Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
"Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
tak
69%
 69%  [ 30 ]
nie
30%
 30%  [ 13 ]
Głosowań: 43
Wszystkich Głosów: 43

Autor Wiadomość
weronka77
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-05, 18:09   

Czy może ktokolwiek z Was jest zainteresowany terapią,madiacją małżenską? Przygotowuję program na ten temat i chciałabym zaprosi do niego zwaśnione pary które zgodza się jawnie bąż anonimowo zgodza sie opwiedziec swoją historię oraz wziąc udział w opłaconej przez stacje mediacji.Jesli ktokolwiek zechciałby się ze mną skontaktowac to podaje mail. weronka77@gazeta.pl
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-05, 22:15   

Widzisz, Sobku, bo to było tak: najpierw wszystko zamieszałeś, a potem dopiero na końcu wyjaśniłeś, że tak naprawdę to robiłeś herbatę, żeby było lepiej.
Tak w moim małżeństwie było. Najpierw mąż narozrabiał, a potem do tego ideologię dorobił.

Sobku, na czym więc Twoje problemy małżeńskie polegają? Napisałeś, że nie jesteś w kryzysie, ale Twoje małżeństwo należy do trudnych.

Pewnie, że jedno drugiemu nieraz musi ustąpić, żeby było dobrze. Tylko nie może być to ciągle lub przeważnie ta sama osoba, jak to było w moim przypadku. Wydaje mi się, że najlepiej byłoby, żeby obie osoby trochę ustąpiły=kompromis.

Prawda, że pycha i duma to "wrogowie" małżeństwa, tak jak nadmierna pokora i potulność, a więc wszelkie skrajności.

Wiesz, Sobku "DOBRO RODZINY, a zwłaszcza naszych bardzo kochanych dzieci" przez 20 lat nie schodziło z ust mojego męża. Wiesz dlaczego? Tym magicznym zdaniem zamykał mi usta. Tymi słowami manipulował mną, żeby osiągnąć swoje cele - nie nasze cele, ale swoje. Efekt, wychowałam na swoje nieszczęście emocjonalnego szantażystę. Dam przykład takiej manipulacji.

Mąż: kupimy antenę satelitarną.
Żona: ale dzieci nie mają butów, wersalka się rozpada....
Mąż: Ty wiesz jak dzieci będą się rozwijać? Animal planet, super programy edukacyjne... No przecież chcesz, żeby dzieci nie włóczyły się po podwórku z nieodpowiednim towarzystwem, żeby właśnie właściwie się rozwijały.
Żona: ale zobacz, jeszcze nikt w bloku nie ma anteny satelitarnej...
Mąż: no właśnie mówię, że będą miały większe szanse rozwoju niż inne dzieci.

Efekt - żona czuje się jak wsza, że mąż taki troskliwy o dzieci, myśli o nich, troszy się, a ona co - taka przyziemna, prozaiczna... Kupują antenę, dzieci wolą biegać po podwórku, zwłaszcza, że wtedy kiedy mogłyby coś obejrzeć fajnego, tatuś ma super mecz na Eurosporcie.

Dobra, przejaskrawiłam specjalnie, żebyś lepiej zrozumiał jak wygląda w wielu małżeństwach ustępowanie.

Zdolności do zmian na lepsze innych nie jest domeną jakieś konkretnej płci. Pisało już wiele osób, a ja się obiema łapami podpisuję pod tym, że jeśli chcę zmienić kogoś, to zaczynam od siebie. I nie polega to na ciągłym gadaniu, ale na konkretnym działaniu.
Zdarza się jednak często, że współmałżonek nie widzi tych zmian, bo ... jest mu tak wygodnie - zgodne ze scenariuszem, który ma we łbie, często stereotypowym.
Niestety zmiany nie nastąpią w ciągu jednego dnia, czy miesiąca. Żeby zmienić dorosłą osobę, muszę działać długo i konsekwentnie, cierpliwie. A z tym niestety gorzej.
Trudne to mało powiedziane. To katorżnicza robota, a nie zawsze organizm wytrzymuje taką intesywność roboty.

O rany, za dużo napisałam, Sobku. Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz i pokorespondujesz jeszcze.

