Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Nieudany sex - przyczyną kryzysu.
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-13, 12:23   Nieudany sex - przyczyną kryzysu.

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Zastanawiam sie czy nie jest tak , że żródłem wielu naszych problemów małżeńskich jest po prostu nieudany sex. Staramy się , pielęgnujemy nasze mieszkanka - wyglądają jak pudełeczka z bombonierkami,obcy faceci Nas podziwiają , wręcz ogladają się na ulicy , a nasi Mężowie i tak są sfrustrowani - raz mniej raz więcej.

My ich bardzo kochamy , ratujemy małżeństwa , modlimy się , zmieniamy swój wygląd , aby być atrakcyjniejsze , a Oni i tak są zniechęceni.Żaden z Nich nie przyzna się do tego wprost- że np. nie odpowiadamy mu pod względem seksualnym.Gdy ma takie wątpliwości - to próbuje na zewnątrz i dochodzi to przykrych wniosków ,że w tej materii jesteśmy gorsze od ich przygodnych , czy bardziej związanych z Nimi kobiet.

I tu pojawia się u NICH dylemat - jeszcze Nas kochają , ale są niezadowoleni. Stąd kryzys, separacje, wybuchowe mieszanki uczuć w stosunku do Nas i brak odwagi na rozwiązanie sytuacji. Najlepiej by było dla NICH mieć Nas zwyczajnie obie. Stąd oszustwa, ukrywanie i podwójne życie .

Czy można kochać kobietę bez udanego sexu ? Co Wy o tym sądzicie ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Mikołaj

Widzisz, mam czasem, zwłaszcza ostatnio, podobne wątpliwości, z tym, że w drugą stronę... To ja się staram, ja walczę o uratowanie małżeństwa i zastanawiam się, czy moja żona była zadowolona z sexu. Zawsze mówiła, że tak, choć to do mnie na ogół należała inicjatywa np. w różnego rodzaju nowościach, urozmaiceniach... I byłem pewien, że jej to odpowiada, jest zadowolona. Ale cóż, teraz już sam nie wiem. Czy kobieta może szukać nowego partnera dla sexu, mimo, że mówi i wydaje się być naprawdę z niego zadowolona?? Ja w każdym razie zawsze byłem i nie wyobrażam sobie tego z inną kobietą. Nawet, kiedy czasem spodziewałem się po niej inicjatywy a tej jednak nie było, to ja wtedy jeszcze bardziej sie starałem, bo byłem pewien, że tego oczekuje. Jej zachowania zresztą to na ogół potwierdzały. Pozdrawiam. Mikołaj.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Ja właśnie teraz też mam takie wątpliwosci , bo sama nie wyobrażam sobie mieć kogoś innego ( dlatego często wręcz wieszałam się na Mężu jak My tu na forum nazywamy ) i byłam potwornie zazdrosna , bo miałam wrażenie ,że coś nie tak.jego zainteresowanie płcią odmienna - spojrzenia na inne kobiety .
Nigdy nie zauważałam jego żadnych pochwał - jak mamy czyściutko , solidnie zadbane, wszystko na czas dobrze załatwione. Tak jakby Mu na tym nie zależało.
Chociaż muszę przyznać ,ze zawsze się stara mnie zadowolić w sprawach sexu i wprowadza zmiany.. Ale może jemu ze mną jest żle. Kto to wie. Tylko On.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


