Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja żona mnie z nienawidziła.
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-11, 14:34   

Aecjusz napisał/a:

Obecnie... Myślę, że za bardzo pielęgnuje w sobie zadane mi rany.
Zamiast je leczyć rozdrapuję je, co powoduje osłabienie mego zaangażowania.
Nie potrafię wybaczyć choćby tego, że moje relacje z rodzicami ucierpiały tak bardzo, co dodatkowo pociągnęło za sobą wygaśnięcie relacji z prawie całą rodziną. Nie potrafię.
Taka zadra wpływa na relacje na pewno. Zacząłem od żony uciekać. Od jej dominacji. Zaszywać się we własnym świecie


Aecjusz, pielęgnowanie urazy, rozdrapywanie ran, to TWÓJ WYBÓR.
To Twoja indywidualna reakcja na postawę żony/otoczenia. To osobista predyspozycja wynikająca z Twojej obecnej konstrukcji psychicznej....ta, z racji bycia DDA zmienia Twoją percepcję na tyle, że nie jesteś w stanie dostrzec że tak najbardziej krzywdzisz siebie...choć, pewne przebłyski masz. :-) Taką postawą nie rozwiązujesz problemów, lecz je generujesz.

Odnośnie Twoich relacji z rodzicami i całą rodziną.
Owszem, oczekiwania bądź żądania Twojej żony odnośnie zerwania kontaktu z Twoją rodziną mogą Cię ranić, ale tak naprawdę to ty podjąłeś decyzję o zerwaniu tych kontaktów.
Dlaczego więc czynisz głównie ją odpowiedzialną za istniejący stan rzeczy?
Nie sądzisz, że jest to ze wszech miar niedojrzałe zachowanie?
Jej żądania to jedno, Twoja na nie reakcja to drugie. Nie powinieneś robić NIC co generuje w Tobie konflikt wewnętrzny, poczucie winy etc.
Skoro cierpisz z powodu zerwanych kontaktów, nic nie stoi na przeszkodzie by je odnowić.
Jakość tych kontaktów nie będzie być może na początku satysfakcjonująca z uwagi na aktywny nałóg ojca, ale przy Twoim zaangażowaniu w naprowadzeniu siebie na właściwe tory (np. gruntowna terapia dla DDA), możesz odzyskać równowagę niezbędną do tworzenia ze swej strony zdrowych relacji. Poza tym, ojciec jest tylko elementem całej rodziny. Dlaczego miałbyś się alienować skoro w Twojej rodzinie jest wiele osób, w tym Twoja mama? Poczucie oparcia w rodzinie, poczucie tożsamości i przynależności do rodziny, są niezbędnym elementem zdrowego funkcjonowania.
Jesteś też już świadomy, że jest COŚ w Tobie, co może przyciągać pewien typ kobiet.
Ich wewnętrzne problemy będą rezonować z Twoimi i odwrotnie, to sprzężenie zwrotne, co w rezultacie, za każdym razem, będzie generować impas nie do pokonania.
Nie ma innej drogi do poprawy jakości swojego życia, jak najpierw zająć się sobą i swoją szeroko pojętą świadomością. Teraz błądzisz i jesteś nieświadomym współtwórcą trudności które są także dla Ciebie trudne do uniesienia. Zachęcam Cię gorąco do podjęcia się terapii. :-)
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-13, 11:55   

Kenya - zerwanie, czy też raczej bardzo mocne osłabienie relacji z rodziną, poprzedzone było długą walką, godzinami karczemnych awantur i wreszcie wprost postawionej ultimatum "albo oni, albo ja". Mimo tak postawionej postawie utzrymałem resztki kontaktu. To nie jest tak, że postawa mojej rodziny była bez zarzutu, ale chciałem dążyć sytuacji przynajmniej neutralnej. Teraz trudno mi czasem, kiedy żona robi że swoją rodziną wszystko to, za co mi robiła naprawdę karczemne awantury kiedy był mój kontakt z moją. Wręcz problemem było to, że odebrałem telefon od mamy " bo pozwalam się kontrolować", kiedy taką kontrolę uprawia właśnie żona.
Czasem mam wrażenie, że problemy w moim związku to węzeł gordyjski.
Ale tak, z każdym dniem uświadamiam sobie ogrom moich wewnętrznych problemów. Niezależnie od ich źródeł powodują one, że sam sobie blokuję drogę do radości, do szczęścia. Są we mnie pokłady wewnętrznego smutku - może zachowanie i działanie mojej żony to podświadome, czy może nawet świadoma od tego smutku ucieczka? Z takiego ludzkiego punktu widzenia to zrozumiałe. Ludzie z reguły uciekają od siewców smutku jak ja. Nie, nie jestem zawsze taki, ale jednak dosyć często ten stan się ujawnia.
Tak, czuję, że powinienem się poddać terapii. I to przede wszystkim dla siebie.
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-13, 12:12   

W moim związku nieco lepiej. Żona że mną rozmawia w miarę normalnie. I tylko znowu ta sytuacja zostawiła we mnie ślad...
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-13, 22:30   

Aecjusz napisał/a:
tylko znowu ta sytuacja zostawiła we mnie ślad...


tylko znów nie rozdrapuj tego, na miłosc Boską!!


Trudny z ciebie przypadek, mnie osobiście bardzo znany, mam taki w domu. Tak na szybko - wiecznym rozdrapywaniem ran niczego, NICZEGO! nie naprawisz, a popsuć mozesz wszystko. rozumiesz - WSZYSTKO!

Wybór należy do Ciebie
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-14, 10:46   

Wiem Utko. Po prostu się złapałem na tym i dlatego o tym napisałem. Nie mam już świadomego dążenia do rozdrapywania. To ie tak, że
Dzięki Bogu zewnętrzne objawy kryzysu ucichły, ale nie tracę czujności. Wiem, że dużo pracy przede mną. Różnego rodzaju pracy.
Czuję, nie, wiem, że powierzenie sprawy Bogu zmieniło bieg sprawy i uchroniło związek od natychmiastowego wpadnięcia w przepaść. Głęboko wdzięczny jestem Bogu za ten cud. Widzę starania żony by pohamować swój temperament. I ja staram się pilnować. Wiele pracy przed nami, bo nic nie jest zagwarantowane wbrew nam - jeżeli nie będziemy pracowali nad związkiem, nad uczuciem, szczególnie w sytuacji tak dużych różnic pomiędzy nami - to będzie zagrożenie.
Natchnęliście mnie Waszą wiarą. Dziękuję Wam za to.
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-27, 13:10   

Minęła chwila. Raz u nas lepiej, raz gorzej, ale poziom relacji jest jednak ciągle bardzo niski. Co chwila wybuchają jakieś pretensje. Niestety. Nie ma co prawda takiego notorycznego czepiania się o wszystko, ale ja jestem na delegacji od 2 tygodni i po prostu jesteśmy fizycznie oddzieleni.
Przedstawiłem propozycję, że usunę się z jej życia i zostawię jej wszystko co nasze w zamian za spokój, ale na ten temat nie chciała rozmawiać. Nie wiem, ale gdyby kogoś miała to zapewne skorzystałaby z takiej alternatywy. Opcją jest to, że czeka jak ułożą się sprawy z jej chorym ojcem i po prostu nie chce uruchamiać procesu, który mógłby się odbić na jego leczeniu negatywnie.
Modlę się o łaskę rozumienie tej sytuacji, rozumienia moich błędów, mojej postawy, jej postawy i jej motywacji. Ciągle są w tym pewne dla mnie zagadki, które mnie niepokoją.
Szkoda, że ona nie godzi się na terapię. MOże, jeśli wina jest wyłącznie po mojej stronie, cośbym sobie uświadomił, czego nie jestem w stanie dostrzec? Czesem tak bywa, że pod latarnią najciemniej. Od niej tego się nie dowiem, bo jedynie jestem karany. Wyjaśnienia dostaję szczątkowe i jakoś wydają się niepełne. Nieadekwatne do poziomu emocji i burzy w narzym małżeństwie. Przynajmniej w moim postrzeganiu.
 
 
makoch
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-28, 10:43   

Może jej jest tak dobrze, że jesteś ciągle na delegacji, może nie jest z Tobą z miłości, może widzi w tym jakiś interes? :-/
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-28, 14:17   

Nie sądzę. Niedawno bardzo narzekała, że dom ma na głowie, że w niczym jej nie pomagam. Jak jestem, to w domu pracuję, ale bywam rzadko i w tym czasie faktycznie dom jest w jej opiece.
Nie wiem. Z drugiej strony nie ma żadnej kontroli. Prawdę mówiąc ja będąc na delegacji też jestem poza kontrolą. Ja z tego nie "korzystam" bo ją kocham. Ona.. twierdzi że też nie. Pozostaje mi zaufać...
 
 
kitek
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-13, 18:25   

Czytając Twój wątek nasuwają mi się dwie rzeczy:
- pierwsza- to życie na odległość- sama to z mężem przeżyłam i wiem, że to nic dobrego i szczęścia z tego nie będzie, wcześniej czy później odejdziecie od siebie jeśli nie fizycznie to emocjonalnie na pewno
- druga- to związek niesakramentalny, niestety żyjecie w grzechu ciężkim i nie możecie liczyć na łaskę sakramentu małżeństwa zawieranego w kościele katolickim, a wszelkie kryzysy staracie się pokonać siłą ludzką, a niestety człowiek w takich sytuacjach nie pomoże sobie sam.
Może przez to, że trafiłeś na nasze forum, Bóg wzywa Cię do nawrócenia i radykalnej zmiany życia. Czyli rezygnacja z grzesznej relacji lub uregulowanie jej poprzez ślub kościelny i życie sakramentalne: spowiedź, komunia św. Nie wiem, ale takie mam przemyślenia. Jeśli żyjąc w grzechu ciężkim - umrzesz, to co wtedy??? Pomyśl o tym. Niech Cię Bóg błogosławi!.
 
