Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Znalazłem to forum
Autor Wiadomość
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-23, 08:10   

Gintaras, dla przeciwwagi tego, co napisał Dabo - moje małżeństwo jest uratowane, Właśnie mijają 2 lata odkąd znów jesteśmy razem. I, w przeciwieństwie do tego, co napisał Dabo - moje małżeństwo jest inne niż to, sprzed kryzysu, jest o niebo lepsze!

Ja dopiero teraz rozumiem co to jest małżeństwo, ile daje miłości, wsparcia, oparcia, radości.
To. jest trud codzienny, by tak było. Z każdej strony. Ale warto!
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-23, 17:57   

Dla mnie, po zdradzie i powrocie do rodziny też się wydawało, że jakoś się kreci. Zaczęliśmy jeździć na wspólne wakacje, jakoś to funkcjonowało. Odnowiliśmy przyrzeczenia małżeńskie w trakcie jednych z rekolekcji. Były kłótnie, ale w początkowej fazie tych prawie sześciu lat (po tamtym "kryzysie") też mi się wydawało, że może rewelacji nie ma, ale jakoś się kręciło. I ja nawet uważałem, że przez te kilka lat na początku, nie było aż tak źle. Jak widać myliłem się. Wiosną tego roku to już zaczęła się tragedia na całej linii. Aż doszło do tego co jest teraz.
Do chwili obecnej nie wiem, co tak naprawdę przelało w żonie szlę goryczy. I pewnie się już nie dowiem, bo żona w ogóle się do mnie nie odzywa, nie odpowiada nawet na przywitanie lub pożegnanie (też jeżeli jest przy tym córka), nie odpowiada na e-maile itd.. Żona zażądała, abym się z nią komunikował jedynie przez jej panią mecenas. Ja wcześniej kłamałem, ale to co one robią z adwokatką przeszło już moje najśmielsze oczekiwania. Dotychczas nie było jeszcze pierwszej sprawy rozwodowej zatem spodziewam się, że może być tylko gorzej.
A dla GosaH i wszystkim tym, którym się naprawdę udało wskrzesić ich małżeństwa, to tylko gratulować i Chwalić za to Pana Boga.

Dla części z Was moje biadolenie i oznaki początku braku wiary w to, że może być lepiej, pewnie to wydają się infantylne i wręcz śmieszne. Bo patrząc tak statystycznie, i też z ludzkiej perspektywy, to dochodzę do wniosku, że chyba jednak większości małżeństwa się nie udaje.
 
 
MareS
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-23, 20:04   

Gintaras napisał/a:
Dla mnie, po zdradzie i powrocie do rodziny też się wydawało, że jakoś się kreci. Zaczęliśmy jeździć na wspólne wakacje, jakoś to funkcjonowało. Odnowiliśmy przyrzeczenia małżeńskie w trakcie jednych z rekolekcji. Były kłótnie, ale w początkowej fazie tych prawie sześciu lat (po tamtym "kryzysie") też mi się wydawało, że może rewelacji nie ma, ale jakoś się kręciło. I ja nawet uważałem, że przez te kilka lat na początku, nie było aż tak źle. Jak widać myliłem się. Wiosną tego roku to już zaczęła się tragedia na całej linii. Aż doszło do tego co jest teraz.
Do chwili obecnej nie wiem, co tak naprawdę przelało w żonie szlę goryczy. I pewnie się już nie dowiem, bo żona w ogóle się do mnie nie odzywa, nie odpowiada nawet na przywitanie lub pożegnanie (też jeżeli jest przy tym córka), nie odpowiada na e-maile itd.. Żona zażądała, abym się z nią komunikował jedynie przez jej panią mecenas. Ja wcześniej kłamałem, ale to co one robią z adwokatką przeszło już moje najśmielsze oczekiwania. Dotychczas nie było jeszcze pierwszej sprawy rozwodowej zatem spodziewam się, że może być tylko gorzej.
A dla GosaH i wszystkim tym, którym się naprawdę udało wskrzesić ich małżeństwa, to tylko gratulować i Chwalić za to Pana Boga.

Dla części z Was moje biadolenie i oznaki początku braku wiary w to, że może być lepiej, pewnie to wydają się infantylne i wręcz śmieszne. Bo patrząc tak statystycznie, i też z ludzkiej perspektywy, to dochodzę do wniosku, że chyba jednak większości małżeństwa się nie udaje.

Sorry ale powiem bardzo mocno. Weź dupę w troki i zacznij zmieniać swoje życie. Biadoleniem nad sobą nic nie uzyskasz. I nie jesteś wyjątkiem. 2 lata temu byłem w poważnej depresji i mało brakowało, że skończyłbym na prochach (oczywiście po wizycie u psychologa). Dopiero jak Krzysiek (nałóg) "wziął mnie za twarz" i walnął o ścianę to się obudziłem. Zastanów się, jaka kobieta chciałaby być z takim "mazgajem". Możesz zmienić się tylko ty a przekonać o tym żonę możesz tylko świadectwem swojego życia ale i tak nie masz gwarancji naprawy małżeństwa. A nawet jeśli Ci się nie uda to przynajmniej zmienisz swoje życia i stając przed Bogiem będziesz mógł powiedzieć, że zrobiłeś wszystko aby uratować małżeństwo.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-23, 22:34   

Bylo ostro, ale zgadzam sie z tym co napisal MareS.

Wez pod rozwage jeszcze cos. Napisales:

Gintaras napisał/a:

Dotychczas od żony wysłuchałem wielu wniosków dotyczących mnie - także chyba mnie nie zaskoczą nawet te najbardziej bolesne. A to czy się z tymi wnioskami i zarzutami żony identyfikuję lub zgadzam, czy nie - to trudna dla mnie kwestia. Skoro żona jest zawodowcem, to chyba się zna na tym co robi. Choć w kwestii udziału naszej córki w kryzysie, to uważam podobnie jak napisano powyżej. Więc jak to jest? Powinienem się zgadzać z zarzutami? A jeśli się nie zgadzam? To zapewne faktycznie oznacza to, że mam ze sobą nie lada problem...

Ja się na psychologii nie znam.



Z jakiegos powodu, lekarze nie powinni leczyc czlonkow wlasnej rodziny. Twoja zona jest istota ludzka, sila rzeczy wiec do wlasnego malzenstwa podchodzi subiektywnie.
Przyklad Waszej corki swiadczy o tym, ze popelnia czyny stojace w calkowitej sprzecznosci z tym, co powiedzialaby swemu pacjentowi. Takie zarzuty rowniez:

Gintaras napisał/a:
A tak po ludzku, to z prawdziwymi zarzutami - dotyczącymi zdrady i późniejszym szeregiem popełnionych błędów trudno się nie zgodzić. Stając w prawdzie oczywiście, że się z nimi zgadzam.
Jednak tak po ludzku nie zgadam się z tym, że cała wina za dysfunkcje systemu mojej rodziny i funkcjonowania córki, to wyłącznie moja "zasługa".


Bo to nie moze byc prawda. Odpowiadasz za swoj wklad, za nic wiecej.

Czy sie zgadzasz z jej zarzutami?
Coz, rozumiem, ze nie jestes psychologiem, ale nie lezy poza Twoim zasiegiem, aby dowiedziec sie jak funkcjonuja kobiety, mezczyzni, jak powinien wygladac zdrowy zwiazek malzenski.
Mam wrazenie, ze tego jeszcze nie przerobiles, a najwyzsza pora.
Takie odpowiedzi znajdziesz w polecanych na forum ksiazkach i konferencjach. I bedziesz dzieki temu w stopniu podstawowym przeszkolony, wystarczy chciec.

Ja na przyklad dowiedzialem sie zarowno o swoich bledach , ale rowniez, ze czesc zarzutow mi stawianych byla niedorzeczna - pretensje za to, ze funkcjonuje jak normalny mezczyzna.
Wedlug Pulikowskiego (a ma bogate doswiadczenie), najczestsze pretensje kobiet do mezczyzn (i odwrotnie) sa za to, ze funkcjonuja tak jak nas stworzyl Bog.

Dobrze jednak wiedziec, co w sobie powinno sie zmieniac a czego zmieniac wrecz nie nalezy.

Pracuj nad soba, to jedyna wlasciwa droga i jedyna nadzieja, ze bedzie lepiej. Niezaleznie od tego, co sie stanie z Waszym malzenstwem.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-23, 22:39   

I jeszcze jedno:

Gintaras napisał/a:
Bo patrząc tak statystycznie, i też z ludzkiej perspektywy, to dochodzę do wniosku, że chyba jednak większości małżeństwa się nie udaje.


Motto Sycharu glosi, ze kazde trudne malzenstwo jest do uratowania.
Nie znaczy to, ze kazde bedzie uratowane. Do tego potrzebna jest praca i wola dwoch osob.
Nigdy tez nie wiadomo, czy bladzaca strona kiedys nie wroci na wlasciwa sciezke.
To z pewnoscia nie jest latwe, ale dobrze pogodzic sie z tym, ze wplyw mamy tylko na siebie samych.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-23, 22:58   

piszesz Gintaras:
Cytat:
Żona twierdziła, i nadal twierdzi że wszystko robi dla córki - nawet ten rozwód.
Przed ostateczną decyzją kilkukrotnie żona mówiła córce że się ze mną rozwiedzie, a teraz córka boi się, że żona tego nie zrobi.
Nawet psycholog - do którego na potrzeby rozwodu żona prowadza dziecko wystawiła stosowne zaświadczenie z treścią jak wyżej.


Mógłbyś się odnieść do tego fragmentu? Jest zastanawiający a może nawet niepokojący.
Zwykle dzieci chcą mieć oboje rodziców, nawet jeśli rodzice się kłócą to jest rzadkością by występowały aż tak otwarcie przeciwko jednemu z nich....chyba że istnieją jakieś istotne przesłanki ku temu. Czy córka czuje się w Twoim towarzystwie do tego stopnia niekomfortowo by zechciała wymusić na matce rozwód? W jakim jest wieku?
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 09:37   

Odnosząc się do relacji z córką, to tak jak napisałem wcześniej,
ja starałem się, aby córka miała jakieś obowiązki, - jakiekolwiek. Chyba w wieku 11 (obecnie już 12 lat) to chyba nie jest nic dziwnego. Jeśli się mylę to proszę mnie wyprostować. Żona twierdziła że córka wszystko potrafi, co jednak nie zmienia faktu, że w domu nic nie robiła. Nawet posprzątanie po sobie np. po śniadaniu nie przypominam sobie aby miało miejsce. Dwa lata temu dostała zwierzaki - przed ich kupnem oczywiste deklaracje, że tak oczywiście będę się nimi zajmowała. Ja rozumiem to wszystko - też kiedyś byłem dzieckiem. Przez jakiś czas posłużyły córce do zabawy - ale nigdy nie posprzątała w ich klatce, pod koniec ich pobytu w domu kilkakrotnie zdarzyło się że nasypała im karmy. Rzadkością było choćby sytuacje, w których była obecna, gdy sprzątałem tym zwierzakom ja lub żona (albo teściowa). Nawet wtedy nie robiła nic, tylko towarzyszyła rozmową. W końcu wysokie kworum w składzie: córka, żona i teściowa podjęły decyzję i oddały zwierzaki dla ludzi. Również, o czym też pisałem kwestia robienia świątyni z galerii handlowych i kupowanie (często bez najmniejszej potrzeby) czegokolwiek - byle coś kupić. Potem te reklamówki i torebki z zakupami z tych galerii zapełniały salon i meble, w tali sposób, że nie było gdzie usiąść. Próbowałem protestować - że nie mamy pieniędzy na tego typu zakupy i że jest to bez sensu. A to chyba właśnie chodziło oto aby się pokazać, że jest się bogatym. Nie przeczę, zdarzało się mi nakrzyczeć i na córkę, że mnie wcale nie słucha w żadnych obszarach, i na żonę, że nie na nic z tych rzeczy nie reaguje, a wręcz robiła z córką co tylko córka chciała. Cały czas żona krytykowała mnie pod każdym względem, a szczególnie w obszarach gdy zwracałem uwagę córce - i robiła to w obecności córki. Ja twierdziłem i twierdzę, że rodzice powinni między sobą wypracować stanowisko i przy dzieciach mówić jednym głosem (tak robili moi rodzice - uważani za patologię przez moją żonę). W moim małżeństwie niestety tak nie było. Ja chyba żeby temu zapobiec powinienem się w ogóle nie odzywać - może wtedy byłoby dobrze. Gdy próbowałem tak robić znów byłyby zarzuty, że po co taki maż, co się do niczego nie nadaje.

Żona chciała abym budował relacje z córką. I z racji swojej profesji miała na to jedyną słuszną receptę - prawie nigdy nie zostawiając mnie z córką sam na sam, tylko ze swoją matką (z moją teściową). Gdy wówczas ja proponowałem abyśmy z córką cokolwiek zrobili z tzw. prac domowych, a córka nie chciała, to oczywiście wkraczała teściowa i robiła wszystko za córkę. Takie wyręczanie córki ze wszystkiego trwa nadal - teściowa to nawet prześciga się w rozpieszczaniu córki. Teraz, gdy mnie odsunęły już całkowicie poza nawias, jest to przedmiotem okazywania ostatecznego triumfu nade mną. Żona twierdziła i wpoiła córce, że boi się ją ze mną zostawić sam na sam. Sorry, ale dla mnie to już było chore postępowanie. A córka skrzętnie zaczęła to wykorzystywać.

Oczywiście teraz na potrzeby rozwodu daje to super efekty dla strony żony. Ja jej powiedziałem że z doświadczenia wiem, że są jeszcze bardziej skuteczne metody pozbycia się mnie - niech posądzą mnie przed sądem o molestowanie. Na pewno znajdzie się jakiś psycholog (nawet biegły psycholog), co to będzie w stanie potwierdzić - lub przynajmniej nie będzie w stanie tego wykluczyć. I to wystarczy. Aha, nie wiem jak w psychologii, ale w psychiatrii to potrzebne są dwie opinie niezależnych psychiatrów. Ale gdyby nawet, to myślę, że jeśli chodzi o psychologów to bez problemów znalazłoby się takich nawet tuzin, co w razie potrzeby pomogą pokrzywdzonej matce i córce.
Podkreślam, że jestem prostym chłopem i to pewnie też jest obszar funkcjonowania, w którym ja nie przystaję do wyższych sfer lekarsko -psychologiczynch.

Żona cały swój ból i żal przelewała na córkę, i dzieliła się tym, jaki to ojciec jest zły, i że żona nie zna nikogo ze znajomych, aby ojciec był takim tyranem, i że po tym wszystkim, co im zrobiłem jeszcze dalej je krzywdzę w ten sposób. Tak, że jestem tyranem i żona twierdzi, że znęcałem się nad nimi. Szkoda, że nie widzi co sama robiła - i ja nie będę podawał szczegółów jak mnie traktowała, krytykowała, poniżała za moje pochodzenie, brak pieniędzy, wygląd, zapach itp. i chciała wszystko we mnie pozmieniać (sygnalizowałem to wcześniej a temat jest chyba zbyt obszerny). Cały czas przy córce mówiła, że się nad nimi znęcam, i powtarza to nadal. Postępowanie żony wobec córki, to wg mnie też nie mieści się w żadnych normach.
Żona pochodzi z rozbitej rodziny i cały czas była dzieckiem traktowanym gorzej niż jej brat. Zarówno przez jej ojca - który porzucił rodzinę i związał się z inną kobietą, jak i przez jej matkę. My jako małżeństwo od samego początku też byliśmy gorzej traktowani przez teściową, niż małżeństwo brata żony. Po mojej zdradzie żona jakby o wszystkim zapomniała. Teściowa zresztą też i ja stałem się obiektem zapłaty za wszelkie krzywdy - czasem myślę, że nie tylko te wyrządzone przeze mnie, ale i przez inne osoby. Miałem wielokrotnie wrażenie, że żona swoim zachowaniem kompensuje córce to wszystko, czego nie dostała od swoich rodziców.

Zdarzało się, że w kłótniach z żoną, gdy już trudno było mi wytrzymać jej ataków - mówiłem jej, że niestety ale nie zna funkcjonowania pełnej rodziny. A wiedza dotycząca rodziny, która jest pełna i funkcjonuje z ojcem, znana jest dla niej niestety tylko z torii. Wiem, że to było złe i że nie powinienem tak jej mówić.

Po liźnięciu proponowanych lektur, to wszystko tylko potwierdza, że popełniłem wszelkie błędy, jakie tylko popełnić można było. A teraz zbieram tego owoce.
Starałem się dotychczas nie pielęgnować urazów i zapominać - niestety podczas kłótni, przy wracaniu żony do wszelkiego zła i ja się cofałem.
Teraz opisując problem, pozostaje smutek i niewypowiedziany żal, za to wszystko, co zaszło.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 10:13   

Gintaras napisał/a:
Żona pochodzi z rozbitej rodziny

No i tutaj mamy chyba źródło zachowań Twojej żony.
Czytałem Twój post i myślę sobie, czy Ty nie piszesz o mojej żonie. :shock:
Ten sam schemat postępowania. Na szczęście ja mam trójkę dzieci i nie dało się tak ich "dopieścić". Teściowa też daleko. :-P
Ale naszła mnie taka refleksja, że często mówi się o rodzinach wielodzietnych per "patologia". A takie hodowanie narcyza?

Ale teraz do rzeczy. Polecam Ci nową literaturę, żebyś mógł zrozumieć swoją żonę:
ks dr hab. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
oraz literatura podstawowa:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzyd...%20rodzicow.pdf

Twoja żona jest DDRR (dorosłe dziecko rozwiedzionych rodziców). Jedną z cech (które bardzo dobrze widać u Twojej żony), jest próba panowania nad całą sytuacją życiową. Dlatego Twoja żona nie pozwala Ci w żaden sposób decydować o Waszym dziecku (a o czymś pozwala decydować? :-P ). Niezależnie od tego, co by zrobiła głupiego, nie przyzna się do tego. Nawet nie wiem, czy ona jest w stanie to dostrzec.

Współczuję Ci. Niestety ja miałem tak samo. I to kupowanie rzeczy też jeszcze pamiętam. Tylko że u mnie nie były to reklamówki, tylko duże pudła (takie jak po telewizorze czy pralce), które z ciuchami stały w salonie. U mnie to były codzienne wizyty w "ciuchlandach". Tłumaczenie żony było proste - tanio. Ale jak poskłada się te codzienne reklamówki tanich rzeczy, to można sobie wyobrazić ile to kosztowało i ile miejsca zajmowało. :-(

I tak przy okazji:
Co grozi dzieciom rozwiedzionych rodziców?
http://www.deon.pl/inteli...h-rodzicow.html
 
 
marcinekstar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 12:19   

Chłopaki podzielam wasze zdania co do wielu rzeczy , a szczególnie wczytuje się i odzwierciedla się w tych wpisach obraz zakupów.
Niestety także i moja zona na pierwszym planie stawia na zakupy , oczywiscie nie piszę tu o tych codziennych tylko o tzw ''.zakupocholizimie''
I też niestety widzimy to coraz bardziej u kobiet które chcą pospolitej wg. nich wolnosci i uderzają w tak jak to slyszę niestety od córki ,,duze zakupy'', ''male zakupy'' buszowanie po galerii itd.
w zakupach nie ma nic złego ale spedzanie juz czasu wiele godzin w galeriach ,centrach handlowych z dziecmi i do tego często gęsto w niedziele, nie buduje relacji miedzy rodzicami i dziecmi , gdzie wszyscy zapatrzeni są w dobra materialne na półkach sklepowyc

Gintaras na temat pelni funkcjonowania rodziny z ojcem to intencje miałes dobre ,ale czy Twoja żona chciała to usłyszeć?
Wątpie, żona ktora odchodzi od męża ma wyzaczony cel odciąć sie calkowicie ,próbuje zmamzać czesc małzenstwa jakby go nie było , mnie zona najpierw nie kochala 3 miesiace,pozniej 6 miesiecy jeszcze pozniej 3 lata a na koncu jak sie okazala aż sam się dziwilem cale życie ,dlatego trzeba byc poprostu czujnym :-D
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 13:21   

Książki w wersji elektronicznej pozyskałem, i kolejną zamówiłem. Będę miał co robić w jesienne wieczory. Dziękuję.

Marcinekstar, wiem, żona na pewno tego usłyszeć nie chciała. Ja wiem, że z moją historią zdrad, powinienem wykazać się heroizmem i nie mówić tego. W sytuacji permanentnego słuchania o swoich wadach, i przedstawiania mi tego co jest jedynie słuszne odnośnie wychowania córki (z czym się nie zgadzałem - jak już opisałem), trudno mi było się czasem powstrzymać i odbierałem to jednak jako atak. Słuchanie, że ciągle robisz źle, że się we wszystkim mylisz i że jesteś do niczego, niestety w sytuacjach podbramkowych doprowadzało do moich wybuchów i "co najmniej niewybrednych" uwag.
Podkreślam, nie tłumaczę się. Jak napisałem, sam popełniałem krocie błędów. I nie powinienem dopuszczać do takich sytuacji.

A co do tego, że czas staje się gumowy to tak jak napisałeś, to dokładnie tak jest i w przypadku mojego kryzysu.
Czasem to trudno się nie uśmiechnąć, w przypadku wskazywania coraz to innych okresów moich "zasług", czasu mojego powrotu do rodziny, czasu budowy domu, negatywnych moich zachowań, niekochania mnie przez żonę, itp. Mimo np. wręcz fotograficznej pamięci żony, co do niektórych zdarzeń. Ale to taki uśmiech przez łzy...
 
 
marcinekstar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 15:34   

To, że słuchałeś ciągle że żle robisz i mylisz sie i jesteś do niczego , to ja jeszcze oprocz tych negatywów nasłuchłem sie ,że nie umiem prać,prasować ,gotować,malować ,szpachlowac, budowlanki , stolarki i Bóg wie czego jeszcze ,tylko jak przez prawie 10 lat byłem jedynym żywicielem rodziny to niestety żonie trudno to było i jest zauważyc bo przeciez jest wlasne EGO -JA.
I Pamietaj u Ciebie moze byc tak samo ,na to , że sie podnosisz z letargu i wyciągasz rece do Pana Boga, kamien u twojej zony moze sie pojawic aby Cie ''uderzyc''
 
 
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 20:49   

Gintaras, trudno Ci będzie przegadać żonę- psychologa.
W dodatku, kiedy masz zdradę na koncie, teściową przeciw sobie i rozpuszczoną jedynaczkę, która jeszcze samodzielnie nie potrafi ocenić postaw swoich rodziców i jest "echem" mamy i babci.
Ale to nie musi trwać wiecznie. Córka będzie rosła. Staraj się z nią o kontakt, jaki by on nie był. Ona kiedyś przejrzy na oczy, nie ustawaj tylko w modlitwie za nią.
Nie kupuj wszystkiego, co żona mówi o Tobie. Pewnie brzmi to wiarygodnie, bo ma w co uderzać (Twoja przeszłość i błędy- ale kto ich nie popełnia?), ale nie wierz w to, że jesteś zły do szpiku kości. W dodatku, sam fakt, że jest psychologiem, zdaje się w Twoich oczach czynić bardziej wiarygodnym to, co mówi. Nie dodawaj mocy jej słowom, może być tak samo ślepa pogubiona w tym, co się z nią dzieje, jak każda inna.
I nawet jeśli potrafi, jak piszesz żonglować faktami, przedstawiać zgrabnie rzeczywistość, żeby przypierać Cię do muru i odzierać boleśnie z wszelkiej godności, nie wierz we wszystko co mówi. I nie mów sam tak o sobie, bo chyba uwierzyłeś w jej wersję Ciebie, co chwila umniejszasz siebie.

Brzmisz rozsądnie, zabierasz się za solidną pracę nad sobą, nie daj sobie wmawiać całego zła tego świata. Weź swoją część odpowiedzialności za rozwałkę małżeństwa, bo to niemało, ale tylko swoją!
 
 
marcinekstar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 23:02   

Psycholog psychologiem w okresie swojego kryzysu korzystalem z wielu porad ,kilku psychologów ktorzy nie do konca rozumieli pojecie malzenstwa i rodziny ,oczywiscie nie wrzucam tu wszystkich do jednego worka i mam nawet kolezanke ktora konczy psychologie i niestety stety musze stwiedzic ,ze sama czasami dzwoni aby zasięgnąć porady z całą powagą,ja uwazam,iz nie liczy sie zawod tylko czlowiek
 
 
Gintaras
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-24, 23:35   

Byłem na spotkaniu ogniska SYCHAR,
czytam Wasze posty,
Dziękuję Panu Bogu i Wam za to, że jesteście
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4