Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Na wczorajszej wizycie u pani psycholog, kiedy przedstawialam jej swoje zale i uczucia, poradzila mi, aby w sytuacjach konfliktowych szukac alternatywnych rozwian. Nie kompromisow tylko alternatywnych rozwiazan.
Podam przyklad konfliktowej sytuacji:
Bylismy umowieni ze znajomymi na zwiedzanie zamku krolweskiego. Zamek ten, ja juz widzialam i nie zrobil na mnie wrazenia. Nie krecilo mnie wcale aby ponownie go zwiedzac.
postanowilam jednak, ze poswiece sie i pojde. I to byl blad.
Bylam zla i naburmuszona. (przeciez sie poswiecalam - tak naprawde nie chcialam tego robic). Poszlam, maz tez sie najezyl widzac moj humor. I spotkanie/zwiedzanie nie bardzo sie udalo.
Nie pomyslalam, ze jest trzecie wyjscie. Uswiadomiono mi, ze musze sie zastanowic czego naprawde chce.
(Chcialam spedzenia wspolnego czasu z mezem.)
Moglam wiec umowic sie, kiedy ONI juz zwiedza palac. I moglismy wtedy razem spedzic czas w jakiejs fajnej knajpie czy na spacerze. I wszyscy byliby szczesliwi.
Bylo to wlasnie rozwiazanie alternatywne.
Psycholog powiedziala tez, ze nie ma rzeczy czarnych i bialych. W zwiazku ciagle toczy sie walka o to kto ma racje. To jest naturalne. I nie zawsze wszyscy musza miec racje.
Chodzi o to, zeby sie wspierac i razem spedzac czas. Zeby sobie pomagac i byc dla siebie wsparciem.
Po tej rozmowie humor mi sie poprawil. Przedtem czulam cos w stylu apati i zniechecenia.
Przekazalam rady mezowi i musze Wam powiedziec, ze dzien od razu zrobil sie milszy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum