Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ile mam czekać?
Autor Wiadomość
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-24, 23:57   

MareS napisał/a:

Po prostu myślę, że chcesz ułożyć sobie życie. Albo chcesz znać "prawdę", tylko co ta prawda będzie znaczyła dla Waszego syna.


Co to znaczy ułożyć sobie życie? Chciałabym wiedzieć na czym stoję. Wierz mi, modlę się każdego dnia by miec dobre rozeznanie sytuacji, w jakiej się znalazłam.. Nie mam pojęcia czy wszystko wiem o swoim mężu, mogę się domyślać, że jest jeszcze dużo brudow naprawdę paskudnych. I to mnie przeraża.
Póki co chronie swojego syna przed sytuacjami, jakich byl świadkiem, kiedy np. nie mogl obudzić śpiącego taty, który miał się nim opiekować, a po prostu wypił butelkę wina.. chronie go przed popychaniem, krzykiem..
A sobie próbuje zapewnic względny spokoj, żeby to wszystko ogarnąć. Zostałam bez oszczędności, z minimalnym zaangażowaniem męża w sprawy rodziny, z totalna niewiadomą co będzie jutro. Ufam, że jednak Bóg czuwa nade mną, oddalam mu te sprawę.
Jeśli to nazywasz układaniem życia, to tak, jest to dla mnie ważne.
 
 
MareS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 06:57   

Wafelka napisał/a:
MareS napisał/a:

Po prostu myślę, że chcesz ułożyć sobie życie. Albo chcesz znać "prawdę", tylko co ta prawda będzie znaczyła dla Waszego syna.


Co to znaczy ułożyć sobie życie? Chciałabym wiedzieć na czym stoję. Wierz mi, modlę się każdego dnia by miec dobre rozeznanie sytuacji, w jakiej się znalazłam.. Nie mam pojęcia czy wszystko wiem o swoim mężu, mogę się domyślać, że jest jeszcze dużo brudow naprawdę paskudnych. I to mnie przeraża.
Póki co chronie swojego syna przed sytuacjami, jakich byl świadkiem, kiedy np. nie mogl obudzić śpiącego taty, który miał się nim opiekować, a po prostu wypił butelkę wina.. chronie go przed popychaniem, krzykiem..
A sobie próbuje zapewnic względny spokoj, żeby to wszystko ogarnąć. Zostałam bez oszczędności, z minimalnym zaangażowaniem męża w sprawy rodziny, z totalna niewiadomą co będzie jutro. Ufam, że jednak Bóg czuwa nade mną, oddalam mu te sprawę.
Jeśli to nazywasz układaniem życia, to tak, jest to dla mnie ważne.

Z Twoich postów wynika, że jesteście aktualnie w separacji nieformalnej i to do czego dążysz możesz mieć bez rozwodu i stwierdzenia nieważności małżeństwa. Pisząc o "ułożeniu sobie życia" miałem na myśli ponowny związek (o ile dostaniesz stwierdzenie nieważności małżeństwa). Sorry ale to tak wygląda patrząc na Waszą sytuację z boku.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 11:56   

MareS napisał/a:

Z Twoich postów wynika, że jesteście aktualnie w separacji nieformalnej i to do czego dążysz możesz mieć bez rozwodu i stwierdzenia nieważności małżeństwa. Pisząc o "ułożeniu sobie życia" miałem na myśli ponowny związek (o ile dostaniesz stwierdzenie nieważności małżeństwa). Sorry ale to tak wygląda patrząc na Waszą sytuację z boku.


Wiesz, czuję, że trochę mnie atakujesz i oceniasz zupełnie bezpodstawnie.
Tu, na forum, nie opisuję każdego dnia i wszystkich spraw, choćby ze względu na obowiązującą zasadę pewnej poufności. To otwarte forum, każdy może czytać..

Rozmawiałam o naszej sytuacji z psychologami, księżmi, prawnikami cywilnymi i kościelnymi.
Wszyscy zwrócili mi uwagę na rzecz, której wcześniej nie widziałam. Że nasze małżeństwo może po prostu nie mieć podstaw, bo jedna ze stron dążyła do ślubu bez szczerych intencji.

Nie wiem czy wiesz co to znaczy patologiczne kłamanie... Ale można w nim trwać parę, paręnaście lat, prowadzić równoległe życia w taki sposób, że nikt się nie zorientuje. Ale zwykle następuje ten moment i wtedy wszystko się załamuje. Doszłam do tego po latach walki o nasze małżeństwo, nie wiedząc co stoi u podstaw kryzysu. Rozpatrywałam depresję, inne choroby powodujące bieżące zawirowania. Trwało to dobrych parę lat. W końcu odkryłam ukrywane długi, nałogi, alkoholizm, kłamstwa dotyczące spraw z przeszłości, kłamstwa w sprawie wyznawanych wartości, wiary (wyobrażasz sobie, że można chodzić z kimś na msze w czasie narzeczeństwa, ożenić się, potem chodzić coraz rzadziej, by po paru latach powiedzieć, że ślub kościelny nie miał większego znaczenia, a msza to takie pitu-pitu, do którego nigdy nie miało się przekonania?)... i zrozumiałam, że poślubiłam patologicznego kłamcę. Towarzysko bardzo miłego człowieka, zabawnego i elokwentnego.
Po rozmowie w poradni sądu kościelnego wiem, że mam podstawy występować o unieważnienie.

Odnoszę wrażenie, że uważasz, że powinnam trwać w tym małżeństwie. Więc spytam: dlaczego?

I od razu wyjaśnię: nie mam i nigdy nie miałam innych związków w trakcie małżeństwa. Nie o to mi chodzi, by sobie utorować drogę do ślubu z kimś innym. Szczerze: wolałabym, by mój mąż się nawrócił i by odnowił przyrzeczenia ślubne ze mną. Ale, jak ktoś już tu kiedyś napisał: może szarpię się bez sensu, bo on nie ma takiej mocy i woli...
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 12:39   

Wafelka napisał/a:

I od razu wyjaśnię: nie mam i nigdy nie miałam innych związków w trakcie małżeństwa.
Nie o to mi chodzi, by sobie utorować drogę do ślubu z kimś innym.

Wafelko, Twoje intencje są dla mnie całkowicie jasne i odbieram je pozytywnie. Wiem co leży u podstaw Twoich dociekań i rozumiem tę potrzebę. Dziwi mnie choć chyba raczej zaskakuje, że nie dla wszystkich jest to czytelne, ale tak bywa i to należy przyjąć. Powinnaś się natomiast nauczyć, żeby nie tłumaczyć się z powziętych przez siebie decyzji, zwłaszcza tych których dotyczy ocena Twoich intencji.

Myślę, że niemożność ostatecznego zdefiniowania rzeczywistości z uwagi na mężowskie skłonności, zwłaszcza te skrupulatnie ukrywane przed ślubem sprawia że masz ogromną potrzebę graniczącą z koniecznością by pewne kwestie określić i zdefiniować raz na zawsze. Tego wymaga stabilzacja Twojej egzystencji a nawet utrzymanie zdrowia psychicznego, wszak egzystencja w "schizofrenicznej" rzeczywistości, kiedy nie da się odróżnić kłamstwa od prawdy i odwrotnie, jest wielką udręką, na dłuższą metę nie do wytrzymania.

Gdyby okazało się że Wasze małżeńśtwo zostało zawarte nieważnie, to masz prawo dążyć do ułożenia sobie życia zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Pragnienie szczęścia jest zapisane w każdym z nas....i z tego też tłumaczyć się nie powinnaś. :-)
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 15:05   

kenya napisał/a:

Powinnaś się natomiast nauczyć, żeby nie tłumaczyć się z powziętych przez siebie decyzji, zwłaszcza tych których dotyczy ocena Twoich intencji.


Niestety mam z tym problem ciągle, jak widzisz.

kenya napisał/a:

Myślę, że niemożność ostatecznego zdefiniowania rzeczywistości z uwagi na mężowskie skłonności, zwłaszcza te skrupulatnie ukrywane przed ślubem sprawia że masz ogromną potrzebę graniczącą z koniecznością by pewne kwestie określić i zdefiniować raz na zawsze. Tego wymaga stabilzacja Twojej egzystencji a nawet utrzymanie zdrowia psychicznego, wszak egzystencja w "schizofrenicznej" rzeczywistości, kiedy nie da się odróżnić kłamstwa od prawdy i odwrotnie, jest wielką udręką, na dłuższą metę nie do wytrzymania..



