Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Majeczko,nareszcie! Tak czekałam na Twoje świadectwo. Cieszę się, że pokonałaś zwątpienie i uwierzyłaś, że TO rzeczywiście się stało.
Pozdrawiam serdecznie
Unus [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-29, 21:48
Gratuluje... Miłe
By więcej postów było tutaj.....
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-30, 06:07
Majeczko,choć mi ciężko bardzo na sercu,to cieszę się razem z Tobą,bóg czyni cuda ja w to wierzę
Anee [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-30, 17:32
Ja dzisiaj doloaczyla do tych co sa w kryzysie. Jak milo jest czytac ze moze sie udac.
MajkaB [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-30, 23:23
Mam nadzieję,że chociaż troszkę moje świadectwo wpłynęło na Was pozytywnie.
Postaram się w najbliższym czasie odpowiedzieć na zadawane pytania .Przepraszam ale ostatnio mam utrudniony dostęp do strony forum i dlatego nie zawsze mogę od razu odpowiedzieć.
Pozdrawiam i obiecuję ,że się odezwę.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-31, 06:20
Bardzo, bardzo , bardzo Majko
Pozdrawiam serdecznie:)
Pamietam w modlitwie:)
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2007-06-02, 10:42
Maju, Chwała Panu!!! Cierpliwość, wytrwałość i obiecana nagroda
rzaba [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-01, 19:00
gratuluję, oj chciałabym bardzo by i mnie to spotkało, bym miała siłe walczyc dalej...
izys [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-03, 12:15
Bardzo się cieszę, że mogę poczytać swiadectwa o tym, że jednak się udaje. To bardzo dodaje mi siły...i dzięki temu sama w sobie znajduję wiecej ciepła i dobroci dla mojego męża...i dzięki temu w nim widzę więcej ciepła i dobroci, więcej zalet...i codziennie dziękuję Panu Bogu za to, że mój mąż wcale nie jest najgorszy i że inni mają niekiedy duuużo gorzej niż ja i jednak sobie radzą i Bóg nad nimi czuwa...to znaczy, ze nade mną też czuwa i na pewno pomoze nam wyprostować to, co się pokrzywiło. Uda nam się, na pewno!
JAPI [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-06, 08:19
Ja też cieszę się niezmiernie z tego świadectwa. Troszkę podładowałem swoje akumulatorki nadziei. I też chętnie bym więcej poczytał - jak to było...
iru [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-08, 11:59
Dawno się nie odzywałam , w czasie rozpraw nie miałam sił pisać. Mam orzeczoną separację najpierw odczułam ogromną ulgę bo ten teatr który odbywał się w sądzie strasznie mnie wyczerpał....Po nim przestałam się modlić, nie umiałam a teraz po miesiącu wpadłam w taką rozpacz, że tylko Bóg może mi pomóc. Nie mam siły do życia a zostałam z trójką dzieci, nie cierpię swojej pracy tylko życzliwi ludzie którzy tam są trzymają mnie przy życiu. Czytając powyższe świadectwo bardzo zazdroszczę...na tym etapie w którym jestem już tylko nienawidzę a na przekór wszystkiemu śnią mi się wspólne, dobre chwile takie sprzed 20 lat. Jak z tego wyjść
???!!!
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-08, 13:52
Iru. Na Ciebie też przyjdzie czas zobojętnienia. Mnie zajęło to ponad dwa lata, w tym czasie miałam sprawę o rozwód, również skończyło się separacją. A dziś staram się jak najmniej myśleć, coraz rzadziej wspominać. Czasami, pewnie że tęsknota znów wraca, tak samo jak złość, ale już ma opanowany sposoby walki ze złymi myślami. Teraz to sama nie wiem czy jeszcze byłąbym w stanie przyjąć już obcego człowieka do domu. Bo przecież jest obcy, nieznany, zmieniony.
Przyjdzie czas na modlitwę, na uspokojenie się, wyciszenie. I poradzisz sobie, nawet nie wiesz, ile jeszcze siły jest w Tobie.
Masz pracę, nawet jeśli jej nie lubisz, ale to wielkie szczęście dla Ciebie. Życzliwi ludzie zaś to kapitał, który nie każdemu jest dany.
Widzisz, coś jednak masz z czego warto się cieszyć.
iru [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-08, 18:01
Dzięki za dobre słowo, te dwa lata są jakieś magiczne osoby po podobnych przejściach stale mówią o 2 latach...Jasne człowiek nie jest meblem który po przestawieniu nic nie czuje.wiem, że to musi potrwać ale czemu to tak boli?!
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-08, 18:09
Iru, boli, bo kiedyś się tam komuś zaufało, wierzyło się, że to na zawsze. Tymczasem ta osoba traktuje nas jak największego wroga - i jak to ma nie boleć.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-08, 18:35
Iruś, podobno żałoba po śmierci małżonka trwa rok - tyle potrzebuje człowiek żeby przyjąć do wiadomości ten fakt i jakoś zacząć żyć. Nas spotkało coś zupełnie innego -to nas wyrzucono na śmietnik życia, potraktowano jak zużyty mebel. Dlatego boli tak długo, kto wie czy nie bardziej niż po śmierci. Ale można otrząsnąć się i zacząć żyć.
Niektórzy szybciej sobie radzą, ludzie są przecież różni.
Zobaczysz, i Tobie kiedyś przejdzie, przestanie tak wciąż boleć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum