Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mówiąc "była żona/mąż" obrażam Boga i wiernych mał
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-15, 14:09   

Mario, najważniejsze pytanie w moim pierwszym trójkolorowym poście,
to - po co mi to?

Zawsze należy pytać się siebie o swoje intencje i wolę Bożą.
Jakie są moje intencje i jaka jest wola Boża względem mnie.

Jutro napiszę więcej.
Rozumiem o co Ci chodzi, rozumiem elzd1.
Pozdrawiam!
Do jutra (lub do wieczora nocną porą!)
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-15, 19:34   

MKJ.
Świadoma separacja, przecież to jasne. Oboje uznają, że nie potrafią żyć wspólnie, rozstanie, które jest decyzją obojga nie rani nikogo, no może z wyjątkiem dzieci. Ale wtedy łatwiej jest być nawet w przyjaźni, nie ma bólu, jest wzajemne zrozumienie i pomoc. Według mnie to jest możliwe, nie mówię że dobre, bo o małżenstwo zawsze należy walczyć. Ale, skoro wspólna decyzja, nie ma nikogo trzeciego - przecież nie obraża się Pana Boga wtedy. Taj sobie na ten temat myślę.
Tylko Twoja żona poszła złą drogą, Ty zaś żyjesz zgodnie z wolą Pana. I taka jest różnica.

Maria.
Ja nie mówię o szczególnych przypadkacha, one są poza wszelką dyskują. Mówię o tym, co się teraz dzieje. No nie uwierzę, że na te tysiące spraw każda jest przypadkiem podobnym do tego, który przedstawiłaś.
Mówię o tym, jak ludzie - występujący o stwierdzenie nieważności - mają wypaczone pojęcia. Oni naprawdę wierzą w to, że byli zmuszeni, że niedojrzali, że małżenstwo było nieważne. Mówię o takich osobach jak mój mąż, jak inni podobni.
I nie mówię też, że to w Sądach są nadużycia, tylko o tym, że może zbyt łatwo sędziowie przychylają się do bzdurnych uzasadnień. Dlaczego tak robią, ja tego nie wiem.
Ale wciąż wzrasta liczba tych spraw, więc chyba coś jest nie tak. Czy rośnie świadomość społeczeństwa? Czy pocieszające jest to, że ludzie żyjący w związkach niesakramentalych ( bo już raz ślub kościelny był zawarty ), że ludzie ci chcą uspokoić swoje sumienie, nie chcą żyć w grzechu - więc starają się o nieważność zawartego w młodości małżeństwa? Mnie to nie pociesza, raczej zasmuca, bo nagina się Słowo Boże do sytuacji, nie sytuację do Słowa.

Ja teraz, będąc w terapii, stwierdzam, że również nie dorosłam wtedy do małżeństwa, musiałam się uczyć od podstaw Tak, byłam niedojrzała. Może to zaważyło na postępowanie mojego męża, nie byłam cudowną żoną. Ale to nie znaczy, że teraz mam uważać moją dezycję za pomyłkę. A oni, przy trudnościach mówią, że pomyłka.

Sądzę, że oni naprawdę wierzą w to co mówią, wedlug nich postępują zgodnie z sumieniem. Czy postępują dobrze, być może poznają prawdę, gdy będzie za późno. My możemy tylko modlić się o ich zbawienie.

Pozdrawiam. Elżbieta.

-----------------------------------------------------------------
Elżbieta
,,Uśmiech to pół pocałunku, uśmiechnij się do mnie dwa razy :-D ,,
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-15, 21:16   

MKJ napisał/a:
Samo porzucenie nie jest dowodem an winę.

W sądzie duchownym jednak może jest dowodem, bo ślubuje się aż do śmierci
Co do separacji, o którą pytasz elzd1 wytłumaczyła bardzo przejrzyście.

maria0987 napisał/a:
Myślę że nie można zakładać że sądy kościelne działają nieuczciwie, i prorozwodowo że wszyscy, którzy się tam zgłaszają to ci, którzy chcą uwolnić swoje sumienie od przeszłości a de fakto uzyskać rozwód w kościele.

Rozwodów w kościele nie ma, bo Jezus zabronił, są - tylko lub aż - sprawdzanie ważności
I tutaj zgadzam się z elzd1 co do przypadku tej dziewczyny o której Mario piszesz.
Poza tym nie chodzi o nieuczciwość sądów duchownych. Boże broń!
Chodzi o zbyt częste i szybkie przychylanie się do orzeczania ważności małzeństwa, nadużywania paragrafu o niedojrzałości.
Kto był dojrzały?
99,9% małżeństw jest niedojrzałych i...dojrzewa! Lecz z różną intensywnością.
Dlatego nie namawiam do sprawdzania ważności nawet w bardzo trudnych sytuacjach, bo tak naprawdę po to Bóg dał istnienie Małżeństwa jako Sakramentu, żeby od Niego - Samego Boga czerpać siły łaski prosto z Nieba. Zwłaszcza w trudnej sytuacji kiedy to jeden małżonek "dojrzewa" szybciej, a drugi jakby stoi w miejscu!
Ta intensywność właśnie, rozwoju i dojrzewania w małżeństwie bywa tak różna u obojgu, że w pewnym momencie mijają się.
To może być też bardzo szybko po ślubie.
To rozminięcie to tzw. różne tempo rozwoju, jak nazwał ksiądz psycholog (tym razem nie ks.Dziewiecki :-) którego często cytuję).
I jeśli bardzo szybko po ślubie, to wówczas co da sprawdzanie ważności?
Wtedy Sędzia Sprawiedliwszy w Niebie Jest!
I pomaga na każde prośby, ale one muszą być
cierpliwe,
natrętne,
ufne,
pokorne

i jeszcze raz cierpliwe.

A czy dzisiejszy świat uczy cierpliwości?
Chyba nie, dlatego Pan Bóg upatrzył sobie niektóre robaczki-ludzi, rzecz jasna...
żeby pokazały co zwie się cierpliwością.
Swoją cierpliwość do trudnych ludzi (któż ich nie zna?) zawdzięczam Ojcom Dominikanom.
www.dominikanie.pl
zachęcam serdecznie
 
     
petrus
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-15, 21:30   

Witam serdecznie,
Cieszę się, że udało mi się wyzwolić taką interesującą i wartościową dyskusję. Jako uczestnik procesu mam wgląd w sprawy od środka. Obiema rękami podpisuję się pod wypowiedziami Elżbiety (elzd1) - jestem pod wrażeniem celności wypowiedzi. Dokładnie !!!!.
Mnie żona porzuciła i złożyła skargę. Z namaszczeniem księdza proboszcza z parafii, który w trakcie procesu zeznał przed sądem, że jest przekonany o mojej winie/niezdolności (sic!!). To jest egzemplifikacja fałszywej litości, o której pisał papież.
Zasadniczy problem jest taki: jak Sąd Biskupi dysponując środkami ludzkimi (przesłuchania świadków, zebrane kwity lekarskie[najczęściej za plecami małżonka- bo jak inaczej]), może rozstrzygać o tym co ludzkie nie jest tzn. o sakramencie. To jest jakieś zagalopowanie się. Są oczywiście ewidentne przypadki leczonych wcześniej chorób itd. Ale teraz to mamy do czynienia z jakąś falą unieważnień, gonimy USA i Włochy. Recz symptomatyczna : księża pytają - czy jest już wyrok sądu cywilnego? Oczywiście zastrzegając zrazu, że są to procesy absolutnie oddzielne. Ale skąd to pytanie? Jest ono przejawem dość rozpaczliwego szukania czegoś na potwierdzenie wysuwanej tez jednej ze stron - to już byłoby coś. A to już małe dzieci wiedzą, rzekłbym, że przewód cywilny to swoisty teatr, ze swoją dramaturgią i aktorami. Ale cytowany przeze mnie ks.Piotr powiada "Do tego należy dołączyć świadectwo zawarcia ślubu kościelnego oraz załączyć sentencje wyroku rozwodowego bądź też inne jeszcze dokumenty które maja potwierdzić że to co napisałem w skardze jest prawdą." Czyli de facto Sąd Biskupi będzie do jakiegoś stopnia chciał polegać na dokumentach procesu cywilnego. Dotąd miałem wiarę dziecka i myślałem, że w ogóle nie polega na czymś takim. To jest jakiś dramat Kościoła, w tym i mój osobisty, bo jestem jego członkiem.
Inna ciekawa rzecz - w przypadku podejrzenia niezdolności psychicznej, sąd może ale nie musi polegać na opinii biegłych. I tak źle i tak nie dobrze. Biegły może okazać się niewiarygodny (człowiek omylna istota), a z kolei zostawić diagnozę księżom, którzy nie są lekarzami?? Biegły z którym rozmawiałem, przedkładał kiedyś opinię, że uważa daną osobę za zdolną psychicznie do podjęcia obow. małż. a sędziowie i tak orzekli, że niezdolny i małżeństwo rozwiązali !!!!!!!! Arcyciekawa sprawa (dane biegłego znane redakcji;-). Wszak to w sumieniach sędziów się rozgrywa. W ich sumieniach był ów delikwent niezdolny. Amen

Ogólnie to Kościół ma ze mną problem, bo trafiło na człowieka o pewnej formacji chrześciańskiej na tyle ugruntowanej, że nie mam innej kobiety, uważam że wszystko gra i nie wpisuję się w przeciętny obraz petentów sądowych, którzy przychodzą załatwić sprawę, bo zmieniła się tzw. konfiguracja życiowa. Ksiądz w Poznaniu nawet mi powiedział "trzeba było to zostawić (tzn. pierwszy wyrok za nieważnością), a nie pisać odwołania, byłby pan już stanu wolnego, dlatego tak się długo to wszystko długo ciągnie". Jakieś pytania?
Właśnie małżeństwo to oboje małżonków. Mogę sobię wyobrazić ciekawą sytuację gdzie do odseparowanych małżonków przychodzą ich proboszczowie i obu im oddzielnie radzą : Kościół poszedł do przodu, idź do sądu biskupiego, ureguluj swoje sprawy. A oni jednocześnie składają papiery narzekając jedno na drugiego i preparując dowody na siebie nawzajem. To byłby kabaret.
Co do nadużyć to myślę, że miało ono miejsce w naszym przypadku. Księża w uzasadnieniu wyroku I instancji napisali konkretnie, że cierpię na zaburzenie XYZ. To był ich prywatny wniosek - żadnych biegłych. Żadnych. Czy to musi prowadzić do uogólnień? Nie musi, ale jest to niestosowność tak dużego kalibru że na pewno każe się bardzo poważnie zastanowić nad tym czy ich sumienia nie zostały zafałszowane.
Należy wszak oddać sprawiedliwość ks. bp Antoniemu Stankiewiczowi, którego wypowiedź jaką ostatnio zauważyłem jest jak najbardziej właściwa i wnosi trochę optymizmu do sprawy. "Bp Stankiewicz przypomniał w rozmowie z KA o stanowisku Jana Pawła II wobec orzekania w sprawach małżeńskich. Papież podkreślał zawsze, że kryterium dominującym jest zasada nierozerwalności jest i to ona ma przewodzić. "Jeżeli więc sędzia orzeka nieważność z powodu jakiejś małej wady, nieznacznej anomalii czy małego zaburzenia psychicznego, a któż jest zupełnie takiego pozbawiony?" - pyta retorycznie watykański kanonista." (http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1184831680)
Wychodzi na to, że na dole hierachii kościelnej sędziowie rządzą się sami.
A co z małżeństwami, które są ważne przed Bogiem, a zostały uznane za niebyłe przez sędziów-kapłanów????

A co z naszą konferencją na wspomniany przeze mnie wcześniej temat? Biskupa wszak jednego po naszej stronie chyba już mamy! I moglibyśmy go spróbować nań zaprosić.

Pozdrawiam wszystkich sakramentalnych i wiernych. Małżonków oczywista :roll:
Nadziejo nasza, Stolico Mądrości, módl się za nami.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-15, 21:52   

petrus napisał/a:
A co z małżeństwami, które są ważne przed Bogiem, a zostały uznane za niebyłe przez sędziów-kapłanów????

A co z naszą konferencją na wspomniany przeze mnie wcześniej temat? Biskupa wszak jednego po naszej stronie chyba już mamy! I moglibyśmy go spróbować nań zaprosic.

Czy Twoje małżeństwo uznane jest za niebyłe, Petrus?
 
     
petrus
[Usunięty]

  Wysłany: 2007-08-15, 23:44   

W I instancji skandaliczny wyrok - małż. nieważne. II instancja w toku. Opinia pani, której ufa Kościół jest taka, niezdolny - poważne deficyty psychospołeczne (o chorobie, którą wynaleźli kapłani w I instancji - cisza). Kościół zabronił wykonania kopii tej opinii (!!!). Wykonałem ręczne notatki i zrewanżowałem się opinią niezależnego biegłego, która stwierdziła w zdecydowanych słowach, że ta poprzednia opinia to jest jakaś niesmaczna żenada, i napisała żem zdolny :lol: . Ta moja pani biegła też zwykła robić różne opinie dla sądu biskupiego tylko w mojej diecezji (II instancja apelacyjne musi przejśc w ręcę innego składu sędziowskiego-najczęściej sąsiednia diecezja). W zaufaniu mi powiedziała, że zdaje sobie sprawę, że podkłada się pod walec, bo wie co się wyrabia w sądach kościelnych. Mam cichą nadzieję, że ów walec się tym razem wywróci, gdyż jest naprawdę najlepszym specjalistą w mieście. Z drugiej strony jestem realistą, walec to walec. Aczkolwiek pozostaje jeszcze nieoceniona siła modlitwy...
Mógłbym przyjmować zakłady, w którą stronę się przechyli szala, gdyby nie miało to nieco poważniejszego wydźwięku, gdyż mamy 4-letniego syna.
Jeśli II instancja będzie za nieważnością, to małżeństwa nie było.
Niedługo będzie trzy lata procesowania się, ale w tym czasie prawdy o naszym małżeństwie jak na lekarstwo, ale za to obraz działania sądów kościelnych jawi się i owszem.
pozdrawiam
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-16, 08:15   

petrus napisał/a:
Aczkolwiek pozostaje jeszcze nieoceniona siła modlitwy...

Petrusie, a gdzie w tym wszystkim jest wola Pana Boga?
Czy widzisz wolę Bożą? Napisz, czy widzisz wolę Bożą.

Jeśli uznane zostanie za nieważnie zawarte - nie będziesz tego "przeżywał" (cokolwiek by to mogło oznaczać) jeśli dziś, TU I TERAZ zwrócisz się do Boga i powiesz - wola Boża, jaka jest, twoja Panie?
Jak Kasia napisała kiedyś: pytaj się Boga: "Panie Boże, a więc nie mam żony?"
Pytaj, On zna odpowiedź! Czy masz żonę, czy nie masz.
On Cię poprowadzi swoim Duchem Świętym.

Jesteś w samym centrum kościoła i wygrasz ze złym duchem, który sobie spokojnie krąży po świecie, albo czasem niespokojnie, tylko jak lew ryczący czeka kogo by pożreć
no więc wygrasz ze złym duchem - Prawdziwym Duchem Świętym Duchem Prawdy:
który jest
w Twojej dobroci
w Twojej łagodności,
w Twojej cierpliwości,
w Twojej pokorze,
ale też w Twojej mądrości i rozeznaniu.

Każdy człowiek jest obdarzony rozumem, ale rozum bez łagodności to nasza porażka. Zły duch wygrywa..

Oprócz swojej modlitwy, oprócz swojej wiedzy, oprócz swojej cierpliwości (którą zapewne Ci nie brakuje, bo Cię Bóg hartuje)
staraj się jeszcze nauczyć się pokory, jeśli oczywiście pokora Twoja się buntuje.
A modlitwa czyni cuda.
Bóg objawia swoją moc przez poprzez naszą modlitwę, bo na przykład zdarza się cudowne i niezrozumiałe potoczenie sprawy.

