Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ile mam czekać?
Autor Wiadomość
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 11:02   ile mam czekać?

Cześć.
Pisałam tu kiedyś swój pierwszy wątek, kiedy radziłam się Was co robić w sprawie męża, który kłamie nałogowo, nadużywa alkoholu i spowodował długi, które będzie spłacał przez dwadzieścia lat. Bardzo mi pomogliście trzeźwo spojrzeć na sytuację.
Obecnie sytuacja u nas wygląda tak, że od lipca jesteśmy rozseparowani, bez oficjalnej separacji. Ja mieszkam z synem w naszym byłym wspólnym(bo teraz już tylko moim, po przeprowadzeniu rozdzielności majątkowej) mieszkaniu, a mąż sam.
Od momentu kiedy postawiłam sprawę jasno, że dalej nie może tak być (nałogi meża, długi, kłamstwa jedno na drugim) i, że dalej nie będziemy razem mieszkać, mąż coś próbuje robić, ale z marnym skutkiem. Ta terapia nie dobra, tamta też nie, ciągle coś nie tak, żeby porządnie wziąć się za naprawę tego, co się popsuło.
Mija 4 miesiąc życia bez męza w domu. Jest spokój i tak jak wyobrażałam sobie, że będzie w moim domu. Serdecznie, cicho, dobrze. Ale jestem w nim tylko ja i syn. Mąż, kiedy się pojawia, żeby zabrać syna na basen czy sportowe zajęcia, znów wnosi nerwowość i napięcie. Nie mam poczucia, że mu zależy na powrocie. Nie robi nic poza konieczne minimum typu "zawieźć, odwieźć". Rozmawiać nie chce, nie inicjuje.
Poprosiłam go by wyjaśnił mi pewne sprawy z przeszłości, w których pojawiały się kłamstwa, a które mogą mieć wpływ na ważność naszego małżeństwa. Odwleka rozmowę. Ile mam czekać? I co z tym robić? To dla mnie bardzo ważne.
Dodam, że codziennie się modlę za niego również. Oddałam całkowicie sprawy Bogu, proszę go codziennie o pomoc. I wiem, że tak jak jest teraz jest dobrze, że tak musi być póki co.

Ale pytam siebie, i Was może też, jak długo tak mam trwać? Co teraz zrobić..?
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 14:06   

Nic nie robić. Z kłamcą nie dogadasz się i ani prawdy się nie dowiesz, więc zostaw ten temat.
Jeśli zależy Ci na zbadaniu czy małżeństwo ważnie zawarte, to po prostu zbadaj.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 14:14   

Wafelko, jeszcze trochę cierpliwosci na pewno będzie ci potrzebne. Wbrew pozorom, od lipca do teraz - to bardzo krótko.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-25, 23:21   

Metanoja1 napisał/a:
Nic nie robić. Z kłamcą nie dogadasz się i ani prawdy się nie dowiesz, więc zostaw ten temat.
Jeśli zależy Ci na zbadaniu czy małżeństwo ważnie zawarte, to po prostu zbadaj.


Zależy mi. Ale zbadać jest mi bardzo trudno. Po pierwsze mąż nie jest ze mną szczery, po drugie jego rodzina nie współpracuje w temacie, po trzecie z powodu ochrony danych osobowych mam utrudniony dostęp do informacji. Cały czas liczę na to, że sam dojrzeje do tego, żeby powiedzieć prawdę. Wiele razy mówiłam mu, że kłamstwa powodują, że czuję wtedy, że ma mnie za idiotke, że mnie nie szanuje.
Wciąż nie wiem co było i co jest prawda a co kłamstwem.. i czy jest osoba, za która się podawal w czasie naszego narzeczeństwa..
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-29, 21:56   

Jutro mam porozmawiać z mężem. Wreszcie uznal, że może że mną omówić sytuacje.
Nie wiem jak powinnam się zachować, o co go pytać, czy w ogóle o cokolwiek..
Czy dopytywac co robi w sprawie swoich problemów, czy po prostu uznać, że powie to, co powie. Co jeśli z własnej woli nie będzie chciał podzielić się że mną informacjami o tym jak sytuacja długów, terapii ?
Chcialabym go zapytac wprost o pewne sprawy sprzed ślubu. Ale boje się czy powie mi prawdę, czy będzie znów coś zmyślał..

Mam też sporo swoich obserwacji i wniosków po tych trzech miesiącach separacji. Nie wiem czy powinnam się tym z nim dzielić czy zachować dla siebie. Nie są korzystne dla męża.

Boje się tej rozmowy jutro. Boje się, że znów uslysze to samo co zwykle..
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-29, 23:07   

Jest w trójce taka fajna audycja "Godzina prawdy" Prowadzący gościom, w sytuacjach, kiedy poruszane są tematy np. intymne, mówi, że w związku z tym, ze to godzina prawdy, to jeżeli nie chce ujawniać szczegółów tego dotyczących, to po prostu pominą temat. Możesz zastosować podobny zabieg w rozmowie z mężem.

Co do terapii i długów - ja bym zapytała tylko, czy mam się martwić, czy nie martwić.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-29, 23:16   

Wafelka napisał/a:
Jutro mam porozmawiać z mężem. Wreszcie uznal, że może że mną omówić sytuacje.
Nie wiem jak powinnam się zachować, o co go pytać, czy w ogóle o cokolwiek..
Czy dopytywac co robi w sprawie swoich problemów, czy po prostu uznać, że powie to, co powie. Co jeśli z własnej woli nie będzie chciał podzielić się że mną informacjami o tym jak sytuacja długów, terapii ?
Chcialabym go zapytac wprost o pewne sprawy sprzed ślubu. Ale boje się czy powie mi prawdę, czy będzie znów coś zmyślał..

Mam też sporo swoich obserwacji i wniosków po tych trzech miesiącach separacji. Nie wiem czy powinnam się tym z nim dzielić czy zachować dla siebie. Nie są korzystne dla męża.

Boje się tej rozmowy jutro. Boje się, że znów uslysze to samo co zwykle..


Skoro masz taki mętlik Wafelko i nie jesteś dobrze przygotowana sama na rozmowę, to poproś o światło Ducha świętego na to spotkanie i koniecznie wejdź w postawę UWAŻNEGO SŁUCHACZA męża.
Nie dzieliłabym się osobistymi wnioskami z mężem, pozwól niech zrobi to Duch św. w swoim czasie. Pozostaw je dla siebie. Jeśli mąż sam je dostrzeże, sam zdobędzie wiedzę, to będzie ona miała dla niego większą wartość, niż Twoje odkrycia....
Ty bądź sobą, niech widzi, że Ty masz się dobrze, że jest Ci lepiej, że bez Niego świetnie sobie radzisz, że On jest dla Ciebie ważny. Słowem bądź uprzejma i miła,jak na żonę i chrześcijankę przystało, nie szukaj w spotkaniu swojego własnego interesu, zejdź z własnych oczekiwań... ale jednocześnie zaznacz, co jest dla Ciebie ważne, istotne... ale oczywiście co jest wykonalne dla męża (nie wiem, czy akurat nie kłamanie i szczerość jego jest osiągalna ;-) ). Miej zawsze na uwadze to, że mąż Cię obserwuje i też wyciąga własne wnioski, z którymi się nie podzieli.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 08:57   

Metanoja, Tiliana dziękuję. Spróbuję zrobić tak jak piszecie. Wiem, że to najlepsza droga, ale wiem też, że będzie mi ciężko pozostać bez konkretów, jeśli takie nie padną. Ale może się uprzedzam. Chce wysłuchać męża. Właściwie wolałabym nic nie mówić, mówiłam juz tyle razy i to samo...
Dziękuję.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 21:21   

Nic dobrego, nic... :(
Trzymałam się, starałam się trzymać, ale oczywiście jestem za miękka w środku i był moment, że poleciały mi łzy.
Znów ogólniki, znów postawa roszczeniowa, o dialogu nie ma mowy.
Jest mi smutno i źle. Choć gdybym napisała, ze spodziewałam się zmian, to okłamywałabym samą siebie. Zbyt dobrze znam mojego męża. Zmian nie ma. Przemyślenia są, ale tylko jego własne, te same od wielu lat, z nikim nie weryfikowane.
Mówi, że nie zgadza się na ostateczne rozwiązania. Ale jednocześnie nie proponuje nic poza utwierdzeniem się we własnych teoriach i przekonaniach, które są dla nas destrukcyjne.
Jestem smutna, jest mi źle, bo może jednak przez chwilę liczyłam, że ta rozmowa przyniesie coś dobrego.. Nie przyniosła nic. Ustalenia organizacyjne.

