanie dzieła Bożego.Jako królowa ma jakby nadane prawo łaski.Więc i jarek może dążyć do "ułaskawienia".A czy go otrzyma?????? wiele,wiele,bardzo wiele pracy przed nim..............
 
     
Vetinari
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:10   

rzaba napisał/a:
Vetinari
owszem.. kazdy ma prawo do wlasnych decyzji i jarek musi uszanowacdeczyje zony niezaleznie jaka ona bedzie, ale tez jarek chce sie zmienic...
pozatym BOg nie jest tu zadna przeszkoda... jarek owszem musi działac, ale przy Bozej pomocy to dla niego duzo łwteijesze... Nie wiem czywirzysz w Boga czy nie, nie jest to dla mnie istotne, ale dla osob, ktore wierzą Bog jest prawdziwa podpora i najlepszym przyjacielem...


Rozumiem i zgadzam się że Jarek musi działać ale nie na rzecz powrotu żony bo wybacz ale dla kobiety której facet zachowywał się jak męska (%$&^( takie deklaracje mogą ją co najwyżej wkurzyć i zapewniam cię że nie jest dla niej istotne co Jarek teraz mysli i czuje bo ona mu po prostu nie wierzy.

Jarek powinien działać na rzecz zaakceptowania swojego błędu, pełnego go zrozumienia i nauczenia się szanowania drugiego człowieka w tym wypadku żony i tylko kiedy dogłębnie się zmieni ma szanse że żona zobaczy w nim coś do czego warto wracać bo pogadanki i słowo "kocham" już nie wystarczy.

Wierze w Boga, wierze że jest podporą ale tu na ziemi jest życie, nie można chodzić z głową w chmurach kiedy ziemia pod naszymi stopami jest wyboista, Bóg nie może być ucieczką.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:12   

jesli dla kosgos nie ma znaczenie sens sakrametu małżenstwa to traktuje to jak cos zwykłego, coz z czego mozna sie wypisac, zerygnowac w kazdej chwili... dla mnie jednak nie... to Bog nas złaczyl i tylko Bog moze nas rozdzielic... nie po to brałam slub, aby sie rozwodzoic, kiedy pojawi sie pierwszy lepszy problem... bo co , bo tak było by łatwiej... czasem trzeba cos przetrwac, nawet kosztem cierpinia... czasem to sie opłaci... małzenstwo sakramentalne to związek dwoja ludzi na dobre i złe i nie mozna z niego rezygnowac, gdy pojawią sie problemy... ludzie slubowali soebie milosc do grobowej deski i jesli robili to swiadomie powinni w tym trwac... choc ciezko czasem sie z tym pogodzic...
owszem, nikt nie jest niczyja własnoscia... ale modliwty za druga osobe nikt mi nie zabrponi... mojmąz ma wolna wole i choc jest daleko, daleko odemnie to jednak daleje modlę sie za niegoio i wierze ze kiedys odnajdzie droge do domu... choc wszystko inne mowi, ze tak własnie sie nie stanie, ze to juz niemozliwe po tym wszystkim co sie stało... ja nadal wierze...

[ Dodano: 2007-10-13, 15:16 ]
vetinari... "
Jarek powinien działać na rzecz zaakceptowania swojego błędu, pełnego go zrozumienia i nauczenia się szanowania drugiego człowieka w tym wypadku żony i tylko kiedy dogłębnie się zmieni ma szanse że żona zobaczy w nim coś do czego warto wracać bo pogadanki i słowo "kocham" już nie wystarczy.
" - z tym zgadzam sie w 100 %
nie mozna chodzicz glowa w chmurach, ale mozna modlic sie o lepsze jutro i siłe....

" Bóg nie może być ucieczką."- moze byc ucieczka od samotnoci, od popełnia innych błedow, moze byc schronieniem...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:17   

"Wierze w Boga, wierze że jest podporą ale tu na ziemi jest życie, nie można chodzić z głową w chmurach kiedy ziemia pod naszymi stopami jest wyboista, Bóg nie może być ucieczką."

Bzdury.
Więc według Ciebie można żyć tylko tym co doczesne, nie myśląc o tym, co będzie po śmierci? Przecież na wieczne życie teraz pracujemy, od nas przede wszystkim zależy jak tę wieczność będziemy spędzać. I gdzie.
Jeżeli nie w Bogu - to w kim szukać wsparcia i pociechy? Jeśli nie w modlitwie, to jak?

Powiadzasz, że nikt nie jest niczyją własnością.
Ale to częściowa prawda: sakrament małżeństwa sprawia, że odtąd są "jednym ciałem".
Tak więc, po ślubie człowiek już nie jest panem swojej woli - jest odpowiedzialny za siebie i małżonka.
No, chyba że bierze ten ślub "na próbę". Ale to już inna bajka.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:23   

Vetinari........oj,coś masz chyba lekko skrzywione pojecia małżeństwa.Małżeństwo to nie kontrakt na usługi seksualne czy finansowe.Małżęństwo to przysięga.
Za złamanie przysięgi wojskowej idzie się pod sąd, za krzywoprzysięstwo w sądzie odpowiada się kanie ............za złamanie przysięgi małżeńskiej(chyba podobni w poglądach do Ciebie takie prawo uchwalili) nie ma konsekwencji prawnych

Piszesz:"Wierze w Boga, wierze że jest podporą ale tu na ziemi jest życie, nie można chodzić z głową w chmurach kiedy ziemia pod naszymi stopami jest wyboista, Bóg nie może być ucieczką"

oj jak Ty mało wiesz jeszcze.Może zmienisz zdanie kiedys leżąc na szpitalnym łóżku,przed bardzo poważna operacją,albo w obliczy tragedi najblizszych Ci osób.............mało wiesz jeszcze .A wiesz jak boli aby zobaczyć że takie podejście jest błędne?????
 
     
Vetinari
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:26   

nałóg napisał/a:
Vetinari... piszesz:".


Coś mi tu trąci demagogią.........to ze Bóg obdarzył człowieka wolną wolą, to jeszcze nie znaczy, że człowiek raz wdepnąwszy w g....no, cały czas ma się w nim taplać(przykładem jest jarek do którego postu się odnosisz).Tak więc i jego żona może-nie musi mu przebaczyć.Bardzo wiele zalezy od "jarka-zdradzacza".


Gdyby wiele zależało od niego już dawno by wróciła, ty chyba nie wiesz i nie rozumiesz co sie dzieje kiedy człowiek gnieciony i pogardzany przez drugiego nagle uświadamia sobie że ma swoją wartość i nie musi tego znosić.

Dla żony Jarka ważna w tej chwili jest żona Jarka, i tak być powinno, uboczną konsekwencją jest to że słowa i czyny Jarka wybitnie tracą na znaczeniu i minie dużo czasu zanim ona w ogóle je zacznie zauważać, w tej chwili to ona podejmuje decyzje i wszystko zależy od jej widzimisię, od jej serca, umysłu i efektu przemyśleń i konsekwencji we wnioskach.

Jedyne co Jarek może zrobić to pokazać że się zmienił ale niech nie ciąga jej na pogadanki bo problemem w tej sytuacji był i jest tylko on, jego żona jakiekolwiek decyzje podejmie będą słuszne i zdrowe.

To nie jest kwestia porozumienia stron tylko zaufania, wybaczenia i miłości, tego pogadanki i spotkania grupowe nie zmienią.

nałóg napisał/a:


"3. Zacznij żyć swoim życiem,"

Tu po części się z Toba zgodzę,ale tylko po części.....dodam od siebie warunek: ponosząc konsekwencje własnych uczynków.

"twoja żona może wróci ale raczej nie,"

Czy Ty jasnowidz jesteś???


Patrzę praktycznie, Jarek nie zrozumiał istoty swojego błędu czego dowodem jest to abstrakcyjne "uzależnienie od seksu" a prawdziwym podłożem było uprzedmiotowienie swojej żony ze względu na jej całkowite oddanie, dlatego w tej chwili ten układ nie ma szans na naprawę, w ogóle szanse może mieć ale potrzebna jest akceptacja istoty błędu przez Jarka no i odrodzenie w żonie które może ale nie musi nastąpić.

nałóg napisał/a:

Postawił bym inne sformułowanie:co Jarek musi zmienić w sobie by przywrócić spokój w swojej duszy,w swoim postepowaniu,jaką pracę ze soba musi wykonać aby jego żona mogła przyjąć rany zadane jej przez jarka i przebaczyć mu.Jarek zobaczył swoje błędy,zaliczył dno,zobaczył w sobie "bydlę",teraz powstaje i mając wolną wolę przyjmuje na klatę konsekwencje,wyraża chęć powalczenia o żonę ,o żonę którą bardzo skrzywdził.Obudził się w nim wojownik i chce powalczyc z wewnętrznym "bydleciem",z własnym wenętrznym zdrajcą.
To co pisze jest oznaką tęsknoty do stania sie człowiekiem z wolna wolą a nie zniewolonym bydlęciem.

Nie, to co piszę Jarek to wyraz cierpienia po stracie drugiego człowieka, cierpienia za którym nie idzie ani zrozumienie ani akceptacja swoich czynów a zrzucenie odpowiedzialności na nałóg i ucieczka do Boga żeby racjonalnie nie zmierzyć się z głębią własnej porażki nie podnieść się po niej z nową wiedzą i siłami.

nałóg napisał/a:


"pamiętaj że twoje słowa są całkowicie i absolutnie bezwartościowe, "

demagogia, żona jarka może nie chcieć do niego wrócić ,ale napewno zobaczy czy jego słowa coś znaczą czy nic.Po taki Twoim stwierdzeniu jarkowi pozostał tylko..........(nie dokończę).


Piszę to w ten sposób żeby wywołać pewną reakcję, oczywiście każde słowo ma wartość ale nie mogę napisać "walcz" bo to w kobiecie wywoła odwrotną reakcje, Jarkowi w tej chwili pozostaje spokój i praca nad sobą na walke jeszcze za wcześnie bo w tej chwili nawet nie wiadomo czy jest o co.

nałóg napisał/a:

"jesteś człowiekiem który zniszczył związek, .


Tak,jarek to napisał,to dno które zaliczył,upadek, juz go chyba tak to zabolało że stanął chyba w prawdzie(pewnie jeszcze troche pokrzywionej) i przyznał się do swojego zbydlęcenia.
To wielka rzecz.Musiało go bardzo boleć, że zmusił się do publicznego wyznania, że rządziły nim żądze.
Teraz czas na czyny.

Teraz czas na pełne zrozumienie i akceptacje tego co zrobił, nie zrozumiał nie zaakceptował, pisze że wie że zrobił żle ale wiedza to mało, bez pełnej wewnetrznej przemiany, przy zwalaniu na nałóg bez pełnego uświadomienia sobie błędu jego czyny będą przynosiły odmienne owoce bo dalej będzie w nim ziarno starego podejścia do życia dlatego zanim zacznie walczyć o nią musi zawalczyć o nowego siebie.

nałóg napisał/a:

No to co jarkowi pozostało?"jeno sznur"?.....jarek ma zadanie do spełnienia.Czas, czas na szerą spowiedż,czas na pokutę,CZAS na zadośćuczynianie -jak wiesz o co chodzi- a jego żona ma prawo przyjąć to zadośćuczenienie lub odrzucić.Jak odrzuci to jarkowi pozostaje modlić się w intencji żony i prosic Boga o przebaczenie.


Bzdura ! Modlić się i czekać aż ona znajdzie nowego i liczyć na cud ?! Mrzonki dla życiowych leni.

Zabrać się za siebie i obserować żonę a jeśli faktycznie dokona się w nim przemiana i przyjmie swój ból i decyzje żony jako świadome i SPRAWIEDLIWE konsekwencje jego czynów, wtedy jako zupełnie inny człowiek będzie mógł o nią walczyć i JEŚLI jego żona nie znajdzie szczęścia z innym albo będzie go dalej kochała ma szanse wygrać i być z nią.

Aha i nic co zrobi nie zadośćuczyni krzywd które wyrządził, na tym polega fenomen wybaczania że wybaczamy coś czego wynagrodzić często nie można.


Fragmentów o księżach i demagogii nie cytowałem bo nie moją rzeczą jest kłocenie się czy mam rację albo rozmawianie na tematy moralne i etyczne, nikogo nawracał nie będe.

Aha i nałog zadaj sobie trud cytowania jeśli chcesz żebym odpisywał, ok ?:)
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:27   

Ventari, no, no. Wciągnąłeś samą esensję różnych tematów poruszanych na forum. W bardzo wielu kwestiach zgadzam się z Tobą. Sama jestem tym faktem zdziwiona. Różnica jednak jest, bo ja bardziej z tych optymistycznych moherowych beretów. Boga nie traktuję jako ucieczki. Jest dla mnie opoką, ostoją. Kimś, kto bez względu na wszystko, nie zmienia się. Na ziemi, wbrew pozorom można chodzić w chmurach. Wiele osób do tego dąży, tego pragnie. Te chmury to miłość. No cóż, jako realistka mogę stwierdzić, że to okropne obudzić się po 20 latach z ręką w nocniku. Ale nie żałuję, nawet jeśli nie miałabym już nigdy czegoś podobnego doświadczyć. Mój optymizm polega na tym, że nie mogę z całą pewnością wykluczyć tego, że kiedyś jeszcze zatańczę w chmurach, a jak znowu zlecę, to też powiem, że było warto. Jaki sens miałoby życie bez uczucia miłości. Żadne wnikliwe obserwacje, żadne ostrożne wybieranie, nie jest wstanie zagwarantować mi bezpieczeństwo u osoby, z którą będę chciała być... z miłości.
Pozdrawiam
 
     
Vetinari
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:33   

elzd1 napisał/a:
"Wierze w Boga, wierze że jest podporą ale tu na ziemi jest życie, nie można chodzić z głową w chmurach kiedy ziemia pod naszymi stopami jest wyboista, Bóg nie może być ucieczką."

Bzdury.
Więc według Ciebie można żyć tylko tym co doczesne, nie myśląc o tym, co będzie po śmierci? Przecież na wieczne życie teraz pracujemy, od nas przede wszystkim zależy jak tę wieczność będziemy spędzać. I gdzie.
Jeżeli nie w Bogu - to w kim szukać wsparcia i pociechy? Jeśli nie w modlitwie, to jak?

Powiadzasz, że nikt nie jest niczyją własnością.
Ale to częściowa prawda: sakrament małżeństwa sprawia, że odtąd są "jednym ciałem".
Tak więc, po ślubie człowiek już nie jest panem swojej woli - jest odpowiedzialny za siebie i małżonka.
No, chyba że bierze ten ślub "na próbę". Ale to już inna bajka.



Piszesz tak bo jesteś w separacji i jesteś tym rozgoryczona, każdy człowiek który kocha chciałby żeby drugi był na własność ale to po prostu nie prawda, każdy z nas ma wolną wole a ty np czepiasz się zebami i pazurami wybranych linijek ze względu na swoją sytuację.

Aha fragment "jednym cialem" odnosi się do seksu, Biblia zanim kościół zaczął bawić się w rytuał była wysoce seksualną książką bo seks, miłość i małżenstwo były uważane za część Boga i wiary i było np nie do pomyślenia żeby kapłan nie miał żony więc nawet nie wiesz co cytujesz.

Żadne więzy nie dają ci człowieka na własność, na własność masz tylko i wyłącznie siebie a miłość to umowa i układ, umowa tak serc i umysłów, nie jest nierozerwalna i bywa że nie jest wieczna.