Poza tym petrus, czy kochasz kościół? Pytaj się siebie NIEUSTANNIE.
Piszę to, żeby zawsze pamiętać, że Jezus ustanowił swój kościół.
"Ty jesteś Piotr, opoka, i na tej opoce zbuduję mój kościół"
Droga do Boga - mimo wszystko - wiedzie przez kościół i sakramenty, które sprawują kapłani, Jego Słudzy, Jezusa.
Jednak najważniejsze są te sakramenty, które pomagają PRZEJŚĆ z tego życia do niewidzialnego życia - spowiedź i Eucharystia. Cokolwiek robisz i mówisz do kogokolwiek - bądź zawsze w łasce uświęcającej.
Żeby nie okazało się, że.. walczysz z kościołem, z Twoim kościołem, a ponieważ Ty też jesteś kościołem, to
walczysz...ze sobą?

Petrus, dzięki za świadectwo. Za świadectwo szukania Prawdy we wszystkim.
Prawdą jest Jezus, trzymaj się Jezusa!

poza tym modlitwa, modlitwa
tam gdzie człowiek nie może, tam Pan Bóg wchodzi i zaczyna działać
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-16, 15:48   

[quote="elzd1"]MKJ.
Świadoma separacja, przecież to jasne. Oboje uznają, że nie potrafią żyć wspólnie, rozstanie, które jest decyzją obojga nie rani nikogo, no może z wyjątkiem dzieci. Ale wtedy łatwiej jest być nawet w przyjaźni, nie ma bólu, jest wzajemne zrozumienie i pomoc. Według mnie to jest możliwe, nie mówię że dobre, bo o małżenstwo zawsze należy walczyć. Ale, skoro wspólna decyzja, nie ma nikogo trzeciego - przecież nie obraża się Pana Boga wtedy. Taj sobie na ten temat myślę.
Tylko Twoja żona poszła złą drogą, Ty zaś żyjesz zgodnie z wolą Pana. I taka jest różnica.

Elu!
Ręczę Ci, iż oboje jesteśmy bardzo zranieni tą separacją. Jest to bowiem taki codzienny znak niepowodzenia to tak najdelikatniej mówiąc.

Otóż zapewniam Cię iż nie ma miedzy nami żadnej żywej przyjaźni - raczej zepchnięta w dół serca miłość ( tak by mniej bolało), nie ma pomocy bo żona się boi wspomnień i utraconych nadziei.

Nasza separacja opiera się na decyzji i powiem wymuszeniu Żony- lub na takiej propozycji w której nie ma alternatywy.

To tak by nie było złudzeń o dobru separacji tak samo to odczytuję jak opowieści o dobru rozwodów.

To tylko takie moje małe świadectwo.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-16, 17:18   

MKJ.
Czyli Twoja separacja była wymuszona, nie była wspólną deccyzją.
Pytałeś jak rozumiemy, odpowiedziałam.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-16, 17:29   

[quote="MKJ"]
elzd1 napisał/a:
MKJ.
Świadoma separacja, przecież to jasne. Oboje uznają, że nie potrafią żyć wspólnie, rozstanie, które jest decyzją obojga nie rani nikogo, no może z wyjątkiem dzieci. Ale wtedy łatwiej jest być nawet w przyjaźni, nie ma bólu, jest wzajemne zrozumienie i pomoc. Według mnie to jest możliwe, nie mówię że dobre, bo o małżenstwo zawsze należy walczyć. Ale, skoro wspólna decyzja, nie ma nikogo trzeciego - przecież nie obraża się Pana Boga wtedy. Taj sobie na ten temat myślę.
Tylko Twoja żona poszła złą drogą, Ty zaś żyjesz zgodnie z wolą Pana. I taka jest różnica.

Elu!
Ręczę Ci, iż oboje jesteśmy bardzo zranieni tą separacją. Jest to bowiem taki codzienny znak niepowodzenia to tak najdelikatniej mówiąc.

