Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Boże uratuj nasze małżeńswto
Autor Wiadomość
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-18, 23:00   Boże uratuj nasze małżeńswto

Witajcie drodzy Sycharowicze,

przychodzę prosić Was o pomoc, rozeznanie, sugestie.... pomimo, że czytam to forum od ponad roku i znalazłam tu dużo cennych informacji, przeczytałam kilka polecanych książek, kilka konferencji ks. Dziewieckiego, Szustaka, Pawlukiewicza... to dalej mam wrażenie, że jestem jak dziecko we mgle...
Jesteśmy małżeństwem ponad 13 lat, od początku nie było to łatwe małzeństwo, choć przed ślubem byliśmy ze sobą 5 lat. Oboje pochodzimy z dysfunkcyjnych rodzin, ja z rodziny gdzie tata często popijał, mąż z rodziny gdzie mama (wyjeżdżając zagranicę) zostawiła ich gdy mój mąż miał 11 lat z tatą który również nie stronił od alkoholu. Oboje mieliśmy wielką potrzebę stworzenia rodziny pełnej i kochającej się. Kilka lat po ślubie pojawiło się jedno dziecko, za kilka lat drugie. Mąż miał dobrą pracę, dobrze zarabiał, ja zajmowałam się dziećmi. Układało się nieźle (wówczas tak myslałam).Mój mąż jest dobrym człowiekiem, każdy kto go zna nie powie na jego temat złego słowa, chętnie pomaga ludziom jest szczery i bardzo uczciwy, czasem nawet za bardzo co czesto bywało powodem naszych kłótni. W pewnym momencie mąż dostał poważne zadanie służbowe, musiał sprostać oczekiwaniom ludzi którzy bardzo w niego wierzyli i liczyli na niego wiązało się to z możliwościami finansowymi.Chęć zarobienia była duża więc podjął się tego. Było mu wtedy bardzo trudno i dziś z perspektywy czasu oceniam, że ja jako żona nie umiałam być wówczas dla niego opoką i wsparciem. Dużo czasu spedzał w pracy wspomagając się alkoholem. Denerwowało mnie, ze jestem z dziećmi i wszystkim w domu sama a on ciągle w pracy.... itd. klasyk on chciał dobrze, zeby zarobić zmienić mieszkanie na większe itp. Żyliśmy tak przez kilka lat oddalając się od siebie skutecznie. Mąż jak większość facetów niechętnie rozmawia, jest typem introwertyka,nie lubi mówić o uczuciach, często mnie to wkurzało bo ja potrzebowałam się wygadać, znać jego zdanie w temacie, a on, że jest zmęczony i albo idzie spać, albo ogląda tv. Tak zaczynały się nasze kłótnie, ja sfrustrowana, ze mąż mnie nie rozumie, on, ze żona nie daje mu spokoju, "tylko się o wszystko czepia". On uciekał w pracę i picie tam w pracy, ja w zajmowanie się dziećmi i domem. tak mijały kolejne lata... w ubiegłym roku wyrażnym sygnałem, że moj mąż ma problem z alkoholem, były nasze wspólne wakacje z dziećmi w jednym hotelu w górach, największą atrakcją mojego męża było spedzanie czasu w barze i "korzystanie " z opcji all inclusiv bo jest "za darmo" więc można wypić ile się chce..... po powrocie postanowiłam, że zajmę się sobą w temacie i poszukałam indywidualnej terapii dla osób wspołuzależnionych. Terapia otworzyła mi oczy i pozbyłam się złudzeń. Że jednak ten problem dotyka mojego męża. Terapeuta kazał postawić granice i uniemożliwić mu komfort picia. Ale nie wiedziałam jak mam tego dokonac. Jedynie zażądałam, żeby odbierał dziecko z przedszkola po pracy. No to odbierał i wracał do pracy z wymówką, że ma dużo roboty, że musi posiedzieć bo terminy, projekty....itp. Od momentu mojego pójścia na terapię, nie rozmawia ze mną, obraził się, że robię z niego alkoholika. Stał się zimny, obojętny a wręcz agresywny, wściekły i kipiący złością w moją stronę.Prosiłam też męża, żeby się wyprowadził z domu, bo atmosfera była tak ciężka, że jedynym moim pragnieniem było, żeby się wyprowadził i dał nam spokój. Sama nawet myślałam, żeby się wynieść.On natomiast stwierdził, że ja mogę sobie iść jak mi się nie podoba, a on zostaje bo tu jest jego dom. Wpadł mi kedyś w ręce audiobook ks. Dziewieckiego Kod Miłosierdzia, gdzie mówił o tym, ze miłosierdzie względem małżonka to jest jego wysłanie na leczenie odwykowe. Tak też zrobiłam. Na wskutek ciągłych awantur i agresywnego zachowania ze strony męża założyłam również niebieską kartę. Wszystkie te działania z mojej strony sprawiły że kilka tygodni temu dostałam od męża pozew rozwodowy. Nie zgadzam się na rozwód, bo wiem, że Bóg nie tego ode mnie oczekuje, wiem, że powinnam bronić naszego Sakramentu, który przed Bogiem zawarliśmy.
Atmosfera w naszym domu jest przerażająca, dzieci nie rozumieją dlaczego tak jest. Dlaczego rodzice ze sobą nie rozmawiają. Ze starszym synem próbuję trochę rozmawiać, choć on niechętnie o tym rozmawia. Ma przez to spore trudności w nauce, w kontaktach z rówieśnikami, izoluje się od dzieci, nic mu nie sprawia przyjemności. Ostatnio powiedział mi nawet, że on juz by chciał umrzeć, co było dla mnie bardzo dołującym doświadczeniem.

