Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy warto walczyć?
Autor Wiadomość
kojot28
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 07:10   

Nirwana,

Ja nie szukam nikogo, nie myślę dziś o założeniu nowej rodzinny dlatego uważam, że moja przysięga względem mojej żony jest ważna. Jeśli moja żona chce założyć nową rodzinę to nie będę jej utrudniać tego faktu.

Sprawy zaszły za daleko by teraz to odkręcić i liczyć na happy end.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 07:44   

kojot28,
Już się z tym przespałeś, wydaje mi się jednak, że to za mało.
Daj sobie czas, niech emocje opadną. Po tym co usłyszałeś nie jestem zdziwiony, że Twoja duma i ego są kompletnie rozbite, a bieżące myślenie i decyzje takie a nie inne.

Twoja żona mocno zbłądziła. Zdradziła Cię i mocno zraniła.
Zbyt łatwo to się stało, niestety takie czasy. Również dlatego nasze otoczenie, to z kim się zadajemy jest takie ważne, właściwe pomaga trzymać nam się właściwej drogi, pogubieni zaś przyklaskują zejściu na manowce.

To oczywiście nie jest żadne usprawiedliwienie.
Jak już emocje opadną, może spojrzysz na żonę inaczej.
Zdrada niestety jest dziś powrzechna, nie znaczy to, że "po" nie ma szans na pojednanie i budowanie małżeństwa.
Pytanie, czy będziesz chciał przyjąć swoją żonę gdy zdecyduje się wrócić.
I czy ona zrozumie co nawywijała i okaże należyta pokorę.
 
 
sakramentalna zona
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 08:06   

kasedo napisał/a:
kojot28 napisał/a:

Dziś Żona zadzwoniła znowu poruszyła temat pozwu o rozwód. Działa jak w amoku , uparta do granic absurdu. Mam wrażenie , że teraz nic i nikt nie zatrzyma jej działania w stronę rozwodu.


Wiesz..mój mąż też działa w amoku i chce rozwodu..a raczej jego kochanka...ja już poinformowałam męża, że nigdy nie zgodzę się na rozwód. Bo Go kocham i widzę szansę dla nas, dla naszego małżeństwa, dla naszej rodziny. Jemu się to nie podoba....no coz..on podjął wiele decyzji, które mnie się nie podobają. Muszę działać zgodnie ze swoim sercem i sumieniem.
Nie gódź się...to twoje życie i Twoja decyzja....walczysz o swoje sumienie i spokój duszy. Trzymam kciuki.

moderacja: poprawiono cytowanie


Kojot ...Kasia b madrze Ci napisala-moze jeszcze przemyslisz,czy nie warto zawalczyc?
A moze zona nie wie ,jak z tego wybrnac- kobiety tez maja swoja dume :-P
od siebie dodam ,ze staram sie robic tak,zeby nie stracic szacunku dla samej siebie a reszte zostawiam Opatrznosci ..
 
 
kojot28
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 08:55   

Tylko co oznacza w moim wypadku słowo "walczyć" ? Mam utrzymywać kontakt z żoną na zasadzie kolega? Mam jej mówić, że mi na niej zależy?

Ona teraz może nie powiem , że ma to gdzieś ale emocjonalnie jest związana z kimś innym te więzi się pogłębiają z każdym dniem. Czy chciałbym jej powrotu? Tak, ale pod warunkiem, że sobie wszystko przemyśli i będzie szczerze żałowała tego co zrobiła.

Nie pozostało mi nic innego jak prosić Boga o wskazanie mi drogi którą mam dalej iść.
 
 
kasedo
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 09:38   

kojot28 napisał/a:
Tylko co oznacza w moim wypadku słowo "walczyć" ? Mam utrzymywać kontakt z żoną na zasadzie kolega? Mam jej mówić, że mi na niej zależy?