Otóż zapewniam Cię iż nie ma miedzy nami żadnej żywej przyjaźni - raczej zepchnięta w dół serca miłość ( tak by mniej bolało), nie ma pomocy bo żona się boi wspomnień i utraconych nadziei.

Nasza separacja opiera się na decyzji i powiem wymuszeniu Żony- lub na takiej propozycji w której nie ma alternatywy.

To tak by nie było złudzeń o dobru separacji tak samo to odczytuję jak opowieści o dobru rozwodów.

To tylko takie moje małe świadectwo.

Michale, a Twoja separacja jest formalna czy nieformalna?

I jeszcze, Michale, chciałabym, żebyś pamiętał, że kościół dopuszcza separację.

pozdrowienia :-)
 
     
petrus
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-17, 23:40   

O tak, pytam Pana Boga niezmiennie " cóż mam czynić, Panie". Nie będzie żony, to jestem na to przygotowany. Zwłaszcza, że w przeciągu samego procesu, wyraźnie widzę Bożą interwencję na przynajniej dwóch, trzech konkretnych przykładach. Czuję Jego asystencję, acz planów oczywiściwe nie znam :-/
Wszak "cóż mam czego bym nie otrzymał".
Natomiast to że obnażam mizerotę niektórych kapłanów, to na pewno nie w duchu walki z Kościołem. Po prostu nie godzi się zamiatać takich rzeczy pod dywan. Wszyscy wiemy o tym aż nadto, że prawda jest wyzwalająca. A doprawdy nie ma jak w praktyce zrealizować tzw. owocnej krytyki w odniesieniu do tego o czym pisałem.

Omni possum in Eo qui me confortat
pozdrawiam wszystkich
petrus
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-18, 05:12   

Wiesz Petrus,ja też mogę powiedzieć z uśmiechem na twarzy i radością w sercu,że podczas toczącego się procesu o rozwód czuję i to bardzo obecność BOGA,dokładnie,tak,jak Ty odczuwam jego obecność,dzięki niemu nie czuję strachu,bólu.......planów też nie znam,ale wierzę,że będę pozytywne,bo on mnie nigdy nie opuści ;-)
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-19, 16:27   

Elżbieta napisał/a:
Michale, a Twoja separacja jest formalna czy nieformalna?

I jeszcze, Michale, chciałabym, żebyś pamiętał, że kościół dopuszcza separację.

pozdrowienia :-)
_________________

ELU!
Cywilnie formalna i wymuszona przez żonę. Dokładnie już to opisywałem. Kościelnie opiera się na osobistej decyzji żony z założeniem iż nigdy do mnie nie wróci ( taki wyjątek od wyjątków w kanonach).


Elu dziękuję za serce - pamiętam. Dziękuję za to że rozumiesz jak to strasznie boli.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-19, 17:39   

MKJ napisał/a:
osobistej decyzji żony z założeniem iż nigdy do mnie nie wróci.

"Człowiek planuje, Pan Bóg krzyżuje"- mówi się tak..

Ważne, abyś w swojej sytuacji trwał w wierności Panu Bogu (Przykazania Boże).
"Ten kto mnie miłuje, przykazania moje zachowuje".
Dla Pana Boga będzie więc oczywiste, że jeśli w trudnej sytuacji trzymasz się Jego Przykazań i zachowujesz je, to znaczy, że Pana Boga ogromnie kochasz.
On to widzi i nie zawiedzie Cię.

I jeszcze: Pan Bóg zawsze wysłuchuje i daje nam to, co dla nas jest dobre, a nie złe.

Boli Cię, ale bądź z Bogiem!

petrus napisał/a:
A co z małżeństwami, które są ważne przed Bogiem, a zostały uznane za niebyłe przez sędziów-kapłanów???

Petrus, czy możliwe, aby tak było? że ważne przed Bogiem, choć sędziowie uznali za nieważnie zawarte? napisz jak to rozumiesz.
Jeśli kapłani-sędziowie, sąd duchowny stwierdzi małżeństwo nieważnie zawarte od początku to - co to dla Ciebie - będzie oznaczać?

