Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2006-05-27, 23:00 Nie wytrzymam w tym malznstwie
Wyslane przez: Anka
Email:
Chce odejsc, zanosze sie z tym juz od czasu z przed ciazy.Myslalam iz wszystko sie zmieni wraz z nowym domem, dzieckiem i rozpoczeciem naprawde zycia rodzinnego ale...
Slub wzielismy w czerwcu 2004 potem ciaza i dziecko ( wtej chwili ma 4 miesiace).Na poczatku mieszkalismy z bratem mojego meza w jego domu, teraz od urodzenia dziecka mieszkamy w swoim. Nie chce mi sie nawet rozmawiac z mezem, nie jest zly jest naprawde dobrym czlowiekiem, ale ja juz nie mam sily, jego lenistwo wspielo sie na wyzyny.Nie moge nic uzyskac ni po grozbie, ni po prosbie.Ciagle siedzi przy komputerze, nie robi nic , szuka czegos bez sensu na necie, grzebie , sprawdza, a ja nie moge sie doprosic niczego. Ale nie chodzi tylko o to , on lekcewarzy moje potrzeby, nigdy nie ma czasu dla mnie, pobawi sie troche z dzieckiem owszem a nastepnie siada do kompa. Dom wyglada strasznie, na tarasie jest kupa smieci ktore obiecuje mi wywiesc od 10 mieciecy, szafki w kuchni przybija juz pol roku, a jak poprosilam o przybicie obrazow na scianach powiedzial ze trzeba wiercic bo stare mury i specjalny sprzet musi zalatwic, wiec wzielam trzy gwozdzie i przybilam te trzy obrazy. Mam juz dosc bycia ta co wszystko zrobi! Ja chce od czasu do czasu pojsc do kina lub na spacer, ale nie co ja muwie mysmy NIGDY nie byli w kinie w kawiarni czy na spacerze, jezdzimy tylko na zakupy!!!! Zale sie? mozliwe ze to glupoty ale ja sie czuje strasznie, nie chce mi sie z nim gadac bo stracilam nadzieje, a jak sie straci nadzieje to nie ma juz NIC. Zabiore dziecko i skoncze ta farse. Mam juz dosc bycia babo chlopem a raczej chlopem w tym zwiasku, to nie tak mialo byc, pomylilam sie bardzo i bede cierpiec , ale wiem ze musze odejsc bo moje zycie zamknelo sie w trzterech scianach domu w ktorym nie ma faceta. Dodam ze jestem daleko od polski i rodziny i przyjaciol, a moj maz nie ma zadnych przyjaciol, z nikim sie nie spotykam widze ludzi tylko jak wychodzimy na zakupy,( sama nie wychodze bo auta nie mam)Juz zapomnialam jak rozmawiac z ludzmi, z mezem nie rozmawiam,ale ten sie nie kwapi rozmawiec ze mna, wiec zapadam w jakis strach przed wszystkim, boje sie juz wystawic nos za okno, boje sie zycia w zamknieciu, boje sie zycia z nim tu gdzie jestem.Wezme dziecko i wracam do rodzicow ,do domu .
Rozumiem Cię ANKa,ale już na wstępie powiem Ci , ze może warto wziać go na poważna rozmowę.Ja wróciłam do rodziców, uniosłam sie dumą i dziś ja cierpię, bo najzwyczajniej z a nim tęsknie juz 2 lata, a on sobie ułozył już życie.Nasze małżeństwo też było takie:Razem a jednak osobno.ON miał swoje życie ja swoje, podobne do tego Twojego. Tylko mój mąż miał kochankę.
Aniu!
Jestem jednym z tych ktorzy czerpia odrobine otuchy czytajac to forum i modlacym sie wraz z innymi. Mysle ze kryzys w jakim tkwicie jest stanem przejsciowym , a napewno ULECZALNYM. Zdecydowalem sie napisac bo jestem rowniez na emigracji. Znam wiele malzenstw ktore popadaly w kryzysy jak pojawialo sie dziecko. Bardzo czesto to niedojrzalosc nas mezczyzn do roli odpowiadzialnego ojcostwa. Zona moze probowac wychowywac meza ale robienie wyrzutow prowadzi do blokad. Na tym forum napewno mozesz liczyc na wsparcie najwazniejsze: MODLITEWNE. Wiedz ze BOG jest z Wami i wielu z nas czyta to co napisalas i choc nie odpisuja wszyscy napewno plynie w myslach i w Wasza strone zyczliwa modlitwa. Zaufaj BOGU absolutnie i do konca, a napewno znajdzie sie droga ku wyjsciu z tego kryzysu. Coz z tego ze moznaby napietnowac postawe Twego meza, skoro nie doprowadzi to do zmiany. Raczej z Miloscia i nadzieja sprobuje modlic sie o to by Bog dotknal jego serca i zarazil MILOSCIA. Moze znajdzie sie ktos zyczliwy kto w sposob odpowiedzialny pomoze wyjsc z marazmu pasywnosci jemu ktory przeciez napewno szczescia przed tyk kompem nie znajduje. Jako mezczyzna pewnie dojrzalszy wiekiem i doswiadczeniem wiem ze nic nie daje szczescia wypelnionego BOZYM POKOJEM, ponad zrealizowanie powolania. Zycia po Bozemu w malzenstwie, ofiasrna Milosc i dojrzale ojcostwo. To czego nie otrzymujesz od niego to dla rowniez dla niego najlepsza droga do szczescia na ziemi i do ZBAWIENIA. Problem w tym ze on musi do tego dojrzec sam! Nie da sie zmienic czlowieka na sile, ani wyrzutami! BOG jednak moze przemieniac serca ludzkie. Sa profesjonalne poradnie malzenskie. Nie lekaj sie siegnac po porade! Bedziemy z Toba w modlitwie bo i w cierpieniu jestesmy w wiekszosci pokrewni Tobie! Z BOGIEM
Wyslane przez: mała
Email:
Jestem w podobnej sytuacji tylko, że mamy dwoje małych dzieci z różnicą wieku 11 miesięcy. Jesteśmy trzy lata po ślubie. Wydawało mi się, że jak się kochamy to przezwyciężymy każdy kryzysy. Mąż okazał się całkiem innym człowiekiem niż przed ślubem. Nie jest złym człowiekiem, ale... na każdym kroku mnie okłamuje a ja nie mam do niego zaufania.
Jestem osobą bardzo ambitną (profesjonalistka)i stawiającą sobie wysoko poprzeczkę.
Cała męża rodzina od dnia ślubu robi wszystko, żeby jego odzyskać i rozbić nasze małżeństwo. Zaczęło się od momentu wesela gdzie teść na samym początku pojechał do domu żeby wyprowadzić psa i nie było go przez 5 godzin. Nie akceptuję takich zachować i nigdy wczesniej nie spotkałam się z taka ignorancją. Czuję się oszukana, przecież nie musieliśmy się pobierać, nie bylam w ciąży. Jeżeli im cos nie odpowiadało to dlaczego zniszczyli mi całe zycie. Zapewne denerwuje tą rodzinę to, że mam również poza sobą wymagania wobec męża. Mąż sam nie robi nic, żeby było chociaż troszeczkę lepiej. Przez dwa lata czekałam, aż dojrzeje, bo wydawało mi się, że go rola męża i ojca przerosła, ale teraz wiem, że on po prostu taki jest i jak ma coś zrobić to muszę się na niego wydzierać. Nie potrafię się każdego dnia prosić o to co powinien zrobić sam od siebie.
Buduję sama dom bez jego pomocy zarówno finansowej jak i duchowej. Dzieci są w żłobku lub u obcych ludzi. A on sam codziennie wychodzi do swojego warsztatu gdie pracuje z ojcem na czarno, bez ubezpieczeń i podatków. Wszystkiego czego się dotknie to zepsuje więc dlatego też nie zarabia mimo, że pracuje. Ostanio jechał przez Słupsk w burzy i zatopił samochów. To jeden z niewielu jego wyczynów zeszłego miesiąca. Jestem jednym kłębkiem nerwów, boję się jego postępowania do tego stopnia, że chcę zrobić rozdzielność majątkową, żeby mi długów na hipotekę nie narobił. Boje się, bo mam małe dzieci i nie mogę sobie pozwolić na taki brak odpowiedzialności. Nie potrafię cały czas balansować i żyć na krawędzi. Chcę normalnego życia i zdrowego małżeństwa. Nie chcę tak ciężko pracować. Jestem kobietą i matką chcę wychowywać swoje dzieci i być z nimi. Potrrzebuję stabilizacji i opiekuńczości a wiem, że przy tym człowieku jej nieznajdę, bo sama jestem dla niego matką. On jak kula u nogi i każdego dnia mnie przeprasza a ja z litości pozwalam mu dalej mieszkać u swoich rodziców. Nie mam juz pomysłów jak ratować ten związek. Wydaje mi się, że po tym wszyskim już nie potrafię kochać tego człowieka. Ale co z dziećmi??? Chcę im dać ciepło i chcę by się wychowywały w pełnej rodzinie. Narazie mam depresję ale za jakiś czas to będą psychicznie chora z jego powodu. Proszę o pomoc.
Wyslane przez: Anka
Email:
Mala u mnie jest identycznie! Maz na czarno u matki pracxuje, zadnego ubezpieczenia itd, no i psuje wszysko tzw dwie lewe rece. Rozumiem cie w zupelnosci,napewno i Twoj nie jest zlym facetem, tylko nic za co sie nie wezmie mu nie wychodzi i do tego len smierdzacy ( tak przymajniej jest z moim). Ja juz wiem ze on taki jest i zmienic sie nie da i ciezko mi bedzie w zyciu bo bede pracowala na niego, dom i dzieci. Latwiej mi by bylo samej ale coz wzielam slub z leniem i musze z tym zyc, za jeden blad bede placic cale zycie. Teraz pisze mu rano w niedziele kartke wielka na scianie co ma zrobic w nastepnym tygodniu i ma sie rozliczac, nie bede sie darla, ma jak dziecko wypisany plan zajec i ma odrobic, nie bede sie darla , rwala wlosow z glowy itd. Jak nie wypelni obowiazkow to niestety beda konsekwencje( nie wiem jeszcze jakie,moze schowam plyte graficzna lub procesor na nastepny tydzien az nie wypelni wszystkiego) Moze to glupie ale mam nadzieje ze bedzie skutkowalo, na razie pierwszy tydzien . Pozdrawiam cie mocno i trzymaj sie. Wiem co to znaczy wiec radze nie denerwuj sie ,mysl o dzieciach i swoim zdrowiu. Anka
Wiecie, aż mi się lepiej zrobiło na sercu. Mam podobną sytuację. Mogłabym się podpisać prawie pod każdym zdaniem. Mój mąż też jest leniem. I tez jestem już tym zmęczona. Też mam depresję a nawet pojawiły się u mnie lęki. W dodatku teściowa uważa mnie za neurotyka i każe mi się leczyć. Byłam u psychologa a ten stwierdził że jestem zdrowa i że przyczyną jest brak umiejętności rozmowy między nami. Zalecił nam terapie rodzinną, ale co z tego skoro mój mąż jest temu przeciwny. Ostatnie moje dni to myślenie o intercyzie, rozwodzie a nawet o unieważnieniu małżeństwa. Własnie wróciłam z rekolekcji. Byłam zaledwie 7 dni. Przyjeżdżam a tu dodatkowa niespodzianka dla naszego słabego małżeństwa. Mąż wziął pożyczkę za moimi plecami, dla... siostry, mając już kilka kredytów na karku.Parę tygodni wcześniej kupił fikcyjnie samochód którym jeździ jego kolega. i jak tu się nie bać o swoją przyszłość. Ja wniosłam do naszego małżeństwa mieszkanie i samochód. Pobraliśmy się całkiem niedawno, bo w lipcu 2004r., podobnie jak ty Aniu. Jednak mam o tyle łatwiejszą sytuację że nie mamy jeszcze dzieci i mieszkamy w Polsce, mam przyjaciół i rodziców na miejscu, no i... stronę SYCHAR, a w niej mozliwośc modlitwy wstawienniczej. Już widzę efekty. Udało mi się podzielić nasze opłaty na pół. Za ostatni miesiąc zapłaciłam za wszystko sama. Dwa razy w ciągu roku usłyszałam od męża, w dniu wypłaty że nie ma już pieniędzy, a raczej:"skąd ci wezmę". Najgorzej mi się z nim rozmawia kiedy... ogląda telewizor, albo... chodzi na ryby. Kaszanka. Albo kiedy się pokłócimy ucieka do rodziców. Na nieszczeście blisko mieszkają. Już nie wspomne że nasze rozmowy (kłótnie) często kończą się rękoczynami. Też miałam dosyć. Na rekolekcjach miałam modlitwę wstawienniczą. Juz zaczynam widzieć efekty. Potrafię być bardziej stanowcza i asertywna i nie boję się go już. Uderzenie ma silne bo przez kilka lat mój mąż chodził na siłownię. Przebaczyłam mu, jego rodzicom, siostrze. Dziękuję też siostron z Karmelu w Szczecinie za modlitwę. Tylko ona ratuje. Będe się też modlić za ciebie i za resztę . Pozdrawiam. Z.P.B.
