Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
uwielbiam Cię Jezu w sercu mojego męża |
Autor |
Wiadomość |
malta [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-10-29, 17:16
|
|
|
Nałóg - napisze coś z wielkim respektem i sympatią dla Ciebie - ale niestety krytycznego.
Okropnie nie lubie kiedy powtarzasz to zdanie o permanentnym kryzysie ( a powtarzasz niestety bardzo czesto )
To zdanie jest przesycone taka martyrologią i brakiem nadziei aż boli w kosciach. Jak to czytam to przypomina mi sie moja daleka ciocia do której jeździłam w dzieciństwie. Ona też mówiła ciagle ze zycie to KREW, POT I ŁZY a potem smierć i to w bólach . Wszystkie dzieciaki z Rodziny bały sie do niej jeździc i tego słuchać - aż nas bolały zęby od tego i włosy i paznokcie.
Pewnie, ze małżeństwo to nie tylko motylki w brzuchu ale jak tak sobie wspominam moje prawie 20 lat przezyte z mężem to widzę nie kryzysy ale podróże, narodziny naszych dzieci, sukcesy, urządzanie domów, troszczenie sie o siebie...
Pewnie, ze bywało lepiej i gorzej ale pomimo, ze małżeństwo wisi juz na ostatnim włosku lubie je wspominać jako coś dobrego - miłe chwile które przeżyłam razem z kochaną osoba a nie stan chorobowy - jak to nazywasz...
Nie wiem czy znasz Pana Bruno Ferrero - pisze swietne opowieści.
Chciałabym zacytować jedna z nich - specjalnie dla Robiki:
..."Po okropnej burzy biedny rozbitek, dryfując uczepiony do resztek swej łodzi, dotarł do plaży małej pustynnej wysepki. Wyspa ta to w zasadzie trochę niegościnnych i suchych skał.
Rozbitek zaczął usilnie prosić Boga, by go wybawił. Każdego dnia obserwował linię horyzontu w oczekiwaniu na pomoc, ale nikt z nią nie spieszył. Modlił sie i modlił.
Po kilku dniach poczynił pewne przygotowania. Z niemałym wysiłkiem skonstruował narzędzia do uprawy ziemi oraz do polowania. W pocie czoła wzniecił ogień, zbudował szałas i schron na chwile burzy.
Upłynęło kilka miesięcy. Rozbitek nie przestawał się modlić, ale żaden statek nie pokazywał się na horyzoncie.
Pewnego dnia niespodziewanie wiatr powiał na ogień i płomienie musnęły maty. W mgnieniu oka wszystko się zapaliło. Chmury gęstego dymu wznosiły się w niebo. Wielomiesięczna praca w krótkiej chwili obróciła się w niewielką kupkę popiołu.
Rozbitek, który usiłował cokolwiek ocalić, rzucił się na ziemię, wylewając łzy w piasek.
- “Panie Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego właśnie tak się stało?”.
Kilka godzin później duży statek przybił w pobliże wyspy. Ratownicy przypłynęli szalupą aby zabrać rozbitka.
- “Skąd dowiedzieliście się, że tu jestem?” spytał rozbitek z niedowierzaniem.
- “Jak to? Widzieliśmy sygnały dymne” odpowiedzieli...
Nałóg - Robika własnie płynie swoim statkiem po długim pobycie na bezludnej wyspie - pozwól jej sie tym cieszyć - nie musi na razie mysleć o tym co złe - niech odbierze nagrodę bez zamartwiania sie na zapas.
Trzymam kciuki Robika - a Nałóg - mam nadzieję bez urazy |
|
|
|
|
Satine [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-10-29, 19:23
|
|
|
Jak znam Nałoga (a znam go oczywiście tylko powierzchownie, z forum) - to jego post wynikał TYLKO z troski o Robikę, która sama pewnie przyzna, że wiele razy już przychodziła do nas z euforią, radością, by zaraz znowu pisać, że upadła, że koniec, że nie ma sił. I tak naprzemiennie, huśtawka....
Oczywiście wierzę w to, że teraz już tak nie musi być - ale im wyżej wzlatujemy na skrzydłach euforii, tym boleśniej przeżywamy upadki.
Nałóg chciał zapewne powiedzieć i powiedział to i tak delikatnie - że JEŚLI kiedyś będzie gorzej, by się nie poddawała i nie upadała, bo to NORMALNE, że w małżeństwie są także dołki i to spore. Ja w tym widzę nadzieję. Skoro jest to normalne, nie ma co się poddawać, tylko wziąć głęboki oddech i pracować nad sobą dalej....
Małżenstwo to huśtawka. Nawet dobre, zgodne małżeństwo - tak myślę. Góra, dół. Problemy, codzienność i radości, świętowanie, dzieci, sukcesy, utrata pracy, choroba, awans - i tak na przemian. W tym wszystkim my z naszymi oczekiwaniami, marzeniami...
Sztuką jest tak się bujać, by nie szybować za wysoko pod chmury i by nie spadać w dół z wysokości. Można bujać się delikatnie, by w każdej chwili można było ustabilizować huśtawkę i zatrzymać się.
I tego życzę Robice z całego serducha!
Pan jest z Tobą, Robiko. :) :) :) :) |
Ostatnio zmieniony przez Satine 2010-11-01, 02:40, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Mirela [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-10-30, 11:25
|
|
|
malta napisał/a: | Nałóg - napisze coś z wielkim respektem i sympatią dla Ciebie - ale niestety krytycznego.
Okropnie nie lubie kiedy powtarzasz to zdanie o permanentnym kryzysie ( a powtarzasz niestety bardzo czesto )
To zdanie jest przesycone taka martyrologią i brakiem nadziei aż boli w kosciach. Jak to czytam to przypomina mi sie moja daleka ciocia do której jeździłam w dzieciństwie. Ona też mówiła ciagle ze zycie to KREW, POT I ŁZY a potem smierć i to w bólach . Wszystkie dzieciaki z Rodziny bały sie do niej jeździc i tego słuchać - aż nas bolały zęby od tego i włosy i paznokcie.
Pewnie, ze małżeństwo to nie tylko motylki w brzuchu ale jak tak sobie wspominam moje prawie 20 lat przezyte z mężem to widzę nie kryzysy ale podróże, narodziny naszych dzieci, sukcesy, urządzanie domów, troszczenie sie o siebie...
Pewnie, ze bywało lepiej i gorzej ale pomimo, ze małżeństwo wisi juz na ostatnim włosku lubie je wspominać jako coś dobrego - miłe chwile które przeżyłam razem z kochaną osoba a nie stan chorobowy - jak to nazywasz...Nie wiem czy znasz Pana Bruno Ferrero - pisze swietne opowieści.
Chciałabym zacytować jedna z nich - specjalnie dla Robiki:
..."Po okropnej burzy biedny rozbitek, dryfując uczepiony do resztek swej łodzi, dotarł do plaży małej pustynnej wysepki. Wyspa ta to w zasadzie trochę niegościnnych i suchych skał.
Rozbitek zaczął usilnie prosić Boga, by go wybawił. Każdego dnia obserwował linię horyzontu w oczekiwaniu na pomoc, ale nikt z nią nie spieszył. Modlił sie i modlił.
Po kilku dniach poczynił pewne przygotowania. Z niemałym wysiłkiem skonstruował narzędzia do uprawy ziemi oraz do polowania. W pocie czoła wzniecił ogień, zbudował szałas i schron na chwile burzy.
Upłynęło kilka miesięcy. Rozbitek nie przestawał się modlić, ale żaden statek nie pokazywał się na horyzoncie.
Pewnego dnia niespodziewanie wiatr powiał na ogień i płomienie musnęły maty. W mgnieniu oka wszystko się zapaliło. Chmury gęstego dymu wznosiły się w niebo. Wielomiesięczna praca w krótkiej chwili obróciła się w niewielką kupkę popiołu.
Rozbitek, który usiłował cokolwiek ocalić, rzucił się na ziemię, wylewając łzy w piasek.
- “Panie Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego właśnie tak się stało?”.
Kilka godzin później duży statek przybił w pobliże wyspy. Ratownicy przypłynęli szalupą aby zabrać rozbitka.
- “Skąd dowiedzieliście się, że tu jestem?” spytał rozbitek z niedowierzaniem.
- “Jak to? Widzieliśmy sygnały dymne” odpowiedzieli...
Nałóg - Robika własnie płynie swoim statkiem po długim pobycie na bezludnej wyspie - pozwól jej sie tym cieszyć - nie musi na razie mysleć o tym co złe - niech odbierze nagrodę bez zamartwiania sie na zapas.
Trzymam kciuki Robika - a Nałóg - mam nadzieję bez urazy |
MALTA
Nie mogę Ci nie podziękować za tak głęboką sentencje jednej z wielu ŁASK SAKRAMENTALNEGO MAŁŻEŃSTWA
http://www.youtube.com/watch?v=STmNGAEkm6o
Serdecznie pozdrawiam
Niech Pan nam Błogosławi :)
Robiko ...myślałam ostatnio o Tobie...pamiętam w modlitwie
Wielu radości i siły do tak wielkiego zadania jakie Ci Pan wyznaczył życzę i w Górę Serca !!! |
|
|
|
|
Mirela [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-10-30, 11:58
|
|
|
nałóg napisał/a: | Robiko................ a ja ostudze trochę Twoje achy i ochy..............
Małżeństwo to permanetny kryzys,tylko o różnym nateżeniu.
Kryzys to stan (może nawet chorobowy) dozywotni i raczej nieuleczalny.Ale zaleczalny i jest możliwy do tzw.normalnego życia.
Tylko jest jeden warunek.............- jak z chorobami typu cukrzyca,nadcisnienie czy podobne-:lekarstwo należy zażywać systematycznie i codziennie.
Oczekiwania,chciejstwa,wyobrażenia,stany euforyczne są niebezpieczne.
Ciągła praca nad własnym rozwojem osobistym i duchowym-to jest to lekarstwo
I to ż eteraz jest dobrze.......to wcale nie znaczy że tak będzie ciągle.
Bo nastroje,bo emocje,bo niecierpliwość....................
Pogody Ducha
PS.A w Suchej możesz wiele dostać. |
Serdecznie witam nałogu...:)
Takie jest właśnie życie ...raz są łzy i cierpienia, a raz radości ...
Jedyne o czym w tym wszystkim chodzi , tak myśle ,to nie stracić celu z oczu...w radościach i łazach... To tak jak w modlitwie...istnieje miłość uczuciowa i miłość woli, czasem uczucie wygasa po to by wzmocnic wolę i bywa tak ,że te uczucia powracają nie po to by nam osłabic wole ,ale zwyczajnie sa dopełnieniem...tak chciał Pan ...chciał żebyśmy przeżywali wszystko całym sobą , zwyczajnie ludzko cieszymy się chwilami które dają nam napędu i siły , nie po to, by zabrać nam cel z widzenia, ale by umocnić nas do dalszego pielgrzymowania.
Myślę ,że Ty to wszystko wiesz...
Czasem jest dobrze spojrzeć na radość człowieka jak na DAR BOZY i cieszyć się z nim wspólnie, bez "własnego ja"...zwyczajnie w kaciku ...
Dziękuje Ci ,że jesteś
Pozdrawiam serdecznie:) |
|
|
|
|
Wiki [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-10-31, 20:34
|
|
|
DZięki za troskę nałóg:)i dziewczynki:)wiem o czym mówicie doskonale.I prosze o modlitwę za nas na chwile trudne .pozdro! |
|
|
|
|
nałóg [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-11-02, 10:27
|
|
|
Malta...........(nie ma mowy o urazie............ bo nie ma pomiędzy nami bliższych realcji.......) ależ ja nie zmuszam kogokolwiek do takiego postrzegania własnego małżeństwa.Jak Ty swoje widzisz inaczej............. masz do tego pełne prawo.
Ja czasami porównuję....albo próbuje małżenstwo opisać matematycznie......... porównując do osi współrzędnych.
W 4 ćwiartkach tylko w jednej tak X jak i Y są na minusie( czyli total kryzys)ale w I ćwiartce są dwa +............ ale nawet wtedy.....gdy obie strony (małżonkowie) są z + nastawieniem nie ma rezygacji z siebie?nie ma zranień?nawet mimowolnych???czy rozmijania sie z "chcejstwami"????
A pozostałe "ćwiartki"???tam a to X ,a to Y zamienie mają obniżony nastrój........... (są w swoistym kryzysie).
Takie rozumienie "permanętnego kryzysu" pozwala na spostrzeganie,dawanie prawa małżonkowi do obniżonego nastroju,do chwili osobności,do odsunięcia się chwilowego,do daniu mu czasu na pozbieranie się.
Każda realcja -a juz szczególnie małżeńska- to otwieranie się na drugiego,odsłanianie się,wpuszczanie do swojego wnętrza tego drugiego.
A takie odsłonięcie ,otwarcie rodzi podatność na nawet mimowolne zranienia.
Czy w kontaktach intymnych,wtedy gdy było super nie doznałaś nigdy bólu od męża????.....mimowolnie zadanego????
I to wg mnie jest ten "permanetny kryzys".
Świadmość własnej ułomności w realcjach,ułomności drugiego ogranicza postawę karania za mimowolnie zadany ból,ogranicza postawę karania chwilowym brakiem miłości za chwilowy brak miłości,milczeniem za milczenie(ciche dni).Ale trzeba mieć też świadmość że wszystko co piękne,co miłe rodzi sie w bólu i trudzie,w pracy i z pracy.
