Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jestem skolowana
Autor Wiadomość
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-21, 22:01   Jestem skolowana

Witajcie,

Sama nie wiem po co to pisze, chyba po to, zeby unaocznic sobie ogrom mojej winy. Otoz jestem ta druga z Dobsona - nie ta, ktora cierpi, tylko ta, ktora rani. To moj maz chodzi za mna i narzeka, a ja jeszcze bardziej sie od niego odsuwam prowadzac jego i nasze malzenstwo na kraj rozpaczy. Nie umiem nad soba pracowac - ot taka ksiezniczka na ziarnku grochu co to zawsze znajdzie wymowke by poleniuchowac i nie musiec sie wysilac. Najgrosze jest to zadne przezywanie - dawniej bylam bardzo uczuciowa, teraz to jakas Sahara we mnie siedzi. Najgorsze jest to, ze dziecku tez nie umiem okazywac uczuc i co gorsza robie sie coraz bardziej nerwowa. Niby wiem co musze zmienic i nad czym popracowac, zeby miedzy nami bylo dobrze (o ile jeszcze moze byc dobrze bo zyjemy tak juz z 1,5 roku), ale jest tego tyle, ze nie wiem za co sie zabrac i w efekcie nie robie nic. To chyba jest tak, ze bez Boga czlowiek sie chwieje i co sie podniesie to i tak walnie o podloze i moze to jest ten start? Czego oczekuje - tak ja wspomnialam pisze to glownie dla siebie, ale moze ktos z Was mial podobny okres w zyciu? Nie chcialabym doprowadzic tego dobrego czlowieka, ktory jest moim mezem do tego, ze poszuka gdzie indziej tego, czego nie ma w domu...
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-21, 22:10   

A może czas, by zwrócić się do specjalisty?
Piszesz, że Twój mąż narzeka na Ciebie. Cóż, może porozmawaiajcie o swoich wzajemnych oczekiwaniach. Poproś go, bo pomógł Ci się zmienić, by Cię wspierał w tych staraniach. Jak powiesz, że chcesz się zmieć i poproszisz go o pomoc, to powinien wykazać zrozumienie i wsparcie! W końcu oboje jesteście odpowiedzialni za siebie nawzajem. Ja Ty masz problemy z sobą, to on powinien Ci pomóc i na odwrót! Na tym własnie polega miłość.
Jeżeli sama zauważasz swoje błędy, to już bardzo duży krok do naprawy sytuacji!
Pozdrawiam serdecznie!
:-D
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 04:17   

Mateusz, podziwiam Cię za rady, których udzielasz. Sam jesteś w trudnej sytuacji a potrafisz wesprzeć, pocieszyć. Dziękuję Ci za to.
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 04:25   

Wanboma,
Po to właśnie jest to forum.
Bardzo mnie cieszy, jeżeli mogę komuś pomóc.
Pozdrawiam serdecznie!
:-)
 
     
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 21:12   

Mateusz wlasciwie trafiles w sedno - nie umiem prosic go o pomoc. Nie wiem czemu ubzduralam sobie ze jestem taka samowystarczalna i okazywanie slabosci traktuje jako ostatecznosc. Mam juz dosc tej mojej quasi twardosci - dzieki!
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-22, 23:11   

Właśnie cały problem w tym, by rozmawiać wspólnie o swoich potrzebach i planach. Tylko w taki sposób można się poznać nawzajem i dowiedzieć, czego oczekuje druga strona, a dopiero wtedy można dopiero te oczekiwania spełnić! Tak tylko żyjemy w świecie własnych oczekiwań wobec partnera i żalu, że nie są one spełniane. A częstokroć tenże właśnie partner myśli sobie, że wszystko jest w porządku i stara się być jak najlepszy. Dopiero, kiedy podczas kłótni druga osoba powie mu, że nie spełnił tego, czy owego, to jest zły, bo nigdy by sie nie spodziewał, że partnerka właśnie tego akurat pragnie!
A jak nasze oczekiwania mają byc spełnione, skoro o nich nie mówimy?
...moja żona nie mówiła mi o swoich oczekiwaniach... a może ja nie potrafiłem słuchać...?
Nauczmy sie komunikować ze swoimi partnerami... najlepiej jak jeszcze wszystko jest dobrze... to trudna sztuka.
:-)
 
     
Zbyszek,Hiszp.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-26, 06:39   Re: Jestem skolowana

Chiara,nie jestem psychologiem tylko kims kto prawdopodobnie ma podobny problem ze swoja zona tak jak Twoj maz z Toba.Wydaje mi sie ze potrzebujesz szczerej rozmowy po pierwsze SAMA ZE SOBA,sama,a jak nie potrafisz to z DOBRYM psychologiem.Piszesz.
Najgrosze jest to zadne przezywanie - dawniej bylam bardzo uczuciowa, teraz to jakas Sahara we mnie siedzi.
Musisz odpowiedziec sobie CO JEST POWODEM ZMIANY w Twoim zachowaniu,dlaczego kiedys bylas pelna uczuc a teraz nie.Piszesz.
Niby wiem co musze zmienic i nad czym popracowac, zeby miedzy nami bylo dobrze (o ile jeszcze moze byc dobrze bo zyjemy tak juz z 1,5 roku), ale jest tego tyle, ze nie wiem za co sie zabrac i w efekcie nie robie nic.
MUSISZ ZACZAC OD SIEBIE,a jak juz bedziesz wiedziec co w Tobie siedzi,dopiero potem doprowadz do szczerej rozmowy ze swoim mezem,sami lub z psychologiem.I Twoje ost.zdanie
Nie chcialabym doprowadzic tego dobrego czlowieka, ktory jest moim mezem do tego, ze poszuka gdzie indziej tego, czego nie ma w domu...
To swiadczy o tym ZE CI ZALEZY,ze nie jest Ci obojetny,bo moim zdaniem najgorsza jest obojetnosc,czesto gorsza niz nienawisc...
No i DO ROBOTY,trzymam kciuki.
Pozdrawiam.
Zbyszek
 
     
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:09   

No i nie zabralam sie do roboty. Tzn przez chwile bylo ok, ale nie zajelam sie przyczyna naszych problemow. Skonczylo sie tak, ze uslyszalam dzis ze on nie moze juz na mnie patrzec i ze mna rozmawiac, ze inne kobiety potrafia sie cieszyc z zycia a ja nie no i na koniec powiedzial zegnaj. Balam sie ze cos mu chodzi po glowie, ale dotarl tam gdzie jechal - ufff. Martwilam sie bardzo i odetchnelam z ulga.
Nasze cierpienie juz nas przeroslo...
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:20   

No cóż, oni chyba tak już wszycy mają... ci marnotrawni... szukają dziury w całym.
Ja też usłyszałem, że "nienawidzę ludzi"... :-( całe szczęście, że moje otoczenie tego nie potwierdza, bo bym się chyba całkiem załamał... :-(
Oni chcą umniejszyć naszą wartość w swoich oczach i wmówić nam, że to nasza wina...
Ale nie możemy się dać! Trzeba z podniesionym czołem iśc do przodu! :-)
 
     
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:25   

Najgorsze jest to, ze ja czuje sie winna i wiele tej winy faktycznie jest u mnie. Poczucie niedoskonalosci (choc do meza udaje ze jestem taka wspaniala i bez skazy) sprawia, ze juz sama nie wiem kto tu bardziej nabroil i ile jestem warta...
Mysle nad rekolekcjami ignacjanskimi - moze cos do mnie dotrze jak bede miec prawie tydzien na przemyslenie w milczeniu paru spraw?
Wzdech...
 
     
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:27   

A z tym nienawidzeniem ludzi to faktycznie dziwne - wg mnie zupelnie do Ciebie nie pasuje ;-)
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:29   

Widzisz, ja zdaję sobie sprawę ze swoich wad... i czuję się, po części, winny za rozpad naszego związku, ale całej na pewno nie wezmę na siebie! Ja nigdy bym nie opuścił żony! Bez względu na wszystko!
Im zależy na tym, byśmy czuli się winni, by siebie usprawiedliwić... :-(

A z tymi rekolekcjami, to zapewne bardzo dobry pomysł. Może pozwolą Ci przemyśleć pewne sprawy? :-)
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:32   

Nie tylko to nienawidzenie, ale jeszcze parę "ciekawych" rzeczy się o sobie dowiedziałem... chociażby, że moje wykształcenie, czy brak awansu w pracy to porażka... :-(
Przykre, gdy najbliższa osoba wyśmiewa własnie wykształcenie drugiej osoby... czy nawet łzy... :cry:

A wracając do tej wyimaginowanej nienawiści, to ja jestem człowiekiem "dusza człowiek", jak mi kiedyś powiedział dyrektor (jako wadę), jestem bardzo uczynny, co często obraca się przeciko mnie... :-( Ale ona nie rozróżniła nienawiści od dystansowania się od ludzi złych i próbujących zniszczyć nasz związek, co ja zauważałem... niestety, okazało się, że ci ludzie mieli większy wpływ na nią i przekonali ją do swoich poglądów... :-(
Ostatnio zmieniony przez Mateusz 2006-06-25, 21:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:35   

Dzieki - jestes dobra dusza tego forum :-)

Jutro rano znowu zobacze sie z mezem - w przelocie bo bede sie spiszyc do pracy. Jak zwykle to ja bede musiala wyciagnac reke - chyba mnie to latwiej przychodzi, chociaz meczy mnie ten jego upor i zacietosc. Szczerze powiem ze najchetniej to bym cofnela czas... No ale uciekanie od problemow to moja specjalnosc...
 
     
Chiara
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-25, 21:43   

Dlaczego nie moze byc tak, ze jak juz czlowiek znajdzie te druga polowe to bedzie zyl dlugo i szczesliwie? Ehhh

W swiecie duzo jest zlych ludzi. Ja np nie moge zaakceptowac tesciowej - to czesty powod klotni. Nie moge zgodzic sie z jej machiavelistycznym podejsciem do swiata i tym jej niszczeniem wszystkiego na jej drodze. Niestety to chyba nienawisc przeze mnie przemawia i wypala mnie od srodka - od kiedy ja poznalam jestem innym czlowiekiem...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9