Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
bo sie wypalilo..
Autor Wiadomość
tom
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 08:20   bo sie wypalilo..

Witam.
Mam problem, którego się już chyba nie da rozwiązać. Nie jest to małżeństwo, ale związek, który trwa 2,5 roku a od 1,5 roku, jesteśmy zaręczeni. Ja i Ania. W przyszłym roku planowaliśmy ślub nawet taka data 07.07.2007. W środę rano podczas rozmowy telefonicznej w odpowiedzi, dlaczego nie dzwoni usłyszałem, „bo to już nie ma sensu. To już jest koniec. Długo o tym rozmyślałam i doszłam do wniosku ze bez Ciebie mi lepiej. Byłeś taki i owaki a ja teraz mam studia, znajomych, super się bawimy. Jestem młoda nie chcę brać ślubu. To, co było kiedyś między nami już się wypaliło. A Ty wiem się nie zmienisz...”.
To był jej pierwszy rok studiów, zmieniły ją. Znajomi powoli zaczęli zastępować mnie. Teraz jak ma problemy to ma znajomych, ja nie jestem potrzebny. Wiem ze nie jestem bez winy, zbyt mało się starałem, zbyt leniwy byłem, ale obiecuje poprawę, bo jak mogłem przedtem się zmienić jak nie dała szansy? Nie powiedziała ze coś nie tak. Ale ona już tylko ma jedno w głowie „Postanowiłam i nie zmienię decyzji, wiem ze się nie zmienisz a mi jest dobrze tak jak teraz. Nie chcę Cię ranić więcej.”.
Czy to już koniec? Jak można przekonać, co można zrobić. Już chyba jest za późno. Zepsułem dawno i już nie naprawię...
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 09:28   

Współczuje Ci nimiłych przezyć. proponuje Ci porpade u specjalisty i poczytanie mądrych ksiązek (jest ich cała masa np. w empiku).
Powiem tylko, ze masz szczeście, że ta sytuacja nie wystapiła po slubie.
 
     
tom
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 12:20   

No, ale co mi po poradach u specjalisty czy po przeczytanych książkach, jeśli ona już nie będzie przy mnie. Co mi po tej wiedzy? Przeciesz nic mi po tym. Dzisiaj się spotkałem z nią i jak wychodziliśmy to jej mama powiedziała żeby szybko wróciła. Byliśmy z 5 minut na dworze to za chwile dzwoniła ze już ma wracać. Nie da się walczyć z jej mamą, bo to zawsze jej mama, a ona nie kieruje się względem córki, ale własnymi marzeniami. Ona nie mogła szaleć, bawić się, bo szybko została matką. Od początku krytykowała, jak to nie skutkowało to jakoś milczała, albo po prostu mi już Ania przestała mówić o tym. A teraz jak widzi szanse, aby związek się rozpadł to wielce chce pomóc córce. A będąc u niej to mi serce z bólu ściskało jak widziałem i słyszałem stosunek do córki.
Jak dziś powiedziała nie czuje nadziei i wiary w to ze mogę się zmienić. A na argumenty ze chce się zmienić i ze zmienię się, ze trza spróbować to odpowiedzieć ze ona juz nie chce.
Ciągle mam jedną myśl w głowie „jak ją przekonać aby spróbować?”.
 
     
Xev
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 13:22   

tom napisał/a:
No, ale co mi po poradach u specjalisty czy po przeczytanych książkach, jeśli ona już nie będzie przy mnie. Co mi po tej wiedzy? Przeciesz nic mi po tym. Dzisiaj się spotkałem z nią i jak wychodziliśmy to jej mama powiedziała żeby szybko wróciła. Byliśmy z 5 minut na dworze to za chwile dzwoniła ze już ma wracać. Nie da się walczyć z jej mamą, bo to zawsze jej mama, a ona nie kieruje się względem córki, ale własnymi marzeniami. Ona nie mogła szaleć, bawić się, bo szybko została matką. Od początku krytykowała, jak to nie skutkowało to jakoś milczała, albo po prostu mi już Ania przestała mówić o tym. A teraz jak widzi szanse, aby związek się rozpadł to wielce chce pomóc córce. A będąc u niej to mi serce z bólu ściskało jak widziałem i słyszałem stosunek do córki.
Jak dziś powiedziała nie czuje nadziei i wiary w to ze mogę się zmienić. A na argumenty ze chce się zmienić i ze zmienię się, ze trza spróbować to odpowiedzieć ze ona juz nie chce.
Ciągle mam jedną myśl w głowie „jak ją przekonać aby spróbować?”.


Problemy w zwiazkach wynikaja z Naszej psychiki. Oboje partnerow ma udzial w problemach. Jest takie powiedzenie: do rozpalenia ognia trzeba minimum dwoch drewienek.
Klopoty, ktore kazdy z nas nosi w sobie nie znikaja po zmianie partnera. (Nie wiedziec zemu wiekszosci spoleczenstwa wydaje sie nieslusznie, ze tak wlasnie jest. ) Bo od samego siebie uciec nie mozna. Przenosisz je do nowego zwiazku. Wiec aby nastepny zwiazek mial szanse, to winno sie poszukac pomocy specjalisty i przeanalizowac co bylo nie tak.
Inaczej te same problemy powroca.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 13:23   

Póki co, walcz o nią - przede wszystkim modlitwą i daj jej trochę wolności. Może wszystko się odmieni. W sumie dobrze, że to się stało przed ślubem..........
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 13:34   

Teraz masz jasność. Przysięga w takiej sytuacji jest niemożliwa. Co innego tego typu kryzys po ślubie, zdarza się, ale wtedy wiesz, że do ślubu wołami nie zaciągałeś, że chciała i przysięgała, że nie opuści, kochała. Do tego łaska sakramentu.
Przykre, że czujesz się zawiedziony, ale na pewno jest Tobie pisany ktoś kto powie TAK, nie żebrz o uczucia. Teraz wydaje Ci się, że nic nie ma sensu. Za jakiś czas zobaczysz, że ta sytuacja wniosła coś dobrego.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 13:42   

Właśnie - zgadzam się Szukaj pozytywów w całej tej sytuacji, staraj się zrozumieć, co Bóg chciał Ci przez ten związek pokazać.
 
     
tom
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 15:03   

moja mama tez mi powiedziala ze dobrze ze przed slubem, ale rowniez moze ze jej sie odmieni za tydzien.
Wolnosci to ona miala duzo bo jej nie zabronialem, nie bylem zly ze gdzies wychodzi bo zawsze jej ufalem (moze za duzo wolnosci rowniez nie mozna dac, moze trza powiedziec "nie chce abys tam poszla"?). Mam plan dzis nie dzwonic, nie piszac. Jutro to samo, a w niedziele zaproponowac ze mozemy pojsc do kosciola i ze obiecuje ze nie bede naklanial do powrotu i wogole nie podejmowal tego tematu, tylko krotki spacer i do kosciola.
Dobry pomysl? :)
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 17:30   

Jak ci na niej zalęży to onia walcz. Ja tez bylam w identycznej sytuacji jak ty. Bylam z chłopakiem 9 lat byłam zaręczona mieliśmy mieszkanie ale czulam że czegos mi zaczyna brakowac i zerwalam z nim ale po 3 miesiącach znowu sie zeszlismy ale niestety nasz związek nie przetrwal poznalam mojego męża i poczułam że to to. Wiem że bardzo zranilam tego chlopaka ale teraz jest szczęśliwy. Teraz ja musze walczyc o moje szcęście o mojego męża ale wierze że wygram . Dzisiaj walcze a może jutro wygram może nie całą wojne ale może bitwe. tżymaj się uszy do góry. Dobrze że to wyszlo przed waszym slube gdy nie ma jeszcze dzieci wojna o milośc pochlonie mniej ofiar. Ja jeszcze na twoim miejscu bym sprawdzila czy ona kogos nie ma bo w moim przypatku pierwsze zerwanie to byl inny chlopak.
 
     
tom
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-19, 18:07   

Moze chlopak inny ale zapiera sie ze nie. Byla na wyjezdzie ze znajomymi ze studiow, na slowacji na pare dni. To bylo w sumie 3 tygodnie temu. Moze od tego sie zaczelo? Jutro idzie gdzies na rodzinna impreze, idzie juz z jakims kolega. Tylko skad wiadomo kiedy ona mowi prawde?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8