Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co mam zrobić poradźcie proszę
Autor Wiadomość
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 11:15   

Przenieś telewizor do sypialni.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 12:52   

Twój mąż jest uzalezniony i tutaj sprawdza się "twarda" miłość
czyli konkretne wyliczenia, ile w miesiącu wydajecie na życie
dzielimy na pół i pieniądze na stół

Twój mąż czuje, że jesteś ukierunkowana na niego, zalezy Ci żeby spał w sypialni
A gdyby tak przestało zależeć????

On nie ma motywacji, żeby coś zmienić i gdy Twoja postawa się nie zmieni nie będzie jej miał.
 
 
ewulek
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 13:55   

mare1966 napisał/a:

Kup nowe szerokie solidne i wygodne łóżko ( żadne tam składańce , kanapy itp. )
Najlepiej z dwoma materacami .
( aby jak się jedno wierci , drugie nie podskakiwało ) :mrgreen:


Dużo ważnych spostrzeżeń dzięki, ale z łóżkiem nie wyszło...kupiłam duże wielkie z dużym materacem..na raty..miesiąc temu więc spłaty przede mną, ale śpie w nim sama...
widze że go pociągam fizycznie tu chodzi raczej o to że jest złośliwy, wie że mi zależy że nie lubie spać sama, mówię mu często.


tiliana napisał/a:
Przenieś telewizor do sypialni.


Dla mnie telewizji może nie być w ogóle, nie lubie tych bzdurnych filmów. Wieczorem to czas dla mnie żeby się pomodlić albo w spokoju poczytać coś fajnego. Przy telewizorze trudno mi zasnąć. Mąż się w ogóle nie modli, nie lubi czytać, nie jest ciekawy jak nam dzień minął, co u dzieci, wiec po przyjściu z pracy nic mu nie zostaje tylko najwygodniej położyć się i włączyć TV.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 13:56   

Bety napisał/a:
Twój mąż jest uzalezniony i tutaj sprawdza się "twarda" miłość
czyli konkretne wyliczenia, ile w miesiącu wydajecie na życie
dzielimy na pół i pieniądze na stół


Twarda miłość , granice i w kółko to samo
.......... do każdego przypadku .
Będzie nacisk , będzie i odpór .
Z tego co pisze autorka firma cienko przędzie ,
a jego dochody są i większe i pewniejsze ,
więc "na pół" może wyjść nieszczególnie .
Na sypialni mu też niespecjalnie zależy ,
więc jakie ma te asy w kartach , żeby stawiać twarde warunki ?
Alimenty , może i tak
ale albo się przestraszy albo to będzie początek końca tego małżeństwa .


Bety napisał/a:
Twój mąż czuje, że jesteś ukierunkowana na niego, zalezy Ci żeby spał w sypialni
A gdyby tak przestało zależeć????


Tu się zgodzę , autorka powinna "podnieść swoją wartość"
także dla samej siebie , może nawet przede wszystkim .
Może trzeba nawet przemyśleć czy ta firma ma szansę w dłuższej perspektywie ?



Bety napisał/a:
On nie ma motywacji, żeby coś zmienić i gdy Twoja postawa się nie zmieni nie będzie jej miał.


Motywacja to sprawa wewnętrzna ,
choć zgadzam się , że warunki zewnętrzne
mogą ją zainicjować .

Ja bym tylko przestrzegał przed wymuszeniami , presją itp.
Owszem , na wielu to podziała , ale nie na wszystkich .
Zresztą sądzę , że nawet jeśli się ugnie zewnętrznie
to wewnętrznie sobie kiedyś odbije "krzywdę" .
Pewniejsze są zmiany same od siebie a nie z przymusu .
 
 
Monika Ch
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 14:26   

mare 1996
a skąd ty wiesz że mój mąz przed ślubem byl alkoholikiem ?
Znam się z męzem 10 lat ,jestesmy 6 lat po ślubie a napisałam że od 5 lat sobie zaczał popijac to było takie niby normalne popijanie a wiadomo jak sie potem to kończy !Więc wychodząc za męża niestety nie wiedziałąm że zostanie alkoholikiem ,poniewaz cął czas narzeczeństwa wogóle prawie nie pił stronił bardzo od alkoholu ,unikał go wiem jaki był a wszystko zaczeło sie jak wyjechał za granicę i tam zaczeło sie lepsze życie i popijanie alkoholu !Wiec tym twoim stwierdzeniem "że nie rozumiesz kobiet które wychodzą za alkoholików "bardzo mi sie przykro zrobiło bo oceniłeś sytuacje nawet dobre nie czytając co napisałam a mnie zaatakowałes jak próbowałam doradzić i wesprzeć panią "ewulek"Ja dużo przeszłam z moim mężem i tez własnie opis pani ewulek co do zaradności jej meża przypomina mi mojego meza bo też twierdzi że robi duzo bo pracuje i na tym koniec !i nie chciało mu się zmieniać życia wogole byc odpowiedzialnym bo było mu za wygodnie skoro wszystko żona zrobiła w domu przy dzieciach ,wszystkie posiłki były szykowane do pracy,wszystkie rachunki oplaty na mojej głowie!Maz tylko uważal że robi dużo bo pracuje ale ja tez pracowałam ,pózniej musiałam zrezygnować z pracy ale teraz mam prace dorywczą w domu która wykonuje i do tego obowiązki domowe również oraz dzieci
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 14:31   

Mare,
nie zaproponowałam, by mówić mężowi, że jest pasożytem, ale napisałam to, co wynika z opisu. I zdanie sobie z tego sprawy jest dość istotne. Ja długo sobie wmawiałam, że tak ma być, że wszystko jest ok, że przecież nie przymieramy głodem..
Uświadomienie sobie prawdy i tego co robi mój mąż było dla mnie uwalniające. nie musiałam mu tego mówić. Wystarczy, że zdałam sobie z tego sprawę. To dla mnie było już dno. I dalej nie chciałam się babrać. Dla siebie. Nie dla niego. On wypierał sprawę. Dopiero separacja zaczęła przynosić zmiany. Dopiero teraz mój mąż zaczyna zauważać pewne rzeczy...
 
 
sakramentalna zona
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 15:04   

mare1966 napisał/a:


Tu się zgodzę , autorka powinna "podnieść swoją wartość"
także dla samej siebie , może nawet przede wszystkim .
Może trzeba nawet przemyśleć czy ta firma ma szansę w dłuższej perspektywie ?



Bety napisał/a:
On nie ma motywacji, żeby coś zmienić i gdy Twoja postawa się nie zmieni nie będzie jej miał.


Motywacja to sprawa wewnętrzna ,
choć zgadzam się , że warunki zewnętrzne
mogą ją zainicjować .

Ja bym tylko przestrzegał przed wymuszeniami , presją itp.
Owszem , na wielu to podziała , ale nie na wszystkich .
Zresztą sądzę , że nawet jeśli się ugnie zewnętrznie
to wewnętrznie sobie kiedyś odbije "krzywdę" .
Pewniejsze są zmiany same od siebie a nie z przymusu .



Ewulek , moze sprobuj podejsc do meza " na slodko " ,
moja ulubiona ciocia mowila nam - mlodym wtedy mezatkom -
"ze muchy na ocet nie biora " i cos w tym jest ...
dobrym slowem ,ulubinym daniem ,fajna bielizna +perfumy ..
.moze osiagniesz wiecej niz zrzedzeniem i wymowkami ..

Jest tylko warunek ,ze nie masz "zastepczyn"- wtedy zostaja niestety twarde granice ..
oby u Ciebie nie byl ten etap..

A moze rozlozysz kanape w salonie - jesli jest taka mozliwosc- i mniej wygodnie ,ale razem ,na zasadzie " gdzie TY ,tam ja "

Jeszcze jedna sugestia do przemyslenia ,pisze to w oparciu o wlasne doswiadczenie .moze warto zrezygnowac z prowadzenia tej dzialanosci ,musialabys z olowkiem w reku przedyskutowac konkrety z mezem ?

Twoj maz dojezdza 90 km do swojej pracy ,dobrze platnej ,z ktorej moglby ,jak sie domyslasz utrzymac rodzine ,moze to zmeczenie tez ma swoje zrodlo ?

Czytajac twoje posty widze siebie sprzed lat ,tez za duzo pracowalam plus We ,maz nieraz mnie zastepowal , zebym mogla zajac sie dziecmi i ogarnac dom ..ale kobieta nie powinna dzwgac calego utrzymania rodziny ,bo to obraca sie przeciwko nam ..
Mezowie nie potrafia tego docenic ,a czesto zle sie z tym czuja - to Maz powinien byc odpowiedzialny za los rodziny ,zona ma byc mu pomoca ..

Moze uda Ci sie zorganizowac jakies zastepstwo i wyrwac sie z mezem na jakas "Randke Malzenska" :lol:
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 16:49   

ewulek napisał/a:

tiliana napisał/a:
Przenieś telewizor do sypialni.


Dla mnie telewizji może nie być w ogóle, nie lubie tych bzdurnych filmów. Wieczorem to czas dla mnie żeby się pomodlić albo w spokoju poczytać coś fajnego. Przy telewizorze trudno mi zasnąć. Mąż się w ogóle nie modli, nie lubi czytać, nie jest ciekawy jak nam dzień minął, co u dzieci, wiec po przyjściu z pracy nic mu nie zostaje tylko najwygodniej położyć się i włączyć TV.

Widzę, że nie tylko ze strony męża nie ma żadnej chęci, zeby dać coś od siebie, ale z twojej także.

Nie zrozum mnie źle, RODZINIE dajesz dużo... ale żeby mężowi nawet tyle nie "Bo nie!"?
Jak ktoś ma wolę, to szuka sposobu, a jak nie ma woli, to wymówek. Wymówek masz sporo... Modlić możesz się gdziekolwiek, czytać na kanapie nawet wygodniej i zdrowiej niż w łóżku, na zasypanie przy telewizorze też są sposoby (a częściowo to kwestia przyzwyczajenia) a kto wie, czy to by na męża nie podziałało.

Żeby co dostać, często najpierw trzeba dać coś od siebie. JEMU, nie rodzinie. Jesteś w stanie?

Jak często DZIĘKUJESZ mężowi za to, co robi?
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 17:24   

Ani twarda "miłość", ani słodzenie i ćwierkanie mężowi nic nie dadzą. Męża się nie da przekupić ani zaszantażować, nie nabierze się na nic z tego. A tobie w końcu zabraknie motywacji, żeby ciągnąć ten cyrk.

Granice, tak, granice można stawiać, ale to trzeba mieć świadomość, że granica nie jest po to, żeby męża zmienić, ale żeby SIEBIE CHRONIĆ przed krzywdą. Postawienie granicy może mieć skutek uboczny w postaci tego, że mąż się zacznie starać i zmieniać, ale NIE MUSI, żeby postawienie granicy uznać za skuteczne. Skuteczna granica to taka, która cię chroni, choćby nie wiem co. Tu się zgadzam z mare - alimenty, albo inne twarde działania mogą równie dobrze, a nawet z większym prawdopodobieństwem, doprowadzić do rozpadu małżeństwa, niż do dobrej zmiany w mężu.

U mnie sprawdza się jedno - kocham męża całym sercem, ale równie mocno kocham siebie. Kocham siebie całym sercem, ale równie mocno kocham męża. Mówię "STOP!" temu, co mnie krzywdzi, ale też daję mu ogrom miłości, wdzięczności, docenienia, dbam o jego (ale i o swoje!) potrzeby.... A poza tym, zostawiam mu wolność. JEst ze mna i budujemy razem.
 
 
ewulek
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 18:35   

Wafelka napisał/a:


Uświadomienie sobie prawdy i tego co robi mój mąż było dla mnie uwalniające. nie musiałam mu tego mówić. Wystarczy, że zdałam sobie z tego sprawę.
...

Czy musi być aż separacja żebym to sobie uświadomiła? Mój mąż ma charakter że lubi być złośliwy i każdy mój ruch dla niego niekorzystny może być reakcją kolejnej złośliwości.
 
 
ewulek
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 18:40   

tiliana napisał/a:

Granice, tak, granice można stawiać, ale to trzeba mieć świadomość, że granica nie jest po to, żeby męża zmienić, ale żeby SIEBIE CHRONIĆ przed krzywdą.


Mądre słowa ale jakże trudne do zrealizowania.

tiliana napisał/a:

U mnie sprawdza się jedno - kocham męża całym sercem, ale równie mocno kocham siebie. Kocham siebie całym sercem, ale równie mocno kocham męża. Mówię "STOP!" temu, co mnie krzywdzi, ale też daję mu ogrom miłości, wdzięczności, docenienia, dbam o jego (ale i o swoje!) potrzeby.... A poza tym, zostawiam mu wolność. JEst ze mna i budujemy razem.


Żeby gdzieś wyjść razem ....mąż albo aż taki uparty albo ja nie umiem go przekonać....
np. w wakacje dzieci nigdzie nie pojechały więc chociaż w niedzielę jeździłam z nimi to nad jezioro w inną niedzielę na rowery wodne, na basen....fajnie było tylko....smutno że bez meża...on nie chciał mimo że i ja i dzieci go prosiliśmy....mało tego to pretensje że baru nie pilnuję tylko objeżdżam....
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 19:06   

To jest do zrobienia, sama niedawno tego nie umiałam, a teraz już robię bez większego zastanowienia.

Możesz popłakać nad tym, co chciałabyś, że by było, a tego nie ma - to zdrowe, wypłakać taki żal. Sama czasami tak robię. Ale na siłę rzeczywistości nie zmienisz, nie zawrócisz Wisły kijem.

Dawaj miłość mężowi - tak, jak umiesz, ale SZCZERZE, a równocześnie broń siebie. Nie bierz do siebie jego słów, czynów, złośliwości - tam, gdzie cię bolą, ucinaj je krótkim i wyraźnym sprzeciwem wobec czynu, ale nigdy ich treści, a jak to nie podziała, zwyczajnie opuszczaj przestrzeń, w której przebywa mąż, to TEŻ jest postawienie granicy. A jednocześnie dziękuj mężowi za to, co robi, powiedz mu czasami, że go kochasz, zakomplementuj szczerze i bezinteresownie.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-31, 19:52   

tiliana napisał/a:
Granice, tak, granice można stawiać, ale to trzeba mieć świadomość, że granica nie jest po to, żeby męża zmienić, ale żeby SIEBIE CHRONIĆ przed krzywdą.


Otóż to .
Tymczasem tutaj na forum każdemu i w każdym przypadku nieomal
doradzają forumowicze .... postaw granice ,
jako lekarstwo uniwersalne NA ZMIANĘ MAŁŻONKA .



ewulek napisał/a:
Żeby gdzieś wyjść razem ....mąż albo aż taki uparty albo ja nie umiem go przekonać....


To nie kwestia upartości , ale OSOBOWOŚCI , zainteresowań itd.
Niestety , taki typ "wzięłaś" . :mrgreen:
Mąż domator kanapowy .
Jednak uważam , że każdego da się jakoś podejść , kwestia odpowiedniej przynęty .
Po co faceci chodzą na plaże ?
No chyba nie po to aby leżeć BEZ SENSU i się smażyć . :mrgreen:

Generalnie myślę , że kluczowe jest podniesienie jakości życia , że tak powiem
u ciebie .
A mąż być może , że zauważy zmianę i zechce dołączyć .
 
 
ewulek
[Usunięty]

Wysłany: 2017-02-01, 10:15   

tiliana napisał/a:


Dawaj miłość mężowi - tak, jak umiesz, ale SZCZERZE, a równocześnie broń siebie. Nie bierz do siebie jego słów, czynów, złośliwości - tam, gdzie cię bolą, ucinaj je krótkim i wyraźnym sprzeciwem wobec czynu, ale nigdy ich treści, a jak to nie podziała, zwyczajnie opuszczaj przestrzeń, w której przebywa mąż, to TEŻ jest postawienie granicy. A jednocześnie dziękuj mężowi za to, co robi, powiedz mu czasami, że go kochasz, zakomplementuj szczerze i bezinteresownie.


Już kiedyś (po jego zdradzie)to studiowałąm....coś chyba mi wyszło bo zostawił tamtą i Maryja na pewno pomogła. Teraz zależy mi cały czas, ale jakby wydaje mi się że ja nie umiem go podejść, a z drugiej strony to notoryczne proszenie o coś i jego "nie" mnie zniechęca.
Ale wiem ..musze się wziąć w garść i próbować zmienić sposób działania.

mare1966 napisał/a:

Mąż domator kanapowy .
Jednak uważam , że każdego da się jakoś podejść , kwestia odpowiedniej przynęty .
Po co faceci chodzą na plaże ?
No chyba nie po to aby leżeć BEZ SENSU i się smażyć . :mrgreen:

Generalnie myślę , że kluczowe jest podniesienie jakości życia , że tak powiem
u ciebie .
A mąż być może , że zauważy zmianę i zechce dołączyć .


"Jakoś życia" to kojarzy mi się z dobrem materialnym....a u nas tego nie ma.
Ale zgadzam się ...każdego da się podobno zmienić....ale na mojego co podziała....dodam że w wakacje zamiast pojechać z nami wolał rybki łowić w pobliskim stawie sam lub z kumplami przy piwku lub czymś mocniejszym. Mnie czasami szlak trafiał jak przyjeżdżałam i widziałam co on woli. No ale na siłę go nie zmuszę do niczego.


To nasze pożycie łóżkowe, to nie tak że całkiem nie ma, on przychodzi czasem do mnie do sypialni...albo bo chce seksu...albo (czasem mam wrażenie) bo coś tam w głowie świta że tak być nie może).
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8