Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Zupełnie nowa miłośc |
Autor |
Wiadomość |
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 15:07
|
|
|
"W środę był już skupiony wyłącznie na rekolekcjach…
W czwartek w intencji rekolektantów odprawiana była Msza o uzdrowienie.
Uczestnicy mieli stworzyć trzyosobowe grupki modlitwy wstawienniczej.
Każdy mógł powiedzieć dwójce pozostałych, o co mają się za niego modlić.
Zbyszek uświadomił sobie, że to ostania szansa – prosić Ducha Świętego.
A Bóg może zrobić wszystko i to natychmiast! Powiedział więc w sercu:
„Chryste, ja w ciągu tych pięciu lat wiele razy próbowałem po ludzku zakończyć ten związek, ale nie dałem rady. Teraz w otchłań Twojego miłosierdzia wrzucam wszystkie swoje grzechy i problemy, i zostawiam je Tobie. Odtąd ta relacja nie jest już moim problemem, ale Twoim. Nawet nie chcę w to wnikać, jak ją zakończysz. Te rekolekcje miały być moim pożegnaniem z Tobą, ale ja wcale nie chcę się z Tobą żegnać. Chcę Cię przeprosić i błagać o nowe życie. I proszę Ducha Świętego o nową miłość do mojej żony. Ale nie za to, że była ze mną przez 24 lata, że urodziła mi trójkę dzieci, że nigdy się ode mnie nie odwróciła, że jest dla mnie największym przyjacielem… Proszę Cię, Duchu Święty, o miłość narzeczeńską – najczystszą z najczystszych. I o pokój serca”.
Po kilku minutach tej modlitwy zrobiło mu się bardzo ciepło. Zaczął mocno płakać... A gdy wrócił do pokoju – wiedział, że został wysłuchany!"
-----------------------------------------------------------
POLECAM również TEKST: "Jezu, jak mężczyzna płacze, to jest jeszcze ratunek".
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=62981#62981
Miodzio, rozumiem, że nie modlisz się do Ducha Świętego? |
|
|
|
|
Marta86 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 15:27
|
|
|
Może ja jestem mało romantyczna ale mi się wydaje, że taki związek można zakończyć o wiele szybciej. Jedno spotkanie wyjaśniające kochance: nie jestem typem mężczyzny, który zdradza żonę, źle się z tym czuję, wybieram Boga, zone i moje dzieci, a dla ciebie też robię jak najlepiej, bo dzięki mojemu odejściu masz szanse na małżeństwo sakramentalne. A potem niechby i Zbyszek płakał przez kilka tygodni w rozpaczy za utraconą miłoscią.
Jakoś nie umiem z szacunkiem mysleć o mężczyznie, który zrywał z kochanką na czas Adwentu a potem do niej wracał, żeby w ten sposób uczcić Boże Narodzenie???!!! Skończył sie adwent, Bóg się narodził, więc wracajmy kochanie do łóżeczka? A jesli moja żona dowie się o zdradzie i z rozpaczy popełni samobójstwo (niestety znam takie przypadki) albo odejdzie od wiary bo zniesmaczy ją moja postawa to cóż... taka jest cena miłości.
Oczywiście bardzo dobrze, że ostatecznie wybrał Boga, błagał Go o pomoc itd. wszyscy wiemy, że zazwyczaj taki zdradzacz nawet się nie obejrzy za zona tylko idzie w siną dal z kochanką, więc dobrze, że się w porę zatrzymał, ale i tak czuję pewien .niesmak.
"Biedny" Zbyszek, pewnie nie wie ile jego życie wzbudza kontowersji |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 15:34
|
|
|
Marta86 napisał/a: | Oczywiście bardzo dobrze, że ostatecznie wybrał Boga, błagał Go o pomoc itd. wszyscy wiemy, że zazwyczaj taki zdradzacz nawet się nie obejrzy za zona tylko idzie w siną dal z kochanką, więc dobrze, że się w porę zatrzymał |
Tym bardziej Chwała Bogu.
To prawda, że większość kończy się drugim związkiem, rozwodem, dalszym cierpieniem i krzywdą dzieci i rodziny.
Przy okazji więc warto zastanowić się na ile we własnym życiu kieruję się natchnieniami Ducha Świętego. I Kim On jest dla mnie?
"Duch Święty jest Trzecią Osobą Trójcy Świętej, jest tchnieniem miłości Ojca i Syna, to Duch, który ożywia, stwarza, przekonuje o Prawdzie. Nazywany jest Parakletem (Rzecznikiem u Ojca), Pocieszycielem: „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14:16-18). (...)
Osoba Ducha Świętego wprowadza nas w miłosne życie Ojca i Syna. Jest kierownikiem naszych dusz, przypomina nam wszystko, czego nauczał Jezus: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14:26).
