Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak można udawać szczęśliwe małżeństwo
Autor Wiadomość
Patriota
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 00:09   Jak można udawać szczęśliwe małżeństwo

Witam Wszystkich serdecznie. Zaznaczam, że anonimowo jestem obecny na portalu od prawie 2 lat. Dzisiaj odważyłem się napisać, też nie wiem dokładnie dlaczego...
Ale od początku: W styczniu 2015r. dowiedziałem się, że moja żona spotyka się z innym. Był to dla mnie szok. Nie radziłem sobie z tym i powtarzałem jak tak można, jak... Syn również przeżył szok, problemy w szkole, emocjonalne, itd. Żona obiecała, że zakończy znajomość. Myślę, dla dobra dziecka, siebie ( w mojej rodzinie nie było nigdy rozwodów, zdrad, itp.) trzeba ratować rodzinę. Kobieta zbłądziła, zrozumiała, trzeba dać człowiekowi szansę. Jesteśmy z kilkunastoletnim stażem małżeńskim, nie rok, dwa... Po kilku tygodniach znowu wychodzi na jaw, że żona nie zakończyła tej znajomości, ale dalej trwa w "romansie". Rozmawiamy długo, żona wyprowadza się z domu. Mija miesiąc i prosi o powrót do domu. Zgadzam się i znowu biorą argumenty rodzinne górę, od zdrowego rozsądku. Mijają kolejne 3 miesiące. Znowu dowiaduję się, że romans trwa dalej. Żona "honorowo" wyprowadza się z domu i do dzisiaj jest poza domem. Podczas tego okresu mieszka z kochankiem ( żonatym ojcem), później sama, teraz u rodziców. Znajomość żony i kochanka trwa dalej, chociaż nie jestem z tym już na bieżąco jak kiedyś. Żona nie poprosiła już o powrót do domu. Z dzieckiem kontaktu też nie ma. On też nie chce mieć z nią. Ja chyba nauczyłem się z tym żyć. Kontakty to z reguły życzenia świąteczne. Ja się zastanawiam i co dalej. Kościół jest przeciwny rozwodom cywilnym. Ale co dalej. Zastanawiam się nad unieważnieniem małżeństwa. Ale nie wiem jak i czy są podstawy. Żałuję teraz, że byłem tak naiwny, ufałem, dawałem szanse i nic. Zastanawiam się nad stanem chorobowym żony, ale co to jest fascynacja drugą osobą, coś innego, czy tak naprawdę nigdy mnie nie kochała. Syn jest dla mnie wszystkim. Kocham go. Pragnę jego szczęścia. Daje mi siły do pracy, prowadzenia domu. Zbliżyłem się do Boga, a dokładnie nauczyłem się z Nim rozmawiać. Prosić, dziękować. Bóg ma jakiś plan na rozwiązanie tego impasu, ale jaki. Coś chce mi pokazać, czy ja mam sam coś zrobić?
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 06:57   

Witaj na forum :-)
Skoro jakiś czas nas już czytasz, to wiesz, że każdemu nowopiszącemu doradzamy daleko posuniętą ostrożność w podawaniu szczegółów osobistych.
Czy oprócz czytania forum zagłębiałeś się jeszcze w nasze materiały? Nagrania, książki, itp.? Warto, ponieważ mam wrażenie, że wiele rzeczy zobaczysz w innym świetle
Zwrócę Ci uwagę np. na to:
Patriota napisał/a:
Kościół jest przeciwny rozwodom cywilnym
Patriota napisał/a:
Zastanawiam się nad unieważnieniem małżeństwa.

Myślisz teraz bardzo "po ludzku". Oczywiście, że Kościół jest przeciw rozwodom. Ale z czegoś to wynika. Mianowicie z tego, że to Bóg jest przeciwny rozwodom, bo nie taki jest Jego pomysł na człowieka i małżeństwo. Kiedy to sobie uświadomisz, zmienia się perspektywa.
Podobnie jeśli chodzi o "unieważnienie małżeństwa". Znów - myślisz "po ludzku". Wedle widzenia Pana Boga i nauczania Kościoła nie ma czegoś takiego. Ludzkie myślenie jest takie, że jak jest ok, to cudownie, jestem w małżeństwie, a jak się robi nie ok, to od razu szukamy furteczki... Tymczasem po to przysięgamy "na dobre i złe", aby - kiedy przyjdzie to złe - dalej trwać w trudnym małżeństwie, czerpiąc od Boga siły i umiejętności do tego.
Patriota napisał/a:
Bóg ma jakiś plan na rozwiązanie tego impasu, ale jaki. Coś chce mi pokazać, czy ja mam sam coś zrobić?

I to jest kluczowe - jaki plan ma Bóg na Twoje życie na teraz....? Do rozeznania. Masz możliwość podejść na spotkanie jednego z naszych Ognisk?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 09:34   

Witaj Patriota

Patriota napisał/a:
Zastanawiam się nad unieważnieniem małżeństwa. Ale nie wiem jak i czy są podstawy.

Badanie ważności małżeństwa, w sytuacji, gdy wcześniej przeżyliście (mam nadzieje szczęśliwie) kilkanaście lat, są trudne i raczej prowadzą do stwierdzenia, że małżeństwo było ważnie zawarte.
Pamiętaj, że w Kościele Katolickim nie ma unieważniania małżeństwa. Można ewentualnie stwierdzić, że jego nigdy nie było. Dlatego mówimy o stwierdzaniu ważności lub nieważności małżeństwa.
Niestety w obecnych czasach zdarza się to coraz częściej. Ludzie naoglądają się TV, naczytają brukowców i stwierdzają: "jak inni mogą, to i ja mam prawo do szczęścia". Szczęście jest wątpliwe, co niestety wychodzi po pewnym czasie.
Ponieważ Twoja żona zostawiła również Waszego syna, nie jest to typowa sytuacja. Można przypuszczać, że jest to skutkiem pewnego infantylizmu emocjonalnego. Takie zachowania przejawiają dzieci z rodzin dysfunkcyjnych (alkoholowych, z przemocą, lub po rozwodzie, nawet emocjonalnym). Czy coś takiego było w rodzinie Twojej żony?

A teraz polecam nasze ogniska. Zobaczysz, że takich jak Ty jest więcej.
Nie jest to miłe doświadczenie, ale jak sam piszesz:
Patriota napisał/a:
Ja chyba nauczyłem się z tym żyć.

Nauczyłeś, ale czy przepracowałeś swoje emocje, czy je tylko głęboko schowałeś? Jeżeli przepracowałeś emocja, to powinieneś również przebaczyć żonie. To będzie droga to Twojego uzdrowienia. Jeżeli schowałeś swoje emocja, to niestety najczęściej po pewnym czasie one wybuchną ze zdwojoną siłą.
 
 
Patriota
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 10:44   

Dzięki za odpowiedzi. Mam możliwość podjechania na Ognisko Sychar. Zastanawiałem się nad tym wcześniej, ale tłumaczyłem to sobie różnie... Żona pochodzi z tzw. normalnego domu i środowiska. Nie do końca rozumiem na czym polega przebaczenie. Bo przebaczyć, to chyba nie to samo co zrozumieć całą sytuację. Przez cały czas, gdy żona jest poza domem, odzywała się jedynie wtedy, gdy miała jakąś sprawę. Grzecznie, np. czy możesz... Ja tak mogę... Zobaczyłem, że sytuacja nie zmierza do poprawy, ale do załatwienia swoich spraw. Ona grzecznie, ja grzecznie. Gdy zaczynam rozmowę poważną, to zaraz wybucha gniew. Najbardziej zależy mi na wychowaniu syna i to jest mój priorytet. Szczęśliwy już byłem w życiu, może nie potrafiłem tego docenić. Nie wiem. Ale nigdy nie zgodzę się na to, że obie strony są winne, gdy dochodzi do rozstania. A to tłumaczono mi niekiedy w konfesjonale. Kiedyś syn mi powiedział, że matka się zmieni, dopiero wtedy, jak osiągnie dno. Ale gdzie jest to dno? Sam chyba nawet nie chcę, żeby to osiągnęła.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 10:48   

Cytat:
Ale nigdy nie zgodzę się na to, że obie strony są winne, gdy dochodzi do rozstania. A to tłumaczono mi niekiedy w konfesjonale.

