Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
To ja zdradziłam...
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-12, 20:38   To ja zdradziłam...

Wyslane przez: Anielka
Email:

Czytam Wasze listy, czytam o dylematach, o wielkich uczuciach o cierpliwości, o tym jacy Wasi małżonkowie są nieczuli, a jacy Wy jesteście pokrzywdzeni. Nie mam tego nikomu za złe. Tylko u mnie jest chyba po prostu tak, że to ja jestem ta zła strona.
To ja zdradziłam męża.
Nie wiem czy to kogoś interesuje, dlaczego tak się dzieję. W moim przypadku było tak, że po trzech latach małżeństwa czułam się jakaś sponiewierana. Niby mój mąż nic złego nie robił, nie pił, nie bił, ale co robił dobrego? Spędzał czas przy komputerze, nie interesował się mną, ośmieszał mnie, poniżał przy innych, nie okazywał czułości, nie przytulał... Nasze rzadkie kontakty seksualne też pozostawiały wiele do życzenia. Ja byłam cierpliwa, to ja do niego przychodziłam próbowałam rozmawiać, przytulałam, byłam nastawiona do tego w ten sposób, że wszystko zniosę, bo taka moja rola, widocznie Bóg oczekuje ode mnie takiego poświęcenia, cierpliwości, cierpienia... Próbowałam też negocjacji, kłótni, modlitwy, ale jemu wszystko było obojętne, nie widział problemu, a ja się czepiałam.
I pojawił się ktoś, kto mnie przytulił, wysłuchał, porozmawiał, potraktował jak człowieka...
Z perspektywy czasy wiem, że to bzdura, a zły wykorzysta każdą okazję by zbezcześcić jestestwo naszego małżeństwa. Uciekałam od tego, ale nie uciekłam. Brakowało mi czułości, tego by mnie ktoś przytulił, a nie samego kontaktu seksualnego, którego nie chciałam i do którego w zasadzie nie doszło. Ale doszło do wielu innych rzeczy... To była też zdrada, a także tzw. zdrada psychiczna. Zakochałam się i nazywałam to miłością. Nie byłam szczęśliwa, bo nie potrafię być szczęśliwa bez Jezusa, bez przystępowania do Komunii Św.
Mój mąż się o tym dowiedział. Rozmawialiśmy o tym. Wszystko zaczęło się rozsypywać w szybszym tempie.
Mieszkamy razem, ale nie współżyjemy ze sobą od ośmiu miesięcy. Mój mąż złożył pozew o rozwód, najpierw bez orzekania o winie, a ponieważ się nie zgodziłam, ponowny z wnioskiem o orzeczenie mojej winy. Dzisiaj jedzie na spotkanie z adwokatem...
Próbowałam wiele razy rozmawiać z nim o wartościach chrześcijańskich, o sakramencie, o tym co Bóg na to... On mi odpowiadał, żebym Boga do tego nie mieszała, oraz to, że Kościół jest w błędzie, i że jestem śmieszna. Wiem że jestem ostatnią osobą, która mogłaby go pouczać, ale dla mnie Bóg był zawsze najważniejszy. Mimo trudności wierzę że Pan Bóg z wszystkiego wyprowadzi jakieś dobro i że trzeba tylko Mu zaufać. Modlę się za męża, za jego wiarę. On się bardzo w tym wszystkim zagmatwał. Bardzo mu zależy na tym rozwodzie, twierdzi że chce być wolny i sobie życie na nowo ułożyć. Ja mu mówię, że nie można sobie życia bez Boga układać, ale nie dociera. Śmieje się ze mnie, mówi że jestem naiwna, jeśli wierzę w to co klecha opowiada na kazaniu...
Próbowałam go przekonać do separacji, ale jemu się śpieszy do „ułożenia sobie życia” z kimś innym. Nie mamy dzieci. Mój mąż ma poparcie w rodzicach, którzy też nie widzą problemu w rozwodzie. Nawet twierdzą, że im wcześniej tym lepiej, młodzi jesteśmy to sobie jeszcze kogoś znajdziemy. Moi rodzice to ortodoksyjni chrześcijanie, i oni nie wiedzą jeszcze nic. Boję się im powiedzieć i nie chcę ich martwić. Chyba zostanę czarną owcą w rodzinie, bo nikt się jeszcze nie rozwodził...
Ja nadal walczę i modlę się, chociaż nie wiem już o co. Nie wiem czy kocham męża, a jeśli go kocham to chyba tak po bratersku. Może musiałoby upłynąć trochę czasu, żebyśmy mogli na nowo odbudować właściwe relacje.
Nie wiem co robić, więc chyba tylko modlić się i czekać. Nie potrafię mieć pretensji do mojego męża. Czuję się winna, czuję że tak wiele rzeczy zrobiłam źle. Teraz czuję się winna bo nie daję mu rozwodu, „utrudniam mu życie” – jak to on skomentował. Nie jestem o niego zazdrosna. Wiem, że tak nie powinno być, ale gdzieś w głowie siedzi mi, że on ma prawo do tego by spotykać się z kimś innym ( co zresztą robi).
Czuję się zagubiona, ale wiem jedno – muszę trzymać się Jezusa, bo wiem, że z Nim nie zginę, że On mnie kocha i nigdy mnie nie opuści, nie pozwoli mi zrobić krzywdy. Jemu powierzam moje życie, niech prowadzi mnie swoimi drogami. Staram się trwać w łasce uświęcającej, bo to daje mi pokój serca i to jest prawdziwe szczęście.
Zachęcam wszystkich do tego by zamiast się denerwować miotać, popadać w depresję, zachowali spokój. Jezus nas zna jak nikt na świecie i zawsze chce być naszym przyjacielem.
Zaufaj Mu i módl się.

Anielka

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Kasia

Anielko a dlaczego nie myslalas o Bogu w momencie gdy zdradzalas swojego meza? teraz dopiero tego zalujesz? a moze wy rzeczywiscie do siebie nie pasujecie?mysle ze niepotrzebna byla ta zdrada i jezli naprawde kogos sie kocha to nigdy naqwet mysl przez glowe nie przejdzie aby zdradzic! ja osobiscie brzydze sie zdrady i nie rozumiem jak mozna zdradzic?ty wybralas ta droge najlatwiejsza..widzisz w swoim mezu zlego czlowieka ale nie widzisz siebie! ty sie zakochalas? co musi czuc twoj maz? A moze tak naprawde to Ty mu w ogole nie okazywalas czulosci? zle zrobilas moim zdaniem osoba ktora posuwa sie do zdrady nie dorosla do zycia doroslego! zachowalas sie jak malolata ktora szukala wpsarcia u innego bo przeciez maz jest taki niedobry!!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Kasiu, nie myśl że nie myślałam o Bogu.
A to że źle zrobiłam wiem i beż Twojej opinii. Wyspowiadałam się z tego i nie bij mnie więcej.
Być może masz racje, że się nie dobraliśmy, nie dopasowaliśmy, nie kochaliśmy...nie wiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Jednak myślę, że to nie jest tak, że się nie kochaliśmy.
Połączył nas sakrament małżeństwa i Bóg na pewno nas sobie przeznaczył. Myśmy wiele rzeczy popsuli. Może to brak dojrzałości. To o czym pisałam jest bardziej złożonym problemem i nie napisałam tego po to, żeby ktoś się nade mną użalał lub nie. Mam nadzieję, że to forum nie jest tylko dla "świętych" - a grzesznikom wstęp wzbroniony. Wiem, że wiele osób które zostały zdradzone, będzie wkurzonych, będzie chciało mi dogryźć... trudno. Chyba muszę z tym żyć do końca życia.
Ale może jest też jednak tak, że osoby które błądzą, też sięczasem nawracają. Może warto poczekać na małżonka. Nie zgadzać się na rozwody, nie uciekać od problemów.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Marta
Email:

Anielko dziekuję Ci za ten temat.
Jestem dokładnie w tym miejscu w którym Ty byłas poznając tego mężczynę...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: marta

Widocznie nie kochacie swoich mezow prawdziwa miloscia.Ja nigdy nie pomyslalam o innym mezczyznie,choc moj maz mnie zdradzil.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: hounddog
Email:

