Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
już nie wiem,co o tym myśleć
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-12, 21:17   już nie wiem,co o tym myśleć

Wyslane przez: weronika

Znacie wszyscy dobrze moją historię,ostatnio dużo wypowiadałam się w temacie"św,Juda Tadeusz".
I tak nie wiem ,co o tym wszystkim myśleć,o zachowaniu mojego męża.Opowiadałam wam,jak zachowywał się w zeszłym tygodniu,jak wracał po nocnej pracy do domu,jak spał w mojej pościeli,itd,pisałam to w tamtym temacie.W tym tygodniu chodzi do pracy na 18 i przyjeżdża w nocy o 2,oczywiście wraca z pracy tam gdzie przebywa,ale do mnie przyjeżdża o 7.30 rano,bo ja biorę samochód do pracy,a on wtedy kładzie się do mojego jeszcze ciepłego łóżka i sobie śpi.
Piszę o tym,bo naprawdę nie rozumiem tej sytuacji,tego jego dziwnego zachowania.
Nie ukrywam,że cieszę się z tego,bo wydaje mi się,że jednak coś go do mnie przyciąga,ale jest to dziwne.Czy rzeczywiście on coś jeszcze do mnie czuje,bo dlaczego tak postępuje.Jak wracam z pracy,to już jest po śniadaniu,po kawie,kórą sobie zrobi zawsze.Nidgy mu niczego nie zabroniłam,nie powiedziałam,aby czymś się nie częstował,zresztą nigdy bym tak nie powiedziała,wręćz przeciwnie,zawsze mu mówię,że lodówka jest do jego dyspozycji.
Także naprawdę nie potrafię zrozumieć tego jego zachowania,dlaczego on wraca tam ,gdzie teraz przebywa,dlaczego nie chce zostawać z nami.Czy ta sytuacja jest normalna,czy on sobie nie myśli,że ja tak właśnie chcę,czy to nie jest przeciwko mnie,bo on sobie utwierdza,ze ja się na to godzę.Ja naprawdę nie wiem,co o tym mam myśleć.Jak tak zasypia,to próbuję go przytulić,gdzieś tam dotknąć,ale on się delikatnie broni od tego,ale przyjmuje to z lekkim uśmiechem,zaczyna patrzeć mi w oczy,a tego nie robił.
Czy ja mam szansę na to,aby uzmysłowić mu,że my z synem go kochamy i pragniemy ,aby wrócił.Co jeszcze mogę więcej zrobić,jak się powinnam zachowywać,co mówić,aby nie zniszczyć tego,co zdobyłam.
Nie wiem,co mój mąż przez to swoje postępowanie chce ośiągnąć.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: stefania

Weroniko prawie wszyscy tutaj polecaja Dobsona " Miłosc wymaga stanowczości". Az dziwne , że nie trafiłas na to, juz dawno powinnas przeczytac ta ksiązkę. Twoje postepowanie w tej sytuacji jest żywcem wyjętym przykładem kobiety ,kórej losy , a rczej los jej małżeństwa autor ww. ksiązki przytacza jako przykład. Kup tą ksiązke i CZYTAJ. Możę jeszcze nie jest za późno, ale Ty nusisz zmienic swoje zachowanie. Przeciez na miłośc boską nie mozesz sie godzić na to , ze mąż sypia z inna , a do waszego domu ma nadal wstep jak dawniej i jesscze do tego pełna lodówkę. Postepując w ten sposób powodujesz ( to nie moje słowa , tylko autora wspomnianej ksiązki , ale sie z nimi zgadzam)owodujesz , ze mąż coraz bardziej cie nie szanuje. Nie dajesz mu tej szansy, a przeciez zeby odbudowac cokolwiek w waszym małzeństwie mąz musi zacząc Cie poważac , a za co pytam sie , za to że akceptujesz jego zycie z kochanka i z Toba ? . No bo godzisdz sie na to. Skoro widzisz ze ona jest i z Toba i z nią , to znaczy ze sie miota , ale odejdzie na dobre od ciebie jezeli nadal bedziesz trwac w tej chorej sytuacji. Musisz cos zrobic, albo Ty sie z synem muszisz wyprowadzic , albo On sie musi wyprowadzić . Skoro widzisz ze robi zle i nie przeciwstawiasz sie temu stanowczo, z opanowaniem i spokojem to znaczy ze chcesz goi takiego. Ale on własnie za to coraz bardziej bedzie Toba pogardzał.

--------------------------------------------------------------------------------

TeWyslane przez: Julia

Obiema rekami podpisuję się pod wypowiedzią poprzedniczki. Ciesząc się w(w dobrej wierze) chociaż z resztek miłosci męza i jego bytności w domu jesteś zupełnie niestanowcza, nie wymagajaca, pobłażliwa dla jego zdrady. CZYTAJ DOBSONA NA GWAŁT I WYCOFAJ SIĘ ZE SWEJ BŁĘDNEJ STRATEGII. Mąż traci dla Ciebie resztki szacunku, jest mu wygodnie tak żyć -ot co. To nie miłośc -to wygodnictwo. Z Twojej strony to tez nie przejaw mądrej miłości, lecz totalny brak wymagań, któy pozwala mu dalej gnić w grzechu!!!!!!Głowa do góry i ZACZNIJ KOCHAC MIŁOŚCIĄ STANOWCZĄ!!!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

A ja uważam, że okazywanie czułości, miłości, nawet osobie, która wyrządziła wiele zła nigdy nie będzie zła strategią. to najlepsza droga do pojednania.
Mąż Weroniki powinien widzieć w niej właśnie tą która o niego się troszczy, kocha mimo wszystko, chce jego powrotu, itd... nie neguję stanowczości, ale stanowczość nie musi oznaczać odtracenia, tzreba natomiast by pomysleć o tym czy takie postepowanie, rzeczywiście nie ułatwia mu sytuacji i tu zastosować stanowczość, np. poprzestawiać wszystko w szafkach, zeby właśnie tej kawy znależć nie mógł i poczuł sie trochę nie na miejscu, skoro wybrał inny dom, nie jak u siebie...
Pozdrawiam serdecznie CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Edyta

Czy nie zaczęliście traktować książki Dobsona jak Biblii, czy nie uzależniliście się od miej?

Weroniko, możliwości są co najmniej trzy.
1. Waha się, kogo wybrać. Twoja czułośc może go przekonać, że Ciebie.
2.Nie chce wybrać i sprawdza, czy zgodzisz się na bigamię. Kochankę pewnie też testuje.
3. W ogóle nic nie chce osiągnąc takim zachowaniem, tak mu po prostu wygodnie i już.

Co robić? Być sobą. Nie trzymać się kurczowo żadnych rad- scenariuszy, bo i tak w pewnym momencie wyjdzie z Ciebie prawda.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: weronika

Nic się nie chce.