Ona teraz może nie powiem , że ma to gdzieś ale emocjonalnie jest związana z kimś innym te więzi się pogłębiają z każdym dniem. Czy chciałbym jej powrotu? Tak, ale pod warunkiem, że sobie wszystko przemyśli i będzie szczerze żałowała tego co zrobiła.

Nie pozostało mi nic innego jak prosić Boga o wskazanie mi drogi którą mam dalej iść.

Walczyć..tak, o Siebie. Żonę...emocjonalnie zostaw....nawet nie jako koleżankę...jest Twoją żoną....
JA tak zrobiłam dwa miesiące temu..myslisz, że jest łatwo, że nie mam chwili zwątpienia? Zapytaj Jacka...lub Sakramentalną, lub Ilonę, Słonko GosięH, Kitkę.... :lol:
Nie dalej jak wczoraj..silna potrzeba zadzwonienia do męża, żeby zapytać dlaczego tak nas krzywdzi....?Pozostała mi błagalna modlitwa. I ta przejmująca świadomość, że przysięga złożona 23 września 2006 była najważniejszą decyzją w moim życiu. Mąż próbuje sb układać życią "z miłością jego życia"...wiesz jakie to straszne usłyszeć po 12 latach od ukochanego mężczyzny? Ale wiem, że to nie jest prawdziwa miłość...i nigdy nie zgodzę się na rozwód bez względu czy on będzie szczęśliwy z tego powodu czy nie.
Ty tak łatwo jej odpuszczasz, dajesz wolną rękę na życie w grzechu...czy to oznacza, że jej nie kochasz? Że nie zależy Ci na jej życiu?
 
 
MareS
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 10:22   

kojot28 napisał/a:
Twardy,


Nie chcę rozwodu , ale robiąc analizę plusów i minusów mojej postawy do sprawy rozwodowej wychodzi mi, że upieranie się przy braku zgody na rozwód będzie dla mnie więcej kosztowne niż łatwy/szybki rozwód.

Żony na siłę nie przyciągnę i choć taka postawa jest piękna to z drugiej strony patrząc na pewno dla osoby która chce się rozwieść jest irytująca i nie zrozumiała. Zresztą nawet upieranie się przy braku zgody prędzej czy później doprowadzi do rozwodu bo małżeństwo to związek dwóch ludzi którzy chcą w nim trwać i nie uda się to jeśli tylko jedna osoba tego chce.

Dziś Żona zadzwoniła znowu poruszyła temat pozwu o rozwód. Działa jak w amoku , uparta do granic absurdu. Mam wrażenie , że teraz nic i nikt nie zatrzyma jej działania w stronę rozwodu.

Wiem, że moje zachowanie nie spodoba się sycharkom. Podziwiam tutaj bardzo dużo osób m.in Jacka który trwa w swoim sakramentalnym związku , ale on ma chociaż dzieci które się nim zaopiekują na starość. Ja nie mam nikogo kto mi pomoże na starość , kto zrobi herbatę i pomoże przy zakupach.

Jestem w podobnej sytuacji co ty z tą różnicą, że jestem w trakcie rozprawy rozwodowej (żona żąda rozwodu z wyłącznie mojej winy a ja nie zgadzam się na rozwód). Też często biję się z myślami aby odpuścić i zgodzić się na rozwód. 2 tygodnie przed świętami przed mszą św. modliłem się i pytałem czy mam odpuścić. W czasie kazania dostałem odpowiedź. Ksiądz odwoływał się do postawy Jana Chrzciciela. Wtedy usłyszałem: zero kompromisu, żadnych ustępstw dla zła. I trzymam się tego.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 11:54   

kojot28 napisał/a:
Nirwana,

Ja nie szukam nikogo, nie myślę dziś o założeniu nowej rodzinny dlatego uważam, że moja przysięga względem mojej żony jest ważna. Jeśli moja żona chce założyć nową rodzinę to nie będę jej utrudniać tego faktu.

Sprawy zaszły za daleko by teraz to odkręcić i liczyć na happy end.