Czytając Twoją historię miałem wrażenie, że czytam słowa swojej żony. Byłyby pewnie bardzo podobne. Wina leży jednak po środku. Teraz oboje wiemy jak bardzo nawzajem nie rozumieliśmy swoich potrzeb. Moja żona również w „psychicznym” względzie mnie zdradziła. Teraz już od pół roku mówi mi, że mnie nie kocha, że mój dotyk nie sprawia jej przyjemności i w zasadzie to tego nie chce. Nie współżyjemy już też od jakiś 7 miesięcy. Na pytanie czy kocha jego – nic nie odpowiada… Sprawa rozwodowa jest zawieszona w sądzie. Moi rodzice dali mi ultimatum albo ją zostawisz, albo nie odzywaj się do nas. Razem z żoną chodzimy do poradni. Mam jednak uczucie, że niewiele nam to daje. Oboje nie wiemy jak naprawić swoją sytuacją. Ostatnio powiedziałem jej, że ciężko się mieszka z osobą którą się kocha bez wzajemności. Wracam do domu z pracy próbuję żartować, gdzieś wyjść na spacer – to wszystko odbija się jak od muru. Codziennie wieczorem modlimy się wspólnie – ja w zasadzie już nie wiem o co się mam modlić. Po prostu zawierzam sprawę Bogu i czekam choć na mały znak. Czuję jednak wewnątrz siebie, że mam coraz mniej siły. Wiem, że popełniłem wiele błędów, ale jednocześnie mam ich świadomość i naprawdę chce je naprawić. Wiem również, że moja żona najbardziej potrzebuje czułości i dotyku – jednak odrzuca mój dotyk bo ją „boli”. Nie mogę więc zaspokoić jej podstawowej potrzeby. Jak długo oboje w tym wytrzymamy. Szkoda, że wcześniej nie otworzyły nam się oczy – moglibyśmy być tak szczęśliwi – teraz to już może jest za późno…

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ann3

Anielko, współczuję Ci tych trzech lat cierpienia. Czasami prowokacja obojętnego męża w postaci informacji, że żoną interesuje się ktoś inny wywołuje przyciągający i bardzo pozytywny skutek. Mąż nagle "ocyka się" i zaczyna zabiegać i dbać o żonę. Znam taki przypadek. A u Ciebie nastapiła błyskawiczna lawina złych wydarzeń. Wodospad wręcz ale też konsekwentnie po linii dotychczasowego traktowania Cię przez męża. Myslę, że rzeczywiście trzeba przeczekać, żeby jakoś wytrzymać to emocjonalnie. Może włożę kij w mrowisko ale jestem zdania, że kobieta to nie podnóżek czy przedmiot lecz CZŁOWIEK czyli osoba, którą należy traktować z respektem i godnością a w małżeństwie małżonkowie powinni traktować siebie z miłością, szacunkiem , uwagą i zainteresowaniem, czułością . Dla mnie osibiście bardzo ważne jest też poczucie takiej wewnętrznej wolności w przebywaniu razem o obdarzaniu siebie miłością czyli życie bez presji, przymusu, dominacji, uzależnienia, poczucia niższości. I nigdy bym nie wytrzymała 3 lata nie będąc traktowana z godnością. Nie jestem masochistką ! A małżeństwo to nie bożek, który trzeba czcić i oddawać mu cześć mimo zdrady, przemocy, kłamstwa i innych brudów tylko związek oparty na miłości. Kobiety traktujmy się jako ISTOTY LUDZKIE.
Radzę przeczekać burzę w ukryciu, żeby ocalić chociaż siebie skoro małżonek idzie na zatracenie. Pozdrawiam

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Kasia

Anielko caly czas mowisz o Bogu! ja Ciebie nie kopie tylko nie potrafie zrozumiec dlaczego podunelas sie do zdrady?jest wiele innych sposobow aby ratowac malzenstwo! skoro bylo ono dla ciebie meczarnia trzeba bylo o tym z mezem porozmawiac a nie ucieklas w ramiona do innego mezczyzny!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka_emigracja
Email:

"Kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem"

Kasiu juz zadałaś Anieli pytanio- oskarżenie na temay zdrady i nie musisz tego więcej powtarzać.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Inga

Wiesz Agnieszko nie rozumiem dlaczego tylko w mezczyznie widzi sie tego zleg? dlaczego meczyzne uwaza sie tylko za tego ktory zdradza? dlaczego na kobiete patrzy sie inna miara? mysle ze gdyby to napisal jakis facet..ze zdradzil zone i ona go teraz nie chce to na pewno dostal by pelno obelg!!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Dziękuję wszaystkim za słowa wsparcia i zrozumienia, choć wiem że nie łatwo to zrozumieć.
Kasiu pytasz dlaczego...To nie dzieje się z dnia na dzień.
Z mężem próbowałam rozmawiać i nadal próbuję, modlę się, ale czy on ma prawo do tego, żeby lekceważyć sakrament?
Wszyscy mówią o tym jacy są wspaniałomyślni bo wybaczają zdrady małżonków i kochają dalej.
Ja też zostałam w jakiś sposób zdradzona, oszukana. Czy mój mąż mnie tak na prawdę kochał, skora nie chciał się ze mną kochać, nie chciał mieć dzieci...Wiem że mnie to nie usprawiedliwia - nie o to mi chodzi, ale co mam zrobić teraz, kiedy on depcze to co powinno być dla nas święte? śmieje się z moich wartości chrześcijańskich, bierze adwokata i mówi mi że jestem upartą dewotką, bo słucham Kościoła...?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Hounddog, chyba troche rozumiem Twoją żonę. Bądź dla niej cierpliwy i okazuj jej miłość. Może potrzeba czasu na to abyście sobie na nowo zaufali, ona Tobie także, ale owoce będą na 100 %.
Gdyby mój mąż podobnie podszedł do mnie, prędzej czy później bym zmiękła.
Z Bogiem

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Kasia

Anielo nie znam twojego meza...ale z tego co piszesz moze on tylko czekal na takie Twoje posuniecie(zdrade)??? aby sie wyzwolic z tego malzenstwa? kazdy mezczyzna ktory kocha swoja zone chce miec dzieci a Twoj maz tego nie chcial..takze naprawde trudno jest ocenic ta sytuacje.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka_emigracja
Email:

Inga jeżeli zamierzasz kogokolwiek ,niezaleznie od tego co zrobił obrzucac obelgami to zmień forum.Forum to jest przeznaczone dla małżeństw przechodzących kryzys,wierzących w odbudowę swojego związku.Jest to forum katolickie,niestety duża częśc osób je odwiedzających jakby tego nie zauważa.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Agnieszko, dziękuję, że należysz do osób, które jednak nie "rzucają kamieniem".
Ludzie popełniają różne grzechy, jeżeli odpowiedzą sobie dlaczego, będą wiedzieli dlaczego ja popełniłam taki.
Myślę że każda próba odejścia od grzechu, próba walki, jest ważna dla Boga. Mój spowiednik i Ojciec duchowny mówi, żeby próbować i prosić Boga o pomoc.
Po tym wszystkim zrozumiałam, że bez pomocy Boga sama sobie nie dam rady. Prośmy Go o pomoc. On nas kocha mimo naszych błedów, a ja to odczułam i wiem to na pewno.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Andrzej
Email:

Anielko, piszesz:
"...On się bardzo w tym wszystkim zagmatwał. Bardzo mu zależy na tym rozwodzie, twierdzi że chce być wolny i sobie życie na nowo ułożyć. Ja mu mówię, że nie można sobie życia bez Boga układać, ale nie dociera. Śmieje się ze mnie, mówi że jestem naiwna, jeśli wierzę w to co klecha opowiada na kazaniu..."

Być może jest tak, że Twój mąż ma plan na "ułożenie sobie na nowo życia". Jednak zawsze warto o sakramentalnego współmałżonka walczyć, oczywiście we współpracy z Bogiem - z Jego łaską.
Spróbowałbym mężowi przedstawić w stanowczy, ale delikatny sposób twarde nie do zbicia - dla katolika - argumenty w postaci słów Jezusa Chrystusa - Boga o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa.

Nauka Chrystusa - Boga o nierozerwalności małżeństwa

(18) Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo.
(Ew. św. Łukasza 16:18)

(10) Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża. (11) Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.
(1 list św. Pawła do Koryntian 7:10-11)

(15) Rzekła do Niego kobieta: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. (16) A On jej odpowiedział: Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj. (17) A kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. (18) Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą. (19) Rzekła do Niego kobieta: Panie, widzę, że jesteś prorokiem.
(Ew. św. Jana 4:15-19)

(1) Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. (2) Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. (3) Odpowiadając zapytał ich: Co wam nakazał Mojżesz? (4) Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. (5) Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. (6) Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: (7) dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę (8) i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. (9) Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (10) W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. (11) Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. (12) I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.
(Ew. św. Marka 10:1-12)

(1) Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileję i przeniósł się w granice Judei za Jordan. (2) Poszły za Nim wielkie tłumy, i tam ich uzdrowił. (3) Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu? (4) On odpowiedział: Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? (5) I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. (6) A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. (7) Odparli Mu: Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją? (8) Odpowiedział im: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. (9) A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu (*) - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo.
(Ew. św. Mateusza 19:1-9)
(*) Prawdopodobnie mowa o związku nieprawym (zob. Mt 5,32) - Biblia Tysiąclecia

(27) Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! (28) A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (29) Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. (30) I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. (31) Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. (32) A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu (*) - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.
(Ew. św. Mateusza 5:27-32)

(21) Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! (22) Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, (23) bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. (24) Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. (25) Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, (26) aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo4, (27) aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. (28) Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. (29) Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, (30) bo jesteśmy członkami Jego Ciała. (31) Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. (32) Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. (33) W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!
(List św. Pawła do Efezjan (5,21—33)

(4) We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg.
(List św. Pawła do Hebrajczyków 13:4)


Źródło: Biblia Tysiąclecia

(*)ks. prof. Jacek Salij OP "CZY EWANGELIA DOPUSZCZA ROZWÓD?"
http://www.opoka.org.pl/b...ogi/rozwod.html

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ann3

Witaj Andrzeju.Swięta racja. Poza jednym wersetem, który zacytuję:A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu (*) - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.
Dla mnie słowa Jezusa Chrystusa są najważniejsze . Są ważniejsze nawet od słów od Ojca Salija, którego notabene szanuję i lubię. Jednak czytałam rozprawę na temat tego "co Jezus miał na myśli mówiąc powyższe słowa " A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu (*) - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa" . Ojciec Salij probował spekulować, ze Jezus nie powiedział tego, co powiedział. Grzechem jest przekręcanie Ewangelii. A Ewangelia to Jezus , Jego czyny i Jego słowa. On sam jest Słowem. Więc szanuję i przyjmuję WSZYSTKIE słowa Jezusa wprost. Nie przekręcam i nie interpretuję. Jezus mówi bardzo proste słowa do prostych ludzi , nauka Jego jest wprost do nas i dla nas .WIęc nie manipulujmy Jego Słowem tylko przyjmujmy z prostotą.
Pozdrawiam

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ann3

Zresztą w Biblii nie ma gwiazdki przy słowie "nierządu". Więc dla Jezusa nierząd to nierząd . Więc w wypadku nierządu mamy prawo oddalić niewiernego małzonka i zakończyć małżeństwo. Oczywiście nie musimy, tylko ze względu na ważkość problemu i konsekwencje i odporność zdradzonego małzonka MOŻEMY go odalić.
Mateusza 19:9 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Andrzej
Email:

Ann3, z odpowiedzi o. Salija i z przypisów w Biblii wynika jednoznacznie, że nierozerwalność ważnego sakramentalnego małżeństwa ma wymiar bezwzględny, i dopóki małżonkowie żyją nic ich z tego zobowiązania dotrzymania wierności nie zwalnia. I w Kościele Katolickim (w odróznieniu od Prawosławnego) nie ma pod tym względem wyjątku.
Wyraźnie tak odczytywali naukę Pana Jezusa pierwsi Chrześcijanie do których wypowiedzi odwoływał się O. Salij (przeczytaj dobrze argumentację o. Jacka np. tekst "Pasterz" Hermasa).

Nierząd w klauzuli Mateuszowej oznacza po prostu nieważne małżeństwo. Wg badań gramatyczno-filozoficznych tekstu greckiego Ewangelii oraz w oparciu o teksty pozabiblijne J. Bonsirven wyjasnił, że użyty przez Mateusza termin grecki "porneia" oznaczał początkowo prostytucję, a później małżeństwo domniemane, nieważne, niegodziwe z jakiegoś powodu. Sens zatem słów Mateuszowych byłby następujący: "Kto opuszcza swoją żonę, poza wypadkiem małżeństwa nieważnego, popełnia cudzołóstwo" (zob. ks. Janusz Gręźlikowski "Co po rozwodzie?).

Ann3, katolik nie może podcinać gałęzi na której siedzi tzn. kwestionować nauki Kościoła Katolickiego. Przeczytaj jeszcze raz bardzo jasno i jednoznacznie uargumentowaną wypowiedź ojca profesora Jacka Salija. Np. ten fragment:

"Otóż według odwiecznej praktyki Kościoła katolickiego, klauzula ta odnosi się do dwóch konkretnych sytuacji. Po pierwsze, Pan Jezus dopuszcza, nawet zaleca rozejście się mężczyzny i kobiety, jeśli żyją oni na sposób małżeństwa, ale małżeństwem nie są. Chodziłoby tu o taki związek, o którym Chrystus wspomniał w rozmowie z Samarytanką: „Ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem” (J 4,18). Po wtóre, w słowach tych Kościół dopatruje się obowiązku bezwzględnej niezgody na cudzołóstwo współmałżonka. Nie wolno chrześcijaninowi tolerować sytuacji trójkąta małżeńskiego: jeśli niewinny małżonek nie może sytuacji zmienić, powinien raczej współmałżonka opuścić i w modlitwie i pokucie czekać na jego nawrócenie, niż godzić się na bezczeszczenie małżeństwa.
Proszę uważnie wczytać się w oba teksty św. Mateusza i sądzę, że sam Pan przyzna, iż taka właśnie interpretacja leży w duchu obu wypowiedzi Pana Jezusa. Dopatrywanie się w słowach „poza wypadkiem nierządu” furtki, umożliwiającej rozwód, jest niezgodne z zasadniczym sensem nauki Chrystusa o małżeństwie."

Troszkę więcej ufności... :-) ) Choć przyznaję, że pokusa znalezienia furteczki silna... :-) )
Aha, w Biblli Tysiąclecia w wydaniu 9. przy słowie "nierządu" jest gwiazdka i wyjaśnienie, że chodzi najprawdopodobniej o nieprawy związek.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

Anielko, cieszę sie, że tu jesteś. Wielokrotnie ludzie pisali na tym forum, ze bardzo chcieliby, zeby ich niewierni małżonkowie tu zajrzeli, zrozumieli coś, uderzyli się w piersi. "I ja Cię nie potępiam", choć pewnie mogłabyś byc kochanką mojego męża...
Ale wszyscy bez wyjątku jesteśmy tu grzesznikami i mamy swój udział (swiadomy lub nie bardzo) w tym, co dotknęło nasze małżeństwa.
Czytając to wszystko, co można tu znaleźć, musisz sobie uświadomić ogrom zła i cierpienia, które zadałaś swojemu mężowi. To tyle okropnych uczuc,że aż trudno wszystkie wymienić: ból, wstrząs, rozczarowanie, utrata poczucia własnej wartości, złośc, agresja, utrata wiary w ludzi, poczucie podeptania, totalna deziluzja... Zdrada to najgorsze psychiczne cierpienie, jakiego doznałam w życiu...
Musisz liczyć się z tym, ze reakcja meża moze być bardzo negatywna, że moga pojawić się nawet zachowanai agresywne względem Ciebie (słowne i fizyczne), odtrącenie, próba ucieczki do innej. Bedzie wybuchał i smagał Cięsłowami, wyrzucał, miotał się. Ale to będzie wychodzicz niego i oczyszczac jego wnętrze, powoli, powoli, o ile tylko nie pójdzie ta sama droga, co Ty kiedyś....
Długo będzie myślał o Tobie bardzo źle, uważał Cię za kogoś złego, niegodnego zaufania, niezdolnego do dobra, dwulicowego, podłego -niestety. Może będzie myślał ciagle,że nadal go zdradzasz i zamęczał Cie podejrzeniami. On długo nie będzie mógł wyzwolić się z błędnego koła podejrzeń, ze nadal to robisz, ze wciąż kłamiesz,z e wystarczy Ci tylko okazja.
To, co robi Twój maż świadczy o tym, że :
-jego ból go przerasta,
-stracił do Ciebie zaufanie, wiarę w Ciebie (nie wierzy, ze jesteś zdolna do dobra i nawrócenia),
-boi się kolejnego zranienia,
-ma podobnie jak Ty kiedyś chore pojęcie małżeńśtwa (rozwód jak coś nie wychodzi remedium na wszelkie bolączki).
Musisz zdawac sobie sprawę, ze ta jego reakcja moze trwać. Jedyne, co Ci pozostaje, to :
-trwanie w nawróceniu i spowiedź, wsparcie duchowe,
-wiernosc, mimo że mąż Cię odtraca,
-okazywanie mu miłości, OGROMNEJ CIERPLIWOŚCI i stałe, wytrwałe okazywanie swej wierności,
-wielokrotnie powtarzana prośba o jego wybaczenie i trwanie w tej prośbie (nie okazuj agresji, bo to potwierdzi jego podejrzenia, złe myśli na Twój temat),
Człowiek nie umie przebaczyć tak szybko i bez wymówek jak Bóg, niestety. Człowiek ma o tyle gorzej,z e nie ma wglądu w serce drugiego, boi się kolejnej zdrady, ciągłych kłamstw i woli uciec, niz narazić sie na dalsze kłamstwa, grę w ciuciubabkę, kolejne cierpienia...
Rozmawiaj z mężem, mów, że go kochasz. Chrystus przebaczył skruszonej Magdalenie, niech mąż nie będzie surowszy niż Bóg!
Wytłumacz mężowi jedną rzecz: ze teraz on robi dokładnie to, co Ty zrobiłaś jemu; gdy są problemy chce Cię zostawić i szukać pocieszenia u innej, ze kieruje sie taka samą wizją małżeństwa: tymczasowego, czysto ludzkiego. Potepia to, co uczyniłaś i idzie tą samadrogą -uświadom mu to .Powiedz, ze wiesz, iż prosisz go o heroizm, ale że go kochasz. Proces leczenia trwa, musicie oboje w nim uczestniczyć.
Martwi mnie to, co napisałaś o tej miłosci do męża: wiem z własnego podwórka,z e osoba zdradzajaca zabija w sobie uczucie do męża czy żony, ze potem zostają tylko strzępy, ze chce sie z siebie coś wykrzesać, a tam w sercu nic, pustka, wszystko roztrwonione...
Teraz to Ty jesteś na jego miejscu. Ty musisz walczyć o małżeństwo, paradoksalnie.
Role sie odwróciły.
Zdaję sobie sprawę,z e zachowanie Twojego męża popchnęło Cię w ramiona innego (ja teraz czuję sie podobnie po zdradzie mojego m), ale nie powtarzaj mu:to Twoja wina. Okazuj skruchę, miłość i proś o wybaczenie, cierpliwie i łagodnie. Módl sie wiele, trwaj w Bogu i przede wszystkim pokochaj swego męża na nowo -odbuduj w sobie miłośc, która roztrwoniłaś, napełnij puste serce, z którym powracasz. Bez miłości nie przekonasz męża, ze zależy Ci na nim. Oboje musicie siezmienic -twój mą ztez Ciezaniedbywał. Kazdy brak czułosci wobec współmałżonka, zaniedbywanie go, odrtącanie psychiczne czy fizyczne jest już zdradą, mąż nie jest niewinny, (ja tez nie byłam, wiem to bardzo dobrze). Staraj się rozmawiać z nim bez emocji, gdy on sieunosi, reaguj miłoscią i cierpliwością, nie tak samo.
Życzę Ci, aby Twój mąz zdołał Ci przebaczyć, zeby nei zabrakło Ci wytrwałosci i determinacji oraz co najważniejsze BYŚ ODNALAZŁA ZAGUBIONĄ MIŁOŚC DO MĘŻA: NIE TYLKO BRATERSKĄ (CHOĆ I TO WIELE), ALE PEŁNĄ, MAŁŻEŃSKĄ.
NIECH CIĘ BÓG WSPIERA I BŁOGOSŁAWI CI!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

I jeszcze jedno; zerwij całkowicie z tamtym człowiekiem, nie zostawiaj żadnych dwuznaczności, zadnych uchylonych drzwi, zadnej furtki. Spal za sobą mosty. Wyrzuć wszystko, co łączy się z nim. Nieprzechowuj "pamiątek".
Twój maz nie będzie w stanie sie pozbierać, jeśli nadal będziesz kontaktować sie z tamtym człowiekiem. Pole do działania musi być czyszczone. Nie torturuj męza dalszą niepewnoscią, podejrzeniami itd. Bedzie dużo łatwiej, gdy on będzie widział, że tamto zostało bezwarunkowo, bez żadnego "ale" za Wami, ze nie wróci. Z majakami przeszłości nie da sie bowiem normalnie żyć. Utrzymując kontakt z tamtym człowiekiem (np. wspólna praca) naraziłabyś męża na psychiczne tortury (ja tego doświadczam w swoim małżeństwie). Musisz budować na skale, nie na piasku! POWODZENIA!!!!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Andrzeju, dziękuję za wsparcie, ale te słowa, które mi wysłałeś znalazłam już dużo wcześniej na Waszym forum. Wydrukowałam i dałam mężowi. On zerknął na nie dosłownie 5 sekund i kpiąco rzucił na stół. Mam je ciągle przy sobie i czytam.
Problem na dzisiaj jest taki, że mój mąż wczoraj wrócił od adwokata. Poprosiłam go żeby dał mi jeszcze jeden dzień do namysłu. W piątek wysyła pozew o rozwód z orzeczeniem mojej winy, z wszystkimy oskarżającymi mnie argumentami i dowodami. Dał mi to przeczytać. Szanse na obrone są zawsze, tylko się zastanawiam obronę czego. To że będzie to dla mnie straszne przeżycie wiem. Ale oprócz tego że się boję,wstydzę, nie wiem skąd wezmę pieniądze, zastanawiam się jaki to ma sens. Wiele osób pyta czy nie lepiej rozwieść się "kulturalnie".
Nie wiem co mam robić. Zadzwonię jeszcze do mojego księdza.
Mam jakieś przeświadczenie, że jeżeli zaufam Bogu jeżeli nawet będę musiała wszystkie te przykrości znieść, to warto. Choć po ludzku najchętniej wziełabym nogi za pas i wiała!!!
Proszę o modlitwę.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Kochana Julio!
Wiele mądrości w tym co napisałaś i bardzo Ci dziękuje. Jest dokładnie tak jak piszesz, moża poza tym, że ja zawsze uważałm nasze małżeństwo za nierozerwalne, chciałam je budować po chrześcijańsku, na fundamencie jakim jest Bóg i wiara.
Moj mąż od poczatku był "trudny" ale mówiłam sobie, że skoro go kocham, to taka moja rola, żeby mu pomóc, po to nas Bóg połączył.
Kiedy człowiek się stara a nikt, zwłasza osoba niekochana tego nie docenia, to w końcu skrzydła opadają. Mi opadły. Teraz nie wiem skąd wezmę siłę na to żeby znieść to wszystko - walke z rozwodem, walkę o każdy dzień, by przeżyć go w zgodzie, by być cierpilwą i dobrą, pełną ciepła i wyrozumiałą łagodną żoną. Staram się. Choćczasem robię to jakoś mechanicznie, bo chyba nie mam wyjścia. nauczyło mnie to pokory. Ale jesęleli to dłużej tak potrwa, nie wiem co zrobię. (dłużej nie potrwa, bo mąż się ze mną rowiedzie...) ale jeżeli on dalej mnie będzie tak traktował, nie wiem czy to wytrzymam. Chyba mam za duży temperament. Czasem zdarza mi się powiedzieć coś niepotrzebnie.

Kontakty z "tamtym" zerwałam pół roku temu.
jestem na niego wściekła, że mnie nie kopnał w tyłek i nie powiedział - zjeżdżaj do męża. Jestem na niego wściekła, o to ze on mnie tak omotał, dawał mi dok ladnie to czego mi brakowało, ale to było chwilowe i nieprawdziwe.
A przede wszystkim jestem zła na siebie o to, że nie przewidziałam konsekwencji, to było jak stopniowe wchodzenie w bagienko, najpiewr delikatnie, bo w każdej chwili można się wycofac, bo co w tym złego, ze sobie trochę czubki palców pobrudzę...
Jak wszyscy wiemy bagienka wciągają, a moja rada taka - NIE DYSKUTOWAĆ Z POKUSAMI!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

Aniela! Kochaj i poddaj się Bożej woli. Moze i mąz postawi na swoim (teraz Ty bedziesz bolała patrząc na jego staczanie się - to taka ironia losu) i odejdzie, rozwiedzie sie z Tobą. Sądze,że robi to pochopnie, pod wpływem bardzo silnych emocji i urażonej mocno męskiej dumy. Działa szybciej niżopada ból i niestety ma wykoślawioną wizję małżeństwa (wiec przyganiał kocioł garnkowi).
Jednak wierzę, ze nawet jesli zrobi to, co planuje, emocje mu w koncu opadną i wróci. Bądź dzielna, wytrwaj nawet w cierpieniu i odtrąceniu, przyjmij je w duchu pokuty, ale wyjdź z tego mądrzejsza. Wierzę, ze Twój mąż wróci, jelsi bedziesz go kochać.
Teraz on się łamie. Wazne, by choc jedna strona była silna, bo małżeństwo to cąłośc, choc czasem o jednej tylko nodze. No ale jak już obie nogi się ugną, to koniec, wszystko na kolanach.
Możliwe, że mąż chce sie odegrac, upokorzyć Cię, zobaczyć błagającą. Nie myśli, ze w ten sposob zamiast wyrwać szatanowi Ciebie i swoje małżeństwo, daje siętotalnie rozbroić i kapituluje i jeszcze pomaga złu szybciej osiągnac cel (powiedz mu tez i o tym). Sam w napadzie szału i bólu zatapia tratwę, na której płynie. Podpisuje podsunięty cyrograf...
Pamętam swój szał, który bardzo długo dogasał- jak pogorzelisko od uderzenia pioruna....
Trwaj w miłości, ona nie oznacza upokorzenia, nie przynosi ujmy. I wierz, ze Bóg wszystko może, a czas płynie szybko i przynosi odmiany. Życze Ci tego z całego serca.
Wiem, ze szatan chce teraz zagrać na Twoich uczuciach,skorto Ty go odkryłaś,zerwałaś mu maskę z twarzy ze "sprzymierzeńca" stał sie wrogiem. Chce Cie zniszczyć.Teraz niestety przerzucił się na Twojego męża, wykorzystuje jego ból, zaslepienie, gra na jego honorze, urażonej dumie, godności. Jedynym lekarstwem jest niewzruszona, cierpliwa miłośc i pokora (ale nie masochizm). Trzeba przyznać: "Panie,zgrzeszyłam, ale odwracam się ze wstrętem od swej winy, pomóz mi uzyskac przebaczenie, naprawić to, co zniszczyłam może nie do końca świadomie i z premedytacją".
Wiesz, ze Bóg bardziej cieszy się z jednego nawróconego niz 100 sprawiedliwych.; Wierzę, ze cieszy sie teraz z Ciebie, z Twojego powrotu. I pomoze Ci, tylko słuchaj jego głosu, wspieraj sie Komunią św., trwaj!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Julio, dziękuję Ci bardzo za te mądre słowa.
Są mi bardzo potrzebne i dziękuję Panu Bogu za Was wszystkich i za to forum.
Ciągle myślę o tym co by było, gdybym się zgodziła na rozwód - pewnie żałowałabym do końca życia że się tak łatwo poddałam.
A może to będzie jakieś świadectwo miłości dla mojego męża? Nawet jak się rozwiedziemy, może kiedyś do niego dotrze, że mi zależało...
Jestem dobrej myśli.
Boję się, ale "jeżeli Bóg za nami, któż przeciwko nam?"
Jeszcze raz dziekuję i pozdrawiam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

Anielko, ty mnie tez pomogłaś. Dziwisz się? Otóz po zdradzie męza i długotrwałym kryzysie opadły mi ręce. Nigdy wcześniej nie myslalam nawet o innym mężczyźnie, ale po tym wszystkim zaczęłam w myślach wyrywac sie do kogoś innego, najpierw wyimaginowanego. Potem poznałam kogoś , kto byl uosobieniem tego, czego brak mojemu mezowi: ciepły, otwarty, dobroduszny, pełen spokoju, taktowny. Zawsze wielkoduszny, nie małostkowy liczykrupa. Naprawdę emanuje z niego dobroć dla ludzi, ma takie spojrzenie, z emozna siepod jego wpływem ogrzać i rozpłynąć. Nie tylko ja zwróciłam na to uwagę. Nigdy nie znaleźliśmy sie w jakiejś dwuznacznej sytuacji, ani ja nie próbowałam go uwodzić itd. Nie, ale zagościł w moich myslach, ciągle powracał. I ciagle pytałam sama siebie: boże, czemu to nie jego spotkalam, czemu...??
Wiem,z e to początek drogi, która opisałaś: zraniony człowiek szuka zaspokojenia swych tęsknot, braków, marzeń. Może często na siłe, wyobrazajac sobie za wiele.
To, co napisałaś jest tez dla mnie źródłem przemyśleń. Może głodny wszędzie widzi chleb?...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Julio, nie daj się "skusić"
Cokolwiek by się nie działo - nie popełnij mojego błędu, bo tego nie da się wymazać korektorem. Bóg wybacza wszystko, ale "doświadczenia" się nie zapomni nigdy.
Nie ma ludzi bez wad, a to że nam się ktoś podoba, coś w nim, spojrzenie, słowa...
Nie można temu ulegac. Wiem że to jest trudne, zwłaszcza jak w domu nudny mąż, który marudzi, nie słucha, zajmuje się wszystkim tylko nie żoną...
Ręce opadają! Ale nie daj się! Szatan kusi na różne sposoby, a na moim przykładzie wiesz najlepiej do czego to "niby nic" może doprowadzić...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Mam jeszcze pytanie: gdzie mogę kupić książkę "Miłośc wymaga stanowczości" Dobsona?
Wiele osób o niej wspomina. Szukałam w internecie, ale bez skutku.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

Mnie się udało kupić przez internet własnie w jakimś antykwariacie, pomyszkuj w sieci.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Jest w księgarni katolickiej lub w Empiku.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Błękitna

Hej, Dobsona wydała oficyna Vocatio, która ma w internecie sklep on -line: www.vocatio.com.pl
Książka jest, kosztuje 19 pln.
Dobranoc

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Dzięki. Już zamówiłam
Dobranoc :)

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Julia

Aniela, pamiętaj, ze rady Dobsona dotyczą strony porzuconej, ale niewinnej (która nie zdradziła). Zastosowanie tej samej taktyki w Twoim wypadku byłoby chyba gwożdziem do trumny...Ty musisz własnie pokazywac, ze Ci zależy, że kochasz a nie oddalać sie, dystansować. Utwierdziłabys tylko męża w przekonaniu, ze dobrze robi.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Witam po weekendzie. Myslę że mądre książki warto czytać. W zasadzie to nie wiem jak mam się czuć, bo teraz to właściwie ja będę "porzucona". Mój mąż się ze mną rozwiedzie, pewnie m. in dlatego że kogoś ma...
To co ja mam czytać? :))
Książkę Dobsona zamówiłąm, może dam w prezencie mężowi. :)
a może komuś innemu.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Na rozwód się nie zgodziłam i tak. Może będzie orzeczenie mojej winy :(
może będę musiała również za wszystko sama zapłacic :((
ale moze to będzie w jakiś dziwny (bo nie po ludzku mysląc) oczyszczający sposób potrzebne.
Mam wrażenie że Bóg woli takie rozwiązanie :))

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Witaj Anielko! Jestem pełna podziwu, że potrafisz ukorzyć się i napisać "to ja.., a teraz ponoszę odpowiedzialność za to co zrobiłam".
Moje spojrzenie na takie problemy jest z punktu widzenia próby wiary, siły i z punktu widzenia perspektywy wybiegającej z ram czasowych.
W każdej sytuacji trzeba znajdować siły NA TERAZ.
Pan Bóg jest w teraźniejszości i to (przynajmniej we mnie)jest motorem do działania. Zawsze, kiedy człowiek zderza się z problemem, tym, który sam wywołałuje lub wywołaje go współmałżonek, najpierw zderzamy się z własnymi emocjami i one mówią nam o nas samych. Najbardziej bolą nas nasze reakcje.
Bardzo lubię Anselma Gruna "Przebacz samemu sobie". Niesamowite jak książka może pomagać.
Pozdrawiam. Życzę Ci siły i wiary, bo Pan Bóg jest Bogiem wiernym, ale ta świadomość (o tym) czasem jest uchwytna dopiero po pewnym czasie. E.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

...sam wywołuje lub wywoła go...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Mój mąż jest nieugięty. Wiem że czuje się oszukany, zraniony, chociaż nie są to "świerze" rany.
Dowiaduję się o tym, że teraz to on kogoś ma i widzę, że czuje się usprawiedliwiony, rozgrzeszony, ma "moralne" prawo do tego by teraz kogoś mieć.
Nie wiem co robić.
Staram się być delikatna, przytulać go...on siedzi przy komputerze, gra w "zabijanki", albo nawet rozmawia na gadu gadu z tamtą.
Wiem to...
Kiedy wchodzę do pokoju, każe mi wychodzić i nie wtrącać się w nie swoje sprawy. Podkreśla, żebym podeszła w końcu poważnie do tego co on chce zrobić, bo się rozwiedzie ze mną na 100%. Powiedział że mi znajdzie kawalerke, żebym się wyprowadziła.
Wszyscy wkoło mówią mi że jestem nierozsądna, że i tak się ze mną rozwiedzie, a jeszcze źle na tym wyjde, więc powinnam się zgodzić na rozwód.

Ze mną jest chyba trochę tak że wyłączyłąm emocje, uczucia, tkwie jakby w jakimś marazmie. Nie wiem co czuję, co powinnam czuć. Jak mam reagować na takie męża zachowanie. On czuje się panem sytuacji. Zachowuje się jakby wszystko mu był wolno.

Do tego (pewnie już wspominałam o tym)
twierdzi że Kościół jest zacofany, że on ma prawo sobie "ułożyć" życie, że jestem dewotką, że tylko jakieś chore wyobrażenie o Bogu mnie przy nium trzyma, że mam jakieś chore poczucie misji...

Wole już z nim nie rozmawiać niż słuchać tych wszystkich herezji.
Wczoraj np. powiedział że papież Jan Paweł II był zacofany i że wszystko się jeszcze zmieni, za jakiś tam czas, a ja jestem ograniczona.

Mój mąż był kiedyś organistą, twierdzi że się naoglądał jacy to księża potrafią być...
Ja też wiem jacy, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi (zresztą to jest odrębny temat)

Ogólnie rzecz ujmując sytuacja wydaje mi się bez wyjścia.
Nie załamuję się jeszcze, bo wiem że Bóg jest ze mną i On mi daje jakąś łaskę trwania w tym wszystkim bez popadania w obłęd.

Śmieszy mnie czaem też to, że moi rodzice o tym nie wiedzą. Nie mówię im, bo nie chcę ich martwić - dla nich Bóg i wiara zawsze były bardzo ważne. A teraz co? Mają sie dowiedzieć, że ich córeczka (ciągle myślą że mam 15 lat) zdradziła męża, a mąż się z nią rozwodzi...
Rodziców kocham i szanuję, ale wydaje mi się że nie pomogliby mi w żaden sposób pomóc. Mogą się jedynie modlić, co pewnie i tak czynią.
Mama mnie namawia na dziecko i ciągle o tym przypomina...Nie rozumiem dlaczego ona nie usiądzie i nie porozmawia ze mną. Od pół roku jeżdże do nich sama, a oni milczą. Byłam sama na Boże Narodzenie, bo mąż stwierdził, że nie chce ze mną świąt spędzić. Kochana rodzinka go bardzo wspiera i zaprasza chętnie do siebie (bez żony)

Zbliża się Wielkanoc...tym razem chyba zostane sama w domu, bo on mnie nie chce, a do rodziców nie pojade, bo drugie święta bez męża nie przejdą no i nie chce być sama przy nich wszystkich - szczęśliwych, z dziećmi z mężami i żonami.

To będą moje pierwsze samotne święta, ale muszę się chyba przyzwyczajać...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ada

Anielko

Na wiosne odmien swoje zycie.

Jestes w bardzo dobrej sytuacji. Twoja mlodosc pomoze Ci na nowo ulozyc sobie zycie.

Nie martw sie , ze Twoi rodzice w taki sposob przezywaja Twoje niepowodzenia. To jest Twoje i tylko Twoje zycie wiec zacznij zyc tak aby Tobie bylo dobrze.

Pokochaj siebie.

Kazdy czlowiek chce byc szczesliwy, chce kochac i byc kochany.
Ja uwazam , ze splot wydarzen w Twoim malzenstwie sprawil , ze szukalas uczucia w innym czlowieku.

Masz nowe doznania teraz juz wiesz czego chcesz w zyciu.

Twoj maz wogole Cie nie kochal milosc tak szybko nie umiera widocznie z jego strony bylo zauroczenie, ktore mniej wiecej do 3 lat mija dlatego teraz o Ciebie nie walczy.

Sama widzisz , ze poszukal sobie kobiete.

Ty go fizycznie nie zdradzilas wiec dlaczego tak bardzo sie winisz, wolno bylo Ci znaleść przyjaciela, ktory Cie rozumial pomagal doradzal.

Mezczyzna jak i kobieta maja swoj swiat nawet bedac w zwiazku nalezy sobie zostawic mala swoja intymnosc gdzie nikt oprocz nas samych nie ma wstepu.

Musisz teraz przebywac z przyjaciolmi, z ludzmi , ktorzy Cie rozumia. Nie wolno Ci sie zalamywac z kazdej sytuacji jest wyjscie.

Jestes w tej dobrej sytuacji, ze nie masz dzieci.

Jeszcze bedzie dobrze!!! zobaczysz czas leczy rany, jeszcze w Twoim mlodym zyciu pojawi sie czlowiek z ktorym bedziesz szczesliwa.

Nie zamykaj sie w cierpieniu.
Zacznij zyc i sie cieszyc kazda chwila , zycie tak szybko mija, ze nie warto sie zatrzymywac.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez anielka

Co znaczą słowa :"jeszcze w Twoim młodym zyciu pojawi sie człowiek z ktorym bedziesz szczesliwa. "?
Każdy związek z mężczyzną w sytuacji gdy mam męża jest niesakramentalny. Pozostawanie w takim związku byłoby trwaniem w grzechu, więc to nie wchodzi w grę.

Szczęsliwa chcę być, tylko boję się samotności, nigdy nie chciałam być sama, zawsze marzyłam o dzieciach i rodzinie.
Pozostaje mi mieć nadzieję że mój mąż się zmieni - a to byłby prawdziwy cud.
Rozmawiałam z p.psycholog i jej jedyną radą było rozejść się, bo ludzie się nie zmieniają...
Po co mi taki psycholog, który nie rozumie jakimi wartościami ja się kieruję, co jest dla mnie najważniejsze?

Ada, wiem że chcesz dobrze, chcesz mnie pocieszyć, ale pomyśl, że ja nie mogę się związac z kimś innym.
Z tego wynika, że dzieci już też nie będę miała...
Oczywiście tak po ludzku rozumując, bo nie wiadomo co Pan Bóg dla mnie przygotował.
A wierzę że ma dla mnie jeszcze wiele niespodzianek :))

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ada

Anielko
Czy w Twoim wypadku nie mozna uniewaznic slubu koscielnego?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Udało mi się po ponad tygodniowej nieobecności dotrzeć na forum. Anielko, Szczerze Ci współczuję Twojego położenia. Nie może być jednak tak, że Twój mąż wykorzysta Twoją słabość, coś czego się teraz wstydzisz, chcesz to naprawić, przeciwko Tobie, Wam. On ewidentnie dąży do rozpadu Waszego małżeństwa. Czujesz to? Ma szansę na to, żeby winę przerzucić na Ciebie. Jesteś zdradzana Anielko! Stosowanie w tej sytuacji miłości stanowczej nie jest gwoździem do trumny, wręcz przeciwnie. Zobacz na podstawie naszych zwierzeń, jak zachowują się ludzie, którzy są zdradzani. Jaka jest reakcja na powrót marnotrawnego (Ty właśnie zdobyłaś się na powrót i co?) jest radość, nadzieja na lepszy i głębszy ciąg dalszy, przebaczenie win.. Absolutnie nie możesz się godzić na poczynania męża. Błądzić jest rzeczą ludzką, pozostawać w nim - szatańską. Ty Anielko wychodzisz na prostą, a Twój mąż?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Kiedy czytam wszystkie posty ludzi z tego (a zaglądam tu od tygodnia) mam ochotę krzyknąć.
Ludzie ze związków sakramentalnych!
Czy wy nie widzicie jak bardzo kochacie Pana Boga! To Wasze cierpienie. Czy nie rozumiecie, że jest miłe Bogu!
żebyście wiedzieli to tylko,
całe Wasze cierpienie w jednej chwili stałoby się dla WAs radością

Mąż, żona zostawiła? ale Pan Bóg (Dobry Ojciec)Was nie zostawił. Pan Bóg nie zostawia,
bo Bóg jest Bogiem wiernym i jak widać Wy, ze związków sakramentalnych też jesteście Bogu wierni: ZE WZGLĘDU NA WASZĄ MIŁOŚĆ DO NIEGO->BOGA!
"jeśli w y t r w a c i e poznacie Prawdę"
i tylko tyle.
Pozdrawiam! Elżbieta.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

To raczej własnie nasze trwanie jest Bogu miłe, a nie cierpienie...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka_emigracja
Email: l

To sa własnie "wspaniali"psycholodzy ,którzy twierdzą ,że ludzie sie nie zmieniają....Tak czysto po ludzku mysląc to rzeczywiście sie nie zmieniają,ale dzięki relacji z Bogiem można sie stać zupeLnie inną osobą.Ja jestem dzis innym człowiekiem bo spotkałam Jezusa,który mnie uzdrawia.On potrafi wyciągnąć człowiek z najgorszego bagna,z najciemniejszej doliny.Byłam świadkiem uzdrowień fizycznych,sama doznałam łaski uleczenia ze zranień wewnętrznych.Jezus nie umarł,On dalej jest i uzdrawia,nie uzdrowi jednak tych którzy tego nie chcą,którzy zamykają sie na Jego łaskę.Anielka,nie mów,że nie będziesz mieć dzieci .Bóg zna scenariusz,człowiek w swym udręczeniu widzi tylko jeden scenariusz ,jedno rozwiązanie.Bóg widzi ich kilkadziesiąt może kilkaset,a na końcu każdego z nich zbawienie.Wszystko w swoim czasie,Droga jest kręta i wąska i trudna ale jaki CEL.Pozdrawiam wszytkich podupadłych na duchu.Agnieszka,ta ,która miała sie nigdy nie zmienić....

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

CA, wierność, ale i cierpienie też jest miłe Bogu.
Święta Tereska od Dzieciątka Jezus tak bardzo chciała cierpieć z miłości do Boga, że kiedy "wreszcie" (a przecież niespodziewanie) miała krwotok płucny ucieszyła się (w Wielki Piątek) Dasz wiarę? Jaka jej miłość do Stwórcy przeogromna, jak ona GO kochała! Chciała cierpieć z miłości do Boga! Szalona dziewczyna!...
Ci co kochają Pana Boga tak naprawdę, to Boży szaleńcy...
ale i Ci, którzy mają związki sakramentalne, a małżonek ich odrzucił, a oni cierpią, ale wiedzą, że to zobowiązuje w stosunku do Samego Boga, to co, nie Boży szaleńcy?
Ja uważam, że tak! tacy sami, jak te małe i duże Święte.
pozdrawiam. Elżbieta.

"Małżonkiem Twoim Sam Stworzyciel"

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Dziękuję wszystkim za ciepłe słowa otuchy, które mnie uskrzydlają.
To jest ważne - wiedzieć że są na świecie ludzie, którzy myślą podobnie, mimo że mają też problemy.

Ada, jeśli chodzi o unieważnienie małżeństwa, to przewałkowałam ten temat również. Rozmawiałam z pewnym księdzem i z osobami kompetentnymi, które wiedzą sporo na ten temat. Jest w moim małżeństwie wiele niedomówień, wątpliwości...brak dojrzałości. Nikt z tych ludzi mi nie powiedział że nie moge stwierdzić nieważności. To musiałby zbadać sąd kościelny.
Do mnie jednak jakoś to nie przemawia, nie dociera ta myśl że moje małżeństwo mogłoby zostać uznane za nieważne, przecież ślub był w kościele i Pan Bóg nas popbłogosławił...

Nie chce robić czegoś metodą prób i błędów, muszę mieć jakieś przekonanie, że to jest właśnie to. W tej chwili mam przekonanie że nie mogę się zgodzić na rozwód. Nie wiem co mi przyniesie przyszłość. Może będzie dobrze, a może Bóg mnie jakoś na swój sposób przygotowuje do czegoś.

Żeby się zdecydować "na coś takiego" muszę mieć wewnętrzne przekonanie, że dobrze robię.
Jeżeli tak bedzie miało być to myślę, że Bóg mną pokieruje. Staram się Mu ufać we wszystkim.
Własnie kupiłam sobie "Żółty zeszyt" św. Tereski. Polecam.
Z Bogiem

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: ela

Dwie godziny temu miałam GO w ręku - niesamowite,
znam "Żółty zeszyt" choć jeszcze nie kupiłam, pani miała ostatni i był trochę "rozleciały"

to jest to!
niech Św. Terenia ma Cię w opiece!

a musisz wiedzieć, że Ona nikomu nie odmawia swojej pomocy
napiszę Ci tylko tak - myślę, że poprosiłaś Ją o pomoc,
zobaczysz, poczujesz wolę Bożą - ale..
ta wola może różnić się od Twojej woli, droga Anielko

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Nauczyłam się już "zbaczać" z wybranej trasy, jeżeli Bóg kieruje mnie inna drogą, która początkowo wydaje się zbyt trudna i kręta, ale którą i tak szybciej dochodzi się do celu...
Niech się dzieje wola Twoja Panie!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

kasiu uważam że bardzo się mylisz myśląc że ludzie dojrzali kochający naprawdę nie zdradzają .To wierutne bzdury też bardzo bym chciała żeby tak było ale nie jest i ja jestem tego żywym dowodem.Kocham swojego męża od 10 lat i co zdradziłam go . za pierwszym razem dlatego że on zrobił to pierwszy ,za drugim bo mnie nie szanował za trzecim bo choć błagałam żebyśmy przestali się ranić nawzajem on pozostawał głuchy na moje prośby uważał że nic się nie dzieje dziwnego z nami i że powinnam rozumieć zmieniające się czasy.kiedy patrzę wstecz to w porównaniu z nim byłam święta prośiłam Boga by móc choć na chwilę zobojętnieć. Były momenty że byłam bliska obłędu kochałam za siebie za dzieci.to jaką cenę za to płaciłam wiem tylko ja .nie wiem czy blużnię mówiąc że Bóg mnie wysłuchał bo zobojętniałam nadal kocham mojego męża ale już nie tak ponad wszystko z dużą dozą rozsądku i BOGU DZIĘKUJĘ za ten dystans do wielu spraw A MOJEMU MĘŻOWI za to że swoim bezwzględnym postępowaniem uwolnił mnie od poczucia winy.Niczego nie żałuję a jeśli zrani mnie jeszcze raz to odpłacę mu tym samym.Ja też nie jetem krzywa i naszczęście świadoma swojej kobiecości.Wiem że wiele osób powie że zemsta nie pomoże w miłośći zgoda ale pomuc zrozumieć mechanizm działania osoby która nas skrzywdziła .Ważne jest to że zdarzyło misię to z osobą do której żywiłam odwzajemnione uczucia więc jakgdyby kac moralny był mniejszy.Uważam że mój mąż zdradzając i krzywdząc na różne sposoby nie przewidział że ja mogę zrobić to samo nie tylko zdradzić fizycznie ale i uczuciowo. TEgo niw przewidział żę to nad czym on tak się pastwił może ktoś inny nie tylko poszanować ale i pokoczać i gdyby nie ten brak wiary w to że to może się udać byłabym żoną innego.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

bibi, nie wiem.. hę.. czy to tekst do kasi (mnie) czy do Kasi. Błądzić jest rzeczą ludzką, byleby nie pozostawać w tym błędzie. Wyobrażam sobie stan duszy po uświadomieniu sobie grzechu cudzołóstwa. Współczuję. Wolę osobiście tego nie doświadczać, modlę się o czystość. Polecam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

no cóż liczyłam się że ktoś się oburzy wierzę w Boga ,wiem że większość osób jest tu bardzo religijna.NIe mam zamiaru robić tu zamętu swiją osobą wiem też że czystość jest piękna i bardzo szlachetna wobec drugiej osoby.Ale ludzie sa tacy jacy sa i nie zawsze mamy możliwość być tacy szlachetni.Nie prubóję się usprawiedliwiać ,chciałam tylko powiedzieć tak zperspektywy zwykłego człowieka średnio praktykującego co mnie skłoniło do zdrady dlaczego tak się stało.Ja wierzę w miłość Boga w to że on nas rozumie przebacza ja wierzę że mi przebaczy bo nie była to forma rozrywki ja to przemyślałam,czułam że on mnie nie kocha czy zatem go krzywdziłam.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Dzięki bibi za szczerość!
Bóg wybacza wszystko, bo Jego miłosierdzie nie ma granic.
Jakoś mi się lepiej zrobiło, że napisał ktoś kto miał podobne przejścia do moich (zwłaszcza kobieta)
Cały czas czułam się jakaś napiętnowana na tym forum, jakby niegodna tego żeby tu z Wami dyskutować - bo co "taka" może doradzić...

Mój mąż kazał mi się wyprowadzić, ale sie nie zodziłam, więc on się chce wyprowadzić. Mieszkamy na wynajętym mieszkaniu, więc to nie jest większy problem dla niego. Trzymał go tu dostep do internetu, ale zabierze wszystko ze sobą, więc chyba już nie będę tak często się odzywać do Was.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

posłuchaj wiele jest takich babek jak my tylko że nie mają odwagi by o tym pisać i wcale się nie dziwię bo to w końcu katolickie forum większość to moim zdaniem fanatyczki.Zdradę interpretują jak coś nie wybaczalnego nic tylko do kotła i smoły .myślę że do zdrady też się dojrzewa nic nie dzieje się bez przyczyny .mnie ktoś tu nazwał puszczalską a tym czasem ja nawet do rozrywkowej nie bardzo mogłabym się porównać.Dlatego też i ty nie obwiniaj się w nieskączoność bo całe życie będziesz czuła że to ty wszystko zawaliłaś.Ja wiem bo czytałam twój post że bardzo go kochasz i to twój mąż nawalił .odpychając pchnoł za daleko.teraz jest zły dumny urażony próbuje cię karać ty Amelko bądż ponad tę złość pozwól mu pomyśleć odreagować będzie dobrze. przecież w końcu dojdzie do tego wniosku że jest współwinny. ludzie popełniają gorsze błędy a prawdziwa miłość może wiele wybaczyć trzymaj się ciepło .

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka_emigracja
Email:

Bibi,nie dziękuj Bogu za to,że potrafiłaś się zmienić w swoich relacjach z mężem.nie wszystko pochodzi od Boga na tym świecie...
Jeżeli ktoś świadomie,z premedytacją łamie Boskie prawo niech nie dziękuje Bogu,bo jest w tym momenxie bardzo daleko od Niego.Jest natomiast bardzo blisko Złego,a ten tylko wykorzystuje okazję by czowieka pociągnąc za sobą...Komu Ty tak naprawde robisz na złość mówiąc,że zdradzisz męza jeszcze raz,ze sie mu odpłacisz??Niszczysz przede wszystkim siebie,rujnujesz swoja wartość,swoje człowieczeństwo,instrumentalnie traktujesz swoje ciało.Dlatego mysle sobie że z Anielą masz niewiele wspólnego,bo Ona zrobiła zle,ale czuje cięzar grzechu,nie trwa w nim i myslę ze pójdzie tą drogą.Wiesz Maria Magdalena była prostytutką,Jezus Jej przebaczył ale powiedział"Idź i nie grzesz więcej".Bóg wie,że jesteśmy grzeszni,On jest w stanie przebaczyc najcięzszy nawet grzech.Ale nie mozna pozostawać w grzechu,co więcej planować jego popełnienie w przyszłości i mieszać do tego Boga!!!

Takie założenia sa bliskie szatanowi-"oko za oko,śmierć za śmierć"|Nawet jeżeli upojenie zemsta bywa słodkie,to zapłata za to będzie bardzo gorzka.

Nie skazuj się na potępienie,wstań i walcz Bibi.Bóg czeka na Ciebie,codziennie,On Cie kocha,nie odrzucaj tego.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Bibi, nie zgodzę się z tym, że do zdrady się dojrzewa. To nie jest rodzaj dojrzałości tylko słabości. Nie można tego nazwać czynem odważnym, tylko nieodpowiedzialnym. Niestety świat doczesny jest tak skonstruowany, że ulegamy pokusom szatana. Trzeba to nazwać wprost, zdemaskować go. Nazywałam najpierw zwykłą znajomością, później zakochaniem, a póxniej jeszcze miłością coś co z miłością i z moimi prawdziwymi ideałami i wartościami nie miało nic wspólnego. Moją "miłość" a raczej naiwność wykorzystał ktoś kto mi wmawiał że jestem biedna, źle traktowana i należy mi się trochę ciepła... To wszystko się tak rozkręciło - szatan jest sprytny i się maskuje - że nim się obejrzałam posrepowałam w sposób jakim zawsze gardziłam. Gardziłam ludźmi którzy dopószczają się zdrady. Uważałam się za lepszą - bo katoliczka, chrześcijanka...
Rację mają ci którzy mówią że Pan Bóg z wszystkiego potrafi wyprowadzić dobro. Te "przejścia" zmieniły mnie, moje podejście do drugiego człowieka, a ja jestem ostatnią osobą która mogłaby spojrzeć z góry na drugiego człowieka. cieszę się z tego że Bóg otworzył mi oczy. Tak na prawdę to cały czas trwal we mnie walka, o to co właściwe, o to co zgodne z Prawem Bożym, z moim sumieniem które nie milczała, a ja miałam jeszcze w sobie tyle uczciwości, zeby z nim dyskutować i się w nie wsłuchiwać. Było tak że z objęć tamtego mężczyzny poszłam prosto do księdza. Nie mogłam się spowiadać, bo czułam że coś jest silniejsze ode mnie i byłaby to niuczciwa spowiedź.
To nie była zdrada - siup do łóżka na złość mężowi. Walczyłam z tęsknotą za tym człowiekiem, za rozmowami z nim bardzo długo. Czasem przegrywałam, ale w tej chwili jest dobrze, przeszło jak ręką odjąć.
I wiem jedno - nigdy w rzyciu nie chę tego powtórzyć! Zw względu na to że Bóg jest dal mnie najważniejszy, że za wiele mnie kosztowło wyjście z tego bagna, a poza tym to byłoby jak ponowne krzyzowanie Jezusa - tym samym podłym grzechem. Nigdy w życiu!
Jesli chodzi o poczucie winy, to nie jest tak jak myslisz Bibi - nie zachwujęsię jak pokutnica. Na co dzień jestem bardzo optymistyczną i wesołą osóbką, a wielu znajomych pewnie uważa że nie mam zmartwień bo jestem czasem taka beztroska...W sercu noszę bliznę tego grzechu, która pozostanie na zawsze, kto wie czy przez to (m.in.) nie rozpadnie się na zawsze moje małżeństwo.

To co się stało było okropne. Proszę Boga, żeby mi dał siłę walczyć z podobnymi sytuacjami i pokusami. W tej chwili jestem może bardziej dojrzała, może awet bardziej cenię moją wiarę i czyste sumienie. Największym skarbem jest dla mnie możliwość przystępowania do Komunii Św.

Jeszcze jedno Bibi, proszę nie nazywaj fanatykami ludzi z forum, którzy mają odmienne od twojego zdanie. Mnie chyba też taraz nazwiesz fanatyczką, ale jesli chodzi o miłośc do Jezusa to chciałbym jeszcze bardziej zwariować na Jego punkcie.
Alleluja!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Anielka
Email:

Spowiadam się teraz czsciej niż kiedyś.
Mimo wszystko poczucie winy tkwi we mnie głęboko. Nie jest to jakieś "samobiczowanie" się, wiem że Jezus mnie kocha, jest wiele osób dla których jestem ważna, tylko ten mój mąż...

Za nic nie da się przekonać, nie boi się niczego, wyprowadza się i koniec.
Znam go na tyle, że wiem, że jak się uprze to już koniec.

Chyba jednak muszę nastawić się na życie w samotności i na walke o to by umieć samotnie zyć.

Jeśli chodzi o Dobsona to książka jest rzeczywiście mądra.
Nie wiem tylko jak ją odnieść do mojego przypadku. Jeśli męża odsuwam to wzbudzam w nim zaciekawienie :) ale w moim przypadku to chyba nie jest skuteczne rozwiązanie...

Trzymajcie się!
Z Bogiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta

Nie jesteś samotna. Kochasz Pana Boga nad życie. Pan Bóg kocha Ciebie.
A poczucie winy wypłynie z Ciebie nawet nie spostrzeżesz kiedy to się stanie.
Wierność Bogu jest podstawą chrześcijańskiej wiary. Wierność rodzi wytrwałość. Wytwałość przetrzymuje wiele, bo ma w sobie nadzieję, a nadzieja to prosta droga do wszeogarniającej Miłości.

Tak więc Anielko kochaj Pana Boga Swego, tak jak do tej pory i mocniej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9