Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę o Wsparcie !POmózcie !Doradzcie :(
Autor Wiadomość
Monika Ch
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 02:17   

utka 2
skoro pisałam ze bylismy w narzeczenstwie razem szczesliwi i przez 4lata zwiazku wszystko bylo dobrze to raczej moj maz tez mnie poznał na tyle ze zdecydował sie razem ze mną na malzenstwo a pozniej stwierdziłas że zyjac ze mna sie tak zmienił na takiego złego ,przykro ze tak oceniasz sytuacje poniewaz pisałam ze maz wyjechał za granice wiec przez 3-5 roku jak nie było go praktycznie przy mnie sie tak zmienił wiec ni jak to sie odnosi do tego co stwierdziłas bo skoro go przy mnie nie było to ja go nie mogłam tak zmienic i idac moim tokiem myslenia mialam racje z tym co poprzednio napisałam ze postawiłam warunek ze przy posilku nie pisze z telefonu tak jak mi radziliscie i co wlasnie schował telefon i po czym zjadł posilek i poszedł do łazienki i tam sobie pisał ,wyszedł z łazienki i pisał sobie dalej lezac na kanapie:(przykro mi poniewaz zalogowałam sie tutaj liczac na wasze wsparcie a wy mnie w jakis sposob kąsacie:( jesli chodzi o to jak ktos wspomniał że Zakochanie przemija to tak wiem i ze prawdziwa Milosc trwa to tez rozumiem zgodze sie z tym i z tym ze ja wiem ze taka prawdziwą miloscia daże męża chocby to swiadczy o tym że staram się ratowac malzenstwo i jestem we wspolnocie Sychar uczeszczam na spotkania oraz to ze przez cały czas picia alkoholu przz mojego meza nie zostawiłam go a próbowąłam mu pomoc z tego wyjsc ,walczyłam o nasza milosć i nasze malzenstwo nie poddałam sie a walczyłam i wieel razy jak maz uzył przemocy wobec mnie to wybaczałam i kochałam go dalej wiedzac ze to choroba i on tego nie kontroluje ,modliłam i modle sie dalej za meza ,trwam w malzenstwie i wiernosci mezowi ,oraz wszystko przyjmuje co by mnie obraził i wyzwal w kłotniach naszych ,kazde jego uderzenie mnie ,wyzywanie przebaczałam upokarzanie mnie wiec nie może mi nikt napisać że to Nie jest PRAWDZIWA MILOSC z mojej strony bo gdybym była zakochana to by dawno mi ten stan przeminał wraz z pierwszym uderzeniem mojego meza :(wiec przykro mi niezmiernie ze tak wywnioskowaliscie :(ale o mojej prwdziwej MIŁOSCI do meza swiadczy ze jestem z nim na dobre i na zle tak jak przysiegałam ,ze milosc wszystko znosi i wszystko wybacza i tak wlasnie robie .A wy widze ze staracie sie bronic mojego meza czy mam rozumiec ze dobrze postepuje piszac z innymi kobietami i ukrywajac sie z tym po łazience i szydzac mi w twarz ze bedzie pisał ,przeciez onsie do tego przyznaje i co ja moge w takiej sytuacji ,ja cierpie bardzo bo Kocham meza i rozrywa mi to serce jak on sie do mnie odnosi i ten smiech jego :(teraz piszac tą wiadomosc nawet nie wyobrazacie sobie jak bardzo placze bo widze ze zostałam zle odebrana przez was ,Ja całe moje malzenstwo starałam sie dla meza robic wszystko ,we wszystkim go wspierałam a przede wszystkim w przestaniu picia alkoholu :(gdyby to było zakochanie tak jak stwierdzacie to bym raczej miała wszystko gdzies i odeszła od meza bo by stan zakochania minał !
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 06:44   

Monika! Litości!!

Zacznij, proszę, używać znaków przestankowych, tworzyć zdania i akapity.

Kiedy tego nie robisz, jest niebywale trudno zrozumieć to co piszesz. :-( :-? :-?
 
 
kwachu
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 10:10   

Historia Twojego męża jest tożsama z moją. Jestem alkoholikiem z kilkunastoletnim okresem abstynencji a zapewne także DDA. Jednak samo zaprzestanie picia, czyli abstynencja to jeszcze nie trzeźwienie. Widzę tak jak u mnie, że pijane myślenie dalej pozostało. To zaledwie kilka miesięcy a umnie prawie czternaście lat. Tak jak wcześniej cały umysł był nastawiony na to jak i gdzie się napić, skąd wziąć na to pieniądze, tak teraz cały intelekt pracuje nad tym jak uatrakcyjnić swój wygląd zewnętrzny i na kontakty pozamałżeńskie. W skrócie czynnik uzależniający w postaci alkoholu został tu zamieniony na inny, na wspomniane kontakty. W moim przypadku trzeba było kolejnych terapii pogłębionych (jak np. nawroty, terapia o złości). Przykład żony, która mimo tego co ją z mojej strony spotkało nawróciła się do Boga, pokazała mi jaką wartością jest przysięga małżeńska, jaką moc ma wspólnota Sychar spowodowała, że zacząłem w końcu trzeźwieć. Ale nie przestałem być człowiekiem uzależnionym, nie jestem wolny od pokus, którym czasami w różnym stopniu ulegam. Życie ze mną dla mojej żony to nadal jak życie na bombie zegarowej, która nie wiadomo kiedy wybuchnie.
 
 
marzenie
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 10:22   

Monika Ch napisał/a:
utka 2
skoro pisałam ze bylismy w narzeczenstwie razem szczesliwi i przez 4lata zwiazku wszystko bylo dobrze to raczej moj maz tez mnie poznał na tyle ze zdecydował sie razem ze mną na malzenstwo a pozniej stwierdziłas że zyjac ze mna sie tak zmienił na takiego złego ,przykro ze tak oceniasz sytuacje poniewaz pisałam ze maz wyjechał za granice wiec przez 3-5 roku jak nie było go praktycznie przy mnie sie tak zmienił wiec ni jak to sie odnosi do tego co stwierdziłas bo skoro go przy mnie nie było to ja go nie mogłam tak zmienic i idac moim tokiem myslenia mialam racje z tym co poprzednio napisałam ze postawiłam warunek ze przy posilku nie pisze z telefonu tak jak mi radziliscie i co wlasnie schował telefon i po czym zjadł posilek i poszedł do łazienki i tam sobie pisał ,wyszedł z łazienki i pisał sobie dalej lezac na kanapie:(przykro mi poniewaz zalogowałam sie tutaj liczac na wasze wsparcie a wy mnie w jakis sposob kąsacie:( jesli chodzi o to jak ktos wspomniał że Zakochanie przemija to tak wiem i ze prawdziwa Milosc trwa to tez rozumiem zgodze sie z tym i z tym ze ja wiem ze taka prawdziwą miloscia daże męża chocby to swiadczy o tym że staram się ratowac malzenstwo i jestem we wspolnocie Sychar uczeszczam na spotkania oraz to ze przez cały czas picia alkoholu przz mojego meza nie zostawiłam go a próbowąłam mu pomoc z tego wyjsc ,walczyłam o nasza milosć i nasze malzenstwo nie poddałam sie a walczyłam i wieel razy jak maz uzył przemocy wobec mnie to wybaczałam i kochałam go dalej wiedzac ze to choroba i on tego nie kontroluje ,modliłam i modle sie dalej za meza ,trwam w malzenstwie i wiernosci mezowi ,oraz wszystko przyjmuje co by mnie obraził i wyzwal w kłotniach naszych ,kazde jego uderzenie mnie ,wyzywanie przebaczałam upokarzanie mnie wiec nie może mi nikt napisać że to Nie jest PRAWDZIWA MILOSC z mojej strony bo gdybym była zakochana to by dawno mi ten stan przeminał wraz z pierwszym uderzeniem mojego meza :(wiec przykro mi niezmiernie ze tak wywnioskowaliscie :(ale o mojej prwdziwej MIŁOSCI do meza swiadczy ze jestem z nim na dobre i na zle tak jak przysiegałam ,ze milosc wszystko znosi i wszystko wybacza i tak wlasnie robie .A wy widze ze staracie sie bronic mojego meza czy mam rozumiec ze dobrze postepuje piszac z innymi kobietami i ukrywajac sie z tym po łazience i szydzac mi w twarz ze bedzie pisał ,przeciez onsie do tego przyznaje i co ja moge w takiej sytuacji ,ja cierpie bardzo bo Kocham meza i rozrywa mi to serce jak on sie do mnie odnosi i ten smiech jego :(teraz piszac tą wiadomosc nawet nie wyobrazacie sobie jak bardzo placze bo widze ze zostałam zle odebrana przez was ,Ja całe moje malzenstwo starałam sie dla meza robic wszystko ,we wszystkim go wspierałam a przede wszystkim w przestaniu picia alkoholu :(gdyby to było zakochanie tak jak stwierdzacie to bym raczej miała wszystko gdzies i odeszła od meza bo by stan zakochania minał !



może on potrzebuje kubła zimnej wody
może odejdź na parę dni niech przemyśli. Myślę ze on się nauczył tego że wszystko mu przebaczasz i ma z ciebie po prostu "zlewe " ja tak myślę. Moja kuzynka trwała w takim małżeństwie 5 lata (samego stażu ok 15) była przemoc psychiczna czy fizyczną nie wiem nie chwaliła się, on łaził gdzie chciał robił co chciał, piję, dziećmi się nie zajmował ona z pracy do dzieci z domu do pracy po dzieci i tak przez lata nie potrafiła odejść, a jednak 3 miesiące temu się wyprowadziła poszła do rodziców i wiesz co jest najlepsze jej mąż teraz lata za nią, szuka mieszkania przychodzi do dzieci obiecuje nie wiadomo co, ale ona już zwyczajnie ma dość i nie chce, a on wariuje ze strachu. Co nie znaczy że u Ciebie może być tak samo.

Nie wiem co ci doradzić bo ja sama mam ciężko sytuacje.
Próbowałaś Nowennę Pompejańską
Nie wiem skąd jesteś ale polecam 1 sobotę miesiąca w Częstochowie < Zawierzenie> ponoć Matka Boża działa cuda. Teraz 4 lutego

tutaj link

http://bractwokrolowejpol...3-grudnia-2016/
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 10:27   

Moniko ,
z całą pewnością nikt z piszących nie chce dla ciebie źle .
Nie jest też wyjątkiem , że odbierasz "nasze" pisanie jako atak na siebie .
Od czasu do czasu część osób NOWYCH ma takie odczucie .
Zwykle te osamotnione , bardzo wrażliwe i emocjonalne .

Chociaż piszesz WY , nie ma tu jakiejś jednej odgórnej linii
jedynie słusznej . Każdy pisze OD SIEBIE .
Skoro znów kilka osób widzi problem , to warto się nad nim zastanowić .

Po twoim ostatnim poście sytuacja znów wygląda inaczej
powiedział bym ZASADNICZO inaczej , DUŻO GORZEJ .
Monika Ch napisał/a:
i wieel razy jak maz uzył przemocy wobec mnie to wybaczałam i kochałam go dalej wiedzac ze to choroba i on tego nie kontroluje ,modliłam i modle sie dalej za meza ,trwam w malzenstwie i wiernosci mezowi ,oraz wszystko przyjmuje co by mnie obraził i wyzwal w kłotniach naszych ,kazde jego uderzenie mnie ,wyzywanie przebaczałam upokarzanie mnie wiec nie może mi nikt napisać że to Nie jest PRAWDZIWA MILOSC z mojej strony


Wybacz , ale nie każdy alkoholik bije żonę .

Powiem tak , jedni piją inni nie .
Więc nie ma "musu" picia .
Mąż ma słaby charakter i tyle .
To on musi się za siebie zabrać , to jego działka .
I nie ma co zwalać na emigrację , warunki , kolegów .
Nie ma co tłumaczyć BICIE jego "chorobą" .
Kiedy to on zachorował ?
Jaki to proces biologiczny sam z siebie zapoczątkował się w jego organizmie ?
Chlał i tyle .

Tak , twoja miłość jest bardzo ofiarna ,
absolutnie nie wątpię w twoje szczere uczucia , ofiary itd.
tym niemniej
przesłuchaj sobie uważnie to :
Czym Milość Nie Jest cz.1/9 kerovan14 kerovan14

Cały ten cykl najlepiej .
Uważnie i przemyśl .


Miłość ma różne oblicza .
Jezus nakazuje kochać każdego , ale inaczej ,
zależnie od okoliczności .
 
 
kwachu
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 11:24   

Zaczątkiem zmiany myślenia u mnie był fakt, że musiałem się wyprowadzić z domu. To ten kubeł zimnej wody zadziałał. Twarda miłość to najlepsza recepta. Trzeba osiągnąć swoje dno by było się od czego odbić. Na chwilę obecną ma on komfortowe warunki. Ugotowane, podane, sprzątnięte, rachunki popłacone czyli żadnych zmartwień. Doskonałe warunki do tego by się mógł skupiać tylko na sobie i swoich potrzebach. Tylko przerwanie tego może w jakiś sposób poskutkować.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 12:03   

Znowu dyskusja jest ze złej strony. Wszyscy ci radzą, jak wpłynąć na męża. NIE MASZ ŚRODKÓW, żeby na niego wpłynąć, nie zmusisz go do miłości. A chyba jasne, ze tego oczekujesz - miłości, prawda?

Kluczem jest to, żebyś zaczęła szanować i kochać samą siebie.

Jeżeli stawiasz granicę, robisz to DLA SIEBIE, z miłości do siebie i z szacunku do siebie, a nie po to, zeby się mąż obudził czy zmienił. Jeżeli wystawiasz mu walizki za drzwi, to robisz to DLA SIEBIE, żeby siebie chronić. Twarda miłość tak, ale TYLKO, jeżeli zaczyna się ona od miłości i szacunku DO SIEBIE SAMEJ.

Twój zachowuje się jak klasyczny uzależniony. To człowiek, który ma skłonność do uzależnień. Dodatkowo przemoc... Tak, jest skupiony na sobie, jest egocentryczny w tym momencie... Brak mu empatii. Nie kocha ciebie - ale nie martw się, to nie jest tak, ze kocha tylko siebie. Nie, siebie też nie kocha. Tak samo, jak TY nie kochasz SIEBIE. Jak chcesz dać mężowi coś, czego nie masz w sobie? Dlaczego wymagasz od niego czegoś, czego on w sobie nie ma? A dodatkowo ty też tego nie masz?

Zacznij od siebie. Ból, który czujesz, wywołany przez zachowanie męża jest naturalny i zrozumiały. Ale nie skupiaj się na tym bólu. Odpuść na razie martwienie się mężem, tym, co robi, czego nie robi, co mówi, albo czego nie mówi. TY się wykrwawiasz. I zamiast SWOJE rany opatrzyć, pytasz, jakimi bandażami jego poowijać, żeby ci się z rąk nie wymknął.... Uważaj, zebyś nie została z wysysającą z ciebie życie mumią w rękach.
 
 
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 13:02   

przez cały czas picia alkoholu przz mojego meza nie zostawiłam go a próbowąłam mu pomoc z tego wyjsc ,walczyłam o nasza milosć i nasze malzenstwo nie poddałam sie a walczyłam i wieel razy jak maz uzył przemocy wobec mnie to wybaczałam i kochałam go dalej wiedzac ze to choroba i on tego nie kontroluje ,modliłam i modle sie dalej za meza ,trwam w malzenstwie i wiernosci mezowi ,oraz wszystko przyjmuje co by mnie obraził i wyzwal w kłotniach naszych ,kazde jego uderzenie mnie ,wyzywanie przebaczałam upokarzanie mnie wiec nie może mi nikt napisać że to Nie jest PRAWDZIWA MILOSC z mojej strony bo gdybym była zakochana to by dawno mi ten stan przeminał wraz z pierwszym uderzeniem mojego meza :(wiec przykro mi niezmiernie ze tak wywnioskowaliscie :(ale o mojej prwdziwej MIŁOSCI do meza swiadczy ze jestem z nim na dobre i na zle tak jak przysiegałam ,ze milosc wszystko znosi i wszystko wybacza i tak wlasnie robie .

To nie jest miłość to jest NAIWNOŚĆ!! i ułatwianie uzależnionemu trwaniu w nałogu .

http://www.trzezwezycie.s...my-z-alkoholem-

http://www.koszecin-nspj..../rekolekcje-aa/
cztery konferencje ( Rekolekcje trzeźwościowe)
 
 
Lucia
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 18:01   

Monika Ch napisał/a:
utka 2
przykro mi poniewaz zalogowałam sie tutaj liczac na wasze wsparcie a wy mnie w jakis sposob kąsacie:( jesli chodzi o to jak ktos wspomniał że Zakochanie przemija to tak wiem i ze prawdziwa Milosc trwa to tez rozumiem zgodze sie z tym i z tym ze ja wiem ze taka prawdziwą miloscia daże męża chocby to swiadczy o tym że staram się ratowac malzenstwo i jestem we wspolnocie Sychar uczeszczam na spotkania oraz to ze przez cały czas picia alkoholu przz mojego meza nie zostawiłam go a próbowąłam mu pomoc z tego wyjsc ,walczyłam o nasza milosć i nasze malzenstwo nie poddałam sie a walczyłam i wieel razy jak maz uzył przemocy wobec mnie to wybaczałam i kochałam go dalej wiedzac ze to choroba i on tego nie kontroluje ,modliłam i modle sie dalej za meza ,trwam w malzenstwie i wiernosci mezowi ,oraz wszystko przyjmuje co by mnie obraził i wyzwal w kłotniach naszych ,kazde jego uderzenie mnie ,wyzywanie przebaczałam upokarzanie mnie wiec nie może mi nikt napisać że to Nie jest PRAWDZIWA MILOSC z mojej strony bo gdybym była zakochana to by dawno mi ten stan przeminał wraz z pierwszym uderzeniem mojego meza :(wiec przykro mi niezmiernie ze tak wywnioskowaliscie :(ale o mojej prwdziwej MIŁOSCI do meza swiadczy ze jestem z nim na dobre i na zle tak jak przysiegałam ,ze milosc wszystko znosi i wszystko wybacza i tak wlasnie robie .A wy widze ze staracie sie bronic mojego meza czy mam rozumiec ze dobrze postepuje piszac z innymi kobietami i ukrywajac sie z tym po łazience i szydzac mi w twarz ze bedzie pisał ,przeciez onsie do tego przyznaje i co ja moge w takiej sytuacji ,ja cierpie bardzo bo Kocham meza i rozrywa mi to serce jak on sie do mnie odnosi i ten smiech jego :(teraz piszac tą wiadomosc nawet nie wyobrazacie sobie jak bardzo placze bo widze ze zostałam zle odebrana przez was ,Ja całe moje malzenstwo starałam sie dla meza robic wszystko ,we wszystkim go wspierałam a przede wszystkim w przestaniu picia alkoholu :(gdyby to było zakochanie tak jak stwierdzacie to bym raczej miała wszystko gdzies i odeszła od meza bo by stan zakochania minał !


Nie obraź się, nie zrozum mnie źle, ale wiesz, co napisałaś? Alkoholikowi nie pomożesz, trwając przy nim. Jeśli swoją energię pożytkujesz na to, żeby Twój mąż przestał pić, to jesteś współuzależniona. Uzależniłaś się od swojego alkoholika, tak jak on od alkoholu... Myślisz, że gdyby on się zmienił, to skończyłyby się wszystkie problemy, prawda? Uwierz mi, nie jest tak. I, broń Boże, nie chcę Cię obrażać. Bo wiem za dobrze, na sobie samej, jak to jest. Wiele czasu zajęło mi zrozumienie, czym jest choroba alkoholowa... Mężowi pomożesz najlepiej, jeśli zajmiesz się sobą, bo jego nie zmienisz, nie masz takiej mocy. Tylko on może to zrobić. Każdy jest odpowiedzialny za siebie. Pomyśl w końcu o sobie - czego Ty chcesz, czego Ty potrzebujesz, bo Twoje myśli wciąż krążą wokół męża i jego stanu... Jeśli masz taką możliwość, poczytaj "Małżeństwo na lodzie. Jak żyć z mężem alkoholikiem" (J. Woititz), a potem "Koniec współuzależnienia" (M. Beattie). Tutaj nikt nie chce Cię zniechęcać, ale pokazać, żebyś przynajmniej spróbowała inaczej pomyśleć - dla Twojego dobra. I koniecznie posłuchaj rekolekcji trzeźwościowych ks. Dziewieckiego, do których link wyżej wrzuciła bosa.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-02, 00:18   

Monika Ch,
Nie jesteśmy tu po to, aby się nad Tobą pastwić. Tutaj mamy na celu pomagać.

Ja również na początku przygody tutaj nierzadko czułem się atakowany, ale zacisnąłem zęby. Z czasem okazało się jak pomocna była ta (pozornie) krytyka.

Każdy tutaj ma swoją historię i różne rzeczy przerabiał. Nikt chyba nie trafił na forum jako szczęśliwy małżonek (ale są tacy którzy dzięki forum między innymi takimi się stali).

Moja rada - nic nie musisz, ale bazując na własnym doświadczeniu polecam przyjrzeć się uważnie wszystkiemu co Cię boli, zwłąszcza jeśli kilka osób pisze to samo. Bo zazwyczaj przynajmniej "coś" w tym jest.


Nie każdy kto Cię głaszcze jest Twoim przyjacielem. Tak jak nie każdy kto Cię rani jest Twoim wrogiem.
 
 
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-02, 07:03   

Monika Ch napisał/a:
przykro mi poniewaz zalogowałam sie tutaj liczac na wasze wsparcie a wy mnie w jakis sposob kąsacie:(

"co cię dotyka, to cię dotyczy"
 
 
kwachu
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-02, 09:14   

Warto zadbać o siebie. Może na początek terapia dla współuzależnionych? Warto poznać wszystkie mechanizmy w Waszych wzajemnych relacjach....
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-02, 12:10   

Moniko,

NIE JEST twoją winą, że Twój mąż zachowuje się tak a nie inaczej.
TYLKO on jest odpowiedzialny za swoje zachowanie, tak jak Ty za swoje.

Pisze się tutaj że nie mamy wpływu na drugą osobę, by ta zmieniła się np. na lepsze, zatem działa to także w drugą stronę, na gorsze też jej nie możemy zmienić jeśli nie będzie to wolą tej osoby.

Tak więc rozważania dotyczące tego co zrobiłaś, bądź czego nie zrobiłaś, lub co gorsza czego nie dostrzegłaś przed zamążpójściem są zupełnie bezcelowe w twojej obecnej sytuacji. Zresztą, KAŻDY bez wyjątku tutaj piszący czegoś nie dostrzegł zanim wszedł w relację, coś zrobił nie tak jak powinien, inaczej by go tutaj nie było.
Wzbudzanie w Tobie poczucia winy, które pewnie i tak wciskane masz regularnie przez męża jest w moim przekonaniu działaniem na Twoją szkodę. Co gorsza to poczucie winy Tobie aplikowanne wydatnie opóźni proces Twojego podnoszenia się z kolan a co za tym idzie podejmowania pragmatycznych decyzji zmierzających do zaistnienia zmian które pozwolą najpierw TOBIE uspokoić się oraz spojrzeć na sytuację w której jesteś z poziomu ROZSĄDKU a nie ciągłego zagrożenia i rozpaczy.

Monika Ch napisał/a:
walczyłam o nasza milosć i nasze malzenstwo nie poddałam sie a walczyłam i wieel razy jak maz uzył przemocy wobec mnie to wybaczałam i kochałam go dalej wiedzac ze to choroba i on tego nie kontroluje ,modliłam i modle sie dalej za meza ,trwam w malzenstwie i wiernosci mezowi ,oraz wszystko przyjmuje co by mnie obraził i wyzwal w kłotniach naszych ,kazde jego uderzenie mnie ,wyzywanie przebaczałam upokarzanie mnie wiec nie może mi nikt napisać że to Nie jest PRAWDZIWA MILOSC z mojej strony


Noniko, to nie jest miłość, w żadnym razie.
Fakt że pozwalasz sobą poniewierać aż w takim wymiarze świadczy przede wszystkiim o tym, że nie kochasz siebie. Kochanie siebie jest fundamentalnym warunkiem zaistnienia miłości do drugiej osoby. Twoja "miłość" do męża teraz to nic innego jak nałogowe lgnięcie, chorobliwa zależność - stany które są absolutnie destrukcyjne dla Ciebie i całej rodziny - tego z jakiegoś powodu nie chcesz przyjąć. Być może na ten moment tak rozumiesz miłość, że zawiera się w niej przyzwolenie na unicestwienie siebie. Cóż, całkowicie to błędne rozumowanie i ono jest składową okoliczności które wespół z mężem kreujesz.

I tutaj jest miejsce na zmianę Twojego sposobu myślenia, od tego wszystko się zaczyna.
Dobre /właściwe w tej sytuacji decyzje będą następstwem zmian które zainicjujesz najpierw w sobie....jeśli oczywiście podejmiesz takie wyzwanie. I nie o zmianę męża bynajmniej chodzi lecz o Ciebie w pierwszym rzędzie. Nie uratujesz rodziny, męża jeśli najpierw nie zechcesz uratować siebie- to jest pewnik i to dobrze byłoby przyjąć do wiadomości.

Na tym etapie głównie powinnaś zająć się sobą, odzyskaniem TWOJEGO względnego spokoju, by decyzje które ewentualnie zechcesz podjąć, miały szansę zaistnieć w zupełnie innym nastawieniu niż masz obecnie. Teraz jesteś w całości uczepiona męża i na nim się skupiasz a sama trwasz w rozpaczy. Musisz wiedzieć, że rozpacz oraz wszystkie inne emocje których obecnie doświadczasz są najtrudniejszą dla Ciebie przeszkodą do pokonania. Od tego stanu powinnaś się bezwzględnie uwolnić, inaczej będziesz pogrążać się co raz głębiej dokonując autodestrukcji.

Moniko, czy masz w związku z tym jakikolwiek pomysł by zacząć zmniejszać Twoją zależność od męża oraz by zająć się sobą w celu odzyskania równowagi emocjonalnej?
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-02, 14:05   

Kenya jak zwykle mądrze prawi :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9