Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Celibat w małżeństwie...
Autor Wiadomość
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-01-28, 12:00   Celibat w małżeństwie...

Ponad 8 lat temu ożeniłem się ze wspaniałą dziewczyną, ale niestety pochodzącą z mocno patologicznego domu, gdzie był wieczny alkoholizm ojca, przemoc z jego strony względem żony, również związana ze sferą seksualną i brak wzorca odpowiedzialnego mężczyzny - głowy rodziny.

Wkrótce po ślubie żona zaszła w ciążę, z której w sumie oboje byliśmy bardzo zadowoleni, bo bardzo pragnęliśmy mieć dzieci. Dwa lata po pierwszym dziecku urodziło nam się drugie. Oboje kochamy nasze dzieci i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni, choć kosztuje nas to sporo wysiłku (jak wszystkich troskliwych rodziców).

Kontakty seksualne od początku naszego małżeństwa nie wyglądały najlepiej. Przed ślubem nie współżyliśmy ze sobą, choć dochodziło do pewnego rodzaju bliskości. Dla żony noc poślubna to było mocno stresujące przeżycie, późniejsze zbliżenia były lepsze, choć grało pewne niedopasowanie w sferze intymnej, a może nienauczenie się siebie nawzajem. Po ślubie mieszkaliśmy przez 3 lata z rodzicami, co też powodowało u żony skrępowanie i brak ochoty na seks. Starałem się być dobry, wyrozumiały, delikatny i na różne sposoby podejść do problemu, ale coraz bardziej traciłem nadzieję. Szczególnie że nasze własne mieszkanie nie rozwiązało problemu, a dodatkowo problem się pogłębił i jest nie do wytrzymania.

Obecnie sytuacja jest taka, że oboje z żoną boimy się zajścia w ciążę, nie ze względu na wygodę własną czy egoizm, ale obawę, czy dalibyśmy radę finansowo i psychicznie udźwignąć jeszcze więcej obowiązków życiowych. Ale znacznie poważniejszym jest problem awersji do seksu u żony, a być może awersji do kontaktów seksualnych ze mną - sam nie wiem. Mam pewność, że nawet wielokrotna antykoncepcja nie przekonałaby jej do zbliżenia, bo problem nie jest tylko w strachu przed ciążą.

Ja bardzo tęsknię za intymnością i różnymi sposobami próbuję namówić żonę na intymne zbliżenie, nawet takie nie kończące się współżyciem a samymi namiętnymi pocałunkami, czy czułym dotykiem. Napotykam jednak na taki mur obojętności czy wręcz wrogości, że czuję się czasem jak nachalna świnia, która egoistycznie i bezwzględnie dąży do jednego, a tak wcale nie jest. Żona nie chce się ze mną całować, drażni ją mój dotyk do tego stopnia, że gdybym zawsze czekał aż ona zainicjuje jakąś namiętność to by to miało miejsce raz na 7-8 miesięcy.

Coraz trudniej mi z tym wszystkim wytrzymać, bo widzę, że ma to niszczący wpływ na relacje między nami. Oddalamy się od siebie fizycznie, oddalamy się psychicznie, brak fascynacji czy ciekawości sobą nawzajem, pustka. A to daje szatanowi pole do popisu.

Żeby było "ciekawiej" żona zaangażowała się parę miesięcy temu w znajomość, która o mało co nie przerodziła się w poważniejszy romans, ale na szczęście ograniczyło się to do flirtowania. W porę Pan Bóg dał jej opamiętanie, była u spowiedzi, rozmawialiśmy ze sobą, przebaczyliśmy sobie nawzajem wszystko, co doprowadziło do tej sytuacji. Teraz wygląda na to, że jest wszystko w porządku i ta znajomość pozostaje tylko znajomością zawodową, ale ja cały czas żyję w strachu, czy nie jestem okłamywany i niepewności, co robić, żeby ratować ją przed ponownym zapędzeniem się, siebie przed szukaniem rekompensaty poza małżeństwem i nasze małżeństwo przed rozpadem.

Tracę nadzieję, że może być lepiej, choć kiedyś na modlitwie w tej intencji dostaliśmy proroctwo, że może być lepiej i żeby zaufać Panu Bogu. Tak trudno jednak zaufać Bogu, gdy wszystkie doświadczenia empiryczne życiowe wskazują, że jest coraz gorzej.

Wiele razy obiecywałem sobie, że już nigdy się do niej nie będę zbliżał, że zapomnę o seksie, ale nie umiem i wiem, że to nie jest zdrowe w małżeństwie i nie taki był plan Boży względem ludzi.

Módlcie się za mnie, bo zgłupieję do reszty.
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-28, 18:17   

Bombardierze celibat w związku małżeńskim jest naprawdę bardzo zły a wręcz jest to szatańskie zachowanie prowadzące prostą drogą do rozstanie i niejednokrotnie do zdrady. Powinieneś porozmawiać z żoną o terapii małżeńskiej mogą być inne przyczyny niechęci żony do współżycia tym bardziej, że wspominasz o flircie żony z kolegą z pracy. Przyczyny mogą być różne nie tylko strach przed zajściem w ciążę i niekoniecznie musisz wiedzieć jakie są tego przyczyny, ważne aby zaradzić tej sytuacji jaka jest. Pomóc może bardzo intensywna praca was oboje i osobno również, z psychologiem. Jeżeli oboje podejmiecie pracę nad sobą wszystko powinno wrócić do normy.
 
 
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 07:33   

Wg mnie najważniejszą przyczyną jest negatywny wzorzec mężczyzny wyniesiony z domu i syndrom dziecka alkoholika. Żona jest wiecznie spięta odpowiedzialnością, problemami z pracą, pracami domowymi itd itp. Wiecznie nie ma nastroju, wiecznie jest przemęczona, stres odreagowuje zamykając się w sobie i stroniąc nawet od przytulania się. Dochodzą jeszcze negatywne skojarzenia związane ze sferą seksualną i mamy pozamiatane w temacie.

Ja już dawno straciłem nadzieję, że możemy sami wszystko poukładać i żyję ze świadomością, że tylko terapia małżeńska i modlitwa może coś tu zmienić. Natomiast żona nie uważa, by brak seksu w małżeństwie był zły, bo uważa to za coś jak najbardziej normalnego. Nie szuka rozwiązania problemu, nie zależy jej by znaleźć czas i miejsce na terapię, czy nawet chociażby rekolekcje małżeńskie. Dla mnie z kolei ciągłe naciskanie i namawianie w tym temacie staje się coraz bardziej uwłaczające, bo czuję się jak pies skamlący o żarcie. To bardzo brzydkie porównanie, ale bardzo dobrze oddaje to, co zazwyczaj czuję w takich chwilach.

Ostatnio dobitnie jej powiedziałem, że jak nie będziemy się modlić razem i będziemy się od siebie ciągle oddalać mentalnie i fizycznie, to tylko kwestią czasu kiedy zaczniemy spać w osobnych łóżkach i prowadzić całkowicie odrębne życie lub się rozejdziemy. Bardzo się boję i nie chcę uciekać z tonącego okrętu, ale mam świadomość swojej słabości jako człowieka i zastanawiam się, jak długo jeszcze dam radę tak żyć, nim mi odwali i zrobię coś głupiego.

Tolek52 napisał/a:
Powinieneś porozmawiać z żoną o terapii małżeńskiej mogą być inne przyczyny niechęci żony do współżycia[...] Przyczyny mogą być różne nie tylko strach przed zajściem w ciążę i niekoniecznie musisz wiedzieć jakie są tego przyczyny, ważne aby zaradzić tej sytuacji jaka jest. Pomóc może bardzo intensywna praca was oboje i osobno również, z psychologiem. Jeżeli oboje podejmiecie pracę nad sobą wszystko powinno wrócić do normy.
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 09:35   

bombardier napisał/a:
Wg mnie najważniejszą przyczyną jest negatywny wzorzec mężczyzny wyniesiony z domu i syndrom dziecka alkoholika.
Masz bardzo dużo racji w tym co napisałeś ale nie możesz stawiać diagnozy sam, poproś o pomoc specjalistów.
bombardier napisał/a:
Ja już dawno straciłem nadzieję, że możemy sami wszystko poukładać i żyję ze świadomością, że tylko terapia małżeńska i modlitwa może coś tu zmienić.
No widzisz a nadzieja dla chrześcijanina powinna umierać ostatnia, proś Boga o wskrzeszenie jej. Bombardierze rozumiem Ciebie doskonale możesz zmienić cały świat zmieniając tak niewiele, zmieniając siebie. Na początek zgłoś się sam do poradni a z czasem dołaczy i żona. Na razie nie ma żadnej motywacji Twoja zona do zmian ale jak zobaczy jak stajesz się innym, cierpliwym człowiekiem z tak wielkim serduchem jak cały swiat zrozumie swoje błedy i zapragnie od nowa budować wasze szczęście.

[ Dodano: 2013-01-29, 09:39 ]
bombardier napisał/a:
Dla mnie z kolei ciągłe naciskanie i namawianie w tym temacie staje się coraz bardziej uwłaczające, bo czuję się jak pies skamlący o żarcie.
Pomyśl inaczej o tym problemie Ty skomlesz o to wszystko, a ona może się czuć tak jakby zgwałcona i coraz bardziej się oddalacie od siebie. Nie namawiaj ale spraw aby sama tego zapragnęła, masz tak wielkie możliwości nie używając słów.
 
 
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 10:14   

Mogę się zgłosić do poradni sam i taki mam plan, ale nie sądzę, żeby to pomogło.

Żona widząc, że mnie nie ciągnie do seksu odbierze to jako stan jak najbardziej normalny i poczuje ulgę. Jej nie zależy na seksie i nie czerpie z niego satysfakcji i nie potrafi się rozluźnić i przestać myśleć o tysiącu różnych spraw, np. pracy, dzieciach itd.

Staram się od kilku lat raz lepiej, raz gorzej: delikatnie, rozmową, gestem, czułością i delikatnością. Były okresy, gdy byłem wyjątkowo dla niej dobry, w domu pracowity itd. niż zazwyczaj i wtedy też nie pragnęła zbliżeń. Czekam na to, aż zechce sama bliskości fizycznej i bez względu na to, czy jest zmęczona czy nie, czy są wakacje czy nie, takie momenty nie następują częściej niż co 6-7 miesięcy.

Coraz bardziej zamykam się w sobie z tym problemem i coraz bardziej mnie to przygniata.
Nie lubię chodzić do marketów, żeby nie patrzeć na ładne dziewczyny i nie czuć żalu, że mam ładną żonę, która mnie nie pragnie. Nie cierpię lata, bo wtedy widok pięknych kobiet tym większą wzbudza u mnie tęsknotę za seksem z żoną. Jeszcze trochę i nabiorę ogólnej niechęci do kobiet. ;-(

Jeśli Pan Bóg tego bałaganu nie posprząta to nie nastąpi żadna poprawa, ale ja mam mało siły, by samotnie o to walczyć, samotnie się o to modlić, samotnie szukać pomocy itd.

Staram się jej słuchać, pomagać w domu, piszę miłe sms, robię kanapki do pracy. Nie jestem bez grzechu, ale jestem bardzo dobrym mężem i ojcem jak na panujące standardy moralne.

Nie wiem kompletnie co mogę robić i jak, żeby moja własna żona mnie zapragnęła.
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 10:30   

bombardier napisał/a:
Nie wiem kompletnie co mogę robić i jak, żeby moja własna żona mnie zapragnęła.
A słyszałeś o czymś takim jak randka z włąsną żoną. Może tego właśnie potrzeba zaproś żoną do restauracji, do kina, teatru. Zostaw problemy codzienności na później. Jesteś dobry ale czy potrafisz być romantyczny?

A twoja zmiana wiele potrafi zmienić i to nie są pozory to są fakty. Nawet jeżeli Twoja żona nie będzie się chciała zmienić to po pierwsze nic z tym nie dasz rady zrobić a po drugie twoja zmiana postawi Ciebie twardzo na nogach i da siły tak że warto.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 11:49   

bombardier napisał/a:
ale ja mam mało siły, by samotnie o to walczyć, samotnie się o to modlić, samotnie szukać pomocy

Nie sam, tylko z Bogiem - to raz. A dwa - najbliższe Ognisko Sycharowskie odwiedź i/lub zamelduj się na spotkaniach modlitewnych na Skypie :-)
Tolek52 napisał/a:
A twoja zmiana wiele potrafi zmienić i to nie są pozory to są fakty. ... twoja zmiana postawi Ciebie twardzo na nogach i da siły

Co najmniej tyle, a bywa że i więcej - więc zdecydowanie warto :-)
 
 
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 11:56   

Jestem z modlitwą, bardzo mi sie podoba Twoje podejscie pełne troski o zonę
wierzę ze znajdziesz drogę do Jej serca.
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 15:39   

W kościele katolickim wmawia się ze obowiazkiem kobiety w małżeństwie jest seks. Jest jeszcze inna kwestia, ważna społecznie- sprawa przemocy seksualnej w małżeństwie czyli wymuszania nieakceptowanych zachowań seksualnych. Niedawno czytałam na portalu informacyjnym ze ktoś w sądzie w innym kraju nie wiedział, nie że to jest niedopuszczalne bo w Polsce to jest normą czyli nie wiedzial ze przestępstwem jest zmuszanie kobiety (swojej żony) do seksu, bicie i stosowania wobec nich óżnorodnej przemocy i poniżanie.
Tak należy uznać pewną prawdą istnieje coś takiego jak przemoc seksualna w małżeństwie.
http://www.mamasama.most....2thLUxvcmFuYw..
Wspołżycie w małżeństwie ma być dobrowolne ze strony obu osób, w temacie poruszona jest obawa kobiety przed współżyciem gdy jest dwójka dzieci a nie chce trzeciego. Czy ma ona do tego prawo jesli bedzie musiala dźwigać konsekwencje przyjęcia trzeciego dziecka? Ja uważam że ma do tego prawo.Może zacząć uzdrowienie od uznania że kobieta ma swoją godność, współżycie ma być dokonane na ludzki sposób bez urągania tej godności, w tej kwestii być może rozwiązaniem było by wspolna decyzja o ograniczeniu współżycia do dni nieplodnych, czyli stosowaniu metod naturalnych? By kobieta czula sie spokojnie i bezpiecznie ze do poczecia nie dojdzie.
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 15:55   

co to ma wspólnego z autorem wątku i z jego problemem? on pisze o małżeństwie, a nie o życiu singla.

Poza tym strona, którą tu proponujesz, jest niezgodna z duchem tego forum, mam nadzieję, że jakiś moderator wyedytuje posta. Oto jeden z artykułów polecanych na tej stronie, podlinkowany, polecany do czytania....nawet nie musiałem długo szukać.

http://www.mydwoje.pl/Kiedy-mama-szuka-partnera
fragmencik.

Droga Mamo, masz już dość samotności? Jeśli znaprawdę znudziły Ci się kolory samotności zrób sobie prezent dla Singla! W Serwisie MyDwoje.pl jest dużo osób samotnie wychowujących dzieci i pragnących trwałego związku. Ważne jest podejście na serio. Czas na zakochanie - różowy początek we dwoje! Zrób to dla siebie. Posiadanie dzieci niewątpliwie utrudnia swobodne poszukiwania partnera. Głównie ze względu na brak czasu masz mniej możliwości poznania ewentualnych kandydatów. Dziecko nie czyni Cię jednak wcale mniej atrakcyjną! Wręcz przeciwnie.


Posiadanie dzieci niewątpliwie utrudnia swobodne poszukiwania partnera. tja.....dzieci jako przeszkoda, nic dziwnego, że jak naczytasz się takich głupot, to potem piszesz to, co piszesz......i masz poglądy na małżeństwo i macierzyństwo takie, jakie masz.
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 16:06   

Co ma wspólnego z autorem wątku i jego problemem? Podałam w drugiej części swojej poprzedniej wypowiedzi jak widzę rozwiązanie i uzdrowienie. Oprócz prawa mężczyzny do seksu jest również prawo kobiety do godnego traktowania. Więc rozwiązanie problemu widzę w uznaniu tego prawa kobiety a nie tylko roszczenie wlasnego, i takiego ksztaltowania wspolzycia by bylo ludzkie i godne, by kobieta czula sie bezpiecznie, spokojnie przez ograniczenie wspolzycia do dni nieplodnych.
Aha powiem jeszcze jedno pani w ośrodku interwencji kryzysowej gdy powiedzialam o swoim problemie w małżeństwie powiedziala ze to przemoc seksualna uwazam to podejście za zdrowe a nie stwierdzenie ze to obowiazek kobiety ze ma byc traktowana w sposob ponizający.
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 16:11   

bombardier,

dla Ciebie artykuł z adonai.pl

http://adonai.pl/malzenstwo/?id=95

fragmencik:

W miłości na pierwszym planie jest dobro kochanego człowieka. Miłość "nie szuka swego" (1 Kor 13,5), zarówno na płaszczyźnie duchowej jak i cielesnej. Zawsze szuka dobra kochanej osoby.


i to dotyczy obu stron......Bombardier, życzę dużo wytrwałości i powodzenia!

[ Dodano: 2013-01-29, 16:14 ]
milunia napisał/a:
Aha powiem jeszcze jedno pani w ośrodku interwencji kryzysowej gdy powiedzialam o swoim problemie w małżeństwie powiedziala ze to przemoc seksualna uwazam to podejście za zdrowe a nie stwierdzenie ze to obowiazek kobiety ze ma byc traktowana w sposob ponizający.


jeśli nie wiemy, co dokładnie powiedziałaś pani z ośrodka interwencji kryzysowej, to jakie ma znaczenie i jaki ma sens zacytowanie jej odpowiedzi? milunia, masz swoje wątki, w których rpzedstawiłaś nam wyraźnie swoje poglądy na macierzyństwo (dzieci to strata czasu) i małżeństwo (to niewola i cierpienie). błagam, wylecz najpierw siebie i swoje myślenie, a dopiero potem obwiniaj wszystkich naokoło za swoje problemy....już nawet z tego, że mąż chce mieć dzieci robisz przemoc seksualną, to jest chore.
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 17:09   

milunia napisał/a:
W kościele katolickim wmawia się ze obowiazkiem kobiety w małżeństwie jest seks. Jest jeszcze inna kwestia, ważna społecznie- sprawa przemocy seksualnej w małżeństwie czyli wymuszania nieakceptowanych zachowań seksualnych. Niedawno czytałam na portalu informacyjnym ze ktoś w sądzie w innym kraju nie wiedział, nie że to jest niedopuszczalne bo w Polsce to jest normą czyli nie wiedzial ze przestępstwem jest zmuszanie kobiety (swojej żony) do seksu, bicie i stosowania wobec nich óżnorodnej przemocy i poniżanie.
Tak należy uznać pewną prawdą istnieje coś takiego jak przemoc seksualna w małżeństwie.
Miluniu czy czytałaś uważnie wpisy Bombardiera? Gdzie dopatrzyłaś się w jego wpisach o przemocy i brania na siłę żony? Jakie przepisy w Polsce zezwalają na przemoc względem żony? W którym miejscu kościół katolicki zezwala na poniżające traktowanie żony?

Widocznie czerpiemy z innych źródeł kościół katolicki namawia do wzajemnego szacunku czy Ty szanujesz swojego męża? Czy jesteś względem niego uczciwa? bo z wcześniejszych Twoich wpisów wiem, że tak nie jest i nie było. Nie zaśmiecaj wątku Bombardiera niestworzonymi rzeczami.
milunia napisał/a:
Oprócz prawa mężczyzny do seksu jest również prawo kobiety do godnego traktowania. Więc rozwiązanie problemu widzę w uznaniu tego prawa kobiety a nie tylko roszczenie wlasnego, i takiego ksztaltowania wspolzycia by bylo ludzkie i godne, by kobieta czula sie bezpiecznie, spokojnie przez ograniczenie wspolzycia do dni nieplodnych.
Tak kobieta według ciebie ma prawa a mężczyzna same obowiązki a gdzie tutaj jest równouprawnienie?
 
 
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 07:37   

milunia napisał/a:
W kościele katolickim wmawia się ze obowiazkiem kobiety w małżeństwie jest seks.


Seks wg KK jest bardzo ważnym (nie jedynym) językiem wyrażania miłości, bez którego małżeństwo jest wystawione na ogromną próbę i ryzyko rozpadu.

Zauważa to nie tylko KK, bo zwróć uwagę, że w większości krajów na świecie zanik pożycia może być podany jako kluczowa przyczyna w trakcie cywilnej sprawy rozwodowej. Nawet w krajach skrajnie laickich i tzw. nowoczesnych. Jak myślisz, dlaczego? Gdyby w małżeństwie facet podjął decyzję, że od dziś po prostu nie będzie przytulał i całował żony, małżeństwo byłoby tak samo narażone na rozpad jak bez seksu, bo to jest zerwanie z komunikowaniem miłości, a brak komunikacji miłości wywołuje opłakane skutki.

milunia napisał/a:

Wspołżycie w małżeństwie ma być dobrowolne ze strony obu osób, w temacie poruszona jest obawa kobiety przed współżyciem gdy jest dwójka dzieci a nie chce trzeciego. Czy ma ona do tego prawo jesli bedzie musiala dźwigać konsekwencje przyjęcia trzeciego dziecka? Ja uważam że ma do tego prawo.


Oczywiście, że współżycie w małżeństwie ma być dobrowolne z obu stron. Dlatego też decyzja o całkowitej rezygnacji z seksu też musi być dobrowolna z obu stron, bo inaczej jest nieuczciwością względem drugiej połowy, której przy ślubie obiecywaliśmy komunikować miłość, również w sferze fizycznej. Nie może być tak, że żona mówi "od dziś zero seksu" albo mąż mówi "od dziś żadnego przytulania się czy chodzenia za ręce", bo to jest po prostu nieuczciwe i szkodliwe.

[ Dodano: 2013-01-30, 11:33 ]
Danka 9 napisał/a:
Jestem z modlitwą, bardzo mi sie podoba Twoje podejscie pełne troski o zonę wierzę ze znajdziesz drogę do Jej serca.


Dziękuję za modlitwę i słowa wsparcia.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8