Bez Ducha Świętego nie ma wiary, nie ma życia w Bogu, nie ma życia duchowego. Bez tej tajemniczej Osoby Trójcy Świętej nie ma także Kościoła, nie ma Sakramentów, nie ma chrztu świętego, Eucharystii, odpuszczenia grzechów, kapłaństwa, ponieważ w Sakramentach objawia się Jego moc. Duch Święty został nam dany od Ojca przez Jezusa, przez Jego Mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Został dany Kościołowi po to, aby wierni szli w Jego mocy głosić Królestwo Boże aż po krańce Świata." |
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2014-01-15, 15:35, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 15:35
|
|
|
Chętnie byśmy poczytali dalsze losy Zbyszka.
Krzyknąć "Alleluja, jestem uzdrowiony" i wskoczyć na powrót do łózka żony nie jest łatwo, ale
prawdziwe problemy Zbyszka i przede wszytskim dla jego zony przyjdą później.
Ps.
Tak nawiasem Zbyszek (?) trochę kręci w swojej bajeczce.
Raz pisze że bał się , że żona się dowie, a kawałek dalej pisze
że żona myślała, że dzwoni do niej aby powiedzieć o rozwodzie. |
|
|
|
|
Marta86 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 15:59
|
|
|
Może chodziło o to, że żona wiedziała o kochance, a potem myślała, że z nią zerwał, a tak naprawdę romans trwał i Zbyszek bał się, że to się wyda.
Zbyszku jeśli to czytasz, odezwij się i rozwiej nasze wątpliowści
Odkąd chodzę na msze z modlitwą o uzdrowienie modlę się często do Ducha Świętego, zwłaszcza, że ksiądz zawyczaj poświęca 10 min. przed mszą na modlitwę właśnie do Ducha Św. Żeby nie było, że neguję siłę modlitwy bo tak nie jest. Z tym, że nie lubię jak ludzie tłumaczą swoje złe uczynki kuszeniem przez złego, a ja byłem taki biedny i MUSIAŁEM słuchac tych podszeptów. A potem nagle "pyk" i zadziałał Duch Św. - to co, przez 5 lat Boga nie obchodziło, że Z. się stacza? Obchodziło, ale też Zbyszek miał wolną wolę i odrzucał przykazanie 6. To się zmieniło, gdy otworzył się na działanie Ducha Św. Musiał podjąc decyzję, że chce to zakończyć. Wcześniej modlitwy też by pomogły, gdyby nie odrzucał woli Boga kierując się swoja wygodą. Podsumowując: Bóg by mu pomógł to zakończyć wcześniej, gdyby Z. tego naprawdę chciał, ale on chciał tylko na jakiś czas, a potem wracał do kochanki. Z tego swiadectwa wynika, że Bóg go uwolnił nagle po 5 latach. Moim zdaniem to się stało DOPIERO po 5 latach bo Zbyszek świadomie tę pomoc Boga odrzucał. |
|
|
|
|
miodzio63 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 16:14
|
|
|
Marta86 napisał/a: | Zbyszku jeśli to czytasz, odezwij się i rozwiej nasze wątpliowści |
To nie takie proste....bo basnie tysiąca i jednej nocy....powstawały długoooooooooooo
[ Dodano: 2014-01-15, 16:30 ]
Elżbieta napisał/a: | Miodzio, rozumiem, że nie modlisz się do Ducha Świętego? |
A co ma miodzio do powstałej historii Zbyszka co???
Wiesz Elżbieto napisze ci tylko to....(kiedyś pewien ksiądz ks.Ignacy Soler powiedział tak:)
prawdziwy katolik nie pieje z zachwytu....nie krzyczy wszem i wobec.......nie rozpisuje się i nie rozpowiada.....
gdzie jak i do kogo się modli.......
bo co ma być jest w nim i ta relacja jest personalna.....
a reszta to puste kapiszony.......
i tak odebrałem tą powiastkę
PUSTE KAPISZONY |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 17:53
|
|
|
miodzio63 napisał/a: | A co ma miodzio do powstałej historii Zbyszka co??? |
Bo Miodzio napisał jakoś tak kpąco (?) = mało wierząc w świadectwo Zbyszka (?)
"a me uleczenie ???
wszak musi byc wiarygodne
mam!
zdam na wiarę ....no niech będzie i Duch Święty..... "
miodzio63 napisał/a: | prawdziwy katolik nie pieje z zachwytu....nie krzyczy wszem i wobec.......nie rozpisuje się i nie rozpowiada.....
gdzie jak i do kogo się modli.... |
Prawdziwy katolik dzieli się świadectwem i tyle w tym temacie.