Dziękuję Wam bardzo dziewczyny,za wszystkie odpowiedzi.
Ala znów mam strasznego doła,dobrze,że mogę się przynajmniej tu wyżalić,poopowiadać.
Dziś syn pojechał na trzy dniową wycieczkę na narty,ze szkoły,tak bardzo sie cieszę,że odpocznie sobie,odpręży po tym wszystkim co go spotyka.Tylko tak bardzo mi go było żal,gdy rano odprowadzałam go tylko ja,a cała klasa ,wszystkie dzieci były z obojga rodzicami,tak bardzo było mi go żal,aż łzy mi teraz lecą,bo on je miał,gdy odjeżdżał,bo nie mógł się pożegnać ze swoim tatą,a rano jeszcze mu pisał sms,żeby był[podpatrzyłam jak do niego pisał].
Mąż przyjechał dopiero o 8,bo ja szłam do pracy,a godzinę wcześniej nie mógł.
No i nie wytrzymałam i musiałam mu opowiedzieć całą tę ranną sytuację,przyznałam się do tego jak bardzo mi było żal naszego syna,ale on widząc to,jak ja cierpię,jeszcze bardziej mnie denerwował i miał taki kpiący uśmiech na twarzy[oczywiście mój mąż].
Ja już sama nie wiem,może ja go sama za bardzo osaczam[bo kiedyś czytałam tu ,na jednym z postów,że trzeba dać temu spokój na jakiś czas],ale ja na dzień dzisiejszy nie potrafię,bo tak mi żal naszego synka i nie potrafię nie mówić o tym mężowi,a gdy mu o tym mówię i widzę drwinę w jego minach,wtedy nie potrafię się opanować i mówię ,to co mi jeszcze leży na sercu.A dziś było tak:pytałam ,dlaczego taki jest,że z tym cudzym robi przeróżne rzeczy,a z naszego syna tak drwi,że mnie tak traktuje i całą rodzinę.Ja nie prosiłam,tylko pytałam i tłumaczyłam mu,że żle robi,że nie może zbudować szczęścia na naszym nieszczęściu,ale on stwierdził,że on jest szczęśliwy,że ze swoją mamą nie rozmawia,bo sobie na to zasłużyła,że na 100% nie wróci,bo "tak czyje"[tak to ujął].
On chyba naprawdę potrzebuje lekarza,bo po co śpi w moim łóżku,po co tu przebywa,widzimy sie prawie codziennie,dlatego my z synem mamy cały czas nadzieję,że on wróci,ale czasami swoimi słowami potrafi człowieka zdeptać,robi wszystko,żebym cierpiała,czym to jest spowodowane,co ja takiego robię żle,chyba to,że nic nie robię żle,to go wkurza.Mówił,że za niedługo się dowiem,dlaczego tu nie chce wrócić[jak tak mówi,to wydaje mi się,że chodzi o rozwód,naprawdę nie wiem].
Naprawdę,już czasami się zastanawiam,dlaczego ja w tym wszystkim tkwię,przecież ja ani mój kochany syn na to nie zasłużyliśmy,dlaczego tak musi być,ja tego nie chcę[znów lecą mi łzy],nie potrafiłabym iść z kimś innym do łóżka,ale tak czasami przejdzie mi taka głupia myśl do głowy,że przecież są na świecie osoby,mężczyżni prawdziwi,którzy by potrafili dać mnie i mojemu dziecku szczęście,rodzinny ,szczęśliwy dom,który ja miałam od młodych lat i w takim byłam wychowana,a teraz wszystku upadło,całe moje życie i życie mojego syna.Ja wiem,że muszę się do niego uśmiechać,być przy nim szczęśliwa,ale myślicie,że te biedne dziecko nie wie,jak ja bardzo cierpię.Bo sobie tak jak ja myśli,że tatowi przejdzie,ze tata wróci,[bo widzi,że on tu śpi i to w mojej pościeli,że pije tu kawę,którą sam sobie robi,że zjada sobie tu śniadania,korzysta z komputera,z telewizora],bo mąż tak się zachowuje.On sobie nie zdaje z tego sprawy jak bardzo nas rani,a ja nie potrafię się temu sprzeciwić,bo ja taka nie jestem,zawsze byłam za dobra i dlatego mnie wykorzystano.Ale w rzeczywistości wcale nie chcę się zmienić,po co mam się zmieniać na gorszą,nie potrafię.
Och bardzo cierpię,chciałabym zasnąć i się więcej nie obudzić,poprostu chyba muszę,[chociaż nie potrafię]sobie uświadomić,że to jest tylko człowiek,który mnie chce psychicznie wykończyć i wykorzystać,aby mnie zniszczyć.Chyba taka jest prawda,bo on się nami bawi,a ja jestem na psychotropach.Ach przynajmniej trochę się wyrzaliłam,trochę mi ulżyło.Wiem,że może was nudzę,ale muszę się wyrzalić.
Z bogiem też sobie codziennie rozmawiam,odmawiam modlitwę św Judę,ale dobrze ,że i Was mam,bo jest mi łatwiej wtedy jak się wypowiem.A gdy tak wspomnę mężowi o bogu,że wierzę,że bóg go nawróci,że pomoże mu się odnaleść,to on odpowiada"alleluja".
Także naprawdę jest ciężko mi na sercu,ale narazie musi tak być,zdaję sobie sprawę,ale wierzę,że bóg czuwa nademną i moim synkiem,bo nie raz to odczułam.Pozdrawiam Was i dziękuję,że chcecie mnie czasami posłuchać,w tak trudnych dla mnie chwilach.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

Weroniko, serce sie kraje jak się czyta to wszystko, co napisalaś. Wywal tego faceta za drzwi -sypia u ciebie i objada Cie, bo czemu nie? Pasozytuje na Tobie, niszczy psychicznie Ciebie i syna. Niech tamtą objada, niech mu świadczy kompleksową obsługę: od seksulanej po pralnię i jadłodajnie -czemu Tobie zostaje brudna robota??. Uważam, ze trzeba mu pokazać drzwi i skończyć z tym katowaniem siebie. On musi zostać skonfrontowany ze skutkami tego, co robi. Przesiadywanie w domu nie jest dowodem jego miłości do Was, ale wygodnictwa i okrucieństwa wzgledem Was: przychodzi się wyspać i najeśc jak do darmowego hotelu i zabija Was, znęca sie nad Wami psychicznie. Pozbądź się tej pijawki, nie dobijaj siebie i dziecka. Nie możesz pozwolić by ktoś Cię zabijał na raty, nawet jeśli kochasz tego drania, powinnaś powiedzieć: NIE, małzeńśtwo to nie kloaka, ale cos świętego. Jeśli nie umiesz go uszanować WON!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Weroniko
Proszę Cie po raz kolejny . Bądż stanowcza .Postaw mu koniecznie WARUNEK : Albo Ty , albo Ona .
Pisałam Ci już parę razy. Mój Mąż też tak reagował. Do żadnego faceta nie dotrą słowa . Zawsze będzie kpił jak mu się powie ,że się modli za Niego , czy to ,ze nie zbuduje szczęścia na Waszym nieszczęściu. Nie tędy droga. Mój w takich chwilach to mówił nawet tak : " Ale Ty jesteś żałosna jak tak skamlesz".
Szansę polegiwania w Twoim łóżeczku już zaprzepaścił.
Inaczej sobie z Nim nie poradzisz. Robi Ci na złość , gdy mu tłumaczysz jak cierpicie. Mój powiedział też tak ; " cieszę się ,ze zrozumiałaś jak Cię nienawidzę " - to była pierwsza reakcja jak kategorycznie zażądałam wyprowadzki. I to go otrząsnęło . Poczuł ,że mnie traci. Spróbuj.Bo Cię wykończy.Pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: weronika

