Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-11-20, 23:15
beznadzieja
Autor Wiadomość
madzia1
[Usunięty]

  Wysłany: 2007-11-20, 22:09   beznadzieja

...jestem w trakcie rozwodu,którego nie chciałam, ale jest. Juz od póltora roku maz walczy ze mna w sadzie rozwodowym, i co zakłada nowe sprawy , ato o wyłudzenie alimentów a to o szczepienie dziecka itp. Mam dosci jestem zmeczona , nie potrafie sie uspokoic , próbowac zapomniec i nauczyc sie zyc na nowo. Najgorsze jest ze nadal kocham meza i choc w calosci nie zgadzam sie z Jego postepowaniem to wiem , ze gdyby zechcial to pomimo ogromnej krzywdu jaka wyrzadzil mi i naszej coreczce, doprowadzajac dotego rozwodu, zgodziłabym sie na powrót. Tak bardzo tesknie za swoja rodzina za tym co było na poczatku, choc ze stwony meza nie było to prawdziwe, wszystko okazalo sie klamstwem. Nie rozumie dlaczeg mnie tak skrzywdził ! dlaczego zalozyl ze mna rodzine?!dlaczego zniszczyl mi zycie! i choc nie mam powodow narzekac bo mam prace i piekna zdrowa coreczke to tesknie ogromnie tesknie do tego czego juz miec nie bede!! Jak sie pogodzic zta sytuacja, jak uporac sie z emocjami jak nauczyc sie zyc wiedzac ze wszytko juz za mną?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-21, 10:09   Re: beznadzieja

madzia1 napisał/a:
...jestem w trakcie rozwodu,którego nie chciałam, ale jest. Juz od póltora roku maz walczy ze mna w sadzie rozwodowym, i co zakłada nowe sprawy , ato o wyłudzenie alimentów a to o szczepienie dziecka itp. Mam dosci jestem zmeczona , nie potrafie sie uspokoic , próbowac zapomniec i nauczyc sie zyc na nowo. Najgorsze jest ze nadal kocham meza i choc w calosci nie zgadzam sie z Jego postepowaniem to wiem , ze gdyby zechcial to pomimo ogromnej krzywdu jaka wyrzadzil mi i naszej coreczce, doprowadzajac dotego rozwodu, zgodziłabym sie na powrót. Tak bardzo tesknie za swoja rodzina za tym co było na poczatku, choc ze stwony meza nie było to prawdziwe, wszystko okazalo sie klamstwem. Nie rozumie dlaczeg mnie tak skrzywdził ! dlaczego zalozyl ze mna rodzine?!dlaczego zniszczyl mi zycie! i choc nie mam powodow narzekac bo mam prace i piekna zdrowa coreczke to tesknie ogromnie tesknie do tego czego juz miec nie bede!! Jak sie pogodzic zta sytuacja, jak uporac sie z emocjami jak nauczyc sie zyc wiedzac ze wszytko juz za mną?

Madziu, musisz wzmocnić się - duchowo i zdrowotnie.
Jak chcesz żyć opadając z sił?
Nie walcz za wszelką cenę - usilnie dążąc do czegoś - może dążysz do czegoś co nie ma być Twoim udziałem?

Wyraźnie widać zmęczenie - a więc teraz masz odpocząć.
Jeszcze raz napiszę - nie dąż (nawet w myślach tylko) do czegoś, co powoduje, że brakuje Ci sił.
Piszesz o emocjach.
Oczywiście! Musisz poradzić sobie z własnymi emocjami, z krzywdą, z bólem i cierpieniem, z niesprawiedliwym osądem.
Masz tyle do zrobienia.
Możesz zacząć od tego, na co masz wpływ - swoje zdrowie i swoje emocje.
Nie rozumiesz co się stało...
W życiu jest ogrom tego, co czujesz "nie wiem dlaczego?", "nie wiem co się stało".
Czasami nie ma odpowiedzi, a może nawet częsciej niż "czasami".

Poza tym wsłuchaj się w słowa Jezusa, który mówi o nowym życiu. Nowe życie jest wtedy, kiedy idziesz za Jezusem nawet nie pytając.
Dlatego czasem, nie pytaj dlaczego (zwłaszcza kiedy nie widzisz żadnej oznaki na uzyskanie odpowiedzi), tylko chwyć Pana Jezusa za dłoń, uchwyć się Go i nie pytając idź za Nim.
dziś jest 12 rocznica śmierci kapłana, który zmarł w opinii świętości. Mówił :
"Trzymajcie dłoń Chrystusa w swojej dłoni, nie wypuszczajcie jej nigdy ze swoich rąk!"
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-21, 11:39   

Madziu jestem myślami z Tobą.

Posłuchaj Elżbiety - Jej słowa i rady są mądre i życiowe.

Przede wszystkim trzymaj sie Pana Jezusa - "Trzymajcie dłoń Chrystusa w swojej dłoni, nie wypuszczajcie jej nigdy ze swoich rąk" - jest to mądre przesłanie i tak bardzo nam potrzebne.

Madziu gdy opadną emocje zobaczysz , że cały świat przed Tobą stoi otworem i tu muszę Ciebie zmartwić i zarazem pocieszyć - "jeszcze wszystko przed Tobą" .

Nie wolno Ci się zatrzymywać na etapie rozpaczy - zostaw za sobą co smutne bo masz dla kogo żyć i dla kogo walczyć z przeciwnościami.

Przytulam Cię mocno do serca

Ada
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-21, 12:03   

Podpisuje sie pod wszystkim, co napisala Elzbieta. Staraj zajac sie sprawami, na ktore masz wplyw - TY. Najwazniejszy jest spokoj. Modl sie o niego. Sprobuj sie wyciszyc. Mowie z wlasnego doswiadczenia - gdy doznalam spokoju, wszystko sie zmienilo, zaczelam patrzec inaczej na wiele spraw, otwarly mi sie oczy na wiele spraw, zaczelam sie znowu smiac. To nie tak, ze wszytsko jest w porzadku. Moje malzenstwo sie rozpadlo. Czy jest jeszcze szansa na jego uratowanie, mysle ze tak. Ale ja najpierw musze uratowac siebie. I mysle, ze pomalu mi sie to udaje ;-)
Jest ciezko, wiem. Ale tak, jak pisze Elzbieta: "wyraznie widac zmeczenie". Musisz pomyslec o sobie. Ja podejmujac decyzje o wyprowadzce meza zadalam sobie pytanie: "Czego chce? Byc dalej z nim, walczyc i wpedzic sie w depresje, zaczac brac leki uspokajajace, plakac kazdego dnia itd. Czy bede moze spokojniejsza bez niego? Mam dwojke dzieci, kiedy bede lepsza mama - w tej sytuacji, jaka jest, czy jesli on sie wyprowadzi?" Przemyslalam wszystko dokladnie i podjelam decyzje o wyprowadzce. Uwazam, ze nikt nie ma prawa niszczyc mnie psychicznie (a moze to ja niszczylam sie sama psychicznie walczac), nawet czlowiek, ktorego kocham i z ktorym chce byc. Zrozumialam, ze ja walczylam caly czas o niego, a nie o nas. Zapomnialam o sobie i dzieciach. I to musialo sie skonczyc. Teraz jestem spokojna, czesciej usmiechnieta, gdy on przychodzi jestem kobieta, a nie zona-gosposia.
Chaotycznie to troche napisalam wszystko. Ale mysle, ze sens "przeslania" ;-) zrozumialas:-)
Modl sie o spokoj.
Sciskam
Justyna
 
     
madzia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-21, 22:01   

....tak trudno pogodzić sie z rzeczywistoscia i potrafić zyc nadal.
Czasem czuje sie beznaziejna i winie sama siebie za brak siły i za żale nad sobą. Jestem słaba osobą, która powinna dziekowac iż nikt juz nie krzyczy, okłamuje , wyzywa, upokaża....czasem nawet mysle, że grzesze użalając sie w ten sposób nad sobą........Jednak ciagłe rozprawy i okropne zachowanie męza to wciaz odradzajaca sie rana, bo uczucie dal jest i własnie ono niszczy mnie zamiast budować...
Dziękuje za madre słowa i za wsparcie ....dziękuje
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-22, 10:28   

Madziu! Przebywaj na forum w miarę możności teraz. Jeśli to możliwe włącz sie szerzej do wspólnoty Sychar. Wpisz się do listy intencji modlitewnych. Takie drobne działania kroczki też wspomagają.
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-23, 18:46   

Madziu rozmumię Cię w zupełności. Mam taką samą sytuację jak Ty.
Mój mąż uwielbia mnie dręczyć i widywać się ze mną w sądzie.
Trwa sprawa o ustalenie kontaktów, za mną sprawa o alimenty.
Ostatno groził, że założył sprawę o podział majątku a także że i ze sprawą rozwodową sobie poradzi.
Też już brak mi sił.
Kiedy skończy się ten koszmar?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9