widzisz .wszystkie mialysmy badz tez mamy podobna sytuacje.......moj maz tez palcem w domu nie kiwnal.i wogole nie bral czynnego udzialu w zyciu rodziny.a ja .w koncu zaczelam robic wszuystko sama.na swoja zgube......kiedy krotka rozlaka ..zmusila nas do zycia na odleglosc .moj maz sie zakochal i odszedl ode mnie....na zakonczenie stwierdzajac "ze dam sobie rade".kurna ......po jaka cholere bylam taka samodzielna.....za przeproszeniem.....wcale sobie rady nie daje........chociaz z dwojaga zlego.wolabym dalej wiercic dziury w scianie i wieszac obrazki, w obecnosci meza.......niz .teraz samotnie.....ale to teraz tak mowie.wtedy tez bral mnie nerw.i myslalam o .odejsciu bo brakowalo mi sil.i motywacji do bycia razem.jednak .kochlam go bardzo.i tak trwalam .az po lbie sama dostalam.....
Nie wiem co Ci radzic...bo i tak zle ........i tak zle
Ja naprawde juz nie moge wytrzymac, stoje w miejscu, mieszkam w domu gdzie dach sie wali, szyby w onach pobite(gdzie szklarz jest naprzeciwko),smiecie w ogrodzie nie wywiezione , dziecko zabkuje ja nie spie cale noce pomagam w piekarni(zasowam jak maly robocik)z dzieckiem w wozeczku, i naprawde nie mam sily . Moze mi bedzie samej ciezko ale wiem ze bede zdana na siebie i bede sama odpowiadala za swoje zycie, jak bedzie mi brakowalo pieniedzy to nie zjem, nie wlacze swiatla czy nie kupie sobie zadnej innej rzeczy, warzne ze zarobie na mala zeby miala co zjesc i w co sie ubrac, ale nie bede sie denerwowac mezem leniem. mala ma 5 miesiecy a jeszcze nie ma szczepien, jak bylam w polsce to zaszczepilam ja gruzlica i zoltaczka typu b , ale teraz juz dawno mina czas czszepienia w 3 miesiacu, a doprosic sie zeby zawiozl mnie z mala na szczepienia( w innym miescie) nie moge. Autobusu wziasc nie moge wiec czekam az pan laskawie zechce mnie zawiecs z mala samochodem za ktory i ja tez place raty. Zrobilam liste 8 punktow, trzy zalatwilam ja sama inne leza odlogiem nie zalatwione , przechodza na nastepny tydzien i nastepny a ja juz nie mam sily , nie chce mi sie nic, nawet sprzatnac w domu , jestem zmeczona, potwornie zmeczona, nie mam juz sil. Boze daj mi sile , prosze .
Czasami jest tak, że w takich sytuacjach zaczynamy zrzędzić: wszystkomuszę robić sama, w niczym mi nie pomagasz, jesteś do niczego itd., itp. żeby mąż zaczął spełniać nasze oczekiwania, musimy my wykazać trochę sprytu i spowodować, żeby to naszemu małżonkowi zależało na zrobieniu czegoś. Przede wszystkim musi czuć, że wierzymy w jego możliwości i potrzebujemy jego pomocy. Stosujemy metodę SOLI. Jest to metoda polegająca na tym, że jak sól, tak to co mówimy wzmaga ciekawość, zainteresowanie a w końcu pragnienie zrobienia czegoś. Musimy się zastanowić, co dla niego jest ważne np. oszczędności. My mamy problem - nie zajmuje się dzieckiem. Zaczynamy rozmowę: Wiesz byłam dzisiaj w szkole i rozmawiałam z nauczycielką...(Solimy - wzmagamy ciekawość, przestajemy mówić), mąż no i co? - No i mówiła, że mały ma problemy z koncentracją, ale, że jest na to sposób, że można mu pomóc...(sól) mąż: i co to takiego? - Jest kilka możliwości, można oczywiście zapisać go na jakieś zajęcia ruchowe, dodatkowe lekcje, ale jest to bardzo KOSZTOWNE i jest inne wyjście...(sól) mąż no powiedz co to jest?, -nauczycielka zasugerowała i wydaje się to najlepszym rozwiązaniem, żeby poprostu dla lepszego rozwoju motorycznego spędzać z nim trochę czasu codziennie na zabawie, gra w piłkę , czy coś w tym stylu, potem wspólna nauka i wiesz co jeszcze?... SÓÓÓL) mąż: tak??? wydaje mi się, że Ty najlepiej będziesz w stanie to robić, Jaś ma z Tobą dobry kontakt, poza tym ja jestem trochę zapracowana. Będziemy na bierząco z nauczycielką jeśli chodzi o sprawdzanie efektów tych działań, trzeba by zacząć od zaraz to efekty przyjdą wcześniej.
I tak ze wszystkim Trzeba najpierw pomyśleć, a potem solić, uśmiechać się, wierzyć w jego możliwości, DZIĘKOWAĆ za najdrobniejszą rzecz jaką dla nas robi, DOWARTOŚCIOWYWAĆ. Jest też metoda "na kanapkę" najpierw chlebek (trochę czarujemy, kokietujemy) szynka (właściwa treść, to czego oczekujemy) i chlebek (dowartościowanie i wiara w jego możiwości). No i modlić się trzeba o światło, żeby wiedzieć jak ROZMAWIAĆ. Wierzyć w swoją kobiecość i w to, że jesteśmy dla niego tak cenne, że zrobi dla nas wszystko ; )
PS. To na prawdę działa i nie powinno być nadużywane dla naszych zachcianek ; )
Wyslane przez: Ania
Email:
Dzieki Kasia. Niezły pomysł z tym soleniem. Modlę się za Ciebie Aniu. Bedzie dobrze. Jak ty będziesz się modlić to mów Bogu konkrety, że chciałabyś aby mąż zawiózł cię z dzieckiem do lekarza, abyś mogła je zaszczepić itp. Ja poprosiłam Boga żebyśmy mogli zjeśc w końcu razem obiad.Wczoraj w końcu udało mi się spokojnie porozmawiać z mężem i to bez telewizora. Zwolniłam się troszeczkę z pracy, zrobiłam zakupy i ugotowałam obiad. Czekałam na męża z obiadem aż wróci z ryb chyba ze 3 godziny. O 15:00 powiedział że będezie za godzinę. Półtorej godziny później z pustym żołądkiem wysłałam smsa z pytaniem kiedy będzie, bo jestem już głodna. A on mi na to ... no to zjedz. Ale ja wiedziałam że jeśli zjem sama to gdy on przyjdzie usiądzie z talerzem przed telewizorem i nici z rozmowy. Nie miała to być rozmowa na jakiś konkretny temat, poprostu chciałam się dowiedzieć co u niego, nawiązać relację. Moja cierpliwosć została wynagrodzona. Po godzinie 19 rzeczywiści usiedliśmy razem w kuchni przy stole i spokojnie porozmawialiśmy. Dowiedziałam się też różnych ciekawych rzeczy, jego planów na przyszłość. I całe szczęście że porozawialiśmy bo czekała mnie mała niespodzianka. Mąż oznajmił mi że na około tydzień wywozi samochód za miasto. Oczywiście wszystko mi wyjaśnił. No i udało mi się go uprosić żeby poszedł ze mna pobrać krew. Na co wcześniej się nie zgadzał. Aniu musisz odzyskać kontakt ze swoim mężem. Jak? Nie wiem ty to powinnaś najlepiej wiedzieć. Może zainteresowac się jego zainteresowaniami? Albo zorganizować tak czas żebyście porobili coś razem (chociażby wspólny obiad, posiłek). No i mów mu (ale spokojnie) co ci nie pasuje. Jak ty bys widziała różne sprawy. Pokaz mu że jesteś słaba i bez niego sobie nie poradzisz. Niech nie widzi twojej niezalezności. Kiedy kobieta pokazuje mężczyźnie że jest silna, niezależna , on uważa że jest niepotrzebny. Chwal go nawet za najmniejszą rzecz jaką dla was zrobi. Nawet jeśli przez moment popilnuje dziecka. Doceniaj go. A zobaczysz że z czasem będzie więcej robił. No i módl się. Pozdrawiam i życze powodzenia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum