Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Obrona życia poczętego a poniżające traktowanie kobiet.
Autor Wiadomość
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 04:23   

Cierpieniem i bolem jest dla mnie to, że niewiadomo kiedy nastąpi poczęcie, że to kwestia przypadku. Są małżeństwa, ktore pragna dziecka i starają sie o nie bezskutecznie miesiacami i latami, natomiast czesto kobiety ktore dziecka nie chca latwo zachodzą w ciążę i zdarza sie ze dochodzi to tragedii. To sprawa dla mnie trudna, bolesna. Jakis czas zdalismy sie na przypadek i slepy los, bo skoro dziecka nie ma nie powinno nam zalezec, to tego dochodzilo za czesto, bylam wybudzana ze snu, przyszlo zalamanie,zaczelam tlumic bol w sobie, i postanowilam ograniczyc kontakty seksualne by panowac na nimi. Kiedys chcialam wykorzystujac metody naturalne ograniczyc ryzyko nieplanowanego poczecia i zaplanowac ciaze w optymalnym czasie, ale widac teraz ze się nie da, gdy maz chce mieć mieć na kazde wyciagniecie ręki. To sprawia mi bol i cierpienie.

Gogol, mylisz się bym była za aborcją, ja jedynie wskazuje na złożoność problemu. Bo oprocz prawa dziecka nienarodzonego do narodzin jest jeszcze prawo kobiety do godnego, ludzkiego traktowania z delikatnością i szacunkiem. A to prawo jest przez obroncow zycia łamane przez upokarzajace i ponizajace traktowanie kobiety, gdy stwierdzaja ze stan psychiczny kobiety się nie liczy, ze ma się wyniszczyc by to dziecko urodzic, bo ono jest ważniejsze niż ona sama. Sytuacja kobiety która znalazla się w niechcianej ciazy jest często dla niej trudna i dramatyczna. Wtedy tzw obroncy zycia stosuja wobec niej szykany podczas gdy należy jej się w tej sytuacji mądra i delikatna pomoc duchowa i psychologiczna. To ogromna niesprawiedliwość na tym swiecie, że kobieta może znaleźć się w tak ciężkiej sytuacji życiowej, to konsekwencja grzechu pierworodnego, że tak jest, bo w księdze rodzaju pisze ze będzie z bolem rodzila dzieci i pragnienia kierowala ku mezowi, który nad nia będzie panowal. To sprawia mi bol i cierpienie ze wedlug tego kobieta jest niczym. Dlatego zaluje ze mimo wszystko zdecydowałam się na małżeństwo, zaluje ze składałam deklaracje ze będę chciala mieć dzieci. Jakieś plany prokreacyjne mialam a teraz powstala blokada przed ciążą, Bo uświadomilam sobie, że to może nieraz wymagać staniecia w sytuacji heroicznej, trudnej i dramatycznej dlatego zaluje podjętej decyzje a na jej zmianę już niestety za pozno. Mam uczucia, że na rodzenie dzieci po po prostu szkoda tracic życia.
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 07:15   

milunia napisał/a:
Mam uczucia, że na rodzenie dzieci po po prostu szkoda tracic życia.
To Twoim zdaniem na co nie szkoda tracić życia?
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 10:04   

Milunia, po przekroczeniu pewnej granicy trudno dyskutować z kimkolwiek i o czymkolwiek.
Różnice między poglądami Twoimi a większości ludzi tego forum są tak olbrzymie, że dyskusja mija się z celem.
Są to różnice dotyczące wartości, a o tych się nie dyskutuje.

Czas innych osób odpowiadających na twoje posty- aby rozwiewać Twoje obawy dotyczące spraw fundamentalnych - jest mocno ryzykowną inwestycją.
Przeczytaj raz jeszcze, co ludzie Ci pisali.
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 10:26   

Ale ja nie szukam dyskusji tylko pomocy duchowej.
Jestem człowiekiem wolnym, dokonuje wyborow, podejmuje decyzje, ponoszę konsekwencje a nastepnie tych wyborow zaluję, to poczatek tego by wziasc odpowiedzialnosc za siebie za swoje czyny.
A na co warto w zyciu: na rozwoj duchowy, modlitwe np droge cwiczen ignacjanskich to zrodlo wlasnej wartosci.
 
