Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Już nie wytrzymuję...
Autor Wiadomość
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-29, 20:17   Już nie wytrzymuję...

Już nie wytrzymuję. Mam dość. On w ogóle o nas zapomniał. Czytałam dziś Pismo św. i natknęłam się na słowa, że gdy się wątpi, Duch Święty modli się w nas. Ale ja juz nie mogę. Nie chce mi się żyć - ani dla siebie, ani dla dziecka. Zwątpiłam. Muszę już chyba odpuścić. Ta moja nadzieja jest złudna - on nigdy nie wróci do nas, a ja nie wyobrażam sobie życia bez niego. Tak bardzo tęsknię. Kocham go coraz bardziej, a on coraz bardziej się oddala. Nie wiem już jak się pocieszyć. Modlę się o siłę, cierpliwość i pokorę, ale wydaje mi się, że już nie potrafię się modlić. Wraz z tym wzmaga się poczucie bezsilności. Jak Bóg ma mi pomóc, skoro odwracam się od Niego. Tak mi źle, jak nigdy. Potrzebuję czułości, miłego słowa - a dostaję obojętność. Jak długo tak można, jak długo można udawać, że jest dobrze, jeśli nie jest. Staram się być silna, ale nie potrafię.
Dlaczego Bóg tak mnie karze? Dlaczego? Jeśli nie mogę być z nim, dlaczego nie mogę mieć też spokoju? Czemu to tak boli? Jak przestać istnieć?
Ostatnio zmieniony przez wabona 2006-05-29, 20:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-29, 20:24   

Wanboma!
Bóg Cię nie karze, On kocha każdego z nas. I fakt, że się od Niego odwróciłaś nie jest dla Niego przeszkodą! On kocha właśnie tych najmniejszych, najbardziej potrzebujących... i wątpiących! To, że teraz jesteś w dołku i masz chwile zwątpienia, nie oznacza, że jutro nie może być lepiej! Musisz w to wierzyć dla siebie i dla dziecka.
Uwierz w to, że kiedyś wyjdzie słońce, a Ty będziesz mogła z czystym sumieniem w nie patrzeć!
Pozdrawiam i jestem z Tobą!
Mateusz
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-29, 20:35   

Dziękuję Mateusz, przede wszystkim za to, że w tak ważnym dniu dla Ciebie, jesteś też wsparciem dla innych. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie to forum i Wy wszyscy, którzy tu jesteście. Bóg przemawia przez Was. Widzę, że w tak trudnych sytuacjach, nadal trwacie. Ja mam dziś straszny dzień. Moje zwątpienie jest tak wielkie, jak nigdy. Może jutro będzie lepiej, ale w tej chwili jest tak ciężko, tak ciężko. Spróbuję przetrzymać ten czas, by nie zawieść Boga, nie zawieść Was. Mateusz, za chwilę będę modlić się - przede wszystkim za Twoją rodzinę - ze względu na ten szczególny dla Ciebie dzień. Proszę, pomysl też o mnie w modlitwie. Dziękuję.
 
     
tina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-29, 21:19   

Wanboma, no co Ty ? Niczego nie musisz odpuścić. Kocha Cię i Bóg i mąż tylko ten drugi o tym chwilowo zapomniał. Sama nie jestem w najlepszej kondycji, ale odpuścić nam nie wolno. Też miałam chwile kiedy myślałam że nie chce mi się żyć, ale my musimy żyć bo mamy dzieci, które niczemu nie są winne i mają prawo do obojga rodziców. Jeżeli jedno z nich zawiodło (na jakiś czas) to to drugie tym bardziej musi trwać. Ty musisz trwać. Trzymaj się i nadal nas wspieraj tak wspaniale jak dotąd to robiłaś.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 05:12   

Nastał nowy dzień a ja, dzięki Bogu, trwam. Wczoraj jednak pozwoliłam córeczce zadzwonić do tatusia. Powiedział, że przyjedzie - albo wczoraj albo dziś. Wczoraj nie pojawił się - było już późno. Więc dzisiaj...Znowu kolejny dzień oczekiwania. Oczekiwania na cud - że przyjedzie, że powie coś miłego. Boże, tak bym chciała, żeby coś się wyjaśniło. By okazał choć troszkę zainteresowania. Boję się tego spotkania.
 
