Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Znalazłem to forum
Autor Wiadomość
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:14   

Witam,
znalazłem to forum, bo moje małżeństwo jest w totalnym kryzysie.
Stając w prawdzie przyznaję, że ja jestem właśnie takim mężem, który zdradzał żonę w perfidny sposób, przez około pół roku. Było to na przełomie 2009/2010 roku. Zachowywałem się wtedy zwyczajnie gorzej niż bydlę (nie obrażając zwierząt). Żona wówczas zażądała, abym wyprowadził się z domu. W tym czasie jednak bardzo się modliła i szukała pomocy wszędzie - nawet u mojego ojca i braci, aby uratować nasze małżeństwo. Zwracali mi oni wówczas uwagę, aby przemyślał, zastanowił się co jest dla mnie ważne. Żona wtedy złożyła pozew o rozwód, ale na szczęście do tego nie doszło. Ale to nie te przemyślenia tak naprawdę skłaniały mnie do powrotu. Nie wiem co za siła mówiła mi, że moja żona jest kobietą, którą tak tylko naprawdę kocham, że to naprawdę kobieta z klasą, że z nikt mnie tak dobrze nie rozumiał, nikt mnie tak naprawdę tak nie pociągał, ani intelektualnie, ani w żaden inny sposób. Byłem wierzący - ale tak powierzchownie - nie rozumiałem wówczas, że ta siła to siła sakramentu. Po około pół roku wróciłem, ale ten powrót nie był taki jak być powinien. Wracałem "na raty" nie zrywając od razu kontaktów z kochanką. Żona złożyła ponowny pozew o rozwód, ale po moim definitywnym zerwaniu z poprzednim życiem zawiesiła sprawę, która to po roku została umorzona.

Po moim definitywnym powrocie nie było łatwo, nie tylko dla mojej żony, ale i dla mnie. Ja miałem świadomość swych grzechów. Jednak mi się wydawało, że cała rodzina żony uważa mnie za intruza. Że myślą że jestem bydlakiem, który nie ma honoru, godności itp., że nie powinienem wracać, a żona że nie powinna mnie przyjąć (rodzice żony i rodzeństwo jej ojca wszyscy są po rozwodach). Z uwagi na nawał pracy zawodowej mojej i pracy oraz nauki żony często korzystaliśmy z pomocy teściowej, która niestety również przekraczała granice. W mojej ocenie była raczej intruzem - dla naszej córki stawiała za wzór swojego syna (brata mojej żony), a ja byłem zawsze tym złym.
Nie piszę tego żeby siebie wybielać, a żonę i jej rodzinę oczerniać. Chcę tylko przekazać sposób myślenia i funkcjonowania tego "złego", który jest sprawcą kryzysu - i po kryzysie, choć nieudolnie, to na swój sposób próbował w swoi m rozumieniu ratować swoje małżeństwo. Budowałem dom, pracowałem zawodowo, na ile umiałem zajmowałem się córką.
Żona twierdziła, że mi wybaczyła, jednak jak się okazało nie było to takie oczywiste. Ja nie wymagałem, ani nie wymagam wybaczenia. Wiem co zrobiłem, ale niestety czasu nie cofnę. Dochodziło między nami do coraz częstszych sprzeczek, gdzie żona zaczęła wracać do wszystkich chwil mojej zdrady i wyrzucała to z siebie. Często była przy tym nasza córka, która jest bardzo zżyta z żoną.
Ja jestem prostym mężczyzną, nie mam usposobienia ani wiedzy humanistycznej. Nie potrafię czarować słówkami, gestami, i itp. Ja nie rozumiałem, jak to jest że żona twierdziła, że mi wybaczyła, a z drugiej strony ciągle mi to wszystko wyrzuca z najdrobniejszymi szczegółami - wręcz z fotograficzną pamięcią. Początkowo traktowałem te zachowania żony jako należną mi pokutę, ale później zacząłem reagować wybuchami gniewu i podniesionym głosem. Ja myślałem, że harując jak wół, budując nasz wspólny dom naprawię krzywdy. Obecnie, gdy stojąc "pod ścianą" zacząłem szukać pomocy (zbyt późno), i w jednej z korespondencji odpisano mi, że gdzie były kwiaty, spacery, kolacje przy świecach. Faktycznie nie było. Ja się chyba nie nadaję do małżeństwa i nie rozumiałem nic z tego jak powinienem zadośćuczynić mojej żonie.
W końcu doszło do tego, że nie było już rozmowy bez wspomnień, wyrzucania mi mojej przeszłości - przez żonę, a teraz już i również przez córkę. Sytuacja stała się katastrofalna kiedy żona niedawno ogłosiła kategoryczną decyzję o rozwodzie. Próbowałem, ją prosić, żeby choć zajrzała na stronę SCYCHAR, ale nie chce o tym słyszeć. Żona jest zagorzałą katoliczką, i oznajmiła mi że słuchała kazań wielu księży, z których to wywnioskowała że ma wolną drogę do rozwodu. Błagałem ją, żeby dać jeszcze jedną szansę, udać się na terapię - mówiła, że tak ja powinienem się leczyć (żona jest psychologiem). Stwierdziła, że ona zrobiła już wszystko i że nic już więcej nie będzie robić. Pewnie ma rację.
Otrzymałem pozew o rozwód. Żona podnosi wobec mnie zarzuty jeszcze sprzed kilku lat zanim zacząłem ją zdradzać.

Tak więc, tak to wygląda to ze strony - mojej strony mojego małżeństwa, które ja zniszczyłem.
Podkreślam, nie chcę siebie wybielać i nikogo nie oskarżam, wiem że za czyny które popełniłem wybaczenie to byłby czysty heroizm. Chce tylko podkreślić, że powrót po zdradzie - a raczej przyjęcie męża po jego zdradach, to nie jest łatwa droga szczególnie dla żon.
Mojego małżeństwa nie udało się uratować.
I tak się zastanawiam i myślę, że dla takich jak ja to chyba też w SYCHARZE nie ma miejsca.
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:35   

Gintaras napisał/a:
tak się zastanawiam i myślę, że dla takich jak ja to chyba też w SYCHARZE nie ma miejsca.

Witaj, na Sycharze jest miejsce dla kazdego, kto ma kłopoty małżeńskie, bez względu na ich etap.
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:40   

Gintaras,
nie pisałeś dotąd więc chyba powinieneś mieć własny kącik, zaraz Ci go oddzielę :-D
Zanim jednak to zrobie chce Cię uczulić, abyś z uwagi na dobro wlasne i rodziny, nie podawał zbyt wielu charakterystycznych szczegółów , by osoby trzecie nie mogły Was zidentyfikować i poranić w realu. Net nie jest anonimowy i nie zawsze czytają wpisy na tym forum tylko Sycharki.
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:43   

Gintaras,
podział dokonany, zatem witaj na Forum i w swoim wątku :-D
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:49   

Z kilku wątków, które dotąd przeczytałem wynikało, że gro forumowiczów to jednak osoby, które zostały skrzywdzone przez takich jak ja.

Tym bardziej dziękuję
 
 
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 20:50   

7-9 październik nasza wspólnota Sychar i Misjonarze św Rodziny prowadzimy rekolekcje o przebaczeniu i pojednaniu w Ciechocinku

http://ciechocinekmsf.pl/...ar-7-9-paz-2016

zapraszamy samemu lub z małżonką
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-20, 21:22   

W najbliższym czasie, tj. 18 - 23 października wybieram się na Fundament Rekolekcji Ignacjańskich - na które wcześniej się zapisałem. Ale dziękuję za informację.
Od niedawna (zbyt późno) zacząłem poszukiwanie pomocy i dopiero wówczas trafiłem na strony internetowe wspólnoty Sychar. Tak więc, jeżeli będą organizowane podobne rekolekcje w późniejszych terminach, to chętnie skorzystam.
Przekażę też informację żonie, jednak na wszelkie moje propozycje próby pojednania obecnie reakcja żopny jest coraz bardziej agresywna. Czasem nie wiem co jest lepsze w obecnej fazie kryzysu naszego małżeństwa - czy mówić i proponować, czy pokornie się modlić się i prosić Pana Boga o Łaskę dla nas?
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 15:40   

Niefortunnie napisałem - bo modlić się i prosić Pana Boga o łaskę to trzeba zawsze i wszędzie. Nie wiem czy proponować żonie cokolwiek na obecnym etapie - bo obecnie na moje propozycje żona po prostu reaguje agresywnie, - czy może lepiej nie prowokować, i pozostawić działanie Panu Bogu
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 16:29   

Gintaras napisał/a:
Ja nie wymagałem, ani nie wymagam wybaczenia.

Zatem jaki masz stosunek do tematu wybaczenia? Nie jest Ci ono potrzebne?
Przecież bez niego żadne z was nie ruszy w dobrym kierunku. Wygląda tak jakbyś bagatelizował temat wybaczenia.

Zapewne żona chciała wybaczyć lecz np. ...to tylko sugestia: kaliber Twoich czynów jest tak wielki, że trudny przez nią do uniesienia mimo założenia że tak chce i równocześnie obecna Twoja postawa na tyle niesatysfakcjonująca że "rachunek się jej nie zgadza"...jednym słowem zbyt wiele na minusie.
Czy to możliwe wg Ciebie?

Gintaras napisał/a:
Ja jestem prostym mężczyzną, nie mam usposobienia ani wiedzy humanistycznej. Nie potrafię czarować słówkami, gestami, i itp

Zatem jak ubiegałeś się o względy innej kobiety skoro nie potrafisz "czarować" słówkami i gestami?
Da się uwieść kobietę bez tej podstawowej umiejętności?
A może tylko brak Ci tego talentu w kontaktach z żoną? ;-)

Cytat:
Otrzymałem pozew o rozwód. Żona podnosi wobec mnie zarzuty jeszcze sprzed kilku lat zanim zacząłem ją zdradzać.

Z wielką wnikliwością należałoby się przyjrzeć tym jej zarzutom, gdyż noszą w sobie cenną informację. Ty jednak nic tu on ich nie wspominasz. Identyfikujesz się z jej zarzutami? Uważasz że są zasadne?

Cytat:
Błagałem ją, żeby dać jeszcze jedną szansę, udać się na terapię - mówiła, że tak ja powinienem się leczyć (żona jest psychologiem).
Stwierdziła, że ona zrobiła już wszystko i że nic już więcej nie będzie robić.
Pewnie ma rację.


Skoro zgadzasz się z tym co żona sugeruje, więc dlaczego nie udasz się na terapię?
Być może nie jesteś w stanie dostrzec rzeczy które dostrzega żona a które są w oczywistym konflikcie z tym by zacząć nowe życie razem.
 
 
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 16:42   

kenya napisał/a:
Zatem jak ubiegałeś się o względy innej kobiety skoro nie potrafisz "czarować" słówkami i gestami?
Da się uwieść kobietę bez tej podstawowej umiejętności?


:shock:
Kenya, czy Ty naprawdę uważasz, że uwieść kobietę można wyłącznie "czarując" słówkami i gestami?
Czyli trzeba "grać" kogoś innego niż się jest w rzeczywistości?
Czy dobrze Cię zrozumiałem?
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 19:18   

Dziękuję za zainteresowanie
zatem spróbuję napisać coś więcej - a jak się zorientowałem sposób moich wyjaśnień i opisu problemu potwierdza już moją prostotę.
-odnośnie wybaczenia to oczywiście że bez wybaczenia nie ma szans na nic, i jest ono niezbędne. Stosując skrót myślowy - że nie wymagałem wybaczenia - to raczej chyba odpowiedź na zarzuty mojej żony, że ona twierdziła, że od niej wymagałem aby mi wybaczyła. Jestem prostakiem, ale takich wymagań nie miałem - wierząc w to co mówiła, że wybaczyła nie mogłem zrozumieć dlaczego jej czyny są takie, a nie inne. A jeśli mi nie wybaczyła, to mogła to od razu powiedzieć. Ja rozumiem, że kaliber moich zdrad i powrotu "na raty" i późniejsze kłótnie, to nie jest sprawa, która spłynie jak po kaczce. Późniejsze moje wściekanie się - że żona mi ciągle wyrzuca wszelkie moje złe zachowania -przy każdej kłótni też dołożyło zła do wszystkiego.
Moja postawa po takich kłótniach to oczywiście zamkniecie w sobie i nie odzywanie się do żony i do córki przez kilka dni - która uczestnicząc w kłótniach zawsze brała stronę matki.Kolejne szczeniackie zachowanie z mojej strony., nie jedzenie posiłków (ale to miałem zawsze że przy stresie nie mogę przyjmować pokarmów). Nawet wyposażenie budowanego domu - które przynajmniej po części razem wybieraliśmy, okazuje się że nadaje się teraz tylko do wymiany.

Chciałem by córka (obecnie już kilkunastoletnia) miała jakieś obowiązki, to też nie dobrze - bo przecież ona wszystko potrafi (ale potrafić, to nie to samo co robić - np sprzątnąć po sobie), a ja się czepiałem. A jak stwierdziłem, że chodzenie do galerii handlowych raz w tygodniu i kupowanie tam byle tylko coś kupić, to przesada przy naszych zarobkach, i jak powiedziałem by nie robić z galerii świątyni, to byłem tyranem.
Żona twierdziła, i nadal twierdzi że wszystko robi dla córki - nawet ten rozwód. Przed ostateczną decyzją kilkukrotnie żona mówiła córce że się ze mną rozwiedzie, a teraz córka boi się, że żona tego nie zrobi. Nawet psycholog - do którego na potrzeby rozwodu żona prowadza dziecko wystawiła stosowne zaświadczenie z treścią jak wyżej.
W pozwie oczywiście podnoszone jest, że nie zajmowałem się domem, że zdradzałem, że stosowałem przemoc psychiczną, itd. Ja nie stosowałem przemocy ani bicia. Wszystkie pieniądze jakie miałem poszły na budowę domu i utrzymanie rodziny. Nie jestem ani pijakiem ani nie palę, ani nie używam narkotyków, nie jestem hazardzistą. Żona jakiś rok temu zaczęła mnie szarpać i zerwała mi łańcuszek z medalikami z szyi. Ja nie będę pisał co żona mówiła do mnie i jak w zasadzie od początku małżeństwa chciała we mnie wszystko pozmieniać. Z perspektywy czasu dziwi mnie czemu wyszła za mnie za mąż - najpierw oprawiła w ramy coś co jej się wydawało, a później próby przerobienia mnie na swój pożądany obraz.
Co do wizyt u psychologa to rozmawiałem z psychologiem świeckim raz - od początku poinformował mnie, że ja też mam prawa - nie tylko żona, i w naszej sytuacji nie warto się bić, bo i tak za dużo mam za uszami - a w tej sytuacji to w grę wchodzi tylko rozwód. Oczywiście praca nad sobą (to wiem że jest niezbędne). Więc podziękowałem za taką pomoc.
Teraz jestem umówiony z psychologiem - księdzem, który prowadzi m.in warsztaty dla małżeństw. Z uwagi na to, że żona jest psychologiem świeckim - trudno mi im w obecnej sytuacji zaufać, a z księdzem będzie mi chyba łatwiej.
Chodziliśmy z żoną kilka razy na rozmowy do - siostry zakonnej w jednym z ośrodków pomocy rodzinie.
Jakie było moje zdziwienie jak siostra (która z żoną jest na stopie koleżeńskiej) powiedziała, że po co się w tej sytuacji męczyć, to może lepiej się rozwieźć. Doznałem wtedy szoku. Poza tym i żona, i ta siostra stwierdziły że jesteśmy z żoną z dwóch różnych światów. I to pewnie też prawda - ja na pewno nie dostrzegałem, tego zła w sobie co widzi żona.
A ksiądz, który udzielał nam sakramentu małżeństwa też stwierdził, że jest przykazanie "nie zabijaj"i żona nie może zabijać siebie w tym związku małżeńskim. Dopiero jak stwierdziłem, że kościół przecież nie dopuszcza rozwodów tylko separację - dopiero wówczas zreflektował się i zapytał "skąd wiem że będzie rozwód?". Skąd wiem ??? jak jest pozew i szantaż ze strony żony.
Reasumując trzeba stwierdzić, że faktycznie wszyscy widzą we mnie samo zło, więc nie może to być nieprawdą.
Co do tego że nie umiem uwodzić, to raczej chyba odstraszam ludzi. Nie jestem ani nie byłem przystojny, to chyba raczej żona (będąc na ostatnim roku studiów) wzięła mnie z myślą, że mnie uformuje. A ta druga kobieta - z którą wówczas pracowałem - pewnie szukała czegokolwiek, i wzięła byle co.

Teraz pisząc to wszystko dociera do mnie, że w zasadzie, to wszyscy mając rację.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 19:41   

cześć Gintaras,

Kenya trochę po Tobie "pojechała", ale zrobiła to raczej z chęci pomocy. Chodzi o to, żeby w sposób jak najbardziej obiektywny (to trudne!) stanąć w prawdzie o sobie samym i pracować nad tym, co należy zmienić.
My znamy Twoją historię z Twojej perspektywy. Czyli jednostronnie.
Zatem będziemy Cię namawiać, słaniać, prowokować do pracy nad sobą i nad Twoimi wadami. Bo tylko na siebie masz wpływ.

Ze swoich przeżyc powiem, że mnie mąż przeprosił za pierwszą zdradę, wyydawało mi się że wybaczyłam, ale też wypominałam. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy, co to jest prawdziwe przebaczenie. Dlatego postawa Twojej żony mnie nie dziwi. Została zraniona.
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 20:21   

dziękuję i za to,
Mam świadomość że ja przedstawiam swoją prawdę, i że aby obiektywnie spojrzeć na problem należałoby mieć pogląd na zdanie każdej ze stron.