 
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-14, 11:25   

Cytat:
Może przez to, że trafiłeś na nasze forum, Bóg wzywa Cię do nawrócenia i radykalnej zmiany życia. Czyli rezygnacja z grzesznej relacji lub uregulowanie jej poprzez ślub kościelny i życie sakramentalne: spowiedź, komunia św.

od 2013 roku staram się radykalnie zmienić siebie
pomaga mi w tym utrzymywanie bliskiej relacji z Bogiem- spowiedź, komunia, regularna modlitwa, msze święte, literatura, inni ludzie pracujący nad sobą we Wspólnocie.... to dla mnie całkiem nowy świat. I brakuje mi często siły...opanowuje zwątpienie i niechęć.... ale co mi pozostało? do starego życia nie chcę wrócić... a siedzieć na [....] i marudzić też nie chcę :)
Więc?

Moderacja: wulgaryzmom, nawet łagodnym mówimy nie
Ostatnio zmieniony przez 2016-12-14, 11:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Aecjusz
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-14, 21:29   

Kitek - niewiele miałem w życiu okresów, w których tak intensywnie myślałem o mojej relacji z Bogiem jak teraz. Można powiedzieć, że ta sytuacja kryzysu była starterem mojego obudzenia dla Boga. Niestety w przeszłości życie w materii pochłonęło mnie całkowicie, a żyjąc umarłem. To samo dotyczy mojego obecnego małżeństwa. Tak, za dużo w nim materii, za mało Boga, za mało modlitwy i zaufania. Nie mogę wymusić na nikim, na mojej żonie czegokolwiek, jedyna zmiana tak naprawdę, na którą mam wpływ to zmiana we mnie. Na tym się teraz skupiam. I każdy krok, który udaje mi sie zrobić uświadamia mi ile mam jeszcze do zrobienia. To tak, jakby opadały kurtyny i ukazywały nagą, niekoniecznie miłą, prawdę o mnie. Ale z drugiej strony nie mam innego wyboru jak kroczyć tą Drogą. Tam gdzie byłem czeka mnie tylko ból i rany. Co to oznacza tak naprawdę dla mnie? Wiesz, zaczynam wierzyć, że taka naprawdę najprawdziwsza prawda o mnie zgadza się w zupełności z Bożą Wolą. To tak naprawde trudno wysłowić. W tym momencie jestem na samiutkim początku, ciągle się potykam o swoje słabości, sprzeniewierzam, o czym znów wracam na kurs. To trudne. Czuję, że powinienem wiedzieć gdzie idę, ale tak naprawdę nie wiem. Pozostaje mi zaufać całkowicie Bogu. W tej chwili jestem jak ślepiec, posługuję się bardziej czuciem. Tak, myślę, że Bóg daje mi szansę na radykalną zmianę życia. Zgadzam się z Tobą.
Tak, odległość nie pomaga naszemu małżeństwu. Ale w tym akurat momencie czuję, że akurat to oddzielenie jest dobre. Wiem, że nie dałbym rady pracować tak intensywnie, modlić się, rozmawiać z Bogiem, z Jezusem. Że byłoby wiele emocji, sporów, swarów i kłótni. Uważam, że akurat teraz przebywanie razem tylko napędziłoby całkowity rozkład. Moja żona również ma szansę ochłonąć, przemyśleć. Nie skupia się tak na złoszczeniu się na mnie, jak to miało miejsce jeszcze jakiś czas temu.
Ale na dłuższą metę nie chcę tak. Bliskość fizyczna, mam na myśli nie tylko intymność, ale zwykłe przytulenie, dotknięcie Jej włosów, ujęcie dłoni w czasie spaceru, są mi potrzebne. Bez tego coś nam umyka.
Jędrek - tak trzymaj. Nigdy nie jest za późno. Ważne, że czujesz się z tym dobrze, że Twoja dusza wreszcie otrzymała od Ciebie należytą uwagę. Czasem przychodzi nam płacić za nasze wybory, ale nikt z nas nie jest stracony. Zwątpienie i niechęć są niestety często towarzyszami na pewnym etapie tej drogi. To jakby probierze, testy na ile jesteśmy prawdziwi w naszych wyborach. Sam ich doświadczam...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9