Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
co zrobić ... ?
Autor Wiadomość
db
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-22, 11:06   co zrobić ... ?

Witam

Nie jestem człowiekiem zbyt wylewnym, ale piszę bo może ktoś będzie wiedział ....

Jesteśmy już jakiś czas po ślubie, przed ślubem byliśmy też ze sobą.

Może zacznę od początku.
Mieszkaliśmy koło siebie, można powiedzieć, że upatrzyłem ją sobie bo już w szkole podstawowej kierowałem się głównie w jej stronę. Jak chodziła z moimi kolegami to zawsze byłem do jej dyspozycji jak chciała pogadać czy wyżalić się (wysłuchałem, pocieszyłem).
Nie wiem czy to ma znaczenie (chociaż patrząc z perspektywy) zawsze (chociaż nie chcę tu nadwyrężać słowa "zawsze") testowała moją cierpliwość i to w dosłownym słowa tego znaczeniu. Powiedzmy sobie szczerze miałem (i tu chciałbym podkreślić to słowo) anielską cierpliwość. Potrafiłem wytrzymać wiele i zdławić w sobie. Jak już pisałem wcześniej mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem. Po ślubie niestety z przyczyn losowych musieliśmy się przeprowadzić do moich rodziców, którzy oddali nam jeden pokój do zagospodarowania. Po jakimś czasie zaczęły się wyrzuty o to że mieszkamy u moich rodziców; ciężko się zaczęło robić. Po dłuższej rozmowie stwierdziliśmy, że musimy zrobić wszystko, aby wynieść się na swoje (co też nam się udało). I tak tułaliśmy się po wynajętych mieszkaniach.

Po 5 latach małżeństwa stwierdziliśmy, że dorośliśmy do stworzenia pełnej rodziny.
A co za tym idzie gdzieś tą rodzinę trzeba osiedlić .... po namowach znajomych została podjęta decyzja o budowie domu (załatwiłem kredyt i wszystkie niezbędne formalność) i oczywiście stwierdziliśmy iż na czas budowy zamieszkamy (ze względów kosztowych) ponownie u moich rodziców

urodził się pierworodny, poród był ciężki ale razem go przetrwaliśmy (byłem padnięty po tak długim porodzie nie wspomnę o mojej żonie - trwał około doby - sam poród to 18h ale później z racji porodu kleszczowego i związanych z tym komplikacji to "mój poród" trwał dłużej (kobiety, proszę się nie obrażać za to stwierdzenie ), po tym wszystkim spałem jakieś 2 h i następnie szykowanie się do wizyty w szpitalu no wiecie szykowanie buraczków itp.

później były cudowne chwile błogiego lenistwa przy synku (wziąłem cały urlop aby pobyć razem z nimi) - brakuje mi tych chwil błogiego lenistwa.

Następnie nastał czas wytężonej pracy przy budowie, na początku nie było takich problemów, udawało mi się poświęcać czas rodzinie i synkowi. I wtedy urodził się nasz druki kochany synek !! (podczas porodu już nie było takiego problemu :) - natomiast problemy zaczęły się później)

Wracając do budowy w końcowej fazie niestety z powodów finansowych musiałem gro rzeczy robić samemu.
Wziąłem urlop i tyrałem na tej budowie przez prawie 2 tygodnie od rana do rana (często wracałem nad ranem do domu by się trochę przespać i coś zjeść, a później ponownie na budowę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałem te wyrzuty, o braku czasu dla rodziny ( Tylko, co ja niby innego robiłem - przecież zostało nam wykończyć duł domu, aby można było się tam przeprowadzić i mieszkać samemu tylko we czworo.

Ale nic to pomyślałem, przyjąłem wyrzuty na klatę pochylając głowę, mnie też przydały się te następne 2 dni w domu z rodzinką.

Po przeprowadzce (w prawdzie do nie wykończonego domu) trochę odżyliśmy. Mieszkamy już ponad rok czasu na swoim, gzie wielkim nakładem pracy i czasu udało się wykończyć górę (prawie całą).

I niestety zaczęły się ponownie problemy. Nie wiem czy to brak czasu czy też inne bardziej błahe powody, w każdym razie zaczęło się psuć. Jak wspomniałem wcześniej były problemy z chłopakami. Do póki był tylko pierworodny to czasu który mogliśmy mu poświęcić na rehabilitację było dużo natomiast jak nasz prezes (drugi syn) też wymagał takiej opieki tego czasu było coraz mniej.
Ponieważ ja mam taką pracę, że jestem w stanie „wyrwać się” na czas rehabilitacji, to ja podjąłem się koordynowania całości. Niestety te „wyrwania” są, a raczej były do niedawna 3 razy w tygodniu plus czasem inni lekarze jak logopeda itp. spowodowały w mojej pracy duży „ubytek” a co za tym idzie wysiłek który musiałem włożyć w swoje obowiązki służbowe był o niebo większy jak i stres związany z tym też się powiększył.
Oddalaliśmy się od siebie, brak czasu zawsze tylko dzieci jak była wolna chwila to nie siadaliśmy razem, żeby porozmawiać o „pierdołach” tylko każdy w swoją stronę aby jak najwięcej zrobić koło domu.

W końcu nie wytrzymałem i zacząłem rozmowę z żoną. Tłumaczyłem, że przecież dzieci jak dorosną to się od nas wyprowadzą, że musimy sobie więcej czasu poświęcać bo jak dzieci „wyjdą z domu” to już między nami nic nie zostanie jak tak dalej będziemy robić. Oczywiście miałem dużo argumentów, nie będę przytaczał tu całej rozmowy, w każdym razie zgodziła się ze mną i obiecaliśmy sobie poprawę. Jak się idzie domyślać długo to nie potrwało, a nawet zaczęło się robić gorzej. Pretensje o wszystko z jej jak i mojej strony.

Całkiem niedawno była następna rozmowa która przyniosła podobny krótkotrwały skutek. Bywa czasem, że przez cały dzień jest naprawdę dobrze a wystarczy jedna chwila, zdanie przez nią wypowiedziane aby zniweczyć cały dzień.

Najbardziej brakuje mi czułości, tych chwil przytulenia się do siebie tak po prostu nie szykowanych przez cały dzień tylko takich, które są impulsem na przykład jak przechodzimy koło siebie, aby podeszła i przytuliła się pocałowała, choćby nawet pochwaliła, że coś zrobiłem. A ja niestety słyszę te wyrzuty, a bo tego nie zrobiłeś, albo po drodze mogłeś powiesić pranie. Tylko kiedy przecież ja nie leżę przed telewizorem i nie oglądam tych telenoweli.

Najbardziej mnie boli postawa mojej żony, którą bardzo kocham nie widzi własnych wad, a przecież każdy je ma. Ja również takowe posiadam.

Trochę się rozpisałem więc zakończę to pytaniem.

Powiedzcie co można zrobić aby uratować jeszcze ten związek, bo mi już brakuje siły i cierpliwości.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-22, 17:34   

db...
moze wystarczy szczerarozmowa, a moze gest, którym zaskoczysz mile zonę... moze czasem zwykły kwiatek, moze całus... moze wystarczy zonie delikatnie przypomniec ze potrzebujesz miłosci... Modlitwa...
Nie dopuśccie do tego aby w waszym związku nastapił kryzys...
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-22, 20:25   

Rzaba ma rację, Postaraj się sam wyciągnąc do niej rękę. Mój mąż też budował dom ez opamiętania i też mówił że robi to dla nas, Nie twierdzę, że tak nie było. Tylko, że my kobiety po pierwsze się na tym nie znamy, a poza tym jak facet całą swoją uwagę skupia na innej rzeczy to czujemy się niepotrzebne, niekochane i odtrącone. Dziwi mnie, że nie piszesz o umacnianiu związku tylko o jego ratowaniu tak jakbyś zakładał, że może się skończyć. jakoś mnie to tak trochę niepokoi.
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-22, 20:31   

db... w twoim małenstwie nie wydarzyło sie jeszcze nic złego, nie dopuscdo tego... postaraj sie zapewnic zone ze jest dla Ciebie wazna, ale ze oprocz tego ze jest matka waszych dzieci jest równiez twoja zona , ze powinniscie choc chwilke malutka chwilke w ciagu dnia miec tylko dla siebie... wiem, ze łatwo sie radzic komus nie potarfiąc własciwie postapic we własnym małzenstwie i nie jestem tu dobrym przykładem, ale poczytaj posty innych, zobacz ile moze zdziałac rozmowa..
I nie zapominaj o modlitwie, bo bez niej daleko sie nie da...
 
     
db
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-23, 20:54   

macie rację, brakuje rozmowy tylko kwestia jest taka na ile takie rozmowy starczają;
rzaba napisał/a:
oprocz tego ze jest matka waszych dzieci jest równiez twoja zona

tylko kwestia aby to Ona zauważyła ....

rzaba napisał/a:
powinniscie choc chwilke malutka chwilke w ciagu dnia miec tylko dla siebie...

staram się wygospodarować jak najwięcej czasu dla rodziny (żony), tylko z racji tego, iż pracuję oprócz stałej pracy jeszcze na umowę zlecenie (praca w domu ale pochłania dużo czasu - piszę programy); ostatnio udaje mi się go nawet całkiem całkiem dużo wyłuskać

agata96 napisał/a:
Postaraj się sam wyciągnąc do niej rękę.