 
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 11:00   

milunia napisał/a:
A na co warto w zyciu: na rozwoj duchowy, modlitwe np droge cwiczen ignacjanskich to zrodlo wlasnej wartosci.
Do czego potrzebne są takie ćwiczenia? Czy te ćwiczenia nie mają być przygotowaniem do pełnia woli Bożej?
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 16:47   

milunia napisał/a:
na rodzenie dzieci po po prostu szkoda tracic życia.


podziękuj Bogu że tak nie myślał Twoja mama

To smutne jak ten świat ma wpływ na młode kobiety, nie widzą że cywilizacja śmierci wkrada się do ich myślenia i serc.

Masz moja modlitwę Miluniu
Niech dobry Bóg i Matka Boża pokażą Ci prawdziwą wartość życia.
 
 
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 22:25   

milunia napisał/a:
Ale ja nie szukam dyskusji tylko pomocy duchowej.

Przeczytałam Twoje posty. Widzę , że się męczysz.Mam wrażenie jakby poszłaś do przodu mam na myśli małżeństwo, ale jakby Cię z tyłu zabrakło. No i jesteś taka rozciągnięta. Rozwój osoby to jednak kroczenie naprzód, może więc uzupełnić to czego Ci brak, dojrzeć do małżeństwa.Rozwój osoby to rozwój miłości, a mam wrażenie jakby trudno jest Ci kochać, bo kochać to dawać siebie.
Czasem na naszą zdolność kochania ma duży wpływ nasze dzieciństwo, nasza rodzina w której się wychowywaliśmy. Czy tu nie doszło do jakichś zranień.

Jako ludzie jesteśmy całością duchowo, psychiczno, fizyczną. Jak są jakieś rany w psychice to i ma to wpływ na nasze życie duchowe.
Co Ty na to Miluniu?
 
 
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-01, 00:24   

milunia napisał/a:
Mam uczucia, że na rodzenie dzieci po po prostu szkoda tracic życia.
:shock: :shock: :shock:
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-02, 04:15   

Mirakulum napisał/a:
milunia napisał/a:
na rodzenie dzieci po po prostu szkoda tracic życia.


podziękuj Bogu że tak nie myślał Twoja mama

To smutne jak ten świat ma wpływ na młode kobiety, nie widzą że cywilizacja śmierci wkrada się do ich myślenia i serc.

Masz moja modlitwę Miluniu
Niech dobry Bóg i Matka Boża pokażą Ci prawdziwą wartość życia.

Kiedyś mialam glebokie poczucie ze zycie jest piękne, nalezy je przezyc dobrze przeżyć i kiedyś przedluzyc na zycie wieczne obocnie gdy nalozylam na siebie ciężar nie do udźwignięcia ono jakby stracilo sens, bo coraz częściej myśle ze nie ma dla mnie znaczenia, że np umre na skutek kataklizmu. Potrafilam kiedyś czerpać radość z życia, bo np ćwiczenia duchowne dawaly mi świadomość obdarowywania przez Boga łaskami w wydarzeniach życiowych. Probowalam to robic przedwczoraj z okazji sylwestra jako podsumowanie minionego i choc byly powody do dziekczynienia bo zaczelam nowa droge zycia, usamodzielnilam sie nie potrafilam tego teraz już zrobic z powodu zranienia, że kobieta ktora oddala sie mezczyznie na sposob seksualny musi poniesc bolesne konsekwencje, ktore nieraz moga wymagac od niej staniecia w sytuacji ciezkiej, dramatycznej, z tego powodu musze tlumic bol w sobie. Teraz potrzebuję odbudować bliskość z Bogiem, poczucie wlasnej wartości i radość życia, bo czy otwartosc na przyjecie potomstwa ma oznaczac wyniszczenie psychiczne i znalezienie sie w ciezkiej, dramatycznej sytuacji życiowej?
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-02, 13:43   

ale to tylko TY uważasz, że przyjęcie potomstwa ma oznaczać wyniszczenie psychiczne i znalezienie się w ciężkiej dramatycznej sytuacji życiowej.
to Twoja chora wizja.chora, bo gdyby to było normalne i każdy tak myślał, gatunek ludzki by wyginął.
masz chore, bardzo spaczone spojrzenie na macierzyństwo, seks, małżeństwo i w końcu Boga, nie wiem, w jakiego Ty Boga wierzysz i z jakim Bogiem Ty chcesz budować bliskość....
ja bym jeszcze na ten nowy rok 2013 radził Tobie zacząć terapię u psychiatry. mówię poważnie i nie chcę Cię urazić,to z troski.. uwierz, my stoimy z boku i patrzymy na to, co piszesz z mniejszymi emocjami, niż Ty i Twoje słowa sa tak niepokojące, że to nie do uwierzenia, że mogą padać z ust osoby, która nie ma zaburzeń.....powtarzasz te swoje słowa bez zmienionej nawet formy, nasze uwagi przemykają Ci i w ogóle się do nich nie odnosisz, nie widać żadnej refleksji....nie jestem psychiatrą, więc to nie jest moja diagnoza oczywiście, ale jeśli czegoś z tym nie zrobisz, może ktoś z bliskich, widząc te paranoiczne skłonności, za Ciebie to zrobić i wtedy już nie będziesz miała żadnej możliwości do czegokolwiek...
 
 
MPola
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-02, 14:02   

milunia,
czy czujesz się szanowana przez swojego męża?
Jesteś zmuszana do współżycia?

Wydaje mi się, że nie chodzi o to CZY począć dziecko, ale JAK się to odbywa.

milunia napisał/a:
nalozylam na siebie ciężar nie do udźwignięcia

Napisz coś więcej o tym?
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-03, 05:51   

Krasnobar, nie będziesz mi mowil co mam robic, ja mam plan dzialania na najbliższy okres ustalilam w kaplicy w noc sylwestrowa, by odbyc rekolekcje w zupełnej ciszy i milczeniu poswiecone uzdrowieniu wewnętrznemu, zranien dotyczących przeszłości i przygotowac się do nich przez wzbudzanie wdzięczności za łaski Boze w wydarzeniach zyciowych. Bo czy to szczescie jest jedynie przywilejem singli, by znaleźć się sama w pokoiku, mieć jedynie Pismo Świete, czas na medytacje, refleksje po ktorej idzie się do kierownika duchowego wypowiedziec swoje mysli¸pragnienia uczucia? Zaluje ze nie zrobilam tego przed slubem, była bieganina i latanina a wątpliwości narastaly. Wydaje mi się ze dla ludzi w związku którzy się w nim dusza i czuja się zranieni to również dobra forma uzdrowienia przez Jezusa w zupełnej ciszy.A co do dramatycznej sytuacji kobiety, ostatnia jedna zostawila dziecko w oknie zycia piszac ze serce kraje ale musi to zrobic, czula ze nie rady zajac się dzieckiem i przez to zostala zmuszona do takiego kroku to wlasnie sytuacja dramatyczna, sytuacje dramatyczne i trudne zawsze mogą być choćby taka ze chodzi się z malutkim dzieckiem do Urzedu Pracy.

MPola napisał/a:
milunia,
czy czujesz się szanowana przez swojego męża?
Jesteś zmuszana do współżycia?

Wydaje mi się, że nie chodzi o to CZY począć dziecko, ale JAK się to odbywa.

milunia napisał/a:
nalozylam na siebie ciężar nie do udźwignięcia

Napisz coś więcej o tym?

Rzecz w tym, ze kiedys czulam bliskosc, szacunek, cieplo a teraz i mysle ze na skutek fizycznego oddania teraz on zaczyna powtarzac ze kobieta jest kims nizszym od mezczyzny i nie ma co do gadania a ja zaczynam wyczuwac ze rzeczywiscie kobieta to niewolnica prawa i mezczyzn ktora ma spelniac zyczenia meza i niezaleznie od okolicznosci rodzic dzieci. Jesli rozeznajac wlasne mozliwosci oceniam ze sa przeslanki natury zdrowotnej, psychicznej, bytowej, materialnej by na razie dziecka nie bylo mam prawo bronic sie przed ciaza moralnymi sposobami, by usunac te przyczyny i zaplanowac ciaze w pozniejszym czasie. Problem w tym ze takie jest napiecie miedzy mezczyzna i kobieta ze nie da sie byc niewolnikiem termometru, bo on chce w kazdej chwili i na kazde wyciagniecie reki jesli ja w tej chwili pelnego stosunku nie chce dopuszczam do jakies bliskosci po ktorej mowie stop, by nad tym panowac. dlatego choc do pewnej granicy potrzebuje tej bliskosci, ale w pewnym momencie czuje sie upokarzana, od pierwszej nocy czuje strach, ktory po jakim czasie przeksztalcil sie w tlumieniu bolu w sobie.
Ciezar nie do uniesienia, to to ze wywierana jest presja by bylo dziecko i zmuszana jestem do macierzynstwa a ja czuje ze nie mam sily psychicznej by udzwignac to co wiaze sie z ciaza, porodem, opieka nad malym dzieckiem i to moze doprowadzic do tragedii (np. gdy niemoznosc opieki nad niemowleciem doprowadzi do nieszczesliwego wypadku i smierci dziecka) A optymalny czas na poczecie, gdy bedzie stala praca poczucie stabilnosci, poczucie ze sobie poradze z dzieckiem moze nie nastapic i wtedy moga byc problemy techniczne z osiagnieciem poczecia.
 
 
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-03, 06:19   

milunia napisał/a:
Ciezar nie do uniesienia, to to ze wywierana jest presja by bylo dziecko i zmuszana jestem do macierzynstwa a ja czuje ze nie mam sily psychicznej by udzwignac to co wiaze sie z ciaza, porodem, opieka nad malym dzieckiem i to moze doprowadzic do tragedii (np. gdy niemoznosc opieki nad niemowleciem doprowadzi do nieszczesliwego wypadku i smierci dziecka)


to są urojenia, przejawiasz myslenie urojeniowe. jeszcze nie masz dziecka, a już martwisz się, że umrze, bo się nie będziesz potrafiła nim zaopiekować. miast rozpatrywać cud narodzin dziecka i cud jego poczęcia jako radość, Ty widzisz w tym pasmo udręk, tragedii, dramatów, upokorzenia. czy przed ślubem na rozmowie z księdzem skłamałaś mu, jak widzisz swoje życie i małżeństwo? ukryłaś to przed nim? bo jakim cudem ktoś dopuścił Cię do sakramentu małżeństwa z myśleniem, że szkoda tracić życie na dziecko.....jeśli skłamałaś, to według mnie ślub był zawarty nieważnie i powinnaś od tego zacząć, od sprawdzenia, czy sakrament został udzielony tak jak powinien i czy węzeł został zawiązany.
postawę i działanie swojego męża przedstawiasz jako działanie chore czy naganne, a on przecież jest Twoim mężem, żeniąc się z Tobą sądził, że będzie dziecko, że będzie rodzina. tymczasem Ty z jakichś egoistycznych czy chorych pobudek nie tylko odbierasz mu szansę na bycie ojcem, to jeszcze przypisujesz mu cechy jakiegos dewianta, którym nie jest. jeszcze rozumiem, gdybyście oboje mieli po 20 lat, zaczęli studia i wspólne małżenskie życie. wtedy owszem, wiadomo, że trzeba myślec odpowiedzialnie o dzieciach, jest czas na to i można Bożymi metodami nad tym pracować. ale wchodząc w małżeństwo przed czterdziestką to ten strach i usilne unikanie macierzyństwa z jakichś pobudek pod tytułem: bo życia singla jest takei fajne, to już jest irracjonalne. Milunia, może tego nie wiesz, ale na tym polega miłość, małżeństwo, na bliskości i chęci posiadania potomstwa. wzdryganie się przed tym, strach, lęk i obawy, zwłaszcza w Twoim wieku, kiedy już nawet biologicznie nie masz czasu na takie "zabawy" nie są normalne. dobrze sądzisz, że masz jakieś zranienia i modlitwy o uzdrowienie są świetnym sposobem pomocy, tak samo rekolekcje, ale poza samą modlitwą musisz coś zrobić dla siebie, myślisz, że lekarze działają przeciw Bogu? znasz na pewno przypowieść o cudzie w Kanie Galilejskiej. tu na forum przykład ten był bardzo czesto przywoływany i jest doskonałym odzwierciedleniem tego, co ma robić człowiek w relacji z Bogiem. bo jak myślisz, czemu Jezus kazal napełniać sługom dzbany wodą? przecież mógł swoją mocą od razu napełnić je winem, bez zamiany? czemu kazał im napełniać i do samego końca, nie mówiac nawet dlaczego? bo człowiek poza modlitwą i wiarą musi jeszcze działać po ludzku. myślisz, że przypadkowo tu trafiłaś? my tu wszyscy też będziemy się za Ciebie modlić, ale dla własnego spokoju poradź się specjalisty, choćby upewnić się, że nie rozwija się w Tobie jakaś choroba psychiczna, której symptomy przedstawiasz w swoich postach.....

[ Dodano: 2013-01-03, 06:28 ]
PS. zrób to też dla męża. bo przetrzymując go, uciekając na rekolekcje, unikając zbliżeń i żyjąc w kłamstwie, być może w nieważnie zawartym małżeństwie, robisz mu straszną rzecz, zabierając szansę na ojcostwo....może na początek, skoro tak chcesz być blisko Boga, zapomnij na chwilę o swoich potrzebach i pomyśl, co możesz zrobić, by naprawić to, co złego się podziało w życiu Twojego męża, przez Twoje tęsknoty za życiem "singielki" i życiem bez problemów, odpowiedzialności, za to pełnym wolności... mężowi, któremu naściemniałaś przed ślubem, a potem Ci się odwidziało....to jest człowiek i ma prawo do godnego życia. a Ty wykorzystałaś go jak przedmiot.....żadne rekolekcje nie pomogą, jeśli w Twoim postępowaniu wobec męża nic się nie zmieni...mam nadzieję, że chociaż z tego zdajesz sobie sprawę.......
 
 
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-03, 10:30   

Rzecz w tym ze narzeczonego nie oklamalam i nie wprowadzilam w blad bo w narzeczenstwie docieralam doniego w tzw dialog narzeczenski, by mowic o swoich oczekiwaniach i pragnieniach, takze mowilam o swoich lekach i obawach co do przyszlego zycia. Ale na spowiedzi przedslubnej wyszlo cos i bylo na to juz za pozno. Braklo czasu na uczciwe przyjrzenie sie przed Bogiem i samą sobie przeslanek decyzji o malzenstwie, gdybym to zrobila wtedy w rekolekcjach w milczeniu wtedy moze do malzenstwa by nie doszlo. To byl blad.
To nie urojenia a glos sumienia.
Skoro czas przed slubem nie byl wystarczajacy na przygotowanie sie nie moge liczyc na to ze czas ciazy bedzie wystarczajacy na pojawienie sie instyktu macierzynskiego koniecznego do wziecia sily do sprostania temu obowiązkowi.
Przed slubem byly deklaracje ze na pewno bede chciala miec dziecko, teraz dopiero po slubie stwierdzilam ze wlasne mozliwosci nie pozwalają mi sprostać temu zobowiązaniu.
Wywierana jest na mnie presja, by dazyc do poczecia niezaleznie od wszystkiego, ale ja mam rozum i sumienie, moge nie dac rady, boje sie brac male dzieci na rece, a co dopiero mialabym na niemowleciu wykonywac czynnosci pielegnacyjne, ta wywierana presja gdy nie czuje wewnetrznej potrzeby moze byc rzeczywiscie przyczyna tragedii. Glosu sumienia nie wolno ignorowac, bo to odpowiedzialność za zycie tego dziecka.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9