Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
ech, gdyby to było takie proste...
Autor Wiadomość
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-21, 11:59   

moja mama zawsze mówiła: jak trwoga to do Boga... i ja nie chcę tego doświadczyć, ze w tych złych chwilach się zwracam do Niego o pomoc, a na co dzień o tym zapominam...
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-21, 12:06   

Wiki, ja też tak uważałem... i rozmawiałem o tym dziś z księdzem. Ale tak naprawdę, sama przyznaj co masz do stracenia. ON napewno nie zaszkodzi... mi ta dzisiejsza rozmowa pomogła narazie o tyle, że jest mi naprawdę lżej, a co będzie jutro... pojutrze... zobaczymy :lol: i nochal do góry :lol:
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-21, 13:16   

wiki0701 napisał/a:
moja mama zawsze mówiła: jak trwoga to do Boga...

Ważne, że jednak do Boga, nie do kogoś innego...
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 07:11   

w sobotę w nocy rozmawiałam chwilke z mężem o tym co czuję (bo uważam, ze jeszcze za wczesnie aby ten temat ciągnąć). I powiedziałam, ze mam w sobie pełno lęków, że on mnie zostawi, ze tak naprawde nie wiem dlaczego wrócił, że boję się tego, ze to wszystko takie powierzchowne... mąz mówi, abym myslała pozytywnie, bo przecież nie wiemy co nas czeka w przyszłości, ale nie ma co myslec w taki posób, tylko sie skupiać na pozytywach..
tak, łatwo tak mówić, ale gdy usłyszałam, ze wrócił, bo jestem jego zoną, tyle lat ze sobą jesteśmy to zmartwiłam się... Powiedział, że nie powie mi, że mnie kocha..., :cry: nie rzuci się w ramiona i nie powie, ze wszystko będzie super... prosi tylko abym była sobą.
i wiecie co, z tego wrażenia nie mogłam zasnąć. Tak właściwie to wrócił wcale nie ze względu na uczucia do mnie... może z nudów...
i zamiast cieszyć się z tego że jest to sie martwię.... on myślał, że jak wróci, to ja będe szalała z radości, nie mysli, ze ja tez czuje się z tym wszystkim okropnie..., że się boję tego, ze to tylko chwilowy powrót....

jedno co mnie sama dziwi, to to, ze oszalałam na jego punkcie. nie moge wysiedzieć w pracy, tak mi go brakuje. W weekend nie mogłam się od niego odkleić - ja, nie lubiąca do tej pory nawet przytulenia, zimna i oschła...teraz serce bije mi bardzo szybko bo wciąż dopada mnie mysl, że moge go stracic... to jets chyba samonakręcanie się.

Zamaist się cieszyć to ja mam doły... to normalne??? :roll:
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 07:32   

Wiki, to mądry człowiek - ty oczekujesz słów, a on Ci daje gesty - to chyba ważniejsze.
wiki0701 napisał/a:
tak, łatwo tak mówić, ale gdy usłyszałam, ze wrócił, bo jestem jego zoną

Jesteś jego żoną, tzn., że Cię kocha - miłością dojrzałą, chce Twego dobra, chce być "na dobre i na złe", chce się Tobą opiekować i wszystko inne...To więcej, niż słowo:KOCHAM.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 08:03   

Wanbomo, umiesz to ocenić z boku... czego ja nie potrafię, bo jest tyle emocji we mnie, że nie umiem pewnych rzeczy dostrzec. Zresztą mąz mówi, ze pewnych rzeczy powinnam sie domysleć, bo nie trzeba ich mówic wprost. I to chyba oddaje to co napisałaś :->

Chwyciłam za słuchawkę i zadzwoniłam do niego mówiąc, ze strasznie się stęskniłam za nim (a widzieliśmy się godzinę wczesniej) i usłayszałam, że to chyba dobrze i oby tak dalej, a będzie dobrze...

A powiedz, jak tam Twój stan psychiczny? Bo wydaje mi sie, ze znacznie lepiej, w porównaniu do poprzedniego miesiąca na przykład.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 08:30   

Wiki, bądź ostrożna w swoim postępowaniu - tajemniczości trochę nigdy nie zaszkodzi . Uważaj by nie uwiesić się na Twoim mężu , by go nie spętać swoją miłością jak bluszczem . Ostrożnie .
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 08:34   

tak, wiem, ze musze wyważyć, zeby nie popaść w skrajność...
ale tak naprawdę czuję i cięzko mi to ukryć. Tyle czasu ukrywałam uczucia, krępowałam sie, wiele słów nie chciało mi przejśc przez usta... i teraz to wszystko ze mnie wyłazi.

ja chyba sie po prostu zakochałam w moim męzu taką szczenięcą miłością, wiecie, motyle w brzuchu, tęsknota za obecnością, spojrzeniem... jak mała dziewczynka spragniona uczuć... :roll: nie poznaje siebie :shock:
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 11:41   

Wiki, wiesz, że ja mam podobnie. I to są przykłady konstruktywnych kryzysów :). Ja przed kryzysem byłam z przyzwyczajenia - tak myślałam. Emocje były raczej negatywne lub ich brak, a cały świat to dzieci. Wczoraj wyznałam mężowi, że otworzył mi oczy na to, że jednak bardzo go kocham. To spowodowało, ze jeszcze bardziej się otworzył. Im bardziej Go zapewniam, ze Go kocham (i nie tylko w słowach), tym staje się mi bliższy. Zrobiłam się bardziej opiekuńcza dla niego. Teraz z perspektywy czasu widzę, że skupiłam się na domu i dzieciach, a mężowi zostawały tylko ochłapy. I cieszę się, że nie było za późno by to uratować. Ale z drugiej strony nigdy nie powtórzę swego błędu, by żyć tylko jego życiem i być uzależnioną emocjonalnie. To też wypaczyło naszą miłość - więc powtórzę za Anulą - bądź ostrożna.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 12:02   

hej Elako,

tak jakbym czytała o sobie. W gruncie rzeczy przechodzimy przez podobny etap ;-)
ja tez miałam takie chwile, ze myslałam, ze to tylko przyzwyczajenie, a nie żadne uczucie.. to mnie dobijało - rok po slubie i co... pustka emocjonalna... coraz większe oddalanie się, nie robienie niczego wspólnie...

a teraz - dbam o niego tak jak kobieta powinna dbac o mężczyznę - tu pochwała, kanapka do pracy, jakis sms w ciagu dnia, usmiech gdy dzwoni. Przeciez tak powinna wyglądać miłość, a jakże często szarzeje z nasyzm udziałem i przyzwoleniem oczywiście. Ja wiem, ze trudno się starać codziennie, w natłoku przyziemnych spraw. ale takie rzeczy naprawde uświadamiają co w zyciu najważniejsze - miłośc i szczęście.
Elaka, trzymam kciuki, wiem co przezywasz :-)
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 18:31   

Wiki, u mnie lepiej o tyle, że się przyzwyczaiłam do sytuacji, bo tak ogólnie jest coraz gorzej - totalna obojętność z jego strony, "obnoszenie się" z kochanką. A ja coraz normalniej żyję, coraz częściej jestem uśmiechnięta, robię rzeczy, na które mam ochotę.
Tak sobie myślałam o tym, co pisałaś.
wiki0701 napisał/a:
Powiedział, że nie powie mi, że mnie kocha...,
Wiesz, kiedy mój mąż był jeszcze normalnym człowiekiem, też często tego mi nie mówił. Pamiętam, kiedy pierwszy raz chciałam mu to powoiedzieć, przyłożył palec do moich ust i nie pozwolił mi. Dla nas to słowo było święte, wyjątkowe.Teraz, kiedy czytałam jego sms do kochanki, który sama mi przesłała i wyczytałam tam 3 razy "kocham" w jednym sms-ie, byłam przerażona. Co to słowo dla niego znaczy, że tak nim szasta, czyżby aż tak ją kochał? Ale przecież, kiedy się kocha, takie zapewnienia nie są potrzebne.
Bardzo mi się podoba, co powiedział twój mąż - to naprawdę bardzo dobrze o nim świadczy.
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-24, 23:48   

Wiki musisz sie teraz uzbroic w cierpliwosc i okazywac bardzo duzo spokoju, zachowywac sie w miare normalnie. Zeby go nie sploszyc, boisz sie, zeby to sie nie powtorzylo i to normalne. Bedziesz sie bac jeszcze dlugo.
My jestesmy juz dobrych kilka miesiecy, a demony przeszlosci powracaja, nagle i niespodziewanie. Najgorsza jest nieufnosc, ciezko na niej budowac, ale to ostatnia rzecz ktora odejdzie.
Teraz to bym Ci radzila nie brac jego slow doslownie, w ogole ich nie analizowac, mowi on czego nie wie, na pewno, nie mysli jasno, Ty tez nie, dlatego poczekaj jak bedziesz chciala cos wyjasnic, troszke na potem to odloz, teraz zyjcie razem, tak w miare normalnie bez roztrzasania waznych spraw.
Mnie niektoresprawy udalo sie rozwiazac dopiero np.kilka miesiecy po powrocie meza. Najpierw uczylismysie byc ze soba, ale tez inna sytuacja bo u nas byla "ta trzecia". Wkazdym badz razie tu dziala czas na korzysc, i duzo, duzo cierpliwosci i takiego spokoju - przynajmniej na zewnatrz.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-25, 13:31   

na ogół staram się o tym nie myslec, czasem złapie mnie taka czarna myśl, ze to wszystko może być ułudą. Trzeba tak jak mówicie czasu...

wczoraj mąz przyniósł mi bukiet czerwonych róż :-)

Mam nadzieję, ze kiedys napisze tu, że jestem "po kryzysie".
Pozdrawiam was i trzymam kciuki, że się wszystko nam uda.
 
     
Elaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-25, 13:57   

No widzisz? Super! A u mnie niby zapewnienia o miłości, ale róż brak :cry: Wiki, chyba jest dobrze, co?
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2006-07-25, 14:04   

Elako - nie słowa najwazniejsze, ale czyny! Sama wiesz.

A dobrze byc musi, bo ile może byc źle???

Po każdej burzy świeci słońce :->
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4