Patriota, przyjrzyj się zdaniu:

Za zdradę odpowiada zdradzający, za kryzys odpowiadają oboje.

Słowa "wina" tam nie ma.

Czy widzisz różnicę między winą a odpowiedzialnością? Czy widzisz swoją odpowiedzialność w tym kryzysie?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 11:13   

Patriota napisał/a:
Ale nigdy nie zgodzę się na to, że obie strony są winne, gdy dochodzi do rozstania.

Patriota
Też miałem z tym duży problem. Będąc w związku małżeńskim, będąc sobą, już w jakiś sposób jesteś odpowiedzialny. Bo jesteś. Po prostu żona czegoś nie znalazła w Waszym małżeństwie i zaczęła szukać gdzie indziej. Nie musiały to być powody poważne.
Słyszałem kiedyś taki powód odejścia kobiety od męża. Bo mąż miał wyjść na dworzec i wejść do przedziału, żeby pomóc nieść walizkę. Mąż był na dworcu, ale chwilkę spóźnił się ze znalezieniem żony w pociągu i ona zdążyła już wyjść. To według żony był powód jej odejścia do innego. Uwaga: to jest historia prawdziwa.
Nikt jednak nie mówi, że Ty jesteś winny za zdradę i odejście żony. To jest jej całkowita wina.
Przyjęcie swojej części odpowiedzialności (nie winy) za odejście żony pozwala łatwiej spojrzeć na sytuację.

Patriota napisał/a:
Kiedyś syn mi powiedział, że matka się zmieni, dopiero wtedy, jak osiągnie dno. Ale gdzie jest to dno? Sam chyba nawet nie chcę, żeby to osiągnęła.

Masz mądrego syna. :lol:
Niestety często tak się musi zdarzyć, że osiągamy swoje dno (choroba, brak pieniędzy, ostracyzm środowiskowy, ...). Jeżeli to nasze dno nie pozwala nam już spojrzeć w lustro, to wtedy zaczynamy się zastanawiać, czy coś da się zmienić.
Pamiętasz przypowieść o synu marnotrawnym? Dopiero głód zmusił go do zmiany myślenia.
To dno musi być dołujące, żeby przyznać się przed sobą, że źle postąpiliśmy. Dlatego im gorsze dno, tym większa szansa na opamiętanie. :-(
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 11:45   

Jacek-sychar napisał/a:
Pamiętasz przypowieść o synu marnotrawnym? Dopiero głód zmusił go do zmiany myślenia.
To dno musi być dołujące, żeby przyznać się przed sobą, że źle postąpiliśmy.



Dno i wodorosty , choć i tu jeszcze próbujemy w mule pływać . :mrgreen:
Tylko miłości w to nie mieszajmy .
Dobieramy się w pary ( zwykle K+M ) , bo tak NAM lepiej ,
znaczy się to kwestia "naturalna" , choć i oczywiście także emocjonalna ,
psychiczna , duchowa .
Ale generalnie ma to zaspokoić PRZEDE WSZYSTKIM NASZE potrzeby .
I trzeba tylko to ROZUMIEĆ , i być gotowym do życia w SYMBIOZIE ,
a pożytki będą zbierać oba osobniki .
Może i to mało romantyczne , ale MĄDRE ?

Zresztą "romantyczność" to wymysł ( teraz już produkt )
kultury "zachodniej" .
Obecnie to "jesteś tego warta , idź za głosem serca" w wersji żeńskiej
i "wieczny chłopiec , luzak , Ken " .
Taki facecik w ubrankach dziecka .

Na "Stwierdzenie nieważności" tej umowy małżeńskiej wpływ ma
to co PRZED jej podpisaniem i samym momencie .
To tak jak z Frankami , tamten "kościół" też nie uznaje rozwodów .
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 12:49   

Patriota,
Czy masz zabezpieczone alimenty na syna I rozdzielnosc majątkowa?

Czy też żona ma zero obowiązków wobec syna I partycypuje w majątku który Ty sam pomnazasz?
 
