Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Początek końca ? |
Autor |
Wiadomość |
EL. [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-10, 09:44
|
|
|
Wiek, bardzo dobrze robisz, że walczysz o swoje małżeństwo..to bezsprzecznie !!
Ale moim zdaniem musisz tez spróbować zrozumieć dlaczego tak sie stało .
Niewiele piszesz o Was, o sobie ...ale utkwiło mi jedno zdanie, które napisałeś wyżej - "moja żona ma wiele wad"...hm....oceniłes więc...i wcale nie pozytywnie .
Uparcie tu na forum twierdzę, że za rozpad , kryzys małżeństwa i nawet za jego dobre funkcjonowanie odpowiedzialne sa obie strony ! Wiemy więc, że Twoja zona ma wiele wad i jej działkę i udział w rozpadzoe znamy ( poniekad). A co TY Wiek....jaki jest tu Twój udział ?
Nie musisz pisac...ale zastanów się, przemyśl...i żeby ratować Wasze małżeństwo, zacznij od siebie !! Zacznij najpierw przemieniac siebie ....myslę, że juz sie to dzieje, bo zwróciłes sie o pomoc do Boga....On Cie poprowadzi, pokaże co i Ty zrobiłes xle i to Ty najpierw powinienies to naprawić, zmienić...a byc może wtedy wszystko wokół Ciebie sie zmieni...i Twoja zona sie zmieni...... i będzie sznasa na odbudowę Waszego związku !! Powodzenia !!Niech Bóg Was prowadzi !! EL. |
|
|
|
|
nałóg [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-10, 10:25
|
|
|
Hm...........El,czytam i nie moge wyjść z podziwu............. jak zmieniają się standarty na tym "forum"..........
Na "starym forum" kiedyś napisałem o odpowiedzialności za małżeństwo nie tylko tej strony zdradzającej ale i tej skrzywdzonej............... wtedy wywołało to dośc burzliwą dusykusję,oburzenie i gromy na mnie............ dziś czytam w coraz większej ilości postów albo to wprost wyartykułowane albo gdzies tam zakamuflowane.
To samo dotyczy zmieniania siebie,zaczynania "naprawiania" od siebie.Dziś to juz standart na tym forum........... kilkanaście miesiecy temu wywoływało to irytację i oburzenie części piszących.
Fajnie jest obserwować ewolujące patrzenie na komunikację małżęńką.
Pogody Ducha |
|
|
|
|
EL. [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-10, 11:24
|
|
|
Hm....Nałogu, nie do mnie Twoje obserwacje ...bo "Niestety" ja ciągle stoje przy swoim zdaniu i jest ono ciągle i niezmiennie jak wyżej !! Oberwałam za to na forum wiele , wiele....ale zdania nie zmieniłam ...bo tak uważam, czuję !
Jedynie to zmieniłam wyraz..bo kiedyś pisałam, że rozpad małżeństwa WINNE sa obie strony....to wyperswadowano mi i zgodziłam sie jedynie na zmianę WINNE na ODPOWIEDZIALNE .
Mysle więc Nalogu, że dlatego tak rozumiemy sie ( Ty i Ja), że mamy podobne zdania !! Pozdro i cmoook !! EL. |
|
|
|
|
zuza [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-10, 21:29
|
|
|
w.z. napisał:Zuza
Nie masz racji. Wydaje mi się, że to co pisze WieK jest od serca. Myślę, że on już znalazł właściwą drogę. W małżeństwie zawsze są dobre i złe chwile. W takich sytuacjach widzimy tylko te złe. A co to znaczy złe - to bardzo subiektywne odczucie. Np. ja nigdy na swoją żonę nie podniosłem ręki, a kiedy ona wróciła to pierwsze jej słowa - "czemu mnie nie zatrzymałeś, czemu mnie nawet nie zbiłeś żebym została". Niestety w chwili odejścia była w takim stanie, że nic do niej nie docierało, a ja byłem największym wrogiem. W naszych późniejszych rozmowach przewijało się, że przecież nie było nam tak źle. Jednak w takich dramatycznych sytuacjach widzimy tylko samo zło w drugim człowieku, czasami nawet po to by ułatwic sobie decyzję odejścia. I myślę, że może podobnie postępuje żona WieK-a. Musi jakoś przed sobą i przed innymi udowodnic, że to on jest zły. Po prostu to uspokoi jej sumienie. A rozpatrywanie teraz co on złego zrobił nie ma sensu. Kiedyś byc może będą się śmiali z tego co zrobili, ale teraz to wygląda dramatycznie. I wydaje mi się, że powinniśmy chłopaka bardziej wspierac w tym co robi. Ja go osobiście podziwiam.
to teraz ja: szara zuza:
Ja nie podziwiam- bo jest zmienny w opisywaniu sytuacji- kierując się chęcią uniknięcia prostej odpowiedzi na proste pytanko.
Odnośnie tekstu wyróżnionego na czarno- hm: przecież Wiek wyraził chęć aby żony nie oceniać- więc nie rób tego w.z.
Po drugie- to ty ludzki człowiek jesteś jak nie przywaliłeś żonie- tak się chyba widzisz skoro uważasz że jest to powod do pochwalenia- żeś nie walnął- ja uważam że taka opacja nie istnieje- więc nie widzę powodu do dumy. W swoim zaś przypadku- tendencyjna byłam odmawiając sobie prawa- bo jak się dowiedziałam to strzeliłam w lewy policzek i prawy zaraz po chwili- i dotychczas czuję satyfakcję.
On nie pamięta- bo go szok strachowy z pwodu "rozlania mleka trzasnął po rozumie" ale he he- ja i tak mam satysfakcję- taką szarą, bo i ja szara i zwykła.
Nie wyjawię kto mi zazdrosci z forumowiczek sycharowych- a być może- jak szczęście mieć będe to te negatywnie nastawione do strzelenia po pysku w celu rozładowania negatywnych emocji które mnie napadły znienacka same się ujawnią. A jest ich tu niemało..
Kawałek o uprawdopodobnieniu sytuacji- aby był powód do odejścia to raczej nie do mnie- tylko mojego męża- bo ja znam ten mechanizm- to projekcja itd... .
Zaś kawałek dotyczący rozpatrywania co Wiek złego zrobił- tez bez sensu- bo Wiek- nie napisze- bo nie chce krytykować żony- skoro ona nie ma szansy na odpowiedż.
Drogi w.z
Tak mniej więcej wygląda związek pomiędzy moimi postami a odpowiedziami WieKa.
Rozumiesz?
Hm- prosto wyjaśniając- ja proszę o jabłka a wciskają mi budyń.To jest nazywane- albo niezrozumieniem albo unikaniem odpowiedzi albo jeszcze jakoś- ale nie napiszę.
Pozdrawiam.
Wniosek końcowy- spokojnie musimy starać się popracować nad komunikacją he he he-
bo będzie ciężko się zrozumieć.
Pozdrawiam.
Zwolennicy i jabłek i budyniu łączmy się. Pozwólmy też zwolennikom gruszek oraz chleba razowego na dołączenie do szacownego grona. |
|
|
|
|
w.z. [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-11, 07:44
|
|
|
Wiesz co Zuza. Chyba pomyliłem fora. Do tej pory myślałem, że to forum dla osób cierpiących i próbujących wspólnie iśc w tym cierpieniu z Jezusem. Czytając Twoje posty mam wrażenie, że to forum nieszczęśliwych,"swiętych", żon walczących z mężami, którzy są "be". To nie dla mnie. Spadam stąd. Pa. |
|
|
|
|
zuza [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-11, 09:16
|
|
|
w.z. napisał/a: | Wiesz co Zuza. Chyba pomyliłem fora.
być może pomyliłeś.
Do tej pory myślałem, że to forum dla osób cierpiących
to jest forum dla wszystkich ludzi.
i próbujących wspólnie iśc w tym cierpieniu z Jezusem.
Jak wyżej.
Czytając Twoje posty mam wrażenie, że to forum nieszczęśliwych,
błędne wrażenie- nie wyrażam ogromu swojego nieszczęśćia- sama sobie radzę- nie z pomocą forum- tutaj wyrażam swoje opinie które akurat od baaaardzo dawna nie dotyczą mojego życia prywatnego- bo nie odczuwam takowej potrzeby. Nie odbieram swojego życia jako nieszcześliwego- a jakoś tak widzę- że to źle bo powinnam się chyba wedłyg twoich oczekiwań wpisać na listę cierpiących.
Czemu?
"swiętych",
He he he- no tu to przesadziłeś- jestem ostatnia którą świoętą można nazwać- choć w=zależy to od iterpretacji znaczenia słowa święta.
żon walczących z mężami, którzy są "be".
Nie jestem walcząca z mężem.
Niby skąd taki wniosek?
dlatego że mam konkretne zdanie w konretnym temacie- uważasz że jestem walcząca?
A na jakiej podstawie pytam?
To też jest więc błędne założenie. Dowodzi- że nie zrozumiałeś nic z moich postów zgodnie z teorią- proszę o jabłko a dostaję budyń.
To nie dla mnie. Spadam stąd. Pa. |
Twoja suwerenna decyzja. Niektórzy ludzie tak ragują- czytałam na tym właśnie forum- jak jest coś innego- to w długą- bo najłatwiej.
Ale akurat mnie to nie dziwi- rób jak uważasz- duży jesteś i sam podejmujesz decyzje. |
|
|
|
|
EL. [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-11, 09:26
|
|
|
W.Z....to nieprawda ! To nie jest forum nieszczęśliwych świętych i żon walczących z męzami !
Ja jestem na tym forum i jestem szczęśliwa i mój mąż nie jest be i ja z mężem nie walczę!!
Ale musze tu oprzyznac racje Zuzie.
Może zwyczajnie W.Z. nie zrozumiałas co Ona napisała...to ja spróbuje po swojemu.
Rozumiem to tak....i tak sama uważam ...chociaz to może nie do końca tak jak Zuza.
Za to, że małżństwo super hula, że jest ok...odpowiadają obie strony...obie strony maja w tym jakis swój udział.
Za kryzys w związku, rozpad, za nieudanie...równiez odpowiedzialne sa obie strony....w miejszym lub większym stopniu, ....ktos krzyczy, drugi milczy....ktoś sie obraża, ktos zdradza, odchodzi, porzuca, ktos jest wiecznie niezadowolony, maruda ...itp, itp....każdy jakis kij w mrowisko....głebiej lub tylko trochę.
Wiek pisze, że Jego zona be !! Ja to rozumiem.....ale gdyby tak tę zone tu poprosić, to co Ona by nam opowiedziała ?? Opowiedziała by jak Ona to widzi. pewnie by uznała, że cos xle , cos nie tak robiła....ale ...dowiedzielibyśmy sie też co współmałzonek. Nie chcodzi nam tutaj, żeby Wiek nam opowiadał o sobie....ale prawda ma dwie strony....jak w Sądzie...Sąd wysłucha jednej , potem drugiej. I wiesz....może byśmy sie dowiedzieli, że Wiek nie taki całkiem idealny, bo może miesiącami do zony sie nie odzywał...albo tez ciągle gderał, oceniał, czy poprawiał, albo że mąż jest ideałem....a zona tego nie lubi, ba ..juz nie toleruje, nie chce....odchodzi.
Chodzi o to, żeby człowiek usłyszał, co mówi do Niego druga strona...to, że nie jest idealny....i żeby zrobił najpierw porzadek na swoim podwórku, zanim zacznie sprzatać u żony. Niech popatrzy na siebie, co On mógły zmienic w sobie i na co On tak naprawdę ma wpływ . Bo wpływ ma tylko na siebie samego i swoja przemianę....nie ma żadnego wpływu na zonę....Więc głową niech nie wali, bo muru nie przebije.
Z drugiej strony jestem spokojna o Wieka, bo On oddał się Bogu...a Pan przemieni Go, On usłyszy i zrozumie....i dostanie czas na naprawę, odbudowę....nawet gdy jego odpowiedzialnośc za rozpad jest żadna !! Bo to On = Wiek dostał tę łaskę widzenia co złe i chcęci odbudoway, ratowania...nie żona a własnie Wiek. I wierzę, że Bóg Go poprowadzi , da siłę , wiarę i nadzieję....a przede wszystkim MIŁOŚĆ....prostą, bezinteresowną, czystą.
Wiek...trzymam kciuki i z całego serca życzę, żeby Tobie + Wam sie udało !! EL.
P.S. Jak często tu pisze się zapłakanym, zrozpaczonym, porzuconym Kobietom...zdabaj o siebie....co znaczy : zatrzymaj się, uspokój, wycisz trochę, zmien siebie- fryzura, perfum....poczuj sie dobrzez ze sobą. Jak bedziesz siebie lubiła, kochała, to będziesz rozśeiwała taki nimb wokól siebie..będziesz przyciągała.
To samo to Panów - zatrzymajcie się, uspokójcie emocje, zadbaj o siebie...fryzjer, woda kolońska, poczytaj trochę na temato co sie stało, zajmij sie sobą..rower, koszykówka...poczujesz sie lepiej...siebie polubisz....pokochasz...a wtedy taki nimb wokól ciebie....zaczniesz przycigać. Pozdro !! |
|
|
|
|
chris [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-18, 07:35
|
|
|
...a wtedy taki nimb wokól ciebie....zaczniesz przycigać
El święte słowa.
ja też trochę się odbiłem, zacząłem dbać o siebie, ale z tym przyciąganiem to nie zauważyłem :) |
|
|
|
|
Małgorzta [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-18, 12:10
|
|
|
Chris a ja myślę, że musimy uwierzyć, że wreszcie zaczniemy przyciągać. Ale złużmy wszystko Chrystusowi a On nam wskaże właściwą drogę i cierpliwie czekajmy. Czekanie natomias poświęćmy na modlitwie i będzie dobrze.
Pamietam o Was w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE! |
|
|
|
|
WieK [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-29, 16:32
|
|
|
Witam wszystkich…
9 maja mamy spotkanie z biegłym sądowym.
Kilka dni po wpłaceniu zaliczki w wysokości 200 zł (taką kwotę orzekł sąd) zadzwoniła do mnie pani psycholog w sprawie ustalenia daty.
Nie mam pojęcia jak będzie przebiegać to „spotkanie”…
A co „u mnie” i „ze mną” ?
Kilka dni po drugiej rozprawie, żona wyprowadziła się nagle wraz z młodszą córką…
Gdy wracam do domu późnymi popołudniami z pracy, widzę coraz bardziej puste mieszkanie.
Żona prawie codziennie w czasie mojej nieobecności po trochu bierze rzeczy i meble (już przedtem powiedziałem jej, że może wziąć wszystko).
Bardzo przykre uczucie, gdy otwieram szafę i widzę puste półki…
Starsza córka też cierpi. Bardzo tęskni za siostrą.
I mi jest coraz trudniej…
Wiek. |
|
|
|
|
Darek [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-29, 21:24
|
|
|
Piszecie o mediacjach - tak się składa, że uczestniczyłem w nich wspólne z żoną, co prawda nie w sprawie rozwodowej, a w sprawie karnej, którą mi z "miłości" zafundowała. Mediatorem (profesjonalny mediator sądowy) była strasza pani, bardzo uprzejma i miła, wręcz do rany przyłóż, lecz na tym koniec. Miałem z nią dwa spotkania. Przed każdym z nich miałem okazję popatrzeć jak małżonkowie obrzucają się błotem, jak jad tryska z ich ust - trudno było nie słyszeć, kłótnie trwały jeszcze na korytarzu. Jak dla mnie było to bardzo nieprzyjemne do oglądania. Pani mediator powiedziała, że warunki mediacji mogą być dowolne, nie ma to najmniejszego znaczenia: "co sobie utargujecie, to będziecie mieli", "nie ma żadnych zasad". Nie namawiała nas w żaden sposób, abyśmy się pogodzili, nie wspomniała słowem o tym, służyła tylko do spisania umowy, którą przekazywała do sądu, trzeba jej pzyznać, że robiła to z pełnym zaangarzowaniem. O wartościach chrześcijańskich we wszelkich tego typu instytucjach możecie zapomnieć - oni poprostu profesjonalnie rozbijają rodziny i małżeństwa, oferują rozwiązania typu "mniejsze zło", "cywilizowane rozstanie", "korzystny podział majątku", "unikanie kłopotów", o ratowaniu małżeństwa nie ma mowy, poza retorycznym pytaniem "co zamierzacie". Pani mediator z całym swym zaangarzowaniem i sumiennością chcaiła nam sprzedać, a właściwie dać w prezencie jedno z takich rozwiązań. Nie polecam i nie wiązałbym z tym żadnych nadziei. |
|
|
|
|
Małgorzta [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-30, 08:42
|
|
|
Wiek jestem przerażona tym co czytam na forum i tym, że nie wiem co mnie może jeszcze spotkać bo ta druga tak bliska nam osoba myśli tylko o sobie to jest egoizm ,którym została ogarnieta tutaj wkroczyło straszne zło które przysłoniło wszystko. Ja przygotowując się psychicznie na to, że mąż chce się wyprowadzić tylko szuka poparcia które mu ciężko znależć dziś jest umówiony z kuzynem, który parę lat temu sie rozwiódł, a z którym sie nie spotyka i po co i dlaczego mi powiedział bo ostatnio to wychodził nawet nie mówąc gdzie, składam to wszystko Jezusowi w codziennej Eucharystii za mojego męża. Napewno mam momety że zaczynam normalnie po ludzku się bać przede wszystkim o dzieci, ale zaraz wtedy zaczynam się modlić bo po ludzku nie dam rady.
Dlatego myślę Wieku, że też musisz złożyć to swoje cierpienie Jezusowi, a On da Ci siłę, aby zło dobem zwyciężyć, pomyśl Jezus cierpiał na krzyżu za nasze grzechy i przyszło zmartwychwstanie ja wierzę, że jeżeli złożymy wszystko Chrystusowi to On nas poprowadzi ku zbawieniu dlatego musimy się modlić abyśmy mieli siłe i aby wybawić tego naszego współmałżonka od zła.
Pewnie tak jak piesze Darek1 i wiele innych osób te mediacje to za dużo nie dają i nie ma tam wiary i to problem, ale moje zdanie jest takie aby się jak najmniej ranić tylko mówić o tym że zawsze dla mnie byłaś ważna i chciałem twojego dobra, a przede wszystkim to nie godzić się na rozwód. Niech Bóg Miłosierny ma Cię w swej opiece.
Pamietam o Was w modlitwie.
JEZU UFAM TOBIE! |
|
|
|
|
EL. [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-30, 08:51
|
|
|
Oj cos mam Darku mieszane uczucia co do profesjonalności wyżej wspomnianej przez Ciebie mediatorki , skoro pozwala sobie na krzyki klientów wobec niej.....to dziwne !
Darku...w czasie mediacji mozna wiele załatwic, ale w sposób kuturalny i spkojny! I na każde zdanie strony można powiedziec veto, wtedy mediatorka ma pilnować, żeby strony spokojnie się dogadały, osiągnęły to co chca i ile chcą. Mediacja kończy się spisanej umowy, tylko wtedy gdy obie strony są zadowolone i wyrażają zgodę na zapisanie tej umowy.
Oczywiście mediator nie zmusi strony do powrotu do domu ani do kochania drugiej osoby....ale też wiele mozna załatwić.
W.Z. ...spokojnie i powodzenia ! przemyśl sobie co chciałbyś osiągnąć w czasie mediacji i głowa do góry!! EL. |
|
|
|
|
Darek [Usunięty]
|
Wysłany: 2008-04-30, 17:35
|
|
|
EL. napisał/a: | Darku mieszane uczucia co do profesjonalności |
Napiszałem, co mnie spotkało i nazwałem rzeczy po imieniu. Może zetknąłaś się z inaczej działającym mediatorem, ja niestety miałem takie doświedczenie. Podkreślam jeszcze raz, że pani mediator była bardzo miła i przyjazna. Co do krzyków, to nie widziłaś nigdy małżonków w trakcie rozwodu w miejscach publicznych takich jak np sąd? Ostatnio zdarzyło mi się kilka razy natknąć na takie sceny.
Moje doświedczenia w tej i wszystkich instytucjach są takie, że nikt nie rozwiązuje tych problemów w świetle nauki Chrystusa, tam go poprostu nie ma.
Rzecz druga: wierzący nie powinni rozwiązywać swych sporów przed sądami świeckimi - potępia to Święty Paweł w swoich listach. Czy my wszyscy nie mamy rodzin, krewnych, znajomych? Oczywiście, że mamy, ale oni uciekają od naszych problemów twierdząc, że to nasza prywatna sprawa, że sami musimy się z tym uporać, rozejść się w cywilizowany sposób itd. Wielu doda, że krzywda się dzieje dzieciom, jeszcze inni opowiadają się po czyjejś stronie, potępiając drugą, co prowadzi do jeszcze głębszych konfliktów. Nikt nie pomorze, nikt się nie odezwie, trafiamy do sądów, mediatorów, psychologów . . . Reasumując jesteśmy sami. A mogłoby to całkiem inaczej wyglądać. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|