Myślę, że trafiłaś w sedno. Nie potrafiłam tego opisać, zrobiłaś to za mnie. Dziękuję. Tak, życie w, jak napisałaś, "schizofrenicznej" rzeczywistości jest męką. I naprawdę wolałabym poznać całą, nawet najgorszą prawdę, niż budzić się z pytaniem "czym mnie dziś zaskoczy dzień w tej sprawie..." Mówiłam z resztą o tym tysiące razy mężowi. Wtedy kiedy zaczęłam odkrywać kłamstwa. Powiedziałam mu, ze poznanie prawdy, nawet tej paskudnej, brudnej i tej, której on sam się wstydzi, uwolni i jego i mnie od ciężaru, którego nie jesteśmy w stanie unieść... Życie w takiej niewiedzy co jest prawdą, a co fałszem, uniemożliwia zaufanie, sprawia, że zwyczajnie boję się, bo okazuje się, że nie wiem kim jest mój mąż..

kenya napisał/a:

Gdyby okazało się że Wasze małżeńśtwo zostało zawarte nieważnie, to masz prawo dążyć do ułożenia sobie życia zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Pragnienie szczęścia jest zapisane w każdym z nas....i z tego też tłumaczyć się nie powinnaś. :-)


Dziękuję, że mi to przypominasz... <3
 
 
MareS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 22:57   

Wafelka napisał/a:
MareS napisał/a:

Z Twoich postów wynika, że jesteście aktualnie w separacji nieformalnej i to do czego dążysz możesz mieć bez rozwodu i stwierdzenia nieważności małżeństwa. Pisząc o "ułożeniu sobie życia" miałem na myśli ponowny związek (o ile dostaniesz stwierdzenie nieważności małżeństwa). Sorry ale to tak wygląda patrząc na Waszą sytuację z boku.


Wiesz, czuję, że trochę mnie atakujesz i oceniasz zupełnie bezpodstawnie.
Tu, na forum, nie opisuję każdego dnia i wszystkich spraw, choćby ze względu na obowiązującą zasadę pewnej poufności. To otwarte forum, każdy może czytać..

Wafelka jeżeli Jezus Cię nie ocenia to jakie ja mam prawo to robić. Oczywiście nie musisz z niczego się tłumaczyć, bo to Twoje życie i Twoje decyzje i Ty będziesz się z niego tłumaczyć. Masz pełne prawo aby zbadać ważność swojego małżeństwa. Możesz też wybrać inną drogę, kiedy oddasz kierownicę swojego życia Jezusowi i przyjmować życie takim jakim jest i starać się przeżyć każdy dzień najlepiej jak możesz. Oczywiście ta droga jest trudniejsza ale i paradoksalnie łatwiejsza, bo w pierwszym przypadku szukasz swojego szczęścia w ludziach a w drugim cieszysz się z relacji z Bogiem a to ma taki wymiar, że na ludziach możesz się "sparzyć" a Bóg nigdy Ci nie powie "spadaj".
Bez względu jaki będzie rezultat sprawy w sądzie biskupim to niestety nadal będziesz skazana na kontakty z mężem, bo jest ojcem Waszego syna a decydując się na pozew możesz skrzywdzić jego najbardziej.
 
 
MareS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 23:22   

kenya napisał/a:
Myślę, że niemożność ostatecznego zdefiniowania rzeczywistości z uwagi na mężowskie skłonności, zwłaszcza te skrupulatnie ukrywane przed ślubem sprawia że masz ogromną potrzebę graniczącą z koniecznością by pewne kwestie określić i zdefiniować raz na zawsze. Tego wymaga stabilzacja Twojej egzystencji a nawet utrzymanie zdrowia psychicznego, wszak egzystencja w "schizofrenicznej" rzeczywistości, kiedy nie da się odróżnić kłamstwa od prawdy i odwrotnie, jest wielką udręką, na dłuższą metę nie do wytrzymania.

Gdyby okazało się że Wasze małżeńśtwo zostało zawarte nieważnie, to masz prawo dążyć do ułożenia sobie życia zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Pragnienie szczęścia jest zapisane w każdym z nas....i z tego też tłumaczyć się nie powinnaś. :-)

Powtórzę za Pulikowskim. Jeżeli przez 10 lat małżeństwa wszystko było ok a później mąż się zmienił, to stało się to z jej powodu. (oczywiście nie jest to dosłowne cytowanie ale chodzi mi o sens). Zakładam, że Wafelka szczerze i zgodnie ze swoją wolą złożyła przysięgę małżeńską przed Bogiem. Jeżeli mąż zrobił to fałszywie to jest jego problem ale czy zwalnia żonę z przysięgi to moim zdaniem każdy sam winien rozważyć w swoim sumieniu.
Odniosę się do swojej sytuacji. Jestem 25 lat po ślubie. Rok temu żona stwierdziła, że nasze małżeństwo jest nieważne (na 1 rozprawie rozwodowej - w mojej diecezji aby złożyć wniosek do sądu kościelnego trzeba mieć rozwód cywilny - dowiedziałem się, że szantażowałem żonę aby wyszła za mnie). Po ludzku moje małżeństwo już nie istnieje i raczej sąd orzeknie rozwód mimo mojego sprzeciwu. I chociaż czasami dopada mnie smutek i żal, że do końca życia będę już samotny to jednak ważniejszy dla mnie jest Bóg, bo to przed Nim przysięgałem i nie mam prawa nikogo obwiniać za swój wybór żony. Ponadto zgodnie z 1 przykazaniem nie jest dla mnie ważniejsze moje ja i to co ja chcę niż Bóg.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-25, 23:40   

MareS napisał/a:


Powtórzę za Pulikowskim. Jeżeli przez 10 lat małżeństwa wszystko było ok a później mąż się zmienił, to stało się to z jej powodu. (oczywiście nie jest to dosłowne cytowanie ale chodzi mi o sens). Zakładam, że Wafelka szczerze i zgodnie ze swoją wolą złożyła przysięgę małżeńską przed Bogiem. Jeżeli mąż zrobił to fałszywie to jest jego problem ale czy zwalnia żonę z przysięgi to moim zdaniem każdy sam winien rozważyć w swoim sumieniu.


Pulikowski nie należy do moich ulubionych mówców. Za dużo uogólnień i podejście bardzo stereotypowe. Tak jakby zmiana człowieka była możliwa jedynie w wyniku działania drugiej osoby. Ludzie zmieniaja się w wyniku roznych okoliczności. A czasami nie zmieniaja się, ale ujawniają lub są demaskowani... pisałam już tu wyżej o patologii kłamstwa..

Nie było dobrze przez 10 lat malzenstwa. Tylko przez 10 lat nie potrafiłam postawić pewnych kwestii jasno i bronić siebie. Poza tym o wielu sprawach nie wiedziałam zwyczajnie... Znów się tlumacze...mialam tego nie robić.


Gdyby było tak jak piszesz, nie byłoby możliwości stwierdzenia nieważności zawarcia małzenstwa. A jednak jest. I orzeka się ją parom o różnej długości stażu.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-26, 14:50   

Moim zdaniem tak w kwestii samego małżeństwa jako sakramentu ,
jak i stwierdzania nieważności
mamy wiele problemów .
Sama procedura stwierdzania nieważności ( i prawo kanoniczne w tym temacie )
jest bardzo młoda , a kryteria bardzo nieostre .
Dlaczego ?
Moim zdaniem dlatego , że w sumie nie ma precyzyjnych i pewnych przesłanek
kiedy faktycznie dochodzi a kiedy nie do ZAISTNIENIA małżeństwa
rozumianego jako małżeństwo sakramentalne .
Tu rzeczywistość ludzka spotyka się z rzeczywistością boską .
Podobnie zresztą jest w Sądzie Biskupim .
Zresztą , przecież nie ma pewności co do zgodności wyroku
z tym jak to "widzi" Bóg .
Co komu po wyroku jednak LUDZKIEGO Sądu Biskupiego , na sądzie ostatecznym ?

Było w tym temacie już sporo na forum dyskusji .
Moim zdaniem , nie znaleźliśmy odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości .
A szukałem dość intensywnie , bo sam mam taką sytuację dość niejednoznaczną .
Ważne i nieważne .


Myślę jednak , że wprowadzenie procedury stwierdzenia nieważności
idzie jakby "pod dzisiejsze czasy" , także rozwój psychologii ,
kontakty z protestantyzmem .
Poniekąd , tu niczego nie odkrywam ,
stwierdzanie nieważności jest zwykle "furtką"
do "legalnego" wypisania się z uciążliwej sytuacji
i odzyskania wolności w świetle prawa Kościoła .
I nie jest dziwne , że ludzie z tego korzystają .
 
 
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-27, 10:08   

mare1966 napisał/a:
Moim zdaniem dlatego , że w sumie nie ma precyzyjnych i pewnych przesłanek kiedy faktycznie dochodzi a kiedy nie do ZAISTNIENIA małżeństwa
rozumianego jako małżeństwo sakramentalne .
Tu rzeczywistość ludzka spotyka się z rzeczywistością boską .
(...)
Zresztą , przecież nie ma pewności co do zgodności wyroku z tym jak to "widzi" Bóg .
Co komu po wyroku jednak LUDZKIEGO Sądu Biskupiego , na sądzie ostatecznym ?

Czyli mniej-więcej tak jak z sakramentem spowiedzi św. - ksiądz A nie udzieli rozgrzeszenia a ksiądz B za to samo zada 3 x "Ojcze nasz" i puści do domu. Czy osoba która była w konfesjonale u księdza B a potem przyjmuje Komunię Świętą dopuszcza się wówczas świetokradztwa? No raczej nie.

mare1966 napisał/a:
Myślę jednak , że wprowadzenie procedury stwierdzenia nieważności
idzie jakby "pod dzisiejsze czasy" , także rozwój psychologii ,
kontakty z protestantyzmem.

Swego czasu zapewnie w podobny sposób komentowano Msze Św. w językach narodowych i celebrowane twarzą do wiernych. Myślisz że Duch Święty dopuściłby do praktykowania procedur niezgodnych z bożą myślą?
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-27, 13:44   

pachura napisał/a:
Czyli mniej-więcej tak jak z sakramentem spowiedzi św. - ksiądz A nie udzieli rozgrzeszenia a ksiądz B za to samo zada 3 x "Ojcze nasz" i puści do domu. Czy osoba która była w konfesjonale u księdza B a potem przyjmuje Komunię Świętą dopuszcza się wówczas świetokradztwa? No raczej nie.


Pachura .
A czy osoba która była w konfesjonale u księdza A i nie dostała rozgrzeszenia ,
a potem poszła do księdza B i za to samo dostała 3 x "Ojcze nasz"
i potem przyjmuje Komunię Świętą
to dopuszcza się świętokradztwa czy nie ?


pachura napisał/a:
Myślisz że Duch Święty dopuściłby do praktykowania procedur niezgodnych z bożą myślą?


Procedury tworzą ludzie , a nie Duch Święty .

==================================
Proponuję jednak pozostać przy stwierdzaniu nieważności .
Z reguły nikt nie występuje o stwierdzenie nieważności , jak się w małżeństwie układa .
I nikt sobie nie zawraca głowy , czy jest "ważne" .

Ta procedura jakoś tak rozluźnia ten węzeł małżeński .
A czy Bóg tego chce ?
...... nie wiem
Może sam Kościół zbyt mocno wiązał te węzły ,
więc teraz rozluźnia .



Kiedyś nie było celibatu Pachura ,
teraz jest .
Uważasz , że to duch Święty "zmienił zdanie" ? :roll:
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-27, 13:56   

pachura napisał/a:
Myślisz że Duch Święty dopuściłby do praktykowania procedur niezgodnych z bożą myślą?


Duch Święty nie dopuściłby.
Pod warunkiem, że się GO wzywa, słucha, rozpoznaje się GO, chodzi w NIM, błaga GO o prowadzenie.
Taki szczegół.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-27, 22:25   

MareS napisał/a:

Jeżeli mąż zrobił to fałszywie to jest jego problem ale czy zwalnia żonę z przysięgi to moim zdaniem każdy sam winien rozważyć w swoim sumieniu.


Czytam z zaciekawieniem tę wymianę..
Ktoś przywołał tu spowiedź. Jeśli idziesz do spowiedzi, wyznajesz grzechy, ale jakieś zataisz albo spowiadasz się, żeby mieć "papierek", klepiąc formułkę, ale w ogóle w nią nie wierząc, to czy ta spowiedź jest ważna? No jakoś nie bardzo... i nikt nie ma wątpliwości w temacie.

Stwierdzenie nieważności nie jest "zwolnieniem" z przysięgi. Jest stwierdzeniem, że przysięga była nieważna. Żeby była wazna muszą ją szczerze złożyć dwie osoby. Ślub dotyczy dwóch osób i składają one sobie ją nawzajem. Nie może złożyć jedna osoba. Tzn.oczywiście są wyjątki, ale mówimy o pewnym standardzie. Małżeństwo istnieje i wchodzi do niego Bóg kiedy przysięga złożona jest przez dwie strony szczerze i bez przeszkód.

Można pisać o "rozważaniu w swoim sumieniu", co sugeruje, ze jednak to czyjeś sumienie jest jakoś tam zaburzone... Kwestia ważności przysięgi jest dość jasno określona i sumienie tu nie ma nic do rzeczy.

Być może tyle zła wydarzyło się w naszym małżeństwie, bo właśnie miało taki nieważny początek. Być może dlatego moje dwieście milionów prób ratowania go spełzło na niczym, bo druga strona nie złożyła ślubu w sposób ważny i proszenie Boga o przetrwanie tego małżeństwa jest nie tym, o co powinnam prosić. Prosiłam go o to przez parę lat ostatnich, od kiedy pojawiły się pierwsze poważniejsze kłopoty. Potem zaczęłam prosić o mądre rozpoznanie i zaczęłam otrzymywać co rusz jakąś odpowiedź, która zbliżała mnie do sedna sprawy czyli do kłamstwa, na jakim jest zbudowany ten związek...

Nie podjęłam decyzji. Wierzcie mi, że ciągle rozważam sytuację i dużo się modlę.. Chciałabym postąpić po prostu rozumnie, w końcu po coś Bóg dał mi głowę. Zawierzyłam mu tę sprawę i proszę by mnie prowadził, bym nie robiła rzeczy, których nie powinnam robić, a robiła te, które On chce, by się stały. Proszę o to codziennie.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-28, 09:58   

Wafelka napisał/a:
Małżeństwo istnieje i wchodzi do niego Bóg kiedy przysięga złożona jest przez dwie strony szczerze i bez przeszkód.


No niby tak , logiczne .......... ale :roll:
czy Boga obchodzą tylko małżeństwa chrześcijan , katolików ?
Czy innych ludzi nie kocha , nie interesują go ?

A co jeżeli Bóg dopuścił celowo do "takiego" małżeństwa niedoskonałego jak wasze ?
A dlaczego Bóg dopuszcza aby np. dzieci rodziły się kalekie ?
CO JEST CELEM MAŁŻEŃSTWA ?
...........z ludzkiego poziomu
......... a z Bożego ?
Z ludzkiego punktu widzenia małżeństwo św. Rity było całkowicie nieudane ,
a z Bożego punktu widzenia ? :roll:
A może to małżeństwo było nieważne ? :shock:

Dlaczego się tu na forum wierzy , że Bóg prowadzi nas , że nic nie dzieje się przypadkiem .
A więc jak ?
Pewne rzeczy dzieją się z woli , zamierzeń Boga , a inne nie ?


Mąż jest albo nie jest mężem sakramentalnym ,
ale jednak mężem w jakimś sensie jest .
Macie dziecko , jest jego ojcem .
Kim ten facet będzie dla tego dziecka po stwierdzeniu nieważności ?
Czy dla ciebie będzie "obcym człowiekiem" ?
Czy ten facet nie jest twoim bliźnim ?
Czy nie masz wobec niego z tej racji tylko , że jest twoim bratem w sensie
że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga .
Może masz być akurat jego "pomocą" , szansą ?
Nie wiem , gdybam .

To co napisałem jest bardzo trudne do przyjęcia , bo to jakby pójście wbrew sobie .
W sumie to oddanie swojego szczęścia , pragnień za kogoś
...... kto jest , albo nawet nie jest małżonkiem .
Ale jeżeli nie jest , to czy taki CZYN nie jest jeszcze większy ?
Czy to nie jest oddanie życia za nieprzyjaciół ?

Aż się boję , tego co napisałem . :mrgreen:
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5