Kojot, z jednej strony mówisz, że przysięga jest dla Ciebie ważna, a z drugiej, że nic nie będziesz robił. To nielogiczne, tak jak zjawisko wierzącego niepraktykującego.

Z innej strony Ci to pokażę. Przysięgając żonie przysiągłeś jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i nieopuszczenie aż do śmierci - jako facet, mężczyzna, czyż nie? W tym wszystkim mieści się walka do końca, "aż do śmierci" - właśnie jako facet.
My, kobiety lubimy takich co walczą "aż do śmierci". Jasne, przez swoje zranienia czasem wybieramy Piotrusiów Panów, czy innych delikwentów, jadących przez życie na poczuciu bycia ważnym, sławnym i bogatym, ale to po jakimś czasie pryska. Zostaje wizja faceta wpisana nam przez Boga w nasze serca.
Tę wizję sobie spokojnie możesz prześledzić przez literaturę i filmy, zaczynając od Rycerzy Okrągłego Stołu, lecąc sobie przez trylogię Sienkiewicza, Waleczne Serce, Władcę Pierścieni i Gladiatora. Taka mała garsteczka przykładów tylko ;-)

Pytanie do Ciebie - czy chcesz być takim mężczyzną, jakim Cię faktycznie Bóg stworzył? Bo właśnie masz okazję takim się stawać. Nie zmarnuj jej!
 
 
kojot28
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 14:16   

kasedo napisał/a:

Ty tak łatwo jej odpuszczasz, dajesz wolną rękę na życie w grzechu...czy to oznacza, że jej nie kochasz? Że nie zależy Ci na jej życiu?


Kocham żonę i zależy mi na niej , ale nie mam wpływu po za modlitwą na jej zachowanie i postępowanie.

Nirwanna napisał/a:

Kojot, z jednej strony mówisz, że przysięga jest dla Ciebie ważna, a z drugiej, że nic nie będziesz robił.


Ja nawet nie tyle nie chcę nic robić co nie wiem co ja mogę robić po za walką o siebie.


Nirwanna napisał/a:

Z innej strony Ci to pokażę. Przysięgając żonie przysiągłeś jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i nieopuszczenie aż do śmierci - jako facet, mężczyzna, czyż nie? W tym wszystkim mieści się walka do końca, "aż do śmierci" - właśnie jako facet.
My, kobiety lubimy takich co walczą "aż do śmierci". Jasne, przez swoje zranienia czasem wybieramy Piotrusiów Panów, czy innych delikwentów, jadących przez życie na poczuciu bycia ważnym, sławnym i bogatym, ale to po jakimś czasie pryska. Zostaje wizja faceta wpisana nam przez Boga w nasze serca.
Tę wizję sobie spokojnie możesz prześledzić przez literaturę i filmy, zaczynając od Rycerzy Okrągłego Stołu, lecąc sobie przez trylogię Sienkiewicza, Waleczne Serce, Władcę Pierścieni i Gladiatora. Taka mała garsteczka przykładów tylko ;-)



Nirwana, w moim przypadku jedyne co mogę zrobić dla mojej Żony to modlić się za nią. Wizja walki jest piękna i chciałbym ją wcielić w swoje życie , ale by to nabrało rzeczywistości moja żona musiałaby choćby myśleć o nas jak o małżeństwie. Rozwód cywilny choć jest złem i mam tego świadomość ,to nie zgadzając się na niego nie stanę się cudownym małżonkiem. Waham się ciągle, obiecałem mojej żonie nie robić jej problemów.

Żona dzwoni, rozmawia ze mną zachowuje się jak dziecko , chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Dziś usłyszałem, że nie jest w stanie złożyć pozwu o rozwód bo nie przychodzi jej to łatwo. Zawiedli mnie bardzo teściowie, którzy co prawda wyrazili sprzeciw przeciwko wiązaniu się ich córki z nową osobą , ale jednocześnie poprosili ją by mi nigdy o tym nie powiedziała.

A i jeszcze jedno... Moja Żona nie Kocha Kowalskiego, tak wychodzi z czynów i jej słów. A jest z nim bo on się mocno zaangażował. Dziwne , zna dziewczynę dwa miesiące i w tym czasie dał jej dostęp do konta bankowego,klucze od mieszkania, piny i kody ogólnie wszystko to co daje się osobie którą się już dobrze zna i można jej zaufać.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-25, 15:04   

kojot28 napisał/a:
Wizja walki jest piękna i chciałbym ją wcielić w swoje życie , ale by to nabrało rzeczywistości moja żona musiałaby choćby myśleć o nas jak o małżeństwie.

Guzik prawda. Weź sobie obejrzyj te filmy, choćby te przeze mnie podane. Walczy się tam do końca, choćby wydawało się, że sensu nie ma to już żadnego.
I wtedy właśnie wkracza Bóg, w to niemożliwe. Samo życie.
kojot28 napisał/a:
Rozwód cywilny choć jest złem i mam tego świadomość ,to nie zgadzając się na niego nie stanę się cudownym małżonkiem.

Zaczniesz być facetem, który wie czego chce i to realizuje, a nie tylko przyzwalająco płynie z prądem.
kojot28 napisał/a:
Waham się ciągle, obiecałem mojej żonie nie robić jej problemów.

Znasz powiedzenie o krowie? ;-) Nie jest niczym złym wycofać się z podjętej złej decyzji. Kmicica można za przykład zapodać. Że się tak tych literackich przykładów uczepię :->
 
 
MareS
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-26, 10:18   

Kojot, Nirwana trafiła swoimi wpisami w samo sendo problemu. Podczas jednych z kazań ks. Pawlukiewicz zadał pytanie do facetów: "Dlaczego faceci tak łatwo odpuszczają przy rozwodzie. Czy tak samo odpuścilibyśmy, gdyby w dniu ślubu (składając przysięgę małżeńską) ktoś zabierałby nam żonę i rodzinę."
 
 
kasedo
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-26, 10:54   

kojot28 napisał/a:
Kocham żonę i zależy mi na niej , ale nie mam wpływu po za modlitwą na jej zachowanie i postępowanie.

To mało?...większość z nas może tylko tyle, albo aż tyle. Ale czy to oznacza, że musimy się na wszystko godzić.? Każdy z nas przechodzi załamania, upadki...gigant doły :cry: , ale nawet jeśli wolą Pana jest nasze trwanie i modlitwa za współmałżonków, to dlaczego mamy się poddać. Walczymy o siebie, żeby zrozumieć swoją rolę w kryzysie, odzyskać swoją zakłóconą wartość, a co najważniejsze odbudować, naprawić relacje z Panem Bogiem. Czasami zbudować ją od nowa tj w moim przypadku....czeka mnie naprawdę ciężka praca...czy mój mąż wróci? Po ludzku...nie...bo jest szczęśliwy, bo to ona jest miłością jego życia, bo nie robi nic złego...bo ja też nie byłam idealną żoną.... Jako człowiek...mam zwątpienia...ogromne....często tonę...Twoja żona chce rozmawiać, jest obok...a mój mąż uciął z nami całkiem kontakt...Wczoraj, gdy syn napisał mu smsa..czy pamięta, że ma syna? dostał odpowiedź...przecież znasz mój numer :evil: :evil: :evil: A oceny na koniec półrocza dlaczego takie złe? :evil:
Odetnij się od żony...będzie bolało...BARDZO BOLAŁO....ale po jakimś czasie ten ból leciutko maleje...I dla siebie....nie gódź sie na rozwód...co Ona zrobiła takiego, że zasłużyła na taką Twoją hojność? Przecież ślubowałeś...na dobre i złe, w chorobie i zdrowiu....Teraz jest źle, żona jest chora...Twoim obowiązkiem jest trwać przy niej....Może źle myślę, ale ja tak czuję.....
 