A czy w czasach jak było dobrze rozmawialiście ze współmałżonkiem na ten temat. Teraz być może widzimy " za dużo" bo jesteśmy przewrażliwieni.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Ja nieraz pytałam to mówił ,że wszystko jest w porządku i nawet sprawiał wrażenie ,że tak jest.
Ale niepokoi mnie jego zainteresowanie stronami internetowymi.Może to dziś normalne, a ja jestem staroświecka ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Może, nie wiem.
A może jest to kryzys wieku średniego i zwykła ucieczka od monitonii życia codziennego. Chęć zobaczenia tego co inne od tego co robiło się dniami, miesiącami i latami. Taki zryw, bez zastanowienia, taka próba zmiany tego co jest i nie trzeba się o to starać. Czasami ta powtarzalność sytuacji nie dość że jest nudna to wydać się może starsznie "dołująca".
Mnie też czasami było żal tego czego nie zrobiłam ( podróż, język włoski itd. )
Może to był błąd że zawsze na pierwszym miejscu byli inni. Usłyszałam że tak.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Mysle, że niekoniecznie sex musi być nieudany. Wystarczy, ze stanie sie to monotonne, przytłoczą nas kłopoty, wpada się w schematy, emocje opadają. Mąż czy żona staje sie odkrytą karta, a nikt nie wywaza otwartych drzwi....
A z kimś innym jest to świeże, wszystko odkrywa się na nowo, jest fascynujaco, ciekawie. Człowiek czuje się odmłodzony, jakby cofnął się do pierwszej, młodzieńczej miłosci. W małżeństwie jest nudno a tu ekscytująco, z elementem zaskoczenia, tajemnicy, nowosci. Odkrywa się na nowo urok uwodzenia, flirtowania, niespodzianki, znaczenie drobiazgów. Chodzi chyba raczej o tą cudowną otoczkę miłości, którą się często w małżeństwie traci. Tu szaleństwa do utraty tchu, cudowny sex, ekstrawagancje i szalone marzenia a tu papcie, mycie garów, wynoszenie śmieci, wściekła i zmęczona oraz zaniedbana "stara" żona, kredyt do spłacenia... Chyba nietrudno wybrać.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


A najsmutniejsze jest to że do tego wniosku doszłam dopiero po fakcie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Ja niczego nie żałuję , bo nieraz o tym myślałam i dość się starałam, ale mam wątpliwości , czy było to zadowalajace,bo padło tu na forum stwierdzenie,że jak facet ma dobrze w domu to za inną się nawet nie popatrzy.
czy rzeczywiscie tak jest ?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Kochani. Dojrzała miłość zawsze wiąże się z aktem woli. Dojrzała miłość wybiega ponad uczucie, zmysły. Jest aktem woli, próbą wiary, sił, jest trudem, cierpieniem, ofiarowaniem. Wtedy zbliża się się do miłości Jezusa do nas ludzi. ON z miłości do ludzi umarł. Miłość = cierpienie. Tak to odczytała Św.Joanna Beretta Molla. Pisała nieustannie o miłości jako cierpieniu. Czy się myliła? Ci małżonkowie, którzy cierpią i czują niesprawiedliwość po pewnym czasie odczytają cierpienie jako błogosławieństwo. I niech będą pewni, że Pan Bóg cierpi z nimi i kocha ich.
Trudne sprawy.. Pozdrawiam serdecznie.E.

Czytałam kiedyś "Ból krzywdy - radość przebaczenia" Ks.J.Augustyn SJ

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza

A jak opisano to -"jak facet ma dobrze w domu"- co to było to dobrze.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Nie popatrzy na inną póki mu się nie "przeje" sex z żoną. Ten małżeński sex wcale nie musi być nieudany, on sie po prostu znudzi. Nawet gdyby ktoś codziennie jadał ananasy to w koncu zatęskni za chlebem ze smalcem... Poza tym nikt nie jest ślepy i wszyscy jesteśmy wrażliwi na piękno płci przeciwnej.
Do skoku w bok są skłonni ci, którzy są pewni uczuć męża/zony -traktują ich jak trwały nabytek, do którego się przyzwyczaili, którego utraty się nie boją i patrzą na małżonka jak na stary mebel, który wrósł w krajobraz i wiadomo, ze się nie ruszy z miejsca.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Ludzie w większosci nie tęsknią za miłością, która jest aktem woli (czyli wysiłku, nawet cierpienia, pewnego rodzaju zmuszaniem się wciąż na nowo), ale za spontanicznym, miłym, uskrzydlajacym zakochaniem, które przychodzi samo, któremu sie słodko ulega. Wolą wino, nie ocet... Nie znam faceta, którego pociągałaby dojrzała miłośc -chyba większosc woli zrywać kwiaty niż czekac na owoce...Niestety. Wolą przyjemność i zaczynanie wciąż od nowa, by przyjemnosc sie nie kończyła.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Tak, Agnieszko. Ja takich "facetów" spotykam w duszpasterstwie, gdzie razem z żonami wysiłkiem woli, spotykaniem się na wspólnych spotkaniach trwają (chcą trwać) wiernie przy przykazaniach Bożych.
Środowisko w którym się przebywa jest bardzo ważne. Siłą rzeczy, nie każdy w pracy ma idealne środowisko bez obłudy, fałszy, krzywd, pomówień, to jest praca nad sobą i próba swoich dojrzałych decyzji - samowychowanie na całe życie - nie każdy to potrafi. Są dwa rodzaje ludzi: ci co się starają pracować nad sobą i ci co się nie starają, ale nawet to nie musi wynikać ze złej woli, tylko, np. nieumiejętności (nie nauczenia się tego panowania i autowychowywania w dzieciństwie)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Ela,
Jednak są tacy którzy nie potrafią tak trwać. anatomia takiego zjawiska w ogólnym zarysie jest identyczna tylko raz zła jest "stara" żona, raz za duzo obowiązków, raz znudzenie, itd.
Problem w tym czy da się naprawiać samemu to co się popsuło- bez pomocy tego który bardziej psuł. Jak przekonac go żeby zechciał choć spóbować.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Agnieszko
Też mi sie tak wydaje,że jak facet ma UDANY sex w domu , to jeszcze to nie jest gwarancja wierności.
Może zdradzić tylko dlatego ,że przyszło znużenie albo z wielu innych powodów.
I wcale ta druga nie musi byc atrakcyjniejsza w łóżku. Zgodnie ze starą prostą zasadą - "świeża
miotła dobrze zamiata".

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Niedawno pisałam że brak mi sexu.
Jak tak czytam te nasze wypowiedzi to utwierdzam się w przekonaniu że cały czas myślę o tym co było. O PRZESZŁOŚCI.
Obraz przyszłości mam jakiś zamglony.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Myslę, ze sex jest jakims miernikiem temperatury związku (choc można go "uprawiać" a raczej wyjaławiac właśnie ze znudzenia lub wyczerpania zmysłów). W naszym wypadku na pewno częstosc, z jaką kochalismy sie z mężem spadała, ale przeżywanie bycia razem było o wiele intensywniejsze i głębsze niz na początku. Odkrywaliśmy doznania (głównie psychiczne, choc i fizyczne też), o których wczesniej nie mieliśmy po prostu pojęcia (i wcale nie uzywaliśmy niczego z sex shopu, nie nie, cha, cha).
Wiem, ze udana fizyczna bliskosc nie jest rzeczywiście 100% gwarancją wiernosci, ale brak współżycia lub niezadowolenie z niego na pewno zagraża wiernosci -w koncu ktoś nie wytrzyma. Mojego meza popchneła do zdrady nie tylko fascynacja fizycznoscią innej kobiety, ale głównie powody "psychiczne", szukanie przyjaciela, kogoś do zwierzeń (chociaz ja uważam,z e impuls fizyczny, erotyczny jest tu zawsze pierwszorzędny, choćby nieuświadomiony -czemu sobie nie poszukal "przyjaciółki" która waży 100 kg tylko takiej, która mu wcześniej wpadła w oko -wiadomo czemu i o co tak naprawdę chodziło od początku.)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: Nieudany sex - przyczyną kryzysu. wyslane przez Beata-zagu dnia 2006-03-20 20:20:37:

: niepokoi mnie jego zainteresowanie stronami internetowymi.Może to dziś normalne?

>>Uważam, że urozmaicanie sobie seksu przez małżonków z kilkunastoletnim stażem różnymi fotkami i filmikami zawsze było normalne. Oni nie nazywali by się "mężczyźni", gdyby na podniety seksualne reagowali identycznie jak kobiety. U mężczyzn 2 aparaty są najlepiej rozwinięte: wzrok i wyobraźnia. Potrafią się podniecić już na sam widok przechodzącej ulicą atrakcyjnej kobiety, podczas gdy paniom na widok przystojnego mężczyzny do takiego efektu jeszcze bardzo daleko...
A1

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anka1

W odpowiedzi na : Re: Nieudany sex - przyczyną kryzysu. wyslane przez Agnieszka dnia 2006-03-20 21:31:48:

: Ten małżeński sex wcale nie musi być nieudany, on sie po prostu znudzi.

>>Trafiłaś w sedno Agnieszko. Urok nowości to dla mężczyzn najpotężniejszy afrodyzjak. Milczy przy nim wola, przysięgi i odpowiedzialność. Z reguły każdy mężczyzna zdradzi, gdy ma ku temu okazję. Po prostu natura stworzyła go poligamistą i nic na to poradzić nie można.
A1

Nawet gdyby ktoś codziennie jadał ananasy to w koncu zatęskni za chlebem ze smalcem... Poza tym nikt nie jest ślepy i wszyscy jesteśmy wrażliwi na piękno płci przeciwnej.
: Do skoku w bok są skłonni ci, którzy są pewni uczuć męża/zony -traktują ich jak trwały nabytek, do którego się przyzwyczaili, którego utraty się nie boją i patrzą na małżonka jak na stary mebel, który wrósł w krajobraz i wiadomo, ze się nie ruszy z miejsca.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

Jak dobrze, że nie mam z tym problemów;) Żona śpi z innym facetem, a mnie się brzydzi. I wszystko jasne.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Tamten też się "przeje", Zorro. Jak ktos ma takie podejście od sprawy, wszystko mu się w końcu nudzi. Wątpię czy Twoja żona taka szczęsliwa. Sądzę,że raczej zadręcza ją sumienie, które probuje zakrzyczec. To jest rozwiązanie na chwile, zobaczysz, jak sie to wszystko posypie. Jeśli sakramentalne małżeństwo nie było dla niej fundamentem trwałości, to co dopiero konkubinat!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

Parawanem dla jej sumienia są moje występki. Widocznie jest na tyle elastyczny, żeby zakryć jej winy. Szczerze mówiąc już mnie nie boli jej zdrada. Niech sobie kobita używa życia. Na powrót nie liczę. Zaproszenia nie wyślę. Nasze drogi rozeszły się. Każdy jest kowalem własnego życia...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Rozumiem Zorro Twoje zobojętnienie. Wiem, ze tak sie dzieje po długim czasie walki, przy braku chęci tej drugiej strony, przy jej uporczywym trwaniu w grzechu. Czuje sie wtedy tylko tępy, głuchy ból, wsciekłośc i coraz bardziej ogrania wówczas człowieka obojetnośc. Przestaje sie nawet czuć zazdrośc. Mój maz pisal do kochanki, ze jesli ja i jej maż niczego sie nie dowiemy będzie ok, bo nasza zazdrośc bedzie wprost proporcjonalna do naszej wiedzy o nich. Mylił się, po pewnym czasie zazdrosc staje sie odwrotnie proporcjonalna do tego, czego sie dowiadujemy o meżu/zonie. Tracą całą wartosc w naszych oczach, obojętnieją. U nas zatrzymało sie to na takim etapie, ze ja myslałam już o innym meżczyźnie,właściwie byłam na krawędzi romansu, mąz mi zobojętniał. Wówczas, gdy zauwazył,ze ja naprawde sie oddalam i przestałam za nim płakac, mam dobry humor, pieknie wyglądam, chodzę rozmarzona, nie widzę go i nie słyszę, zorientował sie,że zaraz będzie koniec i to nie melodramatyczny, ale zupełnie bez emocji. Wtedy zaczął za mną biec. Już w ostatniej chwili ...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

I co? Poczekałaś na niego? Czy zaczęłaś uciekać? Chyba mieszkaliście razem albo często odwiedzaliście się, skoro on zauważył, że się zmieniasz. Ja ze swoją już nie mieszkam od ponad półroku. Ona mieszka ze swym konkubentem oraz z naszą córką. Kompletnie nie widujemy się. Więc ona nie ma okazji mnie zobaczyć. Ja nie mam ochoty jej widzieć. Poza tym mam wadę... Nie potrafię mścić się... Nie mam ochoty na żadne romanse...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Jestesmy razem, nie uciekłam. Pomieszkiwaliśmy troche razem (nie mogłam całkiem zwiac, bo trzymała mnie na miejscu praca), trochę osobno -a u rodziców, ale mieliśmy kontakt telefoniczny (często kończący sie rzucaniem słuchawkami lub wyłączaniem telefonu). Teraz jestesmy na etapie odbudowy, która idzie raz lepiej, raz gorzej. Teraz chyba on nadrabia za nas dwoje. Mnie tez nie jest latwo, bo miejsce męza zajął w moich myślach inny ktoś i tez musze sie z tym uporać. Ale chcę, moze sie uda.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

Niby chcesz odbudowywać związek, ale w głowie siedzi ci ktoś inny. Istna dziecinada. Żeby się tylko nie zniechęcił. Nie jesteś jedna na tym świecie. Jeśli chodzi o mnie, to ja nie mam ochoty odbudowywać związku, nawet gdyby żona do mnie chciała wrócić (mało prawdopodobne). Skoro uważa się za skrzywdzoną przeze mnie osobę, to otrzyma zadośćuczynienie - rozwód... Wolę samotność niż życie z kimś, kto psuje mi tylko krew.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

To nie dziecinada - ja naprawdę sie staram, choć niełatwo pozbyc sie przywiązania do kogoś, myśli o nim(może to pokusy nas tak osaczają?). Sądzę, ze mój mąż nie mogł podobnie pozbyć sie mysli o niej, choc u niego to wszystko zaszło duuuużo dalej - u mnie wlaściwie donikąd, on pozostał tylko w moich myslach.
Nie chciałam sie mścić , to byl raczej akt desperacji, wołania o miłośc. Może Ty masz więcej sił, jednak, jak widzisz na własnym przykładzie, w pewnym momencie człowiek rezygnuje, wydaje się, ze szkoda fatygi. Po 3 latach postawiłam krechę na swoim mężu, miał w nosie jakiekowiek argumeny, prośby, tłumaczenia, moją miłośc. Nie chciałam jednak byc sama -chciałam kogos kochać i byc kochaną przez niego.
Piszesz,ze na mnie sie świat nie kończy -no pewnie, mój mąz mi to juz dobitnie pokazał. Dlaczego na nim miał sie kończyć mój swiat?
I wiesz co? Sądzę, ze gdyby nie fakt, iż mój mąż zauważył moje zainteresowanie kims innym, nigdy by nie zakończył swojego romansu. Odrobina zazdrosci i poczucie, ze wymykam mu się z rąk podziałały natychmiastowo i otrzeźwiająco.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kitek
Email:

hej! Ja tez uwazam ze to wszystko chodzi o sex. O nic innego.Facet nie lubi monotonii i uwaza ze zawsze jestesmy dla nich a oni dla nas jak cjca. nie p[omoge ci bo tez mi to chodzi po glowie. pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

Wydaje mi się, ze na tym etapie nie potrzebuję już pomocy -radzimy sobie oboje i to całkiem nieźle, choć oboje wyszliśmy z tej sytuacji odmienieni, poranieni, dotknięci złem. Ale szkoda czasu na rozdrapywanie ran.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Wcale nie zawsze chodzi o seks, ale duża racja w opinii że szkoda czasu na rozdrapywnie ran.
Trzeba myśleć, kto chce może się również modlić. Najważniejsze żeby poradzić sobie z "przykrą" sytuacją w której się znaleźliśmy. I to poradzić sobie tak aby móc być szczęśliwym. Obojętnie czy zejdziemy się z tymi którzy porzucili czy ułożymy sobie życie w inny sposób. Obojętne tylko dlatego że tak naprawdę to mamy dośc mały wpływ na ich decyzje. Dlatego trzeba działać a nie czekać- a czekanie to również poświęcanie czasu na raniące analizy kończące się pytaniem - dlaczego. Tak naprawdę to mało komu z nas uda się zmusic wiarołomnego małżonka do powiedzenia "całej" prawdy. Częśc z nich chyba do końca nie zdaje sobie sprawy dlaczego . A samo przyznanie się- jak miałam okację przekonać się na sobie też niewiele wnosi, jeżeli nie jest poparte jakimkolwiek, najdrobniejszym działaniem.
Nie można zatrzymać życia w miejscu. A mam wrażenie że sami czasami to robimy.
Rozpamiętujemy przeszłość.
A to jest już tylko przeszłość. Ze względu na teraźniejszość już samo wspomnienie tego " fajnego" życia które było naszym udziałem może sprawiać ból.
Trzeba więc starać się żyć tak, by znowu potrafić wspominać przeszłość - tą " fajną" jej część z uśmiechem na ustach.
Mam nadal nadzieję że jest to możliwe.
Nadal też bardzo kocham swojego męża który nie zdradził mnie w typowy sposób tylko wybrał inny rodzaj zdrady- praca, kariera itp.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka

ISTOTA I ROZWÓJ MIŁOŚCI MAŁŻEŃSKIEJ
Miłość jest procesem dynamicznym. Podlega zasadzie rozwoju i regresji - jeżeli się nie rozwija, to zamiera.

Nieporozumieniem jest próba konserwacji miłości w takim stanie, w jakim się pojawiła. Rozwój miłości można przyrównać do rozwoju psychicznego dziecka. Dziecko na określonym etapie rozwoju - w odpowiednim wieku - może swoim zachowaniem i reakcjami wzbudzać podziw, ale już za 3 lub 5 lat takie samo zachowanie świadczyłoby o cofaniu się w procesie rozwoju. Inaczej mówiąc, wdzięk trzylatka jest dobry, gdy dziecko ma trzy lata, natomiast gdy dziecko starsze (np. siedmioletnie) prezentuje wdzięk trzylatka, mówimy o niedorozwoju.

Podobnie miłość - posiada swój określony "charakter" odpowiedni do etapu rozwoju. Elementem podlegającym zmianie jest intensywność jej przeżywania.

Jedno z praw określających życie uczuciowe, stwierdza że:

uczucia najprymitywniejsze są najintensywniejsze,

im wyższy stopień uczuć, tym przeżywanie spokojniejsze, intensywność przeżywania słabsza,

im uczucie jest prymitywniejsze, tym bardziej zacieśnia świadomość człowieka, narzuca działanie wyłącznie pod wpływem tego uczucia.

Zawsze najsilniejsze, głuszące wszelką inną uczuciowość są: strach, gniew, nienawiść, zazdrość, pożądanie. Często mówi się, że są to uczucia niskie. Uczucie im jest prymitywniejsze i intensywniejsze w przeżywaniu, tym trwa krócej.

W rozwoju miłości obserwuje się, że miłość "młoda" ma w sobie niektóre cechy właściwe uczuciom niskim: jest bliska fascynacji zagłuszającej rozsądek i jakiekolwiek rady. Do osób dopiero co "mocno" zakochanych najczęściej żadne argumenty nie docierają, natomiast intensywność przeżyć jest duża. Ten stan nie trwa długo - intensywność zaczyna słabnąć. To jest prawidłowość. W dalszym rozwoju miłości następuje osłabienie intensywności przeżywania w miarę kształtowania, wzrostu, utrwalania uczuć. Kochamy tę osobę, ale trochę "inaczej".

Uczucia najwyższe: wdzięczność, życzliwość, czułość, szacunek, troskliwość, opiekuńczość, wyrozumiałość nigdy nie przybierają formy fascynacji. Charakteryzują się małą intensywnością przeżywania, natomiast są trwałe i głęboko wpływają na osobowość człowieka.

Wszystko co słyszymy w piosenkach czy czytamy w literaturze o żalu za "uchodzącą, przemijającą miłością" jest w zasadzie żalem za uchodzącą intensywnością przeżywania, za uchodzącą fascynacją, zdolnością do ekstatycznych uniesień uczuciowych, które i tak są skazane na przemijanie. Ogólnie wiadomo, że uczucia te (o takiej sile) nie mogą być trwałe i to, co nazywa się często utratą miłości, jej przemijaniem czy uchodzeniem, jest w gruncie rzeczy dopiero wstępem do jej rozwoju, pierwszą fazą.

Jeżeli ktoś utożsamiałby miłość z intensywnością przeżyć, skazany byłby na ciągłe poszukiwania nowych miłości, nowych fascynacji i w efekcie na coś w rodzaju niedorozwoju uczuciowego. Ciągle nowe przeżycia, ciągle świeże, nigdy nie utrwalone, nie dają człowiekowi satysfakcji, powodują brak stabilności uczuciowej, czyli "cofanie się" w rozwoju uczuciowym.

