Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2006-07-11, 20:57 Dalsze przypadki Mikołaja
Wyslane przez: Mikołaj
Email:
Witajcie,
oto jak dalej rozwija się mój przypadek. Wczoraj moja żona odwiedziła moich rodziców - specjalnie pojechała ok.150 km. Nie widziała się z nimi ponad miesiąc, czyli dokładnie tyle, ile trwa nasza obecna sytuacja. Nie ukrywam, że miałem obawy, że padną tam z jej ust słowa podziękowania za wszystko, że bardzo jej przykro, jak bardzo przeze mnie cierpiała itd. Jednak była tam ponad 3 godziny i było (z relacji rodziców i jej samej) bardzo miło, serdecznie - jak zwykle bywało. Rodzice oczywiście do niczego jej nie przekonywali, po prostu rozmawiali jakby nic się nie wydarzyło, a ona wszystkim, tak jak dawniej się interesowała, pytała itd. Była naprawdę całkiem w dobrej formie. Oczywiście rodzice delikatnie poruszali wiadome kwestie, ale bardzo ogólnie, m.in. wspominając o potrzebie czasu, o tym, że ja dużo w tym czasie zrobiłem itd. Ich nastawienie przed jej przyjazdem (zwłaszcza taty, który jest dla niej największym autorytetem) można określić tak: szczere, pełne miłości. Mama tylko w pewnym momencie zasugerowała, czy może chciałaby im coś ważnego powiedzieć - ale usłyszeli, że nie... Wspomnieli mi później, że bardzo źle wygląda, strasznie schudła, parę razy widzieli łzy w oczach - po prostu bardzo to wszystko przeżywa. Na koniec dostała tzw. wałówę do domu, trochę lekarstw (bo przeziębiona) i wszystko z chęcią i radością (wg rodziców autentyczną, i ja też tak myślę). Jak do mnie potem dzwonili to byli naprawdę mile zaskoczeni, zwłaszcza mama bardzo obawiała się tej wizyty. No i mówią mi, że muszę być cierpliwy, nie narzucać się i , że wydaje im się i czują, że wszystko naprawdę może wrócić do normy. Mam tylko nadzieję, że nie zachowuje się tak człowiek, który gra i jej potrzeba bycia z nimi i zachowanie były autentyczne... A dzis była u mnie w pracy, dałem jej tulipana, z czego się bardzo ucieszyła, pogadaliśmy o tzw. sprawach bieżących, o wspólnym rozliczeniu z podatków, planach na najbliższe dni, dałem jej odebraną pocztę - wszystko przy mnie otwiera, informuje o wszystkim, pyta... Powiedziałem jej na koniec, że dużo w tym czasie się dowiedziałem, m.in. o sobie,małżeństwie,miłości i, że chciałbym jej kiedyś to wszystko opowiedzieć... I zapytałem, czy w najbliższym czasie nie wybrała by się ze mną na spacer lub do kina, no ale oczywiście tylko wtedy kiedy będzie miała czas i ochotę, ja na nic nie nalegam, niczego nie oczekuję (i mówiłem to po raz pierwszy od ponad miesiąca bez nerwów i z uśmiechem) ... odpowiedziała, że się zastanowi. Czy pogrążam się w swojej naiwności? Sam nie wiem. Wiem tylko, że to znowu dodaje mi (może nieuzasadnionej) wiary i nadziei..., pozdrawiam Was gorąco, Mikołaj.
Ja nadal upieram się Mikołaju przy swoim. Tak jak pisałam . Macie dużą szansę . Twoje małzeństo jest na pewno do uratowania.Żona cały czas jest w rozterce.I nic wiecej.Przechodzi zwykły kryzys, który minie.
Anka1, już wiem dlaczego jesteś z nami na tym Forum, chcesz po prostu być obecna w procesach uzdrawiania i doświadczać razem z nami Cudu Miłości, siły Wiary i Nadziei. No i weź, napisz mi, że to nie prawda ; ) Pozdrawiam.
Pamiętam w modlitwie, życzę spokojnego weekendu.
W odpowiedzi na : Re: Dalsze przypadki Mikołaja wyslane przez kasia dnia 2006-03-10 17:47:01:
: Anka1, już wiem dlaczego jesteś z nami na tym Forum, chcesz po prostu być obecna w procesach uzdrawiania i doświadczać razem z nami Cudu Miłości, siły Wiary i Nadziei. No i weź, napisz mi, że to nie prawda ; )
>>Nie napiszę Kasiu. Z sympatii dla Ciebie ;).
Dobranoc
A1
Pozdrawiam.
: Pamiętam w modlitwie, życzę spokojnego weekendu.
Najgorsze jest jednak to, że nie radzę sobie za dobrze z faktem, że nie wiem co ona teraz robi, jak się czuje i jak jej mija teraz życie. Mamy co prawda kontakt - 1-2 razy w tygodniu, ale ja już nie wiem, czy to moje czekanie nie działa też w kierunku oddalania się jej ode mnie, odzwyczajania się... Wszędzie słyszę, że muszę czekać, że dopiero minął miesiąc, ale czasem nie mam już siły, tak nic nie robić!
Mikołaju bo musisz się uzbroić w mnóstwo cierpliwości. Przygotuj się, że taka sytuacja może potrwać nie dni ale na pewno tygodnie jeśli nie miesiące. Taka świadomość jest trudna ale da Ci odpowiedni dystans. Te sprawy muszą potrwać. W tym czasie nie naciskaj daj żonie po prostu wolną przestrzeń i zajmij się sobą, swoimi potrzebami.
niestety wszyscy ci którzy radzą abyś uzbroił się w cierpliwośc mają rację.
Jeszcze chyba nikt nikogo do miłości nie zmusił.
Wszyscy wiemy że nasmaczniejsze bywają tzw. zakazane owoce.
Oczywiśnie nie namawiam do niczego złego- stań się tylko trochę bardziej egoistą- pomyśl o sobie.
Żonie daj czas i nie przytłaczaj jak nazwał to mój mąż, którego ja obecnie staram się nie przytłaczać.
Racją jest stwierdzenie że można i trzeba próbować czekać. Wiadomo że ciężko nie wiedzieć gdzie ona jest i co robi ale chyba jest to swego rodzaju " gra " o dużo wyższą stawkę- o szczęście was obojga. Warto więc choć spóbować.
Serdecznie pozdrawiam,
Trzymaj się
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum