Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Po trzech latach koszmar zaczyna się od nowa...
Autor Wiadomość
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-09, 07:06   Po trzech latach koszmar zaczyna się od nowa...

Kochani, bardzo potrzebuje modlitwy. Jestem w naszej wspólnocie już ponad dwa lata. Skończyłam kroki. Wiele pomocy stąd uzyskałam,wiele zrozumiałam, bardzo zbliżyłam się do Pana Boga. Wydawało mi się,ze moje życie Małżeńskie zaczęło się układać. A tu dwa dni temu dowiaduje się,ze mój mąż odnowil w wakacje kontakt z kochanką. Trzy lata temu romans ten trwał ok 3m-cy i podobno bez zaangażowania emocjonalnego. Wtedy on sam to zakończył i bardzo walczył o nasze małżeństwo. A teraz też sam odnowil z nią ten kontakt. Nie miałam o tym pojęcia. Nie mam już sił przechodzić po raz kolejny przez to piekło.... Od momentu zdrady myślę że zrobiłam wszystko co z mojej strony możliwe,aby uratować nasze małżeństwo. Dałam mężowi druga szansę, mieliśmy się starać o dziecko (jestem w trakcie leczenia). Mąż też jeździł ze mną na spotkania ogniska. Twierdzi,ze nie wyobraża sobie życia beze mnie, a jednak jest we mnie wg niego coś, co sprawia że nasza relacja bo nie zadowala. Mówi,ze go strasznie irytuje czasem ,a ja nie wiem czym ...
Powiedziałam,żeby się wyprowadził. A teraz nie umiem sobie wyobrazić, jak mam mieszkać w naszym domu bez niego sama. Kocham go nadal, wiem że jest w nim wiele dobrego, dlaczego tak zbladzil??? Praktycznie codziennie odmawialismy razem pacierz wieczorny i potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim, wspierać się, czułam że jest też między nami prawdziwa przyjaźń. Doszłam już do tego etapy,ze zaczęłam mu naprawdę ufać,ze widziałam dla nas przyszłość. Tak wiele rzeczy w nim cenię i Wiem,ze się również starał,aby nam się udało.. . Jak mam dalej żyć,Kiedy tak bardzo cierpię i też nie wyobrażam sobie,ze nie będziemy już razem. ...

Później zaproponowalam z powodu wspólnych zobowiązań finansowych oraz tego,ze to przecież nasz wspólny dom,a ja nie chce i tak mieszkać tu sama,ze mąż tu zostanie do końca roku,A ja idę do rodziców.
Nie jestem pewna czy to była dobra decyzja. Nie wiem co robić. Nie wyobrażam się jak mogę mu znów w cokolwiek wierzyć.
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-09, 07:12   

Były też sytuacje w naszym małżeństwie,ze mąż mnie mnie szanował,był chamski i upokarzal mnie. Jest dość wybuchowy i wiele pracy nad własnym zachowaniem kosztowało mnie,aby z sekundy na sekundę nie zmieniła się atmosfera w domu,zebym nie zrobila czegos,co go zirytuje. Bardzo trudna jest dla mnie ta relacja.Co robić???
 
 
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-09, 11:08   Re: Po trzech latach koszmar zaczyna się od nowa...

smutna_alex napisał/a:
Trzy lata temu romans ten trwał ok 3m-cy i podobno bez zaangażowania emocjonalnego.

Skoro znalazł sobie kobietę z którą utrzymywał kontakt, czegoś zaczeło brakować mu w Waszym związku. Rozmawiałaś z nim czego brakowało? I skoro nie było zaangażowania emocjonalnego, co ciężko mi zrozumieć, chodziło mu w kochanicy o sam seks? Zdradzał fizycznie?


smutna_alex napisał/a:

Wtedy on sam to zakończył i bardzo walczył o nasze małżeństwo. A teraz też sam odnowil z nią ten kontakt.

Gdy zakończył to 3 lata temu, wyjaśnialiście ten problem z udziałem psychologa czy może sami wewnętrznie - Ty mu przebaczyłaś, on zrozumiał swój błąd (jak widać nie do końca) i na tym się skończyło?



smutna_alex napisał/a:

Twierdzi,ze nie wyobraża sobie życia beze mnie, a jednak jest we mnie wg niego coś, co sprawia że nasza relacja bo nie zadowala. Mówi,ze go strasznie irytuje czasem ,a ja nie wiem czym ...

Myślę że nie dostrzegacie różnic w swoich zachowaniach i wiele mogłaby wyjaśnić praca nad związkiem pod opieką psychologa. Pomógł by Wam zrozumieć Wasze zachowania, różnice między psychiką kobiety i mężczyzny bo być może z tego wynika problem (strzelam:)), przez co łatwiej byłoby Wam akceptować Was. Tylko nie wiem czy na takie coś nie jest już za późno bo tego muszą chcieć 2 osoby. Jeśli jednak jest wola z dwóch stron i siła - myślę że jest szansa aby to odbudować. Walczcie o siebie!!

smutna_alex napisał/a:

Mówi,ze go strasznie irytuje czasem ,a ja nie wiem czym ...
Powiedziałam,żeby się wyprowadził. A teraz nie umiem sobie wyobrazić, jak mam mieszkać w naszym domu bez niego sama. Kocham go nadal, wiem że jest w nim wiele dobrego, dlaczego tak zbladzil???

Ja myślę że nie tylko on zbłądził ale jest to tylko moja subiektywna ocena. Bardzo łatwo pogubić sie w takiej sytuacji.
Jeśli na to co mówi, tzn że go irytujesz, reagujesz tym aby się wyprowadził, sama go po części ranisz bo jeśli on wewnętrznie nie do końca zdaje sobie sprawę ze swojego problemu tak to odbierze. Owszem on bardzo zranił Ciebie, sam zbłądził.



smutna_alex napisał/a:

Były też sytuacje w naszym małżeństwie,ze mąż mnie mnie szanował,był chamski i upokarzal mnie. Jest dość wybuchowy i wiele pracy nad własnym zachowaniem kosztowało mnie,aby z sekundy na sekundę nie zmieniła się atmosfera w domu,zebym nie zrobila czegos,co go zirytuje.


Być może miał jakieś wewnętrzne problemy z którymi sobie nie radził i w ten sposób odreagowywał? Wszystko to jest do przepracowania u psychologa ale musi być wola wychodząca od danej osoby. Niestety wiem coś o tym...

W człowieku pojawia się często gniew, który powoduje że wypowiadamy słowa, które ranią drugą osobę. Bierze się on często z braku akceptacji sytuacji, zachowań drugiej osoby. Kiedyś jeden mądry napisał:
Cytat:

Gniew nie oślepia: on rodzi się ze ślepoty.
Antoine de Saint-Exupéry

Pomyśl nad tym. Tą ślepotę trzeba w sobie eliminować, bardzo pomocny może być psycholog. Samemu trudno zrozumieć świat. Potrzebny jest rozwój.
 
 
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-09, 20:28   Re: Po trzech latach koszmar zaczyna się od nowa...

smutna_alex napisał/a:
....Skończyłam kroki...

A ja widzę po sobie że praca na krokach to zadanie na resztę mojego życia... bo ciągle coś.
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-09, 21:10   

Smutna alex

Przykro mi, tak bardzo mi przykro. :cry: Czasami jest tak, że problem jest głównie po stronie współmałżonka.

Ja miałam taką sytuację, że mąż w kryzysie wieku średniego nawiązał romans z 17 lat młodszą ode mnie kobietą. Jak ja mogłam rywalizować z młodym ciałem? Tym bardziej, że nie wiedziałam, ze taka osoba i takie ciało w ogóle istniało. Choćbym chodziła nago z koroną Królowej Angielskiej to i tak nic by to nie dało. Bo cóż, młodość i nowość. :-D Czasami tak bywa.

Więc dosyć tego samobiczowania. Tego na forum jest za dużo. Tego brania odpowiedzialności za siebie, dzieci, i biednych współmałżonków-misiów. Czego mu nie dawałam, czym go irytowałam, jaka byłam/nie byłam. :cry: To jego problem widać był i jest. Jesteś jaka jesteś, zmieniać się tylko dla misia nie ma sensu. Bo wtedy to mu może tylko lotniska zabraknąć. :-D
Zrobiłaś co mogłaś, więcej niż wszystko. A on i tak nie docenił rodziny, dzieci, nadrzędnych wartości i poszedł znowu w szkodę. Jego strata :-/

Więc zdejmij koronę Królowej Angielskiej, światło z męża przestaw na Boga i Siebie. I zacznij żyć swoim i tylko swoim życiem. Jeśli Ty masz potrzebę pracy nad sobą, naprawy - to naprawiaj tylko dla Boga i dla Siebie. Zastanów się, jak chciałabyś żyć,o czym marzysz, jak to zrealizować?
I zacznij to robić, z Bożą pomocą.
A kiedy weżmiesz życie w swoje ręce, poczujesz głęboko że żyjesz. Będziesz całością. To już tak bardzo nie będzie istotne, czy żyjesz sama, czy z małżonkiem.Bylebyś żyła z Bogiem, w zgodzie ze Sobą i szczęśliwie. :-D
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-10, 08:43   

W pełni popieram to, co napisała Renta.
Domyślanie się, o co chodzi męzowi, że coś go irytowało a relacja go nie zadawala- doprowadzi Cię w końcu do obłędu.

Praca nad sobą powinna być teraz wzmacnianiem siebie,a nie zmianą pod 'widzimisię" męża.
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-11, 22:38   

Przeczytałam wszystkie wasze przemyslenia i rady, dziękuję bardzo za nie.

Odpowiem na kilka pytań:

1. Była terapia, ale na poczatku pomagała, a potem psycholog nie okazał sie profesjonalistą (długa historia) - straciłam do tej osoby zaufanie i nie czulam się już na terapii bezpieczna.

2. Myślę, że najbardziej męża irytowałam, kiedy już nawiązał kontakt z ta osobą - no bo wtedy się szuka zaczepki i powodów, żeby było źle. Kiedyś mogłam nieświadomie robić błędy i irytowałam męża zazdroscią, nadkontrolą, swą niekontrolowaną emocjonalnością, może pouczaniem, nakazami, zakazami i gadaniem. Jednak ostatni rok z mojej strony tego prawie nie było. Pilnowałam się, a po wyjeździe na pielgrzymkę czuam naprawdę wielki spokój. Co o n zresztą potwierdził kilka dni temu.

Męża ideałem jest osoba cicha, bez własnego zdania, przytakująca i głównie milcząca. To znalazł w tej bardzo młodej osobie. Dodatkowo było mu łatwo jej zaimponować.... Ona może emanowała spokojem bo nie miała jeszcze tak zszarpanych nerwó latami walki o małżeństwo i zdradą.
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-11, 22:43   

TheWorst napisał/a:

smutna_alex napisał/a:
Trzy lata temu romans ten trwał ok 3m-cy i podobno bez zaangażowania emocjonalnego.

Skoro znalazł sobie kobietę z którą utrzymywał kontakt, czegoś zaczeło brakować mu w Waszym związku. Rozmawiałaś z nim czego brakowało? I skoro nie było zaangażowania emocjonalnego, co ciężko mi zrozumieć, chodziło mu w kochanicy o sam seks? Zdradzał fizycznie?


Tak, zdradził fizycznie, osoba była bardzo młoda. Twierdził, że chodziło tylko o sex.
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-11, 22:48   

renta11 napisał/a:
I zacznij żyć swoim i tylko swoim życiem. Jeśli Ty masz potrzebę pracy nad sobą, naprawy - to naprawiaj tylko dla Boga i dla Siebie. Zastanów się, jak chciałabyś żyć,o czym marzysz, jak to zrealizować?
I zacznij to robić, z Bożą pomocą.
A kiedy weżmiesz życie w swoje ręce, poczujesz głęboko że żyjesz. Będziesz całością. To już tak bardzo nie będzie istotne, czy żyjesz sama, czy z małżonkiem.Bylebyś żyła z Bogiem, w zgodzie ze Sobą i szczęśliwie.


Narazie stanęło na tym, że to ja przeniosłam się do rodziców, gdyż nie chcę być sama w tym domu.
To jest ważne co napisałaś. Byłam dziś na wieczorze uwielbienia i dostalam wskazówki - " Tylko ufaj, patrz, słuchaj..." i abym zostawiła przestrzeń na działania Pana Boga. Że w tym wszystkim najwazniejsza jest nasza miłość i jeśli moje decyzje i działania będą podejmowane z miłością i w imię miłości, to będzie to zgodne z wolą Bożą. Poza tym mam zaufać - tego Pan Bóg chce mnie jeszcze nauczyc, bo nadal stawiam na ludzi - na to, co zrobię ja czy inni dla nas. A tylko On może uczynić niemożliwe.
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-16, 10:29   

Jestem na rekolekcjach. Po adoracji Najświętszego Sakramentu, rozeznaniu,wielu rozmowach duchowych podjęłam decyzję, żeby mąż został w domu do końca roku. Doszedł do wniosku że jest potrzebna jego przemiana. A ja nadal się modlę i wiem,ze potrzebuje czasu.
 
 
Sinner
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-17, 09:41   

smutna_alex napisał/a:
Jestem na rekolekcjach. Po adoracji Najświętszego Sakramentu, rozeznaniu,wielu rozmowach duchowych podjęłam decyzję, żeby mąż został w domu do końca roku. Doszedł do wniosku że jest potrzebna jego przemiana. A ja nadal się modlę i wiem,ze potrzebuje czasu.

Jak ja bym chciał, ile ja bym dał aby moja żona miała takie podejście, aby uznała że sama potrzebuje więcej czasu, sama potrzebuje bardziej zrozumieć motywy mojego zachowania. Zazdroszczę Wam, naprawdę bardzo. Chcecie siebie poznawać, walczyć o siebie a to jest pkt wyjścia.

Jeśli on ma wewnętrzną motywację do tego, nie niszcz w żaden sposób tego - jest szansa że to zrozumie, jak duża szansa - zależy od bólu jaki będzie przeżywał. On sam musi chcieć to zrozumieć, później zmienić w sobie. Nie poddawajcie się, walczcie. Odrzućcie złe emocje.
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-21, 13:31   

Ufam,ze na dany moment Pan Bóg właśnie takie wskazuje mi rozwiązanie, a potem czas i Boże wskazówki pokażą co dalej... Wczoraj miałam słabszy wieczór tak emocjonalnie, bo dzień wcześniej się widzieliśmy.... ciężko jest dochodzi tęsknota mimo wszystko. Ale ufam i czekam
 
 
smutna_alex
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-21, 13:33   

A jaka sytuacja u Was? Napiszcie....
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-10-21, 17:29   

renta11 napisał/a:
Zastanów się, jak chciałabyś żyć,o czym marzysz, jak to zrealizować?
I zacznij to robić, z Bożą pomocą.
A kiedy weżmiesz życie w swoje ręce, poczujesz głęboko że żyjesz. Będziesz całością. To już tak bardzo nie będzie istotne, czy żyjesz sama, czy z małżonkiem.Bylebyś żyła z Bogiem, w zgodzie ze Sobą i szczęśliwie.


renta11, chociaż to nie mój wątek - to dziękuję Ci za te słowa
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8