Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pogubiłam się w życiu i mąż złożył pozew o rozwód
Autor Wiadomość
Redrose
[Usunięty]

  Wysłany: 2017-01-09, 19:43   pogubiłam się w życiu i mąż złożył pozew o rozwód

Witam.
Jestem Nowa i szukam pomocy, celu w życiu, sensu życia....
Znamy się z mężem od 7/ 8 lat a od ponad 4 jesteśmy małżeństwem. Byłam wierząca i praktukująca, nasze małżeństowo było cudowne, choć opisujac je to letnie w wierze. W 2015 roku dotknęła nas tragedia, po której jakby moje serce uschło/ umarło. Potrzebowałam jakby większej miłości, wiecej zainteresowania, doceniania. Mąż sie nie zmienił, prowadzi swoją firmę, więc ogromnie dużo pracuje. Ale starał się dawać mi ciepło, choć okropnie czułam się samotna.
Jak teraz widzę, ogrom negatywnych emocji, Foch na Boga, odsynięcie się od sakramentów otwiera furtkę złemu... nie trzeba było długo czekać.. na horyzoncie pojawił się mój Kolega z którym jakieś 10 lat temu byłam w pseudo- związku. I zaczęliśmy ze sobą korespondować- w szcególnosci przez portale społecznosciowe, czasem smsy.. Spotkaliśmy się około 3 - 4 razy zeby TYLKO pogadać, ale on dązył ciągle do zdrady... Pisał, wyznawał mi miłości, pisał co by zemną zrobił gdybyśmy byli razem... wciagałam się coraz barddziej w to pisanie.. umawialiśmy sie na jakies spotkania- ale Anioł czuwał nademną i nigdy do spotkań nie dochodziło - na całe szczęście.. Czułam się doceniana, wciągałam się w to korespondowanie, ale nie przykładałam do tego uwagi. Wiem jaki to typ człowieka wiec nie angażowałam się w to emocjonalnie - raczej trakotwałam to jako zabawę- nawet nie przywiązywałąm wagi by usuwać tą korespondencję...
Z mężem raz lepiej raz gorzej, ale starałam się by był zadowolony i szczęśliwy ...
Aż do pażdzernika 2016.. kiedy to poznałam bezczelnego,spooooooro młodszego chłopaka.. Kiedy okazało się, ze jest to brakt mojej bliskiej koleżanki i trochę zmieniłam do niego nastawienie- on z problemami, potrzebujacy pomocy starszej koleżanki etc...czułam się potrzebna :( I tak nasza relacja przez końcówkę paźdżiernika i listopad coraz bardziej się rozkręcała aż doszło do zdrady...Chciałam zakończyć relację z Młodym, ale okazał się typem manupulanta, szantażysty no i podobno Mega się zakochał i chciał ze mną stworzyć rodzinę... Mój mąż dowiedział się o zdradzie, potem przejrzał wszystkie moje portale, maile itp.. i "powziął informację" ze zdradzam go minimum od roku z tymi dwoma Panami.. W ciagu trzech dni się wyprowadził na początku grudnia i od razu złożył pozew o rozwód.
Dostałam jakby obuchem w głowę... Wiem, że przez moje pogubienie w życiu i bycie w jakimś amoku, przez nastawienie egoistyczne skrzywdziłam najblizszą mi osobę, którą strasznie Kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego...
Przystąpiłam do spowiedzi generalnej, codzinnie chodzę na Mszę św, odmawiam NP i litanię do MB rozwiązujacej węzły plus modlitwy do Świętych...
Mąż nie chce ze mną rozmawiać.. zabrał wszystkie swoje rzeczy.. stwierdził, że nie moze ze mną być, a skoro nie mamy dzieci to mój czyn przekreśla całe nasze małżeństwo..
Musi sie zdarzyć CUD by zmienił zdanie ... choć w trakcie odmawiania NP - sąd jeszcze nie ustalił terminu rozprawy, choć dostałam już pozew..
Podobno wszyscy znajomi i jego rodzina ( poza rodzicami jego i naszym znajomym, który tez został zdradzony przez żonę) każą mu się rozwieść, bo skoro raz tak zrobiłam to zrobię i kolejny...
Szukałam kontaktu z ogniskiem Sychar, ale bez odzewu :( szukałm pomocy u księży, by porozmawiać - ale kazdy zajety, bo to okres kolędowy..
Modlę się sama, poprosiłam tez o modlitwę znajomych... ale nie mogę dać sobie rady i ciągle zastanawiam się dlaczego tak zrobiłam, dlaczego zniszczyłam sakrament.. Czy jest jeszcze szansa za budowę od nowa?
Proszę o Modlitwę, bo Bo gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam jestem wśród nich...
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-09, 19:57   

Witaj Redrose na naszym forum.

Kazdy z nas posiada swój zbiornik na miłość. Gdy ten zbiornik mu sie opróżnia, robi wszystko, żeby ten zbiornik napełnić. Jedni szukają renomowanych stacji beznynowych, inni najtańszych. Ale po zatankowaniu najtańszego paliwa, często silnik odmawia posłuszeństwa. Tak było w Twoi przypadku.
Brak miłości często odbiera nam rozsądek.
Przeczytaj:
Gary Chapman, 5 języków miłości
Zrozumiesz, co napisałem wyżej.

Kontakt z naszymi ogniskami nie powinien być trudny. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/
Wyszukujesz najbliższe Twojego miejsca zamieszkania i sprawdzasz, kiedy w nim są spotkania. Najczęściej są to dwa terminy w miesiącu.
Gdybyś miała jakieś problemy z dotarciem do ogniska, napisz do lidera ogniska lub do któregoś z moderatorów forum.

Czytaj proszę inne wątki na naszym forum, również archiwalne. Jest w nich skarbnica wiedzy o kryzysach małżeńskich.

Pamiętaj również, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
 
 
Redrose
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-09, 20:49   

Dziekuję za szybką odpwiedź i reakcję... Jacek- Sychar
Przeczytałam fragmenty i już widzę o czym piszesz... prawda to.. nie zmienia to jednak sytuacji, że wybrałam najgorszą drogę z możliwych .. ;( Tak odebrało mi myślenie :( Mąż zamknął się na mnie :( nie chce walczyć o małżeństwo :( choć nie szuka zemsty, wiem ze sytuacja go boli :( nie umiem zrozumieć czemu tak odpuścił i czemu mu nie zależy.. może aż tak go zraniłam, że nie da się tego wybaczyć??
Czytałam wpisy na forum i mam ufność, nadzieję i wiarę ze Miłość zwycięża wszystko .. mam nadzieję, że Mąż prawdziwie mnie kochał ...
Napisałam juz dwa maile ze strony Sychar, ale do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi.. a kontaktu tel nie znalazłam ..
Modlę się by Bóg uratował małżeństwa będące w Kryzysie.. wierzę ze małżeństwo sakramentalne ma w sobie ogormną MOC i Siłę...
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-09, 23:26   

Redrose napisał/a:
Dziekuję za szybką odpwiedź i reakcję... Jacek- Sychar
Przeczytałam fragmenty i już widzę o czym piszesz... prawda to.. nie zmienia to jednak sytuacji, że wybrałam najgorszą drogę z możliwych .. ;( Tak odebrało mi myślenie :( Mąż zamknął się na mnie :( nie chce walczyć o małżeństwo :( choć nie szuka zemsty, wiem ze sytuacja go boli :( nie umiem zrozumieć czemu tak odpuścił i czemu mu nie zależy.. może aż tak go zraniłam, że nie da się tego wybaczyć??
Czytałam wpisy na forum i mam ufność, nadzieję i wiarę ze Miłość zwycięża wszystko .. mam nadzieję, że Mąż prawdziwie mnie kochał ...
Napisałam juz dwa maile ze strony Sychar, ale do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi.. a kontaktu tel nie znalazłam ..
Modlę się by Bóg uratował małżeństwa będące w Kryzysie.. wierzę ze małżeństwo sakramentalne ma w sobie ogormną MOC i Siłę...


Tak, Redrose, wybrałaś najgorszą drogę z możliwych
tak, Redrose, rozwaliłaś na dzien dzisiejszy waszą relację
tak, Redrose, odebrało ci myślenie ... głową ... resztę dośpiewaj
tak, Redrose, miłość zwycięża wszystko ... ale ta do Boga, nie do człowieka

Nie rozumiesz dlaczego mąż odpuścił?? Bo podeptałaś jego ego, poczucie wartości, całą męskość jaką posiadał sprowadziłaś do jednego.



No dobra, wiesz juz wszystko?


To teraz najtrudniejsza sprawa przed Tobą - wybaczyc sobie. Nie oglądać sie na męża, znajomych, rodzinę, tylko w sercu wybaczyc sobie ... To bardzo, bardzo trudne, ale bez tego nie ruszysz.

Bez męża dasz radę, bez wybaczenia sobie zabrniesz w ślepy zaułek. On może miec kilka etykietek, bardzo niszczących: depresja, alkohol, używki, myśli samobójcze...


I druga sprawa - zrozumienie swojego kroku, właściwie dwóch kroków. Co tak naprawde Tobą powodowało. Pusty zbiornik na miłość? egoizm? wczesniejsza strata?



I pamietaj, to ze inni uważają, ze zrobisz to kolejny raz, jest mało ważne. Ważne co Ty uważasz. Ja osobiście jestem zdania, ze jak już znalazłam tego w którym najbardziej zakochana jestem - czyli Jezusa, to nie szukam. Bo nikt mi takiej miłosci nie da.

Nawet mąż, ani żaden inny człowiek.

Skąd taka mądra jestem? Przeszłam to samo. Po 3 latach dramatu, jaki rozgrywał sie w moim domu po zakonczeniu romansu (też wykrytego przez męża), mogę powiedzieć, ze stoimy na starcie do naprawy małzeństwa. Na razie na starcie ...
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 08:06   

Cześć Redrose, taka myśl mi przyszła po przeczytaniu Twojego postu: zanim cokolwiek zrobisz spróbuj znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego w ogóle weszłaś w te sytuacje z "kolegami". Co takiego jest w Tobie, bądź się uruchomiło, że ryzykując małżeństwo chciałas przezywać tego rodzaju emocje.
Uważam, że to sprawa kluczowa.
Owszem- można sobie przebaczyć, można wytłumaczyc sprawę brakiem zainteresowania męża- jednak uważam, że sprawa jest dalece głębiej ukryta w Tobie.
Może na dzień dzisiejszy sama nie rozumiesz siebie, nie znasz odpowiedzi: dlaczego tak się sie zachowałaś. Myśle, że z tego względu dany jest Ci czas samotności, pozostania samej ze soba, aby w ciszy swojego serca znaleźć jasną odpowiedź.
W moim odczuciu jest to klucz do dalszego ułożenia swojej drogi.
 
 
Art
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 12:33   

Witaj Redrose.

w naszym życiu są róże trudne zakręty, ale dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia. Naszym zadaniem jest nie przeszkadzać Mu ale też współpracować z Nim.

zapraszam Cie do najbliższego ogniska Sychar. w najbliższą sobotę mamy spotkanie opłatkowe. szczegóły znajdziesz na stronie http://rzeszow-fara.sychar.org/

pozdrawiam
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 13:58   

Trudna sprawa .
Pierwszą wpadkę można by zrozumieć ,
drugą już ZNACZNIE trudniej .
Pójście do łóżka z jakimś gówniarzem nie wystawia dobrej oceny .
( nie wiem jak twój mąż , ale ja bym ten flirt z kolegą jeszcze przebolał ,
ale to przespanie się - to już mega trudna
prawie ( prawie ) nieodwracalna sprawa )
Miej nadzieję zatem w tym "prawie" .
Dla dzieci by przebolał , jak piszesz , więc jest do tego zdolny .
Kwesta czy na tyle aby zrobić to dla ciebie .


Myślę , że na wybaczenie sobie o WIELE za wcześnie .
Na wybaczenie od męża też o WIELE za wcześnie .
........... niestety

Pozytyw - jest ,
twoja przemiana .
W sumie może nawet i taka cena jest tego warta .

A co będzie dalej , trudno wyrokować .
Na pewno musisz być przeźroczysta dla męża ,
o ile to możliwe szczerze do bólu sytuację przedstawić ,
bez specjalnego "usprawiedliwiania się"
i dać mu czas na przemyślenie , może zmieni decyzję .
Szukać wsparcia u teściów .

To co napisała Betty też uważam za cenne .
 
 
Patriota
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 14:31   

Cześć Redros. Zgadzam się ze słowami Bety, zadaj sobie pytanie na początku: dlaczego? Piszesz, że kochasz męża. Smutne, ale zastanów się co piszesz. Jesteś kobietą otwartą, szczerą, czułą na ludzką krzywdę, ale przede wszystkim jesteś mężatką i o tym zapomniałaś. Budujące jest to, że Ty wiesz, że zrobiłaś coś złego, żałujesz i chcesz to wszystko "jakoś" poukładać. Ja jestem w sytuacji, gdy moja żona, nie zrozumiała jeszcze tego co Ty. Myślę, że Twój mąż potrzebuje ogromnego wsparcia, aby poukładać sobie to wszystko. Odpuścił..., może nie do końca. Na teraz po prostu stracił cierpliwość do Ciebie. Trudno jest wymazać żonę ze swojego życia. A sam pozew nie oznacza rozwodu. A nawet rozwód cywilny to nie jest koniec małżeństwa, przynajmniej nie wobec Boga.
 
 
Redrose
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 15:36   

utka2, masz rację najtrudniejsze przedemną... jak wybaczyć sobie zdradę i zniszczenie czegoś tak pięknego co nas łączyło i co mogło być .... ?? Póki co nie mam pomysłu ... Pracuję z psychologiem nad tym ...długa droga przedemną...
Tak dopadły mnie straszne wyrzut, ze skrzywdziłam najcudowniejszego człowieka, który kochał mnie tak jak potrafił...
Bety, traktuję ten czas jako rekolekcję.. i tak szukam odpowiedzi co uruchomiło takie działanie..
mare1966, wiem ze to co zrobiłam to najgorsza rzecz na świecie ... codziennie prepraszam za to siebie, męza, naszych znjomych i rodziny..
Z teściami rozmawiałam, ale oni nie będą mieszać się w decyzję ostateczną męża. Chcą byśmy próbowali naprawiać nasze życia.
Wiem, ze cieżko to wybaczyć, cieżko kochać.. Nie wiem co poza modlitwą mogę zrobić ? Walczę o męża- poakzuję mu, że żałuję, ze nadal go Kocham... ale chcę uszanować jego decyzję, a jego decyzją jest rozwód i chęć układania sobie życia na nowo, szczęśliwie.
Patriota, wiesz teraz jak patrzę z perspektywy czasu na to co zrobiłam i jak wmawiałam sobie, że mąż mnie nie kocha ( bo wazniejsza jest praca odemnie, bo nie miał romantycznych zachowań) to widzę jak egoistycznie patrzyłam na życie- było JA zamiast MY. Byłam naprawdę w jakimś totalnym amoku ( nie napisze opętana, bo to ja podejmowałam decyzję), ale czułam się jakby mnie Ktoś nafaszerował lekami i jakbym była winnym wymiarze ... Wiesz co przede wszystkim zapomniałam o Bogu ...
Myślisz, że mąż potrzebuje wsparcia mojego?? Ma rodzinę, znajomych i przed nimi się otwiera .. Może nie do końca - no OBY . Teraz wiem, że zawaliło się mu życie i ze jest wrakiem człowieka poniekąd. Choć twardy jest i racjonalny i całe życie przed nim w szczęsliwym zwiazku- jak to określił ( nie mając na myśli mnie).
Trudno jest wymazać żonę? żonę ktróra nie poszanowała wartości- nie wiem, nie jestem meżczyzną.. Przez cały okres bycia ze sobą nie mieliśmy kryzysów, postrzegani byliśmy za "idealne" małżeństwo, sami tak o sobie myśleliśmy.. i wszystko runęło.. Nie wiem - jak sobie poukłądać to wszystko :(

Proszę o modlitwę ..
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 15:59   

Redrose napisał/a:
jak patrzę z perspektywy czasu na to co zrobiłam i jak wmawiałam sobie, że mąż mnie nie kocha ( bo wazniejsza jest praca odemnie, bo nie miał romantycznych zachowań) to widzę jak egoistycznie patrzyłam na życie- było JA zamiast MY. Byłam naprawdę w jakimś totalnym amoku ( nie napisze opętana, bo to ja podejmowałam decyzję), ale czułam się jakby mnie Ktoś nafaszerował lekami i jakbym była winnym wymiarze ... Wiesz co przede wszystkim zapomniałam o Bogu ...


Dobrze, że zrozumiałaś to wszystko. Lepiej później niż wcale. A mąż?
Wszystko jest jeszcze możliwe, bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
 
 
Redrose
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 16:37   

twardy, konsekwencje w sercu i cięzar ten będę nosiła do końca życia... mam nadzieję, że Bóg Mi to wybaczy ... Proszę Matkę Maryję o to..
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 16:49   

Redrose napisał/a:
mam nadzieję, że Bóg Mi to wybaczy ...


Bóg jest miłosierny i wybacza nam zawsze. Musimy tylko go o to poprosić i pojednać się z nim w konfesjonale, wyznając swoje grzechy.
Większy problem to wybaczyć samej sobie, ale do tego potrzebny jest czas i wiele innych czynników.
 
 
Redrose
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 17:01   

twardy, dziękuję za te słowa. Tak by wybaczyć samej sobie potrzeba wiele pracy... Mam też nadzieję, że mąż mi wybaczy.. Czy to realne? Pokochać/ kochać i żyć po takim zranieniu??
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-10, 17:29   

Redrose napisał/a:
Czy to realne? Pokochać/ kochać i żyć po takim zranieniu??


Tak jak pisałem - dla Boga wszystko jest możliwe. Tylko,że Ty też musisz dać z siebie 100%, a nie wyłącznie liczyć na Boga.
Pracuj nad sobą, czytaj książki jakie tu na forum są polecane, zapisz się na 12 kroków, idź do najbliższego ogniska na spotkanie, itd...
A wiesz, że ja byłem chrzczony kilka kilometrów na wschód od twojego miejsca zamieszkania? W mieście na S... :-D
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8