Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dzisiejsze spotkanie
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-06-11, 22:21   Dzisiejsze spotkanie

Wyslane przez: kasia

Miałam przyjemność w nim pierwszy raz uczestniczyć. Niestety króciutko, żałuję, bo wyszłam w momencie, kiedy rozmowa zaczęła się rozwijać. Przede wszystkim jestem wdzięczna za to, że doświadczyłam przyjaznej atmosfery, ciasteczek i ciepłej herbaty : ), że spotkałam ludzi, którzy tak jak ja są na zakręcie i starają się z Bożą pomocą wyjść na prostą. A trzeba być jakoś poprowadzonym, jeśli samemu się nie wie jak, tak jak z kierowcą rajdowym jeśli nie ma umiejętności, jeśli jeszcze do tego pada deszcz lub wjedzie się w błoto - nieumiejętne panowanie nad hamulcami, kierownicą, skrzynią biegów doprowadza do tragedii. Co innego, jak ma się pewne umiejętności i do tego jeszcze odpowiedniego Pomocnika... Wyszłam w momencie jak mówiliśmy o emocjonalnym "uwolnieniu się" od współmałżonka. Ja w swojej sytuacji coraz bardziej widzę Bożą rękę i wierzę w to, że On dopuścił do tego, abym w końcu Jego postawiła w życiu na pierwszym miejscu. Jak zastanawiam się nad przykładami moich znajomych i teściowej mojego brata, zauważam, że niewierni wrócili w momencie, kiedy one do końca poczuły, że godzą się na ich utratę, kiedy doszły już do siebie i zaczęły ŻYĆ. Bóg powiedział - jeżeli miłujesz męża swego bardziej niż mnie - nie jesteś mnie godzien. Muszę Bogu oddać swego męża, oddać całą tę sytuację, moje dzieci, Rodzinę. On pragnie czuć, że mu ufam, on pragnie, żebym potraktowała Go jak osobę jak pilota, który wyprowadzi mnie z tego zakrętu.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Agnieszka


Chciałabym kiedys uczestnicztyć w takim wspólnotowym spotkaniu,ja bardzo potzrebuje Drogowskazów,wskazówek i umacniania sie w wierze,bo czasem dopadają mnie znów demony wątpliwości,rozpamietywania,i czarnych scenariuszy.Emocjonalne uwolnienie sie...tak,ja jestem tak emocjonalnie uwieziona,wszystko podporządkowane i zalezne od męza.moje szczescie zależne od męza.Uswaidomilam sobie to wlasnie,teraz,w tym momencie,piszac to,.Ze ja wlasciwie,swoje szczescie uzaleznilam od meza,ze nie potrafie funkcjonowac w szcesciu i spokoju jako jednostka.A nie mozna przedkladac człowieka nad Boga..

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Edyta

Po tym, Kasiu, co piszesz o spotkaniu, żałuję , że nie byłam. Już wcześniej odkryłam, że mąż stał się moją mamoną, ze właśnie emocjonalnie stałam się jego niewolnicą, niewoląc w ten sposób i jego. Trudno się wyzwolić, nie rozbijając małżeństwa, ale można. Tylko czy akurat ja potrafię, my, nie wiem...

Rozstania i powroty- to o moich relacjach z Bogiem. I tylko trwanie przy nim daje spokój, sen, apetyt, siłę. Wiem, ale co jakiś czas odchodzę w emocjonalną niewolę, w zalężność od człowieka.

Dzięki za Twoje rady i ciepło. Mam wrażenie, że jak ja zmagasz się ze sobą, że przeszłaś już wiele etapów, masz już tyle siły, by pocieszać innych i być może sporo chwil zwątpienia, czy podołasz, gdy cię nie widzą, nie słyszą. A może jesteś juz tylko silna. Życzę Tobie, sobie, nam wszystkim, niezależnie od zdarzeń, wiary, że wszystko ma sens. Siły. Trwania w godności. Wolności, czyli wierności dekalogowi.

Pozdrawiam- Edyta

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia

Edyto,
zmagam się, robię postępy ale znów upadam, chcę pogonić daleko starą Kasię. Proszę Boga o trwałą przmemianę. Wiem, że ta prośba jest miła Bogu i że otrzymam to o co proszę. O Miłość, Subtelność, Cierpliwość, Poczucie swojej wartości i siły, a przede wszystkim o Wiarę. Niestety złe nawyki mają skłonność do recydywy ; ) Ale módlmy się. Za naszą przemianę. Pamiętajmy o sobie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Ata


Szkoda, że nie mogłam być na tym spotkaniu. Bardzo fajny temat. Emocjonalne uwolnienie się od męża. A może jeszcze wyzbywanie się złych emocji. Uwalnianie od podejrzeń i życia w niepewności ciągłym strachu. I jeszcze jak to wszystko zrobić by to nasze życie nie stało się życiem obok siebie. Byśmy nadal tworzyli jedno. Zgodzić się na utratę bliskiej osoby? Przecież życie wieczne dla kogoś najbliższego powinno być dla nas zawsze ważne. To raczej bezwarunkowo zaufać Bogu i oddać mu wszystko.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona


Witam.
Chciałam dorzucić kilka słów o spotkaniu. Bardzo cieszę się, że mogłam poznać Ciebie, Kasiu, chociaż nie mogłyśmy porozmawiać bliżej i szkoda, że musiałaś wyjść tak szybko.
Temat nie jest zamkniętya natępne spotkanie będzie kontynuacją. Stanowcze postępowanie, zarówno w związkach, które przeżywają krysys, które już praktycznie nie istnieją, ale również tam, gdzie teoretycznie nie ma problemów.
Wciąż zastanaiwam się nad tym, jak uwolnić się emocjonalnie od męża, wciąż mi się to nie udaje. Wystarczy natknąć się na pozostawione ubrania, jakieś zdjęcie wpadnie w ręce przez przypadek albo "życzliwi" poinformują o czymś. Wracają wspaomnienia i cała moja stanowczość znika, jest tylko żal i ból.
Może metody Dobsona sprawdzają się, ale sądzę, że tylko tam, gdzie małżonek do końca nie jest przekonany o sluszności swojej decycji, zwleka i krąży wokół żony i kochanki, nie wiedząc, którą z nich wybrać. W moim przypadku nie sprawdzi się, jak mówi przysłowie "co z oczu to i z serca".
Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła rozmawiać z mężem bez takich emocji, że uda się nam bez kłótni i wymówek porozumieć. Ale jeszcze daleka droga przede mną, może powinnam wrócić na terapię do psychologa?
Uzależnienie od męża/żony isnieje w zasadzie zawsze, w końcu człowiek decydując się na wspólne życie zgadza się rózwnocześnie na akceptację tej osoby takiej, jaka ona jest, na rezygnację z wielu własnych przyzwyczajeń i oczekiwać, podporządkowuje się własne życie do innej osoby. Tylko pytanie, do jakiego stopnia mamy rezygnować z siebie dla małżonka? Myślę, że my tak cięzko przechodzimy kryzys, bo za bardzo kiedyś się podporządkowaliśmy, zatraciliśmy własne "ja".
Pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4