Wykład Sakramentów Kościoła Świętego

"Uczeń. Czego potrzeba do przyjęcia Sakramentu Małżeństwa?
Nauczyciel. Trzech rzeczy. Najprzód, ażeby osoby chcące przyjąć ten Sakrament miały prawo wejść w związek małżeński; to jest, iżby miały wiek przepisany, iżby nie były z sobą ani w pokrewieństwie ani w powinowactwie, aż do czwartego stopnia włącznie; iżby na koniec żadna z nich nie była związana ślubem uroczystym czystości. Po wtóre, potrzeba aby przy zawieraniu małżeństwa byli świadkowie, a mianowicie iżby był obecny własny Proboszcz. Po trzecie, potrzeba iżby zezwolenie obu stron było dobrowolne, nie wymuszone ani groźbą, ani strachem, ani podejściem, ani jakimkolwiek obcym wpływem; i ażeby zezwolenie to było wyraźnie oświadczone, bądź słowem, bądź innym równoznacznym sposobem. Gdyby na którymkolwiek z tych trzech warunków zbywało, Małżeństwo byłoby nieważnym, to jest żadnym, to jest, iżby go wcale nie było. (4).

(4) DODATEK TŁUMACZA
Osoby wchodzić mające w związek Małżeński, tudzież rodzice ich lub opiekunowie, pilnie wywiadywać się mają u Plebana swojego i u Spowiedników swoich, jakie są prawem Kościelnym oznaczone przeszkody do stanu Małżeńskiego; iżby je usunąć jeżeli można, a jeśli nie można, w Małżeństwo nie wchodzić. Toż i Plebani pilnie nowożeńców o ich związki i stosunki wypytywać się mają, iżby nieprawemu Małżeństwu nie błogosławili, i ważności Sakramentu, tudzież szczęścia Małżonków nie narażali, a prawa Kościelne we wszystkim zachowywali; aby nowożeńcy Boskie błogosławieństwo które z tego Sakramentu pochodzi, otrzymać mogli. «Przeklęctwa nabywa, kto te prawa łamie, a nie czci w nich zakonodawcę Ducha Świętego który w Kościele Chrystusowym gospodarzem jest, a nic bez przyczyny nie stawi» (Skarga). Stąd też zatajenie przeszkody do Małżeństwa, jest ciężkim grzechem; bo Sakrament na nieważność, a mniemanych Małżonków i dzieci ich na wielkie nieszczęście naraża. A więc ktobykolwiek wiedział o przeszkodzie do Małżeństwa zawrzeć się mającego, ma ścisły obowiązek Władzę Duchowną o niej uwiadomić.
"
 
     
petrus
[Usunięty]

Wysłany: 2007-10-18, 21:12   

Jako katolicy mamy pewien kredyt zaufania do kapłanów i postrzegamy ich jako powierników Boga, natomiast oni pozostają ludźmi. Nie ma dogmatu nieomylności, który by obejmował sędziów w sądach kościelnych - tyczy się on wyłącznie papieża. To jest fakt zasadniczy w tej kwestii. Zmylenie sędziów jest możliwe. A oni mogą się pomylić.
Co zrobię jak moje ważne małżeństwo zostanie anulowane ? - na razie uważam, że to jest pytanie raczej do teologów. Osobiście się z nim jeszcze nie zmierzyłem.
Chwilowo jestem pod wrażeniem innego wydarzenia - przedwczoraj na sali sądu cywilnego wystąpił ks.proboszcz z parafii pw. Opatrzności Bożej zaproszony przez powódkę (moją sakramentalną małżonkę) i zeznawał na moją niekorzyść, czyli tak naprawdę przeciw naszemu sakramentalnemu małżeństwu. Był w koloratce, a jakże.
Czy dacie temu wiarę ???
Po prostu ręcę opadają ......
Przykro jest tak pisac o mojej małżonce, ale czyż ktoś znajdzie inne wytłumaczenie tego zjawiska jak tylko " gdzie diabeł nie może, tam babę pośle"
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9