Julio,Beato,wiem,że nie ma innego wyjścia,tylko takie,ze muszę być stanowcza,ale narazie nie potrafię,zrobię wszysko,aby się przełamać.
Jeszcze jednego nie powiedziałam.Mój syn ma na początku kwietnia urodziny i gdy wspominałam mężowi o tym,to powiedział,że"nie przyjdzie,chyba,że może przyjść z przyjaciółka".Te słowa dobiły mnie całkiem,ja wiem,że on się nademną znęca.Ale tymi słowami przegiął i te słowa mocno utkwiły mi w pamięci i nie zapomnę ich do końca życia,a kiedyś w przyszłośći powiem o nich mojemu synowi.
TE SŁOWA,TO BYŁO UDERZENIE W SAM ŚRODEK MOJEGO SERCA I BĘDĘ SOBIE JE NON STOP POWTARZAĆ,ABY SIĘ OD NIEGO ODSUNĄĆ,TO JEST MNIEJ WIĘCEJ TO "LEKARSTWO".

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Widocznie musi się urwać ucho od dzbana , aby zacząć być stanowczym ,ja to zrobiłam w ciągu jednego dnia.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: M.

Weroniko Kochana! Prawie się popłakałam czytając Twój post, bo zobaczyłam siebie sprzed kilku lat. Widzę jak bardzo cierpisz - nie możesz pogodzić się z tym że mąż zniszczył wasze małżeństwo. Cierpisz Ty, cierpi twój syn. Ale tak naprawdę niewiele możesz zrobić. Nie dotrzesz do męża ani prośbą, ani groźbą. Może czas ukoi ból, a nawet rany się zabliźnią, ale żal w sercu pozostanie, nic już nie będzie tak jak dawniej. Jestem sama, kocham moje dzieci i ciągle staram się by były szczęśliwe, by z dzieciństwa oprócz złych chwil, pamiętały też te dobre. O tym, że jesteśmy po rozwodzie, powiedziałam im w rok po rozprawie, przyjęły tę wiadomość spokojnie, a i ja już inaczej reagowałam mówiąc o tym. Pozdrawiam Cię i życzę dużo sił.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: weronika

Taki smutny ten mój wątek,ale cóż można więcej zrobić-nic,tak jak piszecie wszystkie,bardzo Wam dziękuję za szczerość.
Taki smytny dzień się zaczyna,bo nie ma mojego kochanego synka,ale ważne,że on jest szczęśliwy na tej wycieczce.
Już rano pisała do mnie mama z tatą,żebym przyszła na obiad,pisała teściowa,żebym przyszła,pisała siostra mężą,ale tak jakoś chcę być sama,trzeba stawić czoła samotności,nie ma narazie innego wyjścia.
Szkoda,że cała rodzina,wszystkie stony są ze mną i moim synem,tylko mojego męża nie ma z nami.Ale mam również powód do dumy,że mamy ich wszystkich przy sobie,że wszyscy bez wyjątku są z nami,nawet znajomi,koleżanki,bo mieszkamy w miejscu ,gdzie wychowywaliśmy się z mężem od młodych lat,mieszkaliśmy obok siebie dom przy domu .Dlatego wszyscy nas znają od małego i nam współczują ,że tak sie dzieje.Ale ważne,że nasze mamy są w jak najlepszym kontakcie,chodzą do siebie na kawę,przyjdzie wiosna,to zaczniemy razem wszyscy wyjeżdżać do moich rodziców na działkę,bo zawsze tak było,wszyscy razem,tylko teraz nie będzie mojego męża.Wydaje się to dziwne,że jeżdzi z nami moja teściowa,siostra męża ze swoim mężem,a mój mąż chce się od nas wszystkich odciąć.Co on tam moze mieć lepszego,niż kochająca się rodzina.
Tak mi się wzięło z rana na wspomnienia.
Nie ukrywam tego,ze bardzo mi tego brakuje i zawsze będzie brakowało,tyle lat robilismy wszystko razem,zawsze w trójkę.
Tak bardzo potrzebuję przytulenia,bo w końcu człowiek jest jeszcze młody.
Ale cieszę się,że bóg obdarował mnie tak kochającą się rodziną.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8