Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
CZEKAC,JAK DLUGO ?
Autor Wiadomość
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 13:47   CZEKAC,JAK DLUGO ?

Witam wszystkich bardzo goraco i pozdrawiam z podnoza Gibraltaru.
Dzieki,ze jestescie.Czytam Was od jakiegos czasu i niejedna lza poplynela.
Po prawie 5ciu latach malzenstwa a 13stu mieszkaniania razem zostalem sam.
I od kiedy to sie stalo,ponad 3 miesiace temu, nie potrafie sobie poradzic z tym co sie stalo.
Odeszla mowiac ze juz nie kocha,ze nic do mnie nie czuje,ze nic w niej juz nie ma.
Oczywiscie wszystko zaczelo sie znacznie wczesniej.Jak ?
Moge Wam tylko opisac swoje subiektywne przemyslenia i fakty.
Wyjechalismy z Polski do Hiszpanii 2 lata temu,sami,totalnie w ciemno.
Los nas rzucil az tutaj.Po 2 miesiacach oboje znalezlismy prace.
Zona pracowala jako pomoc domowa w domu pewnego malzenstwa majacego 2 dorosle corki,jak sie pozniej okazalo bedacego w separacji.
Ponad rok temu zaczalem dostawac SMSy i telefony od zony tego mezczyzny ze moja zona jest jego kochanka.I co ?Za kazdym razem rozmawialem o tym z moja zona,ktora twierdzila ze to kompletna bzdura,ze to nieprawda.I ja w to wierzylem,poniewaz zawsze mialem do niej bezgraniczne zaufanie,chociaz teraz wydaje mi sie ze juz wtedy zostalo zasiane we mnie ziarno niepewnosci. Az do momentu kiedy zadzwonila do mnie jedna z corek, mowiac ze to co mowi jej mama jest prawda.Spotkalem sie z nimi,corka i jej mama, 1wszy i ostatni raz.I corka opisala mi konkretne sytuacje ktorych,jak twierdzi byla swiadkiem.
Przed ta rozmowa zlapalem zone po raz 1wszy na pewnym klamstwie,nad ktorym,teraz juz wiem ze to byl blad,przeszedlem do porzadku dziennego.Wrocilem wsciekly do domu i sytalem czy to prawda ? Jej odpowiedz NIE.Zazadalem przysiegi na zdrowie i zycie jej mamy,siostry,babci ze to nieprawda.Jej odpowiedz NIE WIEM CZY MI JESZCZE ZALEZY.
Dalej wsciekly pojechalem dowiedziec sie czgos od tego mezczyzny.Jego odpowiedz NIE,TO NIEPRAWDA.Ale od tego momentu stracilem zaufanie do swojej zony,wyprowadzilem sie z naszej sypialni,od tego czasu juz sie niekochalismy,chociaz podjalem 1 czy 2 proby,a to juz prawie rok,nierozmawialismy ze soba,zylismy obok siebie.Niestety,wziela we mnie gore urazona meska duma i ambicja,a nie milosc.A i tak do dzisiaj nie wiem gdzie jest prawda.
Wiem tylko ze swiat mi sie zawalil,ze ja kocham,ze nie chce mi sie bez niej zyc,ze mam teraz gdzies swoja dume i ambicje,ze popelnilem mase bledow,ze przez ostatnie 3 mce probowalem wszystkiego,ze niewiele zrobilem wczesniej aby do tego nie doszlo.
Czytam Was kochani i Dobsona i czekam.Tylko na co ? Jak dlugo jeszcze ?
Pozdrawiam Was wszystkich.Zbyszek
 
     
Tomasz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 14:42   

Zbyszku !
Odwagi nie wszystko jeszcze stracone choc teraz kazdy Twoj ruch wymaga rowagi i duzo zastanowienia.
Od jakiegos czasu analizuje sytuacje podobne do Twojej i mojej i niech mi panie wybacza generalizowanie kobiety na ogol dzialaja w nastepujacy sposob: nuda,uraz,niezrozumienie (one nazywaja to duszenie sie w zwiazku)->ucieczka(malo ktora kobieta ucieka w proznie, jak juz kogos ma to wtedy realizuje to ucieczke, one nazywaja to prawem do wlasnego szczescia)->zaciesnianie nowego zwiazku(niekoniecznie musi to byc 100% zdrada ale do tego sie to glownie sprowadza). Jak sie odnalesc w tej chorej sytuacji? Po pierwsze musisz byc stanowczy, ona i on tez musza wiedziec czego ty chcesz i ze bedziesz to realizowal cokolwiek postanowiles. Niedpuszczalne jest narzucanie sie i bron Boze blaganie o powrot, to dziala na odwrot. Ciezko? Ano ciezko.
Daj jej ta wolnosc niech sie ja udlawi. Jak wroci to bedziecie szczesliwi, a jak nie wroci to nie byla Ciebie warta. Musisz sam odpowiedziec na pytanie czy ja kochasz naprawde? Jak tak to walcz, walcz z godnoscia, walcz wiedzac ze mozesz przegrac. Nawet jak przegrasz to zachowasz swoja godnosc. Strata kochanej kobiety boli, oj boli bardzo to ciezka proba. Wspolczuje Ci bardzo bo to poczatek dlugiej nieraz bardzo bolesnej drogi. Musisz w tym swoim nieszczesciu pokazac swoja klase, kobiety to przyciaga ona musi odkryc w Tobie mezczyzne takiego jakim byles jak sie poznalliscie. Trudne? Trudne ale nie niemozliwe. Wytrwalosci zycze i nie siedz na zonie non stop, odetnij sie od wszystkiego ale pokazuj pasywnie raczej ze ja kochasz.
Pozdrawiam
Tomasz
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 20:38   

Zbyszku, to , że miłość jest trudna, to nie znaczy, że jest zła. To, że pojawiły się problemy, nie znaczy, że wszystko się skończyło. Przysięgałeś "na dobre i na złe". Teraz przyszło to "złe", ale nie poddawaj się. Nie da się określić, ile czasu będziesz walczył. Najważniejsze jest, abyś się nie poddawał. My tu wszyscy zmagamy się z problemami podobnymi do Twoich. Też chcielibyśmy wiedzieć, kiedy to już się skończy. Ale to wie tylko Bóg. Módl się. O nawrócenie dla żony i o wytrwałość dla Ciebie. Jesteś wspaniałym człowiekiem - dasz radę!!!
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 20:44   

Tomaszu, etymologia zdrady małżeńskiej, takiej jak u Zbyszka czy chociażby u mnie jest taka sama bez względu na płeć. Proszę więc nie generalizować. Obalę jeszcze jeden mit. Sądy polskie ponoć bronią kobiet i dzieci. Tak? Ano nie. Mój mąż biedaczyna zarabiający wprawdzie mniej ode mnie, może płacić na jedno dziecko jakieś ochłapy, bo:
1. Spłaca pożyczkę w ratach, przewyższających kwotę alimentów, którą "łaskawie" przydzieliła sędzina (następny stereotyp: kobieta!!!). Nadmienię, że pożyczkę tę mąż wziął 4 miesiące po wyprowadzeniu się z domu (powód: kochanka, do której się przyznał w sądzie rodzinnym!!!, "ale tylko z nią mieszkałem 2 tygodnie" (mój komentarz: "a teraz się z nią ukrywam").
2. Aktualnie biedaczysko wynajmuje dwupokojowe mieszkanko, przewyższające metrarzem nasze i musi płacić aż ponad tysiąc zł.
Uważajcie więc na mity i stereotypy.
Tomku, pod innymi sprawami, które opisujesz podpisuję się dwoma łapkami.
Pozdro
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 20:46   

Tomaszu, etymologia zdrady małżeńskiej, takiej jak u Zbyszka czy chociażby u mnie, jest taka sama bez względu na płeć. Proszę więc nie generalizować. Obalę jeszcze jeden mit. Sądy polskie ponoć bronią kobiet i dzieci. Tak? Ano nie. Mój mąż biedaczyna zarabiający wprawdzie mniej ode mnie, może płacić na jedno dziecko (mamy dwoje) jakieś ochłapy, bo:
1. Spłaca pożyczkę w ratach, przewyższających kwotę alimentów, którą "łaskawie" przydzieliła sędzina (następny stereotyp: kobieta!!!). Nadmienię, że pożyczkę tę mąż wziął 4 miesiące po wyprowadzeniu się z domu (powód: kochanka, do której się przyznał w sądzie rodzinnym!!!, "ale tylko z nią mieszkałem 2 tygodnie" (mój komentarz: "a teraz się z nią ukrywam").
2. Aktualnie biedaczysko wynajmuje dwupokojowe mieszkanko, przewyższające metrarzem nasze i musi płacić aż ponad tysiąc zł.
Uważajcie więc na mity i stereotypy.
Tomku, pod innymi sprawami, które opisujesz podpisuję się dwiema łapkami.
Pozdro
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 20:47   

Tomaszu, etymologia zdrady małżeńskiej, takiej jak u Zbyszka czy chociażby u mnie, jest taka sama bez względu na płeć. Proszę więc nie generalizować. Obalę jeszcze jeden mit. Sądy polskie ponoć bronią kobiet i dzieci. Tak? Ano nie. Mój mąż biedaczyna zarabiający wprawdzie mniej ode mnie, może płacić na jedno dziecko (mamy dwoje) jakieś ochłapy, bo:
1. Spłaca pożyczkę w ratach, przewyższających kwotę alimentów, którą "łaskawie" przydzieliła sędzina (następny stereotyp: kobieta!!!). Nadmienię, że pożyczkę tę mąż wziął 4 miesiące po wyprowadzeniu się z domu (powód: kochanka, do której się przyznał w sądzie rodzinnym!!!, "ale tylko z nią mieszkałem 2 tygodnie" (mój komentarz: "a teraz się z nią ukrywam").
2. Aktualnie biedaczysko wynajmuje dwupokojowe mieszkanko, przewyższające metrarzem nasze i musi płacić aż ponad tysiąc zł.
Uważajcie więc na mity i stereotypy.
Tomku, pod innymi sprawami, które opisujesz podpisuję się dwiema łapkami.
Pozdro
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 20:49   

Tomaszu, etymologia zdrady małżeńskiej, takiej jak u Zbyszka czy chociażby u mnie, jest taka sama bez względu na płeć. Proszę więc nie generalizować. Obalę jeszcze jeden mit. Sądy polskie ponoć bronią kobiet i dzieci. Tak? Ano nie. Mój mąż biedaczyna zarabiający wprawdzie mniej ode mnie, może płacić na jedno dziecko (mamy dwoje) jakieś ochłapy, bo:
1. Spłaca pożyczkę w ratach, przewyższających kwotę alimentów, którą "łaskawie" przydzieliła sędzina (następny stereotyp: kobieta!!!). Nadmienię, że pożyczkę tę mąż wziął 4 miesiące po wyprowadzeniu się z domu (powód: kochanka, do której się przyznał w sądzie rodzinnym!!!, "ale tylko z nią mieszkałem 2 tygodnie" (mój komentarz: "a teraz się z nią ukrywam").
2. Aktualnie biedaczysko wynajmuje dwupokojowe mieszkanko, przewyższające metrarzem nasze i musi płacić aż ponad tysiąc zł.
Uważajcie więc na mity i stereotypy.
Tomku, pod innymi sprawami, które opisujesz podpisuję się dwiema łapkami.
Pozdro
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 20:56   

Olu, jestem w podobnej sytuacji. W tym miesiącu nie dostałam od męża ani grosza. No cóż - musiał wynająć mieszkanie, musi finansować kochankę, która przeciez jeszcze nie zarabia, bo chodzi do szkoły średniej, a gdy upomniałam się o pieniądze na dziecko, powiedział, że skoro nie mam na dziecko pieniędzy, to on mi je odbierze. Żałosne. Jego "dzieckiem" stała się teraz kochanka. Ale już się nie upominam o pieniądze, nawet pozwu o alimenty nie złożyłam - dam radę utrzymać córkę, a on niech sobie utrzymuje tę swoją "ukochaną". Może kiedyś zrozumie, że miłość do dziecka, o której tak zapewnia, to nie tylko słowa, ale i odpowiedzialność.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 21:26   

Wanboma, najbardziej upokarza prośba o pieniądze na życie, przeżycie, kiedy założenie przy tworzeniu Rodziny było Ja 100% i Ty 100%.. To niesamowite, że możesz sobie poradzić, choć mam nadzieję, że sprawa jest przemyślana i skonsultowana. Zbyszku, dawno temu wpadł mi w oko artykuł o uwodzeniu ;-) . Są różne metody mniej lub bardziejwyrafinowane. Najtrudniejszą, najpiękniejszą, skierowaną do wytrwałych i cierpliwych jest metoda "Na Gibraltar" :-D . Jeśli kobieta mówi mężczyźnie, że nie kocha, a on mimo wszystko wierzy, że będą razem, poprostu przy niej trwa, jest otwarty na nią, wysłucha, zapyta o jej opinię, służy pomocą. Zauroczenia mają to do siebie, że wcześniej czy później mijają. Prawdziwe uczucie nie wygasa. Kobieta zmęczona kolejnymi porażkami, zawiedziona, bądź zwiedziona przez innych mężczyzn po jakimś czasie zauważa przy sobie wiernego, kochającego mężczyznę. Uświadamia sobie, że ma obok siebie skarb, uświadamia sobie, że jest kimś na kim jej najbardziej zależy. Metoda ponoć bardzo skuteczna. Teraz Zbyszku, jeśli wkraczasz na drogę ku uzdrowieniu, powinieneś być przede wszystkim cierpliwy. Jeśli chcesz Zło Dobrem zwyciężyć, musisz w to włożyć sporo wysiłku, modlitwy, żeby Twoje czyny, gesty nabrały kształtu Dobra. Nie szamocz się, nie wyrzucaj sobie swego zachowania. Spowiedź, oddanie przeszłości Bogu i praca nad dniem dzisiejszym. Teraz jest czas na naukę Miłości. Pytasz jak długo to potrwa.. " trzy dni"
 
