Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
El! no to nie tracę:)pozdrawiam Cię serdecznie. Twój przykład dodaje mi otuchy , że jednak cierpliwością i milościa rozumną duzo można.Bo w gruncie rzeczy wiem, że mój mąż po prostu sie jakoś zagmatwał w tym wszystkim.
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-04, 15:03
Joanno...wszyscyśmy sie pogubili !! I te nasze chłopy durne i my !! Ale miłością, dobrocią....świat można zwojować i ile przyjemności dać i radośći....zwłaszcza sobie ..a to takie ważne, kochac i dbac o siebie ...a wszystko inne.,.....jakos będzie !! EL.
dorka [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 19:57
Od niedawna czytam to forum. W bólu jaki przeżywałam odejście męża, byłam sama. Wokół mnie byli ludzie, którzy mi współczuli, litowali się nade mną i dziećmi, ale nie rozumieli mego bólu. Stałam wówczas (trzy lata temu) przed dylematem: zgodzić się na rozwód czy pozwolić odejść? Dałam "wolność" memu mężowi. Zostałam z dziećmi. Bolało BARDZO, nie umiałam z nim rozmawiać, przebaczyć. Podobnie jak Grażyna, zostałam sama kiedy spodziewałam się naszego (czwartego) dziecka. Przeżyłam ból i coś w moim życiu skończyło się. Kończył się jeden etap a rodziło się jednocześnie coś NOWEGO. Odnalazłam Boga, a raczej to ON odnalazł mnie.Urodziłam córeczkę - siostrzyczkę dla moich trzech synów. W tym samym roku rozpoczęłam studia - na naukę nigdy póżno. Córeczka często chorowała i byłam z nią w domu. Od niedawna rozpoczęłam pracę i to też jest coś nowego w moim życiu. Straciłam męża, ale odnalazła Boga. Dzięki JEGO miłości uczę się przebaczać, kochać nieprzyjaciół i ŻYĆ pomimo wszystko.
Szkoda tylko, że moje małżeństwo należy do tych - nie do uratowania..
wito [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 20:36
Nikt nie jest w stanie zrozumieć bólu drugiego człowieka.
Nikt nie jest w stanie go pocieszyć.
Ani mu pomóc.
Tylko on sam w łączności z Bogiem.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 21:22
Dorka:)
Napisałaś:) Szkoda tylko, że moje małżeństwo należy do tych - nie do uratowania..
Wklejam Ci fragment z wątku NIE OGRANICZAJMY MIŁOSIERDZIA BOŻEGO :
Opowiem coś o o.Pio ( jest moim ulubionym Swiętym)
Wspomnienie dotyczy ufności.
Kiedyś do O.Pio przyszedł niewidomy młody człowiek, a nie widział od urodzenia i prosił O.Pio żeby modlił się do Boga za niego i prosił chociaż żeby widział na jedno oko.
Po dwóch tygodniach przychodzi młodzieniec do O.Pio i krzyczy z radością
O.Pio odpowiedział mu : Szkoda, mogłeś widzieć na dwa , dlaczego postawiłeś granice Miłosierdziu Bożemu?
Pomyśl : Wiara, Nadzieja ,Miłość – zawsze,choćby nam zdawało się inaczej, choćby nam zdawało sie beznadziejnie
Pozdrawiam:)
marta o. [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 22:53
Urszulo,
A możesz mi powiedzieć ile czasu zajęła Ci terapia? Ile musi upłynąć czasu żeby dojść do siebie?
dorka [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 23:51
Dziękuję za przypomnienie Prawdy absolutnej - wiara, nadzieja, miłość!
A w mojej duszy chyba pustynia!
Nie wiem jak modlić się za męża... oddaję nasze relacje Bogu i to wszystko. Pragnę pzebaczyć mężowi, abym mogła iść dalej. Nie jest to łatwe po wielu latach trudnego małżeństwa. Wiem, że przebaczenia dokonać mogę tylko w BOGU. O tak, najważniejsze wydaje mi się - przebaczenie.
Mąż żyje z kochanką młodszą od niego o prawie 20 lat. Niedawno urodziła dziecko.....
W takiej sytuacji już nie ma czego ratować!
Chcę mu tylko wybaczyć!
Anez [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 02:17
Witam wszystkich. Od jakiegoś czasu czytam forum, co dodaje mi otuchy.
Mój mąż odszedł w styczniu br. Nie mielismy dzieci, więc szansa na powrót jest po ludzku patrząc nikła.
Postanowił zacząć nowe życie. Oboje przyczyniliśmy się do rozpadu, przyznaję. Zabrakło prawdziwego dialogu, a wtedy trudno jest odgadnąć dokładnie czyjeś oczekiwania, czy żale. Trudno się rozmawiało, w końcu zaczęły pojawiać się tajemnice, kłamstwa.
I trudno się dziwić, pracowałam za długo, on często był sam.
Już wcześniej pojawił się kryzys, ale widać nie zakończył sie, tylko pogłębiał.
Stwierdził, że: mógłby nawet wytrzymać "do końca", ale po co... Ulżyło mu, gdy poinformował o decyzji, bo nosił się z nią dość długo.
Fakt, w tym ostatnim czasie "upraliśmy" trochę tzw. zaległych i bieżących "brudów", z mojej inicjatywy, bo wreszcie chciałam poznać prawdę, ale to tylko ułatwiło Mu decyzję.
Cóż, także nasze ostatnie towarzystwo składało się z osób o nascie lat młodszych, ciekawszych, wolnych..., do tego wirtualne .. Przegrywałam w tym zestawieniu i źle się z tym czułam. Moze i On czuł się nie doceniany, ale mnie wciąż odtrącał.
No i w końcu odszedł, próbowałam przekonywać, prosiłam o szansę, może terapię... nic to nie dało. Cały ten czas modliłam się, ale widać Pan Bóg miał inny plan wobec nas. Zapewne to konsekwencja naszego w dużej części "luzackiego" życia.
I nadeszła pora na nawrócenie, póki co - moje nawrócenie. Od pierwszego kryzysu jestem w pewnej wpólnocie, chodziłam tam z mieszanymi uczuciami, bo wymagało to sporo czasu, którego razem za mało spędzalismy, a teraz ...
Właśnie wspólnota i modlitwa pozwala mi przetrwać, no i tzw. starzy znajomi, z którymi odnowiłam kontakty.
Jest mi bardzo ciężko, mam poczucie winy, przebaczyłam mężowi i prosiłam o przebaczenie, ale najtrudniej jest przebaczyć sobie.
Spowiedź, szczery żal za popełnione zło - a Pan Bóg przebaczy, bo jest miłosierny.
Wiem, że to jest dla mnie czas pokuty, która może długo potrwać.
Zawierzyłam całą sprawę Bogu, bo ja tu już nic nie mogę, ale dla Niego nie ma spraw beznadziejnych!!! Wystarczy zaufać, choć niestety nadchodzą też chwile zwątpienia. Wtedy modlę się (wierzę w moc Koronki do Miłosierdzia Bożego i Różańca szczerej rozmowy z Bogiem), także za inne małżeństwa w kryzysie, staram się uczestniczyć codziennie we Mszy św. - to pomaga.
Nie chcę dyktować Bogu, co ma dla nas zrobić, On wie najlepiej.
Skoro jednak Bóg upomniał się o mnie, dając mi szansę prawdziwego nawrócenia, ja
teraz o samo muszę prosić dla Męża... i wytrwać.
ANBA [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 07:16
Kochana Anez. Jesteś, jak widać z wypowiedzi, osobą wielkiej wiary. Zawierzyłaś Bogu i On Cię nie zostawi.
Zgadzam się z Toba, że najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie. Jest to jednak możliwe.
Trwanie w poczuciu winy można porównać do sytuacji kierowcy, który cały czas prowadząc auto, ogląda się za siebie, czy aby nie spowodował wypadku.
Ten trudny dla Ciebie czas, proponuję poświęcić ludziom potrzebującym, proszącym o pomoc. Bóg odwzajemnia nasze uczucie, mnoży nasze siły i prowadzi nas bezpiecznie, chociaż niejednokrotnie przez ciernie.
Wspaniałe jest to, że prosisz za męża. Zapewniam o wsparciu modlitewnym za dobre dla Was rozwiązanie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum