Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!
Autor Wiadomość
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 21:53   

szukający napisał/a:
Polecam dodatkowo tyle samo sił włożyć w ratowanie malzenstwa, co w zalatwianie formalnosci przed sądem biskupim


radze troche najpierw poczytac historii na forum :)
 
 
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 22:45   

Landis 85 Pisałaś w tamtym roku :

bylam pewna ze tylko przez rozwiazanie malzenstwa uzyskam spokoj, kuria potwierdzila moje przypuszczenia odnosnie niewaznosci mojego malzenstwa, przeslali mi nawet dokumenty, jak rozpoczac proces itp
jednak kiedy emoje opadly zobaczylam sytuacje w troche innym swietle, za pare dni minie rok od tego zdarzenia, nie chce starac sie juz o stwierdzenie niewaznosci, kto jest ze mna na 12 krokach wie jak czesto o tym "wiercilam dziure w brzuchu" ;)


Co się stało, ze zmieniłaś jednak zdanie?
 
 
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 22:58   

Do Szukającego,

jak się domyślam jesteś mężczyzną i podejrzewam, że nigdy i nic nie łączyło cię z osobą uzależnioną więc proszę cię może nie czytaj forum na której dzielą się doświadczeniami osoby związane z seksoholizmem, po co ty człowieku masz się bulwersować.
To raczej ty bulwersujesz swoją postawą oceny i braku szacunku.
Pozwalasz sobie wobec osób z zmagających się ogromnym problemem na porównanie seksoholika, dokonującego przemocy fizycznej, psychicznej i materialnej na osobach, które miał otoczyć opieką do chorego na zapalenie płuc???????

Błagam Cię, zastanawiaj się trochę nad tym co piszesz.
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 09:13   

jak słusznie zauważyła Eromik, ty szukający sie bulwersujesz... choć Eromik z pewnym ale... szukający zna tą relację uzalezniającą

..."Czy aby napewno, rada typu zostaw tego czlowieka, nie jest próba przeniesienia własnych frustracji, własnej niemocy i bezsilności? Uważam, że dawanie tego typu Reginie, która pelna jest woli walki, mającej i wyrazajacej swoje cele bardZo jasno i konkretnie, jest conajmniej niestosowne. Zachowujecie się drogie panie jak typowi odbieracze radości...."

czy szukający aby na pewno dobrze odczytałes sugestie płynące w kierunku Regina22? gdzie wyczytałeś rady zostaw go?
to klasyczne przeniesienie ale szukający twoje, z czym masz problem, od kogo pragniesz takiej postawy jaką widzisz u Regina22


Eromik napisał/a:
Do Szukającego,

jak się domyślam jesteś mężczyzną i podejrzewam, że nigdy i nic nie łączyło cię z osobą uzależnioną więc proszę cię może nie czytaj forum na której dzielą się doświadczeniami osoby związane z seksoholizmem, po co ty człowieku masz się bulwersować.
To raczej ty bulwersujesz swoją postawą oceny i braku szacunku


ja myslę, ze ty szukający sam masz problemy w związku z chorą relacją toksyczna, uzależniająca. Stąd żywa reakcja na sugestie w kierunku Regina. Nikt nie sugeruje Reginie zostaw męża, tylko przyjrzyj sie sobie, swoim reakcjom na zachowania męża i jak one wpływają na ciebie, bo tylko w ten sposób można w zdrowy sposób pomóc jak się samemu nie ma problemów ze soba.
Ty odebrałes jako zostaw go, po co ci takie, zamień na inny model... myślę, że sam masz żonę, z którą tworzyliście układ zalezny i ona odeszła w końcu chcąc sie uwolnic z tego układu. Możliwe że jest odwrotnie, sam tkwisz w realcji, w której to ty wciąż czekasz aż zona sie opamięta i wróci, wciąż wybaczasz, cierpisz i czekasz na opamiętanie. NIe znam cie, nie znam twojej żony, ale wpis żywo reagujący dużo mówi i samym nastawieniu do tematu.

Choć bliższa mi jest teoria, że jednak to ciebie żona opuściła po latach uzaleznienia od ciebie, a dziś już nie chce mieć nic wspólnego z toba. Przestała wierzyc i mieć nadzieję że sie zmienisz, tyle razy słyszała aż w końcu przekroczyła granice swoje....

To tylko moje domniemania -kto jest kim w tym związku- ale problem masz więc warto sie mu przyjrzeć by coś dla siebie zrobić zamiast doszukiwac w innych swoich problemów... ...


Regino22 za stary ze mnie niedźwiedź by sie dać nabrac na sztuczny miód.))) tak szybko sie nie wychodzi z tego...symptony współuzależnienia nie znikaja ot tak sobie automatycznie....
dobry nastrój "dziś", "wczoraj" zły skąd zmiana nastroju czyżby wiarą i nadzieja uda się bo jest kolejna próba chęci ze strony męża...
Tak działa klasyczne uzależnienie, ciągła wiara tym razem uda się, tym razem będzie inaczej tylko dlaczego ten ciągły lęk, brak spokoju, uporczywe mysli lęku i projekcji.

Regino, mój post nie jest zachętą do porzucenia, bo braku wspierania wręcz przeciwnie. Jak druga strona wyraża wole to wasze wsparcie i pomoc jest ogromnie ważna dla takiej osoby. Problem tylko w tym by w tej pomocy nie zabijac samozaradności u uzależnionej osoby odbierając mu poczucie wpływu na swoje życie i że sam podołam.
Mężu Reginy, sam musisz zacząć zawalczyc o siebie, sam szukać pomocy, bo tylko ty wiesz najlepiej co czujesz a co ktoś może ci projektuje. A i mozliwość że sam potrafie, sam coś w tym kierunku robie potrafi u drugiej strony własnie zagłuszać poczucie kontrolii twoim życiem, odzyskiwanie swojego poczucia wartości. Widzisz w sobie siłe, widzisz że potrafisz i to buduje twoją niezalezność, poczucie dam rade.
 
 
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 10:22   

Eromik, Bywalec Ja się wcale nie gniewam, lubię jak ktoś ma inne zdanie i się nim dzieli doceniam to.

Mam tylko wrażenie jakbyście nie rozumiały tego co piszę i próbowały mi na siłę przetłumaczyć, że robię źle, jakbym nie wiedziała co robić, odnoszę wrażenie jakbyście mnie miały za głupią i naiwną;)

Bywalec za stary ze mnie niedźwiedź by sie dać nabrac na sztuczny miód.))) tak szybko sie nie wychodzi z tego...symptony współuzależnienia nie znikaja ot tak sobie automatycznie....
dobry nastrój "dziś", "wczoraj" zły skąd zmiana nastroju czyżby wiarą i nadzieja uda się bo jest kolejna próba chęci ze strony męża...

Nigdzie nie napisałam że to od tak sobie, ja od lat walczę z tym co u mnie jest nie tak, to nie jest tak automatycznie. Miałam dużo czasu do analizowania, przemyśleń, rozmów z kim trzeba. Nie jestem idealna, jestem tylko człowiekiem. Pisałam że uzależnienie męża mnie również wciągało ale nie wciągnęło. Mam świadomość swoich błędów i to co mogę naprawiam, w czym mogę pomóc pomagam a to czego ani ja ani mąż nie może powierzam Bogu i to od niego mam ten spokój. Dla mnie uzależnienie męża czy ojca było cierpieniem ale nie pokonało mnie, nie mam do nich żalu, wybaczyłam, nie wypominam, żyję dalej.

Wiarę i nadzieję i mój nastrój jest powodowany tym że wiem że można wyjść z uzależnienia, wierzę że można i wielokrotnie to powtarzam by nikt nie tracił nadziei.

Nie mam już tego lęku, projekcji o czym piszesz, jestem spokojna.

Problem tylko w tym by w tej pomocy nie zabijac samozaradności u uzależnionej osoby odbierając mu poczucie wpływu na swoje życie i że sam podołam.

Nie prowadzę męża za rękę, nie wybieram mu lekarzy, nie umawiam na wizyty, nie robię nic za niego w tym kierunku o czym również wielokrotnie mówiłam. Nigdy nie próbowałam męża do niczego zmuszać ani robić nic na siłę.

I choćby nie wiem jak kto mnie zachęcał do rozstania nie zrobię tego bo uważam że separację bierze się tylko w sytuacjach ekstremalnych gdzie jest zagrożenie zdrowia czy życia dla innych.
 
 
szukający
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 10:51   

Do Bywalec.... przeczytaj dokładnie wszystko co w wątku napisane...a znajdziesz takie oto słowa: ...Niestety Regino22, nie pomożesz swojemu mężowi, zadbaj o siebie i swoje dzieci i zostaw tego człowieka...
Przecież to nie ja je napisalem.
Nie wiem na jakiej podstawie Eromik posądza mnie o niewiedzę w temacie, z alkohlizmem borykam sie od czasu kiedy sięga moja pamięć. Alkoholizmem ojca.
Ale to nie moj watek tylko Reginy22.
Uważam poprostu, iż, zamiast wspierać Reginę22, probuje sie ja tu tylko zniechecac. No może z małymi wyjatkami.
Może ja źle odczytuję te rady, nie wiem. Wiem natomiast jedno. Że choroba jest chorobą. Różne są tylko metody leczenia. Ojciec moj, wedle rad, został pozostawiony sam sobie. Wszyscy zostawili tego człowieka. Pozwolili mu wyjechac za granice, i tam robi sobie co tylko chce. Oczywiscie przysyła mojej mamie pieniadze, i wsyztsko jest cacy. Tylko co święta jakby starszy i bardziej zmarnowany. I wszyscy zachwyceni. Nikomu nie wadzi. Nikomu zycia nie niszczy. Jeśli to możńa nazwać przeniesieniem to ok.
Ja jednak uważam, że przez szkodliwe działanie rozumie się także zaniechanie.

Dlatego Regino22 jescze raz gratuluje postawy, nie tylko ja oczekiwałbym takiej, gdybym potrzebował, ale na taką postawę od swojej Ukochanej oczeka wielu Rycerzy, którzy tocza ciagle swoją walkę a działania wroga ciagle nie pozwalają im wrócic do domu.

[ Dodano: 2012-04-16, 11:13 ]
Póki co, i Boże daj mi i mojej żonie siłę, oby tak dalej, trwam w związku małżeńskim 14 lat bez mała. Mam trójkę dzieci. Superanckich. Więc nie wiem dlaczego żywość moojej reakcji ma świadczyć o tym, że ktoś mnie opuścił. Dzięki Bogu nie.
Wiec tak osąd po poście jest dla mnie albo Twoja reakcją obronna, albo, używając metafory, szukając węgla, sięgnęłas zbyt głeboko - złoże węgla było znacznie płycej.
 
 
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 15:48   

Znalazłam artykuł w którym opisane są moje działania dokładnie takie jakie podejmuję ja i moja rodzina podejmowała wobec taty. Mam nadzieję ze teraz zrozumiecie o czym mówiłam.
http://www.psychoterapia2...o-leczenia.html

Zamieszczam fragmenty które są potwierdzeniem mojej postawy i tego co mówiłam.

C e l e m i n t e r w e n c ji j e s t s k ł o n i e n i e a l k o h o l i k a d o p o d j ę c i a l e c z e n i a o r a z z o r g a n i z o w a n i e p i e r w s z e g o, o w o c n e g o k o n t a k t u z p l a c ó w k ą l e c z e n i a u z a l e ż n i e ń.

Interwencja jest metodą, która - jeśli jest dobrze przygotowana - w 90 przypadkach na 100 doprowadza aktywnego alkoholika do leczenia. Uwaga! Nie mówi ona nic o skutkach leczenia, te ostatnie bowiem zależą od innych jeszcze czynników niż interwencja. Ci jednak, którzy znają zamęt życia z alkoholikiem wiedzą dobrze ile oddaliby za to tylko, by alkoholik podjął jakiekolwiek leczenie.

Interwencja jest pewną a k c ją przygotowywaną przez osoby najbliższe alkoholikowi (członkowie rodziny, przyjaciele), a jej ukoronowaniem jest wspólna z alkoholikiem s e s j a, na której są przedstawione fakty przemawiające za koniecznością leczenia. Sesja ta przygotowywana jest w tajemnicy przed alkoholikiem, aby zapraszając go później na ową sesję nie odkrywać kart przed spotkaniem. Można powiedzieć, że jest to działanie z zaskoczenia. Takie działanie, chociaż wstępnie budzi w wielu osobach niechęć, związane jest z powszechnie znaną prawdą, iż alkoholik nie chce słuchać o faktach swojego uzależnienia, irytując się lub obracając wszystko w żart, kontratakując czy też po raz kolejny obiecując poprawę.

Przede wszystkim, c z y m i n t e r w e n c j a n i e j e s t:

* Nie jest kolejną awanturą rodzinną na temat nadużywania alkoholu.
* Nie jest sesją oskarżeń i pretensji wobec osoby pijącej.
* Nie jest okazją do użalania się na swój los.
* Nie jest dyskusją o tym, dlaczego alkoholik pije.
* Nie jest konferencją na temat, czy picie alkoholika jest normalne czy chorobliwe.
* Nie jest “podsumowaniem" alkoholika w jego rolach społecznych i jak ich nie spełnia (jesteś złym ojcem, co z ciebie za pracownik).
* Nie jest sesją terapeutyczno - leczniczą ani też diagnozą uzależnienia.
* Nie jest dyskusją nad tym, czym jest, a czym nie jest alkoholizm.
* Nie jest publicznym upokarzaniem alkoholika


Sesja interwencyjna jest k o n f r o n t a c j ą. Konfrontacja ta ma ona charakter rzeczowy, konkretny i podstawowo życzliwy wobec osoby uzależnionej. Ma doprowadzić do decyzji o leczeniu i kontaktu z placówką leczniczą.

RZECZOWOŚĆ zawiera się w tym, że mówimy o faktach i zachowaniach związanych z piciem - nie zajmujemy się domniemaniami ani tym, co nie ma bezpośredniego związku z piciem osoby uzależnionej. Nie będziemy więc przytaczać liczby absencji w pracy, jeśli nie wiemy, czy mają one rzeczowy i bezpośredni związek z piciem (mówimy więć:bo byłeś pijany; bo byłeś na kacu), albo jeśli zgoła nie mają takiego związku. Nie mówimy też o intencjach alkoholika (bo myślałeś, że ci ujdzie na sucho).

KONKRETNOŚĆ przejawia się w tym, że mówimy o faktach bez stosowania uogólnień. Nie mówimy więc: Zrobiłeś awanturę, lecz mówimy: Krzyczałeś tak głośno, że obudziłeś dzieci. Kasia rozpłakała się, a ty trzymałeś mnie za rękę i krzyczałeś, że jak się nie uspokoi natychmiast, to ją sam uspokoisz. Ciągnąłeś mnie do łóżka. Powiedziałeś do mnie - ty jędzo - i krzyczałeś, że dzieci są nienormalne i mają to po matce. Bałam się wyrwać, żebyś nie krzyczał głośniej. Bałam się o dzieci. Bełkotałeś i cały byłeś przesiąknięty alkoholem.
Nie mówimy też: Za dużo pijesz ani: Jesteś złym ojcem. Przekładamy to na język faktów np.: Przez ostatni tydzień piłeś bez przerwy, to już trzeci taki długi ciąg w tym roku. 2 - 3 dniówki zdarzają ci się regularnie co dwa tygodnie. Mówimy: Obiecałeś zrobić w szkole listwy do dekoracji, lecz w sobotę, gdy rodzice robili dekoracje, byłeś pijany.

ŻYCZLIWOŚĆ oznacza, że wszystko to dzieje się w atmosferze troski i miłości dla alkoholika. Bo jak ktoś pięknie powiedział: Prawda nie może mieć kształtu kamienia, który rani. Musi być podawana z miłością, tak, by człowiek się na nią otwierał, a nie zamykał.

W sesji interwencyjnej biorą udział osoby, które znają z p i e r w s z e j r ę k i fakty dotyczące picia. Nie mówi się w żadnym razie o tym, co słyszeliśmy od kogoś innego. To może być mimo wszystko plotka lub informacja grubo przesadzona.


Działanie, które musi przyjść z zewnątrz

Powiedzieliśmy poprzednio czym interwencja nie jest. A oto, czym interwencja jest:

* Interwencja jest działaniem z zewnątrz.

* Interwencja jest pomaganiem osobie, która nie chce pomocy.

* Interwencja jest działaniem wbrew temu, co alkoholik myśli i czego pragnie w sprawie swego picia.

* Interwencja jest atakiem na obrony a nie na osobę alkoholika.

[...]

W interwencji bierze udział kilka osób. Najmniej - dwie. Jedna osoba to stanowczo za mało, by przebić się poprzez system obronny alkoholika. Najbardziej optymalna liczba to 3 - 5 osób. Mogą w tym brać udział dzieci, nie mniej jednak niż 8-10-letnie (zależnie od stopnia dojrzałości emocjonalnej i możliwości intelektualnych, jak formułowanie myśli itp.) To co mają do powiedzenia dzieci jest często najmocniej poruszające obrony alkoholika i najbardziej skuteczne dla jego decyzji o leczeniu. Nie oznacza to, że należy zmuszać dziecko czy kogokolwiek innego do udziału w interwencji, jeśli jego lęk lub niechęć są zbyt duże. Warto oczywiście przekonywać, zachowując zawsze zdrową granicę między skutecznym przekonywaniem a gwałtem psychologicznym na drugiej osobie.
Tak więc w interwencji mogą brać udział: współmałżonek, rodzice, dzieci, rodzeństwo, dalsza rodzina (w zależności od tego, na ile znają z bezpośredniej obserwacji i udziału incydenty i fakty związane z piciem), sąsiedzi, przyjaciele, współpracownicy, kierownik, nauczyciel. Wszystkie te osoby, jeśli chcą pomóc alkoholikowi przez przygotowanie interwencji, muszą zaakceptować podsawowe fakty dotyczące choroby alkoholowej, mwiące o tym, że:

* Alkoholizm jest chorobą, w której żadna “normalna" siła woli jest niewystarczająca do tego, by sobie z nią poradzić. Kwestia nie leży w “sile woli" czy słabości charakteru, lecz w przebiegu i fazie choroby, która stała się udziałem danej osoby.

* Wzięcie do ust pierwszego kieliszka alkoholu redukuje ową “siłę woli" do zera, bowiem za sprawą tego kieliszka uruchamia się mechanizm biochemiczny tak, jak uruchamia się program pralki automatycznej porzez naciśnięcie guzika .

* Ofiara nałogu rozwija efektywny system iluzji i zaprzeczania, który jest na usługach uzależnienia, i który uniemożliwia osobie chorej rozpoznanie choroby.

* Sytuacja ta sprawia, że pomoc musi przyjść z zewnątrz, jeśli nie chcemy czekać, aż alkoholik sięgnie dna, ryzykując, że przedtem umrze.


Ważne jest, by osoby biorące udział w interwencji akceptowały powyższe rozumienie choroby alkoholowej, bo to właśnie odsuwa agresję i pozwala życzliwie koncentrować się na alkoholiku, oddalając też pokusę zajmowania się sobą i ubolewania nad swym losem.


Co mówimy na sesji interwencyjnej

Na sesji mówimy o trzech sprawach:

O tym, że zależy nam na osobie uzależnionej;
O incydentach i faktach związanych z piciem;
O tym, gdzie i kiedy ma on udać się po pomoc.

...............................................................................................................................
Artykuł znalazłam dziś, swoich działań nie opierałam na wiedzy z tego akurat artykułu ale widzę że to co robię jest słuszne i ma sens, zachęcam do przeczytania i dyskusji na ten temat mam nadzieję że teraz zrozumiecie moje wsparcie jakie udzielam mojemu mężowi i dlaczego podkreślałam wielokrotnie udział rodziny i przyjaciół w walce z nałogiem.
 
 
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 16:36   

Reginko22
Tak się zastanawiam ...miałam już napisany post tutaj..., nie wysłałam...miałam watpliwości...
Chciałam zadac pytanie wobec tego co umieściłaś poniżej.
Czy uważasz że takie działanie wyklucza współuzaleznienie?
 
 
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:12   

Regino22,

:)))) czy ty myślisz, że ja mogłabym cię nie rozumieć????
Dokładnie cię rozumiem. Ja tez jestem z rodziny alkoholowej i sama mam męża seksoholika.
To co piszę Ci teraz napisze, jest dokładnie tym, co odnoszę do sobie samej.
Regino,
:)) gdybyś nie była współuzależniona:
1. nie szukałabyś bez końca tłumaczeń, nie zależałoby ci na przekonywaniu innych (a tak naprawdę to przekonujesz siebie)
2. nie wyszłabyś za chorego człowieka - będąc zdrowa widziałabyś jak na dłoni jego problem po krótkim czasie znajomości
3. po pierwszej zdradzie twój mąż zobaczyłby drzwi z drugiej - bo tak robią zdrowe kobiety.
4. Dobrze byś wiedziała jaką gradację ma przykazanie miłości:
Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, całej duszy swojej i ze wszystkich siła swoich a bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO.

U osoby z dysfunkcjami i współuzależnieniem najbardziej zaburzona jest miłości własna. Wiesz dlaczego? ponieważ dziecko w rodzinie dysfunkcyjnej otrzymuje bardzo jasny i wyraźny przekaz, nie jesteś tak ważna jak chory tatuś, chorym tatusiem trzeba się opiekować- kosztem twojego czasu, twoich lekcji, twoich spacerów, twoich radości i przyjemności oraz twoich problemów, które miałaś prawo przeżywać.
I z tak wdrukowanym myśleniem wchodzimy w życie i zaraz po tym, nasz chory mąż znowu staje się ważniejszy niż nasz ból, nasze zranienie, nasze przyjemności i odpoczynek. I bezpośrednio po tym, nasze dzieci dostają w spadku znowu chore myślenie.

Nie można wychować się w rodzinie uzależnionej i pozostać zdrowym. Nie ma takiej możliwości.
Dlatego osobę chorą należy izolować.

"Jeśli Pan domu nie zbuduje na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą"
Jeśli Bóg będzie chciał odbudować moje, twoje lub inne małżeństwo to to zrobi, On nie potrzebuje ofiary z naszego życia bo on już zapłacił nasze rachunki......na krzyżu.

Niech nikomu nie przychodzi do głowy, że ja pragnę rozbijać małżeństwa czy znęcać się nad biednymi uzależnionymi. Nie,... też z Biblii....".nie może prowadzić ślepy kulawego bo obaj w dół wpadną"
Nie można pomóc innym kosztem swojej osoby. Najpierw trzeba pozwolić Bogu uleczyć ...swoje własne .... niezwykle cenne życie.

Pozdrawiam
I wiesz co, już wiem co mi na to odpiszesz :))))) bo też jestem........:)))

Pozdrawiam

[ Dodano: 2012-04-16, 17:34 ]
Do Bywalec,

jesteś dorosły, masz trójkę dzieci jak piszesz, więc wnioskuję, że od dawna jesteś pełnoletni, to dlaczego nie przywieziesz do siebie ojca? nie dasz mu schronienia? nie dasz mu pieniędzy na alkohol? nie zatroszczysz się o niego?
A może dlatego, że uniknąłeś współuzależnienia? może twoja mądra mama przekazała Ci informację że jesteś ważny, ważniejszy niż alkoholizm twojego ojca i jego problemy?
Może jesteś dzięki temu zdrowy i twoje dzieci są ważniejsze niż choroba twojego ojca?
Myślałeś kiedyś o tym???

Pewnie, gdybyś wychował się u boku swojego ojca, twoje życie wyglądałoby inaczej.
Smutno inaczej.
 
 
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:49   

Mirela Współuzależnienie zaczyna się wtedy kiedy człowiek straszy uzależnionego np odejściem i tego nie robi czyli brak konsekwencji. Tłumaczy przed innymi osobami i kryje swojego partnera, uważa że to co się dzieje jest z jego winy czytaj jestem brzydka dlatego wolał inne, kiedy samoocena spada w dół i człowiek czuje się bezwartościowy, kiedy non stop myśli tylko o tym gdzie jest butelka bądź gdzie jest telefon by sprawdzić.

To co piszę Ci teraz napisze, jest dokładnie tym, co odnoszę do sobie samej.
Regino,
:)) gdybyś nie była współuzależniona:
1. nie szukałabyś bez końca tłumaczeń, nie zależałoby ci na przekonywaniu innych (a tak naprawdę to przekonujesz siebie)
2. nie wyszłabyś za chorego człowieka - będąc zdrowa widziałabyś jak na dłoni jego problem po krótkim czasie znajomości
3. po pierwszej zdradzie twój mąż zobaczyłby drzwi z drugiej - bo tak robią zdrowe kobiety.
4. Dobrze byś wiedziała jaką gradację ma przykazanie miłości:
Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, całej duszy swojej i ze wszystkich siła swoich a bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO.

1. Nie wiem jakich tłumaczeń? Ja mam wrażenie że nie czytacie mnie albo mi nie wierzycie w to co piszę że tak w rzeczywistości jest.
2. Szukałam człowieka który nie nadużywa alkoholu i taki jest mój mąż, pisałam już że w seksie nie widziałam nic złego i sama chętnie z nim współżyłam przed ślubem i nawet nie wiedziałam że jest coś takiego jak uzależnienie od seksu i porno wydawało mi się i wielokrotnie inni mnie przekonywali że to normalne i wszyscy tak robią, napisałam ze zorientowałam się ze coś jest nie hallo ale po ślubie.
3. Nigdy nie uważałam że wyrzucenie kogoś za drzwi jest dobrym rozwiązaniem tym bardziej bez wysłuchania drugiej strony. Po za tym wiedziałam że zdrada jest wynikiem uzależnienia więc tym bardziej tego nie zrobiła bym.
4. Czy ja siebie nie kocham, nie kocham bliźnich?!

ponieważ dziecko w rodzinie dysfunkcyjnej otrzymuje bardzo jasny i wyraźny przekaz, nie jesteś tak ważna jak chory tatuś, chorym tatusiem trzeba się opiekować- kosztem twojego czasu, twoich lekcji, twoich spacerów, twoich radości i przyjemności oraz twoich problemów, które miałaś prawo przeżywać.
I z tak wdrukowanym myśleniem wchodzimy w życie i zaraz po tym, nasz chory mąż znowu staje się ważniejszy niż nasz ból, nasze zranienie, nasze przyjemności i odpoczynek. I bezpośrednio po tym, nasze dzieci dostają w spadku znowu chore myślenie.


Boże kochany Eromik proszę Cię snujecie podejrzenia które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Przez 7 lat jak mój tata był uzależniony kończyłam najlepsze gimnazjum, dostałam się do najlepszego liceum w okolicy i nigdy nie miałam problemów z nauką. Jeździłam na dyskoteki, bawiłam się, chodziłam na spacery ze znajomymi. Nigdy nie dano mi odczuć że moje problemy są mniej ważne. W domu było tyle miłości ile potrzeba. Przychodziło zwątpienie czasem czy to ma sens czy nie lepiej tego skończyć ale na szczęście Bóg czuwał i nie pozwolił. Widok osoby cierpiącej jest straszny różne uczucia przychodzą na widok osoby pijanej ale nigdy nie zostawałam z negatywnymi uczuciami sama, zawsze było wsparcie rodziny, osób bliskich.

Tak samo teraz oprócz mojego męża kończę dwa kierunki studiów, zajmuję się dzieckiem, swoimi zainteresowaniami i nie skupiam się tylko na nim bo on nie jest i nie będzie pępkiem świata.

Nic z tego co wymieniasz nie było moim problemem jedyne co mi pozostało z współuzależnienie a z czym już się powoli uporałam to z chęcią kontrolowania i sprawdzania i poczucia że źle wyglądam choć nie wiem czy to akurat z tego wynika czy po po prostu z tego że przytyłam w ciąży tu i ówdzie;)

Nie ma takiej możliwości.
Dlatego osobę chorą należy izolować.

A z tym to już się kompletnie nie zgodzę. Chorych izolować, pozostawić samych sobie nie się dzieje wola nieba. Nie chorych raczej niebezpiecznych którzy tak daleko zabrnęli w uzależnienie że biją, krzywdzą, stwarzają zagrożenie.

I naprawdę nie rozumiem czemu temat zszedł na moje rzekome współuzależnienie skoro nie jestem tu by się żalić jaka to ja nieszczęśliwa jestem, jaka beznadziejna, nic mi nie wychodzi, nie daję rady, wszystko jest nie tak. Nie jestem w depresji, nie załamuję rąk, nie krzywdzę nikogo. Miałam chwilę zwątpienia być może dlatego że za dużo mi się zwaliło na głowę i już sama nie widziałam co robić ale chyba wyraźnie widać jaki jest mój cel i postawa oraz działania.

Co ja robię złego???Nie rozumiem Was naprawdę choć się staram
 
 
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:51   

Bywalec,
przepraszam ale wtopa :mrgreen:
Mój post był do Szukającego, sorry
 
 
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 17:58   

Eromik ja wiem że to jest ironia niby skierowana do Szukającego ale dosłownie zabiłaś mnie tym.

jesteś dorosły, masz trójkę dzieci jak piszesz, więc wnioskuję, że od dawna jesteś pełnoletni, to dlaczego nie przywieziesz do siebie ojca? nie dasz mu schronienia? nie dasz mu pieniędzy na alkohol? nie zatroszczysz się o niego?
A może dlatego, że uniknąłeś współuzależnienia? może twoja mądra mama przekazała Ci informację że jesteś ważny, ważniejszy niż alkoholizm twojego ojca i jego problemy?
Może jesteś dzięki temu zdrowy i twoje dzieci są ważniejsze niż choroba twojego ojca?
Myślałeś kiedyś o tym???


Mądra mama zostawiła alkoholika bo ważniejsze były dzieci i ona sama a ten niech cierpi w samotności i umiera. W rodzinie nie ma ważny mnie ważny! Każdy jest równy! Taka postawa uczy jednego jeśli ktoś ma problem do od niego ucieknij bo ty jesteś najważniejszy. Mnie mama nauczyła postawy troski i miłosierdzia, wytrwania w cierpieniu i nie poddawania się. Miłości troskliwej ale twardej i konsekwentnej. Współczucia i zrozumienia. Wiary i nadziei, ufności Bogu!
 
 
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 18:07   

Reginka,

nie rozumiemy się,
Nic nie robisz złego.
Jeszcze raz polecam nagranie Jacka pt. "zniewolenie" fajnie tam mówi na temat uzależnienie, współuzależnienia i niedojrzałości emocjonalnej. Polecam
 
 
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-16, 18:14   

Nie rozumiemy się może dlatego mam wrażenie że się poddałaś, że nie wierzysz że można, że to co Cię spotkało to było dla Ciebie za dużo. Ja to rozumiem każdy ma swoje granice wytrzymałości, każdy jest inny. Ja bardzo wierzę i naprawdę nie kosztem siebie a tym bardziej dzieci a dla siebie i dla dzieci by miały normalną rodzinę, zdrowego tatę i nie musiały przechodzić tego w późniejszym wieku. Tak samo zrobiła mama i jestem jej wdzięczna za trud, wysiłek i łzy bo mam zdrowego tatę.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8