Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
CZEKAC,JAK DLUGO ?
Autor Wiadomość
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 13:32   

Anula, romansu już nie ma. Ale małżeństwa też nie ma. Nie ma zrozumienia, rozmów, miłości, ciepła. Są codzienne utarczki, złośliwości, złe słowa z jego strony. Powiedział , że się wyprowadzi. Powiedziałam, że go nie trzymam, jak chce, niech idzie. Do tej pory tego nie zrobił. Może zrobi, może nie. Ale jak ma byc tak jak jest teraz , to wolałabym , żeby się wyprowadził. Jak go nie ma, jestem spokojna. Jak jest- wojna domowa :-(
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 13:39   

Agnieszka2 napisał/a:
Ale jak ma byc tak jak jest teraz , to wolałabym , żeby się wyprowadził. :-(


Powiedz mu o tym.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 13:54   

Nie, nie powiem mu. I tak już wini mnie za swój romans. Teraz będzie na mnie, że go z domu wyrzuciłam. POwiedziałm mu, że może się wyprowadzic, jeśli chce. Ale nie powiem mu , że ja chcę żeby to zrobił. NIech sam decyduje i ponosi konsekwencje swojego postepowania. A ja sobie poradzę. Ostatnio wymysliłam sposób na zachowanie równowagi - słuchawki na uszach. Odizoluję się i zamiast jego słyszę Enyę. :->
 
     
Bea
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 14:15   

Agnieszka mam takie same wątpliwości. O wszystko jestem oskarzana, ze to moja wina i czasem już nie wiem czy nie lepiej by było gdyby odszedł, bo jak go nie ma to spokój, a jak jest to wojna.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 14:22   

Agnieszko , uważam że absolutnie nie powinnaś mu mówić by się wyprowadził. Ja też byłam spokojna jak mojego nie było w domu , jak się wyprowadził . Ale jak doszłam do siebie, znalazłam to forum - zrozumiałam że nie zawsze rozstanie pomaga . Postaraj się zapanowac nad sobą jak jesteście razem w domu . Módl się i jeśli tak lepiej to na razie nie prowokuj rozmów i dyskusji . Czas pokaże . Bądź raczej stanowcza wg Dobsona, nie kłóc się ale i nie każ mu się wyprowadzać . Bo powrót może być ... e nie napisze tego .
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 14:27   

Teraz moj maż obwinia mnie za to że z nami nie mieszka choć przed jego wyprowadzką miejsce obok mnie było jak hotel . Teraz niosę na sobie swój bunt , ponoszę konsekwencje swojego gniewu i niemocy - bo wtedy nie szukałam w tym Boga . Zło sprowadziło mnie na manowce ale dzięki Bogu odnalazłąm Jego Miłosc i teraz pracuję nad tym by i mój mąż Ją odnalazł .
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 14:32   

Ja stosuję Dobsona modelowo. Tylko mój mąż modelowo nie reaguje ;-) . Otworzyłam drzwi klatki - chce, niech idzie, nie trzymam go na siłę, nie jestem lianą (już, bo kiedyś byłam - wielki błąd!). Ja nie wdaję się w utarczki, staram się przynajmniej - nie zawsze wychodzi. Czasem mówię, jak się on za bardzo zagalopuje, nie mów tak do mnie, nie jestem przeciwko Tobie. O nas nie rozmawiam w ogóle. Pewnie nie chcę znów usłyszeć, że mnie nie kocha. Ja mu nie mówię, ze go kocham. On to wie.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 14:39   

to i tak dobrze że masz go obok siebie . Ja bardzo chcialabym mieć go obok a ponieważ go nie mam to nie mam kiedy i jak pokazać mu ze się zmieniam . Moze kiedyś , nagle sam to zauważy - tak niechcący . Ty masz na to szansę . Trwaj i czekaj cierpliwie . Będzie dobrze, lepiej ... ale trzeba się modlić i bez Boga niczego już nie próbowac .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 16:02   

Ja też nie mam szansy pokazać mężowi jak się zmieniam - jeśli już się zjawia - to na chwilę i nawet na mnie nie spojrzy. Ostatnio tylko spytał, co słychać. I tyle. I tak jak u Was, ja jestem wszystkiemu winna. Wiem, że ponoszę olbrzymią winę za rozpad małżeństwa, ale on swojej zupełnie nie widzi. Kiedy ostatnio mnie uderzył, też powiedział swojej mamie, że to ja byłam winna. Owszem, byłam, bo nazwałam kochankę ździrą, ale on powiedział, że nie chciałam go z mieszkania wypuścić, więc musiał interweniować. Śmiechu warte!
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 16:20   

wanboma napisał/a:
. Owszem, byłam, bo nazwałam kochankę ździrą,

Nie jest to zaden powod do stosowania przemocy. Zaden!!!

I uwazam, ze nalezy mowic o swoich uczuciach, zwlaszcza tych negatywnych, inaczej one sie kumuluja. Skutkuje to chorobami, ale naglymi wybuchami.
Asertywnosc sie klania.
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 16:22   

wanboma napisał/a:
. Owszem, byłam, bo nazwałam kochankę ździrą,

Nie jest to zaden powod do stosowania przemocy. Zaden!!!