Staram się prawie za każdym razem. Przyznaję się czasem robie na złość. :oops:

agata96 napisał/a:
Dziwi mnie, że nie piszesz o umacnianiu związku tylko o jego ratowaniu tak jakbyś zakładał, że może się skończyć. jakoś mnie to tak trochę niepokoi.

Kiedy ja już powoli nie mam siły na te wahania. Wprawdzie każda taka "górka" (w sensie pozytywnym) dodaje mi siły, ale im jest ich mniej tym coraz gorzej.

P.S. Po napisaniu tego postu udało mi się z żoną porozmawiać (ponownie) o naszych problemach, więc jak na razie jest ok, tylko ciekawi mnie jak długo tak będzie :roll:
 
     
rzaba
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-27, 10:46   

Db... udało sie porozmawaic, więc juz jest kroczek w przód... nie trac wiary, miej nadzije i dbaj o rodzinę, nie zapominaj o modlitwie.. zobaczysz wszystko sie ułoyz tylko o to dbaj...
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-27, 12:34   

witaj db :-) dziewczyny maja racje. wystarczy kwiatek, zerwany przed domem. Nie codziennie, od czasu do czasu. Ale Twoja zona bedzie wiedziala, ze o niej pomyslales w momencie, kiedy ten kwiatek zrywales.Wydaje mi sie, ze kazda kobieta na to czeka i kazdej sprawia cos takiego radosc. Twojej zonie na pewno tez. Nie dopusc do tego, zeby to, co jest teraz problemem przerodzilo sie w kryzys taki, jak u wielu z nas na tym forum. Jesli umiecie ze soba rozmawiac i OBOJE chcecie cos zmienic to juz baaardzo wiele. Mozesz sie spytac czasem, czemu znowu ja musze sie starac? Nie pytaj, jesli uwazasz, ze warto, to staraj sie, nie poddawaj sie. Dla kobiety nie najwazniejsze jest to, ile pieniedzy przyniesiesz do domu (przynajmniej dla mnei nie ;-) ). Dla kobiety wazna jest chwila spedzona z Toba. Zapros ja spontanicznie na kolacje, do kina itp (bez dzieci). Powiedz jej , ze ladnie wyglada. Zauwaz, ze ma nowa bluzke, ze posprzatala caly dom. Wiem, brzmi banalnie, ale ja wiem, co sie czuje, kiedy tego wszystkiego sie nie slyszy. Przez lata. Sprobuj zastosowac co nie co z tych "porad". A ja trzymam za Was kciuki :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-27, 20:31   

Drogi DB, kobitki tak mają....często oddają się dzieciom bez reszty....Oddają całą siebie....za to są zmęczone, wykończone....wcale o sobie niemyślą..tylko o obowiązkach...Wpadają w taki wir....że pranie staje sie ważniejsze od czasu na odpoczynek i całkiem bzdurna nowelę ( a dlaczego nie???).
Tak to mamy, my kobity !
Zapominamy wtedy o mążu, a widzimy tylko faceta, który zapomniał wywiesić pranie.
U przemęćzonych kobiet, do tego siedzących z dzieciakami non stop w domu, to sie nazywa nerwica !!
Koniecznie zadbaj o współne wyjścia z domu....raz na jakiś czas....zaplanować...bez pytania...kupic bilety do kina....a po kinie spacer, albo winko. Macie być tylko Ty i Ona !!! Zorganizuję opieke dla dzieci...im nic stac się nie może ....a Wy odpoczniecie i pobędziecie troszke razem !
Twój list na forum....piekny....możesz pokazać go zonie ! Zazdroszczę Jej takiego męża...chociaz mój juz teraz też jest super !
Nie denerwuj sie na żonkę...Ona prawdopodobnie wpadła w kierat...no...na rondo...nie może z tego wyskoczyć ...musisz Jej pomóc !!
A TY....może też czasem zwolnij.....z kaiwatkiem do zonki , kawka i wspólny film....nawet w domku...gdy dzieciaczki smacznie o 20 .00 śpią.
Powodzenia !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4