     
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 02:39   

Dzieki za slowa otuchy.Tomku,bardzo spodobalo mi sie Twoje zdanie,NIECH SIE UDLAWI TA WOLNOSCIA,trafiles w sedno.Z tym ze ja jej nigdy jej nie ograniczalem,nie zamykalem w klatce.
Do konca kwietnia udawalo mi sie wytrzymac max.tydzien aby nie wziac sluchawki telefonu i nie zadzwonic do niej blagajac wrecz o spotkanie i rozmowe.No coz,klasyczna reakcja wg.Dobsona ktory opisuje to jednym slowem PANIKA.Kwiaty,prosby...itd.
Ale na ostatnim,pod koniec kwietnia,gdy ukochana osoba wyrzuca kwiat ktory dostaje i dowiadujesz sie ze zlozyla pozew o rozwod,powiedzialem sobie wystarczy.Przestalem prosic,blagac,telefonowac...zero kontaktu z mojej strony.Z jej zreszta tez,nie zadzwonila nigdy.Tylko co robic ? Tylko czekac ? Cholernie ja kocham,a na inne kobiety mam blokade.
Prosze o Wasze rady i wsparcie.
Pozdrawiam.
Zbyszek.
PS.Co myslicie o takim stwierdzeniu NIC NIE DZIEJE SIE BEZ PRZYCZYNY.
Pytam,bo wczesniej WIARA W BOGA byla u mnie gdzies na dalszym planie,a teraz,
gdyby nie ONA, to juz pewnie dawno skonczylbym ze soba.Moze JEMU o to chodzilo?
 
     
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 02:52   

Kasia,co to za metoda NA GIBRALTAR ?
Jak ja stosowac w mojej sytuacji ?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 04:51   

Widzisz Zbyszku, może to o tę wiarę chodzi...Nie pisz, żeby ona udławiła się wolnością...Wiem, że czujesz się skrzywdzony, ale pomyśl lepiej, by ona zrozumiała, co jest najważniejsze, by odnalazła drogę do Boga...
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 07:21   

Ta metoda o której pisze Kasia zaciekawiła mnie . Jak ja powinnam ją zastosować wobec meża ? Ponad tydzień temu zdecydował zamknać wszystkie swoje sprawy i w czerwcu wrócić a wczoraj już się zaczął wycofywać . Już mówi , że to jeszcze nie jest ten moment . "Jeszcze" . Kompletnie nie rozumiem. Czekaj ile możesz albo skończ - takie słowa mi pisze a ja nie umiem już ich czytać . jedyne co mi się nasuwa to to że on chce sobie jeszcze pożyć a jak go tamta rzuci to przyjdzie do mnie . Ale wiem też , że to chyba nie jest tak - on taki nie był . Diabeł go przeciaga na swoją strone po tym jak postanowił że wróci do nas . Powinnam być teraz stanowcza . Tak Kasiu pisałaś mi jeszcze kilka dni temu . Wczoraj więc wróciliśmy do punktu wyjścia gdzie ja mu mówię - podejmij decyzję - musisz to zrobić a on mi powtarza po raz kolejny - sam nie wiem czego chcę . Dziś będzie dzień bez telefonów . Korci mnie - ale nie zrobię tego . Dosć .
kasiu napisz cos więcej o tej metodzie . Co teraz robić ?
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 08:03   

Anula, Twojemu mężowi jest bardzo wygodnie jak jest, wyczuwa, że nie będziesz mu robić problemów. Bo w końcu Ty namawiałaś go na powrót, a nie on poczuł sam, że tęskni, że Wy jesteście jego światem i że chce wrócić. Odbił sprytnie piłeczkę mówiąc Tobie czekaj albo skończ, będąc pewnym, że jednak będziesz czekała. Widzisz, na moje oko Stanowczość Twoja zaczęła działać, byłaś konsekwentna w pewnym momencie jednak chciałaś przyspieszyć i troszkę za nim pogoniłaś.. W tej sytuacji jaka jest nie kombinowałabym więcej. Metodę na Giblartar chyba wszyscy czujemy. Trzeba jednak zachować swoją godność i nie narzucać się. Nie wychodzić przed orkiestrę. Dbaj o siebie, bądź tajemnicza i nie mów, czy będziesz czekała, czy skończysz, nie ma tematu, nie wrócił - jego problem.
Pozdrawiam.
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-23, 08:34   

Twoje słowa "czy podjął już decyzję" można porównać do deptania po piętach. Ty zaczęłąś deptać więc On zaczyna uciekać. Poza tym ma caly czas kontrolę nad sytuacją,wie na czym stoi dlatego się nie spieszy. Przestań pytać, juz zaptyałaś, powiedziałaś swoje.Teraz krok nalezy do Niego.Zrób coś innego,może gdzies pojedz,wyjdz,niespodziewanie zmien plany..Niech się zadziwi Tobą. P.S. Wiem,że to trudne.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9