Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
rola rodziców / teściów w kryzysie
Autor Wiadomość
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-03, 19:48   rola rodziców / teściów w kryzysie

Słuchajcie,
może ktoś się wypowie w temacie. Chodzi mi o role rodziców czy teściów w kryzysie. Na ile ich wprowadzać w zawiłości sprawy, na ile prosić o pomoc. Moi rodzice deklarują wsparcie i chec pomocy, jeśli bym potrzebowała. Tesciowie udają, że nie widza problemu, a jeśli coś wiedza, to okrojona wersje męża.. Teściowa z resztą trzy razy zbagatelizowala moje prośby o pomoc i sygnały o alkoholizmie męża(jej syna), być może dlatego, że sama miała z tym problem...?
Powiedzcie mi proszę jak dobrze postępować z własnymi rodzicami i treściami? Na co uważać, czego unikać, a co warto..
 
 
sheenaz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 00:25   

Jesteśmy dorośli i nie powinniśmy liczyć na pomoc rodziców. Tzn na wsparcie - tak, ale nie pomoc w zmienianiu współmałżonka. Nie powinniśmy ich angażować i prosić o wplyw na czyjeś decyzje. Nasi współmałżonkowie są dorośli. Takie jest moje zdanie. I w myśl tej zasady, moge8 się wypłakac siostrze, przyjaciółce, ale nigdy nie oczekuję aby wplywaly na mojego męża (to by była manipulacja), ani też nie oczekuję, że będą miały o nim zle zdanie, albo zerwą z nim kontakt.
Mogą mnie wysłuchać, pocieszyć. Jednakże moja z nim relacja jest MOJA., i nie musi mieć wplywu na nasze otoczenie.
Gdy rodzice się wtracają, może to mieć przykre konsekwencje dla wszystkich. Z reguły trzymają (bez obiektywizmu) stronę swojego dziecka, raniąc jego współmałżonka. Gdy małżeństwo się dogada, pogodzi - trudno zapomnieć to co się usłyszało/doświadczylo od teściów. Relacje na zawsze mogą się popsuć.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 11:10   

Nie zgadzam się z tym co pisze sheenaz .

sheenaz napisał/a:
Nasi współmałżonkowie są dorośli.


No i co z tego ?
Twoje dzieci też będą dorosłe ( a może już są ? ) .
Rozumiem , że jak skończą te 18 lat , przestaniesz się
w jakikolwiek sposób odnosić do tego co robią itd.
Przestaniesz się angażować choćby tylko emocjonalnie ,
bo przecież pojęłaś , że są dorośli i to ICH ŻYCIE .


sheenaz napisał/a:
Gdy małżeństwo się dogada, pogodzi - trudno zapomnieć to co się usłyszało/doświadczylo od teściów. Relacje na zawsze mogą się popsuć.


Trudno zapomnieć to co się usłyszało od teściów ,
a łatwo zapomnieć to co się usłyszało od małżonka ,
albo co zrobił ?


--------------------------------------------

Wafelka napisał/a:
Powiedzcie mi proszę jak dobrze postępować z własnymi rodzicami i treściami? Na co uważać, czego unikać, a co warto..


Wszystko zależy od konkretnej sytuacji
i od tego jakich się ma rodziców i teściów .
Ty już niestety wiesz .
Z reguły niedaleko pada jabłko od jabłoni .
Ważne , że próbowałaś .
Nigdy nie wiadomo , co podziała ........... i kiedy .
Powinniśmy wykorzystywać wszystkie możliwości jakie mamy .
Nie widzę tu "manipulacji" .
 
 
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 14:05   

mare1966 napisał/a:
No i co z tego ?
Twoje dzieci też będą dorosłe ( a może już są ? ) .
Rozumiem , że jak skończą te 18 lat , przestaniesz się
w jakikolwiek sposób odnosić do tego co robią itd.
Przestaniesz się angażować choćby tylko emocjonalnie ,
bo przecież pojęłaś , że są dorośli i to ICH ŻYCIE .

Chodziło pewnie o to że szansa że ktoś wróci do porzuconego małżonka bo mamusia na niego/na nią nakrzyczała jest mikroskopijna.
 
 
sheenaz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 15:45   

mare, przeczytaj proszę, ze zrozumieniem, dwa pierwsze zdania mojego postu. Reszty nie musisz. Skup się na dwóch pierwszych.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 16:14   

Ogólnie odpowiem na pytanie wątku: rola rodzica jako opiekuna kończy się kiedy dziecko jest wiekowo (winno być 18 lat) przygotowane do wzięcia odpowiedzialności za swoje własne życie i przeradza się w rolę towarzysza w razie potrzeby, który czasem musi również i w tym towarzyszeniu powiedzieć dziecko STOP TO NIE MOJA ROLA I DZIAŁKA. Kiedy dziecko jest dorosła pozostaje głównie rola modlitewna za dziecko, czasem komuś się trafi że wpadnie w rolę dziadka/babci. Ale generalnie uważam, że po wychowaniu dziecka w życiu rodzica powinna się ukazać już nowa rola, nowe zadanie.
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 16:42   

Nie wiem, w jakim wieku są Wasze dzieci.
Ja mam dwie dorosłe córki, jedną zamężną od 1,5 roku.
Kilkakrotnie zdarzyło mi się zwrócić jej uwagę na to, czego ona nie dostrzegała lub uważała za mało istotne, a co dotyczyło relacji jej i męża a mojego zięcia.
Przegadałyśmy to. Czasem ona przyznaje rację mi, czasem ja jej.
Nie ma włażenia z butami w ich życie.
Ale gdybym widziała, że robi coś niewłaściwego wg.mnie, nie wyobrażam sobie milczeć- bo jest dorosła.
 
 
sheenaz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 18:28   

Mgła, to właśnie miałam na myśli - wsparcie. Pokazanie innego punktu widzenia itp. Uważam że nie jest rolą rodzica wywieranie wpływu. To by było załatwianie sprawy za dziecko. Wsparcie - tak. Manipulacja - nie.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 23:35   

mgła1 napisał/a:
Ale gdybym widziała, że robi coś niewłaściwego wg.mnie, nie wyobrażam sobie milczeć- bo jest dorosła.



No i to stanowisko jest także moim stanowiskiem . :mrgreen:
Rodzice mają takie prawo a nawet OBOWIĄZEK kiedy widzą , że dziecko błądzi .
Nie ważne , ile ma lat .
Może mieć i 60 .

Sheenaz ,
taka ostra rozmowa z dzieckiem które ma czasem 40 czy 50 lat
żonę i dwójkę dzieci oraz nową miłość 25-letnią
byłaby bardzo wskazana .
Tu się nie ma co bawić w grzeczności i pokazywanie "innego punktu widzenia" .
No i po co niby taka rozmowa , jak nie jest naszym celem "wywarcie wpływu" ,
patrz otrzeźwienie synalka .
Nie pamiętam kto , ale jakaś pani pisała , że teściowie zerwali kontakt z synem
i stanęli całkowicie po stronie synowej .
BRAWO za taka postawę - postawę twardej miłości
i postawienia granicy
............ a tak bardzo lubicie o tych granicach na okrągło . :mrgreen:
 
 
Leokadia
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 23:42   

Od niedawna sama jestem matką...
Moi rodzice zawsze mnie uczyli, że ze wszystkim ( w potrzebie) zawsze mogę się do nich zwrócić.
Wielokrotnie prosiłam o wsparcie- radą moją mamę, jaką tę starszą, mądrzejszą, patrzącą na mnie jak matka " z miłością, a krytycznie", która wie, w jaki sposób do mnie dotrzeć. Jak trzeba, przytulić, pogłaskać, albo potrząsnąć dość mocno, przedstawić również sensowne argumenty trafiające do mnie.
Uspokoić i załagodzić. Często zwracam się do mamy... ale nie po to, żeby się wtrącała w moje małżeństwo... a po to, żeby np. pomogła mi, bym to ja w tym małżeństwie dobrze funkcjonowała.
Żebym umiała też zrozumieć męża.
W krytycznej sytuacji, poprosiłam dwa razy teściową o pomoc... raz wysłuchała, coś tam poradziła...
drugim razem mnie zwymyślała...
Więc, wszystko zależy od człowieka.
 
 
sheenaz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-04, 23:57   

Ja nadal podtrzymuję swoje stanowisko. Wsparcie, rada (skorzystamy lub nie) - tak. Piszecie dokladnie to samo co i ja napisałam.
Jestem przeciwna nastawianiu rodziców przeciw małżonkowi. Proszeniu o interwencję. Teście? A co oni mogą? W większości przypadków staną po stronie swojego dziecka, które w tym celu przedstawi swoją wersję małżeńskiego pożycia.
Uważam, że poinformować można, jak ktoś ma taką potrzebę, lecz sprawy swojego małżeństwa załatwiać samemu.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 08:38   

Leokadia napisał/a:
W krytycznej sytuacji, poprosiłam dwa razy teściową o pomoc... raz wysłuchała, coś tam poradziła...
drugim razem mnie zwymyślała...


Leokadia , ty nie poprosiłaś teściową tylko
MATKĘ swojego "kochanego" synusia .
A matka zawsze będzie chciała "dobrze" dla swojego dziecka .
Więc nie ty jej wrogiem , ale syn przyjacielem . :mrgreen:

Matki są nieobiektywne ( z reguły , ale są wyjątki ) ,
z reguły zbyt silnie emocjonalnie związane z dziećmi .
Ojcowie ( teściowie ) chyba są bardziej obiektywni .
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 08:42   

Sheenaz
tak zgoda , mniej więcej piszemy to samo
tylko używamy innych pojęć i nieco inne znaczenie im przypisujemy .
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 08:58   

Rodzice zwykle przekazują dziecku część swoich problemów, albo są problemów dziecka w dorosłym życiu główną przyczyna. Wafelko - czy potrzebujesz angażować więcej "swoich mężów" w konflikt z tym, którego już masz? Oczekiwanie, ze wyjdą poza swoje dysfunkcje to zwykle głupota i naiwność.

Z własnego doświadczenia - nie polecam prób nacisku na współmałżonka poprzez rodziców. Mój mąż próbował i czkawką mu się to odbiło. A właściwie nam obojgu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8