Wiara że jakiś człowiek ci się należy bo jest twoim mężem to prosta droga do unieszczęśliwienia siebie i jego, człowiek zawsze nieważne czy mąż/żona kochanek/kochanka jest partnerem i nie trzyma go przy tobie obrączka tylko serce i kiedy to serce się odwróci obrączka nie wystarczy.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:42   

Vetinari
Czy Ty umiesz czytać?
Nie pisałam, żeby ktoś był czyjąś własnością. Ani tego, że można posiadać człowiaka na własność. Pisałam o tym, że człowiek ponosi odpowiedzialność za drugiego człowieka.

"Piszesz tak bo jesteś w separacji i jesteś tym rozgoryczona, '
A skąd wiesz jakie są moje uczucia?

"ty np czepiasz się zebami i pazurami wybranych linijek ze względu na swoją sytuację."
A na podstawie ilu moich postów doszedłeś do takiej interpretacji?

"więc nawet nie wiesz co cytujesz."
A Ty wiesz ? Czy przypadkiem zarzucając mi wybiórcze cytowanie, nie naginasz Pisma Świętego do własnych wypowiedzi?
Żal mi Ciebie.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:52   

Ventari, każdy kto kocha, chciałby być blisko drugiego. Przecież to oczywiste. Pierwsze słyszę, żeby Elusia swego ślubnego chciała na własność :mrgreen: Eluś, przyznaj się trzymałaś swego na łańcuchu przy budzie? :mrgreen:
Ventari, pół biedy by było, gdyby zdradzacze po znalezieniu swej nowej wielkiej miłości poleźli do niej. Zabezpieczyli spokój starej rodzinie (alimenty, dach nad głową) i pooszli w siną dal. Tylko niestety jest wielu tych biednych zdradzaczy, którzy niczym sępy krążą nad starymi domami, byle wyrwać jak najwięcej. No nijak tego nie mogę zrozumieć. Czy tak trudno powiedzieć facetowi prawdę, musi posuwać się do oszustw?
 
     
Vetinari
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-13, 15:52   

elzd1 napisał/a:
Vetinari
Czy Ty umiesz czytać?
Nie pisałam, żeby ktoś był czyjąś własnością. Ani tego, że można posiadać człowiaka na własność. Pisałam o tym, że człowiek ponosi odpowiedzialność za drugiego człowieka.

Napisałaś że to częściowa prawda bo sakrament małżenstwa mówi... Wiem że w to wierzysz ale w życiu nie jest ważne co pisze w książce choćby najbardziej świętej, prawdy mamy dwie, w sercu i w umyśle i to w zgodzie z nimi żyjem.

Człowiek ponosi odpowiedzialność za drugiego kiedy go kocha i z nim jest, jeśli miłość się konczy kończy się i odpowiedzialność chyba że są np więzy krwi albo dzieci ale nawet wtedy twój były mąż jest odpowiedzialny za ciebie jako matkę swojego dziecka nie jako za żonę a to już zupełnie inny typ odpowiedzialności, jeśli dzieci nie było a jedna strona chce odejśći iść za głosem serca to sakrament nie jest w stanie zmusić ani zobowiązać do niczego.
elzd1 napisał/a:

"Piszesz tak bo jesteś w separacji i jesteś tym rozgoryczona, '
A skąd wiesz jakie są moje uczucia?

Czytałem inne twoje posty, nie tryskasz radością.
elzd1 napisał/a:

"ty np czepiasz się zebami i pazurami wybranych linijek ze względu na swoją sytuację."
A na podstawie ilu moich postów doszedłeś do takiej interpretacji?


Jednego, twoja odpowiedż na mój post o wolności, bardzo chcesz żeby sakrament małżeństwa zobowiązywał jak zresztą wiele kobiet i mężczyzn od których odszedł małżonek, ale sakrament to tylko litery na papierze, możesz w nie wierzyć i ja to szanuje ale jeśli wewnetrzna prawda partnera który odchodzi jest inna to sakrament do niczego go nie zobowiązuje.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,15 sekundy. Zapytań do SQL: 9