Pomimo tych wszystkich trudności wierzę, że Bóg ma dla mnie jakiś plan, od momentu narastającego kryzysu przylgnęłam do Boga prosząc go o uzdrowienie naszego małżeństwa, o uleczenie męża.
Prawie codziennie chodzę na Eucharystię, ofiaruję Komunię św. za męża, by Jezus uzdrawiał jego zranione serce i rany z dzieciństwa.
Kilka dni temu usłyszałam od bliskiej osoby, żebym męża zostawiła Bogu a zajęła się swoją relacją z Nim. tak też teraz czynię. Byłam dziś na czuwaniu i modląc się przed Najśw. Sakramentem ofiarowałam mu siebie, moje serce, by Duch św. prowadził mnie ku Niemu. Również czytając tu świadectwa wierzę, że z Bogiem jeszcze wiele można zrobić.

Bedąc u prawnika (po otrzymaniu pozwu), dowiedziałam się, że oczywiście mogę na pierwszej rozprawie powiedzieć, że nie chcę rozwodu i nadal kocham męża. Ale to nic nie da tylko wydłuży proces, bo Sąd rozwlecze w czasie, a rozwód poźniej i tak otrzymam.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-18, 23:18   

Samoa napisał/a:
Bedąc u prawnika (po otrzymaniu pozwu), dowiedziałam się, że oczywiście mogę na pierwszej rozprawie powiedzieć, że nie chcę rozwodu i nadal kocham męża. Ale to nic nie da tylko wydłuży proces, bo Sąd rozwlecze w czasie, a rozwód poźniej i tak otrzymam.


Witaj Samoa.
Prawnik mówi nieprawdę.
Owszem, może tak być jak on mówi, ale tu na forum są osoby, które nie zgodziły się na rozwód i rozwód nie został orzeczony.
Po drugie, jeśli kochasz męża to rozumiem, że nie chcesz rozwodu, więc dlaczego miałabyś się zgadzać na coś czego nie chcesz.
Po trzecie, rozwód jest grzechem. Zgoda na grzech jest również grzechem.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-19, 10:12   

Samoa napisał/a:
Od momentu mojego pójścia na terapię, nie rozmawia ze mną, obraził się, że robię z niego alkoholika. Stał się zimny, obojętny a wręcz agresywny, wściekły i kipiący złością w moją stronę.

Witaj Samoa. Współczuję Ci bardzo gdyż sytuacja w której się znalazłaś jest daleko niekomfortowa lakonicznie rzecz ujmując.
Czytając co napisałaś o sobie, mężu i Was razem, mam odczucie że masz wiele w sobie ciepła, troski o męża, rodzinę, no i przede wszystkim że masz dobre intencje - a one są absolutnie kluczowe w każdym naszym dążeniu.
Jesteś bardzo świadoma siebie, co m.in zaskutkowało decyzją o pójściu na terapię a to wiązało się z uzyskaniem stosownej wiedzy oraz właściwych narzędzi by tę wiedzę skutecznie zastosować.
Sam fakt, że postanowiłaś iść na terapię wyzwolił w mężu ogromne pokłady złości. To opór wynikający z obawy, że trwanie w nałogu lub destrukcyjnych zachowaniach nie będzie miało aprobaty u Ciebie.
Samoa napisał/a:
Na wskutek ciągłych awantur i agresywnego zachowania ze strony męża założyłam również niebieską kartę. Wszystkie te działania z mojej strony sprawiły że kilka tygodni temu dostałam od męża pozew rozwodowy.

Skoro awantury łącznie z agresją nie pomogły gdyż okazałaś się być konsekwentna, to mąż postanowił wyciągnąć ostatni oręż by Cię zmusić do odwrotu, tzn. do przyznania, że się mylisz co do niego i raczej sama masz problem ze sobą niż on ma problem z alkoholem.

Myślę, że obrałaś właściwą drogę lecz nie byłaś w stanie przewidzieć że represje ze strony męża aż tak się nasilą. Raczej oczekiwałaś że męża najdą jakieś refleksje i być może zechce zmienić jakość swojego i waszego życia, tym bardziej że masz w sobie wiele chęci by w tym procesie aktywnie uczestniczyć i męża wspierać.

Na forum są panowie którzy znają dogłębnie temat uzależnienia oraz panie które znają problem współuzależnienia. Zakładam zatem, że mając takie doświadczenie będą mogli wesprzeć Cię dużo bardziej skutecznie niż np. ja. Potrzebujesz konkretnych rad. Na tym etapie, kiedy Twój i dzieci spokój oraz komfrot życia jest skutecznie zaburzany przez mężowskie wybuchy agresji potrzebujesz wiedzy jak siebie i dzieci od togo uchronić.

Mam nadzieję, że ktoś BIEGŁY w temacie wkrótce pośpieszy Ci z pomocą. :-)
Pozdrawiam i ściskam mocno.
 
 
LucyN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-19, 18:46   

Samoa, kochana, przytulam Cię najmocniej… Nasi mężowie mają bardzo podobny problem, a właściwie ten sam. Minęło pół roku odkąd się wyprowadziłam z dzieckiem. Zostawiłam męża Bogu. Wiem, że sama nie zrobię nic… To jest trudne, okropnie trudne. Trudne jest samo zrozumienie tego, przyznanie przed samą sobą, że mąż jest alkoholikiem – tak, przed samą sobą ciężko to powiedzieć. Zajęło mi to parę lat. I kolejny krok, to odebranie mężowi komfortu picia. Ja myślałam, że jak się wyprowadzę, to on od razu pójdzie na odwyk, i co? I nic… Nie będę na forum pisać szczegółów, jak te ostatnie miesiące wyglądały… Ja chodzę na spotkania „Sycharu”, na terapię dla współuzależnionych, byłam na Górze św. Anny. Jestem silniejsza, to pewne. Bardzo pomogła mi lektura książek o chorobie alkoholowej, słuchanie audycji ks. Dziewieckiego o tej tematyce. Rozumiem Cię – nawet fizycznie jestem w stanie wyobrazić sobie Twój strach przed każdym dniem… Jak tylko chcesz – napisz na priv. Pomodlę się. I raz jeszcze mocno przytulam.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-19, 19:39   

Odmawiajcie za mężów alkoholików Nowennę Pompejańską- mój Brat (pił i ćpał 14 lat) nawrócił się, nie pije 3 lata, obecnie jest bardzo wierzący, Mama odmawiała za niego tę Nowennę oraz jedna osoba z rodziny podjęła krucjatę trzeźwości do końca zycia.
Mój Wujek pił dłużej- jego zona odmawiała Nowennę i równiez podjęła krucjatę.

Alkoholizm to jest zniewolenie, które trzyma czlowieka. Tutaj potrzebna jest łaska.
Mój Brat mówi, że bardzo chciał zaprzestac pić, ale nie mógł, nie miał w sobie siły. Właściwie cała rodzina się modliła, bo jest to nasz najmłodszy Brat- bardzo cierpieliśmy z powodu jego pijaństwa, ze tak się zatraca.
 
 
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-20, 21:54   

Dziękuję Kenya za słowo wsparcia i otuchy.
Wiem ze znalazłam się w wyjątkowo trudnej sytuacji patrząc z ludzkiej perspektywy
Jednak mocno wierzę że Bóg ma swój plan na moje małżeństwo.
Wczorajsza rozmowa z prawnikiem tez dala mi dużo spokoju i wiary ze Pan Bóg ciągle ze mną jest i czuwa.
Modlilam się o światło Ducha św przed spotkaniem z prawnikiem i chyba takie dostałam. Nie mogę napisać zbyt wiele szczegółów. Poprosiłam w parafii księdza o modlitwę wstawienniczą.Jutro mnie czeka teraz najważniejsze by dobrze odczytać Boża łaskę i iść ku niej .Jeszcze raz bardzo dziękuję za ciepłe słowa.

Mam nadzieję, że ktoś BIEGŁY w temacie wkrótce pośpieszy Ci z pomocą. :-)
Pozdrawiam i ściskam mocno.[/quote]

Tez na takich tu czekam :-)
 
 
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-20, 22:15   

Bety napisał/a:
Odmawiajcie za mężów alkoholików Nowennę Pompejańską- mój Brat (pił i ćpał 14 lat) nawrócił się, nie pije 3 lata, obecnie jest bardzo wierzący, Mama odmawiała za niego tę Nowennę oraz jedna osoba z rodziny podjęła krucjatę trzeźwości do końca zycia.
Mój Wujek pił dłużej- jego zona odmawiała Nowennę i równiez podjęła krucjatę.

Alkoholizm to jest zniewolenie, które trzyma czlowieka. Tutaj potrzebna jest łaska.
Mój Brat mówi, że bardzo chciał zaprzestac pić, ale nie mógł, nie miał w sobie siły. Właściwie cała rodzina się modliła, bo jest to nasz najmłodszy Brat- bardzo cierpieliśmy z powodu jego pijaństwa, ze tak się zatraca.


No dziś sam Szustak nawołuje do nowenny
https://youtu.be/TxZlZIbWj_A


Ja miałam 2 podejścia
Trudno mi było bo w ciągu dnia nie miałam czasu a wieczorem zasypiałam z rózancem i w konsekwencji nie wytrwalam do końca.
Boje się ze polegne na tej nowennie
 
 
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 14:50   

twardy napisał/a:


Witaj Samoa.
Prawnik mówi nieprawdę.
Owszem, może tak być jak on mówi, ale tu na forum są osoby, które nie zgodziły się na rozwód i rozwód nie został orzeczony.
Po drugie, jeśli kochasz męża to rozumiem, że nie chcesz rozwodu, więc dlaczego miałabyś się zgadzać na coś czego nie chcesz.
Po trzecie, rozwód jest grzechem. Zgoda na grzech jest również grzechem.



Tak wiem ze jest grzechem
Ale nie jest lepiej zgodzić są na rozwód i miec spokój?
Przecież nie mam zamiaru żyć w ciągłej przemocy poniżeniu i pozwalać by dzieci patrzyły na tą dysfynkcyjnośc w rodzinie.
On jest tak uparty i zawziety ze nie myśli racjonalnie

Mam nadzieje ze odezwie się ktoś kto przerobił problem alkoholowy i jest w stanie podzielić się swoimi doświadczeniami i refleksjami w temacie.
BARDZO na to liczę
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 17:13   

Samoa napisał/a:
nie jest lepiej zgodzić są na rozwód i miec spokój?


to jeden z największych mitów o rozwodzie
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 17:18   

Samoa napisał/a:
nie mam zamiaru żyć w ciągłej przemocy poniżeniu i pozwalać by dzieci patrzyły na tą dysfynkcyjnośc w rodzinie.


i bardzo dobrze
od tego jest instytucja separacji

Dająca nawet lepsze zabezpieczenie niż rozwód, a jednocześnie zgodna z Bożym planem wobec małżonków i nauką Kościoła.

Samoa napisał/a:
Mam nadzieje ze odezwie się ktoś kto przerobił problem alkoholowy i jest w stanie podzielić się swoimi doświadczeniami i refleksjami w temacie.
BARDZO na to liczę


prosisz masz :mrgreen:

zapraszam do poczytania mojego tematu
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7948
nasze świadectwo Mirki i Jarka
na górze strony :mrgreen:
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-30, 18:35   

Wiesz co,
jeśli masz alkoholika w domu to powinnaś się ratować przede wszystkim. Stanowczo postawić granice. Jeśli on nie widzi swojego uzależnienia, uważa, że nad wszystkim panuje, to niestety będzie w to brnął dalej. A skoro na koniec wysłał Ci pozew to pewnie jest jego reakcja na niebieską kartę. No i cóż... możesz się nie zgadzać na rozwód. I pewnie warto to zrobić. Ale przede wszystkim przedstawić sprawę jasno i opowiedzieć o tym co wpłynęło na rozpad waszego związku. Nie jesteś winna tego, że twój mąż odpłynął w alkohol..
Myślę, że przydałaby się poważna rozmowa w obecności kogoś, kto Wam sprzyja jako rodzinie. Wtedy mogłabyś mężowi powiedzieć, że widzisz co się dzieje, że się martwisz, że rozwód tylko pogorszy sprawę, a chodzi o to, żeby było lepiej. Możesz mu zaproponować separację, żeby dać sobie czas. Zapewnij go o swojej trosce i miłości, ale też postaw granice. Daj mu czas na odpowiedź. Może w ten sposób coś do niego dotrze..
 
 
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-02, 12:15   

Mirakulum napisał/a:

i bardzo dobrze
od tego jest instytucja separacji

Dająca nawet lepsze zabezpieczenie niż rozwód, a jednocześnie zgodna z Bożym planem wobec małżonków i nauką Kościoła.

prosisz masz :mrgreen:

zapraszam do poczytania mojego tematu
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=7948
nasze świadectwo Mirki i Jarka
na górze strony :mrgreen:


Mirka czytałam i dało mi dużo nadziei,
wiem, że Bog ma plan na to małżeństwo

narazie problem jest w tym, ze mąż nie chce wogóle ze mną gadać,
od wielu miesięcy traktuje mnie jak nic, jak powietrze, jak zero
nasiliło się to od momentu niebieskiej karty i wysłania na leczenie

jest jeden wielki gniew wymierzony w moją stronę
poniekąd trochę w dzieci, bo wszystko co związane ze mna jest złe,


ciężko jest tak życ
czasem miałam poczucie winy, ze niepotrzebnie ta kart i to leczenie,
ale wiem, ze to było konieczne


wczoraj zaczęłam pompejańską
wierzę, że wszystko jest po coś.

Mama mało czasu na pisanie
ale chętnie Was czytam
wątek Pianki też bardzo mi jest pomocny.
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-02, 14:23   

Samoa napisał/a:

narazie problem jest w tym, ze mąż nie chce wogóle ze mną gadać,


Teraz nie czas na gadanie z mężem

teraz czas NA PRACĘ NAD SOBĄ
 
 
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-13, 14:09   

Wiem, że nie mogę zgodzić się na rozwód,
nawet ostatnio mój ojciec tak mi powiedział, który zawsze trzymał stronę męża,

z mężem dzieją się złe rzeczy, jakby był w jakimś amoku,
bije od niego nienawiść, złość, agresja...
nie zaczepiam go, nie prowokuję, unikam kontaktu z nim dla swiętego spokoju,

on przekupia dzieci, kupuje im bzdety, zabiera do kina, na pizze,wydaje pieniądze na głupoty, na życie nie daje, szepcze im jakieś rzeczy do ucha ostentacyjnie, żebym widziała, że namawia przeciwko mi, nie rozumie, że dzieci potrzebują ciepłego domu, a nie ciężkiej atmosfery w domu.
Młodsza córka jest rozdarta emocjonalnie, potwierdzają to panie z przedszkola, że widać, po niej, że coś się dzieje
rano przy rozstaniu w przedszkolu też jest bardzo płaczliwa jakby dopiero co zaczynała przygodę z przedszkolem, a chodzi tam juz 3 lata

Wczoraj po Mszy św. w jego intencji, gdy wróciłam do domu znów awantura o bzdet.....

nie mam już siły tkwić w tym małżeństwie, to jest chore, wykańczanie się, on chce mnie zniszczyć psychicznie, wyśmiewa chodzenie do Kościoła, moje i dzieci....


jest bardzo ciężko

proszę poradźcie co mogę zrobić...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9