Reasumując, rozwój miłości biegnie od form prymitywnych, przeżywania intensywnego, do dojrzałych, mniej intensywnych, ale trwalszych i głębszych.

Rozwój miłości między dwojgiem ludzi rozpoczyna się od miłości, która jest pragnieniem posiadania, zdobycia, wyłączności drugiej osoby dla mnie. Ta miłość ma w sobie coś z egoizmu. JA chcę mieć, zdobyć, posiadać. I to JA na pierwszym planie powoduje, że miłość jest jeszcze płytka, niedojrzała, bez względu na emocjonalność przeżyć.

Następny etap to czas, gdy druga osoba staje się równorzędnym członkiem wspólnoty, którą zaczynamy tworzyć. Na pierwszy plan wysuwa się MY jako ważniejsze niż JA. Na tej płaszczyźnie, stanowiącej nową wartość, najsilniej przeżywamy naszą uczuciowość.

Ostatni etap następuje w momencie, gdy "partner" staje się uprzywilejowanym członkiem naszej wspólnoty MY. Pierwsze i najważniejsze miejsce zajmuje: TY. Ja zaczynam żyć dla niego, rozpoczynam służbę dla jego dobra (przyjmującego różne formy). Wtedy gdy ja żyję dla ciebie, dla twojego dobra, osiągamy dojrzały poziom miłości małżeńskiej, miłości która przeszła etapy: JA - MY - TY.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Tak,
Mój mąż zrobił mi taki zarzut- postawiłaś mnie na pierwszym miejscu a powinnaś myślec o sobie. To był błąd.18 letni błąd.
Dzięki Agnieszko - wiem że takiego błędu nie popełniłam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anetka
Email:

A co jak się mąż wcale nie che kochać? Co to za małżeństwo? I do tego nie widzi problemu?
My żyjemy jak brat z siostrą, ale mamy wspólne konto i śpimy w jednym łóżku.
Wydaje mi sie, że problemy małżeńskie zawsze zaczynają sie od łóżka. NAPEWNO!!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

Nie zawsze problemy małżeńskie zaczynają się od łóżka. Tak się składa, że my z żoną uwielbialiśmy seks. Wydaje mi się, że po pewnym czasie nasze charaktery uległy takim zmianom, że rozumieliśmy się już tylko w łóżku. Aneta, powinnaś poradziś się seksuologa na temat problemów męża i to szybko...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anetka
Email:

Niestety w moim przypadku jest to bardzo utrudnione.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Emanuel

Czy ktoś z was mieszka z rodzicami? My z żoną mieszkamy u jej rodziców. Mamy piętro do własnej dyspozycji, niestety dom ma wady. Wszystko słychac. Zauważyłem, ze mam opory we współżyciu. Mam wrażenie, że nas teściowie podsłuchują. Jak sobie radzicie z mieszkaniem u teściów czy rodziców?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Emanuel,
Może włącz jakąś muzykę.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

Daj teściom na bilet do kina (koniecznie nocny seans) :)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Emanuel

Teściowie chodzą wcześnie spać, bo niby zmęczeni, ale wiem, że nie śpią, bo bezsenność. Do kina albo do znajomych, to nie ten pokrój ludzi. Tylko siedzenie w domu i słuchanie radia, wiadomo jakiego.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

...Tak, Mój mąż zrobił mi taki zarzut- postawiłaś mnie na pierwszym miejscu a powinnaś myślec o sobie. To był błąd.18 letni błąd.
Dzięki Agnieszko - wiem że takiego błędu nie popełniłam...

Zuza, a czy przypadkiem nie ominęłaś drugiego etapu, wg tych wymienionych przez Agnieszkę, i jeszcze jedno, życie dla czyjegoś dobra, to obdarowywanie go sobą, a nie rezygnowanie z siebie...

Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zorro

Kup im preparaty ziołowe na sen.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Myślę że przeszłam etap numer dwa i byłam już w etapie numer trzy.
A raczej dość długo byliśmy w nim razem.
Teraz juz nie wiem co myslec bo wszystko się tak pogmatwało.
Ktos napisal mi tu na forum że nie ma znaczenia dlaczego.
Może gdybym jednak wiedziała dlaczego- to wszystko by sie wyjasnilo.
Pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

co takiego dzieje się małżeństwie że człowiek przestaje czuć pociąg fizyczny do osoby którą przecież kocha.Kiedy jest tylko kryzys a kiedy poważny problem.czy jest tu między nami osoba mająca wiedzę z seksuologi.cz może ktoś podać swoje prywatne gg bo ten problem mnie dotyczy i bardzo chciałabym porozmawiać.Do wizyty u seksologa jeszcze nie dojrzałam nie umiałabym chyba wszystkiego opowiedzieć.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anetka
Email:

Witam, bibi. To znów ja! Ja byłam u seksuologa, który kompletnie nic nie wniósł w moje życie. W Polsce seksuologia jest traktowana po macoszemu, duże miasta i nie mają kadry z tej dziedziny, a przecież coraz więcej ludzi szuka pomocy właśnie tam.
Szukałam na necie, czy czasem kogos nie ma, kto świadczy usługi na odległość. Jestem w stanie zapłacić, nie chce za darmo. Niestety nic nie znalazłam. Jeśli Ty coś znajdziesz daj namiary, proszę. Jedyną osobą, (wykształconą w kierunku psychologii) która zaoferowała pomoc na odległość, tak bezinteresownie to Błękitna.
Pozdrawiam

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Błękitna

Dzień Dobry! Strasznie jest mi przykro,że nie dostałaś oczekiwanej pomocy, Anetko. Tak, jak Ci pisałam pomoc psychologa w necie jest bardzo ograniczona. W zasadzie może jedynie wysłuchać i wytłumaczyć pewne zjawiska (czyli poprowadzić tak zwaną psychoedukację). Naprawdę kompetentną pomoc możesz otrzymać jedynie w realu. Niestety.
Ale co do psychoedukacji, to rzucę się na dostępne mi źródła wiedzy i coś może uda mi się znależć.

Wiem napewno już teraz,że w ogromnej większości przypadków problem dysfunkcji seksualnych ma podłoże w nieradzeniu sobie z własnymi emocjami.
Dlatego tak strasznie ważne są umiejętności rozpoznawania oraz kontroli, i komunikacji własnych emocji.
Tak, jak pisały wcześniej już dziewczyny, sex małżeński to przepiękny akt bezinteresownego zjednoczenia dwojga kochających się ludzi. Tymczasem jakże często wykorzystywnany jest on do innych celów (dla podniesienia poczucia wartości, dla zaspokojenia żądzy dominacji, dla zagłuszenie lęku i samotności, dla wyładowania złości, , dla zemsty, z poczucia zazdrości etc.............).
Kiedy seks małżeński służy czemuś zupełnie innemu niż wyrażenie miłości, prognozy na udane zbliżenie są marne. To tak jakbyśmy byli głodni i w celu zaspokojenia głodu poszli na basen popływać.

Czasem emocje (na przykład zablokowane - czyli kiedy nie jesteśmy w stanie ich ani rozpoznać, ani wypuścić z siebie) paraliżują wewnętrznie człowieka. I wtedy nie jest on w stanie zainicjować zbliżenia, bo żeby poczuć na nie chęć trzeba najpierw pozwolić się emocjom ogarnąć.

Cóż mogę dodać? Że widziałam na własne oczy nie raz jak wygląda praca z emocjami pacjentów i ,że są oni w stanie, w różnym tempie uzyskać dostęp do swojego wnętrza.

Znów nie będę oryginalna jeśli powiem,że do tego najlepiej nadaje się psychoterapeuta.

Łaska plynąca z sakramentu małżeństwa daje nam siłę do szukania, do wytrwalości, do niepoddawania się.
Pozdrawiam .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anetka
Email:

Niestety wiele razy proponowałam mojemu mężowi szukanie drogi u psychoterapeuty. Niestety mój maż stwierdził, że on jest zdrowy i on nigdzie nie pójdzie. Więc zostaję sama z ograniczonymi środkami. Niestety.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

anetko ja też szukałam ale przez komputer niczego się nie znajdzie. Możesz w kilku zdaniach powiedzieć jak wygląda taka wizyta.I czy ty czujesz że masz problem ,czy raczej twoja połowa.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8