I z tej pracy,z tego trudu -gdy ten trud i praca są modlitwą- powierzanego Opatrzności ukształtowuje się swoista droga ku szczęściu.
Satine "odczytała" moją intencje kierowaną do Robiki(a Robikę znam z pisania na forum juz dość długo).
Bardzo łatwo Robika dotychczas popadała w skrajności.......od bandy do bandy............ i te zderzenia z bandami zawsze bolały.Bo rosły oczekiwania,chciestwa,pragnienia a nie spełniane wywoływały ból skrzywdzenia,odrzucenia,żalu ale i winy.
"Ostudzenie" zachwytu Robiki,zmniejszenie eufori da tylko mniej bólu w przypadku nawrotu pogorszenia się ich wzajemnych z mężem realcji.A taki nawrót jest pewny.Bo nawroty sa nieodłączne u człowieka |
|
|
|
|
malta [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-11-02, 11:11
|
|
|
witaj nałóg.
Kurcze - nie znamy sie dobrze a i tak wiedziałes co napisać abym poległa na całej linii - MATEMATYKA brrr - mój odwieczny, najwiekszy wróg, nieogarnięty, przerastający mnie...
jak przeczytałam juz samo hasło "os współrzędna" dostałam wysypki - ja jestem dusza humanistyczna i dlatego tak czesto odwołuje sie do literatury, do filozofów, do opracowań... tam szukam drogowskazów, wyjasnień, pomocy...
Widzisz każdy z nas jest inny ( to wspaniale zresztą). Piszesz ze Robika łatwo popada w dołki i już teraz rozumiem dlaczego tak ja ostudziłeś.
Ja dla odmiany jestem osobą, która w najgorszym połozeniu znajdzie sobie cos fantastycznego i będzie sie trzymać tego jak koła ratunkowego. Jestem też bardzo praktyczna - jest problem - to raz, dwa, trzy trzeba go rozwiązac i iść dalej.
Pewnie, ze miałam stany lekowe - ale jak z bólem zęba idzie sie do dentysty tak i ja poszukałam pomocy u psychologa, przyjaciół, w ksiazkach ... i stanełam na nogi jeszcze mocniejsza niz przed kryzysem.
Stwierdziłam pewnie, ze Robika jest podobna do mnie i dlatego pomyslałam, że podcinasz jej skrzydła... sory...
Sprawia mi przykrośc czytanie postów dziewczyn które tak bardzo długo mocują sie ze sobą, mają niską samoocenę, pozwalaja się poniżać, wykorzystywać, sa bierne - chciałabym aby wszystkie potrafiły czerpać z wielu plusów które daje im przechodzenie przez kryzys. Rozglądając sie dookoła łatwo mozna zobaczyć, ze własnie z kryzysów powstają rzeczy najlepsze - ze one bywają mobilizujące do zmian, do poprawy, do weryfikacji postaw dotychczasowych...
Rozumiem, że każdy ma swój cykl wychodzenia z kłopotów, swoje tempo, kolejność przechodzenia przez etapy ale ... tak strasznie szkoda czasu...
pozdrawiam. |
|
|
|
|
Wiki [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-11-02, 15:28
|
|
|
nałóg napisał/a: | Bardzo łatwo Robika dotychczas popadała w skrajności.. |
mam nadzieję,ze już teraz mniej:)zaszły pewne zmiany we mnie,tak sądzę....widzą to inni:)
Cytat: | "Ostudzenie" zachwytu Robiki,zmniejszenie eufori da tylko mniej bólu w przypadku nawrotu pogorszenia się ich wzajemnych z mężem realcji. |
dzięki Przyjacielu Sycharkowy,zgadzam się z Tobą w 100%
pozdrawiam serdecznie i dziękuję ,że jesteście! |
|
|
|
|
Danka 9 [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-11-02, 16:12
|
|
|
Robiko sciskam serdecznie, ciesze sie!
nazywam taki stan gorka sinusoidy i laduję wtedy akumulator na gorsze dni
i pamiec o tym ze pewnie beda i gorsze pozwala mi przyjac je z wiekszym spokojem
w końcu nasza Ojczyzna to nie bycie tutaj na ziemi, tylko w Niebie
tam bedzie nagroda, teraz mamy chwile, przedsmak
i z Panem Bogiem latwiej znosic trudy
Robiko a Ty sie zmieniasz i to widać te gorki i dolki beda na pewno spokojniejsze,
Pogody Ducha |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|