Pozdrawiam
 
     
SOBEK
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-06, 17:06   

Olu2! Dzięki serdecznie za szczerą odpowiedż i pozdrowienia.Nie zniechęcę się i jeśli tylko będę mógł to postaram się pisać. Proszę tylko o wyrozumiałość,bo naprawdę chciałbym dobrze a widzę,że jednak nie potrafię. WYBACZCIE PROSZĘ. Wydaje mi się mimo wszystko,że ZNAJDZIEMY WSPÓLNY JĘZYK. To są NAPRAWDĘ BARDZO TRUDNE SPRAWY. Pozdrawiam serdecznie.

[ Dodano: 2007-03-08, 17:50 ]
Olu2! SERDECZNIE CIĘ PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKO CO ZŁEGO O TOBIE PISAŁEM NA TYM FORUM. Z okazji DNIA KOBIET życzę Wszystkim Kobietom piszącym na tym forum WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. Może nie jest to miejsce w tym temacie na życzenia,ale w takim dniu jak dzisiejszy chyba nic "mądrzejszego" tu nie napiszę.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-10, 17:03   

"A jednak się kręci"...


Pozdrawiam
 
     
paula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 10:31   

Przeczytałam fragmenty tego tematu i szczerze mówią nie bardzo Was rozumiem. Krytyka księdza w Sądzie Metropolitarnym w Poznaniu jest nieuzasadniona. Druga instancja oznacza, że wyrok o stwierdzeniu niewazności małżeństwa już zapadł. W tej sytuacji wydaje się nie na miejscu mówić "pana żona".
Wydaje mi sie, że okreslenie "była zona", "moja ex", itp. są uzasadnione, jeżeli na prawdę tak myslimy. Jak można inaczej nazwać osobę, z którą zawarło się małżeństwo i już się z nia nie jest. Mój mąż o swojej poprzedniej żonie mówi (to byl zwiazek sakramentalny) mówi zawsze "moja była żona". Wydaje Wam sie właściwe, żeby mówił przy mnie o niej "moja żona" ("moja pierwsza zona" tez odpada, bo ja jestem pierwsza i jedyna a nie jakas tam druga). Jednym slowem przekombinowane.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 12:14   

Oj,oj wobec kościoła nigdy nie będziesz Ty ,jako pierwsza żona......rozumiem,tak zrozumiałam z Twojego postu,że wyszłaś za rozwodnika............on żonę już ma,Ty jesteś druga...........zresztą nawet nie druga,związek sakramentalny przed bogiem zawiera się tylko raz"że Cię nie opuszczę,aż do śmierci",więc Twój niby obecny mąż został już sakramentalnie związany z inną kobietą,z kobietą,z którą kiedyś się rozliczy przed bogiem.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 19:39   

No Paula, nie jesteś pierwsza i jedyna - jesteś druga żona cywilna, zaś sakramentalnie nie jesteś nawet jakaś tam druga, jesteś konkubiną, czyli żyjesz z cudzołóżnym związku. Bo jak rozumiem, to Twój partner ( nie mąż ) nie ma stwierdzenia nieważności ?
Tak się rodzi zakłamanie: cudzołożny związek nazywa małżenstwem.

Poprawiam się: ma stwierdzenie nieważności. Paula napisała gdzieś dalej.
Ostatnio zmieniony przez elzd1 2007-07-20, 16:53, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 19:43   

Ja zrozumialam na odwrot, ze u meza Pauli stwierdzono niewaznosc malzenstwa, takze ona jest sakramentalna zona.

_zosia_
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 19:44   

No to może Paula się wypowie, jak to jest faktycznie. Na razie to tylko domniemanie.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 20:43   

No proszę: "Mój mąż o swojej poprzedniej żonie mówi (to byl zwiazek sakramentalny) mówi zawsze "moja była żona" oto dowód na to co pisałam wcześniej. No kto szerzy mentalność rozwodową?
A swoją drogą ciekawa jestem, czy ma pokręcona teoria : "pierwszy post na forum umieszczamy w wątku bliskim naszym problemom" ma sens. Wychodzi mi, że Paula ma problem z pierwszą żoną swojego męża. Chyba baba daje im "czadu".

Pozdrawiam
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 21:14   

("moja pierwsza zona" tez odpada, bo ja jestem pierwsza i jedyna a nie jakas tam druga). Jednym slowem przekombinowane.

Paula - chciałabyś być pierwsza i jedyna - chciałabyś . Ale nie jesteś .
Więcej nie napisze - bo jestem zbyt zbulwersowana .
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-19, 07:15   

Przepraszam, a czym się tak zbulwersowałaś?
Doskonale Paule rozumiem - w jej mniemaniu ona jest pierwszą (ta naj, którą kocha jej mąż).

Nie wiemy jakie są powody istnienia byłej zony, więc może lepiej sie nie bulwersować...
 
     
paula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-19, 09:26   

Przykro mi, ale muszę Was niestety rozczarować. Robert ma stwierdzoną nieważność małżeństwa i mamy slub kościelny. Idąc dalej tym tropem i przewidując następne pytania. Poznaliśmy sie juz po wyroku pierwszej instancji, wiec nie mialam z tym uniewaznieniem nic wspolnego. Slub bralismy konkordatowy, wiec nie jestem i nie bylam niczyja konkubiną (choc wolałabym być dobra konkubina niz kiepska zona).
A propos "pierwszej zony". Jestem w stanie pojsc na kompromis - jestem ostatnia i jedyna, a pierwszej nie ma. Skoro małżeństwo poprzednie zostało zawarte nieważnie czyli go nie bylo, to pierwsze miejsce pozostaje nieobsadzone.
Wracajac do głownego watku, sa sytuacje kiedy wlasciwe jest okreslenia "byly maz/była zona", ale to zalezy od podejscia. Wasze powyższe reakcje sa łudzaco podobne do zachowania czesci znajomych mojego meza, szzczegolnie tych bardziej zwiazanych z kosciolem (roboczo nazywanych potworami). Mozna spotkac ludzi madrzejszych od Sadu Biskupiego, calego kosciola i niebezpiecznie zblizajacych sie do doskonalosci. Celem dalszej wiwisekscji potwora pytam: o co tu właściwie chodzi - o sakrament czy o prawo wlasnosci, a moze o cos innego?

P. S. Tę kobietę, z którą brał ślub Robert widziałam tylko raz w zyciu na slubie znajomych. Ona do mnie podeszła i powieddziala "dzien dobry" i odpowiedzialam jej i dopiero po chwili Roebrt mi powiedzial kto to jest. Robert ostatni raz rozmawial z nia przed cywilnym rozwodem, wiec nie ona stwanowi dla nas probelm tylko "potwory".
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-19, 11:18   

No proszę, ogólnie teoria się sprawdza. Paula przyszła tu powalczyć z "potworami".
Kochana, nie martw się, skoro masz tak, jak piszesz. Masz ślub kościelny? Masz! Więc tak naprawdę, o co chodzi? Przecież Ty i Twój mąż macie sumienia czyste. Nękają Cię potwory w realu, więc postanowiłaś powalczyć z tymi wirtualnymi? A przecież tu nikt nie zaprzeczy wązności Twego małżeństwa, więc nie musisz walczyć.
Muszę Cię zmartwić - to jaką byłaś żoną dla Twego ukochanego okaże się na łożu śmierci. Wiele z nas na forum, w tym i ja, byłam zapewniana przez męża, że jestem najwspanialsza, najukochańsza i jedyna. I co? I przyszedł kryzys wieku średniego i 20 lat małżeństwa zostało przekreślone przez męża. Jednego w zyciu możesz być tylko pewna - że nic w życiu nie jest pewne. Oby Twój ukochany nie zmienił się w potwora, tak jak nasi mężowie, czego Ci z całego serca życzę.

P.S. Plis, tylko nie pisz, że wina leży pośrodku - to już wielokrotnie poruszane było na forum, więc sobie poszukaj odpowiedniego wątku.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-19, 11:27   

Ło Matko, oplułam się.
W haremach ta pierwsza do której mąz przychodzi w daną noc he he he.
Ludzie- samo dodawanie pierwsza, trzecia- to niezwykłośc jest zaburzająca.
Już nie będzie tak samo- był, ma stwierdzone to czy tamto- ale nie był już "dziewiczy" jak go brano po raz drugi- nie powiem skalany- ale z odzysku.
Toteż ta której nieważnośc związku mężulo posiada była tą szczęsciarą że miała możliwośc faceta "bez ogonów" za męża brać.
A reszta- każdy niech sobie rozumie jak chce- szczególnie ta pierwsza będąca że tak powiem kolejną , nawet jak epizod uznano że niebyły.
Pozdrawiam- pierwsze, trzecie, dziesiąte, z odzysku, przed odzyskiem- które łączy jedno- mądre się czują - i faktycznie są.
Zuza nadal wredna aczkolwiek utyta nieco :shock:
Swoją drogą to się usmiałam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10