Bez sensu..
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 21:40   

Wafelko, rozumiem, że jest w Tobie mnóstwo nadziei, ale te kilka miesięcy które jesteście w separacji, to naprawdę bardzo bardzo mało na konstruktywne przemyślenia - u Was obojga. Ciągle jeszcze jedziecie na emocjach, a nie na refleksjach. Trzeba Wam dużo więcej czasu. I pracy nad sobą. U Was obojga. Możesz zacząć sama, bez męża. Mąż być może dołączy, gdy przyjdzie jego czas refleksji.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 21:40   

Wafelko, tak jak ci psałam już... Te kilka miesięcy to BARDZO krótko.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 22:07   

Nirwanna, wiesz wydaje mi się, ze mam już dużo przemyśleń. Długo wszystko przegadywałam i z najbliższymi przyjaciółmi, i z rodzicami, i z osobami zupełnie z zewnątrz: psycholog, ksiądz.. Wszystko co miało prowadzić do naprawy naszego małżeństwa było moją inicjatywą. Więc emocje moje to po prostu moje miękkie wnętrze. Tak mam, że łatwo się rozklejam jakoś wewnątrz, jak ktoś wie jak mnie "zahaczyć". Choć jestem generalnie opanowana.
Nasze małżeństwo jest w poważnym kryzysie już długo, myślę, że około półtora roku, a gdyby się przyjrzeć bliżej to około trzech lat. Separacja to efekt odkrycia nałogu.

Nie wiem co mam zmienić w sobie... Już na tyle kompromisów poszłam, tyle razy "dawałam ostatnią szansę", byłam wyrozumiała tak, że inni pukali się w czoło. Ale w końcu zaczęłam stawiać granice. Może rzeczywiście te trzy miesiące to mało...

Ale czy przez trzy miesiące naprawdę nie można nic zrobić? Ja od kwietnia śledzę to forum, próbuję znaleźć pomoc, weryfikuję swoje poglądy na różne sprawy. Mój mąż nie robi nic co jakoś może podważyć jego dotychczasowe postępowanie i poglądy.

Najgorsze jest to, ze takie rozmowy powodują zniechęcenie u mnie... chęć odpuszczenia sprawy wreszcie.. ile można tak dalej?
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 22:33   

Wafelko, nie wiem, i pewnie nikt tutaj na forum nie wie, jak jest u twojego męża.

ale to, ze JESZCZE nie widzisz efektów, to nie musi znaczyć, ze on nic nie robi, nie idzie naprzód. Miałam taki moment, kiedy mi sie wydawało, tak jak tobie, ze ja tu pracuję nad sobą, i w ogóle... a mąż nic. A tymczasem on też pracował intensywnie... tylko że po cichu i po swojemu i do niczego sie nei przyznawał.

Możliwe, tylko możliwe... że tak jest też u twojego męża. A efekty jego pracy dostrzeżesz za następne 3 miesiace... albo i wiecej.

Może być też tak... że on pracuje w sferach, które nie są priorytetowe dla tego, żeby między wami było lepiej, ale są niezbędne do tego, żeby mógł pójść dalej i w końcu i do tych ważnych dla ciebie dotrzeć.

Chociaż może być też tak, ze on rzeczywiście nie idzie naprzód i nie pracuje nad sobą. Nie wiesz tego i nie możesz powiedzieć na podstawie tej rozmowy.

Zostaje ci uzbroić się w cierpliwość, mieć otwarte oczy i serce i dalej... pracować nad SOBĄ.
 
 
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 23:24   

Wafelka, ćwiczenie cnoty cierpliwości - BEZCENNE. :-)
Twoje oczekiwanie, spodziewanie, terminy, niecierpliwość powoduje, że sama się motasz jak w kołowrotku. I co, przynosi Ci to szczęście? Pomogło Ci? Mało tego, świadczy to o tym, że jednak trzeba popracować nad ZAUFANIEM BOGU I ZAWIERZENIEM MU.
Być może trzeba będzie poczekać kilka lat na drobną zmianę.
A być może nawet trzeba będzie w ogóle zejść z jakichkolwiek oczekiwań?
Scanariusze i terminy zwykle biorą w łeb.
"Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli"
Zyć dniem dzisiejszym, bo to właśnie ten dzień został Ci dany. Po co Bóg Ci dał w prezencie ten dzień, który mija? Po to, żebyś się martwiła w tym dniu co będzie za dwa-trzy miesiące? :mrgreen: Po to, byś tworzyła projekty plany terminy zmiany Twojego męża? ;-)
Dzisiejszy dzień został Ci dany dla wieczności.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8