 
Patriota
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 13:30   

Zrobiliśmy rozdzielność majątkową z żoną. Alimenty otrzymuję, uzgodnione jedynie słownie. Miałem do siebie żal o tą rozdzielność, zrobiliśmy to polubownie z żoną, po "którymś" rozstaniu. Wygląda to może z boku tak, że zależy mi na kasie. Ja tylko chciałem zapewnić dziecku jakieś zabezpieczenie. Nigdy nie zależało mi na kasie. Chociaż byłem o to posądzany.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 13:32   

Nie oskarżaj się.
Zrobiłeś dobrze. Zabezpieczenie sytuacji materialnej Twojego syna to Twój obowiązek.
 
 
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 15:23   

Potrafię zrozumieć, że żona może zostawić męża, ale nie jestem w stanie zrozumieć, że potrafi zrezygnować z dziecka. Słyszy się o takich sytuacjach, jak dla mnie świadczy to o jakiegoś rodzaju zaburzeniach psychicznych, osobowościowych, czy zaburzeniach charakteru. Nie znam się, ale jeśli dom był, jak piszesz normalny to może być jakaś inna przyczyna.

W każdym razie warto zabezpieczyć siebie i syna przed ewentualnymi, ponownymi krzywdami ze strony żony czyli rzeczywiście ograniczyć kontakty, zwłaszcza jeśli syn ich nie chce i budować wasze życie jak najlepiej się da we dwójkę.
A za żonę i mamę trzeba się modlić o nawrócenie / uzdrowienie.
Dla syna ważną lekcją jest to jak reagujesz na tą sytuację, dochowanie żonie wierności, nie szukanie "nowych modeli" jest kluczowe. Poświęcaj synowi jak najwięcej czasu i uwagi, żeby wiedział, że jest dla Ciebie ważny, żeby miał poczucie własnej wartości. Bo zachowanie żony to sygnał dla syna, że jest niewiele wart, jeśli tak łatwo o nim zapomniała. To wszystko jest bardzo trudne, dobrze byłoby być w kontakcie z psychologiem dziecięcym.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 16:13   

Z Twojego postu Patriota wynika, że sytaucja jest jakby zawieszona w powietrzu- nie ma rozwodu, nie ma też życia małżeńskiego, jakiego można by oczekiwać. Zastanawiasz się, co dalej po ludzku z tym robić.

Bardzo Cię rozumiem.

Na początku gdy trafiłam na Sychar pomyslałam sobie: fajni ludzie, bardzo ładnie, ale to nie dla mnie. Jakieś tam trwanie w wierności, jakaś tam praca nad sobą.....
Ale..... jakąś drogę musiałam obrać.

Wydaje mi sie, że i Ty jesteś właśnie w takim punkcie obierania i decydowania, co dalej.
Zwłaszcza, że własnie były świeta, sylwester- być może spędzony samotnie!

Coż można powiedzieć? Mam w głowie jeden z ostatnich postów Mare, w którym napisał, że lekko wkurzony, ale kroczy dalej ścieżką Sycharu, która bynajmniej "plażą" nie jest, oddając tym samym stan i mojego ducha.

Masz dwie możliwości: albo żyć po Bożemu i trwać w wierności, albo puścić się z "nurtem" i szukać szczęścia z inną kobietą.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 16:16   

Dodam jeszcze i to: z tego, co piszesz stan separacji trwa nieco ponad rok.
Z doświadczenia osób tu obecnych wynika, że nie jest to bynajmniej długo!
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-05, 16:18   

Patriota napisał/a:
Alimenty otrzymuję, uzgodnione jedynie słownie.


Cóż , jak to mówią panie , należy się jak psu buda .
Nie kryj się z tym , a wręcz "rozgłaszaj" .
Nie jednej to "da do myślenia" . :mrgreen:


Kari napisał/a:
Potrafię zrozumieć, że żona może zostawić męża, ale nie jestem w stanie zrozumieć, że potrafi zrezygnować z dziecka.


No , brawo !
Niech wszyscy mężowie "znają swoje miejsce w rodzinie" .
...... a mąż pewnie jeszcze za pieskiem i kotkiem
no bo cóż bydlątka winne :mrgreen:


Kari napisał/a:
Bo zachowanie żony to sygnał dla syna, że jest niewiele wart, jeśli tak łatwo o nim zapomniała.


Dla mnie to bardziej sygnał , że niewiele warta też jako matka ,
a nie tylko żona .
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8