Co do piania: (chodzi Ci chyba o ten krzyk)
"W historii wielu wewnętrznych uzdrowień, czy – inaczej mówiąc – nawróceń, powtarza się jeden moment: dotknięte łaską osoby zaczynają krzyczeć, wołać do Boga. W wielu wypadkach jest to pierwszy etap na drodze do spotkania z Bogiem żywym, a tym samym do doświadczenia Jego uzdrawiającej mocy. Ten krzyk, to wołanie może mieć nawet charakter buntu, pretensji do Boga o to, że nie było Go w tych momentach, w których najbardziej Go potrzebowałem. Ale właśnie taka modlitwa-krzyk może być pierwszym momentem rzeczywistego spotkania z Bogiem żyjącym, pierwszym dialogiem, wejściem w relację autentycznie osobową, zaufaniem. A przecież od odnowy zaufania rozpoczyna się prawdziwe uzdrowienie wewnętrzne."
http://glosojcapio.pl/ind...=1859&Itemid=95
"W pierwszym etapie modlitwy-krzyku dokonuje się pojednanie z Bogiem, w drugim – pojednanie z samym sobą, trzecim warunkiem uzdrowienia wewnętrznego jest przebaczenie bliźnim, którzy mnie zranili."
Tak więc dobrze, że piał (krzyczał), jest na dobrej drodze... |
|
|
|
|
miodzio63 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 18:14
|
|
|
Elzbieto nie przekonasz mnie....
czemu???
pisałem już kilka razy......chodzi o Opus Dei.....
a tu??
codziennośc kształtuje mój byt i relację........
poprzez prace..ludzi...codzienne zadania i rodzinę......
zresztą jest powiedzenie....
krowa która dużo ryczy -mało daje mleka............
ale fakt wciąż jest krową...
a czemu tak???
nie wiem ...może dlatego że jest skupiona tylko nad tym że jest krową...... |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 18:23
|
|
|
W wielu wypadkach jest to pierwszy etap na drodze do Cytat: | spotkania z Bogiem żywym | , a tym samym do doświadczenia Jego uzdrawiającej mocy.
Ale właśnie taka modlitwa-krzyk może być pierwszym momentem rzeczywistego Cytat: | spotkania z Bogiem żyjącym, |
Czy ktoś podejmie się wytłumaczenia mi zwrotów pt. Bóg żyjący, Bóg żywy, oraz "rzeczywiste spotkanie" w odniesieniu do tak ujętego Boga.
Czym się rózni Bóg od Boga żyjącego/żywego?
Z góry dziękuję. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 18:34
|
|
|
Elzbieta,
Jak pojawi się dalszy ciąg historii Zbyszka to zapodaj.
W religijnym uniesieniu to ludzie podobno nawet "mówią językami"
ważne co dalej... |
|
|
|
|
miodzio63 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 20:47
|
|
|
kenya napisał/a: | Czy ktoś podejmie się wytłumaczenia mi zwrotów pt. Bóg żyjący, Bóg żywy, oraz "rzeczywiste spotkanie" w odniesieniu do tak ujętego Boga.
Czym się rózni Bóg od Boga żyjącego/żywego? |
Tego nie wiem.....
ale napisze cos z innej beczki....
kiedys ks.Ignacy Soler powiedział do pewnego męża,inni kapłani ci często mówią idz i się módl bys był dobrym mężem dla żony....a ja ci powiem zwyczajnie: idz i kup kwiaty,stań z nimi przed żona ,usmiechnij sie i powiedz one sa dla cebie zono.......
Czy widac różnicę???
Mistyka wiary(jakkolwiek pojęta) często nie ma odzwierciedlenia w dniu codziennym-
takim prostym życiu....
I nie gniewaj sie Elzbieto ale tak brzmi promowane świadectwo Zbyszka pzrez Ciebie
jak burleska....od jakiej powoli odbija sie wspólczesny kościół katolicki...
wychodząc do wiernych i mówiąc innymi słowami Zbyszka -takimi od siebie i prostymi...
Żono nawaliłem..zono zdradziłem..zono szukałem chyba głupoty.....
cięzko mi to przyznać ale wiem że totalnie sie zagubiłem..
i wiem że jeżeli to będzie możliwe chcę byc wciąz twoim mężem....
naprawić te relacje i relacje z Bogiem jakie totalnie zaniedbałem.....
Bez tych sztuczek szatańskich...bez piorunów..objawień..dotyków...i wielu innych z Nieba......
bo jak dobrze dostrzegł to Grzechu...taka relacja jest niewielu dana na ziemi a juz napewno za zycia... |
|
|
|
|
Filomena [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 21:36
|
|
|
Jednego nie rozumiem. Dlaczego doszukiwać się dziury w powrocie Zbyszka do żony za sprawą mistycznej interwencji? Co za różnica, jakim sposobem, ważne, że zdało egzamin. Przynajmniej tyle wynika z opisu. Może Zbyszkowi był potrzebny impuls mistyczny, żeby podjął taką decyzję. Nie możemy zakładać, że człowiek, który 5 lat zdradza, ale ma wyrzuty sumienia i na koniec podejmując decyzję, że nie chce prowadzić podwójnego życia, decyduje się na wymagające od uczestników dość dużego wysiłku rekolekcje ignacjańskie, jest wypierającym się własnej roli w czynieniu zła hipokrytą. A może chciał wrócić do żony, ale podświadomie szukał mocnego alibi w stosunku do kochanki? A z mistycznymi przeżyciami się nie dyskutuje. Można wyśmiać, ale ten, kto przeżył, wie, że one istnieją.
Kto jest w stanie i jest anglojęzyczny: proszę http://www.pucrs.br/feecu...l-mysticism.pdf artykuł o neuroobrazowaniu przeżyć mistycznych. To nie dowodzi istnienia Boga, ale dowodzi, że mózg takich osób funkcjonuje inaczej i wpływa ten stan na poczucie szczęścia, spełnienia, bezinteresownej miłości, świadomości istnienia czegoś poza indywidualnym ego, poczucia łączności z transcendencją itp.
Ogólnie stan jest przyjemny, więc ludzie chcą go doświadczać, ale badane Karmelitanki jednogłośnie twierdziły, że nie pojawia się on na zawołanie, bo Bóg przemawia, kiedy chce.
Ja szanuję taką cudowną przemianę, jak i tę powiedzmy, że pozytywistyczną. Jedno i drugie się nie kłóci, bo "wiara bez uczynków jest martwa". |
|
|
|
|
Olga1968 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-15, 23:41
|
|
|
Czytam, czytam i jakoś nie jestem w stanie dostrzec cudu. Kim jest Zbyszek? Jest cwaniaczkiem, który przez 5 lat wiedzie podwójne życie. To nie jest jednorazowy wyskok, to nie jest durne zauroczenie, które po pół roku mija. To jest świadome prowadzenie dwóch domów. Tego z kochanką, który jest rajem i tego z żoną który jest piekłem, tyle że z upływem czasu ten kochankowy raj, zaczyna też być piekiełkiem, bo po tylu latach, ta chodząca dobroć też zaczyna gderać. Chce mieć mężczyznę na wyłączność i ma dość słuchania, że żona go nie rozumie, że już ze sobą nie śpią... Po pięciu latach, co raz częściej tego"anioła" też boli głowa, nagle Zbysio zauważa, ze kochanka ma odrosty na głowie, że nie wita już go w gorsecie i pończoszkach, ale w podomce w żółte kaczuszki z plamą po barszczu, który gotowała. Zbysio zaczyna pękać. Tak pięknie żarło i zdechło. Jego odstawianie kochanki na czas Adwentu i Wielkiego Postu, mogę śmiało porównać z abstynencją mojego sąsiada alkoholika. On też na ten czas odsysał się od flachy. W Wigilię już ledwo dawał radę, ale nagrodą był pierwszy dzień świąt, gdzie butelczyna była stawiana na stole z wielkim namaszczeniem, to samo było w niedzielę wielkanocną. Trzęsło chłopiną w te ostatnie dni, ale nagroda była co raz bliżej za jego wytrwałość i abstynencję.
Dlaczego Zbysio został z żoną? A no dlatego, że kochanka spowszedniała, zestarzała się, w końcu pięć lat to nie w kij dmuchał, zaniedbała się z lekka kobicina, zrzędliwa się zrobiła i nasz ogier, być może oglądając w któreś święta komedię Sami swoi doznał za sprawą Kargula olśnienia..." Po co nam szukać nowego wroga, skoro za miedzą mamy swojego dobrze znanego"? Tak Zbysio stał się wzorem cnót wszelakich, krzycząc na prawo i lewo, że stał się cud. |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-16, 10:45
|
|
|
Kenya.
ŻYWY, ŻYJĄCY... synonimy.
Przyjmowanie Jezusa pod postacią Chleba (i Wina) - czyli w Komunii Świętej - jest przyjmowaniem Boga Żywego..
Żyjący - bo żyje W NAS Pan Jezus po Komunii Świętej -
- I JESZCZE: po Komunii Świętej jesteś Żywym Tabernakulum.
TERAZ ROZUMIESZ?
(POWINNI NAPISAĆ TAM Z DUŻEJ LITERY "ŻYWY") Pozdr. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|