Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy separacja jest rozwiązaniem?
Autor Wiadomość
ata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 14:06   Czy separacja jest rozwiązaniem?

Mimo ze od ponad roku walczę o swoje malżeństwo to jestem tuż przed podjęciem decyzji o separacji. Mam na myśli taką calkowita izolacje mieszkając w jednym domu. Chcę by w końcu zastanowił sienad swoim postepowaniem bo zachowuje sie jak dziecko. Chce być ze mną. Twierdzi że trzeba zaczynać od nowa. Ale wciąż mnie rani. Tak długo walczyłam by mu na nowo zaufać i znów się zawiodłam. Trace siły a on wykorzystuje, że go kocham. Zachowuje sie nieodpowiedzialnie. Boję się emocjonalnego odsunięcia że stracę całkiem ta więź o którą cały czas walczyłam ale i tak zaczynam obojętnieć na niego.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 16:21   

Ata, nie ma jednej odpowiedzi. Po ludzku, to już dawno powinnaś spakować mu manatki i "wykopać".
Wiem, że to jest nie możliwe, znam Twój ból i nie zazdroszczę Ci, że masz go w domu.
Czy będziesz w stanie postawić sprawę na ostrzu noża?
Chociaż mój mąż wyprowadził się ponad rok temu, nie jestem gotowa, by go do reszty spakować, wymeldować, zmienić zamki. Chociaż wiem, że powinnam.
Powiadasz, że on chce być z Tobą. A czujesz to? Zmienił swoje zachowanie? Zerwał tamten kontakt?
Wiesz, że nam łatwo wmówić, że jesteśmy otwarte na każde dobre słowo, każdy czuły gest. Tylko, na ile to jest prawdziwe ?
Nikt nie da Ci odpowiedzi. Sama musisz zadecydować, a my będziemy Cię swpierali modlitwą.
Przytulam Cię bardzo mocno.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 17:16   

Różne tu czytasz opowieści i musisz sama to postanowić, bo niekiedy separacja wpływa pozytywnie na męża- zimny prysznic, , a czasem powduje tzw.odzwyczajenie.
Ale w jednym mieszkaniu separacja - to mniejsze ryzyko.
 
     
ata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 17:32   

Częściowo zmienił swoje zachowanie. Zbliżyliśmy się do siebie. Na nowo mu zaufałam. Niby zerwał kontakt ale nie do konca bo wciąż co jakiś czas wraca do tego i ten kontakt podtrzymuje. Nie jest to to samo co przed rokiem ale wystarczyło by zniszczyć znów moje zaufanie. Przecież na kłamstwie i samych obiecankach nie zbudujemy małżeństwa. Dlaczego to tak długo trwa?
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 17:47   

Ata
Jesteś tu już dawno , to nie chcę się powtarzać z tym Dobsonem i stanowczością. Może zadziała na niego bardziej ta separacja. Wiem na pewno po sobie,że u mnie to dało błyskawiczny efekt, pomio obecnych problemów. Mąż szybko otrzeżwiał .
Może Twojemu brakuje utraty Ciebie- tzn. strachu i poczucia tego co może stracić ? a tak to cały czas czuje komfort, że Ty i tak go bardzo kochasz i wszystko znosisz , pomimo jego występów.
Ja teraz powiedziałam ,że nie odpuszczę i będę dalej walczyć o całkowite odzyskanie zaufania i zdobycie pewności ,że jestem tylko ja.
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 18:16   

Ata bylam w takie sytuacji i powiedizlam mezowi, zeby sie zdecydowal, bo ja nie potrafie sie z nikim dzielic, nie potrafie byc jedna z wielu, moge byc tylko jedyna.
Niech wybiera. A czym on tlumaczy potzrebe kontaktu, po co podtrzymuje te wiezi? Zapytaj go, zobaczysz czym to argumentuje, moze inaczej nie potrafi, wtedy moze byc pomocna wizyta u psychologa.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 20:07   

Mnie się wydaje, że w Twoim przypadku może być rozwiązaniem. Myślę, że Twój mąż potrzebuje właśnie takiej Twojej stanowczości. U mnie to, że mąż się wyprowadził - nie wyszło na dobre - bardzo się oddaliliśmy i wydaje mi się, że jest mu dobrze samemu, że się do tego przyzwyczaił. Cały czas daje mi znaki tego, to znaczy nie daje żadnych - nie pisze, nie dzwoni, kiedy przyjeżdża po córkę, nie rozmawia ze mną, chyba, że go o coś spytam - jakby chciał mi uświadomić, że już nic nas nie łączy.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 06:46   

Ja jestem w separacji od 6 miesięcy . To ja kazałam wyprowadzić się z domu mojemu mężowi . A teraz strasznie cierpię bo oddalalmy się od siebie coraz bardziej . Ciezko pracuję nad przywróceniem wszystkiego co utraciłam ale na mojego męża separacja raczej nie podziałała . Na Twoim miejscu byłabym ostrożna .
 
     
ata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 07:22   

On taki strach, że może mnie stracić poczuł w grudniu. Dowiedziałam się, że wyslał kartkę na święta do tej dziewczyny i wyjechalam do koleżanki na wigilię zostawiając go samego. Mówiłam wtedy o rozstaniu. Wtedy błagał mnie o ostatnią szansę. Ja mu wtedy zaufałam. A przed swiętami Wielkanocnymi znalazlam list od tamtej dziewczyny z lutego. Umawiali sie by coś obgadać. On nie umie sie z tego wytłumaczyć. Mówi, że nie wie dlaczego to robi. Teraz jest troskliwy i zachowuje sie jakby nic się nie stało a ja mu okazuje, że nie jest wszystko ok.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 07:34   

Ata, trudno mi doradzać coś w tej kwestii . Ja słuchałam rad innych ale też szukałam najlepszego rozwiązania w moim sercu . Jeśli zdołasz się wyciszyć i usłuszeć swój wewnętrzny głos w modlitwie to będziesz wiedziała co robić . Pamiętaj, że dopóki Twój maż mówi że chce cos zmienić , że Was kocha jest szansa na powrót do normalności . Ale tu trzeba mądrego postępowania , stanowczego ale i z okazaniem miłosci . Ty znasz go najlepiej . Wiesz jakie są jego reakcje na różne sprawy . Podstawą tu musi być rozmowa . Bez dzieci , sam na sam , w cztery oczy . Co Was boli , co jego boli , gdzie problem tkwi . Ale podstawa to modlitwa . I zaufanie Panu Bogu .
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 08:12   

Mój mąż wyprowadzkę z domu odebrał jako KONIEC ostateczny naszego związku . Ukrył glęboko w sercu wszelkie uczucia , poczuł się odrzucony / choć tak naprawdę nie było / i przestał pracowac nad nami a zaczał nad nowym wygodnym życiu . Mówi że kobiety nie miał kiedy go o to podejrzewałam . Że wszystko się zaczęło jak już ze mną nie mieszkał . Teraz widzę , czytam pomiędzy wierszami że nie czuje się szczęśliwy , ale mówi że jest mu dobrze. Dobrze się czuje z Nią . Kiedy przychodzi do dzieci mówi że nie musze nigdzie wychodzić , że ja mu nie przeszkadzam / odbieram to tak, ze chce ze mną pobyć / , kiedy mówię mu o miłosci nie przerywa, nie denerwuje się - słucha . I tak jakby na przekór mnie mówi to czego nie chcę usłyszec . Ale gdy mu powiedziałam : To odbierz mi tę nadzieję , powiedz że już nigdy nie będziemy razem , wtedy dam sobie spokój ! On mi odpowiedział : Nie tego nie zrobię . Dlaczego pytam . Bo nie wiem - odpowiada . Czy jest w tym Nadzieja ? Ja ją widze . Ja walczę , przywracam albo staram się przywrócić w jego sercu wiarę w naszą miłośc , ze kryzys jest po to by go przejśc i zacząć od nowa . Czasem mam wrazenie że to wywiera na niego wpływ ale czasem wręcz odwrotnie . Praca trudna . Ale mieszkając razem byłoby nam łatwiej . Separacja była bardziej potrzebna mnie niż jemu . To ja musiałam dojść do siebie by nie zwariować , odpocząc i nabrać sił do walki . Taki widze w tym sens .
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 09:10   

U mnie byla rozwiazaniem, ale ja nawet o tym nie zdecydowalam tylko moj maz, postanowil zamieszkac ze swoja "miloscia", ja bylam takim wrogiem, ze nie chcial ze mna nawet rozmawiac, tylko o rozwodzie.
Nie mialam ani cienia nadziei, mieszkalismy tak wiec osobno, ale nie wiem jak bym zdecydowala gdybym to ja miala decydowac - razem mieskzmay czy osobno. Ciezko radzic, jednak u nas wyszlo na dobre, poniewaz nie widzielismy sie codziennie, na meza nikt nie naciskal, zeby do nas wracal, maz zaczal tesknic, z daleka przy jej boku zrozumial , kto i co jest dla niego najwazniejsze. Poza tym to wierzacy czlowiek i to gleboko, a doposcil sie tak ciezkiego grzechu, ze zaczely go dreczyc wyrzuty sumienia i zrozumial, ze nie moze zyc dluzej w grzechu.
 
     
ata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 13:06   

Dzięki dziewczyny, że mogłam poznać wasze zdanie. Jak na razie postanowiłam jeszcze raz spróbować bez separacji. I tak oddaliłam się od męża emocjonalnie, więc ciężko byłoby mi potem wrócić. Nie wiem czy taka chwilowa obojętność jest dobra czy nie dla naszego małżeństwa. Pewnie według Dobsona tak. Ale ja się potwornie z nią czuje.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 18:51   

Anula, wytłumacz mi, jak mam rozumieć Twoje słowa:"Ciezko pracuję nad przywróceniem wszystkiego co utraciłam ale na mojego męża separacja raczej nie podziałała". Jak to u Ciebie wygląda?
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-16, 17:02   

Mysmy juz mieli w sumie dwie separacje. Juz mielismy sie rozwodzic, ale sie zeszlismy.
Nie wiem czy to pomoglo. Chyba nie. Z mojego doswiadczenia wynika, ze trzeba pracowac nad zwiazkiem. Jak sie pracuje nie zbiera sie owocow.
Nie mniej jednak, gdyby moj maz choc raz podniosl na mnie reke wygonilabym go od razu na zbity pysk i nie mialby juz szansy powrotu. To jest moja zelazna granica. Czasami mnie straszy (rzadko) podczas dyskusji, ze mnie kiedys zleje abym odeszla. Po tem oczywiscie mowi, ze nie jest w stanie podniesc reki na kobiete i tylko takie rzeczy mowi z bezsilnosci. Tez mysle ze sa to slowa po zlosci, wiec nie przejmuje sie nimi zupelnie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8