Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kryzys małżeński a niespodziewana strata dziecka
Autor Wiadomość
MonikaKoszalin
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-08-18, 19:30   Kryzys małżeński a niespodziewana strata dziecka

Zanim będzie na temat, powiem o czym innym.

Moje małżeństwo trwało mimo bardzo intensywnych trudności, zawirowań emocjonalnych i zmagania się z niedojrzałością własną i współmałżonka, ze skutkami braku czystości przedmałżeńskiej. Pojawiała się przemoc psychiczna i czasem fizyczna. Problemy DDA ze strony męża i z mojej strony DDRR (dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców). Nie potrafiliśmy zaufać, cierpliwie poczekać, rozstać się emocjonalnie ze swoimi rodzicami, mądrze umieścić sprawy dzieci w stosunku do naszej własnej więzi. Ale przepraszaliśmy się wzajemnie, chodziliśmy na terapię razem i osobno, czytaliśmy mądre książki, próbowaliśmy. Modliłam się i przeżyłam kolejne nawrócenie w życiu. Spojrzałam na męża oczami Boga i zobaczyłam jego nieskończoną wartość i wielkie plany Boże w nim umieszczone. Jednak im bardziej angażowałam się religijnie, tym bardziej mój mąż się od Boga oddalał. Okazało się że w znacznym stopniu nasze relacje były od początku oparte na kłamstwie, że mąż od początku nie tylko straszył mnie rozwodem (jak myślałam, tylko w chwilach emocji), ale brał go realnie pod uwagę. Że nie miał zamiaru być uczciwy.
Na świecie było już dwóch naszych synów...

I wtedy Bóg pobłogosławił nas dzieckiem. Po ludzku patrząc był to najbardziej nieodpowiedni moment w naszym życiu. Zaostrzający się właściwie od początku trwania związku kryzys osiągał apogeum. Maleńkie mieszkanie przypominało klatkę dla ptaków. Dziadkowie zdegustowani naszą nieodpowiedzialnością.
Ale nasi synowie od sześciu miesięcy modlili się o siostrzyczkę...

Byłam pełna sprzecznych i zagmatwanych uczuć. Potem pokochałam Łucję pełną lęku i poczucia niezwykle bliskiej więzi miłością.
O tym co się później wydarzyło nie chcę na razie pisać.
Umarła w 4 miesiącu ciąży, urodziłam jej ciałko jakby to był normalny poród żywego dziecka w 9 miesiącu, pochowałam jak babcię czy dziadka, oddałam Bogu a On przyniósł mi uzdrowienie.
Dlatego dzisiaj mogę dziękować Mu za 4 miesiące przebywania z Łucją i za to że właśnie taką a nie inną córkę nam dał. Za Jego zaufanie do nas.

Natomiast nasz związek przeżył taki wstrząs, który zachwiał go w posadach. Odsłonił prawdziwe intencje i systemy wartości. Pokazał, że jesteśmy właściwie obcymi ludźmi.
Że zupełnie się nie rozumiemy.

Teraz jesteśmy w nieformalnej separacji. Mam wrażenie że jest coraz dalej i coraz gorzej. Co prawda wiem, że nie wrażeniom mam ufać ale Bogu, to jednak często nadzieja mnie zawodzi.

Coraz więcej czytam i rozmyślam o procesie żałoby po stracie dziecka. Spotykam innych rodziców w podobnej sytuacji. Często śmieję się, że to nasze święte dzieci z Nieba nas kontaktują ze sobą. Jestem w grupie wsparcia dla takich rodziców. Czytając trafiłam na informację, że 75% par rozstaje się po śmierci dziecka! To bardzo dużo.
Czy ktoś z Was też ma podobne doświadczenia?
 
 
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-26, 08:56   niepodziewana strata dziecka

ja rowniez jestem aniolkowa mama 4 aniolkow i dwoch ziemskich dzieci,po stracie Lary w 31 tygodniu ciazy.............uswiadomilam sobie wtedy dopiero ze mamy problem i ze ja go rowniez mam,poszlam do aal-anonu,w mniedzy czasie urodzil sie ostatni po stratach Mateusz karol,on ma 2 i pol roku,sevenna julia 11 i pol.W naszym zwiazku rowniez to bywa,byla przemoc fizyczna meza po uzyciu alkocholu nie freqwentna jednak bylA.JA POTRAFIE SLOWNIE NISZCZYC.POZDRAWIAM
 
 
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-26, 20:43   

pozdrawiam Cię Sylwio, cieszę się że już wyszliście z kryzysu. Niech nasze święte dzieci nas strzegą :-)
 
 
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-26, 21:54   

no rowniez i w kryzysie i poza............nie ufam temu czlowiekowi,boli mnie zlaszcza ze corka byla swiadkiem przemocy,strata dziecka boli tima stracilam w 18 tygodni,dawidka w 22 ,iskierke w 7 a lare w 2009 roku w 31,to bylo okrutne,musialam coreczke pochowac,ochrzscic i pozegnac..................nie dlugo jest wszystkich swietych,chyba kupie mala laleczkie

[ Dodano: 2013-10-26, 22:57 ]
Jednak to nie straty dzieci byly powodami kryzysow ,moje dzieci tylko Zaslanialy to co juz bylo,gdyby nie te zaloby i moja ciagle wtracajaca zaborcza matka to uz by pewnie bylo po malozenstwie?
 
 
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-27, 12:58   

u mnie też śmierć dziecka tylko ujawniła to co było od dawna...
byłam niedojrzała i przerażona, zbyt przejęta tym co pomyślą o mnie inni, wierzyłam że na tym znoszeniu i cierpieniu polega małżeństwo katolickie.
a to było tylko moje miganie się...bo prawda jest taka, że dużo trudniej jest postawić granice i doprowadzić do separacji niż cierpieć codziennie w chorym związku.
 
 
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-27, 14:29   

no tak stawiac granice dla wspouzaleznionych........................ciezka sprawa,lek gora,lecz gdyby nie bylo krawcow nie bylo by ubran,zycie bywa walka,a walka zyciem,co nie oznacza ze musi to byc nie przyjemne.
 
 
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-27, 23:26   

wspieram Cię Sylwio
 
 
anthony
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-15, 20:45   

Ja tez jestem mama po stracie coreczki i tez przemoc werbalna i fizyczna byla ja reagowalam agresia ,gdy zasieglam pomocy psychologa dla siebie i meza gdy zaczelam szukac pomocy to wtedy stracilismy tragicznie corke.Wtoleni w siebie posmierci oddalilismy tak naprawde wszystko po roku zapragnelismy dziecka urodzil sie nam syn i nawet nie wiedzielismy ze to poczatek wielkiego kryzysu naszego malzenstwa,nasz syn wyciaga wszystkie nasze slbosci tak widzialnie ,ja zaczelam juz dawno nawiazywac relacje z Bogiem to w Bogu szukalam pocieszenia i inaczej widze cala sytuacje moj maz obwinia syna ze jest powodem naszego kryzysu,czytajac nasze posty tutaj zastanawiam sie czy smierc naszych dzieci miala cos wspolnego z naszymi problemami w malzenstwie ,?Pozdrawiam
 
 
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-15, 21:40   

smierc dzieci raczej ujawnila mi to co dawno juz sie dzialo :shock: czlowiek w zalobie jest wrazliwym czlowiekiem ,i okazuje sie wowczas ze wcale te na dobre i na zle w chorobie itd.......... nie jest takie jakbysmy oczekiwali.
 
 
anthony
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-15, 21:53   Kryzys malzenski a niespodziewana strata dziecka

Chcialam sprostowac moj wpis ,mianowicie czy kryzys malzenski mial cos wspolnego z smiercia naszego dziecka?
 
 
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-16, 07:09   

Byc moze,jednak mocne malozenstwo przetrwa straty...........rozumniejac sie i wspierajac ,maz po smierci Lary wspieral mnie jak mogl,sam popadl w rodzaj depresji dlugo spal,wowczas pare mniesiecy przed stracil tez prace,pil sporo,spal i wysluchiwal
 
 
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 22:13   

Anthony śmierć dziecka jest bardzo trudnym doświadczeniem dla każdego człowieka - wystawia nawet najlepszą relację na próbę. Pokazuje trochę kto jest kim naprawdę...albo co komu gra w duszy...
 
 
anthony
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-06, 22:47   

Jak uporac sie z tym wszystkim smiercia dziecka obowiazkami i do gego te cholerne granice ktore tak drudno dotrzymac,nie mam sil a do tego 18.07. mija 10 rocznica odejscia coreczki i mami 19.07 msze sw.w intencji corki :cry: ,wiem ze znowu powstane Ale tak chlernie nie mam sil ,moj maz robi terapie , :roll:
 
 
MonikaKoszalin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-10, 22:38   

u mnie będą dopiero trzy lata za pół roku. sama nie wiem, czuję że Bóg mnie niesie na rękach.
a Mszę możecie zamówić w swojej intencji, bo Wasza córka jest święta i to ona się za Wami wstawia w Niebie :-)

rozumiem, bo jak się zbliżają ważne daty: poczęcia, pierwszego ronienia, śmierci, porodu, pogrzebu i spodziewanych narodzin - też mocno to przeżywam. ciężko mi wtedy być w normalnej codzienności. chciałabym wtedy zniknąć i bardzo za nią tęsknię.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9