Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2006-07-09, 16:55 To dalszy ciag kryzysu.....
Niby szczescie Kochani, maz wrocil jestesmy sobie razem i byloby ....zyli dlugo i szczesliwie, gdyby nie to, wlasnie..........jestesmy z innej glinyjak mi to dzisiaj powiedzial, zebym mu nie udzielala rekolekcji, a ja mowie o Bogu, on tego nie chce, bo chce sie czuc mlody, religia kojarzy sie mu z kims starym, zebym nie czytala ksiazek - poradnikow, bo mowie wtedy inaczej, amowie i robie tak, zeby bylo dobrzenam ale pomalu sie gubie, bo wydaje m isie, ze to, ze ja cos wiem, i mu mowie, to on odbiera to jako lekcje mu udzielane, ale jak mu to mam mowic, nawet nie pouczam, ale dziele sie refleksjami nad dobrem i zlem, ale widac nie moge, bo mowi mi, ze czuje sie jakby byl na rekolekcjach, religia dla niego jest zbyt "powazna", ja przez to tez, a nie o to mi chodzilo, to, ze mam psychike nie taka jak wczesniej to tez zle, bo powinnam od razu zapomniec, powinnam calkowicie zapomniec, nie czytac poradnikow, nie mowic o Bogu (tego doslownie nie powiedzial, ale jak mowie i cytuje Biblie to sie potem cicho nasmiewa)- czy to tak ma wygladac, Dlaczego to MNIE pchnelo ku Bogu, a on stoi i nie chce postawic kroku, mam wrazenie ze religia go zniechecam do siebie, dawniej taka nie bylam, to fakt, mowie ze mu wybaczylam, ale czasem wroce do przeszlosci, zawse wtedy, gdy to on mnie atakuje- reakcja obronna?, wtedy to jest pograzenie naszego malzenstwa na caly dzien, bo ja w ten sposob zabijam malzenstwo- tak mi powiedzial, wbijam jad, gdy mowie co czuje, co mysle.
Mam udawac, nie dzielic sie z nim Boza miloscia, to z kim? moze zbyt jestem madralinska, pewnie mysli o mnie swieta, no po prostu nie wiadomo co mowic i jak robic.
Co to za malzenstwo, ze trzeba sie kontrolowac i to na kazdym kroku, ja tak nie chce. Mam sie powstrzymywac, dlaczego w innych malzenstwach mowia sobie wszstko i to bez konsekwencji a u nas to takie wszsytko dretwe.
No wiec to jest ciag dalszy kryzysu, idziemy malymi krokami, a kiedy mowie cofamy sie, milczenie zlotem, tak?
Mam udawac, smiac sie, i dobrze bawic, gdy tak naprawde zle mi, ze nie ma tej wolnosci slowa. I akceptacji roznic. Ja zlo nazywam zlem po imieniu, a dobro dobrem, co bedzie dalej.....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum