Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2012-12-04, 14:45
Proszę o wsparcie
Autor Wiadomość
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 06:49   Proszę o wsparcie

Witam

Jestem po rozwodzie,od 5 lat w nowym związku(mamy ślub cywilny).
Dzisiaj mój partner umiera..tzn żyje jeszcze ale nie dają mu szans-;(
Jest mi niewyobrażalnie ciężko...
Byłam wczoraj u spowiedzi,ale narazie nie dostałam rozgrzeszenia,gdyż póki co drugi mąż nie umarł.Ksiądz powiedział że paradoksalnie dopiero jego śmierć była by moją szansa na pełny powrót do Boga.Przerażające to wszystko...


Co najciekawsze mój pierwszy mąz jest ze mna i z naszymi dziećmi w tym wszystkim.
Wspiera,interesuje sie,zabiera dzieci jak jestem w szpitalu,obiecuje pomoc w razie czego.
Dzieci były bardzo związane z drugim mężem,teraz rozpaczaja,boją się i chciałabym żeby miały choć jednego ojca który je kocha i żeby to czuły.Strasznie mi na tym zależy.

Najgorsze że jego partnerka stwarza problemy,jest zazdrosna o mnie,mąż musi przyjeżdżać po kryjomu a przecież przyjeżdża do własnych dzieci.
Wczoraj rozmawiałam z nim,głupio mi było że mu zawracam głowe-odpowiedział
"daj spokój przeciez my sie tak naprawde nigdy nie rozeszliśmy i nie rozejdziemy-przecież mamy razem dzieci"

Chciałam nawet z nią porozmawiac żeby się nie bała i nie robiła problemów bo tylko o dzieci chodzi ale mąż powiedział że sam to załatwi.Mimo wszystko to ze mna ma slub i dzieci a z nią nic-nawet papierka w urzędzie.Przy czym nieraz, jak go pytałam kiedy się żeni odpowiadał:ja już się ożeniłem.

Rozeszliśmy sie z głupoty a tak naprawde nie było powodów i w sercu każde tego do dzis żałuje.Nigdy nie straciliśmy ze sobą kontaktu choć różnie bywało,a akurat tuż przed chorobą partnera mąż po jakimś czasie odnowił kontakty z dziećmi i wiem że je kocha.

Nie wiem o co sie modlić-strasznie bym chciała żeby drugi mąz nie umarł,a z drugiej strony tak bardzo chciałabym wrócić do Boga...
On wie jak bardzso mi ten związek ciążył,jak Go prosiłam żeby mnie z niego wybawił ale na litość Boską-nie w taki sposób....;-(((

Drugi mąż był bardzo dobrym,odpowiedzialnym człowiekiem i prawde mówiąc dzis nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Cieszę się tylko że zdążyliśmy wezwać księdza,dostał rozgrzeszenie i mam nadzieję że Pan Bóg mu wszystko przebaczył.

Jest mi bardzo ciężko-proszę o modlitwę.
 
 
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 06:53   

rzeczą ludzka jest błądzić..... i niech sie dzieje wola Pana Boga

Ojcze nasz, który jestes w niebie.....
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 07:06   

Bądż wola Twoja...Bądż wola Twoja..
Powtarzam sobie bez przerwy żeby nie zwariować
 
 
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 10:50   

aga_m

Bóg jest Miłością, On robi wszystko by mieć nas przy sobie kiedyś w Niebie, On nam pomaga osiągnąć życie wieczne, przecież tak naprawdę tylko to jest najważniejsze...

Cytat:
On wie jak bardzso mi ten związek ciążył,jak Go prosiłam żeby mnie z niego wybawił ale na litość Boską-nie w taki sposób....;-(((
....

nie myśl tak proszę, każdy ma swój wyznaczony przez Boga czas....

aga_m napisał/a:
Bądż wola Twoja...Bądż wola Twoja..
Powtarzam sobie bez przerwy żeby nie zwariować


Jego wola, to dla nas najlepsza recepta na życie....

Zawierz swoje życie Jezusowi, schowaj się w Jego Sercu, On Cię poprowadzi, zatroszczy się, ukoi ból....


Panie Jezu otocz ją Swoja troskliwa opieką, wypełnij proszę jej serce Twoją miłością.
 
 
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 13:22   

:-|
Ostatnio zmieniony przez laura_33_31 2012-11-29, 09:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 13:47   

Domyslam się, że jest Ci ciężko. To trudna sytuacja....
Na tym forum nauczyłam się, że jedynie małżeństwo sakramentalne jest małżenstwem właściwym. Więc to wszystko, co dzieje się w Waszym życiu jest wolą Boga, On na powrót chce prowadzic Was ku sobie.
Sprawa z drugim mężem... Nikt nie życzy mu smierci. Nie wiem jaka jest pełna Wasza sytuacja i co mu dolega, ale jedna rzecz jest pewna: to nie jest Twój prawdziwy mąż. Jeżeli przeżyje to chyba powinnaś z nim wziąc rozwód... Tak myśle, choc to na pewno niełatwa decyzja. jeżeli umrze, taka jest Wola Boga i wtedy powinnaś uporządkowac swoje zycie i sama wrócic do Boga, a potem oboje z prawdziwym mężem pracujcie nad odbudowaniem Waszego małżeństwa. Widocznie i Ty i on tak naprawdę tego chcecie.
Łatwo tak mówic komuś z boku, kto o niczym do końca nie wie. Dlatego to tylko moje mysli, nie musisz brac ich serio. Tylko Ty jesteś w stanie podjąc właściwą decyzję. Ale jak radzą Ci inni... najpierw porozmawiaj z Bogiem i zdaj się na jego wolę. Nie ma lepszej decyzji. On Ci pomoże, jak pomógł nam. Bo ja wierze, że On wie, co dla mnie dobre. Bo choc czasami jest źle i nawet nie masz ochoty się modlic On i tak działa. Ja zaufałam i nie żałuje.
 
 
Malwina83
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 14:14   

MonikaMaria3 napisał/a:
Ja zaufałam i nie żałuje


JEGO MIŁOŚĆ NIGDY NIE ZAWODZI! :-)
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 17:04   

"Domyslam się, że jest Ci ciężko. To trudna sytuacja....
Na tym forum nauczyłam się, że jedynie małżeństwo sakramentalne jest małżenstwem właściwym. Więc to wszystko, co dzieje się w Waszym życiu jest wolą Boga, On na powrót chce prowadzic Was ku sobie.
Sprawa z drugim mężem... Nikt nie życzy mu smierci. Nie wiem jaka jest pełna Wasza sytuacja i co mu dolega, ale jedna rzecz jest pewna: to nie jest Twój prawdziwy mąż. Jeżeli przeżyje to chyba powinnaś z nim wziąc rozwód... Tak myśle, choc to na pewno niełatwa decyzja. jeżeli umrze, taka jest Wola Boga i wtedy powinnaś uporządkowac swoje zycie i sama wrócic do Boga, a potem oboje z prawdziwym mężem pracujcie nad odbudowaniem Waszego małżeństwa. Widocznie i Ty i on tak naprawdę tego chcecie."

Ja wiem,wiem to wszystko....Ale ostatnie pare lat przeżyłam z tym drugim i po ludzku rozpaczam bo trace bliska osobę...Sytuacja jest beznadziejna i ona napewno nie wyzdrowieje...

Nie wiem jakie zamiary ma mąż ten właściwy-na dzień dzisiejszy wydaje mi się że go nie kocham...Ale może chciałabym odbudować tamten związek,choćby nawet dla dzieci,przezyliśmy ze sobą wiele lat,wiele dobrych chwil tylko rozwodząc sie akurat każde z nas na chwilę o tym zapomniało.

Na chwilę obecną muszę zająć się dziećmi,chociaż troche się pozbierać,zapewnić nam jakiś byt-nie wiem jak dam radę
 
 
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 18:33   

aga_m napisał/a:
Nie wiem jakie zamiary ma mąż ten właściwy-na dzień dzisiejszy wydaje mi się że go nie kocham...Ale może chciałabym odbudować tamten związek,choćby nawet dla dzieci,przezyliśmy ze sobą wiele lat,wiele dobrych chwil tylko rozwodząc sie akurat każde z nas na chwilę o tym zapomniało.


Witam Cię bardzo serdecznie.

Sytuacja jest bardzo trudna, ale jak widać, Pan Bóg upomina się o Ciebie. Dał Ci Męża sakramentalnego, dzieci, sakrament.
Sakrament to życie, Aga.
Usłyszałaś głos Dobrego Pana Boga, podążysz za Nim?
Pozdrawiam serdecznie:)
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 21:07   

Własnie odchodzi bliski mi mimo wszystko człowiek...To tak strasznie ciężkie,tak boli-;(((

Nie wiem co będzie-jeśli umrze to natychmiast pójdę do spowiedzi(juz byłam ale narazie nie dostałam rozgrzeszenia)

Co do męża sakramentalnego.Od rozwodu minęło 6 lat i przez cały ten czas on w jakimś stopniu przy mnie jest.Jest jako przyjaciel i ojciec naszych dzieci.
Nie wiem czy ma mnie jeszcze w sercu,czy mnie w jakis sposób kocha,ale wiem że mi ufa jak nikomu innemu.

Wczoraj byłam na rozmowie z księdzem-jak juz pisałam póki co nie dostałam rozgrzeszenia.Ale szczerze z nim rozmawiałam.
I ksiądz pytał dlaczego nie unieważniłam swojego małżeństwa.Powiedziałam że nie chciałam tego zrobić.
Bo w sercu miałam nadzieję że ono kiedyś sie odrodzi.
Ksiądz odpowiedział że jego zdaniem w sercu i tak byłam wierna temu pierwszemu-miał racje.

A jednak dzis czuję niewyobrażalny ból...Bo odchodzi ktoś mi bardzo bliski-jeśli nie mąż,to napewno przyjaciel,ojciec mojej trzeciej córki,osoba z którą spędziłam wspaniałe chwile, która nigdy nie zrobiła i nie powiedziała mi nic złego...Kochała,pomagała i wspierała na każdym kroku...I choć to był grzeszny związek,to uwierzcie mi że naprawde tak było...
Strasznie mi go brakuje...

Ale jednocześnie,w tej ciężkiej dla mnie chwili chcę przestrzec wszystkich-nie wchodżcie w związki niesakramentalne.
One powodują tylko destrukcje duszy,przysięgam to jest duchowe piekło ...
Ja,mimo że R.. był dla mnie bardzo dobry,spędziłam z nim naprawdę wspaniałe lata,to przez ten związek stałam się wrakiem człowieka odsuniętym od Boga i od ludzi...

NIE DA SIĘ BUDOWAĆ NA PIASKU...Choćby człowiek nie wiem jak chciał to nie da rady.

Świadomość wyboru między miłościa do Boga a do człowieka jest nie do zniesienia,ten głód Eucharystii, poczucie człowieka drugiej kategorii,poczucie zPodążę,tylko odchodzi bliski mi mimo wszystko człowiek...To tak strasznie ciężkie,tak boli-;(((

Nie wiem co będzie-jeśli umrze to natychmiast pójdę do spowiedzi(juz byłam ale narazie nie dostałam rozgrzeszenia)

Co do męża sakramentalnego.Od rozwodu minęło 6 lat i przez cały ten czas on w jakimś stopniu przy mnie jest.Jest jako przyjaciel i ojciec naszych dzieci.
Nie wiem czy ma mnie jeszcze w sercu,czy mnie w jakis sposób kocha,ale wiem że mi ufa jak nikomu innemu.

Wczoraj byłam na rozmowie z księdzem-jak juz pisałam póki co nie dostałam rozgrzeszenia.Ale szczerze z nim rozmawiałam.
I ksiądz pytał dlaczego nie unieważniłam swojego małżeństwa.Powiedziałam że nie chciałam tego zrobić.
Bo tak szczerze to miałam nadzieję że ono kiedyś sie odrodzi.
Ksiądz odpowiedział że jego zdaniem w sercu i tak byłam wierna temu pierwszemu.I miał racje.

A jednak dzis czuję niewyobrażalny ból...Bo odchodzi ktoś mi bardzo bliski-jeśli nie mąż,to napewno przyjaciel,ojciec mojej trzeciej córki,osoba która nigdy nie zrobiła i nie powiedziała.Kochała i wspierała na każdym kroku.
Tak strasznie mi go brakuje;-(((

Jednocześnie w tej ciężkiej dla mnie chwili chcę przestrzec wszystkich-NIE WCHODŻCIE W ZWIĄZKI NIESAKRAMENTALNE.
Nie da się budować na piasku i żeby człowiek nie wiem jak chcial to jest to tylko pozorna rodzina i pozorne szczęście.

R. był dla mnie naprawdę dobry,cieszył się moimi dziećmi,traktował je na równi ze swoja córką,spędziliśmy se sobą naprawdę cudowne lata z których mam same dobre wspomnienia,ale mimo wszystko przez ten związek stałam się wrakiem człowieka odsuniętym od Boga i od ludzi.

Świadomość wyboru między miłościa do Boga a do człowieka,poczucie winy,głód Eucharystii,poczucie człowieka drugiej kategorii i strach przed śmiercią wieczną
-to wszystko powoli zabija i ja NIE WIERZĘ że ludzie w tych związkach są do końca szczęśliwi.No może niewierzący?.

Ja w każdym razie przestrzegam wszystkich którzy to przeczytaja-NIE WCHODŻCIE W TAKIE ZWIĄZKI bo one daja tylko pozorne poczucie szczęścia a od wewnątrz niszczą i zabijają człowieka.
Ja nie wiem co będzie,ale wiem jedno-NIGDY już nie wejdę w taki związek.


Pozdrawiam i proszę o modlitwe w tych trudnych chwilach.

[ Dodano: 2012-08-31, 22:12 ]
Dwa razy wysłałam-wybaczcie mi,nie mam do niczego głowy;-(((
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2012-08-31, 22:36   

Moją modlitwę masz.
 
 
aga_m
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-01, 06:00   

Sytuacja jest bardzo trudna, ale jak widać, Pan Bóg upomina się o Ciebie. Dał Ci Męża sakramentalnego, dzieci, sakrament.
Sakrament to życie, Aga.
Usłyszałaś głos Dobrego Pana Boga, podążysz za Nim?


Stanisław-ja głos Pana Boga usłyszałam juz wczesniej ale mieliśmy wspólny dom,dziecko,wspólne zycie,ten człowiek nie robił mi żadnej krzywdy-jakoś nie miałam odwagi tego niszczyc.

Napisałes ze Pan Bóg upomina się o mnie,tylko dlaczego zabierając jego?;-((
Jest jeszcze młody,miał zycie przed soba...
Czym sobie zasłużyłam na to że mam szanse na zycie z Bogiem tu na ziemi a on upadł i tak naprawdę nie wiadomo co się dzieje z jego duszą?;-((
Wszyscy potwornie cierpimy-ja,teściowa,szwagier,wszyscy.
Nie wiem co powiedziec naszej 4 letniej córeczce która pyta o tatę...To jakiś horror...

Boże,daj mi siłę bo nie przeżyje tego wszystkiego...
 
 
annamaria64
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-01, 08:31   

Nie patrz na to co się dzieje przez pryzmat " kary i zasługi ". Twoja wiara i chęć zycia z Bogiem może być dla Twego partnera pomocą w Jego zbawieniu. Twoje modlitwy mogą Go otulić i pomóc Jego duszy w odnalezieniu spokoju.To na teraz Twoje najważniejsze zadanie. Proś Boga o zbawienie i miłosierdzie dla partnera.Teraz zatroszcz się tylko o duszę umierającego i nie myśl o dziecku i o tym, że nie dasz rady ... Powiedz z zaufaniem: Panie Ty się tym zajmij...A Pan się zajmie wszystkim tylko zaufaj.
 
 
laura_33_31
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-01, 11:43   

:-|
Ostatnio zmieniony przez laura_33_31 2012-11-29, 09:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10