Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Wiadomość. Czy dam radę walczyć, zapomnieć przebaczyć?
Autor Wiadomość
Rad
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-09, 16:31   

eśli w ogóle ma zdolność by dostrzec owe problemy. To co dla Rad jawi się problemem który można rozwiązać, dla jego żony może być oczywistą, nie wymagającą korekty, dodającą smaku, składową jej życia

Czy to znaczy ze tłumaczenie się problemami osobowości może dalej zdradzać i nie czuć wyrzutów A wręcz usprawiedliwienie ? Czyli żeby się ratować zmuszony będę poddać się ?
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-09, 17:09   

Rad napisał/a:
Nie wiem jak się zachować, przed chwilą napisał że pasuje- cokolwiek to znaczy. Kocham ją i dał bym jej czas na przemyślenie czego chce w życiu mieszkając jakiś czas osobno Ale obawiam się ze tracąc mnie z oczu znów zerwie się ze smyczy i zacznie spotkać się z kim popadnie co nie przeniesie nic dobrego.


A chciałbyś mieć żonę na smyczy?? Moim zdaniem jedyna droga miłości to jej dobrowolnosc. Jeśli żona hamuje się tylko wtedy jak jest pilnowana to znaczy, że ma spore problemy. Wiec może separacja nie jest najgorszym rozwiązaniem. Ktoś kto nie potrafi sam o siebie zadbać, siebie samego pilnować, nie będzie umiał być odpowiedzialnie z drugim..
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-09, 17:41   

Może nie mieć żadnych wyrzutów sumienia. Może nie mieć potrzeby żyć wg przyjetych ogólnie norm moralnych. Moze chcieć zaspokajać tylko swoje potrzeby i w ogóle nie myśleć o innych...a jej potrzeby są jakie są. Dla otoczenia, najbliższych jest to megatrudne do przyjęcia.
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-10, 08:09   

Rad napisał/a:
Czyli żeby się ratować zmuszony będę poddać się ?


może tak być...
 
 
Rad
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-15, 17:25   

Jeśli było by tak jak piszecie to co należało by robić,gdzie udać się po pomoc? W jaki sposób ja mógł bym jej pomóc? Chodzimy na wspólną terapię lecz bardzo powoli to idzie.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-15, 18:42   

Rad - terapia zwykle idzie powoli, cierpliwości. Ale jeżeli rzeczywiście żona ma problemy takie poważniejsze, to specjalistyczna terapia byłaby wskazana, nawet w zamkniętym ośrodku, jeśli trzeba. Ale to już muszą specjaliści wskazać, co moze być problemem i co z nim ewentualnie można robić.

Jeśli by się dało, to fajnie być pod opieką psychiatry, choćby po to, żeby koordynował działania. Inna osoba, która może coś takiego robić, to psycholog kliniczny.

Nie bój sie zmieniać lekarzy, jeżeli któryś nie podpasuje tobie, albo żonie. Ja i mąż dopiero za którymś razem trafiliśmy na osobę, która nam obojgu pasuje i która realnie, choć powoli, pomaga. Nie każdy pacjent pasuje do każdego terapeuty - trochę trzeba trafić :)

Cierpliwości i powodzenia. A co do problemów żony, no to bardziej się opieraj na opinii specjalistów, niż naszej - my nie mamy ani wiedzy, ani styczności z twoja małżonką, więc możemy tylko gdybać sobie i zgadywać.
 
 
Rad
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-30, 17:30   

Staję się obojętny.terapia nic nie wnosi, może nie nic ale naprawdę niewiele. Okazało się ze ona bo nie chcę nazywać jej żoną, ma bardzo wysoki temperament Ale niestety nie dla mnie.. Wczoraj właśnie na terapii poruszylismy temat możliwości zakochania się jej w kochanku Gdzie po jej słowach ze on na początku ją ustawił ze o buzeniu jego związku nie może być mowy , strasznie się zdenrwowała poplakała i wyszła. Terapeuta stwierdził że gdyby tak było i ona ciągle kłamie i nadal żywi uczucie do kochanka to terapia nie ma sensu. Jak dla mnie w tym cały szkopuł że ona jest w nim zakochana Ale wie że nie może ze strony kochanka liczyć na nic więcej jak sex i mimo tego nie ma zamiaru z niego zrezygnować, zastanawiam się po co ja jej w tym bagnie jestem potrzebny.?
 
 
Rad
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-01, 10:38   

Nowy fakt. Okazało się że ona nadal bardzo go kocha i to ją bardzo niszczy ,on po ko frontami ze mną gdzie ze strachem w oczach wypadł się wszystkiego,drugi raz widziałem takie spojrzenie, jest podobno na nią obrażony , czym zadaje jej ból . Samo życie.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8