I uwazam, ze nalezy mowic o swoich uczuciach, zwlaszcza tych negatywnych, inaczej one sie kumuluja. Skutkuje to chorobami, ale naglymi wybuchami.
Asertywnosc sie klania.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-24, 17:31   

I cieszę się, że tak powiedziałam. W końcu to nie było aż tak ostre. Przepraszam nie usłyszałam i nie usłyszę. Trudno. Ostatnio, kiedy był, zachowywał się normalnie - tylko nie wiem, czy to dlatego, że, jak mówi, nie chce mieć we mnie wroga i dalej "spokojnie" żyje miłością do tamtej, czy też dlatego, że może coś zaczyna rozumieć. Nie powinnam chyba analizować tego jego zachowania. Tak naprawdę to tylko on wie, co myśli - ja nie zgadnę. Złości mnie tylko to, że w ogóle ze mną nie rozmawwia, a kochance mówi wszystko - w najdrobniejszych szczegółach, całe nasze małżeństwo jej streścił. Nawet nagrał to, co w złości wykrzyczałam i jej puszczał. Podłe!
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 08:05   

wanboma napisał/a:
I cieszę się, że tak powiedziałam. W końcu to nie było aż tak ostre. Przepraszam nie usłyszałam i nie usłyszę. Trudno. Ostatnio, kiedy był, zachowywał się normalnie - tylko nie wiem, czy to dlatego, że, jak mówi, nie chce mieć we mnie wroga i dalej "spokojnie" żyje miłością do tamtej, czy też dlatego, że może coś zaczyna rozumieć. Nie powinnam chyba analizować tego jego zachowania. Tak naprawdę to tylko on wie, co myśli - ja nie zgadnę. Złości mnie tylko to, że w ogóle ze mną nie rozmawwia, a kochance mówi wszystko - w najdrobniejszych szczegółach, całe nasze małżeństwo jej streścił. Nawet nagrał to, co w złości wykrzyczałam i jej puszczał. Podłe!


wanboma - przykro mi jest bardzo keidy czytam twoja historie i kiedy widze jaka masz sytuacje.
Ja na Twoim miejscu odeszlabym od meza juz dawno temu. Po 1 podniesieniu reki. Ciezko mi zorozumiec akceptacje dla przemocy fizycznej.
Prosze, pomysl o pomocy specjalisty dla siebie samej. Ponatdo ja bym sie z nim nigdy juz nie spotykala na osobnosci, ale zawsze przy swiadkach i to swiadkach przychylnych mnie.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 19:30   

Nie wiem. On chyba nie czuje się w ogóle winny - pewnie uważa, że go sprowokowałam, więc jestem winna. A ja z tym nie robię nic, bo już i tak jest źle, więc cokolwiek bym zrobiła, będzie jeszcze gorzej, a ja wciąż jeszcze mam nadzieję, że się naprawi. Tak bym chciała z nim szczerze porozmawiać, ale nie wiem jak. Na pewno go o rozmowę nie poproszę, bo powie, że przecież mówił, że to już koniec. Może napisać list - ale co to da? Gdybym miała pewność, że sam go przeczyta - to może tak, ale czytanie, co myślę z kochanką - to bez sensu.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-25, 21:38   

Wanboma musisz uzbroić się w cierpliwość.On teraz nie chce z Tobą rozmawiać ,bo jest zauroczony nią.Ale jak sama pamiętasz z własnego doświadczenie to niebawem minie i zacznie się szara rzeczywistość, a Ty zauważyłam jesteś bardzo wytrwała i cierpliwa to możesz tak sobie poczekać.Sama zrozumiałaś,że nie ma sensu pisać do niego,bo Twoje wyznania mogą być czytane przez nich wspólnie i wtedy będą mieli dobrą zabawę z Twoich uczuć.A ona jeszcze bardziej utwierdzi się w tym,że jest najważniejsza dla twojego męża.
Chociaż Ja osobiście zastanowiłabym się bardzo poważnie czy jeszcze miałabym odwagę na życie z takim człowiekim.Ja też wiele wycierpiałam przez mojego męża,ale do rękoczynów nigdy nie doszło,chyba że mnie rączka zaswędziała to gdzieś go szturchnęłam,ale to wszystko.Nie mogę sobie wyobrazić,aby mężczyzna mógł na mnie podnieść rękę.Jak Ty sobie wyobrażasz Waszą wspólną przyszłość?Myślisz ,że on już nigdy nie użyje siły w stosunku do Ciebie i Twojej córeczk? Pamiętaj ,że jesteś odpowiedzialna za swoje dziecko i musisz mu stworzyć bezpieczny,spokojny i pełen miłości dom.Nie namawiam Cię do życia bez ojca Twojego dziecka,ale nie wiem co by musiał zrobić aby mnie przekonać do życia razem.To jest bardzo trudna decyzja i musisz być pewna ,że tego właśnie chcesz i będziesz umiała sobie radzić w "podbramkowych" sytuacjach.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9