Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:17
Nie rozumiem tego co się stało. Pomóżcie!!!-cd
Autor Wiadomość
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-11, 20:03   Nie rozumiem tego co się stało. Pomóżcie!!!-cd

Chyba biegłość obsługi komutera u mnie szwankuje, a może to nerwy. Chcę dokończyyć swoją smutną opowieść. W poprzedniej znalazłam błąd. Małżeństwem jesteśmy od 16 miesięcy. Były też nieporozumienia dotyczące własności, ja uważałam, że powinien być wspólny. P. mówił, że to niepotrzebne, bo nasz związek jest trwały. Nie wiem dlaczego tak mi na tym zależało. To faktycznie bez sensu, szczególnie że P. jest bardzo dobrym i uczciwym człowiekiem. Awantura wybuchła w Święta, przed Wigilią i to był początek końca. Po tygodniu P. wyprowadził się z sypialni do gabinetu. Na Sywlestra poszliśmy razem, ale była to katastrofa. Potem pojechaliśmy na narty, ale tam też nie było najlepiej. Odrzucał mnie za każdym razem, kiedy chciałam się do niego zbliżyć. Kiedy wróciliśmy zaczęliśmy żyć obok siebie, P. wychodził ze znajomymi w weekandy i w tyogdniu, na dodatkowe zajęcia itp. Wcześniej tego nie robił. Stracił zainteresoawanie domem. Po jakimś czasie zaczęliśmy rozmawiać na tematy tzw. bieżące, kiedy chciałam porozmawiać o nas mówił, że nie nic do powiedzenia i nie wie co będzie. Starałam się uratować to małżeństwo. Po raz pierwszy były codziennie obiady, ja wracałam do domu dużo wcześniej niż kiedyś, a część pracy wykonywałam w domu. Po miesiącu mojej walki P. wyprowadził się do rodziców. Powiedział, że nie wyobraża sobie ze mną życia, że nie chce mieć ze mną dzieci, że nazbierało się zbyt dużo wzajemnych pretensji. A kropką nad i było odnalezienia przez niego w internecie informacji, że rozglądałam sią za mieszkaniem. Mówił, że nie wiem co będzie, a moje mieszkanie jest wynajęte, a poza tym nie mogę tam wrócić z psem, jest po prostu za duży do tak małego mieszkania. Stwierdził, że nim manipuluję i że zachowuję się nieneturalnie przez ostatni miesiąc. To nieprawda. Kiedy zwolniłam w pracy i zaczęłam być wdomu naprawdę mnie to cieszyło. Usłyszałam rzeczy, które dla każdej kobiety są najbardziej bolesne. Zaproponowałam, że to ja się wyprowadzę, przecież to jego dom, ale powiedział że nie bo nie chce tu żadnej rewolucji, że za jakiś czas może żałować sowjej decyzji i że jest jeszcze coś takiego jak przyzwyczajenie i wspólne poukładane życie, choć z drugiej strony boi się, że będzie się męczył całe życie. To po był ten ślub??, skoro już miał świadomosć że nic z tego. Cieszy się też z tego, że nie mamy dzieci, bo sytuacja byłaby trudniejsza. Dla mnie istotniejsze jest utrata sensu życia i strata wszystkich marzeń i planów. To było tydzień temu. Przez ten czas starałam się z nim skontaktować, raz rozmawiał ze mną normalnie (sprawa oficjalna związana z domem), kolejnym razem kiedy zadzwoniłam pogadać ot tak, powiedział, ze nie jest w stanie ze mną rozmawiać. Wysłałam SMS z pytaniem dlaczego?, oczywiście odpowiedzi nie dostałam. Był po narty, wejść nie chciał. Zostałam sama w tym wielkim domu, on nie interesuje się ani domem, ani mną ani zwierzakami. Sytuacja jest nieuregulowana. Niepewność, a może niepotrzebne złudzenia nie do zniesienia. Mam kontakt z teściową, która mówi, że P. nie wytłumaczył im sytuacji i nic nie wiedzą, dlaczego tak się stało. Nie mam już nadziei na naprawienie tego związku. Sytuacja powtarza się co jakiś czas i nie dziwię mu się nawet, że nie wierzy w zmianę naszego życia. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, a nie wiem czy kiedykolwiek potrafiliśmy. Nie mówiliśmy o naszych oczekiwaniach, potrzebach, ani marzeniach. Teraz jestem sama i czekam na ostateczną decyzję z jego strony, choć tak naprawdę to już powinnam ją znać, choć tak trudno się z nią pogodzić. Pomóżcie, bo nie wiem co robić, a może jak nie chować urazy i przynieść to co życie przyniesie z choć okruchem godności.
 
     
izis
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-11, 22:48   

Agato tutaj tylko czas jest Twoim sprzymierzeńcem. Skoro nie kazał Ci się wyprowadzać to pewnie widzi jakąś szansę, przecież byliście ze sobą długo i z pewnością przezyliście mnóstwo pięknych chwil wspólnie. Nie poddawaj się tak szybko, miej nadzieję. To jest bardzo trudny okres, ale większość z nas go przeżywa bo nie ma innej rady i wierz mi da się zyć w takiej sytuacji a nawet cieszyć z życia, trzeba tylko tego chcieć. To jest teraz Twój czas, zajmij się tylko i wyłącznie sobą a jemu daj szansę przemyśleć wszystko. Po prostu zostaw go samemu sobie, a kiedy będzie gotowy (nie wiadomo jak długo to potrwa) to wówczas wróci. Zadbaj o siebie bo jeśli Ty będziesz radosna to i wokół Ciebie świat będzie radosny. A do takiej żony radosnej i szczęśliwej łatwiej będzie powrócić.
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-11, 23:02   

jak mam być radosna i szczęsliwa, skoro cały swiat wokół runął w gruzach, nie ma już co zbierać, byliśmy ze sobą długo to prawda, ale jedyne co podał na naszą korzyść to przyzwyczajebie i poukładane życie, przecież to nie chodzi oto, a z wyprowadzką on jest barzdo honorowym i uczciwym człowiekiem, wyprowadził się on ponieważ powiedział, że miałam bardzo duży wkłąd finansowy wten dom, Boże ja nie chcę rozmawiać o pieniądzach tylko o bliskości, której od dłuższego czasu między nami nie było; muszę być w tym domu choć czuję że nie jest on już mój, wyobrażem sobie jak będzie tu kiedyś mieszkał szczęśliwy ze swoją rodziną ja chyba zwariuję
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9