Ja mam świadomość krzywd jakie wyrządziłem żonie i córce. Czasu nie jestem w stanie cofnąć. I rozumiem ją i wiem, że nikogo nie zmienię -jeżeli to możliwe to tylko siebie - jednak nie rozumiem, czemu w tej ostatniej próbie żona nie chce nawet słyszeć o próbach działań zmierzających do pojednania? Tak jakby bała się, że ulegnie i pojedna się ze mną, bo wtedy nie dotrzyma słowa danego córce. A tego przecież nie może zrobić.
Ale ja im powtarzałem - jeżeli najdrobniejsze skaleczenie np. na skórze będziemy ciągle rozdrapywać i szarpać, to nie tylko nie ma mowy aby rana się zabliźniła - przy takim postępowaniu to nawet nie ma mowy o tym, aby krew płynąca z rany zakrzepła i przestało krwawić.

A tak w ogóle to ja jestem nawet wdzięczny za to jechanie po mnie (o ile to było w ogóle jechanie, to chyba bardzo delikatne, nawet nieodczuwalne). Od jakiegoś czasu w zasadzie każdy może to robić kiedy chce i jak chce - oczywiście w pełni oficjalnie i wszędzie, i pod każdą postacią. W zasadzie to chyba jest już mój chleb powszedni. Ja staję z tym czym jestem - nie wypieram się tego co zrobiłem. Tak w ogóle to jeszcze jestem nieprzystosowany społecznie, nieokrzesany, chamski, niepachnący, jestem przemocowcem, kłamcą, leniem i w ogóle samo zło, taki prostak, taki nikt i takie zero, dno dna.
Także jakby ktoś uznał, to proszę jechać dowoli. Przyjmuję wszystko
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-21, 20:53   

Gintaras napisał/a:
-odnośnie wybaczenia to oczywiście że bez wybaczenia nie ma szans na nic, i jest ono niezbędne. Stosując skrót myślowy - że nie wymagałem wybaczenia - to raczej chyba odpowiedź na zarzuty mojej żony, że ona twierdziła, że od niej wymagałem aby mi wybaczyła. Jestem prostakiem, ale takich wymagań nie miałem - wierząc w to co mówiła, że wybaczyła nie mogłem zrozumieć dlaczego jej czyny są takie, a nie inne. A jeśli mi nie wybaczyła, to mogła to od razu powiedzieć. Ja rozumiem, że kaliber moich zdrad i powrotu "na raty" i późniejsze kłótnie, to nie jest sprawa, która spłynie jak po kaczce. Późniejsze moje wściekanie się - że żona mi ciągle wyrzuca wszelkie moje złe zachowania -przy każdej kłótni też dołożyło zła do wszystkiego.

Myślę, że to jedno mogę ci pomóc zrozumieć. Dla mnie to jest bardzo prosta sprawa - jeśli nawet żona chciała wybaczyć, i wybaczyła tak jak umiała tę twoją zdradę, to ta zdrada wciąż ją bolała. Zdrada to jest coś, co bardzo rani, zadaje ból, który przez nasz mózg interpretowany jest DOKŁADNIE tak samo, jak ból fizyczny. A reakcją wynikającą z bólu jest... AGRESJA. Agresja niekoniecznie jest czymś złym. Ma bardzo ważne funkcji. Widziałeś kiedyś, jak reaguje pies, któremu się nadepnie na łapę, albo pociągnie za ogon? Kłapie zębami i próbuje ugryźć. Kiedy mi się z łapy zejdzie - momentalnie przestaje. Dlaczego? Agresja ma zakomunikować: "Robisz mi krzywdę, Natychmiast przestań!"... Rozumiesz teraz, skąd takie zachowanie żony?
To wyjaśnia też twoje zachowanie. Kiedy jej agresja zaczęła ranić ciebie, też odpowiedziałeś agresją, zacząłeś brać udział w tych kłótniach, odpowiadać agresją na jej agresję... To naturalne zachowanie... ale prowadzi do zaostrzenia całej sytuacji, większego bólu i zwielokrotnionej agresji. Błędne koło.

Nie wiem, na ile ci to pomoże. Może zrozumienie tego, jak wielkiego bólu doświadczała żona, i pewnie nadal doświadcza (co wcale nie umniejsza twojego bólu), pomoże ci znaleźć wyjście z sytuacji...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8