     
tina
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 07:07   

Moim zdaniem bardzo dobrze, że pozwoliłaś córeczce zadzwonić do taty i powinnaś pozwalać jej na to kiedy tylko będzie chciała. Może głos dziecka przemówi mu do serca a z drugiej strony dziecko też potrzebuje kontaktu z tatą chociażby przez telefon.
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 07:21   

Jest takie powiedzenie, ktore sobie i innym czesto powtarzam w chwilach kiedy jest gorzej:" Nie moze padac caly czas".

I uwazam, ze faktycznie tak jest. Jednak rozumiem Cie wambona. Nic co powiem czy zrobie nie mniejszy Twojego bolu. alobe trzeba przezyc. Zalobe po zwiazku, po osobie. Mimo, ze ona zyje. Im szybciej zaczniesz zyc bedac przekonana,ze nic z tego tym szybciej ta zaloba minie. Majac nadzieje i "szarpiac sie" rozdrapujesz ciagle rany. Nie pozwalasz samej sobie na spokoj. Tak ja to czytam.

Wiem, ze ciezko jest zrezygnowac ze swojej milosci i przestac kochac. Sluchaj, to jest tak, ze np. masz gangrene w nodze. Im dluzej nie pozwolisz lekarzom nogi obciac tym bardziej bedziesz sie meczyc. Fakt, ze obciecie nogi wydaje sie przerazajace, ale to Ci uratuje zycie.

Tak ja te sprawe widze. Zwlaszcza, ze Twoj maz jest skrzywiony psychicznie i nie nadaje sie do normalnej koegzystencji w zwiazku.
Ciebie lal i jestem przekonana, ze te laske z ktora teraz jest..tez bedzie lal. To kwestia czasu.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 07:28   

Wanboma, a ja napiszę inaczej. Nie wolno utożsamiać miłości Boga do Ciebie z miłością męża do Ciebie. Nie można tego identyfikować! To są dwie różne miłości. Miłość Boga do Ciebie jest wypełniona aż po brzegi! Miłość męża to namiastka, tak jak miłość każdego "ziemskiego" człowieka.
Nie umiemy kochać jak Bóg nas kocha,
że zechciał,
aby Jego Syn CIERPIAŁ Z MIŁOŚCI.
Trzeba zanurzyć się w rany Jezusa, wtedy można zacząć uczyć się miłości.
Uczyć się miłości od Jezusa.

Po to przyszedł, po to umarł, abyśmy uczyli się od Niego.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 07:45   

Wanboma, myślę że nie powinnaś za wiele oczekiwać po dzisiejszym spotkaniu . Nie nastawiaj się z góry na rzeczy bardzo przykre / jak wczoraj pisałaś o rozwodzie / , ale też nie oczekuj niczego po mężu . Wiem to po sobie . To fakt że smam jego obecnośc ukoi na chwile twoje serduszko ,ale tak naprawdę to będzie tylko na moment . A jeśli będziesz oczekiwała zbyt wiele to możesz się rozczarować . Gdy nie będziesz oczekiwała niczego - możesz otrzymać niespodziankę . Ja sama stoje przed podobnym dylematem . Dziś ma przyjść do dzieci - po okresie milczenia z mojej strony . Zupełnie nie wiem jak mam się zachowywać . Ale pomodlę się do Ducha Św. Nie będę sama . On mnie natchnie , Jemu zaufam .
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 08:12   

Ja niestety musze poprzeć Xev. Piszę "muszę", bo przecież wszyscy to wierzymy w naprawę związku. Ale Wanboma, Twój mąż Cię bije! Znęca się nad Tobą fizycznie i psychicznie. Myślę , że powinnaś zacząc żyć tak, jakbyście już nigdy nie mieli być razem. I pogodzić się z tym. Odciąć nogę. Bo według mnie nie ma sensu życie z Twoim mężem takim, jaki jest w tej chwili. Wszystko ma swoje granice, wytrzymałość i miłość też. jest Twoim mężem- tak. Ale życie z nim takim, jaki jest, tylko Cię zniszczy psychicznie. Właśnie - życie z nim, a nie bez niego. Myślę, że dla Ciebie w chwili obecnej lepsze jest to, że odszedł, niż jak miałby zostać. Wykorzystaj ten czas dla siebie. Zacznij budować na sobie, nie na nim. Nie chce się kontaktować z dzieckiem? Może to i lepiej, bo jakie wartości miałby jej przekazać. Dopóki się nie zmieni i nie zacznie Cie szanować - niech nie wraca. Dasz sobie radę. Głęboko w to wierzę.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 08:15   

Anula napisał/a:
nie oczekuj niczego po mężu .

Ale pomodlę się do Ducha Św. Nie będę sama . On mnie natchnie , Jemu zaufam .


Nie oczekuj.
Najważniejsz łączność z Bogiem.
To On, Bóg jest Twoim najlepszym przyjacielem, nie mąż - choć chciałabyś, żeby był, ale jak widzisz nie jest.
Przerzuć więc swoje oczekiwanie na Pana Boga!
że Cię "natchnie siłą"
/paradoks - tchnąć siłą.../
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 09:14   

Kochani , to chyba nie dobre miejsce na pytanie ale tu jest dosć aktywnie . CZy ja moge w jednym dniu przyjąć Komunię Sw dwukrotnie ? Coś mi świta że tak można ale nie jestem pewna . Czy Wy coś o tym wiecie ?
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 09:26   

Anulka, możliwe jest to tylko w sobotę, kiedy rano uczestniczysz w sobotniej Eucharystii, a wieczorem (czytania niedzielne) za niedzielę. Nie wiem jak to jest jak jednego dnia ma się np. 2 msze św. z okazji chrzcin, czy ślubów znajomych..
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 09:26   

o ile się orientuję to tylko w Boże Narodzenie, to jest na Pasterce o 24.00 i później w I dzień Świąt. Jesli się myle, to mnie poprawcie.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-30, 09:27   

"Ta dziecięca ufność wyraża się zwłaszcza w modlitwie, którą sam Duch Święty rozbudza w naszym sercu. Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26). Dzięki Niemu możemy zwracać się do Boga w odpowiednim tonie, w modlitwie bogatej w formy tak różne jak samo życie. Możemy skierować do Niego dziecięcą skargę: Dlaczego ukrywasz Twoje oblicze...? (Ps 43, 24). Przedstawmy Mu też pragnienie większej świętości: Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody (Ps 62, 1). Pragnijmy zjednoczenia się z Nim: Kogo prócz Ciebie mam w niebie? Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia (Ps 72, 25). Wyraźmy również niezachwianą nadzieję w jego miłosierdzie: Ty jesteś mój Bóg, mój Zbawca, i w Tobie mam zawsze nadzieję (Ps 24, 5).

To dziecięce uczucie wynikające z daru pobożności wyraża się także w błaganiu dziecka potrzebującego. W modlitwie nasza wola utożsamia się z wolę naszego Ojca, który zawsze chce jak najlepiej dla swoich dzieci. Ufność w modlitwie sprawia, że czujemy się bezpieczni, mocni, odważni; odsuwa trwogę i niepokój ogarniające tego, kto polega wyłącznie na własnych siłach i pomaga zachować pogodę ducha w obliczu trudności.

Chrześcijanin kierowany duchem pobożności wie, że nasz Ojciec Bóg chce jak najlepiej dla każdego ze swych dzieci. Rozporządza wszystkim dla naszego większego dobra. Dlatego szczęście polega na poznawaniu tego, czego Bóg od nas chce w każdej chwili naszego życia, i spełnianiu tego bez zwłoki i ociągania się. Z tej ufności w ojcostwo Boże rodzi się pogoda ducha, gdy wiemy, że chociaż pewne rzeczy wydają się nieuleczalnym złem, to jednak przyczyniają się do dobra tych, którzy miłują Boga (por. Rz 8, 28). Kiedyś Pan pokaże nam, dlaczego cierpieliśmy z powodu upokorzeń, tarapatów finansowych, chorób..." ks. F. F. Carvajal
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8