Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robić, gdy żona ciągle czuje presję?
Autor Wiadomość
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-01-30, 12:50   Co robić, gdy żona ciągle czuje presję?

Od dłuższego czasu moja żona czuje się przeze mnie osaczana i naciskana w różnych sprawach, mimo iż staram się ją tylko do pewnych dobrych rzeczy zachęcić, czy podzielić się swoimi pomysłami na rozwiązanie pewnych spraw czy problemów.

Zastanawiałem się nad swoim postępowaniem i czasem rzeczywiście staram się ją podświadomie zdominować, ale wydaje mi się, że jej reakcja jest niewspółmierna do skali moich zachowań. Nawet sugestia, że może byśmy skorzystali z modlitwy wstawienniczej za nas, bez wskazania intencji została odebrana z odczuciem wywierania presji i nacisków. Podobnie sugestia wspólnej modlitwy itd. Widzę, że jako małżeństwo bez wspólnej modlitwy idziemy w złym kierunku, ale wszystkie próby zasugerowania tego żonie odbierane są jako w najlepszym razie upierdliwość, choć nie ma otwartej "awersji do sacrum". ;-)

Zastanawiam się, czy to syndrom rozluźniania więzi między nami, jej przyczyna, a może jedno i drugie. A może to diabeł nabija nas oboje w pychę, by wzajemnie nas skłócać? Mnie nabija w pychę i chęć dominacji żony im bardziej ona się ode mnie oddala, a ją w pychę fałszywej asertywności i chęć obrony przed naciskami?

Co robić oprócz modlitwy? Czy mam sobie dać spokój z sugerowaniem wspólnej modlitwy, zasugerować to w jakiś inny sposób?
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 14:20   

bombardier napisał/a:
Co robić oprócz modlitwy? Czy mam sobie dać spokój z sugerowaniem wspólnej modlitwy, zasugerować to w jakiś inny sposób?


Samemu się modlić , zająć się sobą , własnym rozwojem ,
choćby rozeznaniem w kwestii Twojego sposobu komunikacji z żona , czemu czuje presje ???

PODJĄĆ TRUD SAMOWYCHOWANIA

polecam warsztaty 12- kroków dla chrześcijan.

Pogody Ducha
 
 
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 14:43   

Mirakulum napisał/a:
bombardier napisał/a:
Co robić oprócz modlitwy? Czy mam sobie dać spokój z sugerowaniem wspólnej modlitwy, zasugerować to w jakiś inny sposób?

Samemu się modlić , zająć się sobą , własnym rozwojem ,
choćby rozeznaniem w kwestii Twojego sposobu komunikacji z żona , czemu czuje presje ???


Mam wrażenie, że oboje z żoną się bardzo od siebie oddaliliśmy i chciałbym to jakoś zacząć z Panem Bogiem naprawiać.

Zamknięcie się samemu w modlitwie i swoim indywidualnym rozwoju duchowym, a pozostawienie żony samej sobie nie rozwiązuje chyba problemu oddalenia, a może go chyba spotęgować, jeśli okaże się, że ja się angażuję we wspólnoty kościelne, a żona w tym czasie szuka innych przyjaźni, żeby coś zrobić z czasem beze mnie.

Choć być może tak właśnie funkcjonują kobiety, że im bardziej ją gonisz tym bardziej ucieka, zacznij uciekać, a będzie Cię gonić. ;-)
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 15:09   

bombardier napisał/a:
Zamknięcie się samemu w modlitwie i swoim indywidualnym rozwoju duchowym, a pozostawienie żony samej sobie nie rozwiązuje chyba problemu oddalenia


ale może nakieruje Twoje myśli na inne dziedziny życia....jeśli skupiasz się na tej jednej (tu Cię bardzo rozumiem, nie będę ściemniał), to ta presja zawsze będzie wyczuwana....zawsze. zwłaszcza przez kobiety.....
nic nie piszesz o tym, jak inaczej spędzacie czas ze sobą....piszesz, że robisz śniadanka do pracy, jesteś miły itd i potem w kontekście tego swojego miłego działania dajesz informację: a żona i tak nie chce zbliżeń.....to mnie zastanowilo (przeczytałeś ten artykuł, który polecałem powyżej?).....bo widzisz, to zachowanie jest w pewien sposób oczekujące....nawet sam sobie z tego sprawy nie dajesz....jesteś miły i oczekujesz zwrotu, takiego handlu, coś za coś....i moim zdaniem tutaj właśnie jest ta presja i żona to wyczuwa....kobiety mają takie emocjonalne barometry, wyczuwają wszystko na kilometr, nasze intencje, zamiary...to zawsze mnie fascynowało, w takich kwestiach emocjonalno-uczuciowych czułem się zawsze jak chłop prosto oderwany od pługa, jeszcze w zabłoconych buciorach, który wchodzi do pięknego pomieszczenia na białe puszyste dywany....urodzenie dzieci zmienia też libido u kobiet. niektóre nie odczuwają zmian, a inne z kolei mają fatalny spadek libido i dla nich każde zbliżenie, a w podtekście sygnał: to Twoja powinność, musisz, obowiązek, jest w jakimś sensie gwałtem.....myślę, że punktem wyjścia jest skupienie się na innych dziedzinach Waszego wspólnego życia i wzbogacanie ich, a bliskość wtedy będzie miała znamiona czegoś naturalnego, a nie wymuszonego......i paradoksalnie łatwiej będzie ją odbudować....wiem, wiem, że nie traktujesz żony instrumentalnie, pięknie o niej piszesz, ale ona i tak będzie to odbierała w ten sposób: nie jestem warta nic, jeśli nie zbliżę się do męża, bez seksu jestem nikim. a to blokuje już wtedy wszystko i masz pozamiatane.....no i odsuń się fizycznie na tę chwilę...to silna pokusa, chęć przytulenia, buziak na do widzenia, ale czasami trzeba też trochę z godnością umieć odmówić sobie przyjemności, jeśli nie ma odpowiedzi, wzajemności, czuć niechęć po drugiej stronie....
no i jakiś dobry chrześcijański seksuolog by tu się przydał (tu mam na uwadze to, co pisałeś o wzorcach żony i złych doświadczeniach), ale jak żonę przekonać do rozmowy ze specjalistą, tego już nie mam pojęcia jak zrobić.....może też spytaj seksuologa, najpierw sam, jak na takie tematy rozmawiać z żoną, by jej całkowicie nie przyblokować? pogody ducha, pozdrawiam, s.
 
 
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 19:13   

krasnobar napisał/a:
kobiety mają takie emocjonalne barometry, wyczuwają wszystko na kilometr, nasze intencje, zamiary...to zawsze mnie fascynowało, w takich kwestiach emocjonalno-uczuciowych czułem się zawsze jak chłop prosto oderwany od pługa, jeszcze w zabłoconych buciorach, który wchodzi do pięknego pomieszczenia na białe puszyste dywany.....


bardzo dziękuję :mrgreen:
pozdrawiam :)
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 22:04   

Czyli co lepiej dalej naciskać na żonę , niż podjąć trud samowychowania ?

boisz sie że ona sie oddali , ?

a co teraz jest blisko ?

Potrzebna Ci nowa konkretna wiedza i umiejętności, jak będziesz naciskał żonę nie masz szansy na własny rozwój , ani na zmiany .
Jakim cudem robiąc ciągle to samo oczekujesz innych efektów?

polecam do przesłuchania wszystkie konferencje z naszych sycharowskich rekolekcij , z zeszytem i ołówkiem do notowania.
http://www.rekolekcje.sychar.org/
Zapewniam że to nie będzie czas stracony.

w kąciku filmowym obejrzyj " Ognioodpornego " " Odważnych" " Spotkanie"


i zapewniam że to cię od żony nie oddali

Pogody Ducha
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 07:57   

Aby dotrzeć do siebie potrzeba rozmowy, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji i nacisku czy to na wspólną modlitwę czy na współżycie. Może potrzeba takiego czasu na randkę małżeńską jak była w narzeczeństwie. Usiąść razem gdy jest czas wolny i porozmawiać z żoną interesując się tym co czuje, boli, jakie ma pragnienia, bóle, tęsknoty, obawy, cierpienia. Czynić to delikatnie tak by do niej dotrzeć, by powiedziala co leży jej na sercu, i poczuła bezpieczeństwo, ciepło, miłośc ze strony męża.
Co do modlitwy, rzeczywiście indywidualistyczna duchowość może prowadzić do rozbicia małżeńtswa, ale czas poświęcony na osobistą modlitwę jest również ważny, pomimo że żyje się w małżeństwie potrzeba również przestrzeni samotności zarezerwowanej dla Boga. Wtedy może Bóg na modlitwie powie co dalej robić.
 
 
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 08:43   

Mirakulum napisał/a:
Czyli co lepiej dalej naciskać na żonę , niż podjąć trud samowychowania?
[...]
Potrzebna Ci nowa konkretna wiedza i umiejętności, jak będziesz naciskał żonę nie masz szansy na własny rozwój , ani na zmiany .
Jakim cudem robiąc ciągle to samo oczekujesz innych efektów?
[...]
w kąciku filmowym obejrzyj " Ognioodpornego " " Odważnych" " Spotkanie"


Od paru lat nie mogę się doczekać otwarcia mojej żony na zbliżenia ze mną i coraz ciężej mi z tym. Coraz trudniej nie oczekiwać zbliżenia, gdy się bardzo kocha własną żonę i codziennie patrzy się na żonę z zachwytem, czuje jej zapach, dotyk. Jeśli Jej bardzo pragnę i mi na tym zależy, a żona to wyczuwa intuicją kobiecą, to ja tego nie ukryję, chyba że przestanę Jej pragnąć. Nie umiem aż tak skrywać swoich uczuć i być takim dwulicowym.

W zeszłym roku chodziłem na spotkania Odnowy (teraz trudniej pogodzić to z naszymi sprawami zawodowymi), czytałem mądre książki, oglądałem mądre filmy, odmawiałem Nowennę Pompejańską. Widzę wiele pozytywnych zmian wokół siebie i w naszym małżeństwie, Nowenna je dosłownie uratowała w najtrudniejszym jak do tej pory momencie. Ale niestety w sferze seksualności nic nie drgnęło.

Nie neguję Waszych dobrych rad, ale nie są one dla mnie nowością, no może z wyjątkiem randki małżeńskiej. ;-)

[ Dodano: 2013-01-31, 08:50 ]
milunia napisał/a:
Aby dotrzeć do siebie potrzeba rozmowy, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji i nacisku czy to na wspólną modlitwę czy na współżycie. Może potrzeba takiego czasu na randkę małżeńską jak była w narzeczeństwie. Usiąść razem gdy jest czas wolny i porozmawiać z żoną interesując się tym co czuje, boli, jakie ma pragnienia, bóle, tęsknoty, obawy, cierpienia. Czynić to delikatnie tak by do niej dotrzeć, by powiedziala co leży jej na sercu, i poczuła bezpieczeństwo, ciepło, miłośc ze strony męża.


Pytanie tylko jak przez kilka lat rozmawiać z żoną, nie podejmując tematu współżycia i nie wywierając presji, skoro w środku człowieka siedzi głębokie pragnienie, trawiące od środka, które w dodatku nie jest niczym złym, ale jak najbardziej naturalne dla małżonka.

Staram się wsłuchiwać w pragnienia serca mojej żony, tęsknoty, problemy itd itp. Może robię to nie tak, jak powinienem, może nie umiem jej zakomunikować swojego wsparcia, nie wiem.

A może moja żona nie umie przyjmować wsparcia ze strony męża i się otwierać w pełni w wymiarze duchowym na drugiego mężczyznę?

A może nie jestem odpowiednim mężczyzną dla niej, który by potrafił dotrzeć do Jej wnętrza, którym by ona potrafiła się zachwycić i na niego otworzyć?

Może nasz ślub nie był dobrym pomysłem i od początku wszystko było skazane na porażkę?
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 10:07   

milunia napisał/a:
Aby dotrzeć do siebie potrzeba rozmowy, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji i nacisku czy to na wspólną modlitwę czy na współżycie. Może potrzeba takiego czasu na randkę małżeńską jak była w narzeczeństwie. Usiąść razem gdy jest czas wolny i porozmawiać z żoną interesując się tym co czuje, boli, jakie ma pragnienia, bóle, tęsknoty, obawy, cierpienia. Czynić to delikatnie tak by do niej dotrzeć, by powiedziala co leży jej na sercu, i poczuła bezpieczeństwo, ciepło, miłośc ze strony męża.
Co do modlitwy, rzeczywiście indywidualistyczna duchowość może prowadzić do rozbicia małżeńtswa, ale czas poświęcony na osobistą modlitwę jest również ważny, pomimo że żyje się w małżeństwie potrzeba również przestrzeni samotności zarezerwowanej dla Boga. Wtedy może Bóg na modlitwie powie co dalej robić.
Milunia czy to naprawdę Ty napisałaś aż nie dowierzam własnym oczom. :mrgreen:
 
 
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 10:09   

Serdecznie witam!