 
kasedo
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-26, 11:38   

Dostałam to wczoraj....
....jDojrzałość polega na tym, by bronić się przed krzywdzicielem, bo nikt nie ma prawa nas krzywdzić, a zwłaszcza ten, kto ślubował nam miłość. Obrona powinna jednak przybierać taką formę, która jest zgodna ze złożoną przysięgą małżeńską. Jeśli krzywdzicielem jest mąż alkoholik, to obrona polega na korzystaniu z pomocy policji i innych instytucji. Mamy też prawo złożyć wniosek o przymusowe leczenie. Gdy to nie pomaga, krzywdzony małżonek ma prawo do cywilnej separacji małżeńskiej, by otrzymać alimenty i zakaz wstępu krzywdziciela do domu. W podobny sposób ma prawo bronić się małżonek zdradzany czy opuszczony.

Katolik nie powinien natomiast zgadzać się na rozwód cywilny, by nie pomagać współmałżonkowi w dalszym komplikowaniu sytuacji poprzez zawarcie ślubu cywilnego z inną osobą. Jeśli krzywdziciel nawróci się, przeprosi i wynagrodzi za wyrządzone zło, zasługuje na to, by mu przebaczyć i dać szansę na odnowienie miłości małżeńskiej i rodzicielskiej, a nawet wspólne zamieszkanie.

ks. Marek Dziewiecki
 
 
kojot28
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-26, 13:32   

Kojot:
Cytat:
Uświadomiłem sobie, że dopóki nie zerwę z przeszłością to ciągle będzie ze mną. To nie jest dobra Kobieta , skoro za nic ma miłość i wierność którą sobie ślubowaliśmy. Nie chcę sobie prawić komplementy , ale byłem dla niej dobrym mężem i każdy łącznie z teściami dawali mi to odczuć. Nie robiłem praktycznie NIC na szkodę naszego związku. Powiem więcej pracowałem nad wadami , i tak z bałaganiarza stałem się osobą niemal pedantyczną w domu.
wiesz co... Wiesz, że to pyszne jest tak o sobie mowić ?
Ty siebie tak widzisz, a żona ?
Skoro odeszła, to pewnie ma inne zdanie.
Zdajesz sobie z tego sprawę, mam nadzieję?




Cytat:
Powroty po zdradzie wydają mi się bez sensu. Dlaczego? Wyjaśnię Wam. Pomyślcie , ona ślubowała mi miłość , wierność dążyła do połączenia przed ołtarzem. Po to by po jakimś czasie usłyszeć od niej Nie Kocham Cię. Jeśli będzie chciała wrócić to będzie musiała znów obiecywać mi miłość i wierność tylko jak? Skoro ona się skończyła raz i na zawsze?

A ja myślę, że poczucie krzywdy przez ciebie przemawia

Moje doświadczenie mówi mi, że warto próbować.
Mimo wszystko.
I, naprawdę, moze piękniej byc niz poprzednio !


Ja patrzę tylko na siebie w Sakramencie Malzenstwa
Ja przysięgałam "na dobre i złe " i jakos nie było tam nic ze po zdradzie mam prawo sie wypisać z malzenstwa. Ja dochowuję mojej części przysięgi.

Cytat:
Brzydzę się nią, tym jak się zachowała. Potraktowała mnie jak zużytą chusteczkę do nosa i rzuciła na podłogę. Nie życzę jej źle, ale bardzo i to bardzo bym chciał by to coś ją nauczyło. Żeby zrozumiała jak to jest być po drugiej stronie barykady.
i to rozumiem. Przeszłam i przez taki etap. Taki, w którym brzydziłam sie dotyku męża, gdy chciał mi podać płaszcz.
Mozna i to przepracować.
Samemu będzie trudno.
Jezus!
Zaproś Jezusa
On leczy wszystkie rany.
Ostatnio zmieniony przez 2017-01-26, 15:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
takise
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-26, 14:33   

ja cię kojot bardzo dobrze rozumiem.....i tyle napiszę, bo znów mi moderacja nie puści :P
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9