Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Gdzie zaczyna się zdrada? |
Autor |
Wiadomość |
Wilkoo [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-08, 23:19 Gdzie zaczyna się zdrada?
|
|
|
Z racji tego, że nawet na tym forum powstaje sporo konfliktów i niezrozumienia, gdzie zaczyna się ... zdrada, postanowiłem .. inspirowany własnym doświadczeniem (grzechu) i cennym artykułem :
http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=2804
napisać małe świadectwo.
Moja niewierność emocjonalna zaczęła się od niskiego poczucia wartości. Nigdy nie dążyłem do typowej przygody. Ceniłem sobie bardzo trwały i stabilny związek. Mimo słabości i uzależnień, starałem się być wierny. Na staraniach się zakończyło, aż doszło do totalnego upadku. O mały włos nie zniszczyłem własnego małżeństwa.
Moja niewierność emocjonalna zaczęła się od braku akceptacji. Nigdy nie chciałem być w centrum uwagi. Chciałem być po prostu zrozumiany. Wymagałem tego, co sam dawałem - pełną akceptację. Tak przynajmniej myślałem, że oczekuję tego, co sam daję.
Nic bardziej mylnego.
Od chwili, gdy moja Żona pierwszy raz się ode mnie oddaliła (subiektywna ocena, nie do końca zgodna z rzeczywistym stanem faktycznym), uwikłałem się w tzw. Przyjaźń. Jako, że miałem czyste intencje, nic złego (teoretycznie) nie robiłem, postawiłem w hierarchii swoich wartości kontakty .. internetowe .. nad dobro mojej Żony.
Drogą naturalną odbiło się to również na życiu moralnym Małżonki.
Często kłóciliśmy się z tego powodu. Miałem za złe Żonie, że nie rozumie mnie. Atakowałem Ją za chorą (według mnie) zazdrość. Aż zacząłem sugerować Jej paranoję, wymysły, zaburzenia psychiczne. Miałem serdecznie dość Jej podejrzliwości. Nienawidziłem Jej braku zaufania. W końcu byłem .. taki dobry: pomagałem innym. Ba, zajmowałem się w końcu .. ewangelizacją.
Kontakty internetowe przybrały na aktywności. Doszło do sytuacji, w której .. Żona nie miała praktycznie .. żadnych znajomych .. a ja? Byłem oblegany przez .. rzekomych Przyjaciół (głównie płci pięknej). Zostawiłem Ją samą z problemami, tak, że .. uwierzyła w to, że Jej zachowanie i postępowanie .. nie było zdrowe. Tak, że rację przyznał Jej nawet .. Psycholog.
Dziś zrobiłbym wszystko, by cofnąć czas.
Nie jest to Prawdą, że moje intencje były czyste. Wmawiałem to sobie i Jej. Balansowałem na bardzo delikatnej granicy. Moje relacje miały coraz luźniejszy charakter. Uwielbiałem być ... podziwiany, pożądany. Uwielbiałem, gdy .. zakochiwały się we mnie Kobiety, gdy mnie uwodziły. Usprawiedliwiałem się, że nie robię nic złego, bo .. w końcu .. nie zdradziłem i nie zdradzę Żony .. nigdy.
Bzdura.
Zdradą była już pierwsza .. internetowa Przyjaźń.
Była to skrzywdzona .. przez Męża .. Kobieta.
Zacząłem dostrzegać, że Żona .. mnie nie docenia.
W końcu ma takiego wspaniałego Męża przy sobie.
Zacząłem słuchać Przyjaciółki. Zacząłem słuchać też innych. Zacząłem winić Żonę. Powoli oddalałem się od Niej. Powoli Ona oddalała się ode mnie. Ta iluzja trwała .. aż 8 lat. Pragnieniem .. Przyjaźni, w którą nie wtajemniczałem Żonę (atakowałem, wymagałem dla siebie prywatności) - niszczyłem powoli .. swoją Miłość do Niej. Aż do momentu, gdy zabiłem Ją w sobie. Prawie do końca.
Poznałem Ludzi, którzy uświadomili mi, że moje Małżeństwo ..
nie było .. ważne.
Bzdura. Paranoja.
Byłem taki pokrzywdzony. Tak myślałem.
Byłem taki samotny.
Nie przytulała mnie. Nie okazywała ciepła.
Czego to ja nie wymyśliłem, by usprawiedliwić swoje postępowanie?
Moje kontakty były coraz bardziej śmiałe.
Z wiernego Męża .. stałem się .. Erotomanem .. w oczach Żony.
Nic bardziej oburzającego. Jak mogła mi to zarzucać?
Ja nic złego nie robiłem. To One mnie pragną, to One mnie pożądają.
Ja jestem grzeczny i rączki trzymam przy sobie.
Karmiłem swoje .. obszarpane poczucie wartości.
Karmiłem swoje .. pragnienia i głód akceptacji.
Wymyśliłem .. wspaniałą ideologię dla moich grzechów i wykroczeń.
Aż uwierzyłem w to, że .. (tylko) Żona jest winna .. rozpadowi Małżeństwa.
Dziś zrobiłbym wszystko, by cofnąć czas.
Chciałbym, by była tak zazdrosna, jak kiedyś.
Dziś wiem, że to z Jej strony był objaw .. ogromnej Miłości.
Bardzo się starała i poświęcała. Nie widziałem tego.
Widziałem tylko to, co nie zrobiła dla mnie. Ten .. egoizm.
Byłem zaślepiony.
Aż odszedłem.
Miał być już rozwód.
Spotkaliśmy się już na sprawie sądowej o alimenty. To był przedsionek piekła.
W ostatnim momencie .. Pan Bóg mi otworzył oczy.
Dziś? Jego Łaska .. sprawiła, że .. nie mam przed Żoną nic do ukrycia.
Nie angażuję się w żadne podejrzane i wątpliwe moralnie znajomości.
Ze współczuciem patrzę na osoby, które .. zastępują Męża / Żonę ..
kimś, kogo tak naprawdę nie znają do końca.
Byłem niewierny. Dziś jestem obłędnie wierny.
I mam swoją Pokutę.
"Muszę" akceptować obecność "Przyjaciela" w Jej życiu.
Jest : "lepszy", przystojniejszy, zaradniejszy, zabawniejszy, ... "seksowniejszy" ..
I choć .. Żona .. już z Nim nie pisze (a przynajmniej narazie), pamiątka tego czasu pozostała. W sercu, w głowie, w obawach, w strachu i niepokoju. Tak, jak bardzo ufam Żonie, tak nie wyobrażam sobie, co by było, gdyby mogła spędzić z Nim .. choć jeden dzień .. sam na sam. Kiedyś? Tak bardzo Jej ufałem. Zaufanie - jakie potrafiła dać - ze swojej strony - ukochałem najbardziej. Dziś? Sam zabiłem to, co ceniłem najbardziej. Ten .. spokój. Spokój o to, że .. nikt nie wedrze się do Jej .. serca.
Nie oczekuję, by zerwała z Nim kontakt.
Jest moją .. Pokutą .. ten Człowiek.
Jest moim .. chodzącym wyrzutem sumienia.
Jest moim .. rakiem.
Nie winię Żony za to. Sam do tego doprowadziłem.
Pojechałem się bawić na wyjeździe integracyjnym. Żony o Miłości nie zapewniłem. Nawaliłem się, aż urwał się film. A Ona .. została sama. I tak Go .. poznała. Na czacie.
Dziś ciężka praca przede mną. Być Przyjacielem - dla Żony.
Te uczucie .. "rywalizacji" .. chyba jest najgorsze.
"Muszę" być lepszy i wartościowszy od Niego,
by tylko we mnie widziała .. Przyjaciela, w swoim Mężu.
Ale .. to niemożliwe. Bo .. On ma mundur (jest Oficerem WP). A ja nie.
Staram się swoją zazdrość traktować, jak ziemski czyściec, by nie dręczyć Żony.
Ale .. naiwne i nieśmiałe marzenia nadal wirują w sercu ..
Chciałbym znów cofnąć czas, by znów była .. "chorobliwie" zazdrosna.
Straciłem szansę / straciliśmy szansę .. na .. szczęśliwe Małżeństwo - wtedy ..
Przede mną / przed Nami .. dużo ciężkiej pracy .. na rzecz odbudowy zaufania.
Jeśli ktoś by mnie się spytał, gdzie zaczyna się zdrada?
Odpowiem to tak:
w KAŻDEJ rozmowie, którą chciałbym ukryć przed ŻONĄ.
"Wszystko Nam wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść.." - jak pisał św. Paweł z Tarsu.
|
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-08, 23:51
|
|
|
Czy tez tak zalowalbys tego co robiles i czy zmienilbys sie gdybynoe pojawil sie Przyjaciel zony? to w sumie przykre ze nic tak nie motywuje do starania sie jak konkurencja. to uwaga ogolna nie tyllko.do Ciebie. |
|
|
|
|
Wilkoo [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-08, 23:58
|
|
|
Akurat "Przyjaciel" nie ma wpływu na moje zmiany i mój żal. Pozostał tylko, jako przykra pamiątka mojego wyjazdu integracyjnego. Bo, jak pisałem, zaufanie, jakie miałem do Żony - ukochałem sobie w Niej najbardziej. Dlatego nigdy nie ograniczałem Jej kontaktów z innymi. Żałuję, bo mam świadomość MATERII grzechu ciężkiego, który .. już wybaczył mi Bóg, i z tego, co wynika .. wybaczyła mi też w znacznym stopniu .. Żona. |
|
|
|
|
lena [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 01:39
|
|
|
Cytat: | Dziś ciężka praca przede mną. Być Przyjacielem - dla Żony.
Te uczucie .. "rywalizacji" .. chyba jest najgorsze.
"Muszę" być lepszy i wartościowszy od Niego,
by tylko we mnie widziała .. Przyjaciela, w swoim Mężu.
Ale .. to niemożliwe. Bo .. On ma mundur (jest Oficerem WP). A ja nie. |
....a co ma mundur do tego???
Według powyższego....mundur = przyjaciel....jakby od niego zależało wszystko....
Zbyt proste i chyba nieco uwłaczające zonie..... nie uważasz?
Powtórzę co już wczesniej pisałam..... zrób wszystko aby czuła się, szanowana,kochana, wartościowa i jedyna.
Mundur do tego Ci nie potrzebny. |
|
|
|
|
Wilkoo [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 01:58
|
|
|
Błagam, nie dorabiaj ideologii do swojej teorii.
To jest Jej słabość, niestety.
I nic na to nie poradzę.. |
|
|
|
|
lena [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 02:08
|
|
|
....i jeszcze jedno....
Cytat: | Nie bez powodu też,nawiązuje do Twoich dawniejszych "przewinień"... |
..pamietasz?
Nie o wine chodziło,ale o przemyślenia...o to ,abyś sobie przypomniał....jak się i co wówczas czułeś, co pchnęło Cię do takich ,a nie innych działań(do moralnego upadku).
...a jak sie czułes opisujesz wyżej.
Przypomnienie i zrozumienie siebie samego pozwoliło by na lepsze zrozumienie zony.
Nie usprawiedliwienie,ale własnie zrozumienie,które jest podstawą do wybaczenia. |
|
|
|
|
Wilkoo [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 02:16
|
|
|
Uciekasz od meritum sprawy..
Mówiąc o "mundurze", mówię poważnie..
To u Niej było / jest / i mam nadzieję, że nie zostanie elementem Jej największej pokusy, która odbiera mi sen z powiek .. |
|
|
|
|
Tolek52 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 08:44
|
|
|
lena napisał/a: | ....a co ma mundur do tego???
Według powyższego....mundur = przyjaciel....jakby od niego zależało wszystko....
Zbyt proste i chyba nieco uwłaczające zonie..... nie uważasz? | Leno zadam kilka pytań bardzo proszę odpowiedz na nie.
Czy znasz środowisko mundurowych?
Czy znasz mentalność osób noszących mundur? |
|
|
|
|
Wilkoo [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 08:53
|
|
|
Trafne pytania..
Mnie Psycholog uspokoił krótko : "Kobiety ciągnie do bardzo twardych Mężczyzn, którzy potem stają się dla Nich utrapieniem..". Przekazałem to Żonie. Zdaje się, że na poważnie wzięła sobie to do serca. Poza tym ten Mężczyzna jest .. żonaty. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 10:16
|
|
|
Wilkoo napisał/a: | Trafne pytania..
Mnie Psycholog uspokoił krótko : "Kobiety ciągnie do bardzo twardych Mężczyzn, którzy potem stają się dla Nich utrapieniem..". Przekazałem to Żonie. Zdaje się, że na poważnie wzięła sobie to do serca. Poza tym ten Mężczyzna jest .. żonaty. |
Wilko , trochę to naiwne.
Co ma mundur do tego. Kiedyś się mówiło " za mundurem panny sznurem" ale żona panna już nie jest ;)
Ktoś okazała jej zrozumienie, troskę, wysłuchał....i nic tu mundur nie ma do rzeczy.
Poza tym jak piszesz, że to internetowa znajomośc a nie realna to co ma mundur do tego?
Róznie dobrze przyjacielem mógłby być księgowy, lekarz, czy bezrobotny...
[ Dodano: 2013-05-09, 10:19 ]
Wilkoo napisał/a: | Akurat "Przyjaciel" nie ma wpływu na moje zmiany i mój żal. Pozostał tylko, jako przykra pamiątka mojego wyjazdu integracyjnego. |
Nie doceniasz siły zazdrości, która Tobą kieruje.
Gdy ktoś nam "kradnie naszą własność" to budzi sie w nas zazdrość.
Ile jest takich małżeństw, które żyją jak pies z kotem, ale wystarczy że pojawia się ktoś na horyzoncie , "miłość" eksploduje i okazuje się, że żona/mąż to cały świat? |
|
|
|
|
Ife [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 14:20
|
|
|
Najwarzniejsze ze dojrzales ,zobaczyles Swoje bledy. Podoba mi sie to co napisales, taka dojrzalosc, chocby nawet kierowana zazdroscia. Walcz o zone Bog dal Wam szanse. |
|
|
|
|
Wilkoo [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-09, 15:25
|
|
|
Czy to takie dziwne, że "mundur" należy akurat do .. "preferencji zainteresowań seksualnych" mojej Żony? Przecież nie skreślę Jej z tego jednego powodu. Prawda? To nie są moje wymysły, ale Jej słowa. Ma po prostu .. słabość .. do Żołnierzy. Tyle w temacie. |
|
|
|
|
basia111 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-10, 12:50
|
|
|
Witam Wilko. Historia Twojego małżeństwa to czysty obraz Mojego. Mój mąż już siódmy rok robi to samo co ty kiedyś i to dosłownie słowo w słowo twojego . Tyle że mąż jeszcze mnie zdradza. Ile cierpię i przechodzę ile wybaczyłam i wybaczam wiem tylko Ja.Nie dziw się żonie ja cały czas walczę z pokusą aby znależć sobie [ przyjaciela]. Wiesz dlaczego tego nie robię bo boję się że gdyby się dowiedział to by mi się dostało i to dosłownie. Mnie nic nie wolno nie powinnam się skarżyć '' bo o co chodzi przecież wszystko mam, wraca do domu na noc, daje pieniądze'' a to że od dwóch lat śpimy osobno '' bo może spokojnie smsować i pisać na kompie. To że nie słyszę nawet swojego imienia tylko ty lub bżdżiągwa tak mnie nazywa to oco mi chodzi. Brzydzę się Nim tym co robi jak mnie traktuje. A wiesz dlaczego nadal ze Mną jest bo jak powiedział kiedyś do znajomej '' bo wie co ma ''i co może stracic. Ato że ja powoli umieram psychicznie i fizycznie tego nie widzi lub nie chce. To tyle módl się i proś Boga o pomoc pozdrawiam. |
|
|
|
|
katalotka72 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-05-10, 13:05
|
|
|
basia111,
to moze czas zeby zaczal tracic ????? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|