ZMIANY I PROPOZYCJE o których napisała Ci Mirka są rewelacyjne i konieczne.
Proś Ducha Sw o predyspozycje do ZOBACZENIA POTRZEBY ZMIAN W TOBIE I TWOIM ŻYCIU, potem o siły do ich realizacji...

Pozdrawiam :)
ODWAGI...:)
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 11:35   

bombardier napisał/a:
Od paru lat nie mogę się doczekać otwarcia mojej żony na zbliżenia ze mną i coraz ciężej mi z tym. Coraz trudniej nie oczekiwać zbliżenia, gdy się bardzo kocha własną żonę i codziennie patrzy się na żonę z zachwytem, czuje jej zapach, dotyk. Jeśli Jej bardzo pragnę i mi na tym zależy, a żona to wyczuwa intuicją kobiecą, to ja tego nie ukryję, chyba że przestanę Jej pragnąć. Nie umiem aż tak skrywać swoich uczuć i być takim dwulicowym.


rozumiem....a teraz wyobraź siebie i żonę jako staruszków....wiadomo, że ta sfera przestanie być ważna....czy jest coś, co będzie Was ze sobą łączyło? czy będzie dla Ciebie żona nadal ważna? jestem mężczyzną, rozumiem Cię, ale z każdym Twoim zdaniem wypływa taka koncentracja na tej dziedzinie życia, jak by była jedyną i najważniejszą na świecie....przez tę koncentrację na tym i rozmyślaniach, co zrobić, by to zmienić, uwierz! tracisz szansę na naprawę tej sytuacji....myślisz po męsku i oczekujesz takiego męskiego rozumienia bliskości od żony....nawet jeśli kobieta nie ma żadnych zranień, to jakakolwiek presja, nawet n i e m a presja, powoduje zamknięcie się jej przed mężem, poczucie skrzywdzenia i poniżenia poprzez traktowanie jej jako kogoś do zaspokajania potrzeb....to obciąża....i jest przyczyną oddalenia się.....wyobraź sobie siebie w podobnej sytuacji, kiedy czegoś nie potrafisz, nie możesz zrobić, a czujesz presję, że musisz.....to naturalne, że rodzi się bunt...a co mówić w sferze tak delikatnej jak współżycie....myślę, że tutaj na forum nie znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania....do tego trzeba specjalisty....
wiesz, jak zazwyczaj zaczynają się romanse żon? od rozmów z kochankami....nie od seksu w pracy na kserokopiarce, jak to pokazuja na filmach....takie rzeczy to na filmach....żony godzinami, tygodniami i miesiącami potrafią rozmawiać przez komunikatory z adoratorami, porozumiewać się poprzez smsy i wierz mi, w wielu przypadkach nie ma tam mowy o seksie i o zbliżeniach....wręcz przeciwnie....dlatego kobieta czuje się wiele warta sama dla siebie jako ta, z któą warta rozmawiać, o którą warto zabiegać, która jest dla kogoś ważna, chociaż przecież nie ma zbliżeń i bliskości....potem i do takiego bawidamka rodzi się pożadanie, bo on jest tym, który ją rozumie, niczego od niej nie wymaga (jej się tak zdaje) wypełnia doskonale tę lukę, jakiej już mąż nie zapełnia, skupiając się na seksualnych relacjach z żoną i zapominając o tej duchowej.....chcesz tego uniknąć, musisz zmienić myślenie na takie, które pokaże Ci żonę tak samo kochaną i wartą zabiegania N A W E T jeśli te zabiegania nie skończą się zbliżeniem.......w tej chwili takiego myślenia nie masz....mnie kiedyś moja pani psycholog powiedziała (chyba dobrze, że miałem psychologa kobietę), że jeśli mężczyźnie zależy na utrzymaniu takiej samej temperatury w małżeństwie, jak w narzeczeństwie, to o żonę tak samo trzeba zabiegać, jak się zabiegało o narzeczoną....przecież też na pierwszej randce nie pchałeś się od razu z całowaniem i tuleniem, słuchałeś z zainteresowaniem tego, co mówi, co czuje, co myśli.... i to ją do Ciebie przyciągnęło....
pokręcone to dla nas, mężczyzn, zapewne, ale innej drogi nie ma....
uprawiasz jakiś sport? dużo ruchu pomaga trochę usunąć frustracje i zgromadzone napięcie, polecam bieganie interwałowe......pozdrawiam, s.
 
 
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-01-31, 13:00   

krasnobar napisał/a:

rozumiem....a teraz wyobraź siebie i żonę jako staruszków....wiadomo, że ta sfera przestanie być ważna....czy jest coś, co będzie Was ze sobą łączyło? czy będzie dla Ciebie żona nadal ważna? jestem mężczyzną, rozumiem Cię, ale z każdym Twoim zdaniem wypływa taka koncentracja na tej dziedzinie życia, jak by była jedyną i najważniejszą na świecie....

To nie chodzi o to, że to jest najważniejsza rzecz w moim życiu, bo gdyby była to już dawno bym się rozwiódł, a tego nie robię. Chodzi o to, że to jest ogromny problem w małżeństwie, który mnie najbardziej boli, stąd o nim myślę. Brak współżycia przez lata odbija się na mnie poprzez podświadome rozdrażnienie, nerwowość, podejrzliwość względem żony i chęć dominacji nad nią. A u żony objawia się to zainteresowaniem innymi facetami i uciekaniem psychicznym ode mnie w koleżanki itd itp. Chyba, że ja mylę przyczyny ze skutkami. :)

krasnobar napisał/a:

wiesz, jak zazwyczaj zaczynają się romanse żon? od rozmów z kochankami....nie od seksu w pracy na kserokopiarce, jak to pokazuja na filmach....takie rzeczy to na filmach....żony godzinami, tygodniami i miesiącami potrafią rozmawiać przez komunikatory z adoratorami, porozumiewać się poprzez smsy i wierz mi, w wielu przypadkach nie ma tam mowy o seksie i o zbliżeniach....wręcz przeciwnie....dlatego kobieta czuje się wiele warta sama dla siebie jako ta, z któą warta rozmawiać, o którą warto zabiegać, która jest dla kogoś ważna, chociaż przecież nie ma zbliżeń i bliskości....potem i do takiego bawidamka rodzi się pożadanie, bo on jest tym, który ją rozumie, niczego od niej nie wymaga (jej się tak zdaje) wypełnia doskonale tę lukę, jakiej już mąż nie zapełnia, skupiając się na seksualnych relacjach z żoną i zapominając o tej duchowej.....
chcesz tego uniknąć, musisz zmienić myślenie na takie, które pokaże Ci żonę tak samo kochaną i wartą zabiegania N A W E T jeśli te zabiegania nie skończą się zbliżeniem.......w tej chwili takiego myślenia nie masz....mnie kiedyś moja pani psycholog powiedziała (chyba dobrze, że miałem psychologa kobietę), że jeśli mężczyźnie zależy na utrzymaniu takiej samej temperatury w małżeństwie, jak w narzeczeństwie, to o żonę tak samo trzeba zabiegać, jak się zabiegało o narzeczoną....przecież też na pierwszej randce nie pchałeś się od razu z całowaniem i tuleniem, słuchałeś z zainteresowaniem tego, co mówi, co czuje, co myśli.... i to ją do Ciebie przyciągnęło....
pokręcone to dla nas, mężczyzn, zapewne, ale innej drogi nie ma....

Akurat od czego zaczynają się romanse to dobrze wiem, bo doświadczyłem tego w ostatnim czasie, choć żona w porę się opamiętała i do najgorszego nie doszło. Ale scenariusz był taki sam, jak napisałeś. Uważam jednak, że zainteresowanie innym mężczyzną wzięło się po części również ze znudzenia rozmowami i samym "intelektualizowaniem", z jednocześnie zaburzoną sferą seksualności odbijającą się na różne sposoby w nieporozumieniach małżeńskich. Gdyby małżeństwo mogło bez seksu normalnie i prawidłowo funkcjonować całymi latami, to by KK nie pytał w protokołach przedślubnym o zdolność i chęć współżycia. Na całe szczęście o to jednak pyta.

Staram się od paru miesięcy szczególnie dbać o odbudowaniem więzi intelektualno-emocjonalnych, bo wiem, że jest wiele zaniedbań narosłych przez kilka lat, ale jest bardzo ciężko, bo żona cały czas czuje na sobie moją "presję", "naciski" itp. nawet wtedy, gdy intencje mam wyjątkowo czyste. Moje słowa w jakimś temacie spotykają się od razu z krytyką, a te same słowa od znajomych przechodzą bez echa. Mnie to wkurza, ale staram się reagować na takie zachowania, czasem bezskutecznie.

krasnobar napisał/a:
uprawiasz jakiś sport? dużo ruchu pomaga trochę usunąć frustracje i zgromadzone napięcie, polecam bieganie interwałowe......pozdrawiam, s.

Od miesiące chodzę na siłownię i ćwiczę min. biegam, jestem zdeterminowany to kontynuować na ile mi starczy pieniędzy i czasu. ;-)

Może to wygląda na to, że neguję to wszystko co piszecie i Was nie słucham, ale zapewniam Was, że tak nie jest. Podejmuję dyskusję, żeby jak najwięcej zrozumieć.

Po części jestem załamany, bo wiem, że czeka mnie dłuuuuuuuuuuugaaaaaaaaaa droga, ale po części zaczynam czuć jakiś rodzaj ulgi, że jest jednak nadzieja na ratowanie małżeństwa (piszę małżeństwie, a nie seksie, bo zależy mi na ratowaniu małżeństwa, a nie tylko seksu).
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 16:05   

bombardier napisał/a:
To nie chodzi o to, że to jest najważniejsza rzecz w moim życiu, bo gdyby była to już dawno bym się rozwiódł, a tego nie robię.


hmmm, trochę niebezpieczne myślenie....zakładasz w ogóle możliwość rozwodu? kiedykolwiek i jakkolwiek? trochę niedobrze.... tak samo jeśli chodzi o antykoncepcję, coś o niej wspominałeś....wiesz chyba, że KK zabrania mechanicznych i chemicznych środków antykoncepcyjnych? z jakiegoś powodu jednak to się dzieje, a nie tak po prostu, dla zasady....warto być spójnym w każdej sferze, to częsty przypadek, kiedy ktoś powołuje się KK w jednej sprawie, w innej zdanie KK lekceważy....to tak na marginesie całkowicie i nie bierz tego osobiście, tak ogólnie tylko piszę......

bombardier napisał/a:
Gdyby małżeństwo mogło bez seksu normalnie i prawidłowo funkcjonować całymi latami, to by KK nie pytał w protokołach przedślubnym o zdolność i chęć współżycia. Na całe szczęście o to jednak pyta.


pytanie tylko, co to znaczy prawidłowo i normalnie? dla jednego wystarczy raz w miesiącu, dla drugiego raz w roku, dla innego 3 razy w tygodniu jest stanowczo za mało....najważniejsze, by szanować siebie nazwajem i swoje potrzeby.....no fatalna sprawa, że w tak delikatnej sferze obie strony właśnie szacunek do siebie postrzegają totalnie inaczej...totalnie odwrotnie....kobiety, by nie postrzegać ich poprzez ich ciała i seks, a mężczyźni by ich nie odtrącać i nie oddalać od siebie....kiedyś rozmawiałem ze swoją kuzynką na temat właśnie różnic między kobietą i meżczyzną i ona (antropolog z wykształcenia) twierdziła, że jest biologicznie uzasadnione, że częstym schematem w małżeństwach jest to, kiedy żona po porodzie lub porodach odsuwa mężczyznę, spada jej libido, traci zainteresowanie seksualne mężem....mąż natomiast ma wciąż duże potrzeby i na tym tle dochodzi do kryzysu.....naprawdę nie jesteś pierwszym przypadkiem takiej sytuacji.....no więc kuzynka wyjasniła mi w skrócie, że u kobiet tak się dzieje, bo porody były (i są nadal) wyczerpujące dla organizmu, kiedyś też kobiety nie przeżywały więcej niż dwóch, trzech porodów, nie było to jakieś naturalne.....po prostu umierały na skutek powikłań, utraty krwi... mężczyzna zaś zawsze chciał zapłodnić jak najwięcej kobiet, taka atawistyczna chęć podtrzymania gatunku....teraz oczywiście już nie ma takich powodów, by to robić, ale są biologiczne uwarunkowania, których wymazać czy usunąc nie można, one się w nas odzywają....ale po to jesteśmy współczesnymi, wrażliwymi ludźmi, żyjemy w trwałych, monogamicznych związkach, by to wszystko pogodzić..... i zadowolenie męża z pożycia i szczęście żony.....
i ja jakoś dziwnie czuję, że dasz sobie radę i podźwigniecie się z tego....czuć w Twoich słowach dojrzałość i pokorę, a to zawsze są dobre punkty wyjścia do zmian....
czy czytałeś Dobsona "Co każda żona chciałaby, aby jej mąż wiedział o kobietach"? polecam... i wszystko Pulikowskiego, niektórzy polecają też "Dzikie serce", ale do mnie jakoś ta lektura nie trafiła, więc podaję ją tylko dla porządku, bo też dotyczy właśnie odkrywania w sobie męskości bez kobiecego tła i bez kobiecego odniesienia....warto wiedzieć, dlaczego coś jest dla nas tak ważne (na przykład zbliżenia z żoną), a dla kobiet w zupełnie inny sposób.....dla żony na razie wstrzymałbym się z podsuwaniem jej lektur............powodzenia!!!, bojowy masz nick, życzę więc dużo siły i pogody ducha, z Bogiem! pozdrawiam,s.
 
 
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 18:40   

krasnobar napisał/a:

hmmm, trochę niebezpieczne myślenie....zakładasz w ogóle możliwość rozwodu? kiedykolwiek i jakkolwiek? trochę niedobrze.... tak samo jeśli chodzi o antykoncepcję, coś o niej wspominałeś....wiesz chyba, że KK zabrania mechanicznych i chemicznych środków antykoncepcyjnych?

Możliwości rozwodu nie zakładam, chyba że z żony inicjatywy po długotrwałym oporze albo mojego postradania zmysłów w przyszłości (facetom w pewnym wieku podobno często wali na mózg). Wiem, że KK zabrania antykoncepcji i wiem, że zapewne ma rację, ale wydaje mi się, że KK jest bardziej zasadniczy niż sam Pan Bóg. Bo przecież inna jest sytuacja w przypadku rodzin posiadających dzieci a inna w przypadku tzw. wolnych związków, zamkniętych dla dzieci z wygodnictwa i materializmu. Jeśli żona kiedyś zachce seksu, ale tylko z antykoncepcją, to doprawdy nie wiem, co zrobię. Nie mam aż takiego zaufania sam do siebie i pewien swojej stanowczości w tej sferze.

krasnobar napisał/a:

pytanie tylko, co to znaczy prawidłowo i normalnie? dla jednego wystarczy raz w miesiącu, dla drugiego raz w roku, dla innego 3 razy w tygodniu jest stanowczo za mało....najważniejsze, by szanować siebie nazwajem i swoje potrzeby.....

To właśnie rozumiem jako normale i prawidłowe funkcjonowanie. Ja chcę co tydzień, żona raz na 3 miesiące, średnio nam wyjdzie co 2 czy 3 tygodnie. Nie może być tak, że ja zmuszam żonę co tydzień, mimo jej niechęci i oporu. Albo żona stwierdza, że dla niej mogłoby seksu nie być i niech się facet martwi jak żyć w czystości w małżeństwie, jak codziennie widzi jej nagie ciało i czuje je w łóżku obok siebie.
krasnobar napisał/a:

naprawdę nie jesteś pierwszym przypadkiem takiej sytuacji.....[...]
i ja jakoś dziwnie czuję, że dasz sobie radę i podźwigniecie się z tego....czuć w Twoich słowach dojrzałość i pokorę, a to zawsze są dobre punkty wyjścia do zmian....[...]
bojowy masz nick, życzę więc dużo siły i pogody ducha, z Bogiem! pozdrawiam,s.

Nie uważam się za rodzynka. ;-) Dzięki za słowa otuchy i spis lektur.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9