Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ochrona dzieci w czasie kryzysu.
Autor Wiadomość
Beata
[Usunięty]

  Wysłany: 2006-04-18, 14:46   Ochrona dzieci w czasie kryzysu.

W czasie kryzysu małżonków - dzieci i My sami znajdujemy się w szczególnie trudnej sytuacji. Dla Nas rodziców - jest to ogromne wyzwanie , aby właściwie postępować , a przede wszystkim nie MANIPULOWAĆ dziećmi. Każdy najmniejszy błąd z naszej strony może niekorzystnie odbić się na psychice dziecka i pozostawić trwałe wręcz ślady niekiedy na całe życie.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 16:12   

Może źle robimy ale nadal utrzymujemy wersję podróży służbowych. A w domu zwyczaje bez zmian. Chronologia czynności taka sama- zadnych luzów ze względu na to że jestesmy głównie sami. Celebrujemy codzienną kolacje przy wspólnym stole ( we trójkę). No jest jedna nowość- raz na dwa tygodnie "wieczór lenistwa"- nie gonię do sprzątania w pokojach.
I nigdy nie krytykowałam tatusia przy dzieciach. Zawsze im powtarzam że bardzo ich kocha. Ale przecież jestem tylko / aż mamą- nawet jak się staram ze wszystkich sił to pewnie czują jego brak. Dostałam już kilka porad żeby im powiedzieć. Zdecydowałam bronić ich tak długo jak się da.Mąż w złości podczas wyprowadzki chciał się dzielić z nimi tą rewelacją. Nie pozwoliłam. A teraz sam zmyśla kolejne prace. Tu nie ma kłopotów bo pracuje do późna. Ale nie widzę ( póki co) chęci do informowania ich co się dzieje.
Mam nadzieję że taką fikcją nie robię im krzywdy -na przyszłość.
 
     
Tomasz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 16:46   

Nie da sie uchronic dzieci... Nie wiem czy czasami nie lepsza jest prawda, dzieci rozumieja o wiele wiecej niz nam sie wydaje. Robie co moge by chronic dzieci zona na swoj sposob pewnie tez ale skutecznie przyzwyczaja ich do swego "przyjaciela". Dramat mojej sytuacji jest taki ze chcac utrzymac swoja rodzine musze czesto wyjezdzac, i gdy mnie nie ma natychmiast u mnie w domu pojawia sie on. Prosilem zone by tego nie robila, prosilem by dzieci nie mialy z nim kontaktu. Nic, sciana. Mowi ze dzieciom krzywda sie nie dzieje. A sie dzieje..
Corka 8 lat strasznie utyla, zajada swoje nerwy. Synek 5 lat sprawia duze klopoty w przedszkolu, jest bardzo agresywny. Naprawde robie co w mojej mocy by dzieci uchronic ale przy takich zagrywkach mojej zony to syzyfowa praca. Jak jestem w domu zona znika na cale noce i dzieci sie pytaja gdzie mama? Prawie zawsze mowie u babci, ale nie wiem czy to dobre rozwiazanie. Nie podejrzewam zone o taka perfidie, bo az tak to sie raczej zmienic nie mogla ale widze ze stara sie dzieci odzwyczaic od taty na koszt swego "przyjaciela". To jest po prostu dramat w majestacie prawa. Nie wiem jak to u Was rozwiazujecie, mi nie raz po prostu opadaja rece...
W szkole corki naswietlilem z grubsza sytuacje w domu, bo nauczycielka wyraznie cos dostrzegla, choc tu mam minimalne wsparcie.
Tomasz
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-18, 17:14   

Tomasz,
Bardzo mi przykro. To ciężka sytuacja. Dobrze że uprzedziłeś w szkole. Moja córka ma 12 lat syn 8, nie ma żadnych koleżanek u nas w domu- za wyjątkiem wspólnych znajomych. Profilaktycznie na samym początku "afery" poinformowałam iż nie życzę sobie nigdy spotkań z przyjaciółką w obecności dzieci np.kino- ona tez ma córkę. Powtórzyłam tę informację w lutym. I nadal trzymam w mocy. Mąż nie proponował wspólnych spotkań- mimo iż zdążyły się poznać całe nasze rodziny. Do takiej sytuacji będę się starała nigdy nie dopuścić. Póki co mam wpływ.
A co do "ściemniania" dzieciom to wszystko ( prawie) jest wytłumaczone pracą bo i jej efekty są czasami widoczne dla oka- nie chodzi tu o kasę. Tak więc kłamanie trwa nadal. Dziecko -córka widzi że jestem nie bardzo czasami i kładzie to na karb że mi smutno że taty ciągle nie ma. Potwierdzam. Opowiada że dużo ludzi tak żyje bo pracują np. w innym mieście. Może to znak że sama stara się zrozumieć dlaczego tak jest jak jest. Tak ogólnie to już kiedyś z nią rozmawiałam i potwierdziłam bo chyba się bała że o żadnym rozwodzie mowy nie ma. A mały jest takim emocjonalnym bałaganiarzem że potrafi szukać siostry 10 minut po jej wyjściu z domu. Więc kłamanie trwa. Ojciec jak odwiedza to sam - jak gdzieś jadą- to tylko oni z nim albo jedziemy razem.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-19, 07:05   

Moja córka o wszyskim wie bo i nie dało się tego ukryć . Kiedy nie wracał na noce do domu , albo wracał pod wpływem alkoholu - nie było wykrętów . Prawda była na wierzchu . Teraz strasznie przeżywa kiedy widzi tatusia samochód pod domem jego przyjaciólki . Nie mam wpływu na te wydarzenia . Próbuję tłumaczyć ale dziecko i tak wszystko układa sobie w głowie po swojemu . Synek ma dopiero dwa latka więc problem jest łatwo wytłumaczalny . Żal tylko serce ściska jak na placu zabaw przypomni mu się tata , np. gdy widzi innego chłopca z ojcem . Wtedy mówi, że tata przyjdzie też . Oj cięzko ... A moja pani doktor powiedziala mi że nie można dzieci oszukiwać . Matka nie powinna pracować na miłość ojca . Skoro odszedł - to on powinien o tę miłosć zabiegać . A nsze wmawianie że tatuś kocha ... to ponoć szkodzi dzieciom . Ale jak jest w rzeczywistości to nie weim - nie mialam jeszcze do czynienia z psychologiem dziecięcym .
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-19, 07:53   

Wydaje mi się, że chyba lepsze jest w takim przypadku powiedzenie prawdy. Przede wszystkim dlatego, że dziecko będzie wiedziało na czym stoi i czego się spodziewać. Lepiej czasami pozbyć się złudnych nadziei, by później nie przeżywać zawodu, jeżeli się to nie spełni, gdyż może być to bolesne.
A z drugiej strony taki rodzic, który nie mówi dziecku prawdy "dla jego dobra" później sam wychodzi na kłamcę... i traci w jego oczach autorytet. Takie rozczarowanie też może spowodować głęboką ranę w psychice dziecka. Wyjdzie na to, że zarówno jeden i drugi rodzic go zrani (straci zaufanie do obojga).
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-19, 09:38   

Ale ja nie wiem- nie wiem jak powiedzieć i co powiedzieć. Enigmatycznie "pokonwersowałam z córką".
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-29, 15:40   

Zuza, a w jakim wieku są Twoje dzieci? Moja córeczka ma tylko 4,5 roku i wie. Przedtem też mówiłam, że ją tatuś kocha, ale ona wtedy zaczynała płakać, że chce do taty. Teraz nie mówię nic i proszę innych, by przy niej nie wspominali, bo wpada wtedy w szał. Sama kazała schować mi nasze wspólne portrety, które wisiały na ścianie, by "nie myśleć o tacie". Może i powinnam mówić jej o tacie, ale to chyba bez sensu - teraz jest spokojniejsza
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-29, 17:12   

Córka 12 a syn 8.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-30, 07:38   

To ja nie wiem, jak Ty potrafisz to ukrywać...Moja córeczka wczoraj przed snem spytała mnie:"Mamusiu, a znajdziesz mi nowego tatusia?" Powiedziałam, że tak, bo gdybym powiedziała, że ma tatusia, który ją kocha, pewnie zaczęłaby płakać, histeryzować, a tak odwróciła się na bok i zasnęła. Boże, co jej mówić?! Co robić?!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-02, 07:46   

Sama nie wiem jak to jest. Rozmawiałam z córką że ojciec jest pogubiony. Ze praca. Ona ma dwie koleżanki ( jedna z podwórka) które mieszkają bez ojca. Jeden taki tatuś pracuje w innym mieście i bywa tylko w weekendy w domu. Przeciez że nie powiedziałam że zastanawia się czy kocha mamusię czy koleżankę którą ona poznała. Ale wie że tej koleżanki nie lubię bo mnie pytała. A synek- cóż pisałam mimo swojego wieku ma tysiące spraw na głowie i potrafi szukać siostry w domu nawet po 5 minutach od jej wyjścia na lekcje. Ojciec teraz bywa często a ja trzymam taki rygor że praktycznie ciągle się coś dzieje. Brak mu czasu na myslenie albo się przyzwyczaił że ojciec taki latający. Na początku pytał kiedy wrócisz ale teraz już nie pyta a w trakcie wyzyty zachowuje się tak jakby ojciec był w domu cały czas. Jak chce coś sam zrobić to wstaje, idzie do siebie i wcale nie pilnuje tatusia.
Generalnie to może to egoizm ( z pewnościa) ale nie będę, póki co nic z tym robiła, bo nie bardzo wiem co. A mogę tylko pokomplikować. Aże tatuś faktycznie jeżdzi to może trochę łatwiej nam ( mnie) idzie ta ściema.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-02, 13:28   

No tak - jeśli on często bywa, to można to jakoś ukryć. Ja nadal unikam tematu "tatuś" i też jest dobrze. Zauważyłam tylko, że moja córeczka bardzo garnie się do mężczyzn - pod każdą postacią - wujek, dziadek itd. To chyba podświadome odczuwanie braku ojca. Wybieram się z nią do psychologa, ma czasem takie napady histerii, że nie wiem, co robić. Sama wtedy wpadam w szał.
 
     
Błękitna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-04, 00:30   

Witajcie. Oj Zuza, Zuza. Radzę nie ściemniać. Kłamstwo ma krótkie nózki i mocno kopie. Pólprawda też.
Rozumiem, że nie jesteś gotowa na rozmowę z dziećmi. Ale czy na pewno nie jesteś? Dzieci to bardzo mądre i silne istotki. Po pierwsze już i tak wszystko wiedzą ( pisałam to juz kiedyś), i tylko grają przed wami, że nic nie wiedzą. Po drugie właśnie się uczą od rodziców, że o najważniejszych sprawach życia się ściemnia. Jeśli teraz Ty, nie pokażesz swojemu synowi jak rozmawiać szczerze o tak ważnych rzeczach, to czemu jego żona za lat 20 miałaby wymagać, żeby umiał z nią rozmawiać o uczuciach itd, itp.

Dziecko, kiedy z nim się porozmawia, być może najpierw okaże swoje emocje (które do tej pory musiało ukrywać; gniew, smutek),. Jeśli wytrzymasz te emocje, zostaniesz przy dziecku, to dasz mu informację, że akceptujesz je takim jakim jest (,że moze przy Tobie płakać, histeryzować, przeżywać trudne emocje,a Ty to wytrzymasz. Bo to Ty jesteś DOROSŁA, a ono jest jeszcze dzieckiem i ma do tego prawo. Więc niech ono przez chwilę płacze, nawet histeryzuje, a ty je przytulaj, albo trzymaj za rękę, albo usiądź bliziutko i mów: wiem, że ci ciężko, ale jestem przy tobie.
Ważne, żebyś Ty nie dała się porwać gwałtownym emocjom. Ty możesz pokazać jak Ci bardzo smutno i powiedzieć: "mi też jest bardzo smutno".

Wystarczy powiedzieć: Wiesz, kochanie,że ostatnio Tata rzadziej jest w domu, prawda? I na pewno zauważyłaś, że mama z Tatą gniewają się na siebie. Tata nie wie czy chce mieszkać z mamą w jednym domu. Teraz się zastanawia. Chcę żebyś wiedziała, że w żadnym wypadku nie chodzi o ciebie. Jesteś najwspanialszym dzieckiem. Między dorosłymi tak czasem się dzieje. Wierzę gorąco, że wszystko będzie dobrze. Proszę Cię, jeżeli będziesz się o coś martwiła, przyjdź do mnie. Spróbuję Ci odpowiedzieć na Twoje pytania, dobrze? Pamiętaj, że to dla mnie i dla taty ciężki czas, ale obydwoje bardzo Cię kochamy.

I dalej musisz sie nastawić na dodatkowe pytania. I zasada jest taka: odpowiadaj, ale prosto.:
" Mamo, Czy tatuś ma inną panią?' " Kochanie, bardzo możliwe,że tak jest. Ale to sprawa między mna i tatą. Nie musisz sie martwić. Jest mi ciężko, ale sobie poradzę".

"Mamo, dlaczego Tata mowi, że cię juz nie kocha?" - "Nie wiem, córeczko, naprawdę nie wiem dlaczego czasami tak się u dorosłych dzieje".

Zuza, Wanboma poza tym oczywiście to Wy jesteście mamami swoich dzieci, więc tak naprawdę to wy wiecie ,kiedy, co i jak mówić. Ale mówic. Uczyć rozmawiać o tym co w duszy tkwi. Mówię to jako mama i chłopca i dziewczynki. Sama nie mogę czasem uwierzyć o jak wielu trudnych kwestiach mozemy z nimi porozmawiać (jedno ma 3, a drugie 6 lat).

Pozdrawiam. Błękitna
 
     
Tomasz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-04, 07:22   

Blekitna: to wszystko prawda, dzieci lepiej nie oklamywac ale sygnal dla dziecka jest bardzo jasny nie ma taty, tata nie kocha mamy, dzieci kocha. Nazwijmy to standardowa sytuacja. Ale troche sie to komplikuje w glowie dzieci jak, tata kocha dzieci, tata kocha mame, ale mama nie kocha tate i nie chce i robi wszystko by z nami nie mieszkal. Tu pojawia sie dylemat w glowie meza/ojca, jak sie wycofam i wyprowadze strace kontakt z dziecmi dajac im sygnal ze mi na nich nie zalezy a moje miejsce zajmie nowy "tatus". Z drugiej strony zostajac na sile w domu to wyniszczam i siebie i takze dzieci ktore musza zyc w niezdrowej atmosferze. I tak zle i tak niedobrze. Zona ktora nas skrzywdzila zawsze jest na wygranej pozycji, bo kazde moje dzialanie dziala na jej korzysc i jest tak zapatrzona w siebie i nowy zwiazek, ze ja sprawy starej rodziny niewiele obchodza. Oczywiscie mozna robic wiele by z dzieckiem kontaktu nie stracic ale w takim ukladzie rola ojca z roku na rok jest coraz bardziej pomijana az w koncu w wielu przypadkach sie degeneruje do funkcji bankomatu.
Jest to dramat i bardzo skomplikowana sytuacja dla doroslego a tym bardziej dla bezbronnego dziecka.
Tomasz
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-04, 08:06   

Błękitna,
Wiem że masz rację. Zbiorę się więc na odwagę i porozmawiam z synem. I "dokończę " rozmowę z córką.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9